chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Zgodnie z zapewnieniami rano wróciła do domu najpierw zajmując się zwierzętami, których jeszcze nie nazwały. Nakarmiła kota mlekiem uznając, że niebawem mogłyby wprowadzić mu mokrą (i miękką) karmę a z psem wyszła na spacer. Musiała przyznać, że potrzebowała takiego spaceru. Nieco przewietrzyć głowę bez konieczności skupiania na obowiązkach (jak w szpitalu). Po wszystkim pozwoliła psu wrócić do klatki kennelowej postawionej w salonie. Nie zamykały jej. Robiła bardziej za prywatne pomieszczenie psa i kota. W klatce były poduszki, koce, gryzaki i była ona osłonięta kocem z góry tylko jedną ścianę zostawiając bez osłony co dawało większy komfort podczas odpoczynku. Tak przynajmniej Margarita przeczytała w internecie i musiała przyznać, że coś w tym było, skoro pies z własnej woli raz spał w klatce a raz na zwykłym kojcu leżącym bliżej drzwi tarasowych.
Pogłaskała oba pupile i poszła na górę zastając Olivera w ich łóżku. Zgadywała, że chłopiec przebudził się z godzinę temu i Strand po prostu wzięła go do siebie, co wcale nie było niczym nietypowym ani zaskakującym nie tylko w wychowaniu, ale biorąc pod uwagę całokształt minionej nocy. Margo mogła mieć tylko nadzieję, że partnerka w miarę sprawnie zasnęła (głównie dzięki wziętym lekom) i że teraz niepotrzebnie nie wymusi na sobie pobudki. Pani oficer miała silnie poczucie odpowiedzialności i nigdy nie uciekała od obowiązków. Dziś jednak mogła sobie odpuścić. Nie była sama. Miała wsparcie, na które mogła liczyć i z jakiego powinna skorzystać.
Bertinelli pochyliła się delikatnie całując śpiącą kobietę w policzek i powoli wyciągnęła Olivera z łóżka, która najpierw spojrzał na nią spod lekko przymkniętych powiek. Zobaczył kto go brał i znów zamknął oczy układając głowę na jej ramieniu. Przeszła z nim do drugiego pokoju. Zebrała świeżą pieluchę, ubrania do przebrania i pluszową małpkę, którą chłopiec lubił zabierać do żłobka.
Ze wszystkim zeszła na dół, w trakcie czego Oliver się rozbudził i uśmiechnął do Margo, która odwzajemniła wesoły grymas. Usadziła go w specjalnym siedzisku blisko kuchni i dała do pierwszej zabawy plastikową miskę oraz łyżeczkę. Lada moment dostał też śniadanie, z którym rzecz jasna Włoszka mu pomogła. Zostało tylko przebrać chłopca i zawieźć go do żłobka, w którym już każdy ją znał i nikt nie zadawał zbędnych pytań na temat tego kim była zwłaszcza, że już dawno żłobek dostał stosowne pełnomocnictwo zezwalające Margo na odbieranie Olivera. A kto go dostarczał.. cóż, to wszystkich bujało (piszę z doświadczenia bycia ciocią), bo ważne, że trafiał na miejsce.
W drodze do domu zrobiła małe zakupy, po których odstawieniu weszła na górę. Uznała, że na razie nie będzie robić śniadania jeżeli Beverly nadal spała/leżała/drzemała.
Nim weszła do garderoby spojrzała na leżącą kobietę, a potem sprawnie przebrała się w luźniejsze ubranie nie chcąc dłużej zwlekać z tym, co chciała zrobić przez całą noc.
Podeszła do łóżka i wsunęła się pod cienką kołdrę kładąc się tuż za Beverly, którą mocno objęła uprzednio całując w ramię. Kiedy poczuła, że kobieta dotyka jej ręki, jeszcze bardziej wzmocniła uścisk na znak, że jej nie puści. Nie zostawi samej i że wesprze ją na każdym kroku, choćby to oznaczało, że miałaby pozwolić Strand przespać cały dzień. Nadmiar emocji potrafił zmęczyć organizm, wręcz wyssać z niego całą energię, dlatego potrzebny był odpoczynek zwłaszcza, że pani oficer miała jeszcze za sobą rozprawę i niezbyt przyjemny widok słabo wyglądającej Jen. Beverly wprost o tym nie mówiła, ale na pewno się tym zadręczała. W końcu całkiem niedawno dzieliła życie z tą kobietą, więc jej widok w takim stanie na pewno nie był łatwy (ani walka z ex ukochaną).
Przymknęła powieki jeszcze nie czując senności. Na razie czekała, bo gdyby Beverly zdecydowała się teraz obudzić, towarzyszyłaby jej. Gdyby jednak stało się inaczej i wyczułaby, że Strand zamierzała dalej spać, to również skorzysta z drzemki. Im obu się to przyda.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
#26
No words for this [part II]
Margo & Bev
Nie prowadziła zbyt żywej rozmowy razem z leśnikami, podczas powrotu do Lorne Bay. Była zmęczona i prawie przysnęła na tylnej kanapie, gdyby nie żołądek, domagający się szybkiego uzupełnienia kalorii. Porzuciła pomysł namówienia ekipy na podjechanie do całodobowego fast fooda. Pomimo głodu, nie była pewna czy cokolwiek odpowiednio przeżuje. Samo gryzienie jawiło się jako niezwykle wyczerpująca czynność, której wolałaby sobie (przynajmniej chwilowo) oszczędzić.
Tayla uporała się z większością obowiązków. Zadbała o to, aby zwierzaki miały co jeść, a wykąpany, przebrany i uspany Oliver, od dwóch godzin spał w swoim łóżeczku. Pozostało podziękować kobiecie oraz zamknąć za nią drzwi wejściowe. Nie wiedziała, za co zabrać się w pierwszej kolejności. Obmyła twarz oraz szyję w zimnej wodzie, chcąc w ten sposób nieco wygasić wzniecone przez wydarzenia, emocje. Nie zawsze okazywała je otwarcie. Bywało, że przetrzymywała je w środku i wtedy odpowiedni masaż, sportowa aktywność, albo zimna kąpiel, odpowiednio je wyzwalały, oczyszczając w ten sposób umysł. Często ów proces łączył się ze łzami, albo drżeniem ciała, czego nie wstrzymywała. Wyrzucała z siebie całość nagromadzonych brudów, czując się na końcu znacznie lepiej, lżej.
Teraz było podobnie. Po wzięciu nieco zimniejszego prysznica oraz skupieniu na regularnym oddechu, posprzątała legowisko kota, nakładając na nie świeży podkład chłonny. Dopóki malec nie skończy kolejnych, dwóch tygodni, nie było sensu uczyć go korzystania kuwety. Pilnowała wszelkich faktów, dotyczących opieki nad kotami oraz psami, o których czytała w wolnych chwilach.
Pies przebudził się zaledwie na chwilę, po czym na nowo ułożył się w pozycji do spania, szybko zamykając oczy, wraz z głębokim wdechem.
Zastanawiała się nad odgrzaniem czegoś lekkiego, byle zjeść coś do tabletki nasennej. Padało na odrobinę tortellini z pomidorami, które dziobała widelcem, dłużej, niż przewidziała. Opadające powieki przeszkadzały ze sprawnym dokończeniem czynności, toteż razem z miską przeszła do sypialni, uznając, że resztę zje właśnie tam, kiedy żołądek przyzwyczai się do odrobiny jedzenia, po dłuższej zwłoce.
Ból głowy nie ułatwiał zasypiania. Zamiast faszerowania się kolejnymi lekami, wymęczyła jedną szklankę wody, jakimś cudem przenosząc się do krainy snów. Nie zastała w niej żadnego, wielce ekscytującego scenariusza. Jedyne, co zapadło jej w głowie, to opieka nad bardzo małym dzieckiem, które szybko kurczyło się w oczach, gdy nie wyrabiała się z karmieniem go równie małymi porcjami niesprecyzowanej masy, przypominającej ciasto na pierogi.
Tabletka pozwoliła jej przespać przynajmniej cztery godzin. Obudziła się przed piątą za sprawą Olivera, domagającego się skorzystania z nocnika. Zaspanym krokiem pomogła chłopcu z potrzebą, ostatecznie wracając razem z nim do odmalowanej, odnowionej sypialni, którą dzieliła z Margo.
Przebudziła się nieco później, czując, jak ktoś wysuwa z jej ramienia Olivera. Nieznacznie, prawie przez sen zerknęła spod przymkniętych powiek na Margo, od razu uspokajając organizm. Wypuściła powietrze przez nos i przekręciła na bok, potrzebując jeszcze trochę odpoczynku. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, kiedy Bertinelli położyła się tuż za nią. Skorzystała ze sposobności przysunięcia do siebie kobiety jeszcze bardziej, poprzez złapanie jej za przedramię. Potrzebowała jeszcze trochę odpoczynku. Jeszcze odrobinę…
Otworzyła oczy, widząc po sekundzie wyraźniejszą jasność, przeciskającą się między zasłonami przy oknach. Wzięła trzy porządne wdechy i delikatnie obróciła się przez ramię, lekko wysupłując z objęć Włoszki. Słysząc miarowy oddech, zdradzający sen, albo lekką drzemkę, uktwiła spojrzenie w partnerce. Coraz bardziej zaczynała doceniać jej obecność; sam fakt, że dzieliły razem codzienność, obowiązki przy dziecku oraz zwierzętach i doskonale się w tym odnajdywały. Że po prostu lubiły swoje towarzystwo i zaczynały się od niego uzależniać, w tym pozytywnym wydźwięku.
Sięgnęła dłonią do policzka kobiety i powiodła po nim delikatnie, obserwując wszelkie zmiany na jej twarzy.
- Całą zmianę byłaś na nogach? - wyszeptała cicho i zbliżyła swoje wargi, aby móc ucałować partnerkę w czoło. Nie oczekiwała od niej odpowiedzi. Jeśli ta potrzebowała więcej odpoczynku (na który z pewnością zasługiwała), przejdzie do zwierzaków, pozwalając Włoszce na zażycie spokojnego snu, na większej powierzchni materaca.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Czując ruch mruknęła przez sen, a potem drugi raz pod wpływem oddechu. W taki sposób dawała do zrozumienia, że jedynie drzemała i w każdej chwili była gotowa się przebudzić. Miała jeszcze cały dzień aby nadrobić cen przed kolejną nocną zmianą, która niestety ją czekała. Czy zrobi to teraz czy później, nie miało znaczenia, choć skoro już zamknęła oczy to chciałaby z tego skorzystać.
Znów mruknęła i dodatkowo się uśmiechnęła czując na czole ciepłe wargi. Dała jeszcze sobie chwilę zanim leniwie podniosła jedną powiekę zaledwie na krótko zerkając na twarz Beverly, do której ciała jeszcze bardziej się przysunęła i objęła w pasie.
- Pod koniec przespałam niecałe dwie godziny. – Nie tylko z powodu emocji i problemu z zaśnięciem, ale też z powodu wypadku. – Jacyś wariaci ścigali się autami po mieście. Jeden trafił do nas. – Nie trudno odgadnąć, że miał wypadek.
Margo nie chciała wyjść na złą osobę, ale cieszyła się, że mogła pracować i nie musiała myśleć o Madison. Nie chciała popaść w marazm starając się przekonać rozum do tego, że młoda kobieta była tylko kolejną pacjentką. Tak było łatwiej, bo Margo zależało najbardziej na Beverly, która była bliżej młodej funkcjonariuszki.
- Chcesz już wstawać? – zapytała wciąż mając zamknięte oczy. – Nie wiem, czy cię puszczę Bella. – Postarał się o uśmiech i zajrzała spod powieki na kobietę. – Tylko nigdzie nie uciekaj, dobrze? – poprosiła dając do zrozumienia, że pośpi jeszcze z godzinę albo dwie, ale po przebudzeniu chciałaby aby Strand była w domu. Żeby nigdzie nie szła, nie chowała się przed światem i żeby nie unikała rozmowy, które je czekała.

Przeciągnęła się patrząc na puste miejsce na łóżku obok siebie, a potem na budzik stojący na szafce. Spodziewała się, że przespała lekko ponad dwie godziny, które były jej potrzebne po pracującej nocy. Na pewno zafunduje sobie jeszcze jedną drzemkę w ciągu dnia, ale na razie wygramoliła się z łóżka zastanawiając co dalej zrobić i co mogłoby pomóc Strand poczuć się lepiej.
Nie przebrała się. Zamiast tego w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach zeszła na dół. Od razu podbiegł do niej pies machając ogonem i liżąc w nogi na powitanie. Pochyliła się, żeby go pogłaskać i powitać ciepłymi włoskimi słowami.
- Ciao – przywitała siedzącą na kanapie Beverly, której towarzyszył mały kotek.
Przeszła do kuchni, nalała sobie szklankę wody i razem z nią przeszła do części salonowej. Napiła się i usiadła obok Strand uprzednio z jej talerza zgarniając połowę zimnego już tostu. Wychodziło na to, że zjadła tylko pół, co oznaczało, że później Margo musiała nakarmić ją czymś porządnym.
- Jak się czujesz? – zapytała od razu wracając do tematu samopoczucia, które na pewno było kiepskie. Żałowała, że w nocy nie mogła wyjść do szpitala i razem z partnerką wrócić do domu.
Ugryzła kawałek tostu traktując to jako przekąskę. Sama jeszcze nie była na tyle głodna aby fundować sobie pełnoprawny posiłek. Kawałek kanapki w zupełności wystarczy zwłaszcza, że teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie.
- Dzwoniłaś do Madison albo jej rodziców? – zapytała przed zjedzeniem kolejnego kęsa. – Wiem tyle, że zabrali ją do siebie. – Wspomniani rodzice, których wraz z córką odprowadziła do wyjścia ze szpitala. Była też ciekawa, co działo się po wskazaniu policjantom miejsca zdarzenia. Czy zostali tam i zbadali ślady oraz spisali numer kamery, której właściciela musieli znaleźć? Miała taką nadzieję. Naprawdę. Nie ważne jak złe historie o ich pracy słyszała. Liczyła na to, że tym razem było inaczej. Jeżeli tak się stanie, obdarzy policję nieco większym zaufaniem.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
W pewnym sensie cieszyła się, że Margo miała zajęcie i dzięki temu nie musiała zadręczać się losem Madison. Niestety, Strand nie miała tyle szczęścia. Myślała o niej i miała nadzieję, że stopniowo wracała do siebie, bez rozpamiętywania konkretnego momentu w którym ktoś postanowił odebrać jej godność.
Objęcia Margo były ciężkie do zignorowania, kiedy akurat miała dźwignąć się z łóżka. Zapewniła partnerkę, że nigdzie się nie wybierała i ucałowała ją raz jeszcze, tym razem w policzek.
Zaczęła od kolejnego, zimnego prysznicu, po którym przyszła pora na małą przekąskę w postaci zbożowego batona. Zajrzała do kotka, pobawiła się z nim trochę, a później wyszła z psem na ogród, aby porzucać mu piłkę. Zajmowała myśli i starała się robić coś pożytecznego, byle nie barykadować się pod kocem.
W okolicach dwunastej w południe, uzupełniła zwierzakom miski i przysiadła na kanapie, po uprzednim przygotowaniu dla siebie tostów. Organizm nie domagał się jedzenia, ale czuła po sobie, że go potrzebował. Zjadła połowę chrupiącej kanapki i przystąpiła do przeglądania maili oraz sprawdzenia statusu zamówienia klapki na drzwi dla psa, którą to zamierzała niedługo zamontować z jakimś pomocnikiem.
Podsadziła kociaka na kanapę, po tym jak ten przyzwał ją miałknięciami, nie mogąc poradzić sobie z małą wspinaczką.
- Hej - przywitała się z partnerką, uprzednio unosząc wzrok znad wyświetlacza smartfona. Odprowadziła ją wzrokiem w kierunku kuchni i z przyjemnością przyjęła jej obecność na kanapie, tuż obok. Kot, który siedział na kolanach Beverly, chłonąc w ten sposób dodatkowe ciepło, obrócił się w stronę Bertinelli i miałknął do niej na powitanie.
Jak się czuła?
- Lepiej - przynajmniej lepiej, niż w szpitalu. - Głowa przestała mnie boleć, ale żołądek nadal mam zaciśnięty.
O czym świadczył zjedzony jedynie w połowie tost, przyatakowany przed chwilą przez panią doktor.
- Do wieczora mi przejdzie - zapewniła, pokusiwszy się o delikatny uśmiech. Miała sprawdzone sposoby na radzenie sobie z podobnymi symptomami. Zwykle były to medykamenty, trochę zimnych pryszniców, odpowiednie nawodnienie, uzupełnienie kalorii i… jakoś przechodziło. Wszystko po kolei i z wyczuciem, aby nie narobić sobie dodatkowych problemów, utrudniających wyjście z tymczasowego dołka. Ostatnim razem przechodziła przez coś podobnego po aresztowaniu byłej żony oraz jeszcze wcześniej, po powrocie z Syrii. Była wtedy zgorzkniałym kłębkiem nerwów, którego Jennifer cierpliwie doglądała. Przynajmniej w tym jednym się sprawdziła.
- Mogę zrobić ci coś dobrego na śniadanie - dodała, widząc, jak Bertinelli wgryza się w zimnego tosta. Na jej miejscu również by po niego sięgnęła (z racji podejścia względem marnowania jedzenia), nie mniej Włoszka zasługiwała na pełnoprawne, świeże śniadanie, po intensywnej nocy w szpitalu. Jej umiejętności kulinarne nie były powalające, ale kanapki, albo jajecznicę da radę skombinować w przyzwoity sposób, o ile partnerka da jej zielone światło.
- Nie mogę się jeszcze przemóc - przyznała, względem wykonania telefonu do Madison. - Nie chcę, aby to wybrzmiało tak, jakbym się narzucała. Poczekam jeszcze jeden dzień.
Tak na wszelki wypadek, gdyby dziewczyna wolała odpocząć od ludzi i nieco zregenerować się bez ich obecności, a przy wyjątku, jakim był terapeuta. Kto wie, może odradzi jej skakania na głębokie wody codzienności, zamiast tego zalecając terapię w odpowiednim ośrodku. Strand nie znała osobiście nikogo, kogo spotkała fizyczna napaść (a przynajmniej nie była tego świadoma), więc nie wiedziała za bardzo, jak się zachować. Pod tym względem raczej ufała swojej intuicji. Sama doświadczyła kiedyś niechcianego, nachalnego dotyku, co zdecydowanie nie należało do przyjemnych doświadczeń.
- Hutchins, nasz przełożony z komendy - zaczęła, wspominając sytuację ze szpitalnego korytarza. - Wypytywał Lachlana jak do tego doszło. Wydawało się, że ma do nas żal. Że to irracjonalne, ale puściliśmy ją wtedy samą i poniekąd przyczyniliśmy się do tragedii.
Nie kupowała tej logiki. Owszem, miała wyrzuty sumienia, ale nie czuła bezpośredniej winy za to, co spotkało Madison. Że jedyny błąd popełnił przestępca, dopuszczający się obrzydliwego czynu. Inaczej myślał ich komendant, który zdaje się wciąż kipiał gniewem i wykonywał kilka telefonów dziennie do rożnych instytucji, byle dorwać zwyrodnialca jak najszybciej.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Cześć kiciu – powitała ją i pogłaskała po małej główce. Pies obserwował je z daleka, ale szybko zrozumiał, że to chyba pora na wspólny wypoczynek. Podbiegł do kanapy i sprawnie na nią wskoczył. Obwąchał kota, dał się pogłaskać i położył na małym skrawku wolnego miejsca po stronie Beverly.
- Na razie nie trzeba. Jeszcze nie jestem głodna. – Na tyle aby skusić się na pełnoprawne śniadanie a nie podkradniętą niedojedzoną przekąskę. Przez nocne zmiany miała zaburzony rytm dobowy i zazwyczaj w takie tygodnie nie jadała regularnie albo tyle ile powinna. Przegapiała posiłki, bo w ciągu dnia głównie odsypiała pracę a podczas niej nie zawsze miała czas aby jeść. To błędne koło dopadało ją w takie dni, ale nie narzekała ani się nie przejmowała, bo odzyskiwała kontrolę w tygodnie, kiedy miała dzienne dyżury. Wtedy jadała jak i ile trzeba, a nawet nadrabiała brakujące kalorie z poprzedniego tygodnia.
- Na pewno przyda jej się wsparcie koleżanki. – Wprawdzie chodziło o znajomą z pracy, ale.. – Madison na pewno ma przyjaciółki, ale o takich rzeczach rzadko opowiada się bliskim. – W takim zestawieniu Beverly była jedyną bliską znajomą, która o wszystkim wiedziała. – Możliwe, że tylko z tobą będzie mogła o tym porozmawiać. O ile dasz radę. – Chęć wsparcia kogoś to jedno, ale czy było się w stanie przyjąć na siebie tę całą historię? Czy było się gotowym o tym słuchać? Margo nie chciała aby Strand do czegokolwiek się zmuszała, choć z drugiej strony pomagając Madison kobieta poczuje się potrzebna. Przekuje własne emocje w pomoc poszkodowanej i to było dobre.
Wolną ręką sięgnęła do dłoni pani oficer i delikatnie zacisnęła na niej palce.
- Nie chce go bronić, ale zapewne mówił tak pod wpływem emocji. Dobrze wiecie, że to nie wasza wina. – Nikogo z paczki imprezowiczów, którzy mieli mieć udany wieczór – i mieli.. do czasu. – On na pewno też to wie a jeśli nie, to sobie z nim pogadam. – Włoszka była gotowa rozmawiać z każdym, kto nadepnąłby na odcisk Beverly. Zrobiłaby taki raban, że komendant by się nie pozbierał, a potem jeszcze dziękowałby im za pomoc, bo do cholery, przecież pomogli jego córce. Margo zrobiła co mogła w szpitalu a leśnicy zbadali miejsce zdarzenia jeszcze zanim pojawiła się tam policja, do której przybycia wiele dowodów mogło zniknąć. – Zrobiliście wszystko, co w waszej mocy i to niesamowite, że bez pytań wróciliście się do Cairns. – Że Beverly miała na tyle zaufania do Margo aby wiedzieć, że ta bez powodu nie ściągałaby ich z powrotem do miasta. Że to nie było nic błahego.
Ucałowała trzymaną przez siebie dłoń Strand i uważnie na nią spojrzała. Wiedziała, że przed kobietą stało kolejne wyzwanie, czyli spotkanie się ze skrzywdzoną koleżanką. W takich sytuacjach człowiek nie wiedział, jak się zachować zwłaszcza, że powszechnie nikt nie chwalił się przeżytą napaścią seksualną. To był temat, o którym się nie opowiadał.
- Niestety takich sytuacji nie przewidzisz. – Westchnęła ciężko wciąż czując smutek, gdy myślała o matuli. – Moja mama, kiedy była młoda, przez wiele lat wracała do domu tą samą drogą. Nigdy nic się nie wydarzyło. To było jej rodzinne miasto. Czuła się w nim bezpiecznie, aż pewnego dnia facet zjawił się znikąd i.. – Wzięła głęboki wdech nie chcąc kończyć zdania. Uznała, że przekaże to spojrzeniem, co w ich przypadku często zdawało test. – Opowiadała mi, że ciężko to przeżyła, ale najbardziej pamięta to jak ludzie zaczęli ją inaczej traktować. Tak, jakby czymś zarażała albo nagle była z porcelany a jedyne czego po tym wszystkim chciała to normalności. Po prostu żyć dalej, bo jaki inny miała wybór? Miała, ale ta opcja była gorsza. – Mogła albo żyć dalej albo nie żyć wcale. – To nigdy nie jest łatwe. Nie ważne, jaką formę przyjmuje. Zawsze – w mniejszym lub większym stopniu – coś nam odbiera. – Nam – kobietom – i innym ofiarom przemocy seksualnej, której forma była przeróżna i niestety większość z nich była bagatelizowana. Wręcz było na to przyzwolenie, bo to przecież zabawne.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Przelotnie przesunęła palcami po sierści psa, aż ten zajął miejsce po drugiej stronie, na kanapie. Po tym, jak nieco wyszalał się w ogrodzie oraz opróżnił miski, zdecydował się na dotrzymanie towarzystwa kobietom, zajmując jedno z ulubionych miejsc.
Mogła się zgodzić ze zdaniem Margo, co do zatajania przed bliskimi pewnych traum. Sama myślała podobnie, w kwestii Jen. Nie chciała wprost sugerować całemu otoczeniu, że jak ostatnia naiwniaczka dała się wykorzystać. Że ślepo ufała w każde słowo Jen, nawet jeśli niektóre sprawy wydawały jej się nieco podejrzane (jak chociażby całkiem wysokie zarobki, po części zasilające ich wspólne konto). Obawiała się, bo tuż pod jej nosem dochodziło do przestępstw. Dla byłej agentki wywiadu było to jawne podważenie jej kompetencji, co sprawiało dodatkowy wstyd. Nie myślała o tym już tak intensywnie, jak świeżo po ujawnieniu przestępstw byłej żony. Stopniowo zaczynała pojmować, że miała prawo popełnić błąd, opuścić gardę. Rozchodziło się przecież o kogoś, komu z reguły powinna ufać. Nie było jej winy w postępowaniu innej osoby, jawnie łamiącej prawo. Sąd musiał się jednak upewnić, że Beverly rzeczywiście o niczym nie wiedziała, a nie próbowała pokrętnie zatuszować swój ewentualny współudział.
- Dam - stwierdziła, odnośnie rozmowy z Madison. - Jak tylko… odpowiednio to przetworzę.
Co miała nadzieję, że nastąpi niedługo. Nie miałaby problemu z traktowaniem koleżanki, jak wcześniej, do tej pory, jednak obawiała się zbyt brutalnie nawiązać przypadkowo do traumatycznego zdarzenia, o którym to dowiedziała się za sprawą partnerki. Dzięki niej, łatwo było przez to przebrnąć. Była dla Strand nieocenionym wsparciem, co bardzo mocno doceniała.
Poruszyła palcami u pochwyconej dłoni, łagodnie przesuwając nimi po ręce Bertinelli.
- Wolałabym żebyś jednak nie ustawiała komendanta do pionu - uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem, wiedząc, że Włoszka byłaby do tego zdolna. - Myślę, że nieco uspokoi się, kiedy schwytają tego zwyrodnialca. Jakby tego było mało, nasz nowy dowódca jest kuzynem Madison. Nie wiem czy już się o wszystkim dowiedział czy najbliższa rodzina woli zachować to dla siebie.
Sama nie zamierzała o niczym rozpowiadać, szczególnie, że rozchodziło się o bardzo delikatną sprawę. Ludzie źle znosili ujawnianie niektórych, mało wygodnych faktów, co kierowało ich później do podejmowania drastycznych decyzji, prowadzących do usunięcia się w cień, albo czegoś jeszcze gorszego.
- To dlatego, że ci ufam - przyznała, nie widząc powodu, dla którego musiałaby najpierw zasypać pania doktor lawiną pytań, być może upierając się przy swoim. - Powierzyłabym ci własne życie, wiesz o tym.
Może i brzmiało to nieco zbyt donośnie, ale mówiła samą prawdę. Nikomu innemu nie zaufałaby pod kątem własnego życia tak bardzo, jak Margaricie Bertinelli.
Posłała partnerce troskliwe spojrzenie, za sprawą złożonego na wierzchu dłoni, pocałunku. Nie wyobrażała sobie sytuacji, w której ktoś dotkliwie krzywdzi jej najbliższych. Od tego momentu zamierzała jeszcze dokładniej o nich dbać, co tyczyło się przede wszystkim siedzącej obok kobiety oraz przebywającego w żłobku, syna.
Z przygnębieniem wypuściła wstrzymane powietrze i lekko pokręciła głową, słuchając opowieści, powiązanej z matką Margo. Poprzez sformułowanie „nam” wywnioskowała, że Bertinelli mówiła o ogóle kobiet, bo to właśnie płeć piękna częściej padała ofiarą brutalnego wykorzystania i to nie zawsze w ciemnej, wyludnionej uliczce. Podobne tragedie dotykały kobiet, będących w związkach, a nawet posiadających rodziny z dziećmi. Niektórym jeszcze trudniej było zgłosić nadużycie ze strony partnera, z którym przecież żyło się pod jednym dachem. Dla wielu brzmiało to jak scenariusz irracjonalny.
- To musiało być dla niej okropne - wymamrotała cicho, wciąż trzymając dłoń Margo. - Przejść po czymś takim od codzienności i jednocześnie nie zrazić się do mężczyzn…
Ostatecznie pani Bertinelli dorobiła się gromadki wspaniałych dzieciaków, co mogłoby zainspirować niejedną osobę, będącą ofiarą napaści. Jen również była jedną z nich. Jeszcze przed związkiem z Beverly miała agresywnego chłopaka, stosującego na niej najróżniejsze techniki znęcania. Ostatecznie, Strand przyczyniła się do zatrzymania przemocowca, o czym już kiedyś powiedziała Margo. Nie tolerowała takich zachowań pośród swoich najbliższych i ogólnie, w społeczeństwie. Jednocześnie nie wierzyła w drugie szanse dla takich osób. Jeśli raz podniósł rękę, zrobi to ponownie, nie ważne, jak gorliwie by nie przepraszał i zarzekał, że się zmieni. Być może, jedynie za sprawą terapii w ośrodku zamkniętym dałoby radę wpuścić taką osobę z powrotem między ludzi (acz z dokładnym monitorowaniem jej zachowania).

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
trigger warning
post zawiera treści o tle przemocy seksualnej
- Wolałabym, żebyś już nie musiała tego robić. – Powierzać swego życia w ręce partnerki. Margo to doceniała, ale po ostatnim wypadku Beverly wolała zbyt szybko nie przeżywać czegoś podobnego. Nie bez powodu nie pozwalano lekarzom leczyć najbliższych. To zaburzało racjonalne myślenie, osąd i sprawiało, że być może ktoś, kto podjąłby podczas operacji pewne ryzyko nie zrobiłby tego obawiając się o życie ukochanej osoby. – Jednak dobrze jest wiedzieć, że ufasz mi aż tak bardzo. – Chodziło głównie o wczorajszą sytuację. To był swego rodzaju życiowy test, którego efektem stał się wniosek na temat ich relacji i komunikacji. Sytuacja choć nieprzyjemna pozwalała na pewne oceny w kontekście ich obu, choć chodziło głównie o biedną Madison. Jednak z każdej sytuacji życiowej dało się wyciągnąć coś dla siebie (o sobie i o innych).
- Było i nikomu o tym nie opowiadała, aż poznała mojego padre. – Mówienie o matce często wprowadzało ją w stan melancholii. Kobieta żyła i miała się dobrze, ale była daleko i to główny problem Margarity silnie zżytej z rodziną. – Jemu też nie od razu się do tego przyznała.. – Niespodziewanie prychnęła z nutką pogardy. – ”Przyznała się” – jak to dziwnie brzmi. Tak, jakby nabroiła coś złego, a przecież tak nie było. – Ta kobieta nie zrobiła niczego nieodpowiedniego i nie miała czego się wstydzić, a jednak ów sytuacja i brak poczucia bezpieczeństwa w społeczeństwie sprawiały, że podobne zdarzenia stawały się wstydliwym sekretem. – Niedługo po zaręczynach na zabawie jakiś facet przystawiał się do mojej mamy. Papa akurat był w łazience, ale kiedy zobaczył, jak tamten bezczelnie złapał mamę za pierś.. wściekł się. Podobno wybił tamtemu dwa zęby. Niedługo po tym mama zdecydowała się opowiedzieć o tym, co ją spotkało. Chciała być wobec niego szczera. – Nie łatwo mu było przyjąć to do świadomości głównie ze względu na to, że nie mógł zareagować. Że nie mógł obronić tej młodej dziewczyny, której jeszcze wtedy nie znał, a jaką teraz kochał. To go mierziło najbardziej; że nie mógł wtedy przy niej być.
- To niestety zdarza się każdej z nas. Nie dosłownie TO – Co przydarzyło się Madison i pani Bertinelli. – ale pokaż mi kobietę, która nie doświadczyła niechcianego dotyku albo zachowania. – Włoszka była pewna, że każda kobieta na świecie choć raz usłyszała w swym kierunku jakiś niepoprawny żart albo prześmiewczy seksualnie tekst. Być może nieco mniej miała styczność ze wspomnianym dotykiem, ale to nadal był zbyt duży odsetek, bo coś takiego w ogóle nie powinno mieć miejsca.
- Jak było u ciebie? – zapytała wprost i choć mogła mieć nadzieję, że Beverly nie doświadczyła niczego podobnego, to po swych poprzednich słowach wiedziała, że to statystycznie niemożliwe. Żyły w świecie, w którym takie rzeczy były dozwolone i choć dzięki ruchowi MeToo trochę się w tej kwestii zmieniło to nadal podobne rzeczy miały miejsce. Niestety, ale ludzie sądzący, że nie było w tym niczego złego nadal istnieli.
- Nie zliczę, ile razy poczułam czyjąś dłoń na pośladkach stojąc w kolejce do baru. – Podobnych sytuacji, jak złapanie za tyłek, gapienie się na cycki albo bezczelny pocałunek bez zapowiedzi (jak w Syrii przez wojskowego) niestety było zbyt dużo. Nawet jedno takie doświadczenie to już za dużo.Była jednak sytuacja, która najbardziej na mnie wpłynęła. – Chciała pokazać Beverly, że nie miała przed nią tajemnic. Że czuła się na tyle bezpiecznie aby podzielić się swoją historią jednocześnie pokazując partnerce, że mogła zrobić to samo. – To stało się podczas wakacji tuż przed rozpoczęciem liceum. Jak co roku pojechałam do kuzynki i świetnie bawiliśmy się z jej znajomymi. Byli starsi ode mnie, ale świetnie się dogadywaliśmy. – Różnica w wieku rok albo dwa nie była jakaś drastyczna. – Jeden z chłopaków był już pełnoletni i miał samochód. Wybraliśmy się na grilla do domu jego dziadków, którzy akurat byli gdzieś na wycieczce. Niedaleko, dlatego uznaliśmy, że wpakujemy się do jednego auta. Wyszło, że dziewczyny miały usiąść na kolanach chłopaków i sam pomysł nie był zły. – Czemu miał być? To tylko zabawa i szybki sposób aby dostać się do miejsca grillowania. – Siedziałam z przodu na kolanach kolegi, kiedy nagle poczułam, że wsuwa mi dłoń między nogi. To było dziwne. Jeszcze wtedy tego nie rozumiałam. – Bo na tamtym etapie, aż tak bardzo nie interesowała się intymnością ani seksem. – Ani tego czemu zaczyna pocierać dłonią o moje spodnie. W środku spanikowałam i zamarłam. Nie wiedziałam co zrobić. Wszyscy wokoło rozmawiali, śmiali się a ja myślałam tylko o tym, co mi robił i czemu nikt tego nie widział. – Nie mogli widzieć, ale nawet jeśli to czy ktoś by zareagował? – Chciałam tylko jak najszybciej dojechać na miejsce, bo wiedziałam, że tylko wtedy przestanie. – Była młoda i nawet nie wpadła na to, że mogła na niego nakrzyczeć. Z drugiej strony możliwe, że o tym pomyślała (teraz tego nie pamiętała), ale wstydziła robić się aferę przy innych znajomych, bo bała się ich oceny. Że robiła aferę o nic. – Tego dnia podczas grilla go unikałam, a kiedy zrobiło się ciemno i chciałam już spać, poszłam do pokoju i zobaczyłam go na łóżku. Zdziwiłam się, bo chłopaki mieli spać na materacach, ale on tam był i wyciągnął do mnie rękę. Od razu pomyślałam, że zrobi mi to samo co w samochodzie. Przestraszyłam się, więc wyszłam i poszłam spać na hamak. Noc była zimna, więc porządnie zmarzłam i przez kolejny tydzień byłam chora. – Na moment spojrzała przed siebie myśląc jeszcze o tym, co uważała za najgorsze. – Po paru dniach powiedziałam kuzynce i znajomej, która wtedy z nami była, o tym co się stało i.. – Pokiwała głową na boki nadal niedowierzając w reakcje kuzynki. – Zaczęły się śmiać. Uznały to za bardzo zabawne, że ich kumpel mnie macał. Że na pewno pierwszy raz poczułam męski dotyk i pytały, czy zrobiłam się mokra. To było.. uznałam, że już nigdy nikomu o tym nie powiem. – Bo jak miała się czuć, kiedy ktoś wyśmiał chwilę, w której ona była przerażona? – Później dorosłam i spojrzałam na to inaczej, ale przez długie lata dusiłam to w sobie. – To nie było dobre ani zdrowe. To nie było.. cholera, świat nie powinien być taki. Nie powinien być miejscem, w którym człowiek bał się mówić o swoich trudnych przeżyciach.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
trigger warning
post zawiera treści o tle przemocy seksualnej
Pamiętała, jak wiele nerwów przeżyła Margo, za sprawą jej osoby. Nie robiła tego specjalnie, to po prostu działo się samoistnie. Zawodowo wystawiała się na czynniki niebezpieczne, z których raz wychodziła obronną ręką, bez ani jednego draśnięcia, a innym razem ledwo stała na nogach. Najwyraźniej taki już jej urok. Najważniejsze, że koniec końców wracała do zdrowia i nie zamierzała przedwcześnie opuszczać tego świata. Miała wokół siebie wiele osób, których chciała stosownie doglądać, więc zdecydowanie nie pisała się na żadne, przedwczesne ewakuacje.
W ciszy słuchała również opowieści odnoszącej się do rodziców Bertinelli, doceniając tak osobiste wyznanie ze strony partnerki. Nie musiały nawzajem ciągnąć się za język (!) Pewne tematy pojawiały się same, zupełnie naturalnie i niewymuszenie, sprawiając tym samym, że poznawały się jeszcze lepiej.
- Nie dziwię się, że zareagował tak ostro - stwierdziła, odnośnie zachowania taty Margo. Na jego miejscu postąpiłaby tak samo, bo stanie z założonymi rękoma, kiedy ktoś krzywdził jej osobę, to ostatnie o czym by pomyślała. Dałaby się w pełni porwać krótkiemu impulsowi, być może ryzykując jakimś bzdurnym pozwem, ale przynajmniej obroniłaby osobę, którą ktoś zaatakował jako pierwszy.
Pytanie, które padło w następnej kolejności było zrozumiałe. Niestety, Beverly nie należała do wyjątków czy raczej mniejszości kobiet, niemających żadnego doświadczenia odnośnie molestowania.
- Pierwszy raz, kiedy jeszcze studiowałam, jakiś kompletnie obcy facet dotykał moje uda dłonią, kiedy wracałam metrem z zajęć - przyznała, krzywiąc się nieco na tamto wspomnienie. - Myślałam zawsze, że dam radę jakoś zareagować, ale dosłownie mnie zamurowało, a on przysuwał się coraz bliżej, prawie słyszałam jak odrażająco oddychał.
Skrzywiła się, bo ów zachowanie szybko skojarzyło jej się z psychopatą, dokonującym gwałtów ze szczególnym okrucieństwem.
- Wysiadłam dwa przystanki wcześniej. Nie byłam w stanie się na niego wydrzeć, a dookoła stało mnóstwo ludzi. Po prostu wybiegłam, ale czułam się po tym… cholernie brudna.
Jakby ktoś obsmarował ją czymś kleistym i pylącym, jednocześnie. Myślała tylko o tym, aby jak najszybciej wrócić do domu i zmyć z siebie niechciany dotyk.
- Druga sytuacja miała miejsce na imprezie dla absolwentów, po ukończeniu szkolenia w ASIO. Jeden z kolegów, którego uważałam za przyzwoitego gościa, złapał mnie za pośladki, kiedy razem tańczyliśmy. Tak po prostu. Był żonaty, miał dziecko i postanowił napruć się tak mocno, że puściły mu hamulce.
Cóż, niektórzy zdecydowanie powinni stronić od alkoholu, kiedy ten wyzwalał w nich spełnianie swoich niepokojących fantazji, bez odpowiedniego wybadania gruntu.
- Dobrze, że po kilku chwilach oderwałam mu te ręce, ale nic nie powiedziałam. Uznałam, że wszyscy i tak dużo wypili i nie ma co robić zamieszania, szczególnie, że sam pomagał mi niekiedy na zajęciach.
Prychnęła i pokręciła głową. Nic dziwnego, że w ostatecznym rozrachunku, niespecjalnie ciągnęło ją do facetów. Zdarzali się przyzwoici mężczyźni, niestety, oni również musieli wstydzić się za dzikusów ze swojej drużyny, niszczących ich reputację rodzaju męskiego.
- Nikomu o tym nie mówiłam. Ani o poprzedniej, ani o tej drugiej sytuacji… przynajmniej nie z takimi szczegółami.
Mogła wspomnieć koleżankom, że dwa razy została „zmacana”, ale nie skupiała się na detalach. Za sprawą inicjatywy Margo, wydusiła z siebie to, co wcześniej siedziało w psychice, zagnieżdżone gdzieś w ciemnym kącie.
Obiecała sobie również, że będzie dbać o swoją partnerkę. Gdziekolwiek razem nie wyjdą, jeśli jakiś cwaniak zacznie odwalać, niechybnie spotka się z natychmiastową reakcją pani oficer. W najlepszym wypadku czeka go kopniak w słaby punkt, a jeśli to nie przyniesie odpowiedniego skutku, być może zbieranie zębów z podłoża nieco go otrzeźwi.
Było jej przykro, że kobieta, którą kochała doświadczyła tak okropnych rzeczy, ledwo wstępując w licealne czasy. Zatroskany wyraz twarzy towarzyszył jej w ciągu całej opowieści, ustępując chwilowo miejsca bezpośredniej złości. Gdyby teraz dorwała tamtego cwaniaczka…
Poruszyła palcami przy trzymanej dłoni Margo, nie odwracając od niej wzroku.
- To chore - zarówno zachowanie wspomnianych przedstawicieli płci przeciwnej, jak i opór przed wyjawianiem tematów trudnych, czego nikt nie powinien się wstydzić. A jednak, świat działał inaczej.
- Zupełnie, jakby nie uważano naszych ciał za naszą własność - pokręciła głową, zerkając chwilowo na kotkę, zwiniętą w kłębek na jej kolanach. Drzemała i wydawała z siebie charakterystyczne mruczenie świadczące o zadowoleniu z ciepłego położenia.
- I że kobiety samie to obśmiewają. Nie potrafię sobie wyobrazić ich podejścia.
Bagatelizowanie problemu i to ze strony kobiet również nie świadczyło o odpowiednim ich wychowaniu. Możliwe, że to rodzice gdzieś popełnili błąd i od samego początku wmawiali dziewczynom, że te mają słuchać mężczyzn i nie wydziwiać. W grę mogło również wchodzić kompletne zaniedbanie potomków, którzy później czerpali swoją wiedzę ze szkodliwych mediów czy nawet stron dla dorosłych.
- Dziwnym trafem, to zawsze są mężczyźni. Nie wszyscy, ale… prawie zawsze, jak w jakimś schemacie - być może ktoś napisał o tym pracę naukową, podpartą hormonami oraz innymi specyfikami biologicznymi, których to faceci nie potrafili kontrolować, zachowując się jak zwierzęta.
- Nie wierze, że tak trudno jest powiedzieć dorastającemu chłopakowi „nie dotykaj nikogo bez pozwolenia”. Że w każdej chwili ktoś ma prawo ci odmówić bliskości. To naprawdę tak bardzo skomplikowane? - nie, ale oprócz tego, na umysł takiego mężczyzny nakładało się wiele innych, szkodliwych czynników. - Nie, lepiej powiedzieć: chłopcy przecież tak mają. Ciągną za włosy, wywołują bójką, zaczepiają kobiety w klubach. Lepiej jest tworzyć rzekome hipotezy, niż wprost nazwać problem.
Była tym sfrustrowana. Społeczeństwo stopniowo zaczynało nadrabiać zaległości, ale ile jeszcze osób musiało zostać skrzywdzonych, aby system działał lepiej? Ten proces dopiero się zaczynał.
- Wychowanie dobrego mężczyzny w dzisiejszych czasach to szuka - stwierdziła zerkając na Margo z cieniem bezsilności. - Pod tym względem Oliver nie będzie miał ze mną lekko.
Wiedziała już, że kiedy chłopiec odpowiednio podrośnie, nie ominie go rodzicielska rozmowa, wprost odnosząca do trudnych tematów. Nie będzie od tego uciekać, chociaż jej rodzice nieco zaniedbali temat, z racji natłoku pracy. Dobrze, że mimo wszystko rodzeństwo wychowywało siebie nawzajem i czuwało nad wszelkimi nieprawidłowościami.
- Ciężko się o tym myśli - przyznała, prowadząc trzymaną dłoń Margo, na swoje barki. - Parę razy zastanawiałam się, ile osób musi zostać skrzywdzonych przez tego jednego zwyrola, aby wreszcie odpowiedział za swoje zachowanie. Jak wiele innych kobiet postanowiło siedzieć cicho, bo czuły zbyt duży wstyd, aby powiedzieć o swojej historii.
Westchnęła z niepocieszeniem i utkwiła na dłużej spojrzenie w Bertinelli, przypominając sobie o pewnej sytuacji, w której obie brały udział.
- Wiesz, wtedy w Syrii, kiedy wybiegłaś z namiotu, wylałam na Browninga kawę Lauren - wyznała, bo zdaje się, nigdy o tym nie wspomniała, ani nie napisała. Nie chciała się nadmiernie chwalić tym, że nieco ostudziła zapał żołnierza, aby nie próbował innych zagrywek, wprawiających panią doktor w dyskomfort (Beverly również).
- Dostał prosto w krocze i chyba trochę go poparzyłam - dodała, pamiętając ogromną plamę, która zadziwiła wszystkich zebranych. Jak się później okazało, Browning szybko się przebrał i pomógł przy ciężarnej kobiecie, więc nie był jeszcze spisanym na straty przypadkiem.
- Obwiniałam się za tamtą sytuację, ale później przypomniałam sobie o naszym pocałunku i… - wzięła krótki wdech, z bliska przyglądając się partnerce. - Kara w formie oblania kawą chyba go przystopowała.
Gdyby nie odpuścił sobie polowania na doktor Bertinelli, Strand musiałaby wprowadzić nieco cięższy kaliber, czego wolała jednak uniknąć. Na szczęście, sierżant w porę się opamiętał, a nawet przeprosił Włoszkę, w czasie, kiedy Bev buszowała po zajętych konfliktem, przedmieściach. Najważniejsze, że ostatecznie doszły do porozumienia i nie żywiły względem siebie urazy, co do pewnych nieprzyjemnych zdarzeń. Jakimś cudem wybrnęły z nich wszystkich.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
Spodziewała się usłyszeć podobne historie. Wystarczyło zapytać o to jakąkolwiek kobietę a ta na pewno miałaby coś na ów temat do powiedzenia. Nie powinno tak być, ale się działo i należało o tym mówić, nawet jeśli wielokrotnie osoba opowiadająca spotkała się z sprzecznymi reakcjami, jak Margo, która poczuła się wtedy jak ktoś malutki. Jak ktoś, kto nie rozumiał istoty tak zabawnej sprawy, bo jej samej nie było do śmiechu. Nikomu nie jest. Kobiety zazwyczaj udają, kiedy inni wokoło śmieją się po tym, jak ktoś ją złapie za tyłek. Robi minę do złej gry, bo przecież nie chce być wykluczona ani nazwana histeryczką przesadzającą z byle powodu.
- Niektóre kobiety nawet to robią. – Nie tylko obśmiewają macanie innych, ale same macają. Wprawdzie Bertinelli tylko raz doświadczyła tego niechcianego dotyku ze strony kobiety, ale był on bardzo podobny do nachalnych męskich ciągotów. Bo czym różni się złapanie za tyłek przez faceta i przez kobietę obcą osobę w barze? Niczym. Jest to tak samo nieodpowiednie i niestosowne.
- Chłopcom na wszystko się pozwala. Od małego mogą robić co chcą a dziewczynki? Mówi się im, żeby uważały, nie chodziły same, żeby się bały, że dane zachowanie dziewczynce nie wypada.. – Społeczeństwo stawiało kobietom wiele granic. Wielu rzeczy nie mogły robić, bo to kobiecie nie wypadało. Margo i Bev miały tę okazję wychowywać w nieco lepszych czasach niż ich rodzice, ale też nieco gorszych od aktualnych. Teraz świat kobiet się zmienił wraz ze stylem wychowania, choć Margo czasami sama łapała się na tym, że miała ochotę powiedzieć coś w stylu „Dziewczynkom to nie wypada”, ale szybko rezygnowała. Wiedziała, że powtórzyłaby schemat; słowa własnej matki, do której nigdy nie miała żalu. Nie uważała, że została wychowana źle, ale na pewno według odgórnego schematu sugerującego, że dziewczynka ma być grzeczna i niestety wiecznie się bać, bo świat był niebezpieczny. Chłopcom nie powtarzało się tego często (o ile w ogóle).
- Będziesz ostrą mamą? – Ciężko to ocenić teraz na wczesnym etapie, podczas którego psikusy Olivera były dyktowane ciekawością na temat świata i otoczenia. Sam jeszcze nie rozumiał koncepcji dobra i zła. Po prostu niewinnie się bawił, ale z czasem dorośnie i wtedy potrzebna będzie twarda ręka.
- Zbyt wiele – wtrąciła cicho odnośnie milczenia kobiet oraz jak wielu mężczyzn nie zostało ukaranych za swoje przewinienia. To był trudny temat głównie ze względu na brak rozwiązania; takiego na zawsze, które ukróciłoby przestępstwa wobec kobiet.
- Nadal nie wierzę, że zachęcałaś go do pocałunku. – Nie dosłownie, ale podpuszczanie faceta zazwyczaj kończyło się tym, że on się dawał. – Ale nie mam ci za złe. Dał się podpuścić. To była jego decyzja. – Przez którą stracił w oczach doktor Bertinelli. – Za to ja podpuściłam ciebie. – Bo chciała i czekała na tę możliwość, co skwitowała delikatnym uśmiechem.
- Chcesz razem gdzieś wyjść? Na ściankę wspinaczkową albo na gokardy? – Mała rozrywka i oderwanie myśli od wczorajszego wieczoru dobrze im zrobi. – Chyba, że wolałabyś pojechać na siłownie? – I wyżyć się na worku/ringu, bo oczywiście, że Margo wiedziała o treningach pani oficer. Nie ważne co zaplanują. Ważne, żeby się oderwać i nie wałkować w kółko jednej myśli. Skoro Beverly potrzebowała czasu aby zadzwonić do Madison to należało ten czas dobrze wykorzystać.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Zdawała sobie sprawę, że istniały kobiety, dopuszczające się krzywdzących zachowań. Nie doświadczyła ich na własnej skórze, jednaka miała ich świadomość, bo chociaż pojawiały się w mniejszości, nadal występowały.
Słyszała również podobne uwagi o niestosownym jak na dziewczynkę zachowaniu, głównie ze strony opiekunki, doglądającej całej gromadki Strandów. Była kobietą ze starszego rocznika, co wyjaśniało jej podejście, na które sama Beverly wielokrotnie przewracała oczami. Nie stosowała się do niego, bo od dziecka wierzyła w równouprawnienie i nie zamierzała rezygnować z zabaw, uskutecznianych przez brata. Byli w jednym wieku, więc skoro on mógł, to czemu ona nie? No właśnie.
- Konsekwentną - sprecyzowała, bo nie zamierzała wprowadzać do życia Olivera dosłownej tyranii. Zadba o to, aby chłopiec trzymał pewną dyscyplinę, ale nie będzie chodzić nad nim z batem, jeśli podwinie mu się noga. Zależało jej jedynie na tym, aby był dobrym, w miarę zorganizowanym człowiekiem, który da sobie radę w życiu.
Westchnęła ciężko, szykując się na ewentualny przytyk ze strony Margo, odnośnie sytuacji z Browningiem. Teoretycznie miały to za sobą, jednak gdyby Włoszka zapragnęła wyciągnąć z odmętów przeszłości pretekst do kłótni, równie dobrze mogła użyć tego. A pamiętasz, jak zasugerowałaś sierżantowi, żeby mnie pocałował? Wcale nie o to jej chodziło. Próbowała się jedynie połapać w sytuacji, a że wypowiedziała na głos pierwsze pytanie, jakie przyszło jej do głowy… nieźle przez to zamieszała. Cóż, możliwe, że Browning zdecydowałby się na ryzykowny manewr również bez sugestii wolontariuszki.
- Warunki do flirtów nie były wtedy najlepsze - przyznała wprost, bo pocałunek między namiotami również nie należał do najmądrzejszych. Gdyby zobaczył je wtedy jakiś konserwatywny muzułmanin, mógłby się na nie rzucić, pod pretekstem walki z deprawacją. Zamiast tego otrzymały wezwanie do porodu i późniejsze rozwinięcie, mające miejsce w kontenerze prysznicowym.
Propozycje, względem spędzenia wspólnie pozostałych godzin, w sposób nieco bardziej aktywny, całkiem przemawiały do Bev. Uśmiechnęła się delikatnie i zerknęła na wyświetlacz smartwatcha, zaczepionego na nadgarstku.
- Mamy trzy godziny do odbioru Olivera - przypomniała, mając w pamięci fakt przebywania syna w żłobku. - Możemy się powspinać, tylko przedtem trzeba będzie zatankować samochód.
Ostatnie wydarzenia zamieszały jej w głowie i zapomniała o uzupełnieniu paliwa w Jeepie. Lepiej, aby zrobiła to teraz, zanim połapie się za późno, w drodze do pracy dnia następnego.
- I… możemy później pójść na lody, razem z małym i wrócić - pytająco uniosła brew, bo ostatnio nie miały czasu, aby podejść razem nawet do małej kawiarni, a Oliver wręcz przepadał za lodami, którymi za każdym razem brudził się dookoła ust. W międzyczasie podejmą decyzję względem wspólnego gotowania, albo zamówienia czegoś na wynos, co uzupełni kalorie, spalone podczas wspinaczki.
- Ale może najpierw powiesz mi, dlaczego twoja stażystka nazwała mnie pani Bertinelli? - nawiązała wreszcie do tematu, który postanowiła poruszyć, przy nadarzającej okazji. Jak to się stało, że część personelu już przechrzciła ją na włoskie nazwisko?
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? - podkreśliła, zatrzymując na partnerce wyczekujące, nieco rozbawione spojrzenie. Ciekawiła ją geneza tej sytuacji, przez którą lekko się zamotała, jakby pokrętnie trafiła do alternatywnej rzeczywistości.

chirurg urazowy — Cairns Hospital
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani doktor z Włoch, która przeniosła się do Australii i choć nadal jest na wizie pracowniczej, to powoli zapuszcza korzenie u boku Beverly.
- Może w międzyczasie zastanowimy się jak nazwać te dwa słodziaki? – zasugerowała coś, co powinny zrobić już dawno, ale jakoś nie było na to czasu a wołanie do nich „kot” i „pies” nieco weszło w krew. Może trochę aż za bardzo, dlatego nastał czas aby nazwać ich nowych lokatorów, którzy coraz lepiej czuli się w tym domu. Jeszcze lepiej, kiedy Oliver wracał ze żłobka. Pies wtedy wariował z radości a kot próbował powtarzać to co robiło to pierwsze. Margo nie zdziwiłoby, gdyby kociak pomyślał, że także był psem.
- Ok, wstajemy. – Zachęciła Beverly klepiąc ją w udo i już sama miała wstać z kanapy, kiedy nagle nawiązano do nietypowej sceny w szpitalu. Bertinelli najpierw zmarszczyła brwi i z uwagą przyjrzała się partnerce.
- Która stażystka? – Musiała to sprecyzować, więc kiedy usłyszała o tej co stała pod drzwiami zabiegowego, od razu wysoko uniosła brwi. Szybko połączyła kropki jednocześnie odgadując tok myślenia Collins. – Jest nowa. Jeszcze nie wie kto kim jest. – Machnęła ręką chcąc zbyt temat, ale Beverly od razu zauważyła, że Włoszka coś kręciła. Komu jak komu, ale Strand nie dało się wkręcać wałków zwłaszcza, że Margo niespecjalnie starała się brzmieć przekonująco. – Na pewno zobaczyła twoje zdjęcie na moim telefonie, kiedy kazałam jej napisać smsa. – A czyje zdjęcia trzymało się na tapecie? Kogoś bliskiego. Niestety taka odpowiedz nie wystarczyła pani oficer, która cały czas wlepiała w nią swoje uważne spojrzenie. – W porządku. – Margo uniosła ręce w geście poddania się. – Proszą ją o wiadomość do ciebie mogłam przypadkowo nazwać cię żoną. – Nie mogła a zrobiła to. – Wymsknęło mi się – I nawet tego nie poprawiła, bo nie czuła potrzeby tłumaczenia się przed stażystką. Reszta lekarzy to co innego, bo pracująca wtedy z nią Richards na pewno będzie domagać się wyjaśnień. – i pewnie dlatego tak cię nazwała. – Szybko wstała z kanapy, bo było jej głupio z powodu wspomnianej pomyłki. Nie chciała w żaden sposób narzucać jeszcze szybszego tempa ich relacji. Sama jeszcze nie wiedziała, czy chciałaby ponownie brać ślub. Po prostu czuła się tak dobrze w tym co miały z Beverly i Oliverem (+ jeszcze zwierzętami), że wpadła nieco w sidła ów domowej sielanki.
mistyczny poszukiwacz
Lorde
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Z uśmiechem spojrzała na zwierzaki, spokojnie drzemiące na kanapie. Odkąd oba trafiły pod dach ciepłego domu, nie musiały walczyć z przeciwnościami losu, pośród leśnej dziczy, w której czyhało wiele niebezpieczeństw. Mogły wreszcie poczuć się bezpiecznie i odpowiednio zregenerować rany, odniesione w niesprzyjających warunkach.
Przytaknęła, bo już dawno powinny wybrać dla nich imiona, albo przynajmniej podzielić się zadaniem na pół: jedna nazwie psa, a druga kota. Jeśli się za to nie wezmą, Oliver zacznie wołać na nie po swojemu i samodzielnie rozwiąże mały problem.
Początkowe argumenty Margo niespecjalnie ją przekonywały. Machnięcie rękoma skomentowała poprzez wysokie uniesienie brwi, wciąż czekając na bezpośrednie powiązanie konkretnego określenia z jakimś zdarzeniem. Z tego, co wiedziała, Bertinelli nie reklamowała się w szpitalu jako osoba żonata, więc z czegoś ów zabawna pomyłka musiała wyniknąć.
- Przypadkowo? - powtórzyła po niej, wreszcie otrzymując bezpośrednią, rozczulającą odpowiedź. Nie były jeszcze na etapie planowania ślubu, ale Strand niczego nie wykluczała. Jak już kiedyś rozmawiały: dążyły do zostania jedną rodziną, co najskuteczniej wychodziło poprzez zawarcie małżeństwa. Obie miały na swoim koncie nieudane śluby, zakończone ostatecznie rozwodami, ale to wcale nie świadczyło o wypaczeniu całokształtu instytucji.
- Hej, gdzie uciekasz? - zagaiła, po odstawieniu kotka na kanapę oraz dźwignięciu się na równe nogi. Od razu dopadła do Bertinelli i objęła ją od tyłu, przysuwając do swojego ciała. Jeszcze nie skończyły. Niech Włoszka nie myśli sobie, że tak po prostu ucieknie przed dociekliwą partnerką.
- Chciałabyś, żebym była twoją żoną? - zapytała cicho, zatrzymując wargi przy jej skroni.
Brała pod uwagę zbywającą odpowiedź na zasadzie jeszcze o tym porozmawiamy, ale chciała nieco zgłębić się w temat, zanim zacznie wprowadzać pewne daleko idące plany. W ostatnim czasie nawet zaczynała rozglądać się w Cairns za pierścionkiem, nie zwracając uwagi na to czy wypadało robić to niedługo, po zakończeniu poprzedniego związku. Nie wyobrażała sobie spędzić życia z kimś innym, niż Margarita, więc to oczywiste, że myślała o pełnoprawnym zaklepaniu jej, w ramach małżeństwa. Wiedziała, że ewentualne komplikacje wynikałyby z innej narodowości Bertinelli, ale to również jakoś by rozpracowały. Nikt przecież nie zamierzał jej z dnia na dzień deportować do Włoch, prawda? Władzom szpitala z pewnością zależało na zatrzymaniu tak utalentowanej specjalistki, co odrobine uspokajało potencjalne zamartwianie ze strony Strand. Jak już kiedyś wspomniała, byłaby stanie pociągnąć za odpowiednie sznurki znajomości, aby pomóc Włoszce w pozostaniu na tym kontynencie tak długo, jak będzie tego chciała.
Beverly uważała również, że wejście w związek małżeński ułatwiałoby chociażby późniejsze przysposobienie Olivera oraz decydowanie o drugiej połówce w przypadku nagłych zdarzeń. Zdaje się, że obie raczej dążyły do tego samego.

ODPOWIEDZ