właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
wspomnienie o kazirodztwie
Spoiler
Tak, zorientował się, że Leo chce spleść z nim palce, więc sięgnął również do jego dłoni, uśmiechając się. Był szczęśliwy i czuł się lżej po tym, co się stało - ten seks chyba coś w nim odblokował, zdjął jeden z ciężarów z jego barków. Dawno się już tak nie czuł, bo od wielu lat nie był w relacji romantycznej, która nie zaczęła się od łóżka, tylko od czegoś innego, a seks wynikał właśnie z relacji, a nie odwrotnie. Coś takiego przeżył wcześniej tylko z Rayem (nie licząc Olivera i Amalii, ale to trochę inny rodzaj relacji), a później, aż do Leonardo, wszystkie jego związki zaczynały się od tego, że przespał się z kimś, w kim później się zakochał, dostrzegając potem jego cechy, które sprawiały, że dany człowiek stawał się dla niego pociągający.
Podobało mu się to, że z księdzem ta relacja zaczęła się od czegoś innego - może to oznaczało, że faktycznie będzie bardziej dojrzała, że miała wreszcie szanse na powodzenie...? Relacja z Rayem miała, gdyby tylko Saul był dojrzalszy emocjonalnie i miał nieco wyższą samoocenę. Teraz już był, już nie zamierzał tak koncertowo spieprzyć związku i złamać dwóch serc na raz.
Oparł brodę o głowę Leo i słuchał, co ten miał do powiedzenia. Trochę się wystraszył deklaracji, że mężczyzna chciałby zrzucić habit dla niego - z jednej strony to oznaczało, że Williams myśli o nim poważnie, że faktycznie chce stworzyć z nim rodzinę; ale z drugiej to była przerażająca wizja: że ktoś miałby dla niego rezygnować ze swojego dotychczasowego życia, rzucać wszystko i angażować się w związek z taką łachudrą. A jeśli kiedyś uzna, że to był zły pomysł? Jeśli zacznie mieć do niego pretensje, że dla Saula zrezygnował ze wszystkiego, że to był błąd. że miało być inaczej? Że Monroe okazał się nie taki, jak się wydawał na początku, kiedy jeszcze wokół latały motylki i ćwierkały ptaszki? Że po czasie Leo dostrzegł jakieś wady, których nie zauważał wcześniej? Co wtedy?
Chyba ten jego strach nieco się uwidocznił mimo, że Saul starał się go ukryć głęboko w sobie i nie pokazywać. Ale jego palce zacisnęły się na palcach mężczyzny nieco mocniej, a oddech stał się cięższy. Serce zabiło mu mocniej, a Saul znieruchomiał.
- A... kiedy chciałbyś to zrobić...? - zapytał cicho po dłuższej chwili milczenia, bojąc się odpowiedzi, jakakolwiek by ona nie była. Wystraszył się chyba, że to szybko, że poważne deklaracje, mimo, że ich chciał - ale nauczony poprzednimi doświadczeniami obawiał się, że jeśli tak szybko rzucą się na głęboką wodę i uwierzą, że to naprawdę będzie to, że już zawsze będą razem, że będą faktycznie rodziną, to zaraz coś pierdolnie.
Leonardo Williams
ksiądz — lokalna parafia
45 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Od września mieszka w Lorne Bay i wciąż uparcie bawi się w księdza, próbując udawać przed samym sobą, że wcale nie ma wielkiego kryzysu wiary. Od niedawna coraz częściej spotyka się z pewnym przystojnym jubilerem, a jego mała córeczka jest jego iskierką nadziei w tym paskudnym świecie.

Leo nawet nie wiedział, że zwykle związki Saula zaczynały się od seksu, a dopiero później przechodziły na inny poziom; on sam nie za bardzo miał w ogóle doświadczenie w związkach, bo jedyna relacja, która znajdowała się najbliżej związku, to było to, co łączyło go z Nealem. Innego porównania do związków tak naprawdę nie miał. No dobra, ewentualnie jakieś tam "miłostki" z czasów szkolnych i licealnych, ale to było tak dawno, że trochę tego nie uwzględniał. Żaden związek z tamtych czasów nie był też niczym poważnym.

Milczał przez chwilę, mając wrażenie, że powiedział coś nie tak; zauważył, że Saul się spiął, że oddycha nieco inaczej, a jego palce zostały mocniej ściśnięte przez palce jubilera. Nie do końca wiedział co takiego siedziało w głowie Saula i skąd to spięcie się jego mięśni, ale zamierzał go o to za chwilę zapytać. Póki co podniósł lekko głowę z jego ramienia, na tyle, żeby musnąć nosem jego szyję, a potem wyprostował się nieco, spoglądając na mężczyznę. Wciąż trzymał go za rękę, ściskając palce Monroe'a i starając się dodać mu otuchy, w czymkolwiek co się teraz z nim działo.

- Nie wiem kiedy, ale... w najbliższej przyszłości, no - westchnął cicho. - To nie tak, że naszło mnie teraz, bo myślałem o tym już wcześniej, mój kryzys... wiary, że tak powiem, zaczął się jeszcze przed tym, jak poznałem Neala. Od jakiegoś czasu podważam to, że wybór tej konkretnej ścieżki był dobrą decyzją. - wzruszył lekko ramionami. - Kiedyś faktycznie tak myślałem, wydawało mi się, że to, co czuję, to jest właśnie powołanie i że faktycznie najlepszym wyborem dla mnie będzie kościół. Nie bardzo brałem pod uwagę cokolwiek innego. Ale... no, z czasem się okazało, że mam coraz więcej wątpliwości, zadaję sobie coraz więcej pytań, których ksiądz nie powinien sobie zadawać i... wydaje mi się, że coraz gorzej radzę sobie z tym wszystkim. Nie lubię być hipokrytą, a trochę tak się czuję. - oparł plecy o poduszkę, tył głowy wspierając o ścianę i przymknął na chwilę oczy, wciąż trzymając go jednak za rękę.

- Więc... to nie tak, że to tylko przez ciebie. Nie chcę, żebyś poczuł się winny czy coś w tym stylu, bo tak nie jest. Ty jesteś jednym z czynników, które się na to składają, po prostu. - tak, domyślił się, że to właśnie z tego powodu Saul się spiął, bo chyba miało to w tej chwili najwięcej sensu. Musiał się wystraszyć, że to z jego powodu Leonardo chce zrzucić habit.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Słuchał go, patrząc na niego i zastanawiając się nad tym, co Leo mówił. Może faktycznie nie chciał porzucić stanu duchownego tylko dla niego i nie miałby pretensji, gdyby coś im nie wyszło? Może uznałby to rzeczywiście za coś zupełnie oddzielnego od ich relacji, a ta byłaby jedynie jednym z czynników, które by do tego porzucenia sutanny doprowadziły?
- Mhm... - mruknął po chwili, nie chcąc pozostawiać tego bez odpowiedzi, ale jednocześnie wciąż czując się niepewnie. Cholera, Klaus rzeczywiście zrobił mu niezłą wodę z mózgu przez te trzy miesiące, kiedy ze sobą byli, bo teraz Saul bał się dosłownie wszystkiego, w każdej relacji; wszędzie węszył coś, co jedynie z wierzchu wyglądało pięknie, a w rzeczywistości mogło się okazać lukrowanym gównem owiniętym w pozłotko i posypanym diamentami. W końcu cała relacja z Wernerem do tego się najwyraźniej sprowadzała: do ćwierkania do siebie, zapewnieniach o miłości, wspieraniu, byciu przy sobie; a gdy w końcu Klausowi się ulało, to okazało się, że to wszystko było tak naprawdę kłamstwem, bo chłopak postrzegał Saula jako egocentrycznego sukinsyna, który go okłamywał i nie widział nic poza końcem własnego nosa. Monroe teraz bał się, że tak samo może być w innych jego relacjach z ludźmi - że tak naprawdę inni też mają go dość i wreszcie wybuchną, zalewając go informacjami o tym, jakim jest sukinsynem w ich oczach i ile złego zrobił w tych relacjach. I takie postrzeganie świata wynikało nie tylko z tego, co wyrzygał z siebie Niemiec, ale również z tego, że chwilę wcześniej rodzina się od niego odwróciła, najwyraźniej mając go za najgorsze gówno, niewarte nawet tego, żeby być w tej patoli.
- Wiesz... nie chciałbym, żebyś robił to konkretnie dla mnie czy Isli - powiedział w końcu ostrożnie, ściskając nerwowo jego palce i uciekając gdzieś wzrokiem - Chcę, żebyś był w naszym życiu, jesteś mi coraz bardziej potrzebny, mam nadzieję, że ja tobie też choć trochę. Ale nie chcę być powodem zrzucenia sutanny, bo boję się, że możesz mieć do mnie jakieś pretensje, gdyby coś nam poszło nie tak. Boję się, że wtedy mogę usłyszeć, że dla mnie to zrobiłeś, a ja jestem niewdzięcznym dupkiem, który ma to gdzieś i zdeptał poświęcenie.
Chyba pierwszy raz wyraził swoje lęki i wątpliwości aż tak wyraźnie, artykułując je dokładnie i nie owijając w bawełnę lub pozostawiając niedopowiedzenia do domysłu, o co może mu chodzić. Jeszcze niedawno zapewne zdobyłby się najwyżej na stwierdzenie, że boi się tego, żeby Leo miał to robić dla niego, ale nie tłumaczyłby, dlaczego. Teraz zaś miał nadzieję, że mężczyzna nie odbierze tego jako atak czy jako to, że Saul widzi w nim dupka - tak nie było, ale bał się, co się może dalej okazać. Miał wielką nadzieję, że jego obawy były bezpodstawne - zresztą gdyby sądził, że mogą być uzasadnione, to w ogóle by się w tę relację nie pakował - ale sądził, że Williams może go zrozumieć, mając w pamięci wszystko, co Monroe mu opowiadał wcześniej o swoich przeżyciach.
- Więc tak: chciałbym stworzyć z tobą rodzinę, ale chciałbym też, żeby decyzja o porzuceniu stanu duchownego była niezależna od tego i wynikająca z innych pobudek. Żebyś chciał to zrobić dla siebie, nie dla mnie - zdobył się wreszcie na pełne lęku spojrzenie w jego oczy.

Leonardo Williams
ksiądz — lokalna parafia
45 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Od września mieszka w Lorne Bay i wciąż uparcie bawi się w księdza, próbując udawać przed samym sobą, że wcale nie ma wielkiego kryzysu wiary. Od niedawna coraz częściej spotyka się z pewnym przystojnym jubilerem, a jego mała córeczka jest jego iskierką nadziei w tym paskudnym świecie.

Leo nie dziwiło to, że Saul ma problemy z zaufaniem spowodowane tym, co zrobił mu Klaus. Chłopak zapewne nie poczuwał się do winy, pewnie większość ich "problemów" zrzucał na Monroe'a, bo tak zawsze było łatwiej, niż przyjąć na klatę to, że samemu jest się sukinsynem, który złamał komuś serce. Nie każdy potrafił spojrzeć prawdzie w oczy. Saul np. wiedział, że zachował się jak dupek zrywając z Rayem, Leonardo za to doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że winnym rozpadu jego relacji z Nealem był on sam. Nie sądził jednak, żeby ktoś taki jak Klaus - którego znał co prawda wyłącznie z opowieści Saula, ale wydawało mu się, że dzięki nim poznał go dość dobrze - widział cokolwiek poza własną krzywdą i czubkiem własnego nosa ogólnie. Często tak bywało z ludźmi, że przypisywali innym swoje własne cechy, swoje własne wady; zapatrzony w siebie gnojek podczas kłótni wygarnął Saulowi, że to on jest zapatrzonym w siebie gnojkiem. Typowo.

- Owszem, jesteś mi potrzebny - uśmiechnął się łagodnie, odwzajemniając uścisk. Nie zmuszał Saula do patrzenia sobie w oczy, skoro ten uciekał wzrokiem; po chwili zastanowienia po prostu objął go jedną ręką za ramiona i przytulił się do jego boku, obejmując również jego biodra swoją nogą. Czoło oparł o skroń mężczyzny i po prostu tulił go do siebie, słuchając tego, co mówił i czując przy okazji coraz większą niechęć do jego byłego, który zrobił mu pranie mózgu tak duże, że teraz Monroe wszystkiego się bał.

- Nie będę cię obwiniał, nie będę wyrzucał ci, że to twoja wina, bo tak nie jest. Naprawdę nie robię tylko tylko dla ciebie, więc... nie widzę powodu, żeby cię obwiniać, jeśli coś by nam nie wyszło. Nawet nie przyszłoby mi do głowy, szczerze mówiąc, żeby na odchodne powiedzieć ci, że to przez ciebie zrzuciłem sutannę i to wszystko twoja wina. - pokręcił głową, wzdychając cicho.

Doceniał szczerość Saula, doceniał też to, że powiedział wprost o co konkretnie mu chodzi i czego się boi. Musieli nauczyć się ze sobą rozmawiać, jeśli mieli stworzyć normalny związek - to była podstawa.

- Moja decyzja wynika z innych pobudek. Tak jak mówiłem: jesteś jedną z części składowych tego wszystkiego, ale nie robię tego dla ciebie; chcę to zrobić dla siebie, żeby lepiej się czuć samemu ze sobą i żeby to, co chcemy budować, miało przyszłość. - uśmiechnął się do niego łagodnie i pogłaskał go kciukiem po policzku.

- A, właśnie... tak propo czucia się lepiej samemu ze sobą: zapisałem cię na terapię, pierwszą wizytę masz pod koniec tygodnia. - brzmiał pewnie i dość stanowczo, raczej nie jak ktoś, z kim można teraz na ten temat dyskutować. Po prostu tak ma być i już. - Myślę że ty również wiesz dobrze, że powinieneś porozmawiać o wszystkim tym, co cię spotkało, nie tylko ostatnio zresztą, ale ogólnie, z jakimś specjalistą. Ja staram się pomóc ci jak mogę, ale tak naprawdę mogę jedynie cię wysłuchać i wspierać, a ktoś wykształcony w tym kierunku na pewno będzie miał na ciebie lepszy wpływ, niż ja. - wzruszył lekko ramionami i znów go lekko pogłaskał.

- No i jeszcze jedno: pojutrze idziemy zrobić testy na HIV. Wiem, że jeszcze się za to nie zabrałeś, podobnie jak za terapię, więc... pozwoliłem sobie ustalić terminy za ciebie. Chcę, żebyś miał z głowy to, co wciąż nad tobą wisi, a za co jeszcze nie miałeś siły się zabrać. Chociaż tak mogę pomóc.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Westchnął ciężko, ale i z lekką ulgą, gdy Leo powiedział, że taka decyzja byłaby podjęta z innych pobudek, niż to, że chciał stworzyć rodzinę z Saulem (i z Islą - to była bardzo ważna informacja) i nie miałby do niego pretensji, gdyby cos im nie wyszło. Że nie byłoby to poświęcenie dla tej relacji (Monroe nie miał jeszcze odwagi nazywać tego związkiem), tylko decyzja powodowana innymi czynnikami, a ten byłby jedynie dodatkowym. Że Leo czułby się lepiej sam ze sobą. To było naprawdę istotne, biorąc pod uwagę, że Klaus wyrzucał Saulowi różne poświęcenia, których się podjął, często wręcz w tajemnicy przed Saulem (jak to, że przestał wychodzić z domu i spotykać się z kimkolwiek poza nim, żeby tylko nikogo nie zaliczyć - i to również było winą Monroe'a, bo żądał, żeby Werner nie ruchał, czego popadnie).
Wtulił się bardziej w mężczyznę, czując się bezpiecznie w jego ramionach i potrzebując ich teraz. Spiął się jednak znowu i wyprostował gwałtownie, gdy ten oświadczył, że zapisał go na terapię i na testy na HIV. W obu przypadkach decyzja została podjęta za niego, nagle, bez porozumienia. W pierwszym momencie Saul miał ochotę głośno i stanowczo protestować, być może nawet objechać Leo, że ten rozporządzał jego czasem i osobistymi sprawami; ale powstrzymał pierwszy odruch, poruszając jedynie nerwowo szczęką. Kiedy to przemyślał przez chwilę, doszedł do wniosku, że to nie jest tylko i wyłącznie jego sprawa - że obie te decyzje dotyczyły ich obu i mocno wpływały na oba życia. Na ich wspólne życie.
- Nie ufam specjalistom - powiedział w końcu cicho - Boję się ich, nie potrafię im się zwierzyć z problemów. Boję się, że mogą mi je zaostrzyć. Znasz tego gościa, do którego mnie zapisałeś? Wiesz, kim on jest w ogóle?
Pytając patrzył Leo w oczy, ale po chwili oparł brodę o jego ramię, obejmując go w pasie i wtulając się teraz jak wystraszony chłopiec w kogoś, kto jest od niego starszy, silniejszy i ma możliwość ochronienia go przed złem.
- I pójdziesz ze mną na te testy? Cholernie się ich boję... - teraz głos mu drżał i był jeszcze cichszy, niż przed momentem.

Leonardo Williams
ksiądz — lokalna parafia
45 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Od września mieszka w Lorne Bay i wciąż uparcie bawi się w księdza, próbując udawać przed samym sobą, że wcale nie ma wielkiego kryzysu wiary. Od niedawna coraz częściej spotyka się z pewnym przystojnym jubilerem, a jego mała córeczka jest jego iskierką nadziei w tym paskudnym świecie.

Ksiądz widział, że Saul w pierwszej chwili się zdenerwował i wcale się temu nie dziwił; wiedział, że nie powinien podejmować takich decyzji za niego, że powinien takie rzeczy ustalić z Saulem, bo jednak to jego to wszystko dotyczyło, ale... no, właśnie: tak naprawdę obie kwestie dotyczyły ich obu, jeśli chcieli coś razem tworzyć i jeśli miało im się udać. Wiadomo, że nie na wszystko mieli wpływ, ale akurat na próbę poprawy zdrowia psychicznego Saula oraz na zrobienie badań na HIV mieli jak najbardziej. Cieszył się więc, że mimo wszystko Monroe go nie okrzyczał, a ograniczył się jedynie do nerwowego ruchu szczęki.

- Mieszkam tu od września, więc trochę dziwne, gdybym znał wszystkich - uśmiechnął się łagodnie i przeczesał jego włosy palcami. - Ale szukałem informacji w internecie, sprawdzałem opinie i wydaje się być w porządku. Przyjmuje w szpitalu w Cairns, zawiozę cię tam, poczekam na ciebie... jeśli coś będzie nie tak, to poszukamy kogoś innego, ale daj mu szansę.

Przytulił go do siebie, starając się go wesprzeć jak tylko mógł. Wiedział, że ta rozmowa nie była dla Saula łatwa i wiedział, że tym bardziej łatwe nie będą dla niego spotkanie z terapeutą i testy na HIV, ale zamierzał przy nim być i pomagać mu jak tylko był w stanie. Pocałował go lekko w czoło.

- Pójdę - pokiwał głową, słysząc pytanie i znów splótł ich palce ze sobą. - Powiedziałem przecież, że idzieMY na testy, zamierzam tam z tobą być i przy okazji też się przebadać, bo... no, przed tobą sypiałem z ludźmi, być może nie zawsze się zabezpieczając, więc korzystając z okazji chcę sprawdzić czy czegoś nie złapałem. - wzruszył lekko ramionami i ujął łagodnie jego podbródek, całując go delikatnie. Przytrzymał wargi przy jego ustach przez jakiś czas, muskając je czule kilka razy. - Wiem, że się boisz, ale będzie to nad tobą wisiało dopóki się nie przebadasz i dopóki nie dostaniesz wyników. Jakiekolwiek by nie były wyniki: będzie dobrze. Poradzimy sobie. Słyszysz? Poradzimy.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
- No, tak... - mruknął w odpowiedzi na stwierdzenie, że ciężko byłoby Leonardo znać ludzi, skoro mieszka tu od września. Nie był przekonany do tych spotkań i całej tej terapii, najchętniej po prostu wziąłby leki od tego człowieka, nie mówiąc mu nic o tym, z czym się zmagał, co się wydarzyło w jego życiu, a jedynie opowiedział, że ma lęki i problemy z zaufaniem. Cóż - z tychże problemów przecież wynikały te opory przed pójściem na terapię... Jakoś nie wierzył, że obcy człowiek byłby w stanie mu pomóc i żeby on był w stanie się przed kimś otworzyć tak, jak to zrobił przed Leo w akcie desperacji. Wtedy poszedł po pomoc do księdza uznając go za ostatnią deskę ratunku; obecnie nie był w aż tak złym stanie, więc przeważały lęki przed tym, że ten ktoś będzie go oceniał, że jeszcze bardziej zniszczy mu psychikę. No i nadal były rzeczy, o których bał się mówić komukolwiek i wiedział o nich tylko Leo. Saul nie sądził, żeby opowiedział o nich psychiatrze.
- Boję się tego - powiedział po chwili, wciąż z broda wspartą na jego ramieniu, kołysząc się w jego ramionach i czując teraz jak takie małe zwierzątko, które należało oswoić - Wiem, że możemy zmienić lekarza, jeśli coś będzie nie tak, ale żeby on mógł cokolwiek zrobić, to ja muszę mu choć częściowo zaufać zanim się dowiem, czy jest w porządku, czy nie. Muszę mu o czymś opowiedzieć, a on musi na to jakoś zareagować, żeby można było mówić o tym, czy jest dobrze, czy nie. A co, jeśli tu już wszystko się zepsuje, jeśli zrobi coś, co mi zryje banię jeszcze bardziej? Boję się mówić komuś obcemu o swoim życiu, bo jest pojebane i ja o tym wiem. Nie chcę być oceniany, już i tak dużo ocen się nasłuchałem, mam dość. Najgorsze oceny i tak wystawiam sam sobie, nie potrzebuję tego jeszcze od innych.
Miał wrażenie, że protesty tu i tak nic nie pomogą, i pojadą do Cairns na umówione spotkanie z psychiatrą, więc nie walczył, tylko opowiadał Leo o swoich obawach w nadziei, że ten je rozwieje albo - że odwoła spotkanie. Chociaż z drugiej strony Saul widział, że jego problemy z samym sobą już dawno go przerosły, że sam sobie z nimi nie poradzi i że nie może nimi wiecznie obarczać księdza. Owszem, Leo bardzo mu pomógł, ale rzeczywiście nie był specjalistą i nie musiał tego wszystkiego na siebie przyjmować. I tak przyjął bardzo dużo. Poza tym - jak to Samuel powiedział - Saul musi sobie sam ze sobą poradzić, a jeśli nie może, to niech idzie do specjalisty, a nie obarcza tym swoich bliskich, którzy mają przecież własne problemy. To było jeszcze w czasach, kiedy Saul sądził, że ma starszego brata, nawet jeśli w inny sposób, niż w dzieciństwie; a jednak tamte słowa mocno go zabolały i pożałował, że spróbował się otworzyć przed Samem. A co, jeśli pożałuje tego w podobny sposób przy psychiatrze...?
Oddał mu niepewnie pocałunek, błądząc wciąż myślami wokół tej terapii i testów. Cholernie się bał jednego i drugiego i zaczął się teraz strasznie stresować.
- Poradzimy...? - zapytał, patrząc na niego z obawą i nadzieję, trochę znów jak wystraszone zwierzątko, które chciałoby zaufać człowiekowi, ale się go boi - Podejrzewam, że jestem zakażony. W sensie... no, byłoby trochę dziwne, gdybym nie był... - zwiesił głowę i ścisnął palcami nasadę nosa - I nie wiem, czy wtedy faktycznie chciałbyś ze mną być, bo to leki, problemy, uważanie... No, trochę inaczej, niż ze zdrowym człowiekiem.
Niby mówił Amalii, że z tym da się niemal normalnie żyć, że to nie wyrok śmierci i że wszystko będzie dobrze - i wierzył w to, co jej mówił. Mimo to jednak zdawał sobie sprawę, że to jednak jest problem i że nie każdy chce się z nim mierzyć. Potrzebował teraz od Leonarda zapewnień, że naprawdę wszystko będzie dobrze i że mężczyzna się od niego nie odwróci. Albo że nie zacznie mu kiedyś wyrzucać, że wszystko skupia się na nim, że Leo jest w tej relacji w ogóle nieważny. Saul sądził, że trochę racji w tym było - o tyle, że Saul czasem mówił o swoich problemach, więc siłą rzeczy się nimi we dwóch zajmowali. Klaus o swoich nie mówił, Saul nawet nie wiedział, o co pytać, żeby go wesprzeć, więc tego nie robił.
- Leo... - chyba pierwszy raz zwrócił się do niego po imieniu, podnosząc głowę i patrząc mu w oczy. A jeśli nie pierwszy, to w każdym razie jeden z pierwszych - Wiesz, że możesz mi też mówić o swoich problemach, prawda? I mówisz mi o nich, prawda? Jeśli potrzebujesz o czymś porozmawiać, potrzebujesz mojego wsparcia, to je dostaniesz, tylko muszę wiedzieć, że coś jest na rzeczy, tak?

Leonardo Williams
ODPOWIEDZ