and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Anne, pochodząca z Sidney i na codzień mieszkająca w centrum miasta, nie tylko porwała się na istne szaleństwo zamieniając się mężami z przyjaciółką, ale także wyjeżdżając na pół roku do Lorne, gdzie razem z Otisem zajęli dom na obrzeżach. W pewnym momencie nawet przez głowę przeleciała jej myśl, że jest jak Cameron Diaz w Holiday. Oczywiście nie patrząc na kwestie miłosne, bo te u Sinclair były w fatalnym stanie. Ale musiała przyznać, że dostrzegała uroki mieszkania w tym miejscu. Może niekoniecznie wtedy, gdy kończy jej się benzyna na środku drogi, a w okolicy był tylko jeden dom, a ona przecież nie zna żadnych sąsiadów. Lecz moment, kiedy może zaparzyć kawę i usiąść w ogrodzie wśród błogiej ciszy jest naprawdę magiczny. Nie należała wcześniej do osób za szczególnie doceniających naturę wokół, bo też w innej okolicy się wychowywała. Jednak przesiadując w ostatnim czasie z daleka od zgiełku, ludzi i biegając boso po trawie, miała wrażenie, że tego jej właśnie w życiu brakowało.
Ale brakowało jej także męża, ponieważ to była ich do tej pory najdłuższa rozłąka. Ani ona ani on nie musieli wyjeżdżać na pół roku do pracy tak jak Otis, więc przyzwyczaili się trochę do innego trybu. Momentami, gdy przychodziła noc, a ona zasypiała samotnie w łóżku, odczuwała jego brak najbardziej. Wtedy rozmyślała czy aby na pewno ten jej szalony pomysł nie był największym błędem w życiu. Tym bardziej, że zaangażowała w to też osoby postronne i codziennie miała przez to wyrzuty sumienia. Od czasu nauki rozbijania jajek miała wrażenie, że relacje z Otisem się trochę poprawiły, ale wciąż czuła pewien dyskomfort w jego towarzystwie. Odpuściła już gotowanie za każdym razem każdego dnia, ale wciąż starała się zawsze uśmiechać i na nic nie narzekać. W końcu nie chce, aby Dunham traktował mieszkanie z nią jako jego największy koszmar i uciekł jak najszybciej z powrotem do żony.
Dzisiaj, wylegując się na starym fotelu przed domem i czytając książkę w promieniach słońca, dostrzegła w pewnym momencie szopę niedaleko. Wcześniej nie zwróciła na nią szczególnej uwagi, ale teraz postanowiła tam zajrzeć z ciekawości. Cóż, na pierwszy rzut oka w środku żadnych skarbów nie było, ale w rogu stała kosiarka, która czasy świetności miała już za sobą. Jednak widok ten spowodował, że do głowy Anne wpadł pewien pomysł. Ogród jest dosyć zarośnięty, a jej delikatne pielenie co jakiś czas na niewiele się teraz zdaje, bo i tak trawa jest dosyć wysoka. Dlaczego w takim razie jej nie skosić? Co się może złego stać? Brunetka niewiele myśląc zaczęła wyciągać maszynę, przewalając przy tym grabie i łopaty, aż w końcu wyprowadziła ją na zewnątrz. Wtedy zaczęły się schody, bo nie było żadnego kabla, którego mogłaby podłączyć do prądu. Oglądała ją z każdej strony, ale dostrzegła jedynie mały zwisający sznurek, za który niewiele myśląc pociągnęła- początkowo lekko, potem mocniej. Dalej nic, ale przypomniało jej się, że widziała kiedyś takie rzeczy na filmach, więc szarpnęła z całej siły, co w końcu zaowocowało włączeniem maszyny,która była dosyć głośna.
Otis Dunham
that you discover things
{outfit}
Starał się więc głównie pozornie, a kiedy nadarzała się okazja ku temu, aby samodzielnie zaszyć się w jakimś domowym koncie, który mógłby uporządkować, korzystał z niej bez wahania. Właśnie w ten sposób trafił dziś na strych pełen kartonów, w których pozamykane były wspomnienia o życiu jego bliskich. Znalazł tam ogrom pamiątek, włącznie z takimi, które sam pamiętał z okresu dzieciństwa, co było naprawdę miłym spostrzeżeniem. Mało tego, dał im się pochłonąć do tego stopnia, iż prawdopodobnie nieco go to spowolniło. Zagrzebał się tam na całe przedpołudnie, w ogóle nie zwracając uwagi na to, jak upływał czas, i że prawdopodobnie powinien już zająć się przygotowaniem jakiegoś posiłku. Tym, co wyrwało go z dalszego poświęcania się porządkom, był dziwny dźwięk dochodzący z dołu. Zaalarmowany tym, odłożył na bok jeden z przeglądanych kartonów, domknął go szczelnie, po czym zdecydował się zmaszerować na dół. Dochodząc do wniosku, że Annabel musiała znajdować się na dworze, wsunął stopy w klapki i wyszedł na zewnątrz, z zaskoczeniem dostrzegając, że… zdecydowała się uruchomić kosiarkę? Nie był to widok, którego mógłby się spodziewać, dlatego spojrzał na nią ze szczerym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. - Powinienem pytać? - odezwał się, po czym skrzyżował ramiona na piersi i oparł się o framugę drzwi, ciekaw tego, do czego Sinclair zmierzała. Jeśli planowała zabrać się za koszenie, nie przeszkadzałby jej, choć nie miał pewności, czy wrak, do którego się dobrała, za moment się nie rozpadnie.
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Natomiast Anne nigdy nie mieszkała z kimś obcym, nawet na studiach, ale nie miała żadnych obaw przed zamieszkaniem z Otisem. Czuła się niekomfortowo w jego towarzystwie nie dlatego, że mieszkali razem nie znając się kompletnie bądź wylądowali w takiej sytuacji z dosyć skomplikowanych pobudek. Nie. Źle się czuła w towarzystwie swojego męża, bo nie była z nim do końca szczera. Nie mogła się przed nim otworzyć, powiedzieć co tak naprawdę nią kierowało wychodząc z pomysłem tej szalonej zamiany, która miała na pewno istotny wpływ na jego małżeństwo. Źle się z tym czuła, a Otis trzymający ją na dystans wcale tego nie ułatwiał. Niby powinno być jej łatwiej, skoro nie byli blisko ze sobą, ale czasami miała wrażenie jakby Dunhman doskonale przejrzał jej zamiary i miał jej za złe całą sytuację. Starała się jak mogła mu wszystko zrekompensować, co pewnie się mogło przekładać na to, że czuł się osaczony. Jednak nie mogła mieć ku temu pewności, bo niestety niewiele rozmawiali o całej sytuacji i swoich odczuciach względem niej. Ewidentnie cała czwórka miała problemy z otwartą i szczerą komunikacją.
Jednak to też nie było tak, że Sinclair latała cały czas za nim i namawiała do różnych wspólnych aktywności. Starała się też szanować jego przestrzeń, szczególnie że zajmowali dom jego dziadków, więc cały czas czuła się tutaj po prostu jak gość i w miarę możliwości nie panoszyła się za bardzo. Dzisiaj nie miała nawet pewności, czy obecnie Otis jest w domu czy gdzieś poszedł, więc trochę zaskoczył ją jego widok, ale uśmiechnęła się uprzejmie. - Gdybym wyciągnęła łopatę i zaczęła wykopywać dół, to wtedy mógłbyś obawiać się pytać, bo może mam jakieś ciało w bagażniku do zakopania- zaczęła swój bezsensowny słowotok, który pojawiał się, gdy się stresowała. Tak, w jego towarzystwie wciąż się stresowała. Ale jednak zaraz się zreflektowała i zatrzymała swoją wybujałą wyobraźnię posyłając mu przepraszające spojrzenie.- Dobra, to było głupie. Nie jestem żadną morderczynią- przyznała na wszelki wypadek jakby miał jakieś obawy, ale powiedzmy sobie szczerze - to bardziej ona mogłaby się jego obawiać, aniżeli on jej. Oczywiście patrząc na ich postury. - Uznałam, że ten ogród zasługuje na poświęcenie mu uwagi i małe odgruzowanie. Ale chyba kosiarka nie chce ze mną współpracować...- dodała w momencie, gdy nagle głośny hałas ucichł, a maszyna dała znać, że jej żywot się chyba właśnie zakończył.
Otis Dunham
Potrzebował czasu, potrzebował też przestrzeni, żeby pogodzić się z tym chociaż w minimalnym stopniu. Jakaś jego część czuła się winna, ponieważ kiedy sam uciekał w inne zajęcia, porzucał Anne w kompletnie obcym dla niej miejscu, co też nie było w porządku. Może więc to był problem, który namieszał też w jego małżeństwie? Może chodziło przede wszystkim o to, że nie był w stanie skupić się przede wszystkim na odczuciach innych osób, całkowicie poświęcając się własnemu komfortowi? Kiedy ta myśl przemknęła przez jego umysł, nie chciała się już od niego odczepić. - Dziwisz jej się? - zapytał, unosząc ku górze jedną brew. Swoją drogą, jej wcześniejszego komentarza wcale nie odebrał jako coś głupiego. Wręcz przeciwnie, udało jej się go rozbawić, co byłaby w stanie dostrzec, gdyby przyjrzała się jego minie. - Ona też wygląda jak zwłoki, więc nie wiem, czy daleko na niej zajedziesz - zauważył, odrywając się od framugi drzwi, kiedy zwrócił uwagę na to, że dźwięk wydawany przez kosiarkę był nieco dziwny. Coś mu zresztą przypominał. - Sprawdziłaś poziom paliwa? - zapytał, podchodząc nieco bliżej. Jak widać, nie uważał pomysłu odświeżenia podwórka za coś złego i pewnie też zamierzał jej w tym pomóc, tyle tylko, że musieli zrobić to odpowiednio.
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prawdopodobnie przez to, że Annie odczuwała wyrzuty sumienia wobec Otisa, to nie czuła się przez niego porzucona w obcym miejscu. Albo inaczej - czuła się porzucona, ale nie miała do niego o to żalu. Wiedziała przecież, że nie zareagował zbyt entuzjastycznie na propozycję tej szalonej zamiany, ale czy mogła mu się dziwić, skoro kochał swoją żonę? Z drugiej strony, czy kochające się i szczęśliwe małżeństwa podejmują takie kroki? Dosyć wątpliwe, przynajmniej według Sinclair.
Podejrzewała też, że pomysł przyjazdu do Lorne na ten czas miał mu trochę pomóc z tą sytuacją, ale i ona też na tym skorzysta. Bo czy nie byłoby jeszcze bardziej niekomfortowo mieszkać podczas zamiany w tym samym mieście i ryzykować przypadkowe wpadnięcie na siebie? To by było już naprawdę przytłaczające. Dlatego wyjazd z Sydney był strzałem w dziesiątkę, a to że na miejscu jej unikał... Tak, brakowało jej chociaż delikatnego wsparcia. Była w końcu w obcym mieście nie znając kompletnie nikogo stąd. Co więcej, z centrum miasta przeprowadziła się na obrzeża. Nawet próbując kogoś poznać, relacja będzie budowana na kłamstwie, bo przecież nie jest tutaj z prawdziwym mężem. To potrafiło być frustrujące, czasami coraz bardziej, bo samotność zaczynała jej doskwierać. Dla niego to było rodzinne miasto, dom jego dziadków, w ktorym pewnie spędził wiele czasu. Dla niej wszystko było obce. Jednak póki co głównie odczuwała poczucie winy wobec niego, a nie żal za pozostawienie. Czy jednak w pewnym momencie sytuacja się nie zmieni? Niewiadomo.
Przyjrzała mu się mrużąc oczy i osłaniając je przed słońcem. Nie była pewna, ale czy aby dostrzegła cień uśmiechu na jego twarzy? Całkiem możliwe skoro sam zażartował ze zwłok, czym z kolei u niej wywołał szeroki uśmiech. Zaraz jednak mina jej zrzędła słysząc pytanie o paliwie. - Słucham??- spytała skonsternowana nie rozumiejąc o co pyta.- Wkręcasz mnie teraz, prawda? Do kosiarek wlewa się paliwo? A nie wystarczy podłączyć do prądu?- cóż, proszę jej wybaczyć ale ona kosiarki nigdy wcześniej w rękach nie miała i kompletnie nie znała się na tym. Mogłaby powiedzieć po prostu, że nie sprawdziła poziomu, ale w pierwszej chwili przez jej głowę przeleciała myśl, że Otis się po prostu z niej nabija o to pytając.
Otis Dunham
Otworzył szerzej oczy, niepewny tego, czy żartowała, czy jednak mówiła w pełni poważnie. Nie będąc w stanie tego wyczuć, zrobił kilka kolejnych kroków w jej stronę, a później dłonią wskazał kosiarkę. - A widzisz tu jakiś kabel? - zapytał, unosząc ku górę jedną brew. Nie był co prawda na tyle zorientowany w branży zajmującej się kosiarkami, by być w stanie poręczyć za to, że te napędzane elektrycznością nie istniały, jednak on i jego bliscy zawsze byli w posiadaniu takich, do których należało dostarczyć paliwo. Właśnie dlatego podszedł bliżej, wyłączył maszynę, a później zajrzał do niewielkiego baka. - Daleko byś na tym nie zajechała - stwierdził i skinął głową w stronę wnętrza, w ten sposób najwyraźniej zachęcając ją do tego, by zerknęła tam sama. Podniósłszy się z klęczek, ruszył w stronę szopki. - Gdzieś tu powinien być baniak, jeśli jeszcze się nie rozmyśliłaś i dalej zamierzasz ogarnąć tę trawę - on natomiast mógłby zająć się uporządkowaniem chaosu, który panował tu, co odwlekał od momentu, w którym tu przyjechali. Jego dziadkowie przed wyprowadzką najwyraźniej nie bardzo lubili się ze sprzątaniem, ale czy można się temu dziwić? Byli parą starszych ludzi, mieli prawo być tym zmęczeni.
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jest wiele rodzajów miłości, a żeby małżeństwo wypaliło - gorące uczucie to nie wszystko. Annabel kochała męża, nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Ale jednak coś ją skłoniło do tego, aby zamiast z nim porozmawiać o swoich obawach i diagnozie, dać mu możliwość podjęcia decyzji mając cały obraz sytuacji, to wolała się wycofać. Było to cholernie nie w porządku wobec całej pozostałej trójki i zdawała sobie z tego sprawę. Jednak pewnie przez to, że na codzień mieszkała z Otisem i musiała każdego dnia patrzeć mu w oczy, to wobec niego miała największe wyrzuty sumienia. Jednak myślała też o mężu, o tym że mogła całkowicie inaczej rozwiązać tą sytuację, ale... ale z jakiegoś powodu nie potrafiła mu o tym powiedzieć. Nie wiedziała, co ją blokowalo. Może niedługo się dowie? A może to tylko brak odwagi?
Jednak póki co starała się skupić na życiu w nowym mieście i tej całej nowej sytuacji. Czasami bywało ciężko, gdy zostawała sama na obrzeżach nie znając nikogo wokół, ale miała ze sobą książki, których pochłaniała ogromne ilości. Siadała też do pisania własnej, kolejnej powieści. Obawiała się przez chwilę, że nie będzie miała weny, ale zadziwiająco szło jej całkiem sprawnie. Mogła wtedy całkowicie się zamknąć w wyimaginowanym przez siebie świecie, zapomnieć o problemach w swoim życiu i kreować sytuacje, zachowania i postacie tak jak tylko chciała. Ale przychodziły też momenty, kiedy chciała zrobić coś więcej, a nie tylko siedzieć i czytać bądź pisać. Dlatego gotowała i co nieco ogarniała ogródek, który jednak potrzebował bardziej zdecydowanych ruchów. Skoszenie trawy było jednym z nich. Annabel jednak nie sądziła, że to będzie takie skomplikowane.
- Właśnie nie widziałam...- przyznała nieco zmieszana, drapiąc się po ramieniu i czując się jak kompletna idiotka. Jej wiedza o kosiarkach jest na poziomie -20 i ona z kolei nie słyszała o kosiarksch napędzanych paliwem, więc z zainteresowaniem podeszła bliżej, gdy Otis wskazał na bak. - Czyli znowu zapomniałam zatankować. To chyba stanie się moją tutejszą tradycją- skomentowała z lekkim uśmiechem przypominając sobie jak ostatnio właśnie w ten sposób poznała sąsiada. Może niekoniecznie w ten sposób, bo benzyna się wtedy skończyła w jej aucie, a nie w kosiarce. - Oczywiście, że dalej chcę. Pytanie czy mi ufasz, że niczego nie rozwalę po drodze? - spytała z szerszym uśmiechem patrząc na męża. Sama nie była pewna czy by sobie zaufała w tej kwestii.
Otis Dunham
Nie mógł jednak obrócić się na pięcie w obliczu problemu, jaki teraz napotkała. Przywiózł ją tutaj i to on odpowiadał za stan, w jakim był obecnie ten dom (a może raczej odpowiadał za doprowadzenie go do porządku, co próbował robić, jednak dość powoli), dlatego czuł się odpowiedzialny za to, że blondynka chciała wziąć sprawy w swoje ręce. Słysząc natomiast jej słowa, mimowolnie się uśmiechnął. Bywały chwile, kiedy zaczynał czuć się w jej towarzystwie dość swobodnie, jednak to koniec końców i tak mijało. Zupełnie tak, jakby on sam się do tego zmuszał. - Kiedy to powiedziałaś, rzeczywiście zacząłem się zastanawiać, czy to dobry pomysł - stwierdził z rozbawieniem. I nie, to kompletnie nie tak, że jej nie ufał i podejrzewał o to, że cokolwiek rozwali. Chodziło raczej o fakt, że pchanie kosiarki przez podwórko bywa męczące, a on doszedł do wniosku, że być może powinien wziąć to na własne barki, dlatego postanowił wyjść z kontrpropozycją. - Mogę sam się tym zająć, a jeśli koniecznie potrzebujesz zajęcia… Moja babcia zawsze sadziła tam kwiaty - zaczął, przy czym skinął głową w stronę rabatek znajdujących się na podwórku. - W szopce jest pełno nasion i cebulek, a podejrzewam, że z naszej dwójki to ty masz lepszy zmysł estetyczny, więc może lepiej będzie, jeśli zamienimy się zadaniami? - zasugerował, choć jeśli by się uparła, nie mógłby protestować. Nie był przecież z tych, którzy uważali, że kobieta nie jest w stanie poradzić sobie z męskim zadaniem.