diakon — kościół
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spoko chłopak, który niedługo będzie zawodowym księdzem.
003.
{outfit}
Może i był księdzem, ale był też młodym, wesołym chłopakiem, który uwielbiał spędzać czas wśród ludzi. Nic więc dziwnego, że przygarniał, jak na razie to wszystkie Twoje postacie pod swoje skrzydła zapewniając im wikt i opierunek. Lubił jak nie musiał spędzać samotnie dni na wielkiej plebanii, po której pewnie błąkały się duchy zmarłych już księży. Nie żeby sie bał, był przecież męskim mężczyzną, nie bał się niczego, szczególnie, gdy Bóg był z nim, chociaż... Olgierd czasem prosił pana Boga żeby odwrócił wzrok i przez chwile patrzył się gdzieś indziej. W końcu Van Horrn był młodym, wesołym chłopakiem i sprowadzał sobie czasem towarzystwo na plebanie, nawet takie na jedną noc. Wtedy wiadomo, Bóg musiał patrzeć gdzie indziej, bo nie wypadało. Dla Olgierda trójkąty wchodziły w grę, ale akurat nie takie. Musiał korzystać póki mógł. Za jakiś czas miał złożyć śluby czystości i wtedy już sobie nie pociumcia, będzie wiecznie wyposzczony. Całe szczęście przynajmniej zostaną mu znajomi, w tym taka jedna panienka z okienka, która wprowadziła się na plebanie jakiś czas temu.
Nat była spoko, dość szybko złapali wspólny język, bo mogli pogadać o Japonii i bajkach ze studia Ghibli, które Olgierd też uwielbiał. Pewnie spędzali wieczory oglądając te bajki i komentując co się komu najbardziej podoba. Czy to było dziwne, że dwójka dorosłych osób tak robi? Nie. To nic takiego! Przynajmniej dzięki temu się do siebie nieco zbliżyli i nie było tej dziwności, która często towarzyszyła, gdy ktoś się ledwo co wprowadził. Przełamali lód wzruszając się po tym jak mała Mei poszła zanieść mamie kukurydzę i cała wioska jej szukała. Olgierd nawet uronił łzę, nie wstydził się wzruszać.
Dzisiejszego wieczora odprawił kolejną nudną mszę, podczas której mógł się popisać swoimi umiejętnościami wokalnymi, bo organista sobie zrobił wolne, więc dzisiaj Olgierd był mistrzem kościelnego karaoke. Wygrał to! Później styrany wrócił na plebanie, gdzie zastał swoją nową koleżankę. - O siemanko - rzucił i zaczął iść w jej stronę odpinając guziki od sutanny. Musiał się tego pozbyć, bo zawsze czuł się głupio siedząc w domu w tej kiecce. - Co słychać? - Zapytał, gdy rozpiął ostatni guzik, ściągnął też z siebie koloratkę i mógł z tego całego anturażu się uwolnić zostając w żonobijce i spodniach. - Chcesz trochę ciasta? Wczoraj ta... jak ona ma... pani Taylor-Johnson-Tylor-Joy przyniosła i chyba trzeba to zjeść, bo się popsuje - powiedział odkładając sutannę gdzieś na krzesło. - Piwerka? - Sobie planował z lodówki wziąć, więc jej też mógł.

natalie rawlings
powitalny kokos
catlady
joshua - luna - zoey - eric - benedict - owen - bruno - judith - cat - cece - mira - mei
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
001.


Kiedy na sali sądowej zapadał wyrok z informacją, że następne dwa lata spędzi w więzieniu, nie była tak zestresowana jak wyjściem z więzienia. No bo czego miała się bać w tym więzieniu? Że będzie czyjąś suką? Że ludzie ją pobiją? No życie. Nie byłoby to gorsze od dzieciństwa jakie miała. Przeżyła tak wiele, to przeżyłaby i pobyt w więzieniu. Poza tym pewnie tylko kilka pierwszych nocy było najgorsze. To wyjście na wolność ją przerażało. Dlatego nawet nie próbowała wyjść z więzienia wcześniej. Potrzebowała czasu na to, żeby obmyślić jakiś plan. To, że ostatecznie niczego nie wymyśliła, bo w więzieniu dobrze się bawiła to inna sprawa. Oczywiście to nie tak, że chętnie by tam wróciła. Po prostu sam pobyt tam nie był najgorszy. Serio. Było całkiem znośnie. Żałowała utraty dwóch lat swojego życia, ale z drugiej strony… miała to na własne życzenie.
Jej rodzeństwo wiedziało, że wylądowała w więzieniu. Nie miała zamiaru ich okłamywać. Wiedzieli, że któreś z nich ostatecznie tak skończy. Wiedzieli też o tym, że z więzienia w końcu wyjdzie. Postanowiła jednak nie zawracać nikomu głowy i nie poprosiła nikogo o to, żeby ją odebrali. Miała w głowie kilka osób, z którymi mogłaby się skontaktować, ale zrezygnował z tego i do Gold Coast dotarła na własną rękę. Tak samo jak dotarła do Lorne Bay. Nie chciała się zatrzymywać u żadnego z braci, bo nikt nie chciałby mieć w swoim dorosłym życiu na chacie siostry, która dopiero co wyszła z więzienia. Nat nigdy nie była wierzącą osobą. Boga wzywała tylko jak była z kimś w łóżku i było jej przesadnie dobrze. Wiedziała jednak, że kościół nie może odmówić ludziom pomocy. Nat postanowiła nawet zgrywać heteroseksualną laskę, bo wiadomo, że biseksualistkę to pewnie by nie przyjęli na tej plebani. Chociaż ksiądz Olgierd nie wyglądał jak typowy ksiądz, ale wiadomo… wygląd potrafi być mylny. Nawet bardzo.
Pomieszkiwała na tej plebanii już jakiś czas i chciałoby się powiedzieć, że czuje się tutaj jak u siebie, ale byłoby to kłamstwo. Nie czuła się jak u siebie. Już w więzieni uczuła się bardziej jak w domu. Nie obwiniała jednak o to plebanii, a samą siebie. Stała sobie teraz w części wspólnej [Gryffindoru] i szykowała kawę, którą miała zaparzyć. – O. Hej. – Przywitała Olgierda i obrzuciła go szybkim spojrzeniem. Nie lubiła się na niego patrzeć, bo był za ładny, a poza tym bała się, że wyczyta w jej oczach, że kłamie na temat swojej orientacji. Chociaż to też nie tak, że ją o to pytał. – W porządku. Mam jutro rozmowę o pracę. – Pochwaliła się. Chciała się nawet pochwalić, że wiedzą w tej pracy, że wyszła z więzienia, a i tak ją zaprosili. Nie zrobiła jednak tego, bo wtedy musiałaby o tym powiedzieć jemu, a jednak… chyba nie potrzebował tego wiedzieć. – Jasne. Kto by odmówił ciasta, co nie? Odmawia się pacierz, a nie ciasta. Hehe. – Zażartowała po kościelnemu, żeby pokazać, że jak hetero laska ma średnie poczucie humoru. – Nie, dzięki. Napiję się najpierw kawy. – Wskazała na dzbanek i przyglądała się jego ramionom. W oczywisty, heteroseksualny sposób. – Macie teraz na waszych kościelnych studiach obowiązkową siłownię? – Zapytała chociaż inny ksiądz pewnie wyglądał jak typowy ksiądz. Tylko Olgierd się wyróżniał.
diakon — kościół
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spoko chłopak, który niedługo będzie zawodowym księdzem.
Gdyby Olgierd martwił się orientacją osób, które mieszkają na parafii to musiałby sam szukać sobie innego miejsca do spania. Pewnie w piekle hehe. On wychodził z założenia, że on nikomu do łóżka nie zagląda i żeby też nikt nie zaglądał jemu. Wtedy każdy jest szczęśliwy i nie ma w niczym i z niczym problemu. - Oooo no to gratulacje - uśmiechnął się do niej wesoło - a gdzie? Coś ciekawego? - Zapytał wyraźnie zainteresowany. On już od dawna nie musiał się martwic pracą, bo że tak powiem... uczelnia mu załatwia. Odkąd został diakonem mógł sobie siedzieć na tej plebani, dostawać hajs za robienie naprawdę niewielu rzeczy. Pewnie będzie dostawać nawet więcej jak zostanie już pełnoprawnym księdzem, kto wie... może nawet zostanie młodym proboszczem. To dopiero hajs, ale też i więcej pracy. Chociaż... może nie tak dużo, nie wiem, nie znam się na księżach i ich robocie. Zaśmiał się słysząc jej dowcip. - Ahaha... dobre, z takim dowcipem to Cię mogę wziąć na ministranta - a że on był normalnym człowiekiem to nie kazałby jej zlizywać bitej śmietany z kolana. To nie ten rodzaj księdza. - O tej porze będziesz kawę pić? - Zapytał zdziwiony, ale w sumie, może ta dziewczyna nie lubiła spać po nocach. Nie oceniał. Ludzie byli różni, mieli różne upodobania, nie jego sprawa. - Co? - Zapytał, bo nie za bardzo zaczaił o co jej chodzi. - Mamy dwa semestry wychowania fizycznego, ale akurat nie byłem na siłowni. Grałem w siatkówkę. - No nie wiedział o co jej chodzi! Zniknął na chwilę żeby sobie pójść po piwo i ukroić im ciasto, które przyniósł na ładnych talerzykach. - Proszę bardzo, smacznego. Na koszt firmy. - Uśmiechnął się do niej i podszedł do kanapy żeby sobie usiąść. Otworzył piwo o blat stołu, bo był obrzydliwy, a to nie były jego meble. - Myślisz, że tu są duchy? - Zapytał gdy wpakował sobie łyżeczkę z ciastem do buzi i popił to piwem. - Zastanawiałem się nad tym ostatnio, bo to takie dziwne miejsce jednak... ale mam nadzieję, że dobrze Ci się tu mieszka - nawet jeżeli były tu duchy. To pewnie był taki duszek Kasperek więc nic strasznego.

natalie rawlings
powitalny kokos
catlady
joshua - luna - zoey - eric - benedict - owen - bruno - judith - cat - cece - mira - mei
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Natalie znała Olgierda krótką chwilę. Dopiero zdobywała jego zaufanie. Lubiła go, nie mogła powiedzieć, że nie. Ale często słyszało się historię o tym jak seryjni mordercy zawsze mówili wszystkim dzień dobry na klatce schodowej. Równie dobrze Olgierd mógł fantastycznie skrywać swoją homofobię i na przykład rasizm. Wolała nie ryzykować. Koloru skóry nie ukryje, ale orientacje mogła. Poza tym ten człowiek służył Bogu, a wiadomo, że sam Bóg może i jest tolerancyjny i ma wyjebane w różne rzeczy, ale jego wyznawcy są popierdoleni. Nie ma co się oszukiwać. – Dzięki. – Posłała mu ładniutki uśmiech, bo fajnie, że jej gratulował. Dobrze, że nie był niemiłym księdzem. – Asystentka architekta. Nie wiem jeszcze czy to coś ciekawego czy nie. Ale jak będę siedziała za biurkiem, czytała maile i czasami przynosiła komuś kawę za dobre pieniądze, to chyba nie będę narzekać. – Oczywiście wiedziała, że będzie narzekała. Nie lubiła nudy, lubiła być w ruchu, kochała jak coś się działo. Najwyżej wróci do handlowania narkotykami i znowu poczuje ten znajomy dreszczyk emocji. Może znowu trafi do więzienia i nie będzie musiała się o nic martwić, ehhh.
- Nadawałabym się na ministranta? Nie jest jeszcze za późno? – Niby żartowała, ale w sumie to była ciekawa czy kobieta może być ministrantem i czy osoba pełnoletnia może pełnić taką funkcję. Już ona wiedziała jakie upodobania mają księża. Lubili nieletnich chłopców. Naprawdę miała nadzieję, że van Horn nie jest typowym księdzem. – Nooo… – Zawahała się, bo w sumie miał rację. Było za późno. Niby kawa niespecjalnie kiedykolwiek ją pobudzała, ale może nie powinna przesadzać. Tym bardziej, że miała jutro tą rozmowę. – Dobra. Masz rację. Odpuszczę sobie kawę. Wezmę piwo. – Machnęła ręką na ta kawę. Poczytałam o systemie więziennictwa i wychodzenia z pierdla i jeżeli nie popełniła przestępstw pod wpływem alkoholu to nie musi się badać na obecność alkoholu, więc na luzie może pić. A w razie gdyby nie mogła to i tak by piła, bo to Nat.
- Siatkówka bardzo ci służyła. Masz świetne ramiona. – Takie, w których heteroseksualna dziewczyna na pewno czułaby się bezpiecznie. – Dlaczego się na to zdecydowałeś? – Machnęła ręką na wnętrze plebani. – Na zostanie księdzem oczywiście. – Dodała, bo może jeszcze by nie zrozumiał. Podziękowała mu za ciasto i skoro się zdecydowała na to piwo to sama sobie nawet po nie poszła. Podała jednak butelkę Olgierdowi, żeby jej otworzył, bo ona nie chciał niszczyć mebli. Była tutaj trochę w gościach, nie mogła mu podpadać.
Usiadła sobie gdzieś niedaleko niego i też zabrała się za jedzenie ciasta. Zastanawiała się nad odpowiedzią na to pytanie przez dłuższą chwilę. – Może nie duchy, ale bardziej… wolę wierzyć, że otaczają nas jakieś zabłąkane dusze. Wiesz, ludzie, którzy zostali niepoprawnie pochowani, albo nie zostali pochowani wcale. Zamordowani ludzie, tacy, którzy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. – Wzruszyła ramionami. – Do jakich wniosków ty doszedłeś? – Zapytała kontynuując jedzenie ciasta i nawet poświęciła sekundę, żeby pochwalić wypiek pani Taylor-Johnson-Taylor-Joy.
- Bardzo dobrze. Miałam trochę opory na początku, ale przyzwyczaiłam się. W dużej mierze to twoja zasługa. – No bo był spoko typkiem, nie zadawał pytań, nie wymagał niewiadomo jakich rzeczy od tych ludzi. – Kto jeszcze tutaj mieszka? – Zapytała, bo czasami migali jej jacyś ludzie, ale nie wszyscy byli rozmowni, a skoro ona nie chciała, żeby jej zadawano pytania, to sama nie chciała nikogo o nic wypytywać.
diakon — kościół
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spoko chłopak, który niedługo będzie zawodowym księdzem.
Pokiwał głową. - Brzmi całkiem nieźle, wiesz na początek nie potrzebujesz byle czego. Ważne, żeby się gdzieś zaczepić, a później już będzie łatwiej. - No, bo pierwszy krok był zawsze najtrudniejszy. Później jak okaże się, że ludzie ją zatrudnili to kolejni też będą pewnie na nią bardziej przychylnym okiem patrzeć, szczególnie jeżeli dostałaby jeszcze dobre referencje. Na razie trzeba było się odbić od dna. Później myśleć dalej. - Przynajmniej się nie narobisz, a to też jest spoko - no, bo jakby miała za dużo pracy to też, by narzekała, że jest ciągle zmęczona. Najlepiej było znaleźć sobie jakiś złoty środek. - Może będziesz mogła czytać książki w pracy, mam całkiem niezłą biblioteczkę w gabinecie i o dziwo wcale nie są w większości religijne, gdybyś chciała sobie coś ogarnąć - powiedział posyłając jej uśmiech, zawsze służył wsparciem, miał też dość spore ramiona jakby ktoś chciał w nie płakać.
- Tu mam tylko dwóch więc myślę, że mógłbym nagiąć parę rzeczy i Cię przygarnąć - dziewczynki czasem też były ministrantami, szczególnie na wioskach, gdzie tych dzieci było mniej. True story, tak było u mojej babci. Co do wieku to nie wiem, ale najwyżej Olgierd powie, że jest po prostu bardzo dojrzała jak na swój wiek, a tak naprawdę to ma 17 i pół. Przecież nie powiedzą księdzu, że kłamie. Ksiądz nie kłamie. - I to jest bardzo dobre rozwiązanie. Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić i wybrać inną drogę. Może być trochę cięższa, bo trzeba się przejść do lodówki, ale owoce mogą być przyjemniejsze - nie byłby sobą gdyby nie dojebał jakimś kazaniem w formie żartu. Może nie był jednak najlepszym z możliwych księży skoro namawiał ludzi do spożywania alkoholu, ale jebać to, przecież miała więcej niż 17 i pół lat. Od osiemnastki to już nie grzech. Chyba.
- A dziękuję bardzo. Zawsze myślałem, że mam świetne oczy i pośladki, ale no dobrze wiedzieć, ze ramiona też niczego sobie - uśmiechnął się do niej i posłał jej cwaniacki uśmiech połączony z puszczeniem oczka. - Teraz chodzę na siłkę, muszę motywować swoich parafian do zdrowego trybu życia - powiedział popijając piwo i siedząc na kanapie. Na moment zastanowił się nad odpowiedzią na jej pytanie. Nie wiedział na ile powinien się jej zwierzać, a co lepiej byłoby zachować dla siebie. - Miałem nieciekawy moment w życiu, czułem sie samotny i szukałem sensu w życiu. Kościół i Pan Bóg najpierw sprawili, że nie czułem się już taki samotny, a później dali mi jakiś cel. To mi dość mocno pomogło. - Dlatego zdecydował się wtedy żeby pójść do seminarium. - Poza tym to miła i ciepła posadka, nie narobię się - dodał teraz już nieco sobie żartując, chociaż no... rzeczywiście się nie narobił. Nie mógł mówić, że jest to ciężka i nieprzyjemna robota.
Pokiwał głową słysząc jej odpowiedź, a później sam musiał się zastanowić nad odpowiedzą. - Mam Ci na to powiedzieć jako ksiądz czy jako ja? - No, bo miał nieco inne zdanie na ten temat niż kościół. - Myślę, że istnieją pewne zjawiska, których nie jesteśmy w stanie wyjaśnić ale nie wiem na ile to ma wspólnego z duchami, a na ile z naszą wrażliwością, wyobraźnią i tak dalej. Jako ksiądz jednak wiem, że duchy są i są zarówno dobre jak i złe. Czasem są to dusze krewnych proszące o modlitwę, albo by nas poinformować, że wszystko z nimi okej, a czasem są to zwodnicze demony, które chcą zapanować nad nami. - Niektóre rzeczy miał wyuczone na pamięć i mógł je recytować.
- Tak myślałem, że to dzięki mnie. Też lubię ze sobą mieszkać. - Odparł ponownie się do niej uśmiechając, a później wpakował sobie kolejny spory kawał ciasta do buzi. - Cieszę się, że jest tu Ci dobrze. Mi też lepiej się tu mieszka wiedząc, że nie jestem tu sam. Lubię się czasem do kogoś odezwać, zjeść ciasto i wypić piwo - był duszą towarzystwa, potrzebował mieć ludzi dookoła siebie. - Oprócz nas jest jeszcze taki młody chłopak, który ledwo co się wprowadził. Dosłownie spotkałem go po raz pierwszy parę dni temu jak się kręcił przy kościele i szukał miejsca na nocleg. Całkiem spoko facet, ale chyba w życiu mu za bardzo nie wyszło. - Ale Olgierd był od tego żeby takim osobom pomagać. - Musimy kiedyś zrobić imprezę integracyjną, możemy zaprosić jeszcze jakiś znajomych. Na pewno nikt, by nie odmówił balowaniu na parafii - gdyby jemu ktoś coś takiego zaproponował, to na bank by skorzystał.

natalie rawlings
powitalny kokos
catlady
joshua - luna - zoey - eric - benedict - owen - bruno - judith - cat - cece - mira - mei
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Skinęła głową.
- Na początek wystarczy. – Uśmiechnęła się. Prawie jej się wymsknęło, że w jej przypadku to powinna się cieszyć z czegokolwiek. Wtedy pewnie Olgierd zapytałby co to za jej przypadek i musiałaby wyznać, że jest typą z pierdla. A nie chciała o tym rozmawiać. Chociaż może Olgierda obowiązywałaby tajemnica spowiedzi i nie mógłby nic zrobić z tą informacją. No chyba, że to tylko działało przy rzeczywistej spowiedzi. – Tak. To w sumie dobra opcja. Nie narobić się, a i tak dostawać pieniądze. – Pewnie w swojej poprzedniej robocie, tej przed pójściem do więzienia (nie handel dragami), to pewnie miała takie dni, że rzeczywiście mogła sobie posiedzieć i poczytać książkę. Chociaż wiadomo, że ona zamiast czytać książkę to sprzedawała narkotyki.
- Dobrze płacą ministrantom? Są jakieś napiwki? – Oczywiście sobie zażartowała, chociaż kto tam wiedział te kościelne zasady. Może ministranci dostawali napiwki od wiernych. Albo od księży. Albo była taka zabawa, że zamykając oczy mogli wsadzić rękę do tacy z datkami i wyciągali tyle ile się dało. Ważne, żeby robić to bez patrzenia. Tutaj by się nadała Gaia z tymi swoimi wielkimi łapami.
- Nie wypowiem się na temat pośladków, ale oczy rzeczywiście świetne. Mam nadzieję, że widzisz nimi boga. – Znowu sobie zażartowała. Nie chciała komplementować, ani nawet komentować jego pośladków, bo byłoby to niesamowicie niezręczne. Wiedziała jacy zboczeni są księża. Jeszcze by uznał, że Nat sama się prosi o to, żeby seksem płacić za zostanie tutaj. No i ostatecznie nie miałaby pewnie nic przeciwko, bo był ładny, ale jednocześnie… chyba nie upadła tak nisko. Nawet w więzieniu nie uprawiała z nikim seksu, chociaż kilka razy dostała propozycję bycia czyjąś dziwką. Uznawała to za miłe komplementy, ale rezygnowała. – Jestem pewna, że motywujesz znudzone kury domowe do przychodzenia na mszę. Chociaż pewnie przychodziłyby chętniej jakbyś na tych mszach był w bezrękawniku. – Bo ta kościelna szata to pewnie chowała jego atuty. Miało to sens, bo księża z reguły byli brzydcy i brzuchaci. Mieli co chować. Ich pomysły działały na niekorzyść Olgierda.
Uniosła brwi w zdziwieniu, bo wow… próbował się z kimś przespać jak był taki samotny? Nie zapytała o to na głos, bo może był tak oddany Bogu, że nigdy nie zaznał szczęścia będąc między nogami kobiety. Albo mężczyzny. Nie jej oceniać skoro sama lubiła both. – Poważnie ta posada pomogła ci z samotnością? – Zapytała i teraz już nie mogła ukryć lekkiego rozbawienia. Szybko jednak wpakowała sobie do ust kawałek ciasta. Wolała ukryć to rozbawienie, żeby Olgierd nie pomyślał, że ona go tutaj wyśmiewa. Pokiwała głową na jego rozkminę nad duchami. W sumie to zgadzała się z tym. Nigdy nie pomyślałaby, że zgodzi się na jakiś temat z kościołem, ale to była bardzo ładna odpowiedź. Oprócz tych demonów. Chociaż wiedziała, albo przynajmniej się domyślała, że tymi demonami były jakieś pokusy. Na przykład handel narkotykami.
Wysłuchała jego opowieści o mieszkańcach plebanii i ponownie pokiwała głową. Podobał jej się ten pomysł z imprezą integracyjna. Chciałaby wiedzieć z kim tutaj mieszkała. Dla własnego bezpieczeństwa. I dlatego, że chciałaby na chwilkę poczuć się jak Zendaya, iks de. – Myslę, że to świetny pomysł. Powinniśmy się poznać. W końcu razem mieszkamy. – Wyzerowała swoje ciasto i odstawiła talerzyk na bok. Sięgnęła po piwo i pociągnęła parę łyków. Wow. Zapomniała jakie piwo potrafi być obrzydliwe, więc delikatnie się skrzywiła. – Możesz sobie tak tutaj sprowadzać ludzi? – Zapytała, bo nigdy snie spotkała się z tym, żeby plebania była dostosowana do tego, żeby być jakimś mini schroniskiem. Nie, żeby miała doświadczenie w zwiedzaniu różnych plebanii.
diakon — kościół
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spoko chłopak, który niedługo będzie zawodowym księdzem.
- Taka praca jest najlepsza. Przynajmniej się nie zmęczysz i możesz robić na spokojnie swoje rzeczy jak już skończysz tam siedzieć. - On miał obecnie bardzo podobnie. Lubił to co robił. Widział sie w roli księdza, nawet jeżeli wiązało się to z wyrzeczeniami. Był na nie gotów... na większość z nich. Odkąd jego ukochana złamała mu serce raczej nie myślał o tym żeby założyć rodzinę. Nie poznał drugiej osoby, z którą chciałby się związać na stałe. Sądził, że tamta dziewucha była tą jedyną, która najwyraźniej nie była mu pisana. Pogodził się więc z tym, że nie będzie niczyim mężem czy ojcem. Co do innych wyrzeczeń... no tu mogły czasem być małe problemy, ale na razie jeszcze o tym nie myślał. Korzystał z życia póki mógł.
- Tajemnica handlowa. Nie mogę udzielić takich informacji. Za to mogę Ci powiedzieć, że wypłata jest niestety tylko raz w roku podczas kolędy - nie wiem czy coś takiego istnieje też w Australii ale całkiem prawdopodobne, bo przecież kościół zawsze wykorzysta okazję żeby wyżebrać hajs od ludzi. Olgierd jednak jeszcze nie chodził nigdy po kolędzie, może w przyszłym roku mu się to uda zorganizować, jak już złoży całkowicie śluby i zostanie wyświęcony.
- Dziękuję - kiwnął głową i na moment odstawił talerz z resztką ciasta żeby usiąść do niej nieco bokiem i spojrzeć jej prosto w oczy. - Widzę nimi Boga. Wszędzie. Bo Bóg jest wszędzie, we wszystkim co nas otacza. A najbardziej widzę go w Tobie - powiedział i nawet ją lekko dotknął w ramię. - Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, więc będąc blisko z ludźmi jesteś blisko z Bogiem. Patrząc na Ciebie widzę jego dzieło i muszę przyznać, że całkiem nieźle mu wyszło - uśmiechnął się do niej, bo oczywiście była piękną kobietą i Olgierd może i miał zostać księdzem, ale nikt mu nie zabroni doceniać kobiecie piękno. Męskie też. Nie chciał jednak żeby poczuła się niekomfortowo więc wrócił do jedzenia ciasta. - Oj przestań, nie przychodzą tam dla mnie. - Zaśmiał się, bo on wierzył, że jego wierni przychodzą do kościoła żeby się pomodlić, a nie żeby się na niego gapić, chociaż... no trochę, by to łechtało jego ego.
Oj Owen próbował wielu rzeczy, ale nawet spędzenie czasu między nogami kobiety lub w objęciach mężczyzny nie sprawiły, że poczuł się mniej samotny. Po wspaniałej nocy wracał do pustego mieszkania albo pokoju, w zależności czy akurat mieszkał sam czy miał jakiś współlokatorów. Nie umiał sobie znaleźć - Tak. Wiesz Kościół to nie budynek. To społeczność, która jest naprawdę spora i była dla mnie sporym wsparciem w tamtym okresie. Teraz też. Jest tu grono ludzi, którzy są naprawdę fantastyczni. Poza tym staram się zrobić z tej plebanii jakiś użytek. - Co jak na razie w jakimś stopniu się udawało. W końcu pomógł Nat i Farrisowi.
Uśmiechnął się do niej zadowolony, że zgodziła się na imprezkę. Będzie musiał złapać Farrisa i z nim pogadać, a chłopak był całkiem fajny więc będzie to czysta przyjemność. Oby się zgodził. Wpakował do ust ostatni kawałek ciasta i odłożył talerzyk na stolik. - Nie ma tu nikogo kto, by mi tego zabronił - wzruszył ramionami. Co mu zrobią? Przeniosą do innej parafii? - Zastanawiam się nad zrobieniem tu basenu - bo tego też mu nikt nie zabroni. - Chcesz zobaczyć coś fajnego? - Zapytał i wstał z kanapy chwytając piwo w jedną rękę, a drugą wyciągnął w jej stronę żeby pomóc jej wstać, jeżeli będzie chciała coś zobaczyć.

natalie rawlings
powitalny kokos
catlady
joshua - luna - zoey - eric - benedict - owen - bruno - judith - cat - cece - mira - mei
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
- Mam nadzieję, że rzeczywiście tak będzie. – Jeszcze nie wiedziała, że Zoey postanowiła ją straszyć wizjami tego, że w niektóre dni będzie się musiała jednak trochę narobić po to, żeby w inne móc nie robić nic. Do czegoś takiego Natalie nie była przyzwyczajona. Odkąd pracowała w korporacjach, nawet na niskich stanowiskach, zawsze była w stanie organizować sobie swoją własną pracę. Tutaj już nie miała takiego luksusu. Tutaj będzie musiała się podporządkować Zoey. No, ale jeszcze tego nie wiedziała, więc nie ma co dywagować. – Kiedyś pracowałam w takim korpo, że nie mogliśmy mieć przy sobie kartki papieru ani długopisu. Jak ktoś został przyłapany, to dostawał naganę. A jak nie był lubiany, to od razu wylatywał. – Historia oparta na prawdziwych faktach, hehe. Na szczęście Natalie nie została zwolniona za takie pierdy. Ją grubo zwolniono za narkotyki. Jak już odchodzić z pracy to z pompą.
- No to to trochę brzmi jak niefajna umowa. – Kto by chciał pracować w robocie, gdzie pracujesz co tydzień, a wypłatę dostajesz raz w roku? Mega słabo. No chyba, że to jakaś milionowa wypłata to wtedy można wiele rzeczy przemyśleć. – To chyba spasuję i zrezygnuje z tej fuchy. Ale dziękuję za dobre chęci. – No, bo jednak fajnie, ze proponował coś takiego dorosłej kobiecie. Może jednak nie wszyscy księża to pedofile?
- Czy to… – Zmarszczyła brwi, bo nie wiedziała czy dobrze to zrozumiała. W końcu Olgierd był księdzem, ale jednak wyczuła tutaj… nutkę czegoś. – Czy to jakiś pobożny komplement? – Wolała zapytać, żeby później nie musiała zarywać nocek myśląc o tym co powiedział jej Olgierd. – Aczkolwiek muszę sprawić ci zawód. Wątpię, żebyś widział we mnie boga. – Posłała mu smutny uśmiech i spuściła wzrok. Natalie już dawno postanowiła przestać wierzyć w Boga. Nie miała podstaw do tego, żeby wierzyć, że typ istnieje. Nigdy jakoś specjalnie o nią nie dbał. I mówię tutaj o rzeczach, które nie są wylądowaniem w więzieniu. Bóg ją opuścił już dawno. W sumie możliwe, że nigdy tak naprawdę się nią nie przejmował. Ale spoko, przyzwyczaiła się do tego, że typ miał swoich ulubieńców. Jak każdy.
Słuchała go uważnie i kiwała głową. Może gdyby ona poszła w stronę kościoła zamiast w stronę narkotyków to też miałaby inne rzeczy. Co prawda raczej nie zrezygnowałaby wtedy ze swojego życia i z seksu, ale kto wie. Nie no dobra, wiedziała, że jakby postanowiła zostać zakonnicą zamiast handlarką to szybko by ten pomysł porzuciła po tym jak poznałaby Mei. Wtedy. Teraz była pewna, że jak w kimś by się zakochała to w jakiś sposób definiowałoby to jej życie. – Najważniejsze, że ostatecznie znalazłeś coś co doprowadziło cię do tego momentu, w którym jesteś teraz. I że jesteś szczęśliwy i spełniony w tym co robisz. – Jeżeli to go uszczęśliwiało to nie było sensu w kwestionowaniu tego.
- Plebania jest cała twoja? – Zapytała upijając kolejnego łyka piwa i w sumie teraz ogarnęła, że jest to jej pierwsze piwo od wyjścia z więzienia. Wow. – Basen brzmi jak poważna inwestycja. Masz na to środki? Czy wszystko jest z tych hajsów z tacy? – Zaśmiała się, bo miał to być żarcik, ale ostatecznie to w sumie by się nie zdziwiła jakby to właśnie społeczność zasponsorowała ten basenik. – Zawsze. – Nawet się nie zastanawiała. Chwyciła go za rękę i pozwoliła, żeby ją pokierował do tego czegoś fajnego. Nawet nie była w stanie sobie wyobrazić co mogłaby zobaczyć.
diakon — kościół
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spoko chłopak, który niedługo będzie zawodowym księdzem.
Spojrzał zaskoczony, że rzeczywiście istniały tak restrykcyjne rzeczy w pracy. On nigdy nie pracował w korpo, nie wiedział jak tam jest, chociaż... w sumie... teraz tak jakby pracował. W końcu kościół był chyba jedną z większych korporacji, były tu też pewne reguły, ktorych trzeba było przestrzegać, ale on jeszcze tego nie robił. – To brzmi jak bardzo nieprzyjemne miejsce pracy – stwierdził. – Podobało Ci się tam? – Jemu pewnie, by się nie podobało i na bank, by zapomniał o tym, że nie wolno mieć długopisu i czegoś do pisania. No i by go wywalili na zbity pysk.
- No, pewnie wiesz... dla młodzieży jest wystarczająca. Nie wiem. Nigdy nie byłem ministrantem. – Jako młodzieniec nie był absolutnie zainteresowany kościołem. Obchodził święta, pewnie czasem nawet szedł do kościoła, bo był jakiś event, który tego wymagał, ale nigdy się tym za bardzo nie interesował. Dopiero później mu się odmieniło. Złamane serce mu w tym pomogło.
Zaśmiał się nieco słysząc jej pytanie. – Po protu komplement – nie wszystko co wychodziło z jego ust musiało być pobożne. Często nawet nie było. – Jest w każdym, szczególnie w tych, którzy nie robią z tego szopki i przedstawienia. – Nie wiedział co prawda czy taka Natalie była katoliczką czy w ogóle była osobą wierzącą, mogła równie dobrze wierzyć w latającego potwora spaghetti. Nazwa jednak nie miała większego znaczenia. Czy to był los, wszechświat, natura, Bóg, Allah, Prometeusz, ktoś lub coś człowieka stworzyło w taki sposób w jakim obecnie funkcjonuje i to było piękne. Tak jak Natalie, która zdecydowanie nalezała do pięknych kobiet i Olgierd chciałby żeby zrozumiała, że jest w niej coś więcej niż tylko nieudane do końca życia. W końcu musiało takie być skoro postanowiła zamieszkać tutaj razem z nim.
Cóż, on też nie zrezygnował ze swojego życia i z seksu. Jeszcze przynajmniej. Oczywiście miał w planach to zrobić jak już złoży ostateczne śluby i dostanie końcowe święcenia. Taki był plan, ale czy on wypali? Wiedział, że księża prowadzą czasem nie koniecznie taki styl życia jaki narzucałby im kościół. Nie chciałby być takim księdzem, ale z drugiej strony nie chciałby być też samotny i nieszczęśliwy więc nie mógł niczego wykluczyć. Na razie odpowiadało mu takie życie jakie prowadził. – Dokładnie, życze tego każdemu. – Być może byłby bardziej szczęśliwy gdyby został mężem Eloise te kilka lat temu. Może teraz mieliby już własny dom i dzieci. Kto ich tam wie. Jak na razie to skończyło się to tylko jego złamanym sercem.
- W teorii jest kościoła, nie moja... ale tak, powiedzmy, że w całości nią zarządzam. Nie mieli kogo tu zostawić, bo ostatni proboszcz poszedł an emeryturę. Dali więc mnie, ale mam nadzór od proboszcza z parafii obok, przyjeżdża tutaj na niedzielną mszę. Tak poza tym to jestem sobie tutaj sam... no teraz mam Was, więc już nie taki sam. – Uśmiechnął się do niej, bo o wiele przyjemniej było mu ze świadomością, że ma z kim pogadać i to są ludzie w mniej więcej jego wieku. Naprawdę się z tego cieszył. – No co Ty, musiałbym za to sam zapłacić. Wypędziliby mnie na widłach gdyby się dowiedzieli, że robię sobie basen za kase parafian – zaśmiał się, ale no miał jakieś oszczędności, a zakładał, że juz w Lorne Bay zostanie na dłużej. Uśmiechnął się ładnie, gdy złapała go za rekę i pomógł jej wstać, a później poprowadził ją przez salon i otworzył drzwi na przeszklony taras, który służył mu za pracownie. – W wolnych chwilach bawię się w artyste. Skończyłem akademie sztuk pięknych zanim poszedłem do seminarium – czy tam nie do końca ją skończył, już nie pamiętał. Na pewno tam studiował. Gdyby nie był księdzem to na pewno poszedłby w posiadanie galerii, albo tworzenie rzeczy na zamówienie. – Kiedyś chciałem to wystawić gdzieś w galerii, ale nie wiem czy teraz ludzie chcieliby oglądać prace księdza – mruknął pusczając jej rękę i podszedł do jednej z półek, z której ściągnął jedną ze swoich ostatnich rzeźb. – Tą zrobiłem chwilę przed Twoim wprowadzeniem, na razie to tylko gips, ale chciałbym ją kiedyś odlać. Co myślisz? – Zapytał podchodząc do niej ze swoim dziełem i podał ją Natalie żeby sobie zobaczyła ją z bliska. Nieskromnie mógł powiedzieć, że była to na pewno jedna z jego fajniejszych prac.


natalie rawlings
powitalny kokos
catlady
joshua - luna - zoey - eric - benedict - owen - bruno - judith - cat - cece - mira - mei
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Wzruszyła ramionami. Gdyby jej się nie podobało tak totalnie, to pewnie szybko by stamtąd odeszła. Natalie może nie miała jakiegoś super wysokiego mniemania o sobie, ale jednak wiedziała kiedy ktoś ją traktuje jak człowieka, a kiedy nie. Miała szacunek do siebie, nawet jeżeli inni nie mieli jej do niego.
- Jak na taką pierwszą robotę w korporacji nie było źle. Ale jak już się wdrożyłam w moją pracę i wykonywałam ją szybko, to później zostawało mi kilka godzin gapienia się przez okno, a to raczej nikogo nie satysfakcjonuje. – Dlatego zaczęła się rozglądać za inną robotą i wtedy trafiła do innej korporacji. Tam też zaczęła na niskim stanowisku, ale bardzo szybko zaczęła się wspinać po szczeblach kariery, aż w końcu wylądowała w dziale, w którym chciała spędzić resztę życia.
- To jak zatrudniasz ministrantów? Nie musisz im opowiadać o tym jaka to jest fajna fucha? – Natalie również nigdy nie była zainteresowana kościołem, więc naprawdę nie wiedziała jak to jest z tymi ministrantami. Nie wiedziała czy są jakieś ogłoszenia o pracę czy po prostu jak ktoś czuł, że chciałby być to po prostu idzie do kościoła i pyta.
- W takim razie dziękuję za ten… po prostu komplement. – Uśmiechnęła się jeszcze w podziękowaniu. Kwestii widzenia boga w świecie, albo ludziach postanowiła już nie komentować. Nie chciałaby go urazić swoimi przekonaniami, bo była w końcu u niego w domu. Z drugiej jednak strony, nie była nawet pewna tego czy jakieś przekonania odnośnie wiary miała. Jej rodzice nigdy nie przejmowali się jej czy rodzeństwem na tyle, żeby chodzić z nimi do kościoła czy przedstawić im wiarę w cokolwiek. Znała to tylko ze szkoły, a wiadomo, że szkoła nie zawsze była interesująca.
- To w sumie spoko opcja, że nikt ci nie wisi nad głową i nie kontroluje. Dostałeś od Boga mieszkanie. – Zażartowała sobie zdając sobie sprawę z tego jak fatalny był ten żart. Odnosiła jednak wrażenie, że Olgierd nie ma kija w dupie i jest wyluzowanym księdzem. – Masz jakieś obowiązki związane z tą plebanią czy po prostu musisz ją utrzymać w czystości czy coś? – Wyobraziła sobie jak ten proboszcz wpada raz w tygodniu na tą plebanię i białą rękawiczką przejeżdża po jakimś kredensie i robi pretensje Olgierdowi o to, że jest kurz. Chociaż też nie zdziwiłaby się jakby się okazało, że jest tu jakaś pani sprzątająca, która tak kocha kościół, że musi na plebani wycierać kurze. – I masz tyle pieniędzy, żeby zasponsorować plebani basen? – Dopytała, bo w sumie nigdy nie powiedział jej nic o tym, żeby mu płaciła tutaj za czynsz. Teraz się obawiała, że inni płacą, a ona nie. A nie lubiła być dłużnikiem. Może i handlowała dragami, ale nawet na raty nie lubiła za bardzo kupować. Zawsze za wszystko chciała zapłacić.
- Wow…. – Odstawiła butelkę z piwem na jakiejś szafce. Puściła też jego rękę i weszła głębiej, żeby popatrzeć na jego dzieła. – Wiesz, nie musisz mówić ludziom kim jesteś. Możesz je prezentować anonimowo. Są piękne. – Jeżeli robił sztukę dla sztuki, a nie dla bycia znanym to anonimowość nie powinna być problemem. Skupiła się na nim kiedy sięgnął po jakąś rzeźbę. – Nie wezmę tego do ręki. Bałabym się, że to zniszczę. – Odmówiła podniesienia rzeźby, ale nachyliła się, żeby przyjrzeć się z bliska szczegółom. Musiała przy tym stanąć nieco zbyt blisko Olgierda, no ale sam chciał rzeźbę zaprezentować. – Nie wiem za bardzo co to znaczy, że chciałbyś ją kiedyś odlać. – Zalać silikonem i stworzyć kopie? Nie miała zielonego pojęcia. – Jest przepiękne. Fantastyczna dbałość o szczegóły. – Teraz to się odważyła i przejechała po rzeźbie opuszkami palców. Nadal jednak nie wzięła jej do ręki. Przez przypadek przejechała też po jego palcach za co szybko przeprosiła. – Dlaczego wybrałeś kościół? – Nie rozumiała. Ewidentnie miał talent, który być może się marnował jeżeli wolał się skupiać na kościele.
diakon — kościół
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Spoko chłopak, który niedługo będzie zawodowym księdzem.
- To mam nadzieję, ze tym razem, w nowej pracy, nie będziesz musiała się gapić w okno i będziesz mieć czym się zajmować. - Skoro ona nie lubiła się w pracy nudzić to tego jej Olgierd życzył. Zapierdolu, ale w granicach zdrowego rozsadku. On swoją robotę lubił, chociaż czasem go wkurwiało, że musi wstać rani robić mszę dla 3 bab, szczególnie jak był po imprezie. No, ale co zrobisz jak gówno zrobisz, żeby tak było w dzisiejszym temacie. - Nie mam pojęcia, jeszcze żadnego nie zatrudniałem, oni po prostu są. Nie wiem skąd się wzięli. Znaczy wiem, chodziłem na biologię w piątej klasie - albo miał korepetycje u kolegi Erica. On swoją drogą na bank nie miałby żadnych obiekcji przed tym żeby wyruchać Boga, ksiedza, siostrę zakonną. Każdego, kto poleciałby na jego durne teksty i, który miałby w sobie to coś. To jednak nie post o tym biseksualiście tylko o innym. Olgierd nie miał aż tak. Co prawda nie był cnotliwym księdzem i korzystał z życia jak mógł, ale siostry zakonnej, by nie przeleciał. Raczej. Może za kilka lat jak jakaś pozna to zmieni zdanie.
Uśmiechnął się, bo Olgierd lubił rozdawać komplementy, nie miał z tym problemu, szło mu to naturalnie, szczególnie, że w większości były szczere. - Developerzy się łapią za głowy - zaśmiała się, bo teraz Bóg rozdawał za darmo mieszkania! Już trójka osób nie kupiła własnego lokum za jakieś pojebane pieniądze, tylko bóg dał im dach nad głową. Olgierd, Nat i Farris zagną rynek mieszkaniowy nie ma co. - Muszę w niej przyjmować wiernych, mam tu swój gabinet, a tak poza tym to nic wybitnego. Chcieli mi tu dać gosposie, ale powiedziałem, że nie jestem upośledzony i umiem posprzątać i coś ugotować. Nie chcę żeby mi sie tu kręciła jakaś babcia w średnim wieku. - Jeszcze, by zobaczyła o wiele za wiele, a nie ma po co się narażać na takie coś. On szanował swoją prywatność i prywatność ludzi, którzy z nim mieszkali. - Mam trochę odłożonych - kiwnął głową - poza tym mógłbym podpytać czy nie mógłbym dostać jakiegoś wparcia od kurii na budowę basenu. Wkręciłbym im kit, że to dla dobra ministrantów, żeby mieli gdzie uprawiać sport, a tak naprawdę to byśmy się tu wylegiwali w upalne dni - brzmi całkiem nieźle, ale Olgierd mimo wszystko wiedział, ze to nie przejdzie. Co najwyżej mógłby sobie kupić dmuchany basen żeby tam siedzieć i się chłodzić. Czego to człowiek nie wymyśli żeby chodzić na legalu bez koszulki.
- Myślisz? Powinienem sobie wymyślić jakiś pseudonim i nigdy się nie pokazywać? Podobno tajemniczość się sprzedaje, ale też nie znam się na marketingu - westchnął, bo oczywiście nie chciał na tym zarabiać jakoś super, bo to po prostu była jego pasja, ale też gdyby miał je wystawiać to po to żeby ktoś je oglądał, a nie żeby tylko sobie stały. - Weź ją - powiedział ciszej, gdy tak stała blisko niego. - Poczuj teksturę, to też jest ważne. Nie tylko wrażenie wzrokowe ale też sensoryczne - wyjaśnił patrząc bardzo wnikliwie na to jak dziewczyna przygląda się rzeźbie. Początkowo skupił wzrok na jej twarzy, ale później zjechał nieco niżej, na jej szyję, dekolt, falującą od oddechu klatkę piersiową. Aż lekko rozchylił wargi. - To gipsowy model, może być jak samoistna rzeźba, ale fajniej byłoby zrobić z tego odlew. Zalewasz to metalem, ja myślałem o mosiądzu, ale wtedy o wiele trudniej o taką teksturę i trzeba bardzo ostrożnie sie z tym obchodzić. Nie zawsze wychodzi i wtedy model jest to wywalenia więc wiesz... mam pewne obawy - powiedział i złapał delikatnie jej rękę przenieść jej dłoń na konkretne miejsce na rzeźbie, gdzie dodał pewnie jakiś większy, grubszy piasek czy coś żeby to odczucie było nieco inne. - Czujesz? Chciałem, żeby nie tylko sam kształt mówił o emocjach, ale też to co jest na nim. - Te wypukłości były nieco ostrawe więc mogła poczuć bardzo delikatne ukłucia. Oczywiście był to mniejszy ból niż ten, który Olgierd czuł, gdy Elosie łamała mu serce. - Miałem kiedyś dziewczynę, kochałem ją, oświadczyłem się jej, ale ona postanowiła odejść. - O tym też była ta rzeźba, którą pokazał Natalie. - Nie mogłem się przez długi czas po tym pozbierać i przez przypadek trafiłem do kościoła, pomogli mi tam stanąć na nogi. Poczułem, że nie jestem sam i, że mogę komuś się przydać, więc poszedłem do seminarium. - Opowiedział jej tak w skrócie swoją historię zabierając rzeźbę i zrobiła parę kroków żeby odłożyć ją na stoliku za plecami Nat. - Nie był to mój plan na życie od samego początku - powiedział opierając się plecami o stolik i wpatrywał się w dziewczynę. - A co z Tobą? - Zapytał i pewnie gdzieś tez w okolicy miał swoje piwo, które teraz złapał i napił się go. - Miałaś kiedyś złamane serce? - Znał doskonałą terapię na takie problemy.

natalie rawlings
powitalny kokos
catlady
joshua - luna - zoey - eric - benedict - owen - bruno - judith - cat - cece - mira - mei
b e z r o b o t n a — mentalna bieda
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
love never wanted me, but i took it anyway
Natalie bardzo ładnie podziękowała mu za te słowa. Nie skomentowała już również ministrantów, bo w sumie nie chciała się w to zagłębiać aż tak. Co prawda nieco ją jeszcze ciekawiło czy ci ministranci później zostają księżami, ale w sumie nie interesowało ją to tak bardzo. Dopóki istnieli to Nat miała pewność, że Olgierd nie będzie zaciągał do pracy ani jej, ani Farrisa. Chociaż jak Farris miał ochotę to to brzmi jak jego problem, nie jej. Ona go nie znała i nie miała zamiaru o niego walczyć. A przynajmniej nie teraz.
- I często ci wierni tutaj przychodzą? Po co przychodzą? Czy to jakaś tajemnica? – Nie chciała narażać jego reputacji. Po prostu była ciekawa czy ją też potraktował jako wierną, która potrzebowała pomocy i do niego przyszła. W sumie tak to wszystko wyglądało. No i rzeczywiście Olgierd nieco jej to życie uratował. – Nie żałujesz, że zrezygnowałeś z gosposi? – Miałby więcej czasu na robienie innych rzeczy. Ona by pewnie skorzystała z oferty gosposi, bo kto w ogóle lubi sprzątać i wycierać kurze? Oczywiście poza mną. Dobra, wychodzi na to, że Natalie jednak powinna to lubić skoro bazowałam ją na mnie. Chociaż z ciekawostek wynika, że to Carter, burmistrz oraz brat, powinien tutaj przyłazić.
Zaśmiała się tylko w reakcji na ten basen. Wiedziała, że Olgierd nie miał nic złego na myśli, ale dla niej, ministranci na basenie na plebani, to nie byłby jakiś zdrowy widok. Na szczęście Olgierda znała na tyle, żeby nie myśleć o nim w takich kategoriach. Widziała, że był normalny i że cokolwiek robił to sprawiało mu to radość i robił to z czystym sercem. Podziwiała go za to. Ją ludzie za bardzo zawiedli, żeby mogła być taka uprzejma.
- Oczywiście, że mógłbyś. – Nawet nie kłamała i nie podbudowywała jego ego w fałszywy sposób. – Później jakbyś w końcu wyznał, że jesteś przystojnym księdzem, który rzeźbi, to ceny twoich dzieł wyjebałyby w kosmos. – No bo sam fakt, że ksiądz był przystojny, już było kontrowersyjne. Jak jeszcze człowiek dorzuci tego, że robił dosyć erotyczne i intymne rzeźby o czym Natalie miała się zaraz przekonać, to już w ogóle. – Też się na tym za bardzo nie znam. – Ale znała kogoś kto się znał, ale no nie będzie mu polecała Mei, bo co ona jest? Jej sekretarka, żeby jej załatwiać robotę? No nie. Zamiast tego wróciła do Olgierda. Skinęła głową przełykając ślinę i rzeczywiście ujęła w dłonie tą rzeźbę. Była zadziwiająco ciężka jak na coś co mogła bez problemu trzymać w dłoniach. Trzymała ją jednak bardzo pewnie. Naprawdę nie chciała mu narobić szkód. Miał rację co do tego, że trzeba też poczuć te wrażenia sensoryczne. Co prawda teraz zaczęła wątpić w ideę muzeów. Jak człowiek miał cieszyć tylko oko pięknymi rzeźbami kiedy wyczucie tekstury było tak ważne. Wiedziała, że z czasem rzeźba po prostu straciłaby swoją teksturę, gdyby miliony ludzi ją dotykała. Ale teraz? Teraz czuła to co Olgierd chciał przekazać. – Myślę, że nie warto ryzykować. – Wyszeptała przyjmując ton głosu, który on zaserwował jej przed chwilą. – A przynajmniej nie w przypadku tej rzeźby. – Dodała i uniosła wzrok, żeby na niego spojrzeć. Skupiła się na jego ustach, na żuchwie, zaraz jednak przeniosła wzrok na jego oczy. Czuła dziwną obawę, przed utratą tej rzeźby. Przywiązała się do niej. Bała się, że wykonując ten odlew, mógłby ją niechcący zrujnować i Natalie już nigdy nie poczułaby tej tekstury.
- Mhm. – Potwierdziła, bo rzeczywiście czuła te delikatne ukłucia, które cudownie współgrały z tym, że po drugiej stronie czuła dotyk i ciepło jego skóry. Chciała tak trwać, ale jednocześnie pragnęła mu oddać tą rzeźbę i nigdy więcej jej nie dotykać. Chociaż czuła, że ciągnęłoby ją do niej jak Harry’ego do horkruksów. Cieszę się, że jestem tym spierdolonym pokoleniem, który jest w stanie dopierdolić takie porównanie w takim momencie. – Złamała ci serce. – Czuła to poprzez rzeźbę. Czuła te miliony delikatnych ukłuć, które były równe temu momentowi kiedy ktoś łamie ci serce. Ktoś kogo kochałeś. Nie jesteś w stanie czuć pełni bólu, bo nadal kochasz osobę, która cię zraniła, ale jednak wyczuwasz te ukłucia tysiąca, jeśli nie miliona małych igieł, które są wbijane w twoje zranione już serce. – Dlaczego postanowiła odejść? – Zapytała, bo może znalazłaby w tej odpowiedzi jakieś ukojenie dla samej siebie. Może znalazłaby zrozumienie dla Mei, która również postanowiła od niej odejść.
Pozwoliła mu zabrać tą rzeźbę i spojrzała na swoje dłonie. Nie było na nich śladu po rzeźbie, ale jednocześnie czuła dziwne mrowienie, które potwierdzało, że rzeczywiście przed chwilą trzymała czyjś ból w swoich dłoniach. Brzmiało to absurdalnie, ale właśnie tak było. – No i ustaliliśmy, że ostatecznie ci to pasuje. – Spojrzała na niego wsadzając dłonie do kieszeni spodni, bo nagle nie wiedziała co z nimi zrobić. Nigdy nie wydawały się tak puste.
- Miałam. – Uśmiechnęła się smutno. – Pierwszy raz pozwoliłam sobie na dopuszczenie kogoś do siebie i skończyło się tym, że… postanowiła ode mnie odejść w momencie kiedy potrzebowałam jej najbardziej. Pierwszy, poważny wybój w naszej relacji i było to dla niej zbyt wiele. – Wzruszyła ramionami i podeszła do niego, bo niedaleko stało jej piwo. Napiła się kilka sporych łyków, bo zaschło jej w gardle od tego wszystkiego.
ODPOWIEDZ