opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
013.

Ostatnio spędzał mniej czasu w mieszkaniu. Wykańczanie studia i spotkania z Theą odrobinę okroiły wolny czas, który dotychczas posiadał i prawdopodobnie, gdyby nie Hotdog, możliwe, że jeszcze skuteczniej mijałby się z Lenny. Po kilku długich tygodniach dotarł w końcu do momentu, gdy etap remontu miał za sobą, a czas, który spędzał w swoim nowym studiu, poświęcał już w pełni tworzeniu, planowaniu i nagrywaniu. Czasami wracał wykończony, często podirytowany, bo nie wszystko szło po jego myśli, ale zdarzało się i tak — jak dziś — że humor widocznie mu dopisywał. Czego dowodem było chociażby pogwizdywanie w rytm melodii, którą skomponował tego dnia.
Wrócił właśnie za spaceru z Hotdogiem, nie spodziewając się zupełnie, że natknie się na Lenny. A jednak stałą w kuchni, wyglądając tak, jakby dosłownie kilka minut wcześniej zdążyła wrócić z pracy. Uśmiechnął się szeroko na jej widok, spuszczając psa ze smyczy w końcu, by mógł się przywitać z dziewczyną.
— Czy to nie druga najpiękniejsza osoba w tym mieszkaniu? — zagadnął wesoło, uśmiechając się szeroko do niej. Zajrzał do lodówki, która — z czego powinien zdawać sobie sprawę — świeciła żałosnymi pustkami. Brakowało mu ostatnio czasu na zakupy, więc jadał na mieście, gotował rzeczy ze składników kupionych w najbliższym spożywczaku albo brał cokolwiek na wynos. Wiedział, że nie mógł żyć tak wiecznie. Nie tylko ze względu na swoje zdrowie, sylwetkę, ale i portfel, który nie ociągnąłby takiego stanu rzeczy zbyt długo. W końcu nadal nie został bogaty i nadal utrzymywał się przede wszystkim z pracy w tutejszym sanktuarium. — Oczywiście miałem na myśli, że to Hotdog jest na pierwszym miejscu — zapewnił ją, gdy juz zatrzasnął drzwi lodówki, pogodzony ze smutną myślą. Obrócił się w stronę przyjaciółki, wzdychając ciężko, odrobinę przesadnie dramatycznie.
— Czy jest szansa, że ukradłaś coś z restauracji? A jeśli nie, to czy chcesz zamówić pizzę albo się najebać? — zaproponował wspaniałomyślnie. Był wykończony po ostatnich tygodniach, potrzebował resetu. Wprawdzie zamierzał umówić się z kumplami, ale byli mniej fajni, niż Lenny. I wyjście z nimi na miasto kosztowałoby też więcej, a on — jak wiadomo — powinien zacząć w końcu oszczędzać, skoro wszystko to, co skrupulatnie odkładał przez ostatnie miesiące, wpakował w studio. — Chciej, bo inaczej będę musiał zrobić to sam, w swoim pokoju, wywołując w tobie smutne poczucie winy. Jeszcze nie artysta, a już alkoholik — zakończył dramatycznie i wyciągnął z kieszeni telefon, na którym zamierzał odszukać aplikację do zamówienia jedzenia.
kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
010.
Ona podobnie, ostatnio rzadziej bywała w mieszkaniu na dłużej. Chociaż przez ostatnie kilka dni wracała jednak tutaj, obrażona wciąż na Marcello wolała spać sama niż się ugiąć i mu odpuścić. Jej upór, duma i poczucie, że to ona ma rację były zdecydowanie silniejsze niż tęsknota, do której nawet nie chciała się przyznać na głos, sama w pokoju. Bolało ją to, ale była dużą dziewczynką, potrafiła sobie z tym poradzić. Może chciałaby o tym z kimś pogadać, ale mijali się z Freddiem dość mocno, więc nie miała za bardzo okazji. Zaczęła coraz mocniej tęsknić za swoją byłą nianią, a obecnie najlepszym przyjacielem i współlokatorem.
Myślała, że dzisiaj też tak będzie po tym jak wróciła do domu z restauracji i nie zastała go. Albo może już spał, a gdy ona się obudzi znów go nie będzie. Nalała sobie soku, bo chciało jej się pić odkąd wyszła z restauracji, więc musiała zacząć od ugaszenia pragnienia. Ledwie wypiła dwa łyki, kiedy zamek szczeknął, a chwilę później pojawił się w nich najpierw Hotdog, a potem jego tata. Kucnęła, żeby poczochrać bulbula za uszami i po czole, a potem podniosła wzrok na swojego współlokatora.
Wiesz, że tam nic nie ma — przypomniała mu, widząc jak zagląda do lodówki. Ona jadła głównie poza domem, a za śniadania zwykle służyło jej coś w stylu banana i jogurtu pitnego, więc nic dziwnego, że nie uzupełniała ostatnio zapasów. — Wiem, jaka jest kolejność — stwierdziła i uśmiechnęła się do niego lekko. Wstała, przywitawszy się odpowiednio z największą pięknością apartamentu 32a. Upiła jeszcze kilka łyków swojego soku, myśląc nad propozycją złożoną jej przez Freddie’go.
Nic nie ukradłam, nic mi też nikt nie dał — przyznała na wstępie, co by nie trzymać go w niepewności. Niemiłe to było, a ona rzadko bywała dla niego niemiła. Tylko wtedy, gdy zasłużył. — Więc zostaje nam pizza i najebanie się — stwierdziła i od razu wyciągnęła telefon, żeby sprawdzić, jakie mają opcje w środku nocy. Nie żeby nawet w ciągu dnia mieli ich zbyt wiele… — Pepperoni i jakaś z warzywami dla równowagi? — przedstawiła mi swoją propozycję. Jak chciał to on mógł zamówić, nie obrazi się. I kiedyś mu odda, skoro miała stałe i całkiem przyzwoite źródło utrzymania. Na razie. Nie wiedziała jak długo jeszcze, więc należało korzystać póki mogła. — Jesteś beznadziejny w próby wpędzenia mnie w poczucie winy — powiedziała mu zgodnie z prawdą i wskoczyła na blat, żeby usadowić się na nim wygodnie, skoro będą czekać na pizzę. — Co pijemy? — zapytała go, bo skoro proponował to może miał jakąś konkretną opcję w głowie.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Nigdy nie sądził, że dzieląc z kimś tak małą przestrzeń, można było mijać się z taką skutecznością. Było to chwilami pomocne — wiadomo, przecież nawet uwielbiając Lenny, miewał dni, kiedy chciał spokoju i odpoczynku, ale w momentach takich, jak ten, liczył, że w końcu się na nią natknie. A gdy się udało, to wcale nie zamierzał jej tak łatwo odpuszczać, licząc nawet, że to popołudnie ma wystarczająco pozbawione planów, by móc poświęcić mu kilka godzin.
— Czasami lubię się oszukiwać — mruknął, godząc się jednak z faktem, że miała rację. W lodówce nie było nic, co nadawałoby się na obiad lub chociaż przekąskę. Dlatego zatrzasnął w końcu drzwi wyraźnie zrezygnowany, pogodzony z faktem, że nie tędy droga. Wprawdzie jej kolejne słowa nie podnosiły go na duchu, ale i tak pokiwał głową z lekkim uśmiechem, zadowolony z tego jednego, miłego aspektu, jakim było wspólne najebanie się. Wprawdzie w brzuchu mu burczało już, ale wierzył, że dożyje momentu, w którym przywiozą tę pizzę. Nie miał i tak zbyt wiele innych opcji.
— Wspaniały plan — potwierdził, odnosząc się nie tylko do wspólnego najebania się, ale tez i wyboru odpowiedniej pizzy. A gdy tylko wybrał wskazane przez nią rodzaje pizzy, wcisnął sobie telefon do kieszeni, przenosząc znowu wzrok na przyjaciółkę. Mimo jej słów krytyki, Freddie i tak uśmiechnął się szeroko, uważając, wbrew temu, co mówiła — że poradził sobie świetnie, skoro ostatecznie osiągnął to, co chciał. Miał super towarzystwo, partnerkę do najebania się i pizzę. Czy cokolwiek tutaj poszło źle? — Mów sobie co chcesz, nie słucham twoich złośliwości — zapewnił ją jeszcze i podszedł do plecaka, by wyciągnąć z niego butelkę ginu, którą zakupił w drodze do mieszkania — z nadzieją, że ją zastanie i będzie faktycznie chciała się z nim upić.
— Gin. Nie ma opcji wyboru, jeszcze nie posiadam profesjonalnego barku w pokoju, ale może to przemyślę w przyszłości — przyznał, zatrzymując się na chwilę, analizując w głowie tę wizję. Nie bardzo wiedział wprawdzie, gdzie miałby go ustawić, ale była to drobnostka, która nie zajmowała teraz jego głowy na poważnie. Zamiast tego nalał im alkoholu do szklanek, szukając po szafkach butelki z jakimś napojem, bo o tym już niestety nie pomyślał.


kelnerka — salsa bar and grill
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I wonder, when you sleep are you ever dreaming of me?
Nic dziwnego, że się mijali, biorąc pod uwagę, że ona pracowała od popołudnia do późnej nocy i wracała do domu między drugą a szóstą, a on prowadził zgoła inny tryb życia. W dodatku w ostatnim czasie był mocno zajęty spełnianiem swoich marzeń, więc bywał w domu jeszcze rzadziej niż przedtem. Lenny nie narzekała, bo chciała by mu się udało. Żeby zrobił karierę, został gwiazdą i łapał na scenie staniki. Podziwiała to, że miał marzenie i cel w życiu, do którego uparcie dążył. I trochę mu też tego zazdrościła. Sama niczego takiego nie miała.
Po tym jak zamówił pizzę i przez chwilę stał tam taki bezradny i smutny jak zbite dziecko. Popatrzyła na niego z lekko zmrużonymi oczami i w końcu westchnęła cicho.
Zamknij oczy — powiedziała. — I nie podglądaj — dodała jeszcze ostrzegawczo. Zerknęła na niego jeszcze kilkukrotnie zanim w końcu ruszyła się w stronę swojego tajemnego składzika. — Hotdog, jak mu powiesz co robię to koniec ze skrawkami sera — przestrzegła też psa, grożąc mu przy okazji palcem. Wyciągnęła z sekretnego miejsca chipsy i wróciła na swoje poprzednie miejsce, kładąc przed nim paczkę o smaku pieprzu cayenne i limonki. — Powinieneś mnie zawsze słuchać — stwierdziła bardzo poważnym tonem, ale kilka sekund później uśmiechnęła się do niego lekko, psując złowieszczy efekt.
Brzmi dobrze — gin dobra sprawa, jej odpowiadał. W czasie gdy polewał, wyciągnęła lód z zamrażarki i dorzuciła im po kilka kostek. Taki ciepły gin to paskudztwo. Na czym jak na czym, ale na alkoholu to się ona znała. Jeden z niewielu obszarów, w których mogła się nazywać ekspertką, co było trochę żałosne, ale cóż. — Musisz się ograniczać do swojego pokoju? — zapytała, wykrzywiając lekko usta w grymasie niezadowolenia. — Możemy przenieść naszą szafkę z alkoholami do barku z prawdziwego zdarzenia po prostu — zaproponowała zamiast tego i wskazała szafkę, po której walały się pewnie jakieś niedobitki alkoholu i puszki z ciepłym piwem, zostawione tu po ostatniej imprezie. Sięgnęła po jedną ze szklanek i upiła spory łyk z niej, a później otworzyła paczkę z chipsami i wyjęła kilka ze środka, machając beztrosko nogami w powietrzu. — Jest woda gazowana jak chcesz sobie czymś rozcieńczyć — zaproponowała mu wspaniałomyślnie. Nic innego za bardzo nie było z tego, co mogłoby pasować do trunku, który Freddie wybrał podczas jego niezbyt przemyślanych zakupów.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Propozycja Salmy trochę pchnęła go w tym kierunku. Łatwo było zasłaniać się brakiem możliwości, byleby tylko wygodnie odsunąć od siebie niespełnione ambicje. Skoro jednak nadarzyła się okazja, to Freddie korzystał — chociaż doskonale wiedział, jak to było kręcić się bez celu, skoro do niedawna był na tej samej pozycji. Z pracą, którą całkiem lubił, ale której nie zamierzał wykonywać całe życie, bez chęci na stworzenie poważnego związku i z psem, który był najwierniejszym towarzyszem Freddiego. Jeśli nie liczyć Lenny w sumie.
— Nie jesteśmy na to za starzy? — zapytał dramatycznie, jakby co najmniej spodziewał się, że w ramach żartu zsunie mu spodnie z tyłka lub rozsmaruje mu na czole bitą śmietanę. Mimo swojego marudzenia zasłonił oczy jedną dłonią, by miała pewność, że zastosował się do jej wytycznych. — Aha, czyli to od twojego sera potem mi puszcza bąki w pokoju — mruknął urażonym tonem, jakby co najmniej sam nie dokarmiał go rzeczami, które niekoniecznie zaliczyć można było do klasycznej diety buldożków. Słysząc jakiś szelest, odsunął rękę od twarzy i zerknął na paczkę, która — mógłby przysiąc — uszczęśliwiła go w tej chwili bardziej, niż cokolwiek innego w życiu.
— Nawet lepiej, w pokoju zaczyna brakować mi miejsca — przyznał. Prawdopodobnie znalazłby go odrobinę więcej, gdyby zdecydował się tam nieco uporządkować rzeczy, których już zupełnie nie potrzebował. Odsuwał to jednak ostatnio dość skutecznie w czasie, wychodząc z założenia, że zwyczajnie był nieco za bardzo zapracowany. Sięgnął po chipsy, które otworzyła i zgarnął kilka, które wpakował sobie później do ust.
— Wodą? Byłoby to paskudne. Jak będę zdesperowany, to pójdę do sklepu, aktualnie chyba nie jestem — przyznał. Może i nie był to alkohol, który w pojedynkę smakował dobrze, ale dzięki kostkom lody, było to na pewno odrobinę lepsze do przełknięcia. Poza tym nie chodziło o smak — zamierzał się przecież zwyczajnie upić z Lenny, a nie rozkoszować jakimś wysokopółkowym alkoholem, do którego butelką, którą wyciągnął z plecaka, i tak by się nie zaliczyła. — Czy to już odpowiedni moment na zwierzenia? — zapytał, bo nie znał za dobrze zasad, jeśli Lenny się w nich orientowała, mogła się wypowiedzieć. On posłucha i się zastosuje do nich, w końcu to złoty chłopak. który chwilowo i tak był bardziej pochłonięty jedzeniem chipsów, które były może i słabo pożywne, ale nadal pozostawały jedzeniem, a potrzebował go w tej chwili bardzo.


ODPOWIEDZ