olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.

trigger warning
post może zawierać treści dotyczące seksu, przemocy (w tym seksualnej) i/lub uzależnień
Wręcz nie mogła uwierzyć, że oto nagle wszelkie jej ciemne myśli, którymi tak intensywnie bombardowała się w ostatnim czasie, doprowadzą do tak spektakularnego zakończenia. A może po prostu nie chciała uwierzyć, a jednak gdzieś głęboko pod skórą wiedziała jak złe rzeczy powodowały, że źle działo się również w ich małżeństwie? Mimo wszystko wystarczyła ta jedna, pieprzona teczka by poczuła się jak skończona idiotka. Co ona sobie w ogóle myślała? Że Dick to idealny, bezproblemowy materiał na życiowego partnera? Omal nie wywróciła właśnie teatralnie oczami, tak mocno była zażenowana samą sobą. Przecież powinna być mądrzejsza. Ostrożniejsza. Nauczona doświadczeniem. Na tym, jacy mogą być Remingtonowie przecież powinna zjeść już zęby. Jak i na tym, że im dalej ich się trzyma, tym wychodzi jej to na lepsze. Po co jednak trzymać się swoich mocno wypracowanych zasad i rozpieprzyć sobie idealne, ułożone życie, by budować nowe z jak się nieszczęśliwie okazywało człowiekiem, którego nie znała. Nie, inaczej, którego j u ż nie znała i który przez ponad rok ich małżeństwa nawet nie spróbował powiedzieć jej o sobie prawdy. Jezu i wszyscy święci, jak mocno ona chciała go w tym momencie znienawidzić. Obrzydzić tak, żeby nie móc na niego nigdy więcej spojrzeć. Żeby móc nim gardzić, tak jak podchodzi do swojego, czy do jego ojca.
Nie umiała.
Czuła się zepsuta i wybrakowana. Już w momencie w którym kokaina rozjebała ich szczęście powinna go znienawidzić i odejść, nigdy nie odwracając się za siebie. Pójść dalej i zapomnieć. Jakby jakaś część była wybrakowana, jakby tą jedną pieprzoną część zastąpił samym sobą właśnie Richard Remington. Drogie niebiosa, za co tak surowo każecie tą dziewczynę? Czuła się tak, jakby jej bez niego już nie było. Jakby bez Dicka w swoim życiu już nie wiedziała jak iść do przodu. I tylko ona sama wiedziała jak wiele energii wymagała od niej teraz ta wściekłość. Wściekłość, która pozwalała jej chyba na chwilę zapomnieć o tym, że ma przed sobą człowieka, który potrafi żyć jak gdyby nigdy nic po tym jak zgwałcił jedną dziewczynę, pobił inną - na Boga, będąca w ciąży, będąca z n i m w pieprzonej ciąży!, po tym jak był odpowiedzialny za śmierć własnego nienarodzonego dziecka. Miala wrażenie, że głowa zaraz jej wybuchnie. Kim on w ogóle był, kim się stał i czemu ona nie zauważyła niczego wcześniej? Czemu właśnie ona była w jego życiu tak wyjątkowa, czemu mogła zasłużyć na jakieś specjalne traktowanie, na miłość, na czułość, na jakieś pieprzone zupełne oddanie, na szczęście, na małżeństwo?
- Błagam, nie każ mi choćby myśleć o tym, że w ogóle mogłeś być do tego zdolny - prychnęła z obrzydzeniem, bo faktycznie mało to może było odpowiedzialne ale w tym momencie odpychała od siebie te wszystkie myśli jak najmocniej to było tylko możliwe. Zresztą, kto jak kto, ale akurat Dick Remington powinien być przyzwyczajony do tego, że razem z całym towarzystwem udało im się ją wychować na dziewczynę na tyle mocno skupioną na sobie, że najbardziej zaboli ją nie cierpienie innych kobiet, ich trauma i to że muszą żyć teraz ze zniszczonym życiem. Ją bardziej obejdzie to, że nie potrafił jej zaufać. Nie potrafił być szczery. Zakwestionował to, że jest na świecie jakakolwiek rzecz, poza zdradą, jakiej nie potrafiłaby mu wybaczyć. Że wolał układy z jej ojcem, zamiast wbić sobie do tej głupiej głowy, że nawet jak wtedy byłaby na drugim końcu świata zajęta swoim idealnym życiem, wystarczył jeden telefon z tytułu tych pt. mała, mam kłopoty, a ona zmaterializowałaby się w tej pieprzonej Australii tylko po to, by go z nich wyciągnąć i choćby być po jego równie pieprzonej stronie.
Powinna się za to znienawidzić.
Nie zastanawiała się jednak na tym. Nie, kiedy w końcu ich rozmowa zaprowadziła ich do miejsca, w którym jej mąż się na nią zamachnął. Nie mogła nic na to poradzić, to był odruch, ale zamknęła oczy. Skuliła się w sobie i odsunęła najmocniej jak mogła, wręcz wciskając boleśnie w tą szafkę. Najchętniej przez te ułamki sekund by zniknęła, rozpłynęła się zupełnie. Dopiero dźwięk tłuczonego szkła uzmysłowił jej, że ręka Dicka wylądowała gdzieś obok. Że jej nie tknął. Że jej jednej nie był w stanie skrzywdzić. W czym ona była lepsza od tej zgwałconej dziewczyny? Albo tej drugiej, tej która dzięki znajomości z Remingtonem najpierw miała zyskać swoje prywatne największe szczęście, by potem je tak boleśnie stracić? Zrobiło jej się gorąco, a potem lodowato. Co ona miała w sobie takiego? Czemu akurat ją kochał, czemu akurat ją tak traktował? Nadal ją trzęsło, choć cholernie chciała wierzyć że to po prostu zimno, a nie strach. Nie, tym razem nie dało się już tego niczym przykryć. Pierwszą osobą, która przerażała ją do żywego był jej własny mąż.
Otworzyła w końcu, porządnie już załzawione oczy.
- Pozwól mi się w końcu znienawidzić - poprosiła szeptem, po czym jednak wyprostowała się i lekko odbiła od blatu, do którego była do tej pory przyciśnięta, by ruszyć przed siebie, wymijając go nawet całkiem zgrabnie. Ruszyła przed siebie, zgarniając jedynie po drodze bluzę i kluczyki od samochodu.
Nie odwróciła się.
Chciała wierzyć, że już nie ma do czego.

< k o n i e c </3 >
ODPOWIEDZ