autor książeczek dla dzieci — znanych w Niemczech
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Znany w Niemczech autor serii książeczek dla dzieci "Henrik i Axel zwiedzają świat". Artysta, literat, po godzinach dopisujący filozofię do absolutnie wszystkiego. Planuje wkroczyć na tutejszy rynek dlatego aby stać się obywatelem Australii wziął fikcyjny ślub z Sarah, ale mimo zmiany stanu cywilnego wciąż nie stroni od innych kobiet.
Choć Bjorn zjawił się w Australii już jakiś czas temu, musiał przyznać, że ten kraj nieustannie go fascynował. Pal licho, że spędził tutaj lata szkolne, ale wciąż nie mógł przywyknąć do tego, że jadąc przez miasto napotykał stado kangurów, które niemalże przeskakiwały mu przez maskę. Albo rodzinę kazuarów, które jak słowo daję, wyglądały dla Bjorna niemal jak postacie wyjęte żywcem z komiksów. Nie wspominając już o pizzy z ananasem, która co prawda rozsławiona była na całym świecie i stanowiła jawny zamach na dobytek kulturowy Włoch, ale Zimmerman był zdania, że idea na stworzenie tego potwora Frankensteina narodził się właśnie w Australii. W której zresztą ananas musiał być dodawany do absolutnie wszystkiego, jak na przykład do drinka, którego aktualnie sączył. Wchodząc do tego losowo wybranego baru poprosił wprost o najbardziej australijskiego drinka, jakiego tu mają. W Bawarii pewnie dostałby doskonałe piwo kraftowe, a tutaj barmanka spojrzała na niego jak na idiotę i podała mu po prostu pinacoladę. Ze słomką. Która na dodatek była tak cholernie słodka, że Bjorn z miejsca czuł, jak dostaje cukrzycy.
– Przysięgam, że to najgorszy drink, jakiegokolwiek w życiu wypiłem – zwrócił się do młodej dziewczyny, która stała właśnie przy barze i czekała na swoją kolej do dokonania zamówienia. Bjorn nigdy nie miał żadnych oporów, żeby zagadywać randomowe osoby. A już zwłaszcza w barach, w których aż się prosiło o to, by nawiązywać nowe znajomości. – Jak można łączyć słodkiego ananasa z gorzkim alkoholem? I kokosem? I nie dostać od tego torsji? – spytał wprost, obracając w dłoniach swój trunk, co chwila zaglądając do niego jakby w nadziei, że już się skończył. – Przepraszam, po prostu ten kraj nie przestaje mnie zaskakiwać. Gdyby nie to, że żyłem tutaj przez jakiś czas, w życiu nie uwierzyłbym, że w ogóle istnieje – dodał z zachęcającym uśmiechem, mającym zakryć pierwsze wrażenie gościa rozprawiającego nad sensem istnienia ananasowo-kokosowego drinka.
Bianca Rochester-Cho
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#10

Bianca nie bardzo znała życie poza Australią. To znaczy, była dwa lata we Włoszech, owszem, bardzo jej się tam podobało, jednak nie czuła się tam jak w domu. Australia to było jej miejsce na ziemi i nawet niespecjalnie miała ochotę przeprowadzać się do większego miasta. Można było powiedzieć coś w stylu lepiej być dużą rybą w małym stawie, niż małą rybą w dużym stawie, lecz to nie o to chodziło. Nie była żadną grubą rybą, czy płotką. Pewnie, miała jakąś pozycję w życiu, głównie dzięki rodzicom, ich nazwisku. Sama niczego się nie dorobiła i może chwilami jej to ciążyło, to nie na tyle, by coś zrobić ze swoim życiem.
Dlatego też, zamiast tworzyć biznes plan, jak pomnożyć rodzinną fortunę i podbić świat, czy tam ukraść księżyc, wolała poprawić błyszczyk na ustach i wybrać się na drinka, nawet jeśli z nikim się nie umówiła, ani nie miała wizji na spotkanie kogoś znajomego, czy ciekawego. Ot, priorytety w życiu. Każdy je miał, tylko inne. I to było ciekawe. Bianca lubiła myśleć i obserwować ludzi, a także niemo ich oceniać, choć absolutnie nie miała do tego prawa. Choć w sumie, kto jej zabroni, dopóki nie mówi tego na głos i nie sprawia tym nikomu przykrości? Tak to żodyn niy wiy, iże jeżech psym. I tego się trzymajmy. Bo inaczej nasza ślicznotka mogłaby wpaść w tarapaty. W końcu bary były pełne ludzi, którzy lubili się pytać, czy nie ma się przypadkiem problemu, nie precyzując o jaki problem im chodzi!
-Nie wiem, czy mam Ci zazdrościć, że nie piłeś naprawdę obrzydliwych rzeczy, czy też współczuć, że dostałeś coś takiego do wypicia-odpowiedziała z lekkim uśmiechem, początkowo nie do końca rozpoznając Bjorna. Oczywiście, że Zimmermannowie byli znani w Lorne Bay, zwłaszcza takim osobom jak Rochesterowie, a także państwo Cho, ale tego jednego konkretnego Zimmermanna dość długo nie było w Australii, a że wciąż oboje byli młodzi i piękni, to się trochę pozmieniali!
-Nie widzę w tym najmniejszego problemu-powiedziała, wyciągając swoją drobną dłoń w stronę drinka mężczyzny, by sprawdzić, na co on tak naprawdę narzeka. Czy było to śmiałe, że napiła się cudzego drinka? Przecież Bjorn mógł być gwałcicielem czarusiem, który tylko czekał na to, bo wrzucił do szklanki tabletkę gwałtu. Jednak, czy naprawdę jakakolwiek kobieta zdecydowałaby się siorbnąć z jego szklanki? Wątpliwe. Zwłaszcza, że musiałby być mocno chrzszczony by jeden łyk ją trafił, a on sam nie mógłby nawet umoczyć jęzora. Ten plan miałby sporo błędów i byłby raczej skazany na porażkę. Tylko weźmy pod uwagę to, że Bianca nie miała takich myśli w głowie i nie wylistowała wszystkich za i przeciw.
-Mówisz tak, jakbyś przyjechał tutaj w ramach eksperymentu naukowego, a także dowiedział się, że Pina Colada występuje tylko i wyłącznie w Australii, co nie jest prawdą-powiedziała, wskakując na krzesełko obok mężczyzny, nieco zaciekawiona nim. Nie wyglądał na turystę, nie miał spieczonego nosa, który pierwszy raz poczuł słońce poniżej równika, na półkuli północnej i nie użył w związku z tym filtra. Albo naczytał się spfy niszczą rafą koralową, bądź uważał je za gejoskie.

Björn Zimmerman
autor książeczek dla dzieci — znanych w Niemczech
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Znany w Niemczech autor serii książeczek dla dzieci "Henrik i Axel zwiedzają świat". Artysta, literat, po godzinach dopisujący filozofię do absolutnie wszystkiego. Planuje wkroczyć na tutejszy rynek dlatego aby stać się obywatelem Australii wziął fikcyjny ślub z Sarah, ale mimo zmiany stanu cywilnego wciąż nie stroni od innych kobiet.
Co ciekawe Australia przez pewien czas była domem Bjorna. Spędził tu lata szkolne, lata młodości – prawdopodobnie ten najważniejszy czas w rozwoju człowieka. Nigdy jednak nie czuł do końca, że właśnie to jest jego miejsce na ziemi. Tkwiła w nim jakaś silna tęsknota za bawarskimi zamkami, a kiedy po szkole średniej przeprowadził się do Niemiec na dłużej… cóż, przepadł. Uwielbiał tę wielkomiejską atmosferę panującą czy to w Monachium, czy to w Berlinie, nawet jeżeli wiązało się to z przemierzaniem ulic śmierdzących moczem, za które odpowiadali bogaci nastolatkowie wracający z imprez, zderzonych z widokiem bezdomnych zbitych w obozy po drugiej stronie ulicy. Berlin był miastem pewnych sprzeczności, zaś Australia… miała flow, którego Bjorn do końca nie rozumiał.
– Uwierz mi, piłem w życiu mnóstwo obrzydliwych rzeczy, ale ten drink to zupełnie inny poziom – odparł z uśmiechem przyglądając się swojej rozmówczyni. Zmarszczył czoło, bo wydawała mu się dziwnie znajoma, ale wolał jeszcze nie zahaczać o te tematy. Nie po tym, jak zdarzało mu się w życiu nie rozpoznać kobiety, z którą już kiedyś spał. To były te mroczne strony zażywania narkotyków na dobrą wenę – dzieci, nie bierzcie ich, to zło. Z lekkim zaskoczeniem obserwował, jak dziewczyna sięga po jego drinka, ale czy to powinno go jakoś dziwić? Ludzie w Australii nie byli tak zdystansowani jak w niektórych krajach, tak przynajmniej wynikało z jego obserwacji. -I jak? – spytał po chwili oczekując na wyrok. Przesadza czy nie przesadza? Czy jego kubki smakowe są rozpieszczone do granic możliwości przez codziennie spożywanie kawioru, czy jednak nie?
Roześmiał się słysząc jej kolejne słowa. – Wiesz, poniekąd tak jest. Ale tylko poniekąd – odparł obracając się w jej stronę na wysokim krześle barowym. – Żyłem w Australii przez parę dobrych lat, ale później na dość długi czas wróciłem do moich ukochanych Niemiec, z których pochodzę – wyjaśnił. – Tam też występuje w przyrodzie Pina Colada, ale przysięgam, tutaj jest wyjątkowo, kurewsko słodka – dodał mając nadzieję, że jego wulgarny język nie odstraszy jego rozmówczyni. Ale nawet Bjron, który lubił rzucać randomowymi cytatami z wierszy, lubił również pokusić się od czasu do czasu o rzucenie soczystej kurwy. – Ale wracając. Do Australii wracam po paru latach nieobecności. I wiedza o niej jest mi potrzebna do pewnego projektu. Ale nie chcę jej tylko zobaczyć, zwiedzić. Chcę jej doświadczyć – podkreślił ostatnie słowo i jakby na potwierdzenie tych słów upił kolejnego łyka tego cholernego drinka.
– Czy myśmy się już wcześniej nie spotkali? – spytał nagle mrużąc lekko oczy, bo im dłużej przyglądał się dziewczynie, tym bardziej znajomo wyglądała. Wykluczył możliwość, że ze sobą spali – jej reakcja na to nie wskazywała. Gdyby było inaczej, możliwe że już siedziałby tutaj z miksem ananasa i kokosa we włosach.
Bianca Rochester-Cho
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Można by założyć, że skoro najlepsza przyjaciółka Bianci była z Niemiec, a ta przyjaciółka była także dziewczyną, to gdy Cho-Rochester rozbijała się po Europie udając, że się uczy w szkole fotografii, odwiedziła również ten kraj. Cóż, nic bardziej mylnego, choć, CHOĆ raz była w austriackich Alpach na nartach, lecz większość czasu spędziła tam albo nawalona jak szpadel, albo doskonale się bawiąc nie mając śmiesznych dwóch desek, ani też jednej, przypiętej do nóg. W schroniskach była o wiele lepsza zabawa, tak samo jak w hotelach, w gorącym jacuzzi również. Stąd nawet nie próbowała udawać, że wiedziała, jak to tam jest. Mogła powiedzieć jak jest we Włoszech i musiała przyznać że pomimo różnych, znaczących różnic to styl życia był tam dość podobny.
-Więc co na przykład takiego obrzydliwego piłeś?-zapytała. Spodziewała się czegoś rodzaju wściekłego psa (nie wierzyła, jak można pić tabasco) czy jaegermeistera z redbullem. Cóż, była kobietą, oczywiście, że wolała różowe drinki z palemką!
-Zdecydowanie przesadzasz. Nie jest to może najlepsza pina colada, jaką miałam w ustach, ale nie jest zła-stwierdziła. Cóż, nie była znawczynią, aperolki piła zdecydowanie częściej i mogła się nazwać samozwańczą koneserką, ale to inna rozmowa już.
-Moja przyjaciółka z młodości pochodziła z Niemiec... Poniekąd-przyznała. Tak, myślała o Gai, choć warto pamiętać, że Bianca akurat bardziej przyjaźniła się z Bertą, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to imię było wyklęte i nie wypadało go używać znacznie bardziej niż jak to było w przypadku Voldemorta.
-Bycie słodkim to nie jest wada!-co prawda na usta cisnął się jej jakiś cringe'owy tekst typu "ja też jestem słodka, tego też nie jesteś fanem?" ale na szczęście miała parę szarych komórek w głowie! I nieco szacunku do siebie samej. -I w barze szukasz kogoś, kto pokaże Ci jak żyć po australijsku?-zapytała wprost, od razu zastanawiając się, co dla niej znaczy "australijskość" i czy potrafiłaby to komukolwiek pokazać w taki sposób, aby był zadowolony. Być może, skoro całe życie tu mieszkała - nawet jeśli jej korzenie nie były czysto z Antypodów - to chyba było coś, co pasowało do zdecydowanej większości Australiijczyków.
-Zapewne-przyznała. Bo pewnie skoro wcześniej wspomniała o znajomości pewnej niemieckiej rodziny z Lorne Bay, mogli poruszyć temat nazwiska, jakie dzierżył przystojniak z którym rozmawiała. A wtedy spokojnie mogłaby odpowiedzieć, że tak, już się spotkali i to nie raz. Tylko wtedy miała krzywe zęby i inny kolor włosów. Jedna rzecz się nie zmieniła. Dalej była płaska jak deska.

Björn Zimmerman
ODPOWIEDZ