piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
#numer

Nie żeby Nico był pesymistą.. dobra, no co jak co, ale nie można go nazwać na pewno optymistą, ale czy był pesymistą w swoim życiu? Czy po prostu realistą w butach kogoś, kto spędził tak duży kawał swojego życia w warunkach, w których ciągle dostawał od losu i świata prosto w ryj, bez znieczulenia, więc przyzwyczaił się do stanu, w którym niewiele dobrych rzeczy może mu się przytrafić. I no, zwykle czekał aż coś jebnie i nastawiał się na najgorsze. I nawet jeśli dzisiaj wychodził z chaty w dobrym humorze, planując się zobaczyć z Harper, to przeczuwał, że i ten dobry humor w ich um.. relacji może mu szybko minąć. Nie wróżył im jak wiadomo zbyt długiej i pięknej przyszłości, raczej spodziewając się, że no panie, to jebnie. Ale póki co musiał jeszcze zahaczyć o chatę matki, bo obiecał Pati, że coś razem sprawdzą przy instalacji… no ale szybko się domyślił, że chyba może im się to nie udać. Bo jak tylko podjechał pod chatę matki, to już widział jakichś typów gadających z jego siostrą, którzy kompletnie mu się nie podobali. Miał złe przeczucia. Dlatego wysiadł, schował klucze do kieszeni i podszedł, marszcząc lekko brwi - Pats, a mówiłem żeby nie gadać z nieznajomymi. Panowie się zgubili, jakiejś wskazówki dojazdu potrzebują? - zapytał, marszcząc brwi i znajdując się przy siostrze. - Mam nadzieję, że ot nie ma nic wspólnego z tym twoim nowym gachem - i rzucił do niej cicho, no nieco zaniepokojony w tym momencie.
Opiekuje się staruszkami — Oak Tree Retirement Village
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia pracuje jako opiekunka w domu spokojnej starości, a wieczorami poluje na bogatą parę portek, której mogłaby się uczepić. Mieszka w wynajmowanej przyczepie, ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie traci pogody ducha
Pati nie chciała identyfikować się z gronem pesymistów. W końcu niby jak z takim nastawieniem miałaby wciąż wierzyć, że uda jej się zaciągnąć Leandro przed ołtarz i to bez uprzedniego podpisania intercyzy? Ano właśnie. Była optymistką, ale też niejedno w życiu widziała. Musiała twardo stąpać po ziemi (stąd wiedziała, że musi podrzucić Barrerze pomysł wspólności majątkowej, a nie wierzyć że sam na to wpadnie). Poza tym była starszą siostrą, a to oznaczało (przynajmniej w tradycyjnych włoskich rodzinach), że od teraz to ona była głową rodziny. W jej oczach Nico był dalej jej młodszym braciszkiem, którym musiała się zajmować. Aczkolwiek musiała mu przyznać, że bardzo zaangażował się w ogarnianie chatki w Tingaree po śmierci matki, w tym różne prace remontowe, tak by potem mogli ją sprzedać po wyższej cenie. W końcu nikt nie chciałby kupować ciupy do remontu, w którym na dodatek ktoś zapił się na śmierć. Niezbyt przyjemna historia. Tak samo jak nieprzyjemni byli faceci, którzy podjechali tuż pod domek, przed którym akurat kręciła się Pati. Oczywiście w pierwszym odruchu obczaiła ich samochód i zastanowiła się, ile może być wart, ale dość szybko zjeżyła się, kiedy okazało się, że dwóch byczków przyjechało tutaj odebrać swój hajs, który wisiała im ich matka.
– Nicolo! Jak dobrze, że już jesteś – odetchnęła z ulgą widząc, że jej młodszy brat właśnie pojawił się pod chatką. – Tak, panowie się zgubili. Szukają nieboszczki, z takimi sprawami to do księdza albo nekromanty, oni mają swoje sposoby na połączenie was! – krzyknęła do nich i ręką uczyniła gest w stylu „ a sio mi stąd!”. – Leandro nie ma nic wspólnego z tymi ludźmi. Leandro to mój mężczyzna. Pracuje w ratuszu i jeśli tylko mu powiem, że tu byliście, od razu znajdzie na was same haki! – wykrzyczała jeszcze, trochę czując potrzebę chwalenia się swoim facetem na lewo i prawo, a trochę po prostu nie potrafiąc ugryźć się w język kiedy trzeba było to zrobić.
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
No to mogli się w ten sposób uzupełniać, ona brała na siebie wszystko co optymistyczne, wesołe wizje, fantazje i urojenia, a on stąpał twardo po ziemi i wypatrywał dziur. Szkoda tylko że tej konkretnej dziury, która się do nich zbliżała nie potrafił przewidzieć… i cóż. Jeśli chodzi o te fantazje i urojenia, to przecież on też wiedział jak być dobrym mitomanem, skoro przez całą swoją szkolną karierę udawał kogoś, kim nie jest. WIęc tak, to było rodzinne, pewnie po mamusi. I cóż, mimo wszystko Nico wolał żeby siostra kierowała się tym jaki jest człowiek, a nie ile ma hajsu. Wiedział, że z wielką kasą idzie w parze wykorzystywanie i przemoc, a oczywiście że tego dla niej nie chciał. Nie żeby był przesadnym romantykiem, ale no. Chciał żeby była bezpieczna. Bezpieczeństwo finansowe było na dalszym planie. A o to które z nich jest tym starszym mentalnie.. tu będzie bój, heh. Nico czuł się zawsze bardziej odpowiedzialny za nią i za matkę. Ale on nie miał pojęcia jak wielu problemów się nabawiła pani nieboszczka…
- Pats - rzucił cicho, oceniając sytuację. Matka wisiała im jakąś kasę? Niestety szybko dowiedział się jaką. - No niestety, nie ma już tutaj właścicielki, zachlała się na śmierć. Możemy wam dać do niej namiary, ale fair warning, w rozczarowywaniu ludzi zrobiła specjalizację - dodał, marszcząc brwi i ustawił się tak, żeby jednak częściowo swoim ciałem osłaniać Pati. Miał złe przeczucia… - Ale tak, możecie tam iść, rozliczyć się z nią osobiście, możecie sobie ją nawet wziąć ze sobą, nikt za nią nie zatęskni - jeszcze uzupełnił, pozwalając sobie na lekceważący ton. Chociaż miał ochotę trzepnąć siostrę, bo pewnie łatwo było ustalić kim jest Leandro z ratusza… - No więc, do widzenia panom, nie ma tutaj już nic dla was - odpowiedział, tym razem stając tak całkiem przed siostrą i pokazując im gdzie mają sobie iść, do swojego auta. Co nie spodobało się jego gorylom, którzy złapali go za wyciągniętą rękę i wykręcili mu ją do tyłu - jasna cholera , rzucił, oczywiście od razu wymierzają jednemu z nich cios łokciem, co pozwoliło mu uwolnić rękę, ale nie na tyle szybko, żeby osłonić się przed ciosem w brzuch, który tak niespodziewany, powalił go na kolana. Przeklął po włosku i od razu uniósł się na nogi, zaciskając rękę w pięść. -Chce odzyskać swoją kasę. Przyniesiecie mi ją w zębach z odsetkami, albo nie będziecie ich mieli - oznajmił, kiedy Nico zakaszlał, prostując się i cofając o krok, zmuszając siostrę do wejścia bliżej drzwi - Pat, idź do domu i zamknij drzwi - nakazał jej, popychając ją lekko w tamtą stronę, a potem zmarszczył brwi i spojrzał na to towarzystwo - Nic wam nie będziemy płacić. Nie nasza sprawa że pożyczyliście kasę spłukanej pijaczce, macie nauczę na przyszłość - podsumował, na co facet zaśmiał się, powtarzając trzy razy słowo nauczka, tak jakby bardzo go to bawiło. Ale Nico nie zdążył odpowiedzieć, bo musiał się uchylić od ciosu wymierzonego w jego twarz. I nie czekając długo, uderzył jednego z goryli w twarz, a drugiego odpychając… ale niewiele to pomogło, bo już po chwili jeden z nich wymierzył mu solidny cios w bok. A Nico od razu wyczuł, że to nie pięść właśnie dzwoni w jego żebra, a kastet.
Opiekuje się staruszkami — Oak Tree Retirement Village
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia pracuje jako opiekunka w domu spokojnej starości, a wieczorami poluje na bogatą parę portek, której mogłaby się uczepić. Mieszka w wynajmowanej przyczepie, ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie traci pogody ducha
Z tej dwójki zdecydowanie Nico był lepszy jeśli chodziło o trzymanie emocji na wodzy. Pati była jak taka… tygrysica, gotowa wydrapać oczy tym, którzy chcieliby tknąć jej małe tygrysiątka. I nie zważała na to, że miała przed sobą dwóch potencjalnie niebezpiecznych karków, którzy raczej nie przyszli tutaj, żeby przy kawce powspominać ich zmarłą matkę. Dopiero kiedy Nico zastąpił jej drogę, jej emocje lekko zelżały. Wychyliła się zza niego, posyłając im spojrzenie typu „zjem twoją duszę”.
– No właśnie, bałwany, nic tu po was! – krzyknęła, znowu machając dłonią tak, jakby naprawdę liczyła na to, że w ten sposób ich przegoni. A potem… wszystko wydarzyło się tak szybko. Patrizia zdążyła jedynie zasłonić obiema dłońmi usta, kiedy jeden z karków wykręcił mu rękę, a następnie oberwał w brzuch. – Zostawcie go, wy łotry! Zostawcie go! – krzyczała, z tych emocji mieszając angielski z włoskim. Kiedy udało mu się wstać, instynktownie złapała go za ramię, jakby chcąc go odciągnąć od tych ludzi, od tych wydarzeń. – Nigdzie nie idę, nie zostawię cię tu, Nicolo – odparła cienkim głosem, uświadamiając sobie, jak cholernie była teraz przerażona. I bezsilna. I nawet lekkie odepchnięcie jej przez brata nie sprawiło, że go posłuchała. Do oczu napłynęły jej łzy, była przerażona tym, co za chwilę może się tu wydarzyć. I poczuła, jak w piersiach brakuje jej tchu, jak w brzuchu zaciska się supeł, kiedy pomiędzy trójką mężczyzn wywiązała się bójka. Głośno pisnęła, kiedy Nico oberwał w bok, nie wiedząc do końca czym został uderzony. W jej głowie od razu pojawiły się najmroczniejsze myśli – że został ugodzony nożem. Że Pati nie zdąży zadzwonić po karetkę, bo jej młodszy brat wykrwawi się, zanim zdąży pobiec do sąsiadów (w domu matki telefon już dawna był odłączony). Kiedy Nico zachwiał się od ciosu, podbiegła do niego otaczając ramionami, dłonią przejeżdżając po jego ciele i szukając krwi.
– Macie nauczkę na przyszłość, żeby nie pyskować, kiedy grzecznie przychodzimy po to, co nasze – oznajmił jeden z typów podchodząc blisko nich i nachylając się nad Pati. – Następnym razem zajmiemy się tobą, paniusiu – i poczuła na swojej dłoni jego obleśny dotyk, nie mogąc powstrzymać przy tym łez. Następnie typ wyprostował się i spojrzał na Nico z góry. – Przyjedziemy za tydzień o tej samej porze. Jeśli się tu nie pojawicie z kasą, znajdziemy was gdziekolwiek będziecie. Ale wtedy nie będzie już tak miło, jak dziś – oznajmił, spluwając obleśnie pod nogi Nico.
piekarz/budowlaniec/striptizer — trochę wszędzie
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
wyrabia bułki, biega na budowie, a potem ukrywa zmartwienia w białym proszku, żyjąc w swojej fantazji, a nie prawdziwym życiu
To prawda, oboje nie uciekali od walki i nie bali się starć. Tylko że teraz chyba nie do końca wiedzieli w co się wpakowali. Niby nie ma co się dziwić, co jak co, ale ich matka zawsze niszczyła im życie i bardzo je utrudniała.. ale Nico naprawdę myślał, że to już koniec. Że razem z jej śmiercią, zamkną ten etap. Ale jak widać nie. Jak widać ich życie nawet teraz nie mogło być po prostu wolne od tego syfu. Nie żeby Nico się jakoś specjalnie łudził.. ale no dobra, może odrobinę jednak się łudził. I może dlatego właśnie wtedy przyszedł do Harper… ale. Ale teraz nie myślał o Harps, teraz myślał o jego siostrze, która nie chciała go słuchać i nie schowała się do chaty, kiedy kazał jej to zrobić.
- Patrizia, do cholery, idź do domu i zamknij drzwi na klucz - pogonił ją wkurzonym tonem, ale pozwalając sobie pomóc przy wstawaniu, bo jego bok palił żywym ogniem. I sam do końca nie wiedział co go trafiło, wiedział tylko że cholernie bolało. I że nie może stracić przytomności, chociaż chciało mu się rzygać z bólu aktualnie.
- Pat… Pati.. do… domu - stęknął, próbując złapać oddech i stając na nogi. A potem groźnie spojrzał na faceta, który dotykał jego siostry i oczywiście wyrwał się do przodu, odpychając go - bierz te brudne łapy z dala od niej, gnoju, mam w dupie co nasza matka odjebała… - ale nie zdążył dokończyć, bo najpierw dostał cios w splot słoneczny, który powalił go na kolana, a potem dostał w twarz, aż mu sie zrobiło czerwono przed oczami. `I na chodniku, po jego łuk brwiowy pęknął i chlusnął na niego. A potem oberwał jeszcze trzy razy kopniaka w brzuch, kiedy leżał na ziemi. Krztusząc się, spróbował się odwrócić na bok i wstać, ale ledwo chwiejnie się uniósł, a kolejny cios w twarz znowu go powalił na ziemię. Dzwoniło mu w uszach, kiedy unosił się na czworakach i patrzył za nimi, a potem zakaszlał krwią. - Pats… nic… nic ci… nie.. jest? - zapytał z trudnością formułując słowa, patrząc na razie za odjeżdżającym samochodem, a potem pozwolił sobie opaść na chodnik, znowu kaszląc i jak każdy wdech go kurewsko boli w tym momencie.
Opiekuje się staruszkami — Oak Tree Retirement Village
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Za dnia pracuje jako opiekunka w domu spokojnej starości, a wieczorami poluje na bogatą parę portek, której mogłaby się uczepić. Mieszka w wynajmowanej przyczepie, ledwo wiąże koniec z końcem, ale nie traci pogody ducha
Patrizia mimo wszystko było w tym wszystkim dość naiwna, bo ona dodatkowo łudziła się, że przecież babunia Tribbiani na pewno nad nimi czuwa i nie pozwoli, żeby jej wnukom działa się jakakolwiek krzywda. Wiara w życiu Pati pomagała jej mierzyć się ze wszystkimi przeciwnościami losu. Czy nie było to wygodne? Mieć nadzieję, że choćby nie wiadomo co odpierdalało się właśnie w twoim życiu, to ktoś stale nad tobą czuwa? Że masz to złudne poczucie bycia zaopiekowanym? Pati mocno w to wierzyła i nie zamierzała słuchać żadnych logicznych argumentów, tylko naiwnie zawierzała swój los szeroko pojętej opatrzności.
– Santo Cielo, Nicolo, powiedz im, że im zapłacimy, że im zapłacimy wszystko – zignorowała jego prośby o to, żeby schowała się w chatce. Była cholernie przestraszona, ale nie mogła zostawić brata w potrzebie, nawet jeśli w tym momencie bardziej mu przeszkadzała, niż pomagała.
Przymknęła oczy, kiedy czuła na sobie ten brudny dotyk, bojąc się otworzyć je również wtedy, kiedy usłyszała jak Nico dostaje kolejny cios. Dopiero kiedy usłyszała, że ciosy napastnika powaliły Nicolo na ziemię, otworzyła oczy, choć przez napływające łzy niewiele widziała. Zakryła dłonią usta, widząc jak ci bandyci katują Nicolo, ale nie była w stanie się ruszyć. Nie była w stanie nawet krzyczeć po pomoc. Zresztą, czy ktoś by tu przybiegł z odsieczą? Znała te okolice – ludzie zazwyczaj takich sytuacjach zamykali szczelnie okna, żeby niczego nie słyszeć.
– Za tydzień. O tej samej porze – powtórzył jeden z goryli rozmasowując sobie dłoń, którą przed chwilą lał jej brata. Pati bała się patrzeć w ich stronę, nawet kiedy odchodzili, w obawie że jej strach przyciągnie ich niczym magnes.
– Nicolo! Och, Nicolo… – zaczęła powtarzać w panice, nie wiedząc czy w ogóle powinna go dotykać. Poprawka – bała się go dotknąć, by jeszcze bardziej go nie uszkodzić. - Nicolo, wytrzymaj chwilę, zadzwonię po pomoc… – i zmusiła się do tego, by powstać z kolan, a następnie na drżących nogach pobiegła w stronę chatki znajdującej się w najbliższym sąsiedztwie. Tam niemal siłą wtargnęła do środka, wykręcając numer na pogotowie. Sama czuła się kompletnie bezradna – nie miała nawet prawka, żeby wsiąść za kierownicę samochodu Nicolo i zawieźć go do szpitala. Pozostawało jej czekać na sygnał karetki, a minuty oczekiwania cholernie jej się dłużyły.
ODPOWIEDZ
cron