lorne bay — lorne bay
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
001.
We are living in a material world
And I am a material girl
{outfit}/{fryzura}
I znowu nadszedł ten dzień. Cały dzień strojenia się i szykowania na wieczorne przyjęcie... uwielbiała to! Nieważne, że z zamkniętymi oczami mogłaby wybrać dla siebie odpowiednią kreację, ale co to za zabawa? Większość dnia spędziła na przymierzaniu i próbie wyczucia tego, która suknia dzisiaj odpowiednio do niej przemówi. Wszak nie każda by pasowała do jej dzisiejszej fryzury, prawda? Dlatego należało wybrać starannie! Wiadomo jednak, że na dobrej zabawie czas zlatuje najszybciej - zwłaszcza jak się dama bawi w dwóch dużych garderobach - i nim się obejrzała przyszedł wieczór.
Jak zwykle w takie dni kiedy to rodzina zapraszała nowych oraz starych "przyjaciół", główna wielka sala była elegancko przystrojona. W dodatku pan Vasquez słynął z tego, że lubił czasem zmieniać podejście do takich spraw, więc zaszalał nieco z cateringiem. Zamiast dostać dania do stołu, dzisiejszego wieczora pojawił się ogromny szwedzki stół. Nie była to taka sobie zachcianka. Ojciec doskonale wiedział co jedzą ci, którzy już pojawiali się wcześniej na jego bankietach - wtedy głównie wszystko nosili kelnerzy. Dzisiaj jednak pojawiło się kilka nowych twarzy, więc szwedzki stół pozwoli się rozeznać w gustach nowych inwestorów. Dzięki temu następnym razem znowu pewnie wrócą do poprzedniej formy. Nie mniej na stali znajdowało się kilkanaście, pięknie zastawionych stolików. Jedne większe, przy których można było usiąść i spokojnie zjeść, a inne wyższe, ale mniejsze, przy których łatwiej się rozmawiało. Pod ścianą na końcu sali znajdowała się za to niewielka, niska scena na której klasyczne oraz spokojne utwory przygrywała grupa wyjęta wręcz z renomowanego koncertu. Nie trzeba chyba wspominać, że mimo szwedzkiego stołu po sali i tak kręciło się sporo kelnerów zawsze gotowych do sprzątania, uzupełniania trunków czy ich roznoszeniu.
Czyż to nie było cudowne miejsce? Naprawdę kochała cały ten klimat. Co prawda wolała bardziej rozrywkową muzykę, ale to nie była impreza ze znajomymi, a rodzinna - powiedzmy - i Regina doskonale wiedziała co ma robić. Być przemiła, uśmiechnięta i kulturalna. Taka właśnie była. Nawet jeśli niektóre rozmowy ją nudziły to wiedziała jak są ważne dla interesów Vasquez. Szkoda tylko, że Claire nie mogła wpaść... naprawdę nie rozumiała tej pracy sekretarki i pewnie przy kolejnej okazji znowu to wytknie. Wszak stać ją na więcej! No i Regina by się lepiej bawiła jakby miała tutaj Buxton.

Zeta Corrente
MANAGER — THE PRAWN STAR
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.

Pierwszy raz przyszło mu gościć w roli managera firmy cateringowej na tego typu wydarzeniu. Początkowo nawet myślał, że Vasquez został przysłany przez jego ojca – myślał, iż być może był to jakiś jego nowy wspólnik do czarnych interesów. Ale w momencie, gdy nie padł żaden szyfr, żaden kod, żadne nawet wprost powiedzenie na temat nielegalnej broni, prania pieniędzy czy wynajęcia goryli, Zeta opuścił nieco gardę. Był zaskoczony, gdy wyszło na jaw, iż autentycznie przedmiotem zainteresowania Vasqueza było wynajęcie kuchni z Krewetki na przyjęcie. Początkowo Zeta chciał odmówić. Głównie dlatego, że tego typu eventy nie były czymś, na co z chęcią by uczęszczał. Poza tym jakoś za bardzo kojarzyło mu się to z Claire… Ale bynajmniej nie przypominał sobie, by ktoś kiedykolwiek mu powiedział, że jej rodzina faktycznie pojawia się na tego typu wydarzeniach. A jedną z rzeczy, która stopowała go przed relacją z Buxton – poza jej skomplikowanym charakterem i nachalną personą – był jej status. Nawet ojciec ostrzegał go, by nie pakował się w nic z Buxtonami, albowiem mieli zbyt dużo kasy, by tak po prostu odpuścić im Correntom, jeśli przydepta się im stopę. Tak metaforycznie, oczywiście. Zeta zdawał sobie sprawę, iż Claire jest za dużo warta, by gra była warta świeczki i wdawania się z nią w cokolwiek. Dodatkowym argumentem na zaniechanie jakichkolwiek znajomości był jej charakter. Ale Vasquez? Jasne – byli obrzydliwie bogaci. Ale tym razem nikt od niego nie oczekiwał niczego szemranego. Chodziło tylko o catering. A kasa była wyborna. Plus? Wszystko szło na restaurację i na konto Zety tym razem. Bo ta sprawa nie była w ogóle powiązana z seniorem.
Poniekąd dlatego się zgodził. Vasquez obiecał też solidne napiwki, jeśli kelnerzy się wystroją i będą podtykać pod nos wszystkim kobietom kieliszki z winem bądź szampanem. A cóż… Zeta powoli zaczynał lubić swoją załogę w Krewetce, więc postanowił im nie skąpić napiwków. Sam nie roznosił jedzenia, bo przecież to nie było jego pracą, ale nadzorował i taksował wzrokiem każdy kąt i wczuwając się w rolę, sprawdzał czy jego załoga zachowuje się nienagannie. Ze zdumieniem też stwierdził, że jego biała koszula, czerwone spodnie i czerwona marynarka nie odróżniała się tak bardzo od odzienia gości. Pewnie była tylko półkę czy dwie tańsza od tych, które tutaj wszyscy nosili, ale wciąż – były to ubrania z dość drogich sklepów. Głównie dlatego, że Zeta miał jednak dostęp do brudnych pieniędzy ojca, ups, no cóż poradzić.
W momencie dostrzegł młodą kobietę, która nie trzymała w dłoni kieliszka. Początkowo zastanawiał się czy to nie dlatego, że jest nieletnia, bo jednak miała typową baby face i ciężko było stwierdzić, czy nie jest jeszcze nastolatką. Ale nie nosiła się jak nastolatka. Cóż, najwyżej będzie to jego błąd, ale nie chciał pozwolić by Vasquez nie był zadowolony, iż jakaś bogaczka źle się bawi, bo nie dostała alkoholu. Dlatego Zeta po prostu podniósł czystego szampana – bez tacki, pojedynczy kieliszek – i podszedł do dziewczyny. –– Jak to możliwe, że nikt jeszcze pani nie poczęstował szampanem? –– spytał z jakże czarującym uśmiechem, wyciągając w jej stronę dłoń z kieliszkiem.
lorne bay — lorne bay
23 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie uważała aby była jeszcze w tym wieku, w którym lata byłyby tajemnicą. W sumie to przeciwnie! Wolała aby jednak widziano w niej pełnoletnią kobietę, którą wszak była, a nie nastolatkę. Co prawda były to bardzo dobre lata i chętnie by wróciła jako królowa balu rzecz jasna, no ale teraz była dorosła. Nie żeby to aż tak bardzo się u niej różniło, acz pracę miała, o! To był dobry wyznacznik dorosłości. Tak samo jak to, że od kilku lat bez problemu mogła upajać się alkoholem. Tylko tym najlepszym, wiadomo bo jednak nie będzie pić byle czego - jeszcze by się biedna zatruła! No, ale dzisiaj - jak i przy większości bankietów - rodzice wszystkiego nadzorowali, więc nie miała się o co martwić. Dlatego kiedy ktoś wreszcie zauważył, że szanowna córka gospodarza ma puste ręce, z delikatnym uśmiechem na twarzy, przyjęła kieliszka.
- Dziękuję. Zaczęłam się zastanawiać nad tym samym. Czyżbym aż tak źle dzisiaj wyglądała, że odstraszam innych? - oczywiście nie było o tym mowy bo zawsze się starała by wyglądać nie tylko ładnie, ale przede wszystkim dobrze się czuć sama ze sobą, no ale kulturalnie dostała kieliszek szampana to nie wypadała tak od razu rzucać swym ego. Czegoś się nauczyła na tych bankietach. Poza tym miała też okazję aktualnie przyjrzeć się przystojnemu jegomościowi. Wyższy od niej, ale nie na tyle by ją kark bolał jakby miała w górę patrzeć - czyli idealny wzrost. Ładne włosy. Ujmujące, tajemnicze oczy. Zarost, który chciało się aż dotknąć... Szerokie bary, a przede wszystkim prezentował się niesamowicie w tym czerwonym garniturze. Ciekawie i odważnie bo na palcach jednej ręki mogła zliczyć czerwone garnitury jakie widywała na tych bankietach. Ciężko byłoby go przeoczyć. Czyżby lubił zwracać na siebie uwagę? A może to po prostu przypadek bo dobrze w tym wyglądał i doskonale o tym wiedział? Mogła sobie tak gdybać do woli. Widziała go tutaj pierwszy raz, więc nic dziwnego. Tatko co chwilę szukał kolejnych partnerów biznesowych, więc od czasu do czasu zjawiał się ktoś nowy. Nie tak przystojny jak obecny tutaj dżentelmen, ale widać raz na kilka lat i takie rzeczy się ziszczały. - To pierwsze zaproszenie tutaj? - nie ma to jak się upewnić. No, ale proszę... przecież by nie przegapiła takiej osoby. Zwłaszcza, że zawsze zwracała uwagę na nowych wśród tylu person, których znała, a niekoniecznie chciała znać każdego. - Obejdzie się też bez "pani", choć doceniam - dodała jeszcze uroczo, ale imienia nie zdradziła. Nie po to by tajemnicza pozostać - z góry po prostu uznała, że każdy tutaj wie kim jest panna Regina Vasquez, a nieznajomy chciał być jedynie miły i kulturalny.

Zeta Corrente
ODPOWIEDZ