właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
010.
Nic z tego, co się wydarzyło między nimi minionej nocy nie było planowane. To znaczy: plan był taki, żeby się dobrze bawić i oczywiście to zrobili. Jednak na pewno planem nie było to, w jaki sposób realizowali tę dobrą zabawę. Doskonale wiedział, że przekroczył granice i nawet jeśli Lemmie dość otwarcie zadeklarowała, że wcale nie chce zawracać i go wycofywać, to jednak nie zmieniało to za dużo w jego głowie i czuł się w tym wszystkim paskudnie. Sam fakt, jak przyjemnym wspomnieniem był ten pocałunek i widok jej twarzy oraz jej wyrazu tuż po tym, jak się od niej odsunął, też nie sprawiał, że czuł się jakoś lepiej z tym, co zrobił. W końcu nadal miała narzeczonego, z którym co prawda była skłócona, ale przecież to nie oznaczało, że nie mogą się pogodzić. A wręcz przeciwnie, mogło sprawiać, że chwilowo wydawało jej się odpowiednie, aby całować się z przyjacielem w barze, gdy byli pijani, a gdy wytrzeźwieje to dotrze do niej, co odwaliła i wróci na ziemię, do swojego związku z poważnym człowiekiem, który założył jej ten wielki brylant na palec.
Także niestety, zamiast czuć się błogo i miło, czy planować randkę zamiast przyjacielskiego spotkania, czuł się dość mocno gównianie. Nie tylko dlatego, że przecież doskonale wiedział, jak boli zdrada, a sprawił, że Lemmie musiała się z tego tłumaczyć Jeremy’emu i mogło go to zranić (nawet jeśli uważał go za bucowatego frajera, to jednak nadal nie uważał, aby zasługiwał na coś takiego), ale też przez to, że jednak przez tę nieprzemyślaną decyzję, której nie chciał wcale żałować i częściowo tak było, położył bardzo dużo na szali. Ich przyjaźń może nie trwała lat, ale była bardzo wyjątkową relacją, której wcale nie chciał tracić. Nie potrafił wskazać innej osoby, z którą udałoby mu się nawiązać tak szybko tak znaczący kontakt, który okazał się wychodzić nawet poza ramy przyjaźni, czego skutkiem był ten pocałunek. Ach, głupi Winnie. Na tyle, że teraz siedział za domem w ogrodzie, rozmyślając nad tym wszystkim i zmagając się z kacem fizycznym, który jednak nie była właściwie problemem przy kacu moralnym. Próbował czytać książkę albo skupić się na muzyce, która leciała w tle, próbował zrobić sobie drzemkę na leżaku i próbował skupić się na pracy, ale i tak niewiele mu z tego wychodziło, bo był w stanie rozjechanej żaby na gorącym asfalcie.
Zbierał się w sobie, aby zamówić jakieś jedzenie, ale jeszcze nie dotarł do etapu podejmowania jakiejkolwiek sensownej decyzji. Dlatego gdy usłyszał dzwonek do drzwi. W końcu niestety nie miał aż takich zdolności, aby restauracje w Lorne Bay czytały mu w myślach i same przysłały jedzenie, zanim je zamówił. A może to sąsiad zlitował się nad nim i zrobił to za niego, bo widział go przez dziurę w żywopłocie i uznał, że wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy? Nie podejrzewał go o to, nie mieli aż tak dobrych stosunków. Ale chyba prędzej spodziewałby się jednej z tych dwóch rzeczy, niż tego, że po wyjściu z ogrodu do przodu domu zobaczy przed nim Lemmie. Nie, żeby nie chciał jej zobaczyć i nie żeby na to trochę nie liczył, ale jednak i tak był to widok zdumiewający dla niego. I stresujący też, bo nie wiedział, czego się spodziewać.
Cześć — powiedział dość niepewnie i ostrożnie, podchodząc bliżej i przyglądając się jej uważnie. — Jak się czujesz w skali od 1 do 10? — nie był pewien, czy ma na myśli kwestie fizyczne i ból głowy ze względu na kaca, czy jednak zdecydowanie bardziej chodziło mu samopoczucie moralne i emocjonalne. Na jedno i drugie chętnie pozna odpowiedź.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
008.
friends don't look at friends that way
{outfit}

Gdyby ktoś jej powiedział, że tak potoczy się ten wieczór to roześmiałaby mu się prosto w twarz. Bez cienia wstydu. Pewnie powinna powiedzieć, że żałowała, że jej głupio i źle, ale jedyną rzeczą z jaką jej źle było to to że postawiła Winniego w takiej sytuacji. To co powiedział jej tego wieczora o swojej żonie, jeszcze bardziej to nasilało, bo nagle to on był kimś kto całował zaręczoną laskę. Laskę, która co prawda nie powinna być już zaręczona, która coś do niego czuła, ale przez to że to wypierała wyszło jak wyszło. Oszukiwanie siebie i strach to średnie wymówki ogólnie w tej sytuacji, dlatego nie zamierzała ich używać. I to by było na tyle z rzeczy, które wiedziała, bo to jak dalej potoczy sie ich relacja było dla niej niewiadomą wielką. Niby wiedziała czego chciała, ale skoro Winnie wybrał rozsądek i odpowiedzialność to nie mogła się na niego rzucić od razu jak to tylko zobaczy. Musiała być rozsądna i odpowiedzialna razem z nim.
Mimo że nie opuściła klubu tak późno to do domu dotarła dopiero rano, gdzie czekał na nią Jeremy. Niby nic nadzwyczajnego, skoro cały wieczór i całą noc nie odbierała od niego telefonu, ale i tak była zdziwiona kiedy go tam zastała. Zakończenie ich związku przyszło jej o wiele łatwiej niż się spodziewała. Nie miała wątpliwości, że podejmuje dobrą decyzję, więc wcale nie musiała odbierać tego jako jakiś znak. Opanowania swojego byłego narzeczonego też nie, chociaż to wiązało się chyba z ostatnimi słowami jakie od niego usłyszała. Jeszcze do mnie wrócisz. Nie zamierzała. Nie tylko przez Winniego i swoje uczucia do niego (chociaż to też swoje robiło, nie ma co kłamać, że nie), ale wiedziała że nie chce takiego życia. Nawet jeśli to, które zaczynała opuszczając dom z jedną walizką, miało być bardziej skomplikowane, mniej stabilne i ogólnie trudniejsze to wolała je bez dwóch zdań. Kanapa przyjaciółki było miejscem, do którego najpierw trafiła, a jak trochę się ogarnęła i wróciła do żywych to pojechała prosto do niego.
Zdecydowanie nie była zamówionym telepatycznie jedzeniem, chociaż jej myśli wędrowały w podobnym kierunku. W końcu na kaca najlepsze jest odpowiednio tłuste jedzenie, takie niezbyt zdrowe i frytki. Koniecznie frytki. Ona nie miała okazji jeszcze nic takiego zjeść, ale liczyła że razem to nadrobią. Chociaż wspólne jedzenie fast foodów nie było głównym powodem jej odwiedzin. Niby miała się odezwać, a nie nachodzić go bez zapowiedzi, jednak uznała że taki temat trzeba obgadać twarzą w twarz zamiast bawić się telefony czy smski.
- Cześć - przywitała się posyłając mu nawet ładny uśmiech, a przynajmniej na tyle ładny na ile ją było teraz stać. Szczególnie, kiedy on prezentował się tak dobrze. Zdecydowanie nie fair było to żeby na kacu wyglądać tak zajebiście i żeby w ogóle tak wyglądać. Jakby nie byli w tej dziwnej sytuacji to by sie na niego rzuciła teraz, bo wow - To trochę skomplikowane pytanie - powiedziała, bo nie zamierzała go oszukiwać, że nie. Nigdy go nie oszukiwała, więc nie zamierzała zaczynać - Fizycznie tak 4, które liczę że zamieni się w 6 jak zjem coś dobrego - możliwe, że było to zbyt optymistyczne podejście patrząc na to ile alkoholu wypili. Może lepszą opcją byłoby po prostu pić dalej tylko problem był taki, że Lemmie na samą myśl robiło się niedobrze. A jak się czuła moralnie i emocjonalnie nie zawrze w jednym zdaniu, więc postanowiła, że tą kwestię zostawi na później - A ty? - zapytała. Trochę się co prawda bała odpowiedzi, bo jakby nie patrzeć to jak czuł fatalnie to przez nią - Chcesz coś zjeść i pogadać? - zapytała - Jak nie i chcesz, żebym sobie poszła to też spoko, ale pomyślałam, że lepiej będzie pogadać twarzą w twarz, a nie przez telefon - przedstawiła mu od razu drugą opcję i swój sposób myślenia.

właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Być może nie powinna, być może jej narzeczony był frajerem i być może rzeczywiście jej uczucia względem niego nie były czysto przyjacielskie. Nie zmieniało to jednak faktu, że Winnie nie tylko czuł się gównianie i miał wyrzuty sumienia, ale też nie miał absolutnie żadnej pewności siebie w tym wszystkim, co było stosunkowo dziwne jak na niego. Raczej nigdy specjalnie mu tego nie brakowało. Był moment, że jego samoocena została mocno zachwiana, czemu trudno się dziwić — to chyba dość normalne, że poddaje się takie rzeczy pod wątpliwość, gdy człowiek dowiaduje się o romansach żony. Aktualnie jednak była to jego prawie już była żona to raz, a dwa on nauczył się patrzeć na to inaczej i nie doszukiwać się bardziej swojej winy, niż powinien. Nie sprawiało to jednak, że w kwestii swojej relacji z Lemmie czuł, że stąpa po pewnym gruncie. Wręcz przeciwnie, czuł się dość niepewnie, bo nie miał zielonego pojęcia, jak to wszystko interpretować. Biorąc pod uwagę, że byli mocno pijani, to tak naprawdę mógł spodziewać się wszystkiego po jej wizycie. Również tego, że przyszłą mu właśnie powiedzieć, że czas zakończyć tę przyjaźń i ich spotkania, bo ma narzeczonego i ślub do zaplanowania, a on przekroczył granice. Winnie, nie ślub i jej narzeczony. A jednak było to ostatnie, czego chciał. I coś, co powstrzymywało go, aby zrobić ten ruch wcześniej, chociaż o całowaniu jej myślał zdecydowanie dłużej niż można było się spodziewać. Niż on się spodziewał, gdy się do tego przyznał.
Nic więc dziwnego, że jej obecność tutaj była nie tylko dość niespodziewana, bo w sumie brał pod uwagę, że może dzisiaj potrzebować odreagować, ochłonąc i przespać kaca, ale też odrobinę stresująca. Nie dawał jednak tego po sobie poznać. Co nie było takie trudne, jak się okazało. Całkiem nieźle wyćwiczył sobie ukrywanie reakcji i emocji w kryzysowych momentach — w pracy często musiał to robić, gdy oznajmiał komuś, że jego dział bankrutuje albo przestaje być opłacalny, na przykład.
Możesz na nie udzielić skomplikowanej odpowiedzi, skoro tak — nie zamierzał jej mówić przecież, co będzie poprawną odpowiedzią, a co jednak zupełnie nie, więc droga wolna i interpretacja pytania zupełnie dowolna.
Cztery z tendencją wzrostową to nie tak najgorzej — pokiwał lekko głową, gdy już podała mu swoje statystyki. — Cieszy mnie to — dodał, zupełnie szczerze, bo jednak nie chciałby, żeby dawała sobie aktualnie naciąganą jedynkę i czuła się koszmarnie, zastanawiając się, czy może narzygać mu w krzaki obok płotu. — A nie fizycznie? — skoro zaznaczyła, że jej ocena dotyczy tego aspektu, podejrzewał, że jest też kolejna skala.
Hm, myślę że fizycznie mogę już dać sobie mocne 3 — musiał się chwilę nad tym zastanowić. Być może jego niższa ocena wynikała z tego, że gdy ona wyszła, on jeszcze bardzo rozsądnie wypił drinka. A może dwa? Nie był pewien, więc uznał, że nie warto się nad tym zastanawiać.
Nie chcę, żebyś sobie poszła — zaprotestował od razu, bo cóż. Jeśli ona chciałą tu być, to on tym bardziej tego chciał. — A jedzenie na pewno się przyda, kontempluję nad tym od jakiejś godziny, więc przynajmniej mnie zmotywujesz, żeby coś zamówić — tak było, naprawdę nie zmyślał. Zaprosił ją też gestem przodem nie do domu, ale do ogrodu na tyłach domu, gdzie siedział wcześniej. = I powinniśmy pogadać, więc wszystko dobrze się składa — powinni, powinni. Ale to sprawiało tak naprawdę, że wszystko było jeszcze trudniejsze. — Na co masz ochotę? Poza frytkami, rzecz jasna — trochę już ją znał, więc wiedział, jaki miała punkt obowiązkowy, dlatego w oczekiwaniu na jej odpowiedź, zdążył już nawet wybrać lokal, który lubiła i frytki dodać do zamówienia. — Napijesz się czegoś? Bez alkoholu — nie był w stanie spojrzeć na butelkę, która mogła zawierać napój procentowy i podejrzewał, że ona też.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Wiedziała, że to trudna i skomplikowana sytuacja, ale brak pewności siebie nie było czymś o co by go posądziła. Jasne, miała niby tego narzeczonego, jednak Winnie wiedział jak wyglądała sytuacja między nimi, wiedział też że Lemmie wolała całować jego, spędzać czas z nim, więc dla niej wydawało się oczywiste na czym stoi. Jakby to wiedziała to na pewno zaczęłaby tą wizytę od informacji, że się z Jeremym rozstała. Chociaż może Winfred też miał za mało informacji. Narzekała, że ciężko im się dogadać, że ciągle się kłócą, ale tak naprawdę jedyną osobą, której wprost powiedziała, że nie chce z nim być była Carson. Tylko przy niej miała odwagę wypowiedzieć te słowa na głos. W końcu to coś co wywróciłoby jej życie do góry nogami, a wizja tego mocno ją przerażała. Dokładniej wizja tego co będzie potem i nadal nie do końca doszła do tego potem, bo aktualnie była bezdomna i bezrobotna, ale też wolna. I czuła się najbardziej sobą od lat.
Nie miała pojęcia czy przyjście tu było dobrym pomysłem. Może faktycznie powinna najpierw trochę odpocząć, ochłonąć po tych zmianach jakie w swoim życiu wprowadziła, tylko że nie mogła przestać o nim myśleć. Chciała wiedzieć jak się czuje, co o tym wszystkim myśli, podzielić się tym co w jej głowie się działo. Zawsze mogła ich relacje określić w jakiś pozytywny sposób, a teraz sama nie wiedziała do końca i nie mogła tak funkcjonować. W końcu mógł o niej zmienić zdanie, skoro mając faceta (beznadziejnego, do zerwania co prawda) w domu chciała całować jego.
Zastanowiła się chwilę próbując to jakoś zwięźle ubrać w słowa, bo zaraz do bardziej rozwiązłych wypowiedzi dojdą, ale jakoś nie potrafiła tego zrobić - No to musisz mnie zaprosić do środka, bo inaczej będziemy tu długo stać - powiedziała z uśmiechem. Taka prawda, dużo mu miała przecież do powiedzenia. Nawet 24h od ich spotkania ostatniego nie minęło, a tak się wiele wydarzyło.
Uśmiechnęła się na jego słowa - Może być też gorzej, ale wolę być optymistką - głownie, dlatego że wcale nie chciała się czuć gorzej. Tu akurat wiele zależało od niego. I czy jedzenie dobrze wejdzie, wiadomo. Zmarszczyła uroczo nos zanim się odezwała szukając odpowiednich słów w głowie - Jednocześnie beznadziejnie i super, ale też trochę dziwnie w taki dobry sposób - odpowiedziała - To nie ma sensu żadnego bez kontekstu - stwierdziła i nawet się zaśmiała. Oczywiście zamierzała mu ten kontekst też powiedzieć, ale wszystko w swoim czasie - A ty? - zapytała trochę niepewnie.
Skrzywiła się lekko na jego odpowiedz - Mogło być gorzej - jak widać optymizm jej nie opuszczał dzisiaj. Ciekawe czy to było związane z tym, że została singielką - Jak chcesz to możemy pogadać jutro czy coś - zaproponowała. Nie chciała go dodatkowo męczyć w dzień, który już i tak był trudny.
- To dobrze - powiedziała z ulgą uśmiechając się zadowolona. W końcu znaczyło to, że nie ma jej za zdradziecką babę. Mimo że wiele osób by powiedziało, że nią była to sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana, a ją interesowało aktualnie tylko to co on myślał. Na jego zaproszenie weszła do środka rozglądając się dookoła, bo w sumie to tu jeszcze nie była. Zanim wybrała jedzenie to się chwilę zastanowiła, poprosiła żeby jej przeczytał co tam mają ostatecznie decydując się na klasyka czyli cheeseburgera, bo to nigdy nie zawodzi. Z frytkami oczywiście, ale tego nie musiała mówić, bo wiedział - Czegoś zimnego. Jak masz to gazowanego, jak nie to cokolwiek - odpowiedziała siadając sobie na jednym z leżaków, ale nie rozkładała się na nim tylko usiadła sobie na brzegu.
- Przepraszam - zaczęła, jak wrócił z napojami, bo wydawało jej się, że od tego powinna - Nie chciałam Cię postawić w takiej sytuacji nigdy - powiedziała wstając - Mogłam... Powinnam... - zrobiła dwa podejścia do kolejnego zdania i się roześmiała, bo ciężko jej było zebrać myśli w słowa - W głowie szło mi o wiele lepiej - tak było, a teraz kiedy stała tu przed nim to co miała w głowie straciło sens. Może też przez to, że ciężko jej się było skupić, kiedy on wyglądał jak wyglądał, a ona chciała go tylko pocałować znowu - Po prostu to moja wina, a nie Twoja i nie chce żebyś się źle czuł - tak dokładnie było. Próbowała ubrać wszystko w najprostsze słowa, chociaż Winnie na pewno miał wiele pytań. Mogła dodać, że to jej wina, bo powinna sie rozstać ze swoim narzeczonym dawno i całować się z nim jako wolna kobieta, ale chaotyczna Lemmie i stres to słabe połączenie.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Wydawało się to dość rozsądne, bo raczej nie miał z tym problemu — daleko było mu do przestraszonego i zagubionego chłopca, który nie był pewien, czy jak stoi sam pod ścianą i dziewczyna się uśmiecha w jego kierunku, to na pewno do niego, a nie do tej plamy na tapecie, która z bliska wyglądała jak kot. Nie tylko dlatego, że nie stałby pod ścianą. Ale tutaj sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Na szali było bardzo dużo, a on nie chciał tego tracić. Spróbować wznieść ich relację na wyższy poziom — jak najbardziej, chociaż trudno było mu ocenić w tym momencie w realny sposób, jakie były na to szanse. Bo owszem, Lemmie narzekała na swojego narzeczonego. Czasami mniej, czasami bardziej, chociaż trudno powiedzieć, że kiedykolwiek powiedziała o nim coś okropnego, obraźliwego, czy stawiającego go w bardzo złym świetle. Gdy człowiek żali się przyjacielowi, łatwo pomijało się drugą stronę i łatwo unikało się rozmowy o tych zwykłch dniach, które były okej, a czasami nawet bardzo dobre, bo te złe wzbudzały często więcej emocji. Także obraz był niepełny, a ona wprost nie dała mu żadnych podstaw do tego, aby uznał, że rzeczywiście chce się z narzeczonym rozstać. Właściwie wręcz przeciwnie, częściej mówiła o tym, że czeka ją przygotowywanie ślubu z teściową, która jest koszmarem, co wiedzieli obydwoje. Łatwo więc było uznać, że po prostu mieli problemy, jak wiele innych par. Kłócili się, irytowali o to, że mieli za mało czasu i zawodzili się w momentach, w których tak naprawdę nie chcieli tego zrobić. Ale nadal byli razem. To znaczy już nie, ale tego jeszcze nie wiedział. Wiedział za to, że była tutaj i najwyraźniej nie tylko po to, żeby powiedzieć mu w dwóch zdaniach, że wymknęło się to spod kontroli i tak być nie może, a potem pójść.
Odwzajemnił jej uśmiech, zapraszając ją rzeczywiście do środka; nie domu, tylko ogrodu, ale wszystko jedno. Świeże powietrze było teraz jak najbardziej wskazane, bo na razie Winnie miał wrażenie, że i tak oddychanie nie jest najprostsze. I to wcale nie dlatego, że miał zawał, czy coś. Szanujmy się, aż taki stary nie był, najwyraźniej Lemmie nie pozazdrościła Carson aż tak bardzo, żeby znaleźć sobie takiego w kryzysie wieku średniego.
Brzmi enigmatycznie i tajemniczo, to prawda — zgodził się z nią, unosząc delikatnie kąciki ust w uśmiechu, po czym pokręcił lekko głową. — Zapytaj mnie trochę później — poprosił, zamiast udzielić jej odpowiedzi. Nie musiał chyba dodawać wprost, dlaczego miała zapytać później, i tak zapewne bez problemu domyśliłą się, że ich rozmowa mogła sporo zmienić.
To nie wchodzi w grę, Lemmie — pokręcił poważnie głową, gdy zaproponowała przełożenie tego spotkania. No niech ma szacunek dla jego nerwów. — Już zamówiłem Ci frytki, więc i tak musisz zostac — dodał, żartując sobie nieco, jakby to był główny powód, dla którego zmiana planów nie wchodziłą w grę. To, że on się stresował nie oznaczało, że ona też musiała aż tak, mógł odrobinę spróbować rozluźnić atmosferę. Poza tym, to chyba był też nie najgorszy sposób na to, żeby trochę samemu odetchnąć. Zniknął zaraz później w głębi domu, aby przynieść jej coś gazowanego i zimnego do picia, co nie miało w sobie alkoholu, chociaż przez moment się zastanawiał, czy jakiś szot na nerwy nie byłby skuteczny. Ale chyba by się porzygał od samego zapachu tequili, więc nie ma co ryzykować.
Co? — zmarszczył lekko brwi, podając jej szklankę. Wyjaśnienie nie przyszło na szczęście dużo później. — Och — mruknął, zajmując leżak obok, siadając twarzą do niej. — Tak technicznie, to ja Cię postawiłem w takiej sytuacji, Lemmie — przypomniał jej, bo jednak to on był tutaj bardziej winny. — Dobrze wiesz, że to tak do końca nie działa — nie było tak łatwo po prostu przestać się źle czuć z czymś, co się zrobiło, nawet jeśli było to pod wpływem chwili i pod wpływem dużych ilości alkoholu. Żadne usprawiedliwienie, obydwoje byli dorośli.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Wszystko to było prawdą. Poniekąd wynikało to z tego, że Lemmie bała się powiedzieć na głos, że myśli o rozstaniu. O wiele łatwiej było mówić, że przecież ślub to takie duże wydarzenie, dlatego nie ma daty a zanim się zacznie organizować to trzeba zaplanować. A tak naprawdę było w niej pełno wątpliwości, które trzymała dla siebie. Przecież jak to komuś powie to stanie się bardziej realne i trudniejsze do ignorowania. Trochę słaba taktyka to była, teraz to widziała. Chociaż prawda była taka, że gdyby Winnie sie w jej życiu nie pojawił to pewnie wzięłaby ten ślub i przeżyła to życie szczęśliwa okazjonalnie, kiedy raz na jakiś czas trafiały się te bardzo dobrze dni, nie nieszczęśliwa w te okej. Przypomniał jej, że mogła chcieć więcej i zmienić swoje życie. On wiele przeszedł, a nie stał się smutnym człowiekiem, który się godził na to co życie mu fundowało ani nie zamknął się w sobie tylko był przesuper. Nie ma nic bardziej motywującego (na drugim miejscu jest oczywiście chęć zobaczenia go nago). A o Jeremym źle nie umiała mówić. Mogła krytykować jego zachowanie, wybory, ale był przecież osobą, którą kiedyś kochała najbardziej na świecie. Wydawało jej się to mega odległe, trochę nawet jak nie jej życie już.
Nie było to łatwe wcale, ale na szczęście byli dwójką dorosłych ludzi gotowych na rozmowę, która to miała ułatwić. Albo utrudnić, zależy jak dokładnie przebiegnie, jednak pewne było że sytuacja się rozjaśni. Nie każdy tak potrafił, więc można im było zazdrościć. Było czego.
Poczuła ulgę na jego słowa, bo ona wcale nie chciała tego przekładać na później. To, że na kac tu przyszła i to dość odstawiona, pięknie pachnąca już o tym świadczyło. Dzisiaj ją wiele kosztowało, żeby się tak prezentować. Zaśmiała się, kiedy wspomniał o frytkach - Nawet jakbym miała czekać na dostawcę pod drzwiami to dostałabym swoje frytki - poinformowała go, chociaż znał ją już na tyle dobrze, że wiedział jak prawdopodobny jest ten scenariusz. Natomiast niech te śmieszki go nie zmylą, bo ona też się stresowała. Nie miała pojęcia co Winnie będzie chciał tej sytuacji zrobić, jak to się dalej między nimi potoczy, a nie ma co ukrywać, że ona liczyła na jeden konkretny scenariusz.
Wzięła od niego szklankę dziękując mu też, ale się nie napiła. Zalała go najpierw tymi wszystkimi słowami - Technicznie - zgodziła się - Ale nie zrobiłeś nic o czym bym wcześniej nie pomyślała. Kilka razy nawet - przyznała. Niby nadal to on wykonał ten ruch, jednak nie ma co tutaj oszukiwać, że ona taka niewinna była - Wiem - powiedziała, a na jej twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu chociaż grymas to chyba lepsze określenie - Chociaż nie mogę powiedzieć, że tak totalnie rozumiem, bo wcale nie czuje się źle z tym co się stało - nigdy go nie okłamywała, więc nie zamierzała zacząć teraz. Nawet jeśli sprawi to, że w jego oczach się gorszym człowiekiem stanie - Źle mi tylko z tym, że postawiłam Cię w takiej sytuacji i Ty masz wyrzuty sumienia - wyjaśniła - Powinnam z nim zerwać już dawno - dodała jeszcze wzdychając nad samą sobą, swoimi decyzjami a raczej uciekaniem przed ich podjęciem. Nic nie pozostało tylko na siebie wzdychać.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Nie było to aż takie dziwne — powiedzenie na głos takich rzeczy zawsze sprawiało, że stawały się one od razu jakieś takie bardziej realne i trzeba było się z nimi naprawdę zmierzyć. A rozstanie z kimś, z kim planowało się ślub (albo się go miało) było jednak ogromną zmianą i wydarzeniem. I to w życiu zdecydowanie więcej niż dwóch osób, co dodatkowo człowieka hamowało przed ostatecznością. Bo przecież byli też inni, którzy zostali w to zaangażowani. Należało też spodziewać się potem trudnych pytań, więcej szeptów za plecami niż dotychczas i krzywych spojrzeń, więc to też nie ułatwiało niczego i wywierało niezdrową presję, aby jednak sprostać cudzym oczekiwaniom i jakoś to przetrwać. Co najmniej, jakby życie z nieodpowiednią osobą dało się jakoś przetrwać. Czasami jednak wydawało się to o wiele łatwiejsze niż w rzeczywistości było — jakby było tą prostszą i lepszą opcją, niż po prostu zrezygnowanie z tego wszystkiego i wprowadzanie bałaganu w życie innych ludzi.
Zachowywali się naprawdę jak dorośli ludzie, którzy wiedzą, że kluczem do sukcesu jest rozmowa. Oczywiście mogli porozmawiać szczerze wcześniej, zanim się całowali po pijaku w barze, ale nie ma co czepiać się szczegółów i wymagać zbyt wiele. Grunt, że teraz nie zachowywali się jak idioci, którzy woleli udawać, że nic się nie stało. Albo co gorsza — że na przykład byli na tyle pijani, że nic nie pamiętają, chociaż byłoby zupełnie inaczej. Tylko byli poważnymi, dorosłymi ludźmi, gotowymi na rozmowę. Która była stresująca nadal i mocno przerażająca, ale jednak na szczęście żadne nie zdawało się planować spierdolić stąd w podskokach. I to nie tylko dlatego, że potrzebowali frytek, chociaż jej przekonanie, że zrobiłaby wszystko, aby je dostać, go rozbawiło, więc skwitował to tylko lekkim śmiechem.
Myśleć a robić to dwie zupełnie różne rzeczy. Ale nie wiem, czy ma sens przepychać się w tej kwestii dalej — stwierdził spokojnie. Bo nie bardzo rzeczywiście przynosiło to cokolwiek. Dalsze odbijanie takich argumentów mogło trwać w nieskończoność i sprawić, że odbiją od tego, o czym rzeczywiście powinni pogadać. Albo co gorsza, w ogóle pokłócą się o coś, o co w ogóle w normalnych warunkach nie przyszłoby do głowy im się kłócić.
To jest złożone — stwierdził, marszcząc lekko brwi. — Bo nie czuję się źle z samą czynnością, ale jej konsekwencje to już inna sprawa — czy miało to sens? Chyba. Mimo wszystko Winnie naprawdę był porządnym facetem, który nie miał w zwyczaju rozbijać związków i całować kobiet, których nie powinien. Tylko dlatego, że chciał. Problem polega chyba na tym, że do tej pory realizacja tej zasady była niesamowicie prosta, bo jeszcze nigdy to chciał nie było tak silne, jak w przypadku Lemmie.
Jaki jest Twój plan dalej? — zapytał, ignorując trochę temat tego, co powinna czy nie powinna już dawno, bo to też ani nie miało sensu, ani przede wszystkim: jemu nadal nic takie gadanie nie rozjaśniało, podobnie jak wzdychanie. Większość rzeczy tutaj zależała od niej, więc potrzebował konkretnych informacji, żeby wiedzieć, na czym stoi, a nie ogólników i skradania się dookoła tematu. Niby był cierpliwy, ale nie oszukujmy się, że to była sytuacja, z którą był jakkolwiek oswojony.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
To prawda. Lemmie myślała o tym wszystkim zanim to wszystko się wydarzyło. Patrzyła na to z każdej perspektywy tworząc listę w głowie, dlaczego warto zostać. Tylko niestety utrudnianie innym życia, robienie bałaganu czy cokolwiek co wiązało się z innymi ludźmi powinno być z tej listy skreślone. Niestety w takich momentach trzeba być egoistą i skupiać się na swoim szczęściu. Winfred to przerobił wszystko, zapewne dotarł do momentu, w którym takie wnioski wyciągnął i ona też. Aktualnie więc w jej głowie była tylko ona sama. No i on, nie ma co kłamać że nie. Żyła sobie w takim wolnym, dobrym, szczęśliwym momencie, gdzie była wolna i nie dopadły ją jeszcze konsekwencje swojej decyzji ani sprawy typu trudne.
Nie ma co przesadzać. Swoje lata mieli, więc mądrości trochę zdobyli, ale to wcale nie znaczy, że byli aż tak dorośli. Najważniejsze, jednak ze stanęli na wysokości zadania, kiedy było to najważniejsze czyli teraz, jak już coś się odwaliło. Chociaż odwaliło to mocne słowo. Jakby nie patrzeć to obydwoje tego chcieli. Lemmie nie zamierzała nigdzie w podskokach ani skokach uciekać, bo liczyła na więcej. Nie był to główny powód, ale w top 3 się znajdował, nie ma się co oszukiwać że nie. Nie wiedziała czy umiałaby się z nim tylko przyjaźnić jak już pewną granicę przekroczyli, ale była gotowa to sprawić, jeśli on tego będzie chciał. Więc pozostawała rozmowa, w której radziła sobie średnio. Częściowo winę zrzucała na kaca oczywiście, jednak prawda była taka, że Lemmie więcej rzeczy załatwiała w swoim życiu kłótniami niż spokojną rozmową, także to nowość dla niej.
- To zależy czy jest coś co mogę powiedzieć, żebyś poczuł się lepiej - cokolwiek by to nie było to była gotowa te słowa wypowiedzieć. Co prawda spodziewała się, że nie ma patrząc na to że Winnie był porządnym gościem i takich rzeczy na ogół nie robił. Logiczne więc były wyrzuty sumienia, nawet jeśli to nie on obiecywał komuś wierność, po czym tej obietnicy nie dotrzymał.
W sumie to dopiero jak zadał jej to pytanie to dotarło do niej, że nie powiedziała mu najważniejszego. Gadała sobie dużo, ale wcale nie skupiała się na najważniejszych rzeczach. A w zasadzie jednej najważniejszej, która nieważne czy oczywista czy nie to musiała zostać wypowiedziana - Zerwałam z nim - powiedziała. Miało sens czemu tak dookoła się kręciła do tej pory, bo poczuła jakby świat się zatrzymał a ta chwila kiedy czekała na jego odpowiedz trwała wieczność. Niby gorąco było, więc oczywiste że dłonie jej się pociły, ale teraz jakoś bardziej, a powietrze było ciężkie ale teraz się stało jeszcze cięższe. Może dostać zaraz najboleśniejszego kosza w swoim życiu i była przerażona tą wizją - Głupio założyłam, że to oczywiste - dodała kręcąc głową - Ale dalej planu nie mam - odpowiedziała na jego pytanie w końcu - Dużo zależy jaki Ty masz plan - w sumie to wszystko od tego zależało, bo jak to był błąd i chciał się kolegować tylko dalej to muszą stworzyć plan. Ona miała aktualnie tylko pomysł na to co dalej jak jednak będzie wolał ją całować znowu.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Możliwe, że przerobił, a może po prostu sytuacja go do tego zmusiła i ostatecznie nie miał wyboru. Musiał przestać udawać, że jest okej, skoro ewidentnie było nie okej. Często się nad tym zastanawiał, jeszcze zanim wrócił do Lorne. Czy właściwie można było to uznać za jego decyzję, czy może jednak raczej za coś w rodzaju postawienia pod ścianą, do którego musiał się dostosować. Nie miał pojęcia i w pewnym momencie uznał po prostu, że nigdy się nie dowie i nie bardzo chce już o tym rozmyślać. Momentami to wracało, momentami było bardzo upierdliwe i natrętne, ale na szczęście już coraz rzadziej. A właściwie prawie wcale, bo w końcu poszedł dalej. To w końcu się udaje, czasami dość szybko, innym razem trzeba najpierw szarpać się z głupim rozwodem. Z tego powodu, że udało jej się tego uniknąć, mogła akurat trochę się cieszyć. Z tego rozstania teoretycznie trochę też by mogła, byłoby miło.
Oczywiście, że było coś, co mogła powiedzieć, ale nie skomentował tego na razie. Nie miał zamiaru teraz wywierać na niej żadnej presji czy skłaniać do tego, aby mówiła cokolwiek, co nie do końca zgadzało się z tym, co czuła, bo miało mu to poprawić humor. Co oczywiście było dość durne, bo jednak nie posądzał jej teoretycznie o coś takiego, ale można było mu wybaczyć brak w stu procentach logicznego myślenia. Było to wszystko stresujące i miał kaca, miał prawo nie móc sobie poukładać tego wszystkiego w głowie nawet, jeśliby próbował. Ale chyba odpuścił jak na razie, bo skupienie się na dwóch różnych rzeczach było skomplikowane, a on jednak wolał posłuchać w tym momencie tego, co miała mu do powiedzenia. I było całkiem warto się na tym skupić, skoro ostatecznie dowiedział się w końcu tego, na czym najbardziej mu zależało i co było kwestią podstawową tak naprawdę. I w dodatku prezentowało się to dokładnie tak, jak naprawdę chciał, aby się poukładało.
Zerwałaś? — powtórzył po niej, jakby trochę potrzebował sobie to w głowie obrócić kilka razy, żeby upewnić się, że przypadkiem się nie przesłyszał. Niby nie miał żadnych halucynacji ani omanów, ale nigdy nie wiadomo, głową na kacu płata figle, a jak się chce coś bardziej usłyszeć… Różnie bywa, a takiej istotnej kwestii lepiej mieć pewność. Nie dodawał tego jedna na głos, skoro już nie było sensu. Może powinien zwrócić większą uwagę na to, czy ma pierścionek na palcu, żeby dostac wcześniej jakąś wskazówkę, zamiast się męczyć i niepokoić, ale w tych nerwach jakoś na to nie wpadł, więc czekał jak na szpilkach aż mu odpowie.
Nie wiem, czy można uznać to za jakiś wielki plan — przyznał, marszcząc lekko brwi. — Ale w tym momencie zamierzam Cię pocałować — poinformował ją poważnym tonem, chociaż trudno było mu powstrzymać uśmiech, który sam z siebie cisnął się na usta. Złapał jej dłoń, bo założę wygodnie, że jak sobie nerwowo chodziła, to zatrzymała się na tyle blisko, że mógł to zrobić, aby ją lekko w swoim kierunku pociągnąć i dopiero wstać z leżaka, na którego brzegu siedział. — Potem zjeść z tobą frytki — kontynuował, bo to też było zaplanowane, oczywiście. I stanowiło ważny punkt na liście. — A potem zastanowić się nad tym, co mamy ochotę robić dalej z tym dniem — było to do ustalenia. Niby wiadomo, że miał pewne pomysły, ale nie ma też co się oszukiwać, że mieli jakoś dużo sił w sobie na wymagające energii atrakcje. Zamiast jednak się nad tym zastanawiać teraz, zrobił to, co zapowiedział na samym początku tej krótkiej listy i ją pocałował. Bardzo miło, bardzo nie po przyjacielsku i bardzo długo. Na tyle, na ile im starczyło powietrza, zanim musieli go ponownie zaczerpnąć. — Mam w planach również zaprosić Cię na randkę, ale to już nie dzisiaj. Okej? — powinna znać te plany i je zaakceptować. To znaczy nie musiał akceptować, ale jednak było to realne jego zdaniem i na pewno postara się, aby tego nie pożałowała.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Ludzie byli w różnych związkach, długo w nich funkcjonowali, nawet jeśli nie wyglądało to tak jak powinno. Można tak było żyć niestety, dlatego raczej w jego przypadku nie można było mówić o podstawieniu pod ścianą. Mógł przecież udawać, że nic nie wie, że mu to nie przeszkadza, że to wcale nie tak. Życie w zaprzeczeniu wcale nie było takie trudne, dlatego Winnie nie powinien sobie tak umniejszać. Nic z tego co przeżył łatwe nie było, ale łatwe się go chyba nie trzymało.
Słysząc jego pytanie pokiwała tylko głową. Może uważała, że takie niewerbalne potwierdzenie będzie lepsze, może nie do końca miała odwagę się odezwać. Istniało ryzyko, że znowu zacznie mówić i ciężko będzie jej przestać. Zdarzało się kiedy mocno się stresowała, a to był właśnie jeden z takich momentów. Dopóki on jej nie przedstawi stanowiska swojego w tym temacie będzie się stresowała. Potem pewnie sobie znajdzie inne rzeczy, natomiast do tego przejdziemy później. Nie żeby Lemmie jakimś chodzącym stresem była w formie człowieka, ale trzeba przyznać, że tu miała podstawy.
Ona wcale swojego uśmiechu nie powstrzymywała. Zero wstydu w związku z tym. Od razu też poczuła ulgę i jakoś łatwiej jej się oddychało. Dobrze, bo łatwiej będzie go całować, w końcu tak na sto procent, jak to powinni móc zrobić poprzedniej nocy - Jak dla mnie świetny plan - powiedziała, żeby wszystko było jasne i nie było już między nimi żadnych niedopowiedzeń- Świetnie - ona też konturowała swojego komentowanie jego pomysłów, które jej odpowiadały mocno. Chociaż prawda była taka, że mógł jej teraz zaproponować cokolwiek, a o ile będzie się to łączyło z całowaniem to ona jest jak najbardziej za. Albo przynajmniej przerwy na całowanie będą mogli robić. Oczywiście o innych rzeczach też myślała, ale faktycznie nie byli w najlepszej formie dziś, a jednak w tych aspektach obydwoje na pewno chcieli dać z siebie wszystko - Zero sprzeciwu. Ale co z tym całowaniem? Bo czekam nadal - niecierpliwa była trochę. Nie zamierzała się z tym kryć wcale. To nie tak, że od wczoraj czekała, bo jak zdążyli sobie wcześniej ustalić myślała o tym wcześniej i nie raz. Na szczęście warto było czekać. Podczas ich pocałunku wcale nie trzymała rąk przy sobie, szczególnie że ta żonobijka do tego zachęcała i to zwyczajnie uniemożliwiała - Okej - zgodziła się z uśmiechem. Może zbyt szerokim, ale zupełnie nie była w stanie nad tym zapanować. Była szczęśliwa. Tak naprawdę szczęśliwa, pierwszy raz od dłuższego czasu. Zmartwienia miała, bo nie miała pracy ani gdzie mieszkać, ale czuła się w tym momencie tak jakby to nie był żaden problem. Tym razem to ona go pocałowała w pewnej chwili, dość nagle się od niego odsuwając - Ale nie musisz jak nie chcesz albo chcesz z tym poczekać dłużej - powiedziała - Zero presji. To nie tak, że dla Ciebie z nim zerwałam i teraz musimy cokolwiek - wyjaśniła o co jej chodziło - To było totalnie dla mnie, bo chciałam się z Tobą całować - dodała żartobliwie, bo nagle poczuła że zrobiło się przez jej słowa jakoś poważniej, co było wskazane oczywiście, ale nie znaczyło to wcale że czuła się w tym komfortowo. Obydwoje na pewno wiedzieli, że powód jej decyzji był o wiele bardziej złożony i skomplikowany, nie musiała tego mówić raczej.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Może tak. Było to jednak nieistotne zupełnie w tym momencie, bo ta kwestia pozostawała daleko w tyle, a on nie miał zamiaru się tym martwić, skoro już odrzucił to za siebie i nie chciał do tego wracać. Szczególnie w tym momencie, gdy rozmawiali na o wiele ważniejsze tematy niż coś, na co żadne z nich nie miało już wpływu. Teraz mieli coś, co mogli zaplanować. I wychodziło na to, że nie tylko mogli, ale też chcieli. Obydwoje. Razem.
Cieszę się, że się w tym temacie zgadzam — uniósł kąciki ust w uśmiechu, przyglądając się jej z ciepłymi iskierkami w oczach. A potem zajął się całowaniem. Było to bardzo przyjemne zajęcie, dokładnie tak, jak się spodziewał. A może nawet bardziej, bo teraz rzeczywiście mogli się całować. Bez żadnych wyrzutów sumienia i obaw, że kogoś skrzywdzą. Nawet jeśli ten ktoś nie był najlepszym człowiekiem, którym należało się teoretycznie przejmować. I bez ryzyka, że sami staną się takimi osobami. Więc cóż, siłą rzeczy było to jeszcze milsze niż za pierwszym razem.
Wiem, że nie muszę — zapewnił ją z rozbawieniem. — Ale czekam z tym tak mniej, więcej od naszego drugiego spotkania, więc chyba już wystarczy — może trzeciego, bo na drugim jeszcze umiał się oszukiwać, że nie zauroczyła go praktycznie od pierwszego wejrzenia. — Ale to dobrze, to powinno być dla Ciebie — dodał, uśmiechając się szeroko i znowu ją pocałował. I pewnie przeszkodził im w tym kurier z jedzeniem, ale o to nie wypadało się złościć, skoro potrzebowali mimo wszystko tych frytek. I to nie tak, że jak już je zjedli, to nie mogli wrócić do tego, co zostało przerwane. I na pewno skorzystali z tej opcji, spędzając bardzo przyjemny dzień na kacu. Być może wydawało się to absurdalne, ale prawda była w sumie taka, że — pomimo wlania w siebie sporej ilości alkoholu — Winnie bardziej niż normalnego kaca miał tego moralnego. I zżerał go stres w związku z tym, że na pewno sporo się zmieni, ale nie miał pojęcia jak się zmieni. A skoro teraz już wiedział i były to zmiany bardzo pozytywne, to stres mógł odpuścić, a on mógł się skupić na Lemmie.

koniec, lemmie marlowe <33
ODPOWIEDZ