właściciel wydawnictwa — the blue bird publishing
31 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Nie taki samotny wilk, ot co.
#Kilka lat temu

Wolfie w swoich podróżach (małych i dużych) docierał w ciekawe miejsca. Bo hej, co to za życie, kiedy jedyne wakacje jakie masz, to jakieś kurorty w popularnym miejscu turystycznym, gdzie masz zerowy ogląd na kulturę tego kraju i miejsca. A w ogóle już durne było dla niego jechanie gdzieś, żeby tylko siedzieć przy hotelu basenowym. No po co się tak starać? To można robić u siebie. I gdziekolwiek jednak. Dziwnie się potem słucha tych przechwałek, że ktoś był w Turcji, jak tak naprawdę ani kawałka tej Turcji nie zobaczył. Nawet nie dodając tu ludzi, którzy jeździli do Egiptu i przegapiali takie wspaniałości na pustyni. I okazję do przypadkowego wypuszczenia Imhotepa. Albo chociaż poznania Jacka O’connella, chociaż no jego lepiej szukać w innym miejscu niż Evie szukała.. no jednak przypał.
No ale, akurat Wolfie tym razem nie zapuścił się w aż takie egzotyczne kraje. Właściwie to wpakował się wręcz przeciwnie, w kraj nieco szarawy o tej porze roku… i ponury. A była to Polska. Zapewne wylosowana wędrówką palcem po mapie. Ale skoro już tu wylądował i znalazł się we Wrocławiu, oczywiście że zamierzał poszukać odrobinę magii w tym mieście. No i cóż… okazało się, że ją znalazł. Niby niepozorne schodki zaprowadziły do go baru inspirowanego Harrym Potterem. Z zafascynowaniem wszedł do środka, minął tiarę przydziału wyglądającą niemal jak wyciągniętą z filmu, spojrzał na portret dyrektora i na dementorzy. I zasiadł przy barze obok Hannah Everly, która w tym kraju powinna dla swojego bezpieczeństwa unikać wszystkich kartonów… i uśmiechnął, się przeglądając menu - okej, ta kanapka rudego brzmi jak coś albo bardzo dobrego, albo obleśnego - przyznał, unosząc brwi i zerkając na kobietę, ciekaw czy w ogóle mówiła po angielsku. I czy rozumiała australijski akcent, bo to przecież wcale takie łatwe nie jest! - Chyba skuszę się na szoty czterech domów. Najsmaczniejszy okaże się moją tiara przydziału - i podzielił się jeszcze z nią takim planem na jego najbliższe życie, tak jakby ta miała informacja miała nieodwracalnie odmienić jej życie, więc musiała ją usłyszeć.
wolfgang
-
cami, rowan, nico, boyd
ilustratorka książek dla dzieci — freelancer
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Hannah będąc w połowie Polką miała w planach odwiedzić swoją bardzo daleką rodzinę w tym dziwnym, szarym europejskim kraju. To był jej pierwszy raz w Polsce i sama nie wiedziała czego się miała spodziewać. Miała nadzieję, że uda jej się spotkac gdzieś Kasię Kowalską, której była wielką fanką. Do tej pory pamiętała jak mama jej pocisnęła, że jest niewspółczesną kobietą. Tragedia jakaś. W każdym razie poleciała do Europy, odwiedziła Polskę i na chwilę zatrzymała się we Wrocławiu. Chciała zwiedzić to miejsce, pewnie poszła na Mostek Pokutnic, bo ona nie ma lęku wysokości tak jak ktoś inny. Nawet mogła być w zoo, bo czemu nie? Lubiła patrzeć na zwierzęta. Wtedy nie miała jeszcze pojęcia o swojej chorobie więc była szczęśliwa, zadowolona i gotowa na wszelkie imprezy, zarywanie nocy i szaleństwa. Teraz też szalała, ale nieco inaczej niż wtedy.
Zwiedzała sobie w najlepsze sprawdzając oczywiście w necie co warto zobaczyć i jedną z takich rzeczy był bar inspirowany Harrym Potterem. No więc coż? Oczywiście skorzystała. Może i nie była jakąś wielką fanką tej sagi, ale nie była też jakimś debilem, żeby się chociaż trochę nie orientować o co w tamtym świecie chodzi. Zeszła po dość stromych schodkach w dół i podeszła do baru, gdzie przysiadła sobie przeglądając menu. Oczywiście nie za bardzo ogarniała te nazwy więc wybrała coś o czym słyszała, czyli piwo kremowe, które było bardzo specyficzne. Nie, że nie dobre, ale po prostu specyficzne. Siedziała sobie tam przyglądając się dekoracjom, gdy obok dosiadł się jakiś facet. Uśmiechnęła się do niego lekko, ale zajęła się swoimi sprawami do czasu aż się odezwał z wyraźnie nie tutejszym akcentem i po angielsku. – Masz jakiś problem z rudymi? - Zapytała unosząc lekko brew. Nie wiedziała o co innego może chodzić. – Brzmi jak plan – odpowiedziała lekko sie do niego ponownie uśmiechając, a później napiła się łyka swojego piwa z nadzieją, że nie uwaliła się bitą śmietaną. – Jesteś z Wrocławia? – Zapytała, chociaż obstawiała, że nie, ale z drugiej strony? Może po prostu był typem, który wolał mówić po angielsku niż po polsku.

wolfgang mctavish
powitalny kokos
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - owen - benedict - eric - mira - mei - olgierd - caitriona - cece
właściciel wydawnictwa — the blue bird publishing
31 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Nie taki samotny wilk, ot co.
O jacie, no przegapiłam taki detal! Ale prawdę mówiąc Wolfie wcale nie miał jakiegoś siódmego zmysłu w odgadywaniu ludzkich narodowości i wymieszanej krwi.. w ciele. Genów? No tego tam wszystkiego. Zresztą pewnie i tak ludzie w aktualnym świecie mieli w sobie tysiące procentów tego i owego, bo przodkowie robili to to i tamto. I w ogóle to po co się ograniczać, skoro i tak wszyscy ludzie pochodzą ostatecznie z Afryki, co nie. No i jednak z jednego kontynentu, co z tego, że potem on sie jakoś podzielił. No to wszystko było bardzo bez sensu, Wolfowi było dlatego do nacjonalizmu, więc się w Polsce zapewne mocno wtedy zdziwił. Zwłaszcza, że to były czasy trzepaka chyba trochę wciąż, heh. Ale nieważne. Ważne było tu i teraz, a tu i teraz znalazł fajny bar i najwyraźniej, fajne towarzystwo. To o Hannah Everly , a nie o bąbelkach, chociaż bąbelki i strzelające driny też były całkiem super, co nie.
- Czy to podchwytliwe pytanie? - zapytał, rozbawiony - teraz nie wiem czy masz rudych w rodzinie i będziesz mnie przekonywać, że to najwspanialszy odcień, czy może jednak zaczniesz przestrzegać, że należy ich się bać, bo zjadają Twoją duszę? A jak mają piegi, to są to te wszystkie dusze, które kiedyś zjedli? - zapytał, bo kiedyś usłyszałam coś takiego od rudej osoby, więc kto wie, może wszyscy rudzi woleli uprzedzać w podobnym klimacie ludzi wokół siebie. - Ale generalnie rudych ludzi lubię, ale akurat z tym rudzielcem w filmie mam trochę problem… - no przyznał, wzruszając lekko ramionami. - Fatalny z niego przyjaciel. Ale miał super rudych braci - no dodał, bo pewnie gdyby sam wylądował w tym świecie, to nazywaliby go trzecim bliźniakiem, bo by się z nimi bujał. I tak, co z tego, że rocznikowo oni pewnie nie do końca by się zgrywali z byciem w na tym samym roku, ale nieważne.
- A jak piwo kremowe? - zapytał, ciekaw. No poza tym kobieta nie wyglądała na niezadowoloną z jego towarzystwa, nie. A potem pokręcił głową. - A skąd, nie mógłbym być z dalszych rejonów świata. Z Australii jestem, więc no wszędzie mamy daleko i mało kto nas regularnie odwiedza - dodał, oczywiście żartując. Trochę. A trochę nie. - A ty? Wyglądasz trochę na Francuzkę… - przyznał, po chwili zastanowienia.
wolfgang
-
cami, rowan, nico, boyd
ilustratorka książek dla dzieci — freelancer
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pokręciła głową. - Nie, to nie jest podchwytliwe pytanie - odpowiedziała posyłając mu uśmiech. - Chyba nie znam nikogo rudego, więc możesz śmiało się podzielić swoimi doświadczeniami. Chętnie posłucham. - Może jak się napatoczy na jakiegoś rudzielca to będzie wiedzieć, że ma na takiego człowieka uważać albo go omijać szerokim łukiem. No i wiadomo, że z łysymi tez trzeba uważać, bo mogli być rudzi. Prawda starała jak świat, wszyscy to wiedzieli. - Chyba wstyd się przyznać, ale nie oglądałam nigdy tego filmu, ani nie czytałam książek więc nie za bardzo mogę się do tego odnieść - przyznała uśmiechając się delikatnie, no bo jednak to mogło być dziwne, że była w takim miejscu wiedząc absolutnie nic o tym świecie. No może nie, że nic, ale jednak dość mało. - Kojarzę tylko niektóre rzeczy, więc nie za bardzo mogę mieć jakąś opinię na ten temat - nie chciała się wypowiadać na temat czegoś na czym się nie znała. To byłoby bez sensu.
- Powiem Ci, że jest bardzo ciekawe, może nie koniecznie jest to najlepsze co piłam, ale ma w sobie coś interesującego. Chcesz spróbować? - Zapytała, chociaż może powinna jednak uważać i nie dawać ludziom pić swojego napoju. Mogła mu trochę przelać do jakiejś szklanki, żeby sobie mógł spróbować, albo YOLO najwyżej dostanie opryszczki, chociaż facet wyglądał raczej na zdrowego. - Z Australii? Wow, to rzeczywiście daleko. - Pokiwała głową z uśmiechem. - Oj nie, nie jestem z Francji - odpowiedziała - możesz mi uwierzyć na słowo, albo i nie, ale jestem z Brisbane w Australii. - Cóż za przypadek, że oboje spotkali sie w takim miejscu mieszkając po drugiej stronie świata. - Mój ojciec jest Polakiem i przyjechałam tutaj w odwiedziny do dalekich krewnych - wyjaśniła po krótce. - A Ty jesteś tu rekreacyjnie czy praca wezwała? - Zapytała, bo jednak to było mega interesujące, że nie była jedyną Australijką w okolicy.

wolfgang mctavish
powitalny kokos
catlady#7921
joshua - luna - zoey - bruno - owen - benedict - eric - mira - mei - olgierd - caitriona - cece
właściciel wydawnictwa — the blue bird publishing
31 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Nie taki samotny wilk, ot co.
Przez moment się zastanawiał, ale ostatecznie pokręcił głową - o nie, w takim razie musisz kogoś poznać. Nie mogę zepsuć pierwszego wrażenia. Byłaś kiedyś w Irlandii? Tam znajdziesz cały ląd rudych ludzi. A do tego absolutnie przepiękne widoki i klimatyczne bary - zapewnił ją, bo on to pewnie już tam był. No musiał zwiedzić większość pięknych europejskich państw, skoro trafił teraz do Polski, hehe. Nie no, żarcik, przecież polska piękny kraj, tylko ludzie kurwy, jak to mówił jeden z wielkich polaków. Pewnie znał się na rzeczy, Wolf nie wnika. Za to Hannah Everly musi się nauczyć, że w Polsce nie ma takiej reguły. Bo tam łysy może oznaczać wpierdol, hehe.
- O kurcze, teraz nie wiem czy się cieszyć z drinka oferowanego przed nieznajomą, czy jednak mieć jakieś obawy. Co jak to jakiś podstęp, żeby mnie uśpić i sprzedać moje narządy? - uniósł z rozbawieniem brew, a potem sięgnął po swój pierwszy szot i spróbował. Nie wiem jak smakuje, bo tego jeszcze nigdzie nie zamówiłam, ale wydawał się zadowolony. Ale chyba to był szot na odwagę, bo potem podsunął jej jeden swoich i sam sięgnął po jej piwo, żeby się napić. No skoro nie obchodziły jej jego zarazki, nie? No właśnie.
- No… dziwne - skwitował, nie do końca pewien jak to określić. I on nie miał tyle szczęścia i został z białym wąsem - twoja kolej na testy - i dodał, w końcu ten kieliszek po coś do niej przesunął. A potem uśmiechnął się z niedowierzającym spojrzeniem - no coś ty, powiedz coś po australijsku, szybko - no musiał ją sprawdzić, nie! I oczywiście nie chodziło o język, a o rzeczy, które wiedzą tylko Australijczycy. - O dobra wiem, lepiej przytulić aligatora czy koalę? - no pierwszy rzut, bo wiadomo że jednak tego pierwszego. Drugi cię osika, zarazi chlamydią i może zadrapać. Pierwszy tylko cię może zjeść, ale nie musi.
- O łał i jak wrażenia? To drink z dala od nich żeby sobie odpocząć, czy wręcz przeciwnie, na odwagę? - zapytał zaciekawiony. A potem sobie westchnął. - Prawdę mówiąc to jakkolwiek by to głupio by nie brzmiało, próbuję tych szalonych podróży po świecie, żeby poznać samego siebie, czy coś tam - dodał, unosząc brwi - więc trochę praca, a trochę taka.. gimnastyka, życiowa - dodał, bo tak faktycznie by musiał to określić. Kontakty z rodziną to czasami cholernie ciężka praca. - A poza tym mieszkasz na co dzień w Australii, czy emigrowałaś? - no i zapytał, ciekaw, bo w sumie czemu nie.
wolfgang
-
cami, rowan, nico, boyd
ODPOWIEDZ