Piekarz i aktor — le coin de paradis
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Stars when you shine
Scent of the pine
Oh freedom is mine
And I'm feeling good
Nie mógł narzekać na swoich sąsiadów, z którymi – jak do tej pory – żyli w harmonii godnej najbardziej stereotypowych poradników typu „Zjednaj sobie ludzi”. Pół roku temu odbył swoją największą podróż życia, gdy spakował swoją walizkę i oszczędności, a francuską kamienicę zamienił na australijską. Tego samego wieczora, jak przystało na małomiasteczkowego chłopaka, z sercem w ręce, pączkiem na tacce i łamanym angielskim, wkupił się w społeczność Opal Moonlane.
W żaden sposób nie umniejszał pozycji staruszkom, które natychmiast zaczęły traktować go jak swojego wnuczka, ale na uwagę zasłużył także Augustus, z którym – przy każdej kolejnej, większej lub mniejszej pogawędce – odkrywali, jak wiele mieli wspólnego. Z czasem okazało się, oboje lubili bagietki i nie mieli nic przeciwko tą tego drugiego, co było bardzo miłym bonusem, tym bardziej, że Gus, jego sąsiad, był nie tylko ciekawą, pozytywną osobowością, ale także przystojnym facetem. Jean-Marian nie miał na co narzekać.
Tego popołudnia, rudzielec zapukał do drzwi sąsiada, w ręce trzymając ozdobny pakunek ze świeżo wypieczonym eksperymentem. Niestety, właściciel piekarni był tradycjonalistą i nie był gotowy na innowacyjne, nowe produkty, które oferował, więc pozostało mu skulić ogon i szukać smakoszy na własną rękę. Czasami dostrzegał cień wyrzutów sumienia w oczach przyjaciela, gdy ten wgryzał się w jego wypieki, ale zazwyczaj pozytywne doświadczenia smakowe przyćmiewały chęci zadbania o formę.
- Cześć, Gus! Znajdziesz dla mnie trochę czasu, nie? – zapytał, bo czasami wylatywało mu z głowy, żeby się zapowiedzieć. Nie ma w tym nic dziwnego! Wstawał przed czwartą, żeby zdążyć do roboty, po robocie zawsze coś się działo – a tu jakaś pozytywna akcja charytatywna, a tutaj obiecał babci Emanueli pomalować kuchnię i cyk, nie minęła chwila, a już była dziesiąta w nocy, a gdzie tam jeszcze ogarnięcie się na jutro, a potem wstawał o czwartej nad ranem i… i tak w kółko.
Wszedł do mieszkania przyjaciela, które nieskromnie mówiąc, znał jak własną kieszeń. Przekroczył próg w swoich crocsach, w międzyczasie zapełniając przestrzeń swoim gadaniem.
- Słuchaj, wiem, wiem, ale ja nie jestem obiektywny, jak chodzi o moje wypieki i dlatego potrzebuję ciebie – zaczął się tłumaczyć w odpowiedzi na narzekania, których nawet nie zdążył usłyszeć. – Masz czarną kawę? Chętnie bym się napił.
Starannie zapakowany prezent postawił pośrodku stołu. Swoją drogą, papier którego użył, grał z jego promienną, trochę naiwną osobowością - ten był jasny, w niebieskie, puszyste chmurki. Być może warto było wspomnieć, że co przychodził do Gusa, jego pakunek wyglądał inaczej - od pastelowe kolory, przez nadruki w żaby, po stylowe wzory, jakby żywcem wzięte z komiksów pop-art. Za wypieki i staranne zapakowanie był odpowiedzialny on, Jean-Marian - chłopak z nieokiełzaną, rudą czupryną, znoszonymi spodniami dresowymi i za dużą koszulką kupioną w second-handzie.

Augustus Langford
ambitny krab
Karo
policjant — lb police station
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
No­szę twe ser­ce z sobą (no­szę je w moim ser­cu) ni­g­dy się z nim nie roz­sta­ję (gdzie idę ty idziesz ze mną; co­kol­wiek ro­bię sa­mot­nie jest two­im dzie­łem, ko­cha­nie)

Przesunął palcami po wilgotnych kosmykach jasnych włosów, zerkając przelotnie na lustro, pokryte mleczną parą. Powstrzymał chęć pozostawienia na nim smug, narysowania uśmiechniętej buzi lub serca czy napisania czegoś śmiesznego bądź obraźliwego, co potem miałby odczytać jego współlokator. Sięgnął po ręcznik, otarł krople wody ze swojej skóry i wyszedł do pokoju, zostawiając na podłodze wilgotne ślady. Szykował się na swoją zmianę w pracy, ale miał mały zapas czasu, czego zawsze skrzętnie pilnował. Nie lubił się spóźniać i chyba mu się to jeszcze nie zdarzyło - niech tak zostanie.

Zwilżył usta językiem, czując w kącikach resztki pasty do zębów, której chyba nie wypłukał dość dobrze. Wciągnął na tyłek spodnie od munduru, a potem wsunął na siebie granatową koszulę na krótki rękaw i zapiął guzik po guziku, manewrując palcami najszybciej jak potrafił. Trudno powiedzieć czemu się tak spieszył. Chyba nie przepadał tracić zbyt dużo czasu na tak nieciekawe rzeczy jak ubieranie się. Wrócił do łazienki, jeszcze raz przepłukał usta i zanim wszedł do kuchni, przystanął jeszcze na moment przy szufladzie dwudrzwiowej szafy, która stała naprzeciwko okna w jego sypialni, by wciągnąć na stopy czyste białe skarpetki.

Pospiesznie wcisnął koszulę do spodni, wygładził strój, po czym zerknął w stronę przedpokoju, gdzie wisiał jego pasek, czapka i porządnie wyposażona kamizelka. Wszystko było na swoim miejscu, więc miał wystarczająco czasu, aby zjeść i napić się porannej porcji zmiksowanych owoców. Może nawet posiedzi chwilę na Tik Toku przed wyjściem. Usiadł na stołku przy wyspie kuchennej, odkładając na blat dzbanek z koktajlem z malin i jagód, ale gdy tylko jego pośladki zetknęły się z drewnianą powierzchnią, ktoś zapukał do drzwi. Spojrzenie piwnych oczu powędrowało w stronę wejścia i zaciekawiony Gus oblizał powoli kciuk, na którym została odrobina napoju, po czym ruszył się by sprawdzić kto postanowił go odwiedzić. Nie spodziewał się gości ani kuriera. Być może to sąsiad albo rutynowa kontrola alarmów przeciwpożarowych, o której zapomniał.

Otworzył i oparł się ramieniem o ścianę, widząc kto postanowił do niego wpaść - bez zapowiedzi, ale za to z podarunkiem. Założył ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się lekko kącikiem ust. W zasadzie zdążył odrobinę zatęsknić za rudą czupryną, bystrym spojrzeniem i dłońmi, które przygotowywały najlepsze wypieki w mieście.

Nie krępuj się 一 odparł, wskazując dłonią kierunek do kuchni. 一 Czuj się jak u siebie 一 dodał ciszej, a te słowa zniknęły gdzieś pośród tych wypowiadanych gorączkowo przez Mariana. Rozbawiony uśmiech poszerzył się, kiedy zamykał za nim drzwi, po czym obrócił się miękko na pięcie i ruszył za nim w głąb pomieszczenia. Zwrócił uwagę na fantazyjne opakowanie słodkiej niespodzianki, która kryła się pod kolorowym papierem. Prawdopodobnie słodkiej, a tak przynajmniej pomyślał, czując charakterystyczny dla cukru zapach.

Ostatnie kilka kroków, które ostatecznie zbliżyły go do chłopaka, pokonał nieco szybciej, by stanąć za nim, dłonie wsuwając na jego wąskie biodra. Augustus był całe dziesięć centymetrów wyższy, więc bez problemu dosięgnął ustami ciepłej skóry oplatającej kark Guillaume i z cichym pomrukiem zadowolenia złożył na nim czuły pocałunek.

Nie wiem już co jest pretekstem dla czego, ale mogę znowu zostać twoim królikiem doświadczalnym, dać ci czarną kawę i co jeszcze chcesz, tylko błagam uwińmy się w pół godziny 一 powiedział, przymykając na moment oczy, gdy dotarł do niego zapach szamponu, którego Francuz używał do mycia włosów. Lubił go, naprawdę bardzo go lubił. Jego akcent i mentalność typową dla obcokrajowca, Europejczyka. Szczupłą sylwetkę, jasne włosy i zielone oczy, w których czasami pozwalał sobie zatonąć, byle nie zbyt głęboko.

Sięgnął ramieniem przed Mariana, żeby nacisnąć włącznik czajnika, by zagotować wodę na zamówioną przez niego kawę, natomiast dłoń, którą badał jego biodro, przesunął na płaski brzuch. Spojrzenie złotych oczu powędrowało za to ponownie na papier w chmurki, któremu z ciekawością się przyjrzał.

Co dla mnie dzisiaj masz? 一 zapytał więc zaraz, zdając sobie sprawę, że ten grzech będzie musiał porządnie odpracować.


Piekarz i aktor — le coin de paradis
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Stars when you shine
Scent of the pine
Oh freedom is mine
And I'm feeling good
Jean-Marian to jednak miał cudowne życie. Miał pracę, która sprawiała mu satysfakcję, dodatkowo był zdrowy i silny na tyle, że mógł przysłużyć się społeczności, co naturalnie sprawiało, że czuł się dobrze. Za to jego sąsiad, diabelsko seksowny Augustus potrafił sprawić, że czuł się zajebiście, choć to poczucie satysfakcji było innego rodzaju, bardziej samolubne i cielesne. Rudzielec był dobrym człowiekiem, ale w żadnym wypadku ascetą, ani księdzem – seks był dla niego równie ważny, jak poranne śniadanie.
No i Gus chwalił jego wypieki. Czego chcieć więcej, prawda? Sto procent harmonii.
Na przykład teraz, podwójna przyjemność – słodka woń pączusiów i jeszcze słodsze, dobrze znane mu usta, które pieściły wrażliwy kark. Choć nie widział ciała, gdy był obejmowany od tyłu, czuł je – i potrafił sobie przypomnieć je w każdym detalu.
- Nie oczekuję za wiele. Tylko kawy, twojej degustacji i… udanego wieczoru – odpowiedział mu miękko, uśmiechając się pod nosem. Ledwie mógł skupić się na rozmowie, gdy czuł te cudowne palce na swojej skórze. – Bo masz dla mnie więcej, niż te magiczne pół godziny, prawda?
Gdy ten bezpiecznie odstawił czajnik, sprawnie obrócił się w kierunku Gusa i zarzucił ręce przez jego ramiona. Uśmiechnął się do niego frywolnie, kusząc, przybliżając swoją twarz do jego. Ustami praktycznie muskał te drugie, drocząc się, ostatecznie to brodę obdarowując długim, mocnym dociśnięciem ust.
- Jesteśmy dzisiaj głodni, co? – zaśmiał się i ponownie się odwrócił w kierunku stołu. Sięgnął po starannie spakowany wypiek i sprawnym ruchem otworzył go, a ich oczom ukazały się dwa puszyste pączki, idealnie rumiane.
- Dzisiaj chcę cię zaprosić do Azji. Zrobiłem pączki z nadzieniem ze słodkim mango, a na górze dodałem lukier kokosowo-limonkowy.
Czyli pięciogwiazdkowa piekarnia Jeana-Mariana.
Czajnik przypomniał o swojej obecności. Zwykle pił mocną, czarną kawę; tak dla dodatkowej energii i równowagi słodkości. Pozwolił gospodarzowi czynić honory, a sam sięgnął po nóż w szufladzie (Jakby był u siebie!), a następnie precyzyjnym ruchem przekroił pączka na pół, pozwalając nadzieniu odrobinę wypłynąć. Prawdziwy foodporn. Aromatyczny zapach kawy mieszał się z lukrem, z nutkami mango i kokosa, a rudzielcowi przeszło przez myśl, że nadawałoby się to na perfumy. Sięgnął po jedną część pączka, badawczo przyglądając się cieście, badając w nim rzeczy, których nie dostrzegał zwykły konsument; ostatecznie, uśmiechnął się delikatnie i podsunął go pod nos mężczyzny.
- Pamiętasz, jaką kawę lubię. Pozwól, że ci to wynagrodzę – uśmiechnął się frywolnie, wpatrując się w przystojną buźkę, w te piwne oczy, które dobrze znał; szczęśliwe, smutne, pełne pożądania, piękne niezależnie od wszystkiego.
Asystował mu przy pierwszym gryzie, nie ukrywając, że cały czas patrzył się na jego usta, na których został kokosowy lukier. Nic z tym nie zrobił, choć kusiło, żeby choćby zlizać.
- Smakuje ci? - Tym razem trochę odsunął wypiek. - Co czujesz? Jakie było pierwsze wrażenie, przy ugryzieniu, a jakie w trakcie przeżuwania? - Te usta rozciągnięte w frywolnym uśmiechu zadawały nadzwyczaj rzeczowe pytania.

Augustus Langford
ambitny krab
Karo
policjant — lb police station
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
No­szę twe ser­ce z sobą (no­szę je w moim ser­cu) ni­g­dy się z nim nie roz­sta­ję (gdzie idę ty idziesz ze mną; co­kol­wiek ro­bię sa­mot­nie jest two­im dzie­łem, ko­cha­nie)

Lubił wizyty Mariana i lubił jego wypieki. Chłopak miał do tego talent i nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Miał też talent to różnych innych rzeczy, które Gusowi bardzo się podobały i smakował każdą z nich z przyjemnością. Dzisiejsza wizyta, chociaż niezapowiedziana, była również całkiem miła. Trochę jakby zapowiadała dobry dzień.

Uśmiechnął się na jego słowa i zamruczał cicho, bo chociaż wieczór faktycznie miał wolny i chętnie ugości Mariana ponownie, ale obecnie musiał się trochę spieszyć. 一 Niedługo zaczynam zmianę w pracy, ale wieczorem będziemy mogli pobyć ze sobą dłużej, jeżeli oczywiście masz ochotę 一 wymruczał i ucałował skórę na jego karku jeszcze raz.

Uśmiechnął się szerzej, widząc jak chłopak się droczy i tuż po tym, jak ten musnął ustami jego brodę, Gus nie pozwolił mu się tak łatwo odkręcić, skoro już miał go przodem do siebie. Przytrzymał twarz rudzielca w miejscu i dotarł do jego ust, muskając je swoimi lekko, ale dostatecznie czule. Potwierdził głód skinieniem głowy, chociaż było to co najmniej dwuznaczne. Nie pogardzi pączkiem, ale chętnie spróbowałby czegoś jeszcze.

Odsunął się nieco, kiedy Marian zaczął rozpakowywać zapakowane w kolorowy papier wypieki i zajął się przygotowywaniem mu kawy. Sięgnął po kubek w tęczowe misie, który chyba kiedyś z pracy przyniósł Levi i Gus wątpił, że należał do niego, pewnie komuś podjebał. Wsypał do niego dwie łyżeczki kawy i zalał wrzątkiem. Kiedy odstawił czajnik, uniósł wzrok i zerknął na pączki trochę sceptycznie. Uwielbiał azjatyckie żarcie, ale bardzo rzadko miał do czynienia z tamtejszymi słodyczami i nie miał wyrobionego zdania, a opis eksperymentu Mariana był taki, że nawet nie bardzo miał o tym zdanie. Kompletnie nie wiedział czy mu będzie smakować, czy jednak nie. Udał jednak temu, że Marian zazwyczaj wiedział co robił i nie pamiętał żeby kiedyś mu coś nie smakowało. Jasne, niektóre rzeczy pasowały mu bardziej, inne mniej, ale nigdy nie uznał, że coś jest po prostu niedobre. Głównie dlatego nie miał zamiaru odmawiać, po prostu mu ufał. Tylko podejrzewał, że będzie to rarytas raczej dla mniejszego grona odbiorców, czy może smakoszy. Chociaż, kto wie?

Spojrzał na Mariana z nożem i jego foodporn, a potem odchrząknął krótko, ale zbliżył się i powąchał połowę podsunięto mu pączka. Właściwie pachniał całkiem przyjemnie, zupełnie jak sam Marian.

Ugryzł niewielki kęs w taki sposób, aby wziąć do ust zarówno ciasto z lukrem, jak i nadzienie. Oblizał wargi i musiał przyznać, że ten nowy smak okazał się całkiem ciekawy. Przeżuł wszystko i przełknął, po czym udał, że intensywnie nad czymś myśli. Zmarszczył lekko czoło, znowu się oblizał, po czym przekręcił twarz w stronę Mariana i uniósł jedną z brwi.

Jakbym miał to ująć… 一 zaczął dramatycznie, przyglądając się jego twarzy, minie niepewnej, co trochę go rozbawiło. Chłopak był naprawdę uroczy. Augustus pochylił się do niego, przeciągając dramatyczną pauzę. 一 Jest pyszny. Masz talent 一 dokończył i przesunął zaczepnie językiem po jego wargach. Zaraz potem odsunął się nieznacznie. 一 Nigdy wcześniej nie próbowałem takiego połączenia, ale smakuje mi. To na pewno nic dla wielbicieli klasyki, ale jeżeli ktoś ma ochotę na coś oryginalnego, to będzie po te pączki wracał 一 przyznał całkowicie szczerze.

Przejął nadgryzioną przez siebie połówkę deseru i przysunął ją do ust Mariana.

Ugryź 一 dodał zachęcająco, a gdy ten ugryzł kawałek, odsunął słodycz i odłożył ją na miejsce, by następnie ująć dłoń chłopaka i delikatni musnąć ją własnymi ustami. 一 Powinieneś otworzyć drugą piekarnie i rozszerzyć działalność.


Piekarz i aktor — le coin de paradis
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Stars when you shine
Scent of the pine
Oh freedom is mine
And I'm feeling good
Przebywanie w otoczeniu Gusa, było niczym… włączenie Netflixa po całym dniu pracy. Można było powiedzieć, że to zasłużone chwile relaksu. Czuł się przy nim komfortowo, a często dodatkowo i zupełnie nieprzypadkowo bardzo, bardzo dobrze. Na chwilę obecną, nie wyobrażał sobie innego stanu rzeczy niż ich drobne flirty, pocałunki, które były przydługą grą wstępną i zwykłe rozmowy, które… jednak zwykle nie trwały najdłużej. Być może, Jean-Marian za bardzo brał ich relację za pewnik, w końcu… co mieliby zmieniać? Po co? Oboje byli bardzo zajęci, mieli nieregularne godziny pracy, znakomitą chemię – to wszystko było bardzo wygodne i, jak dla niego, zupełnie wystarczające.
Patrzcie, jaki człowiek z tego Gusa. Nie dość, że przystojny to jeszcze w tym teatralnym zachowaniu bardzo, bardzo słodki. Gdy ten tak go cmokał, droczył się, Guillaumowi robiło się bardzo gorąco, jak nastolatkowi przy pierwszym pornosie. A jakby nie patrzeć, był całkiem poważnym dorosłym, takim przed trzydziechą.
Posłusznie ugryzł swojego pączka i zaraz zaczął go degustować tak, jakby nie tak dawno nie zrobił tego z kilkoma innymi i, oczywiście, zaraz przez głowę przeszły mu kolejne pomysły na eksperymenty w podobnym klimacie, aż łagodny pocałunek w dłoń załaskotał go i przywrócił do rzeczywistości i, cholera, to nie było tak, że mieli za sobą ledwie pierwsze flirty, ale czułość, z jaką Gus potrafił go traktować nieustannie barwiła jego lica na cieplejszy kolor. Wydostał swoją dłoń z czarujących szponów i klepnął go z rozbawieniem po ramieniu, bo rany, prawie by mu serduszko szybciej zabiło, a nie widział sensu komplikować ich układu.
- Dzięki, ale wciąż się uczę – odpowiedział skromnie, bo taki właśnie był. Nawet, jakby ogłosiliby go najlepszym piekarzem na świecie, wciąż uczęszczałby na nauki innych mistrzów, pokornie przyjmując wiedzę. – Zresztą, nie planuję tutaj zostać za długo. Mój ojciec nie robi się coraz młodszy, a praca piekarza jest bardzo wymagająca.
Nie zdawał sobie sprawy, że od początku powtarzał jedno i to samo, a potem znalazł sobie ładne mieszkanie, które wynajmował, zaprzyjaźnił się z lokalną społecznością, znalazł pracę i tak dalej, a on wciąż utrzymuje, że wyjedzie stąd najdalej za miesiąc.
A ten miesiąc trwa już ponad pół roku!
- Przetestowałeś mojego pączka, a my wciąż mamy ponad dwadzieścia minut… Chcesz, żebym ci umilił wyjście do pracy? – zagadał i chwycił go za biodra, silnie dociskając do swoich. Gus wyraźnie mógł poczuć, że ich zaloty nie pozostały bez odpowiedzi, chcąc przebić się przez materiał spodni. Rudzielec uśmiechnął się z łobuziarskim błysku w oku. – W końcu… zrelaksowany policjant to dobry policjant. Mogę zrobić ci językiem dokładnie tak, jak lubisz, a jeśli będziesz dobrym chłopcem, gwarantuję ci szczęśliwe zakończenie.
To, że Gus był wyższy i miał więcej mięśnia wcale nie oznaczało, że miał władzę!

Augustus Langford
ambitny krab
Karo
policjant — lb police station
24 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
No­szę twe ser­ce z sobą (no­szę je w moim ser­cu) ni­g­dy się z nim nie roz­sta­ję (gdzie idę ty idziesz ze mną; co­kol­wiek ro­bię sa­mot­nie jest two­im dzie­łem, ko­cha­nie)

Nigdy nie określili swojej relacji jakoś konkretnie, nie rozmawiali o tym kim dla siebie są i Agustus tak naprawdę tego nie potrzebował. Dla niego to było przecież jasne, jak słońce. Barwiło ciepłymi płomieniami ich związek, tak jak ciepłym kolorem odznaczały się włosy Mariana. Nie planował też z nim rozmawiać o czymś poważniejszym, bo w końcu znali się stosunkowo od niedawna i dopiero rozpoczęli swoją wspólną przygodę, ale w umyśle Gusa, skoro się regularnie spotykali, uprawiali seks i rozmawiali na każdy temat oraz interesowali sobą nawzajem, to znaczy że rozpoczynali bycie ze sobą na poważnie. Czy naprawdę trzeba było to sobie wprost powiedzieć, aby zaczęło być faktem? Chyba nawet by na to nie wpadł, po prostu tak był wychowany, odnosił się z szacunkiem do osób, z którymi się spotykał i odznaczał się wiernością i lojalnością, chyba że na wstępie zostało powiedziane, że to tylko przygoda, a Marian mu nigdy tak nie powiedział. Co prawda nie była to jeszcze jakaś wielka miłość, ale Gusowi wydawało się, że może nie zawsze tak musi być i to przyjdzie z czasem. Na pewno żywił wobec Mariana wiele ciepłych uczuć i chciał się dalej z nim spotykać, chyba było im ze sobą całkiem dobrze.

Delikatny dystans, którym odznaczał się czasami rudzielec, Gus brał za po prostu nieśmiałość, może droczenie się. Z resztą podobało mu się, uważał że to niezwykle urocze. Z uśmiechem obserwował rumieńce, które pojawiły się na policzkach chłopaka i słuchał jaki to z niego był skromny człowiek.

Tak czy siak wychodzi ci to naprawdę dobrze 一 dodał, mając nadzieję, że ten w końcu przyjmie komplement. Słysząc o tym, że nie zamierza zostać tu na stałe, zmarszczył lekko brwi sam nie wiedząc co o tym myśleć. W końcu czyny Mariana świadczyły o czymś innym. Wyglądało na to, że się tutaj zadomowił.

Możesz sprowadzić ojca tutaj. Masz talent. Szkoda by było z tego rezygnować, wypracowałeś już sobie niezłą pozycję 一 przyznał, wsuwając koniuszek palca między wargi, aby zlizać z niego odrobinę lukru. Mówił jak najbardziej poważnie, w końcu nie bardzo mu się uśmiechało tracić tę relację, ale też doskonale rozumiał oddanie rodzinie i ta cecha w Marianie mu się spodobała. Sam kochał rodziców i braci i prawdopodobnie też wiele by dla nich poświęcił, gdyby musiał. Wytarł w końcu dłonie w ścierkę, więc jeżeli gdzieś zostało jeszcze trochę lukru, to właśnie się go pozbył.

Sięgnął po swój koktajl, żeby popić część pączka, którą właśnie zjadł, ale zatrzymał w połowie drogi dłoń, bo propozycja Mariana, która właśnie dobiegła do jego uszu zdawała się pochłonąć całą jego uwagę. Właściwie liczył na szybki numerek, ale w pewnym momencie nie był już pewien czy Marian aby na pewno też ma ochotę, ale wyglądał że jednak tak.

Nawet nie tylko wyglądało, bo gdy Gus znalazł się blisko Mariana, doskonale wyczuł że ten był podniecony. Jemu samemu też nie można było tego odmówić, bo miejsca w bieliźnie zrobiło się nagle dużo mniej. Uśmiechnął się szeroko na jego słowa, zaśmiał bezgłośne, wzruszając lekko ramionami, a potem objął go w pasie i przytulił do siebie mocniej, wargami sięgając do ucha chłopaka.

Dla ciebie zawsze jestem dobrym gliną, wiesz o tym? 一 mruknął żartobliwie, jedną z dłoni opuszczając po jego plecak aż na pośladek, na którym zacisnął palce. 一 Zobaczymy na co jeszcze wystarczy nam czasu 一 dodał, jednocześnie zgadzając się i sugerując, że chętnie rozpieściłby go również w taki sposób, jak ten lubił. Agustus był z tych, którzy lubili również dawać, nie tylko brać. Pocałował go zaczepnie, krótko, w usta, dłońmi sięgając do jego rozporka, by zaraz zsunąć w dół jego spodnie. Czas uciekał, więc mogliby już przejść do rzeczy. 一 Daj mi na siebie popatrzeć, hm? 一 mruknął, ściągając mu koszulkę przez głowę, a potem sięgając do guzików własnej koszuli, aby je rozpiąć. Może nie miał zamiaru całkowicie się rozbierać, ale w tak intymnych sytuacjach chciał, aby panował konkretny nastrój, nawet jeżeli był to szybki seks przed wyjściem do pracy. Prześlizgiwał się wzrokiem po ciele Mariana, czując narastające podniecenie. Lubił jego sylwetkę, szczupłą, zgrabną lubił delikatne rysy, jasną cerę, piegi i kolor jego ust.


ODPOWIEDZ