Pierwsza dama LB - Burmistrz — Ratusz
43 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still having difficulty writing about time; it does not appear to be the great healer that all of us say it is.
Carter miał niezachwianą pewność, że nie mylił się co do Helene. Lubił wierzyć, że znał ją najlepiej ze wszystkich ludzi na świecie. W końcu przyjaźnili się od lat. Właściwie od zawsze. Nie wiedział czym sobie zasłużył na to, żeby Helene stała się tak ważną częścią jego życia, ale najzwyczajniej na świecie był za nią wdzięczny. Nie przeszkadzało mu to, że bywały momenty kiedy Helene znikała, albo podejmowała decyzje, które momentami kosztowały go zbyt wiele. Nawet kiedy miał momenty, że wątpił w to, że on był dla niej tak samo istotny jak ona dla niego, szybko odpędzał od siebie te myśli. Zdawał sobie sprawę z tego, że relacje, nieważne czy były to związki romantyczne czy przyjaźń, opierały się na tym, że po prostu czasami jedna osoba musiała się wysilać bardziej niż ta druga. Nie było czegoś takiego jak równy podział odnośnie starania się utrzymania relacji. Jeżeli ona dawała z siebie 20%, to Carter wiedział, że będzie musiał dać z siebie 80%. Wierzył, że przyjaciółkę taką jak Helene warto mieć w swoim życiu. Mimo, że bardzo często przyłapywał się na tym, że była kimś więcej niż tylko przyjaciółką.
Prychnął mrużąc oczy i kręcąc głową z niedowierzaniem. – A dlaczego miałabyś nie mieć? Zepchnij z klifu moją rodzinę i jesteś najbliższą osobą jaką mam. No ciebie i Owena. Nie mogę go ciągle tak odpychać. – Owena też znał tysiąc lat, ale wiadomo, że w tej kategorii średnio się liczył, bo jednak był męskim przyjacielem. To całkiem inna sprawa. – Oczywiście też nie sugeruję, żeby moja rodzina została zrzucona z klifu. – Dodał szybko lekko się uśmiechając. Nie wypadało mówić takich rzeczy. Niezależnie od tego czy był burmistrzem czy nie i czy ktoś mógł tą rozmowę podsłuchać. Po prostu nie wypadało. Tym bardziej, że jednak jego brat był księdzem. Chociaż nawet jakby był księgowym to nie wypadałoby mówić takich rzeczy. Po prostu nie był w stanie wymyślić żadnego lepszego przykładu dlaczego Helene jest tak wysoko na liście jego ulubionych ludzi.
- Mam świetny zespół. Nie dopuszczają do sytuacji, w której mogłoby wyjść, że nie jestem przygotowany. Za każdym razem jak mam mieć jakieś publiczne wyjścia czy coś to robią mi dziwne szkolenia, szykują mnie na każde możliwe pytanie, odgrywamy scenki. Jest strasznie, ale jednocześnie… ekscytująco. – Był bardzo wdzięczny za zespół, który miał. Domyślał się, że musieli przy nim pracować dziesięć razy ciężej, bo jednak dostali na burmistrza kogoś kto nie był jakoś specjalnie obyty z publicznymi wystąpieniami i nigdy wcześniej nie siedział w polityce. Odnosił jednak wrażenie, że go lubią. Albo przynajmniej fantastycznie udają i mają masę cierpliwości, której Carter jeszcze nie wyczerpał. – Jezu, nie! – Zaśmiał się cicho układając dłoń na klatce piersiowej. – I mam nadzieję, że nie będzie. Byłbym w tym fatalny. Panikowałbym pewnie bardziej niż ludzie, których dotknęłoby to bezpośrednio. – Może chamsko z jego strony, ale nawet ucieszył się, że szpital jest w Cairns i to władze stamtąd będą pewnie wzywane, a nie on. On mógłby się pojawić tylko po to, żeby wspierać ludzi z Lorne, którzy na pewno tam pracowali. Martwiłby się o swoich mieszkańców. O tych z Cairns pewnie też, ale jednak jego mieszkańcy to priorytet.
- Poszukamy razem. – Obiecał chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że może to być obietnica, której nie uda mu się dotrzymać. Mimo wszystko miał zamiar się postarać. Zrobi wszystko. Będzie jak Hugh Jackman robiący wszystko, żeby uratować Rachel Weisz w Źródle. Niezależnie od tego do jakiego alternatywnego świata będzie musiał się udać, żeby to zrobić.
- No… tak. – Zgodził się marszcząc brwi. – Wiesz, że nie musisz być najmądrzejsza we wszystkim? – Spojrzał na nią posyłając jej szeroki uśmiech. – Moje prywatne relacje z kimkolwiek nie powinny mieć wpływu na to jakim jestem burmistrzem. – Miał nadzieję, że ludzie będą go postrzegać w taki sam sposób. Chociaż dobrze wiedział, że wcale tak nie będzie. Ludzie kochali oceniać innych nie mając zielonego pojęcia o czymkolwiek. – Fantastycznie. – Ucieszył się, że będą mogli spędzić razem trochę czasu. Nie chciałby, żeby wykręciła się jakąś wymówką i wróciła do siebie, a on zostałby tu smutny licząc na to, że jeszcze kiedyś się do niego odezwie. – Masz może ochotę pojeździć konno? – Zapytał uznając, że ranczo jego rodziców byłoby idealnym miejscem do tego, żeby mogli sobie uciec i spędzić czas z dala od ciekawskich spojrzeń. Co prawda teraz Carter nie odczuwał tego, żeby ludzie się gapili, ale chciał, żeby to ona czuła się komfortowo. – Możemy pojechać na ranczo moich rodziców i wziąć jakieś jedzenie i zrobić sobie piknik w dziczy. Tylko my, konie i kangury i zapewne wszystkie dzikie i mordercze zwierzęta, których nie dostrzeżemy, bo są świetne w ukrywaniu się. – Z tymi zwierzętami to sobie żartował, bo nie chciałby jeść sobie kanapki z paskudnym pająkiem zwisającym mu nad głową.
była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
Miewała z tego powodu wyrzuty sumienia. Przez to, że czasami była zbyt oschła i zdystansowana nawet wobec niego, przez co mógł mieć wątpliwości co do tego, jak ważny był w jej życiu. A prawda była taka, że nie potrafiła wskazać osoby ważniejszej niż on, nie musiał nawet fatygować się ze spychaniem kogokolwiek z klifu, bo jej rodzina sama zapracowała sobie na to, aby nie stanowić istotnej części jej życia. Odkąd nie miała córki, nikt z nich tak naprawdę nie miał już znaczenia. I chociaż nadal stosunkowo trudno było jej przełknąć tęsknotę i pogodzić się z egzystencją matki, która straciłą dziecko, to nie byłoby kłamstwem stwierdzenie, że to jego najbardziej jej brakowało, gdy siedziała na odwyku, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. I niejednokrotnie zastanawiała się wtedy — trochę dlatego, że jej trzeźwiejący umysł okazał się bardzo uparty i trudny do przechytrzenia — jakby wyglądało jej życie, gdyby w odpowiednim momencie przyznała się do tego, że Carter nie był zwykłym przyjacielem. I nie, nie chodziło nawet o to, że był najlepszym] przyjacielem, bo zawsze było w tym coś więcej, nawet jeśli nigdy nie zrobiła żadnego kroku, aby upewnić się, czym było to coś.
Co u niego? — zapytałą przy okazji, uśmiechając się lekko. Nie oszukujmy się, wcale nie na wspomnienie Owena, tak naprawdę, tylko na to, co powiedział o niej. — Nie mam zamiaru nikogo zrzucać z klifu — zapewniła go. — Jeśli już, to wolałabym swoją rodzinę, niż Twoją. Twoja jest lepsza — zdecydowanie. Wolała stokrotnie jego rodziców, niż swoich, jego rodzeństwo też zawsze wydawało jej się w porządku na tyle, na ile ich znała. Nie tak bardzo jak Carter, bo była przekonana, że był najlepszy z nich wszystkich, ale wierzyła, że i oni mieli kogoś, kto uważał ich za najlepszych.
Brzmi to całkiem ciekawie, to prawda — pokiwała lekko głową, wizualizując sobie to w głowie zapewne w sposób, który był odrobinę naciągany i przerysowany. Taki, który lepiej sprawdziłby się w jakimś serialu albo filmie, a nie w prawdziwym życiu, ale nie było to istotne. — Cieszę się — że się ekscytował. I że miał dobry zespół, który go wspierał. Polityka nigdy nie była rzeczą, w którą chciała się zaangażować sama, ale siłą rzeczy poznała ten świat dość mocno i dość dobrze, więc wiedziała, że odpowiedni sztab ludzi, którzy Cię wspierają to podstawa. I że byli oni na wagę złota. A Carter zasługiwał na takie wsparcie i Helene była skłonna uwierzyć, że naprawdę go lubili. Bo jak mieliby nie, skoro w polityce — nawet tej lokalnej — niewiele było osób takich, jak on. Nastawionych na to, żeby rzeczywiście zrobić coś dobrego i na coś się przydać, nie przesiąkniętych tym całym środowiskiem, które opierało się na przysługach, układach i dziwnych gierkach, żeby mieć jak najwięcej władzy, nawet gdy się jej teoretycznie nie miało.
Poradziłbyś sobie, wierzę w to — nie mówiła tego, żeby go pocieszyć, tylko z pełnym przekonaniem. Kto, jak nie on? Panika może i by była, ale wierzyła, że potrafiłby ją utrzymać w ryzach w momencie, w którym trzeba byłoby działać. Poczuła, jak nieco zaciska jej się żołądek na jego kolejne słowa i miała spory problem z określeniem, czy to dlatego, że znowu odezwał się w niej wyrzuty sumienia, że była taka paskudna, gdy on był dla niej taki wspaniały, czy po prostu sam fakt, że tak bardzo mogła na niego liczyć nigdy nie przestanie wzbudzać w niej tylu miłych emocji. Takich, których chyba nikt inny nie potrafił w niej wzbudzić od bardzo dawna. Zresztą, Hela nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy na jej twarzy ostatni raz pojawił się uśmiech — taki prawdziwy, nie ten wyćwiczony, który serwowała ludziom, którzy nie potrafili nawet obgadywać jej wystarczająco dyskretnie albo zadawali wścibskie, niewygodne pytania.
Nie? — westchnęła, udając zdziwioną, chociaż dobrze wiedziała, że ma rację. Znowu. — Nie powinny, to fakt. Szczególnie że jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego znam. I pewnie najlepszym burmistrzem w ciągu ostatniej dekady — nie naciągałą ani trochę faktów. Nie potrafiła sobie przypomnieć co prawda dokładnie wszystkich, ale pamiętała z tego okresu co najmniej trzech, z których tylko jeden został wybrany ponownie i zarzucono mu wtedy fałszowanie wyborów. — Nie jeździłam konno chyba ze dwa lata — może trochę mniej, może trochę więcej. Ostatnie miesiące jej życia zlewały się mocno w jedno, więc nie miała dokładnej pewności, ale na pewno było to długo. Jak na kogoś, kto jeździł konno od dziecka i kogo najlepszy przyjaciel miał rodzinne ranczo.
Przekonałeś mnie tymi morderczymi zwierzętami — tak naprawdę to swoim towarzystwem, ale pewnie i tak to wiedział. — Planowałeś zrobić tu jakieś zakupy? — jak na razie żadnych nie miał, więc w tym też mogła mu potowarzyszyć, zanim stąd uciekną.

Carter van Horn
ambitny krab
patka
brak multikont
Pierwsza dama LB - Burmistrz — Ratusz
43 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still having difficulty writing about time; it does not appear to be the great healer that all of us say it is.
Carter był w tej kwestii bardzo wyrozumiały. Zdawał sobie sprawę z tego jakie dzieciństwo miała Helene i jacy byli jej rodzice. Wiedział, że to w dosyć dosadny sposób ukształtowało jej życie oraz charakter. Nie kwestionował tego nigdy, bo mimo wszystko, dla niego zawsze była fantastyczną przyjaciółką. Co z tego, że nie była tak wylewna i pozytywna jak on? Może to i dobrze, bo dzięki temu zachowywali między sobą jakiś balans i dzięki temu przyjaźń trwała i była w stanie przetrwać wszystko i we wszechświecie był zachowany spokój? Dopóki się dogadywali, to nie wymagałby od niej niczego co sprawiłoby, że czułaby się niekomfortowo. W końcu na tym polega przyjaźń, prawda? Na akceptowaniu się pomimo nie bycia idealnymi ludźmi. Carter pewnie też miał jakieś dziwactwa, które Helene akceptowała i z którymi musiała żyć. Jak na przykład to, że z jakiegoś powodu uważał „Szybkich i Wściekłych” za szczyt kinematografii.
- Jest stary. Ledwo się trzyma. – Zażartował, bo chciał się poczuć lepiej sam ze sobą, bo jednak między nim, a Owenem były dwa lata różnicy, więc mógł się czuć jak młodzieniaszek przy takim starym pryku. – A tak całkiem serio to myślę, że w porządku. Widziałem się z nim wczoraj. – Tak nie do końca z tym Owenem było w porządku, bo jednak biedak tkwił w nieszczęśliwym małżeństwie z zimną kobitą, ale to raczej nie było coś co Carter powinien rozpowiadać. Nawet jeżeli wierzył, że Helene nie podałaby tego dalej. To nie jego sekret do rozpowiadania. – Kiedyś zaplanujemy zbrodnię idealną. – Znowu żartował, bo wiadomo, że nie miał zamiaru zrzucać jej rodziny z klifu. Tego też nie powinien nawet w żarcie mówić. Rodzina jest jaka jest, ale chyba nadal była rodziną. Nie wiem. Ja tam osobiście nie miałabym wyrzutów sumienia i zrzucałabym, ale to burmistrz Carter. Jeżeli jednak miałby pomóc i uwolnić Helene od jej rodziny to zrobiłby to bez wahania.
Zaśmiał się i nachylił w jej stronę. - Powiem ci w sekrecie, że to wcale nie jest ciekawe. Jest raczej męczące. Ci ludzie są młodzi i pełni energii i mają taki zapał… – Oczywiście bardzo go to cieszyło, bo dotychczas to on tylko słyszał o tym jak to młodzi ludzie są beznadziejni i nie chce im się pracować. Co prawda słyszał to od Kim Kardashian (i to nie bezpośrednio), więc tak nie do końca było to wiarygodne źródło informacji. Po prostu cieszył się, że pracuje z ludźmi, którzy sumiennie wykonywali swoją pracę i na których mógł liczyć nie musząc im grozić, albo ich straszyć. Takie rzeczy się liczyły.
Uśmiechnął się. – Dziękuję. – Takie słowa z jej ust wiele dla niego znaczył. – Mam jednak nadzieję, że nigdy nie będę musiał się o tym przekonać. – No, bo nie oszukujmy się, raz, że nie chciałby się znaleźć w tak tragicznym położeniu, a dwa to to, że po prostu nie chciał, żeby jacykolwiek ludzie przechodzili przez takie piekło. Nie życzyłby czegoś takiego nawet największemu wrogowi (nie, żeby jakiegoś miał skoro jej mąż siedział w więzieniu). W takich akcjach zawsze najczęściej cierpieli niewinni ludzie.
- Ah, przestań. Bo się zarumienię. – Machnął ręką i nawet teatralnie zatrzepotał rzęsami. – Konkurencji w tym przypadku nie mam jakiejś wybitnej. – Trochę burmistrzów się tutaj przewinęło i były to niesamowicie barwne postacie. A przynajmniej tak mu się wydawało. Nie wnikał w politykę za bardzo, więć o tym, że ostatni burmistrz fałszował wybory to dowiedział się od swojej nowej załogi. Carter żył w świecie, w którym starał się widzieć dobro, więc jak widział zło to zamykał oczy i liczył na to, że zło sobie odejdzie jak będzie ignorowane. – No to idealny moment na to, żeby odświeżyć jazdę. Mamy nowego konia. Dobra, nie jest jakiś super nowy, ale mamy go z pół roku. No i to nie w sumie klacz. Powinnaś ją poznać. Jest fantastyczna. – Nie był to co prawda żaden arab czy koń andaluzyjski, ale nadal była to piękna klacz.
- Zwierzęta zawsze wygrywają. – Wzruszył ramionami zadowolony z tego, że po prostu będą mogli spędzić ze sobą czas i Helene nie będzie musiała się stresować ciekawskimi i chamskimi spojrzeniami, bo będą na zaufanym, prywatnym terenie. Spojrzał na pudła z warzywami obok, których stał i o istnieniu, których zapomniał przez jej towarzystwo. – Tak. Tak się składa, że miałem kupić warzywa do restauracji. – Ale byłby przypał jakby wrócił do rodziców może nie z pustymi rękoma, bo przyprowadziłby Helene, ale nie mieliby czego serwować gościom w restauracji. – Pozwolisz, że zgarnę wszystko z listy? – Wyciągnął nawet z kieszeni listę i podał ją sprzedawcy przy stanowisku, przy którym akurat stali. Miał tylko nadzieję, że człowiek ten będzie miał wszystko i Carter nie będzie musiał łazić po targu. Bez sensu jakby ściągał z plebani Olgierda, żeby się tym zajął. O Rowan nie było mowy, bo ta dziewczyna była połamana i pobandażowana i w dodatku miała własnoręcznie zrobioną fryzurę. Nie powinna wychodzić z domu.
była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
Brzmiało to jak bardzo sensowne wyjaśnienie, pokrywające się z tym, że podobno przeciwieństwa się przyciągają. Brzmiało to też, jak coś, w co Heli było całkiem wygodnie wierzyć — że była chmurką, która dawała raczej przyjemny cień w upalne dni, a nie tą zupełnie niepotrzebna, która zasłaniała słońce w przyjemne dni. Wady w końcu miał każdy, mieli też rzeczywiście zupełnie inne doświadczenia, na podstawie których określali własną definicję czegoś takiego, jak chociażby rodzina. Patrząc jednak na całokształt ich relacji i na Cartera, musiałaby być ślepa, żeby nie dostrzec, że zalet ma zdecydowanie więcej niż wad, nawet jeśli pewnie jakieś drobnostki inne niż Ci Szybcy i wściekli by się znalazły. To właściwie był plus, bo ludzie idealni byli najczęściej przerażający i zdecydowanie dalecy od tego, na co pozowali. Jego ulubiona seria filmowa plusem może i nie była, ale Helene na pewno dzielnie z nim oglądała ten absurd, starając się pojąć, jakim cudem ktoś wymyślił lot kosmiczny samochodem. Niestety była słabą ekspertką od narkotyków, więc trudno było jej określić, czy to kwas, czy może jednak coś innego.
To dobrze, że Ty masz nieco mniej lat na karku i nadal trzymasz się świetnie — stwierdziła tuż po tym, jak lekko sobie zażartowała również. Dwa lata różnicy najwyraźniej sporo zmieniały. Chociaż pewnie Owen też wcale dziadkiem się nie stał, trudno jakoś w to uwierzyć. — To dobrze, możesz go kiedyś przy okazji pozdrowić — nie swoje sekrety lepiej zachować dla siebie, nawet jeśli rzeczywiście: Helene dalej by ich nikomu nie podawała. Nie tylko dlatego, że nigdy nie miała natury plotkary i gardziła small talkami, które dotyczyły albo pogody, albo przekazywania niesprawdzonych informacji o tym, kto i z kim albo bez kogo. Ale też aktualnie odizolowała się od większości dawnych znajomych. Chociaż zapewne bardziej adekwatnie do sytuacji byłoby powiedzieć, że to oni odcięli się od niej. A ekspedientce podającej jej papierosy w sklepie czy na swoich spotkaniach grupy wsparcia dla alkoholików na pewno nie zamierzała mówić o niczym. Ani o sobie, ani tym bardziej o ludziach, którzy w jakiś sposób byli jej bliscy lub byli bliscy tym, którzy dla niej byli ważni.
Och, masz ten legendarny młody, dynamiczny zespół? — trochę się w tym momencie z niego nabijała, nie próbowała nawet tego ukrywać. — Czujesz się przy nich stary, jak Owen, który ledwo się trzyma? — powtórzyła jego słowa sprzed chwili. — Mam nadzieję, że są dla Ciebie uprzejmi i sympatyczni. No wiesz, jak dla starszego pana — uniosła nawet dłoń, aby go pogłaskać po policzku. Być może dlatego, że była troskliwa wobec tego staruszka, a może po prostu szukała pretekstu, żeby móc go dotknąć. Żenujące, że w swojej głowie uważała, że potrzebuje do tego pretekstu, jakby co najmniej bez tego było to jakieś okazanie słabości, czy coś. Jeśli dotrze na terapię, to jej psycholog będzie miał z nią ciężką przeprawę. Jak na razie użeranie się z tym czekało głównie Cartera.
To prawda, nie masz, ale to nic nie zmienia. Najlepszy to najlepszy — zdecydowanie tak powinien na to patrzeć. Ona przynajmniej miała zamiar. I cóż, jakby zalało jakieś więzienie i przypadkiem byłoby to akurat to, w którym był jej mąż, to wcale by się nie obraziła. Może czyniło to z niej potwora, ale wolałaby być wdową i nie musieć babrać się z tym gównianym rozwodem.
Świetnie, chętnie ją poznam. Jak ma na imię? — nie musiała być jakimś czystokrwistym obiektem westchnień wszystkich hodowców na świecie, żeby być fantastyczna. Właściwie nawet wręcz przeciwnie. Dla niej te wszystkie odchyły od normy tak naprawdę wydawały się byc najpiękniejsze.
Jasne, mogę Ci nawet pomóc. Nie widziałam trochę Twoich rodziców, byłoby głupio, gdyby teraz przeze mnie nie mieli z czego gotować w restauracji — i musieliby fatygować się sami albo ściągać jego rodzeństwo, którego nie powinno się fatygować z różnych przyczyn, dla dobra ich samych, bozi i otoczenia.

Carter van Horn
ambitny krab
patka
brak multikont
Pierwsza dama LB - Burmistrz — Ratusz
43 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still having difficulty writing about time; it does not appear to be the great healer that all of us say it is.
Plusem było to, że nawet jedna z jego wad nie była aż tak tragiczna. Zawsze mógł być fanem czegoś problematycznego. A „Szybcy i Wściekli” w tym wszystkim byli… dobra, problematyczni ze względu na niektóre wątki, które się tam odwalały, ale i tak najbardziej problematyczna część tych filmów już nie żyła. Także nie było tak źle. Naprawdę mógł wybrać coś gorszego. Dla niego najważniejsza była rodzina. Tak jak w tym filmie. Więc pewnie dlatego je tak kochał. Miały sensowny, główny wątek. I nie były to samochody!
- Jestem pewien, że jedyne co Owena trzyma przy życiu to posiadanie tak fantastycznego przyjaciela jak ja. Na urodziny planuję mu kupić ręcznie rzeźbioną laskę, żeby miał wsparcie kiedy nie będzie mnie w pobliżu. – Wiadomo, że ani córka Owena, ani jego małżonka, nie były dla niego takim wsparciem jak Carter. A Carter z tymi swoimi nowymi obowiązkami niestety nie zawsze mógł być obecny przy przyjacielu. W sumie to nawet jakby chciał to niestety Owen miał wyjazdową pracę i często nie było go po prostu w mieście. – Będę się z nim widział także z pewnością go pozdrowię. – Carter i Owen mieli system ustawionych, regularnych spotkań. Raz na jakiś czas musieli się widywać, żeby nie pozwolić na to, żeby ich przyjaźń umarła. Co prawda odnosił wrażenie, że nawet jakby Owena nie widział 20 lat to i tak rozmawiałby z nim jakby nie widzieli się dwie godziny. Coś takiego chciał też wprowadzić z Helene, ale ta była nieco nieuchwytna. Poza tym van Horn nie chciał wyjść na dziwnego typa, który chce ją kontrolować czy coś.
- Nigdy tak o nich nie pomyślałem, ale tak. Masz rację. Pracuję z legendarnym, młodym i dynamicznym zespołem. – Złapał się za serce, bo teraz zrozumiał, że on jest tym człowiekiem z memów „ten jeden stary pracownik, który nie pasuje do zespołu”. On pewnie używał fizycznego kalkulatora, podczas kiedy jego młody zespół używał aplikacji w telefonie, albo komputerze. Wow. Jedno spotkanie z Helą i Carterowi już się oczy otworzyły. – Będę musiał się tak czuć. – Zauważył. – Czy może myślisz, że powinienem być jak Steve Buscemi z tego mema? – Zapytał mając na myśli oczywiście ten mem. W sumie to nawet wyjął telefon i szybko mem zgooglował, żeby pokazać go przyjaciółce. Lepiej od razu to zrobić niż tłumaczyć. Jeszcze jakimś cudem skończyłby na gadaniu o „Szybkich i Wściekłych”. To pewnie ten typ, który swoją obsesje wplecie wszędzie. – Myślałem, że mnie lubią, bo jestem fajny, ale teraz myślę, że mnie lubią, bo patrzą na mnie z litością, jak na starszego pana. – Zaśmiał się trochę, bo jednak nadal wierzył, że go po prostu lubią. Aczkolwiek pod wpływem dotyku Helene przestał myśleć o swojej pracy i o tym co mogą myśleć jego współpracownicy. Skupił się na tym, że czuł na sobie jej dotyk. Żałował, że ludzie w pobliżu nie zniknęli i że ta chwila nie trwała wiecznie.
- Bianca del Rio. – Powiedział i wzruszył ramionami. – Moi rodzice zaczęli oglądać powtórki Drag Race w czasie jak kupowali konie i tak wyszło, że polubili Biancę tak bardzo, że postanowili nazwać na jej cześć nową klacz. Oryginalnie nazywała się Sweatpea, ale brzmiało dla nich zbyt amerykańsko. Cokolwiek to w ogóle znaczy. – Z uśmiechem rozłożył ramiona. Nie miał zamiaru kwestionować logiki swoich rodziców. To nadal było ich ranczo i ich zwierzęta. A dopóki zwierzęta były traktowane dobrze to dla Cartera mogły się nawet nazywać Adolf.
- Musisz z nimi porozmawiać chociaż przez chwilę. Nie wybaczyliby mi nigdy jakbym powiedział, że byłaś na ranczu, ale z nimi nie pogadałaś. Często mnie o ciebie pytali. – Rodzice zakładali, że Carter i Helene utrzymywali kontakt przez cały czas. Dla ich własnego dobra, van Horn często ich okłamywał nie chcąc, żeby się martwili o jego relację z przyjaciółką. W końcu dla nich Helene była jak członek rodziny.
Zwrócił się przy okazji do sprzedawcy, który w dosyć szybki i sprawny sposób ogarnął wszystko co było na liście Cartera. Zapłacił mu, podziękował z uśmiechem i dla siebie wziął najcięższe torby, a te lżejsze, ale niestety nadal nieco ciężkie wręczył Helene. – Tam mam auto. – Wskazał odpowiedni kierunek. – Jakby było ci za ciężko to daj znać. Możesz mi je zarzucić na plecy, albo pójdę na dwa razy. – No nie chciał jej też wykorzystywać, chociaż nie wyglądała na słabą.
była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
Sam fakt, że jego główną motywacją do oglądania tej serii była miłość do rodziny, dość mocno sprawiał, że nie można było tego traktować jako problem. Jakby chciał sam robić jakieś Tokyo Drift na ulicach Lorne, bo jarały go szybkie samochody i niebezpieczna jazda (okej, w głowie Helene na pewno takie zestawienie brzmiało bardzo abstrakcyjnie, pewnie nawet bardziej niż to, co działo się w Szybkich i wściekłych, bo pasowało to do Cartera, jak świni siodło, na całe szczęście), to byłoby to zdecydowanie bardziej problematycznie. Bo pewnie ich pierwsze spotkanie po jej powrocie z odwyku nie odbywałoby się tutaj, tylko na komisariacie, bo musiałaby go odebrać z aresztu za łamanie przepisów drogowych i spowodowanie niebezpieczeństwa na lokalnych drogach.
Ale taką po prostu rzeźbioną, czy na przykład taką, która ma na samej górze głowę węża, żeby Owen był poważnym i groźnym starszym panem? Albo lepiej, zamiast węża z Twoją głowa, abyś to Ty zawsze mógł być jego oparciem? — nie był znawcą lasek, chyba w żadnym tego słowa znaczeniu. Ani nie specjalizowała się w tych drewnianych, ani nie umawiała się od bardzo dawna z żadną super hot laską, więc średnia z niej specjalistka, ale te wizje same pojawiły się w jej głowie, więc uznała, że może poznać szczegóły. — Jak znajdziesz kogoś, kto zna się na swojej robocie to daj znać, będę wiedziała, gdzie zamówić taką dla Ciebie — dodała, uśmiechając się do niego
Musisz wybrać, w jakiej roli będziesz się lepiej czuł, chociaż ja jednak głosuję, żebyś został przy aktualnej stylówce, z deskorolką pod pachą możesz stracić sporo głosów — do młodzieży pewnie i tak nie dotrze, Z-etki to trudny kierunek, więc nie ma co wszystkiego zaprzepaścic dla nich. Poza tym, w Australii chyba nadal lepiej prezentowałaby się deska surfingowa niż deskorolka. Podobno nawet święty Mikołaj na niej pływał, także burmistrz też może powinien chodzić na konferencje prosto z wody, z deską pod pachą. Nikt by nie narzekał pewnie, biorąc pod uwagę jak wygląda aktualny burmistrz, ja na pewno. — Masz osobowość goldena retrivera, Carter — nie tego z Bojacka, na szczęście. On był tak naprawdę bardzo smutnym good boy’em. — Nawet jeśli uważają Cię za starszego pana, to na pewno Cię lubią — nawet młody, dynamiczny zespół nie mógł go nie docenić.
Bianca brzmi dumnie — trudno było co prawda jej zrozumieć dlaczego Bianca del Rio brzmiała mniej amerykańsko niż Sweatpea, ale kim ona jest, aby się z tym spierać? Już nawet pomijając, że to nie jej klacz, żeby mogła cokolwiek marudzić, to po pierwsze rodzice Cartera byli pewnie jej ulubionymi rodzicami na świecie, a po drugie miała podobne podejście do tej kwestii, co jej przyjaciel. Dopóki zwierzęta miały tam dobre życie, to wszystko jedno, jaka logika kierowała nadawaniem im imiona.
Nie brałam pod uwagę innego scenariusza — zapewniła go. — Tylko dla swoich własnych rodziców jestem wyrodna, Twoi są zbyt fantastyczni — to tłumaczyło też, dlaczego Carter był taki fantastyczny. Miał skąd czerpać przykład i zapewne dobrze go wychowano, na porządnego człowieka i to tak naprawdę porządnego. A nie tylko na zdjęciach. Jakim cudem Helene niby miała nie być popsuta, skoro jej rodzina była? No nie udało się do końca, potem znikała nie wiadomo gdzie i brała ślub z nieodpowiednimi ludźmi.
Jeszcze Ci coś w krzyżu strzeli, nie mogę Cię skrzywdzić przy pierwszym spotkaniu po przerwie — wtedy pewnie Bianca del Rio ją kopnie za karę i słusznie, bo jednak trzeba mieć troszeczkę ogłady i jakieś zasady. Ona miała, naczelną z nich było nie krzywdzenie Cartera i nie wychodziło jej to tylko czasami, ale chyba bilans i tak wychodził na plus. A że rzeczywiście, jakaś przesadnie słaba nie była, to dała radę z tymi torbami, chciała się na coś przydać!

Carter van Horn
ambitny krab
patka
brak multikont
Pierwsza dama LB - Burmistrz — Ratusz
43 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still having difficulty writing about time; it does not appear to be the great healer that all of us say it is.
Trzeba teraz postawić na szczerość. Początkowo, przy pierwszej części, jak wszyscy włączył ten film czy tam poszedł na niego do kina, bo był o wyścigach ulicznych. A to był jakiś dziwny okres w popkulturze, że wychodziły takie filmy i na konsolach i komputerach królowały gry z serii Need for Speed. No i pewnie w tym samym czasie też wszyscy chcieli nielegalnie tańczyć jak Channing Tatum w Step up. Ale tego nie jestem pewna, bo trochę mi się ten okres życia zlewa w jedno. Był jeszcze film o nielegalnych walkach z Amber Heard. Pewnie to ulubiony moment w świecie filmów dla takiego Cartera, który sam nigdy nie zrobił nic nielegalnego. Może raz, jak jeszcze sterował statkiem wycieczkowym, to sobie gulnął piwo, bo jakiś pan z wycieczki mu postawił w podzięce za super zorganizowaną wycieczkę. Nie mógł w takiej sytuacji odmówić.
- Myślałem rzeczywiście o tym, żeby miała rzeźbioną głowę. Myślałem o sowie, żeby go okłamać, że jest mądry jak sowa, ale pomysł z moją głową jest zdecydowanie lepszy… – Pewnie myślał też, żeby po prostu ta laska miała u góry rzeźbione, męskie jądra, żeby Owen zawsze trzymał w dłoni jaja, ale w sumie uznał, że się tym nie podzieli z Helene, bo jeszcze go wyśmieje, albo umrze z żenady. Męskie żarty były… dziwne i powinny nigdy nie opuszczać męskich umysłów. – Na początku myślałem, żeby samemu mu taką wyrzeźbić, ale obawiam się, że rzeźbiona przeze mnie laska, najzwyczajniej na świecie by pękła. Owen to rosły mężczyzna. Jakby się oparł swoim cielskiem to tyle byłoby z tego prezentu. – A Carter był bardzo rozważny w swoich prezentach. Chciałby dać coś co zostałoby z Owenem na długo. Niby ofiarował Rochesterowi swoją obecność właściwie codziennie, ale to nie było trwałe biorąc pod uwagę wiek Owena i fakt, że niedługo dopadnie go demencja. – O, wow. – Złapał się za serce. – Mi jeszcze trochę brakuje do korzystania z laski. – Uśmiechnął się, ale już zaczął myśleć, że może jakby był burmistrzem z taką laską, to wyglądałby jak ten ludzik z Monopoly. Chociaż nie pamiętam czy ten ludzik miał laskę. Ale w głowie Cartera miał.
- Masz rację. Pewnie wyszłoby to wszystko sztucznie, nie? Nikt nie lubi kogoś kto na siłę stara się gdzieś dopasować. – Mógł mieć tylko nadzieję, że młodzi ludzie też na niego głosowali. A jak nie to miał nadzieję, że młodzi ludzie tak jak on lubili Szybkich i Wściekłych, żeby miał o czym z nimi gadać. A jak nie to po prostu trafi do ich rodziców przy następnych wyborach. Chyba, że już mu się odwidzi i nie będzie chciał być burmistrzem. Nie wiadomo jak za te parę lat będzie wyglądało jego życie. – Mam nadzieję, że to dobra rzeczy, bo to jedne z moich ulubionych psów. – On był takim golden retriverem, że jego ulubioną rasą psa był kundel ze schroniska, bo on lubił kibicować tym, którzy tego wsparcia nie mieli za wiele. W końcu tak też o sobie myślał jak kandydował w tych wyborach. Naprawdę nie sądził, że wygra.
Przeczytałam, że Bianca brzmi durnie i się zaśmiałam, bo w tym samym czasie przypomniało mi się, że chrześnica Cartera ma na imię Bianca. – Dumni to są moi rodzice, bo myślą, że mieli oryginalną myśl. – Plusem było to, że chociaż nie bali się okazać wsparcia dla kultury dragu i dumnie prezentowali swojego najnowszego konia. Gdyby to Carterowi przypadało nazywanie zwierzaków to na bank nazywaliby się jak aktorzy z jego ulubionej serii filmowej, albo jak postacie z tego filmu. Oprócz oczywiście kontrowersyjnych postaci czy aktorów. Szanujmy się.
Posłał jej smutny acz pokrzepiający uśmiech. Chwycił nawet delikatnie jej dłoń. – Twoi rodzice nie zasługują na taką córkę jak ty. – Mówił szczerze. W jego oczach Helene nie była zepsuta. Miała po prostu inne przeżycia, miała w życiu zdecydowanie ciężej niż on czy wielu ludzi, których znał. Nie miało to jednak znaczenia. Nie widział w niej niczego zepsutego. Gdyby tylko mógł to oddałby naprawdę wiele, jeśli nie wszystko, żeby uszczęśliwić Helene i żeby spojrzała na siebie tak jak on na nią patrzy.
- To prawda. Nie powinnaś tego robić. Z uszkodzonym kręgosłupem miałbym problemy w dogonieniu ciebie. – Oczywiście zakładał, że po złamaniu mu kręgosłupa, Helene znowu by gdzieś zniknęła i go tutaj zostawiła. Teraz to już nie cierpiałby tylko na złamane serce, ale również na złamany kręgosłup. Nie przeżyłby tego. Podziękował jej z tymi torbami i rzeczywiście przeszli do auta, które było zaparkowane niedaleko. Otworzył bagażnik, żeby mogli powkładać tam zakupy. – W ogóle… – Zaczął i na chwilę przestał pakować. – Jakbyś chciała pogadać o wszystkim, wypłakać się, cokolwiek… to wiesz, że możesz na mnie liczyć, nie? – Nie chciałby, żeby pomyślała, że tym całym humorem ją zbywał i unikał ciężkich tematów. Oczywiście chciał jej pokazać, że dla niego nic się nie zmieniło i nie oceniał jej jak wszyscy, ale jednocześnie zawsze był i nadal miał zamiar być powiernikiem jej trosk, sekretów i zmartwień.
była redaktor naczelna the cairns post — bezrobotna
37 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Arabella's got a '70s head but she's a modern lover, it's an exploration, she's made of outer space and her lips are like the galaxy's edge. And her kiss the colour of a constellation fallin' into place
Prowadzenie po pijaku to jednak już jest mocno nielegalne! Co prawda chyba statek trochę mniej niż auto, bo jednak na wodach jest mniejszy ruch. Chyba. Pewności jakiejkolwiek brak, ale pomądrować się oczywiście mogę. Jeśli jednak Carter potrzebował w życiu dreszczyka adrenaliny, to Helene mogła dla niego coś wymyślić. Może niekoniecznie nielegalnego, bo teraz nie wypadało mu za bardzo robić takich rzeczy. Po co mu potem nagłówki w lokalnych gazetach o tym, że jechał pijany na rowerze. Albo że obrzucił jajkami dom swojej pierwszej miłości, która następnego dnia po ich związku trwającym całe 245 minut całowała się na ławce z jego przyjacielem. Czy coś. Różne dramaty w tych podstawówkach są. Chociaż Carter był w takim wieku, że pewnie musiał umawiać się z dziewczętami w towarzystwie jakiejś przyzwoitki (hotówa z niego w końcu, także lepiej aby ktoś pilnował, wiadomo).
Nie ma za co, w takim razie — uśmiechnęła się do niego szeroko. Jak coś, to Carter był lepszym wyborem niż jądra też, ale tego na szczęście Hela nie musiała mówić na głos, skoro się z nią tą myślą nie podzielił. Niby nie była jakąś wrażliwą księżniczką (dobra, czasami była z niej lekka snobka, kogo ja oszukuję) i była na takim etapie swojego życia, że nie miała zbyt wielu tematów tabu, ale rzeczywiście: męskie żarty to męskie żarty, lepiej zarezerwować je dla męskiego grona, które zdecydowanie lepiej je zrozumie.
Rozumiem — pokiwała głową ze zrozumieniem. Wyszłoby dość głupio z tym wsparciem i oparciem zawsze, nawet gdy Cartera nie będzie w pobliżu. Mogłoby to doprowadzić Owena do szpitala i jeszcze — co gorsza — wywołać między mężczyznami jakąś kłótnię, a to zawsze była przykra sprawa. A Helene aktualnie nie chciała już sprawiać żadnej przykrości Carterowi, wręcz przeciwnie. Miała wewnętrzne postanowienie, że mu wynagrodzi to, że była głupią antylopą. Bo antylopy szybko uciekają, jak coś.
Niby tak, ale przezorny zawsze ubezpieczony — w mojej głowie ludzik z Monopoly, który chyba nazywa się Pennybag, też ma laskę, więc Carter się na pewno nie mylił. Ale do tej laski musiałby nosić też cylinder, bo bez tego się nie liczy.
Oczywiście, że dobra — nie miała w zwyczaju mówić o nim złych rzeczy. Szczególnie że nie dawał zbyt wielu powodów do tego. Czasami może był zbyt ufny wobec ludzi, którzy na to do końca nie zasługiwali, ale jakby mogła się tego czepiać, skoro uważała, że sama zalicza się do tej kategorii? Nie mogła aż tak samej siebie sabotować. — Jakie jest Twoje top pięć ulubionych psów? — golden retriver już się pojawił, ale nadal zostały cztery miejsca do obsadzenia. I wiadomo, że pies razy pies też się liczy. Helene uważała, że był najlepsze, bo mogły być zupełnie inne niż wszystkie. Ale niestety, jej rodzice nigdy nie chcieli zgodzić się na Trampa ze schroniska, więc mieli w domu tylko małego, rozszczekanego pomeraniana. Byli modni zanim wszyscy inni byli modni.
Mieli prawo być dumni, bo Bianca to na szczęście nie durne imię (wyszłoby dość głupio, gdyby faktycznie to powiedziała), a poza tym ich otwartość na kulturę drag należało bardzo cenić. Dookoła nie brakowało ludzi, którzy nie mieli zielonego pojęcia czym jest tolerancja.
Uniosła lekko kąciki ust w delikatnym uśmiechu, ściskając nieco jego dłoń, gdy chwycił jej, jednak nie skomentowała tych słów w żaden inny sposób. Na tym etapie chyba nie pozostawało jej nic innego, jak sobie z tego żartować — czarny humor bywał naprawdę pomocy w radzeniu sobie z rzeczami, na które nie miało się wpływu. Ale doceniała bardzo to, jakim Carter był wsparciem w jej drodze do zaakceptowania tego, że rzeczywiście problem nie leżał do końca w niej.
Nie musisz mnie gonić — przygryzła lekko wargę. — Obiecuję, że już nie zniknę bez słowa — i to takiego wypowiedzianego twarzą w twarz, a nie jakiegoś głupiego sms-a, czy coś. Łatwiej się to mówiło teraz, gdy nie planowała wyjeżdżać niby, ale może jednak odwyk pomógł jej bardziej przemyśleć sprawy i swoje metody radzenia sobie z traumą, niż jej się wydawało.
Wiem — wiedziała. — Wiem, że to zawsze działało w obie strony i nadal działa — tak, w ten nieco pokrętny sposób dawała mu do zrozumienia, że on też mógł na nią liczyć. — Ale potrzebuję jeszcze trochę czasu się pomęczyć z tym sama — może była masochistką, a może dążyła do przesadnego porządku, trudno stwierdzić. Chociaż chyba jedno i drugie się zalicza do tej samej kategorii. — I muszę się w końcu oficjalnie rozwieść, to mój priorytet na najbliższy czas — dodała, krzywiąc się lekko na samą myśl, że być może na rozprawach będzie oglądać swojego męża w kajdankach i więziennym ubraniu. To znaczy miała nadzieję, że miał więzienne ubranie, a nie satynową piżamę i kapcie Gucci, bo mu na to pozwolili.

Carter van Horn
ambitny krab
patka
brak multikont
ODPOWIEDZ