trochę pisze erotyki, trochę barmanuje — rudd's rub
31 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Napisała kilka słabych erotyków, a teraz wróciła z podkulonym ogonem do domu, bo jej (były) mąż okazał się wielkim frajerem.
007.

the sky seems empty of stars
{outfit}
Późne powroty to domu nie były dla niej żadną nowością, choć nie zawsze musiała mierzyć się z nimi sama. Wiele zmian miała razem ze swoim współlokatorem, dzięki czemu nocne spacery nie wydawały jej się takie straszne. Zdarzały się jednak wieczory takie, jak ten, kiedy towarzyszył jej wyłącznie kolega mieszkający po drugiej stronie miasta i to właśnie jej przypadało zamknięcie baru, Nie stanowiło to dla niej żadnej przeszkody, bo do tej pory nie czuła się szczególnie przestraszona perspektywą samodzielnego przemierzenia tych kilku ulic, które dzieliły ją od miejsca zamieszkania. Korzystając z tego, że powietrze nadal było przyjemnie ciepłe, a do domu nie miała daleko, zdecydowała się zrezygnować z wszelkiego rodzaju uberów, stawiając natomiast na spokojny spacer. Spokojny w teorii, bo już po przejściu kilku pierwszych przecznic Laney zdołała najeść się strachu, za co sama była chyba odrobinę odpowiedzialna. Kiedy minęła grupkę młodych i podpitych chłopaków, którzy gwizdnęli za nią, Salberg nie zawahała się z uniesieniem do góry dłoni i pokazaniem im środkowego palca, co najwyraźniej nie było z jej strony zbyt mądrym posunięciem. Może wyglądali na bandę dzieciaków, ale biorąc pod uwagę to, że było ich kilkoro, a w okolicy nie dało się uświadczyć innej żywej duszy, brunetka mogła powstrzymać się przed tym gestem. I choć nie mogła ręczyć za to, że to właśnie on był powodem, dla którego banda młodziaków ruszyła się z miejsca, nieprzyjemne ciepło rozlało się po jej ciele, kiedy zdała sobie z tego sprawę. Przez pierwsze kilka minut miała cichą nadzieję, że lada moment uda jej się ich zgubić, ale tak się niestety nie stało. Wytrwale podążali za nią, przez co zdenerwowanie wzbierało w niej jeszcze bardziej. Nie była pewna jakie mieli zamiary, ale nie była skłonna ryzykować, aby się o nich przekonać. Chciała jakoś wybrnąć z tej sytuacji, ale wzywanie taksówki wiązałoby się z zatrzymaniem się, na co zdecydowanie nie mogła sobie pozwolić. Od domu dzieliło ją jeszcze kilka ulic, a tu, gdzie się znajdowała, nie było już żadnego czynnego lokalu, w którym mogłaby poszukać schronienia. Była zdana na samą siebie, co sprawiało, że powoli zbliżała się do prawdziwej paniki. Gdy po drugiej stronie ulicy mignęła jej jakaś sylwetka, Salberg uznała to za swoją szansę. Może i zaczepianie nieznajomego człowieka nadal było ryzykowne, ale co tak właściwie miała do stracenia? Przemknęła przez przejście dla pieszych, chwilę później zaczepiając mężczyznę, którego najpewniej wzięła trochę z zaskoczenia. - Cześć! - rzuciła, nie wahając się również przed tym, aby objąć go w ramach powitania. Korzystając z tego, że mężczyzna nie zdołał jeszcze zareagować, zniżyła głos do szeptu. - Zachowuj się tak, jakbyś mnie znał, proszę - rzuciła wprost do jego ucha, a później odsunęła się nieznacznie, mając przy tym cichą nadzieję, że nie zostanie wzięta za wariatkę, bo konieczność przemierzenia kilku kolejnych przecznic w samotności mogłoby sprawić, że całkowicie odeszłaby od zmysłów.