pomocnik wędrownego kaznodziei — show Lachlana
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
stylówka

It's time to begin, isn't it?
W słuchawkach Rhysa rozlegał się refren piosenki Imagine Dragons, wersja z koncertu jubileuszowego w Vegas (Devlin uważał, że to wspaniały koncert, najlepiej nagrany ze wszystkich, jakie do tej pory widział, a w dodatku doskonałe widowisko - aż żałował, że go tam nie było). Ale początek refrenu idealnie wpasował się w to, co działo się aktualnie w jego życiu: istotnie czas było zaczynać. Przyjechali niedawno do tej mieściny na końcu świata, gdzie społeczność była stosunkowo niewielka, a więc można było robić naprawdę spektakularne show. Rhys wcześniej zastanawiało się, jak namówić Lachlana na przyjazd tutaj i jednocześnie nie wydać się, że ma w tym swój własny interes (jakoś podejrzewało, że mężczyzna może nie być zachwycony słysząc, że jego przyjaciel chce tu przyjechać dlatego, że zauroczył się w jakimś facecie z sanatorium), ale ostatecznie przeszły argumenty, że po prostu jeszcze w tej okolicy nie byli, że tu zapewne ludzie znają go wyłącznie z telewizji i nie dotarły do nich raczej informacje, że Lachlan jest oszustem. Ponadto tak małe społeczności często są - jako ogół - dość naiwne i łatwo im wmówić, że oto przybył do nich wysłannik Boga. Owszem, to były stereotypy, nieraz bardzo krzywdzące, ale jednocześnie przecież często miały w sobie sporo prawdy.
Od momentu, gdy tutaj przybyli, Rhys starał się jak najwięcej dowiedzieć o społeczności zamieszkującej te okolice - chodził po mieście, nawiązywał znajomości, rozmawiał z ludźmi, zagadując ich w kawiarniach czy parkach o niewinne rzeczy, kiedy tak siedzieli sobie obok siebie na krzesełku czy ławeczce. Wyciągał informacje. Dodatkowo grzebał w sieci na temat tutejszej ludności i tego, co można im wcisnąć.
- Lachlan?! - zawołał, wyjmując słuchawki z uszu i rzucając je na stół w salonie - Hej, Lack!
Płaszcz, w który się dziś ubrał - ostatecznie nadchodziła już jesień i czasem bywało to odczuwalne - rzucił na kanapę i powędrował w stronę pokoju przyjaciela.
- Jesteś tu? - zapytał, wciskając głowę pomiędzy futrynę i skrzydło drzwi.

Lachlan Clearwater
uzdrowiciel i kaznodzieja — znany z telewizji
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
/ po grze

Otwórzcie umysły. Otwórzcie się na nowości. Wysłuchajcie innych.
Mniej więcej taką narrację Clearwater uskuteczniał podczas prowadzonych rzez siebie spotkań. Ciężko wyczuć, czy miał tu na myśli jakiegoś bliżej nieokreślonego boga (bo nie zamierzał ograniczać się do tylko jednego kręgu kulturowo-religijnego, by nie stracić potencjalnych klientów wiernych), czy też samego siebie, jednak nie dało się ukryć, że w życiu codziennym sam również stosował się do własnych rad. Słuchał innych. Przede wszystkim swojego zaufanego współpracownika - Rhysa. Lubił mieć ostatnie zdanie w kwestii wyboru kolejnego kierunku ich podróży, jednak nie miał nic przeciwko temu, by mężczyzna coś mu podpowiedział, na coś go naprowadził, coś mu zaproponował. Nie inaczej było też tym razem. Ta część kraju wciąż stała przed nimi otworem, dlaczego więc nie sięgnąć po jej cenne zasoby?
Skoro miał odpowiedniego człowieka odpowiedzialnego za zasięganie informacji wśród miejscowej ludności, mógł poświęcić się nieco innym czynnościom. To nie tak, że był próżny. Owszem, jego częste wystawanie przed lustrem można poniekąd uznać za coś takiego, ale Lachlan miał w tym cel. Doskonale wiedział, że czasami nawet najmniejsze i całkowicie mimowolne gesty potrafią nas zdradzić, dlatego regularnie trenował przed wspomnianym lustrem mimikę swojej twarzy, by potem, w czasie występu, nic go nie zaskoczyło. Dokładnie to robił teraz - kolejny raz starał się mówić tak, by jego brwi oraz kąciki ust nawet nie drgnęły. Im lepiej opanuje tę sztukę, tym mniejsza będzie szansa na to, że Clearwater popełni jakiś błąd już na scenie, podczas spotkania z ludźmi, których powinien oczarować. Póki co musiał oczarować samego siebie.
- Jestem, spokojnie - odparł, gdy kolejny raz usłyszał wołanie, tym razem dochodzące już z progu zajmowanej przez niego sypialni. Puścił jeszcze oczko sam sobie, bo dlaczego nie, po czym całą swoją uwagę skoncentrował już na Devlinie. - Coś się stało? Pali się?
Oby nie, wtedy trzeba będzie chyba przenieść się w inne miejsce, a w tych stronach, w tym domu, wszystko mu się podobało.

Rhys Devlin
pomocnik wędrownego kaznodziei — show Lachlana
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zmarszczył brwi, widząc przyjaciela przed lustrem. Cmoknął i wszedł do pokoju, już teraz nie krępując się, skoro Lachlan był sam (zawsze wszak istniała możliwość, że był zajęty czynnościami, przy których niekoniecznie chciałby być obserwowany) i podpłynął do niego niczym zadowolony kocur.
- Znów wdzięczysz się do siebie? - zapytał z rozbawieniem, jednak nie był w tym ironii ani nawet oceny: dobrze wiedział, po co Clearwater to robi i rozumiał jego punkt widzenia. Prawdę mówiąc, wręcz go popierał: dobry oszust musi doskonale znać siebie, musi ćwiczyć, musi wiedzieć, jak wygląda, jak się prezentuje, musi panować nad gestami i mimiką, bo to w nich najwięcej można wyczytać. Każdy mógł czytać w innych ludziach, nawet nie wiedząc, że to potrafi: ludzka podświadomość sama czytała mowę niewerbalną i zawsze można było przez nią wpaść, stracić zaufanie albo wręcz narazić się na nieprzyjemności. Albo choćby straty - a po co komu one? Popierał więc to, że Lachlan ćwiczył; sam zresztą lubił go przy tym obserwować, a nawet rzucać czasem swoje uwagi, gdy akurat jakieś przychodziły mu do głowy, a Clearwater nie postanawiał go za nie zrugać - Nie, nie pali się, na szczęście. Zrobiłem mały research i myślę, że to naprawdę będzie dobre miejsce do robienia interesów.
Rzucił się na fotel i usiadł na nim bokiem, przekładając nogi przez podłokietnik, plecy opierając o drugi z nich. Splótł palce na swoim brzuchu i patrzył na Lachlana, wyraźnie zadowolony z siebie.
- Wielu ludzi tutaj jest wierzących, część w tego chrześcijańskiego Boga w różnych wersjach, a część w jakieś siły nadprzyrodzone. Są tu spore kontrasty społeczne: jedni mają farmy, wypasione wille... zresztą jedną z nich wynajęliśmy... Inni mieszkają na rozpadających się krypach albo w sypiących się budach nad rzeką, takich, do których nie chciałbyś psa wrzucić. Ci bogaci czasami są myślący, ale specyficzni - wielu myśli raczej o pieniądzach. A biedni... cóż: są biedni, więc mają sporo różnych problemów: od pijących członków rodziny, bijących ich; po choroby i niezłomną wiarę w to, że Najwyższy zwraca na nich jakąkolwiek uwagę i z pewnością pomoże. Farmerzy miewają problemy z uprawami, z bydłem, z lisami mordującymi im kury. Część chce się skontaktować ze swoimi zmarłymi, a nie mają tu pełnoetatowej wróżki, która by im to załatwiła. No i - co najważniejsze - ta mieścina ma głębokie korzenie w kulturze Aborygenów, część mieszkańców wywodzi się bezpośrednio z nich albo wręcz są Aborygenami, którzy z jakiegoś powodu chcą mieszkać w mieście białych najeźdźców. Dowiadywałem się, jakie tu są legendy i co tu jest uważane za dobra magię, więc możemy potrenować, jeśli sobie życzysz. Zebrałem trochę ich świętego zielska, trochę halucynogenów. Myślę, że dobrym pomysłem będzie zorganizowanie im czegoś będącego połączeniem starych wierzeń i chrześcijaństwa, niekoniecznie na scenie, tylko na przykład wokół ogniska, w nocy. Możemy im dać trochę magicznego napoju, mamy ze sobą środki pirotechniczne dla wzmocnienia atmosfery... Możesz wzywać duchy i grzmieć głosem bogów... albo jednego Boga, który powie im, że nie życzy sobie walk religijnych i oddzielania od siebie starowierców i chrześcijan, bo wszyscy jesteśmy jego dziećmi. Mam zresztą jeszcze trochę różnych ziółek i mieszanek z innych części świata, bo trochę zostało z innych występów, a trochę ściągnąłem przez ten czas, od kiedy tu dotarliśmy.
Był z siebie naprawdę zadowolony i - przede wszystkim - szczęśliwy, że tu jest. Widział się z Kaiem, ten go nie odrzucił, wydawał się wręcz zachwycony widokiem Rhysa, więc wszystko szło absolutnie po jego myśli. Nie mógł się doczekać pierwszego występu w tej mieścinie i pierwszych wrażeń, jakie zrobią na gościach swojego show. W głowie już miał wizje tego, jak to może wyglądać, jak pięknie będzie wszystkich wiernych spoić naturalnymi narkotykami, wywołując w nich halucynacje, które pozwolą im pokazać ludziom duchy bogów, demony i ich przodków - w zależności od tego, kto się ostatecznie zgłosi i wykupi bilety na ten niezwykły cyrk. Wszystko trzeba będzie, oczywiście, dostosować konkretnie do danej publiczności, ale ogólny zarys moli już opracowywać.

Lachlan Clearwater
uzdrowiciel i kaznodzieja — znany z telewizji
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
- Znowu? - skrzywił się nieco teatralnie. Fakt, być może poświęcał temu mnóstwo czasu, który być może mógł poświęcić na to, by samodzielnie poznawać miasto oraz jego mieszkańców, jednak od tego miał swoich odpowiednich ludzi. Nikt nie zbada Lorne Bay lepiej, niż Rhys. Mężczyzna doskonale wiedział, na co zwracać uwagę, a wzajemne zrozumienie wypracowane na przestrzeni tych wszystkich lat ich znajomości, jeszcze mocniej wpływało na zaufanie, które było niezbędne w ich "pracy".
- Tak czułem - na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Te okolice, mnogość niewielkich miasteczek, do których można łatwo dojechać, wszystko to zdecydowane sprzyjało działalności kogoś takiego, jak on i jego ekipa. Ne pozostawało mu więc nic innego, jak tylko zamienić się w słuch i skupić się na tym, co Rhys miał mu do przekazania.
- Czekaj, to ognisko naprawdę dobrze brzmi - zmarszczył na moment brwi. Robił tak zazwyczaj wtedy, gdy po głowie chodził mu jakiś genialny plan. Nie inaczej było w tym wypadku. Teraz jednak dość szybko postawił na dość neutralny wyraz twarzy, bez specjalnego ogrywana mimiki, by przypadkiem nie zrobiły mu się jakieś dodatkowe zmarszczki. - Ale chyba nie można tak po prostu wbić przed ognisko i zacząć odprawiać swoje rytuały, co? Skoro czasem ustalamy pewne rzeczy z miejscowym księżmi, tak teraz też powinniśmy chyba znaleźć jakiegoś kapłana albo kogoś, kto wprowadzi nas do kręgu wtajemniczonych.
On sam byłby wkurzony, gdyby na jego terenie pojawił się ktoś obcy i bez uzgodnienia z nim zacząłby działalność, zrobiłby wszystko, żeby ją uciąć. Zresztą, Lachlan zawsze stawiał na coś, co chyba można byłoby podciągnąć pod ekumenizm, musiał więc stawiać na współpracę. Nie zapominajmy również o tym, że w tym momencie Clearwater nie do końca rozumiał jeszcze całą tę kulturę. Owszem, był Australijczykiem, cos tam w życiu słyszał, jednak wciąż brakowało mu kompleksowej wiedzy.
- Zdecydowanie powinniśmy wcześniej obejrzeć to miejsce i przygotować sobie jakiś wstępny plan. W takim miejscu nie powinno być żadnego miejsca na efekty specjalnie, dziwne światła albo przerwy reklamowe, więc musimy opracować plany B, C i D - zaczął się nad tym zastanawiać. - Cholera, gdyby Vi wciąż była z nami...
Miał tu na myśli oczywiście ich jeszcze niedawną współpracownicę, która była mistrzynią w poruszaniu się w odmętach internetu. Co prawda nie do końca sprawdziłaby się pewnie w dziczy, ale mogłaby dostarczyć im jeszcze więcej wiedzy.

Rhys Devlin
pomocnik wędrownego kaznodziei — show Lachlana
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Słuchał swojego szefa i przyjaciela w jednej osobie, wciąż uśmiechając się z satysfakcją z dobrze wykonanej pracy.
- Tak, porozmawiamy z tutejszym księdzem - kiwnął głową - Nazywa się Leonardo Williams i mam niejasne wrażenie, że może mieć pewien kryzys wiary. Chodzą po mieście plotki, że często jest ostatnio widywany z jedną z miejscowych szumowin: Saulem Monroe. Jedni mówią, że to wygląda jak jakiś - tfu! - związek... cytuję słowa ludzi, prawda... Inni twierdzą, że Leo to dobry ksiądz, prawdziwy duchowny z powołania i kręci się przy tym Monroe, bo ten potrzebuje pomocy, że dzięki tej pomocy chłopak wychodzi na ludzi. Widziałem ich parę razy tu czy tam; ten Williams wygląda na człowieka, z którym można porozmawiać, więc możemy się do niego wybrać kiedyś we dwóch. Mogę też pójść do niego sam - jak wolisz, ale chyba lepiej by było, żebyś mu się przedstawił z jak najlepszej, troskliwej strony, prawda?
Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu sugerującym, że ma swoje zdanie na temat tej troskliwości Lachlana, ale wie doskonale, że ten potrafi ją pięknie sprzedać w złotym papierku i przedstawiać się ludziom jako naprawdę pełen dobroci człowiek. Znali się zresztą nie od dziś i ich biznes wręcz kwitł, głównie dzięki zdolnościom Clearwatera i jego doskonałej grze aktorskiej.
- Nie planowałem dziwnych świateł, w żadnym wypadku. To wszystko musi wyglądać duchowo, może trochę przerażająco momentami, tak, żeby ludzie poczuli potęgę boską, ale jednocześnie bez żadnych reflektorów. Dlatego mówiłem o pirotechnice: nie chodzi mi o ogromne wybuchy, tylko raczej jakiś dym, może kilka iskier, ale nic gigantycznego, na miarę show z telewizji. Główną robotę tu mogą zrobić halucynogeny, jeśli pozwolimy wiernym trochę tego skosztować w komunii, którą by przyjęli - nie muszą wziąć dużo, wystarczy tylko kropelka czy dwie, żeby poczuli boską obecność, ale nie zorientowali się, że dzieje się z nimi samymi coś, na co nie mają wpływu. Tyle, żeby poczuli niewielki kontakt ze światem duchowym, a wtedy dym i odpowiednia muzyka zrobi resztę. Poszukałem tez w sieci trochę nagrań muzyki, która mogłaby nam się przydać, ale tu nie jestem pewien, czy nie lepiej by było poszukać jakichś ludzi, którzy by nam coś miłego dla ucha zagrali dla wprowadzenia lepszego efektu.
Rozejrzał się wokół siebie w poszukiwaniu czegoś do picia. Ostatecznie zerwał się z fotela i tanecznym krokiem powędrował w stronę barku, z którego wyjął butelkę whisky i szklaneczkę dla siebie. Drugą uniósł, patrząc pytająco na przyjaciela, a jeśli ten wyraził chęć napicia się, nalał im obu.
- Pokręciłem się też po okolicy i znalazłem polanę, która mogłaby nam ewentualnie posłużyć za miejsce kultu. Albo możemy zrobić wielkie ognisko na plaży czy coś... Myślę jednak, że w lesie będzie bardziej... hm... mistycznie - wykonał gest dłonią sugerujący, jak bardzo mistycznie ma być - A bez Vi sobie poradzimy, spokojnie...
Mimo wszystko trochę posmutniał na wspomnienie o dziewczynie, bo rzeczywiście była dobra w tym, co robiła i jemu też jej brakowało.

Lachlan Clearwater
uzdrowiciel i kaznodzieja — znany z telewizji
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Osobowość telewizyjna, znany uzdrowiciel i kaznodzieja, którego na pewno znasz ze szklanego ekranu. Podróżuje po całym kraju niosąc wszystkim Słowo Boże. Przyjechał w te strony, by negocjować kontrakt z telewizją z Cairns. W rzeczywistości - oszust, krętacz, charyzmatyczny naciągacz, ale tej strony jego osobowości na pewno nie poznasz.
- Ksiądz z szumowiną? - aż zerknął na przyjaciela. - To miasto zaczyna naprawdę mnie interesować - przyznał. Poniekąd mogło otwierać to przed nim nowe perspektywy. Gdyby tak udało mu się trafić do tej części mieszkańców, prawdopodobnie nieco starszej i bardziej konserwatywnej, mógłby jawić się jako zbawca wierzących, ktoś potępiający tego typu szaleństwa. Z drugiej jednak strony... Głosząc słowa mówiące o wolności, o tym, że wszyscy ludzie są Dziećmi Bożymi, zyskałby przychylność tej drugiej części lokalnej społeczności. Trzeba będzie to wszystko przemyśleć i wybrać najlepszą opcję.
Można też pozostać neutralnym, jednak... Czy nie przyniesie mu to mniejszych zysków oraz mniejszej sławy?
- Myślę, że powinienem go poznać i dopiero wtedy coś postanowić. Ale tak, powinieneś pójść do niego jako pierwszy. Wybadaj go, pogadaj z nim, a potem mnie z nim umów.
To go nie ominie. Zresztą, zawsze cenił sobie tego typu spotkania. Mógł poznać bliżej osoby, z którymi prawdopodobnie zetknie się zawodowo, a przecież potrzebował ich wsparcia, a przynajmniej akceptacji jego obecności w mieście. Gdyby tylko ktoś zaczął robić mu problemy, nie miałby tu czego szukać.
- Wow. Widzę, że wszystko już zaplanowałeś - ucieszył się. - Możemy powęszyć i faktycznie poszukać jakiegoś lokalnego muzyka, oczywiście pod warunkiem, że nie weźmie zbyt dużo - bo im mniej wydadzą, tym więcej zostanie dla nich. Wszystko to brzmiało całkiem nieźle, a będzie jeszcze fajniejsze, gdy panowie wypiją coś mocniejszego.
- Dzięki - rzucił, gdy otrzymał swoją szklankę. Bo owszem, alkoholu i różańca to on nigdy nie odmawiał. - Chyba powinniśmy też poustalać wszystko z jakąś służbą leśną, żeby nie przyjechali nas zwinąć za rozpalanie ogniska w lesie.
Tego zdecydowanie by nie chciał, podobnie jak wielkiej klapy organizowanego przez nich wydarzenia. To musiało być coś wielkiego. Spektakularnego.
- Dobra. Nie ma co wspominać. Bierzemy się do roboty. Od czego zaczynamy? Przejedziemy się jutro na tę polanę?

Rhys Devlin
ODPOWIEDZ