Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Taka forma prezentacji może i była modna, ale zupełnie niepotrzebna. Może Tristan był staroświecki i już nie do końca pasował do ery w której wszystko jest na instagramie czy tiktoku, a cały przewodnik Michelin był dla starych wyjadaczy. Jedzenie zawsze powinno obronić się samo. Inaczej to nie miało żadnego sensu, a ktokolwiek nazywał się szefem kuchni po prostu nim nie był. Przynajmniej według jego standardów, a chyba znał się na rzeczy, skoro miał swego czasu gwiazdkę Michelin. Najwyższe osiągnięcie w światowej gastronomii. Może nie powinien był się tak tym podpalać, ale niektóre rzeczy były po prostu silniejsze od niego. Ten problem pojawił się jeszcze kiedy rzeczywiście miał własną restaurację. Już wtedy był silnym adwokatem tradycjonalnych wartości w gastronomii. Akredytacji, a nie tego wszystkiego, co można było zobaczyć w internecie. Wielu powielało kompletnie błędne schematy, co oczywiście krzywdziło restauracje i osoby, które w ten sposób po prostu próbowały się dorobić. Oczywiście nie chodziło tylko o pieniądze, one były tylko dodatkowym bonusem i powiedźmy sobie szczerze, jest wiele, bardziej lukratywnych biznesów jeśli ktoś chce się wzbogacić. Dla niego to po prostu była pasja, sposób na życie. Dlatego nie potrafił koło takiego komentarza przejść obojętnie.
Chociaż mógł się zdradzić, wydawało mu się, że w porę odwrócił jej uwagę swoim podrywem? Nie, bardziej zachowaniem. Nie miał już w sobie czegoś takiego, jak rzeczywiste nawiązanie relacji romantycznej z inną osobą. Mógł sobie delikatnie poflirtować, tak jak to robił z Addie. Bo tak, to nie było do końca jego naturalne zachowanie. Nie robił tego z każdą klientką. Bez przesady. Addie wpadła mu w oko, ukrywał to przed nią, ale nie przed samym sobą. Wiedział, do czego mogłoby dojść, dlatego do tej pory dawkował im obojgu te przyjemności. Dzisiaj to się trochę zmieniło. Może to wino, może cała ta sytuacja, która rzeczywiście mogłaby być scenariuszem do jakiejś komedii romantycznej, ale pozwolił sobie na nieco więcej niż do tej pory.
Może robił to też częściowo dla siebie. Widząc, jak na nią działa, że nadal potrafi ją onieśmielić na pewno nieco podbudowywało to jego podupadłą samoocenę. Od dawna nikt na niego nie patrzył tak jak Addie, a przynajmniej tak mu się wydawało. To w sumie zabawne, że mówił o zrzucaniu ciuchów, kiedy to on częściej się przy niej obnażał. Nawet jeśli całkowicie przypadkowo, taka była prawda i tak będzie utrzymywał do samego końca. Nie zamierzał jej zwodzić na manowce. Wiedział, że nie jest w żadnym miejscu by zbudować coś, co mogłoby przetrwać, więc ten delikatny flirt to wszystko, co mógł jej zapewnić. Wiedział też kiedy to skończyć by nie zaszło za daleko, jak chociażby teraz, sprowadzając resztę wieczoru do kwestii raczej służbowych niż randkowych. Wino się skończyło, a razem z nim ten mały epizod.
- Dziękuję szefowo, że zaszczycisz mnie poświęceniem temu chwili swojego czasu. - uśmiechnął się do niej zadziornie przez ramię słysząc jak trochę duka za jego plecami, może ten żartobliwy ton i roześmiane spojrzenie sprawi, że poczuje się trochę lepiej, znów swobodniej.
- Jasne, sprawdź na drzwiczkach w lodówce. Powinien być sok, woda, może jakaś puszka coli, sam już nie pamiętam. - odpowiedział jej wyciągając już w salonie laptopa na stolik oraz rozkładając tam też wydrukowane plany, miał nawet jedną wizualizację.
Był wyjątkowo przygotowany. Bazował częściowo na planie swojej własnej kuchni. Wiedział, że dobrze działała dla niego, więc powinna być też świetna dla niej. Zbudowana według wszystkich zasad panujących w gastronomii. Do tego się oczywiście nie przyzna. Ponownie, to taki mały prezencik, o którym nigdy nie będzie miała pojęcia. Sam klapnął sobie na wygodnej sofie, a kiedy podeszła bliżej poklepał miejsce obok siebie.
- Zobacz i powiedź, co myślisz. - wskazał na plany rozłożone na stoliku.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Jeżeli człowiek nie chciał czegoś dostrzec, to pozostawał ślepy na wiele wskazówek oraz sygnałów. Także głuchy na dźwięki szepczące o tym, co działo się w rzeczywistości. Trochę w ten sposób działało to też tutaj i teraz z Addison, która obawiała się, że ten idealny obraz Tristana runie, kiedy zacznie odkrywać jakieś warstwy skrywające przed światem te mniej wygodne fakty. Nie wiedziała właściwie, dlaczego tak jej na tym zależało, nie była też tego stuprocentowo świadoma, ale... Ten dziwny układ w ich relacji, żarty, przekomarzania, a także wszelkie pozytywne wrażenia sprawiały, że... Taki obraz mężczyzny przywracał poniekąd Addie nadzieję w męskość? Może coś na ten kształt. I nie chodziło wcale o to, że miała ogromne oczekiwania względem Andersa, ich znajomości oraz ewentualnej przyszłości. Nie. Zdawała sobie sprawę, że wraz z zakończeniem projektu pod tytułem wykończenie wnętrza Smile ich drogi się rozejdą, ale pomimo tego... Pokrzepiające wydawało się to, że jeszcze tak pozytywni, pomocni i otwarci mężczyźni istnieli. Bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. Może dlatego... Wolała pielęgnować ten obraz i dryfować przy brzegu, bo wypłynięcie dalej mogło okazać się... Zwyczajnie trudne.
Oczywiście, że Callaghan wywrócił oczami, wzdychając przy tym ciężko, kiedy po raz kolejny Tristan nazwał ją szefową. Rzuciła nawet: -Nie przestaniesz, prawda? Do samego końca będziesz mnie tak nazywał? - jęknęła, dając wyraz swojemu niezadowoleniu. Mężczyzna dobrze wiedział, że blondynka nie jest ani odrobinę fanką tego określenia i już raz dała mu do zrozumienia, że wolałaby go nie używał. On jak widać nic sobie z tego nie robił, Addie pozostało więc wzdychać, skoro Anders nie chciał słuchać. A może słuchał, tylko nie wcielał w życie. Nieważne, ważny był efekt, który nie satysfakcjonował blondynki. -Okej - mruknęła, otwierając lodówkę. Zaglądała już do jego szuflady, teraz do lodówki, w której cóż.. Nie było za wiele rzeczy. Pół butelki soku, jedna woda. Jakiś ser, ale nie najświeższy i gotowe dania. Zagryzła wargę, wpatrując się w ten obraz nieco za długo, bo cóż... Zaskoczyło ja to, że zasłużyła na samodzielnie przygotowaną Carbonarę, a nie odgrzanie gotowca, skoro to zdawało się być naturalnym posiłkiem Tristana. Nie komentowała jednak, chwyciła wodę i zamknęła drzwiczki. Wzięła jeszcze dwie szklanki, bo może Anders też się skusi i ruszyła w stronę kanapy, gdzie już znajdował się mężczyzna. Oczywiście starała się też w żaden sposób nie skupiać, ani nie analizować tego, czemu Anders chciał ją tak dobrze ugościć. Tyle że... Addison to kobieta, to jasne, że marnie szło blondynce nie analizowanie w głowie tego, co się działo.
Dotarła wreszcie na miejsce, zanim usiadła, postawiła ekstra szklankę na stoliku przed Tristanem, do drugiej nalała wody i zajęła wskazane przez mężczyznę miejsce. Czuła ucisk w żołądku świadczący o podekscytowaniu. Problem polegał na tym, że nie potrafiła jednoznacznie wskazać źródła tego uczucia - bliskość mężczyzny czy prezentacja kuchni? Bezpieczniejsza byłaby opcja numer dwa, rzeczywistość jednak chyba bazowała na obu tych powodach... choć nikt się tu do tego głośno nie przyzna.
-To wszystko się zmieści w tym malutkim pomieszczeniu? - zapytała z lekkim powątpiewaniem, przyglądając się kartkom. Miała wrażenie, że jest tam za szeroki blat, a miejsce do obmywania produktów zupełnie, jakby miała prowadzić całodobową restaurację. Z drugiej strony... Może się wcale nie znała? W końcu to Andersa fachem było przygotowywanie wszelkich pomieszczeń do użytku, jej co najwyżej to, by pasażerowie mieli spokojny lot, w czasie któego nie zabraknie im niczego.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na jej pytanie mógł tylko wzruszyć ramionami z niewinnym uśmiechem. To czasami było silniejsze od niego, z resztą pomagało też w jakiś sposób utrzymać między nimi tę profesjonalną granicę. Chyba przypominał bardziej sobie niż jej, że są tylko współpracownikami. Mają kontrakt, z którego on musi się wywiązać, a kiedy skończy remont rozejdą się przecież w swoje strony. Była zaledwie nikła szansa, że w ogóle by ją jeszcze odwiedził w otwartym lokalu. Nie był raczej typem, który wychodzi na którykolwiek posiłek. Zazwyczaj zadowalały go jakieś tacosy z foodtrucka, czy cokolwiek innego, co ma wystarczająco białka żeby utrzymać jego organizm w jakiejś tam formie. Na szczęście praca fizyczna była na razie wystarczającym substytutem siłowni, więc nie musiał na takową tracić czasu. Z resztą przeszła mu już w większości ochota dbania o siebie jeśli nie miał dla kogo tego robić, a dla samego siebie? Nie miał takiej potrzeby. Te lata miał już za sobą.
Oboje raczej zauważyli, że im dłużej przebywali w swoim towarzystwie tym bardziej granica ich koleżeństwa się zacierała, a pojawiało się coś innego. Coś, czego tutaj raczej nie powinno być. Tristan nigdy nie uważał się za podrywacza, w końcu był w wieloletnim i jak mu się wydawało, całkiem udanym związku. Na pewno nie powinien się z nikim wiązać, to nie był dobry moment. On nie był dobry do tego by stworzyć coś trwałego, a Addie na pewno nie była typem kobiety jedynie na jedną noc czy kilka nic nie znaczących zbliżeń. Nie musieli się znać przez lata by zauważył, że jest bardzo wartościową i oddaną osobą. Nie zasługiwała na żadne gierki, więc i on powinien się w końcu pohamować. Zaczepiał ją dość żartobliwie, nieco filuternie, lecz wiedział, że powinien to ukrucić dla nich obojga. Czasami to po prostu było silniejsze od niego. Addie go pociągała i nie mógł tego ukrywać przed samym sobą. Powinien za to przed nią.
Dlatego postanowił sobie, że to koniec kiedy przeszli do jego salonu. Obejrzą jego plany i już zupełnie nic się między nimi nie wydarzy, nawet jeśli siedzą obok siebie i była na wyciągnięcie ręki. Będzie potrafił skupić się na chwilę tylko i wyłącznie na pracy. W końcu taką właśnie mieli relację. Tyle. Siedział cicho, kiedy analizowała jego twórczość. Czekał na jej opinię, która była taka jak się spodziewał. Za dużo naciukane. Może rzeczywiście podchodził do tego jak do industrialnej kuchni? Przysunął się nieco bliżej by pochylić się nad stołem i raz jeszcze przejrzeć własne plany. Złapał się za podbródek przez chwilę jeszcze raz przejść przez obliczenia, pomyśleć o klienteli. Wyglądało całkiem w porządku.
- Hmm... Tak, zmieści się, bo wszystko wymierzyłem. - pokiwał głową patrząc na plany - Ten blat powinien pomieścić dwa rzędy talerzy do wydania. Zakładałem, że będziesz mieć przynajmniej dwie, a maksymalnie trzy osoby pracujące na kuchni, więc powinni mieć tyle przejścia żeby na siebie nie wpadać, a przy tym dwa stanowiska mają bezpośredni dostęp do lodówki. Płyty po środku na wyspie żeby wystarczyło się obrócić. Wtedy jedna osoba może być na wydawce. Zmywak jest nieco większy niż standardowy, bo uwierz mi, nie ma nic bardziej frustrującego niż zmywanie dużych naczyć w za małym zmywaku, do tego traci się na tym czas. Czasami warto poświęcić te dodatkowe kilka centymetrów. To wszystko wydaje się mieć sens. Myślisz, że będzie za mało miejsca? - obrócił w końcu twarz w jej stronę unosząc pytająco brew - Jeśli chcesz się pobawić układem, mogę to jeszcze odpalić na laptopie to sobie dowolnie poprzekładasz? - zaproponował wskazując na leżące w zasięgu rąk urządzenie.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Addison nie wyobrażała sobie do końca, jak to będzie, kiedy renowacja lokalu dobiegnie końca. Podejrzewała, że ich drogi się rozejdą, a kontakt nie będzie tak częsty, ani intensywny, bo przecież zabraknie im tego wiążącego tematu, jakim były decyzje związane z wyborem wielu elementów wykończenia, ale... Podświadomie miała nadzieję, że Anders jednak będzie zaglądał czasem do lokalu, chociażby na kawę na wynos, jeśli mu jakość śniadań i deserów nie będzie odpowiadać. Zwłaszcza blondynka miała na to, nieświadomą, nadzieję od momentu, w którym to mężczyzna sugerował jakby chciał być jednym z pierwszych klientów. Chyba liczyła na to, że jednak się polubili i cóż... Będzie wspierał jej działalność i później? Trudno to określić, bo przecież o tym nie myślała, ale zapewne, gdyby ktoś ją zapytał, czy byłaby rozczarowana, gdyby później nigdy do Smile nie zajrzał, to pewnie uznałaby, że tak. Ach, ta przewrotność...
Nie zawsze wychodziło człowiekowi to, co było właściwe. Tak też działo się z tą dwójką, która coraz to bardziej pozwalała się sobie angażować w początkowo niewinną grę mężczyzny. I chociaż Callaghan odczytywała podejście, gesty oraz wypowiedzi Andersa jako żarty, które wydawało się, że są dla niego typowe... Nie znaczyło to, że nie mogła się do nich za bardzo przyzwyczaić, czy może polubić trochę intensywniej niż powinna. I choć bywały dla niej krępujące, to zdawało się, że momentami chciała ich więcej. W końcu... nie uciekała w popłochu, a raczej przedłużała ich spotkania, oczywiście w granicach braku podejrzeń o to, że może jednak lubiła spędzać czas z Tristanem nieco bardziej niż powinna, skoro tylko razem pracowali.
Cóż, Addie nie szło za dobrze skupianie się jedynie na tym, co widziała na kartkach przed sobą. Starała się z całych sił, ale ciągle w umyśle blondynki kołatała myśl, że tuż obok znajdował się mężczyzna, który postarał się nieco poprawić ten jej fatalny dzień, zapewniając spokojny wieczór z kolacją i możliwością odświeżenia się. Nie wiedziała, dlaczego ta zwykła, ludzka rzecz, jaką było okazanie empatycznej twarzy, zrobiło na niej tak ogromne wrażenie, ale... zrobiło. Czuła się też, jakby w salonie temperatura była nieco wyższa niż w aneksie kuchennym, popijała więc wodę, licząc na nieco ochłody, ale... niezbyt to Callaghan odczuwała.
-Dwie osoby ze mną w kuchni to maksimum na początku, Tristan. Nie będę też miała lokalu w Cairns, a w Lorne Bay... I przyznajmy szczerze, jeśli uda mi się przetrwać w tym miasteczku rok, to już będzie sukces - mruknęła, stopując nieco szalone i jakże prężne, dalekosiężne plany Tristana, które zaskoczyły samą Addison. Nie chodziło wcale o za mało miejsca, a o cały ten rozmach, który wydawał się Callaghan czymś... Stanowczo za dużym. To miał być kameralny lokal, większość roku, raczej dla osób z okolicy, których nie było za wiele, a i w zwyczaju nie mieli takich wycieczek, ale Addie liczyła, że zachęci ich przytulnością miejsca do tego, by jednak zaglądali do niej od czasu do czasu jacyś miejscowi goście, a nie tylko sezonowi turyści. Tak więc nie uważała, żeby potrzebowała aż takiej kuchni, bo nie przewidywała tak prężnego ruchu w swoim lokalu.
Zagryzła wargę, kiedy Anders na nią spojrzał. Zdała sobie nagle sprawę, jak blisko się znajdują. Czuła, że oddech jej przyspieszył. Wiedziała, aż za dobrze, że nie jest to spowodowane propozycją, by skorzystała z laptopa i coś sobie tam poprzestawiała, a bliskością Tristana. Cholera, jak się znalazła w tym miejscu? Sama nie wiedziała. Oszołomienie sprawiło też, że zapomniała o szklance znajdującej się w prawej dłoni. Tej, która była bliżej mężczyzny. Drżąca dłoń sprawiła, iż resztki płynu rozlały się częściowo na spodnie Callaghan, częściowo na skrawek kanapy między nimi, a reszta znalazła się na udzie Tristana. Nie miała nawet sił przepraszać, spojrzała za to ze skruchą na niego, kiedy odstawiała w milczeniu szklankę, nachylając się od razu po chusteczkę z pojemnika, którą starała się osuszyć tapicerkę mebla, a następnie, zupełnie odruchu i bez namysłu przesunęła suchą częścią po materiale spodni mężczyzny, sprawiając, że dłoń należąca do niej przesunęła dwukrotnie po jego ciele, zanim uświadomiła sobie co robi i zamarła wyraźnie speszona, o czym świadczyły rumieńce na polikach oraz wzrok wbity w przed chwilą mokry kawałek kanapy między nimi.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dla Tristana odejście od tego projektu nie było już raczej możliwe. Tak naprawdę od samego początku, gdy tylko podpisali umowę, wiedział, że ta relacja będzie czymś więcej niż tylko transakcją biznesową. Addie wchodziła w świat, z którego on tak naprawę uciekł. Nie został wypchnięty, oszukany, wydalony. To była jego w pełni świadoma decyzja. Odszedł bo tak dla niego było najlepiej. Teraz, za pośrednictwem Addison mógł z bezpiecznego dystansu nadal moczyć w nim palce. Przekradał jej te wszystkie dobre rady, zarywał nocki i spędzał więcej czasu niż na jakiejkolwiek innej robocie tylko po to by jej marzenie mogło dojść do realizacji. Zasługiwała na to, a przynajmniej nie dała mu żadnych przesłanek by mógł sądzić inaczej. Do tego te wszystkie lunche, przyniesione kawy, byli sobie bliżsi niż standardowa, służbowa, relacja by tego wymagała. On nie zamierzał od tego wszystkiego odchodzić, o ile nie zostanie o to poproszony. Ich drogi może i częściowo rozejdą się po zakończeniu ich kontraktu, aczkolwiek nic nie stawało na przeszkodzi by od czasu do czasu wpadł do niej na śniadanie, czy kawę. W końcu przygotowane przez nią potrawy do tej pory zupełnie go zadowalały. Jedyną przeszkodą mógłby okazać się jakiś zazdrosny facet, z którym Addie mogłaby się umawiać. W końcu żartowali na wiele tematów i wiedział, że prowadzi dość aktywny podróżniczo tryb życia, jednak nigdy nie zeszli na temat tego, czy którekolwiek z nich kogoś ma. Po tym ile czasu spędzała poza Lorne można by się spodziewać, że nikogo nie ma, aczkolwiek co stało na przeszkodzie by umawiała się z innym Stewardem i mieli dość wolną formę relacji? Ktoś mógł nie chcieć żeby taki Tristan kręcił się przy jego dziewczynie, a on całkowicie by to zrozumiał i uszanował.
Może do tej pory nie dostał żadnej solidnej reprymendy za swoje żarciki, ani standardowego tekstu - mam chłopaka, lecz przecież to wszystko do tej pory pozostawało po prostu w sferze żartów. Nie musiała traktować tego poważnie i nie wierzył, że traktuje. Tak, czasami się nieco peszyła, czy czerwieniła, co nie umykało jego uwadze, ale kto nie lubi trochę atencji ze strony płci przeciwnej? Może po prostu lubiła te jego swobodne zagrywki z małą dozą niewinnego flirtu? Bo przecież do tej pory taki był, całkowicie niewinny. Nigdy nie przesunęli w żaden sposób granicy w żadną stronę, co nie znaczyło, że ona w końcu tego nie zrobi. Bo on przecież był wolny i raczej się z tym nie ukrywał, skoro zaprosił ją do siebie. Gdyby się z kimś umawiał pewnie byłoby tutaj chociaż jedno zdjęcie albo cokolwiek, co świadczy o chociaż okazjonalnej, kobiecej obecności. Nie było jednak niczego takiego.
- Nie widzę dlaczego nie miałabyś przetrwać roku w Lorne. Nie masz aż tak wielkiej konkurencji prócz paru sieciówek, a myślę, że spokojnie pobijesz je na głowę. Miejsce też masz świetne, każdy będzie przechodził obok twojego lokalu idąc na plażę. Tak długo jak rozwiniesz też jakieś proste btunchowe menu myślę, że będziesz ustawiona. - uśmiechnął się do niej szeroko mówiąc zupełnie szczerze, nie zamierzał jej robić fałszywych nadziei, a ważnym było żeby podtrzymać ją też nieco na duchu - A co do planów, to wiesz, jak już robić remont kuchni to lepiej nastawić się na sukces. Ostatnie, czego chcesz, to musieć robić kolejny remont za rok bo nie przewidziałaś swojego sukcesu. - puścił jej oczko z szerokim uśmiechem znów przemycając jedną ze swoich dobrych rad, bo było to coś, o czym przekonał się osobiście. Addie powinna trochę bardziej w siebie uwierzyć.
Chociaż chyba niekoniecznie powinna podawać mu kawę do stolika, jeśli już szklanka wody była dla niej wymagająca. Nie obruszył się jakoś bardzo gdy woda wylądowała na sofie czy jego spodniach. Może nie był na to przygotowany, ale fakt pozostawał faktem. Była to jedynie woda. Nic się przecież nie stało. Jednak zanim zdążył coś powiedzieć instynkt Addison już pokierował jej kolejnymi ruchami. Ich bliskość na pewno już wcześniej go rozpraszała, ale teraz gdy jej dłoń zaczęła się jeszcze przesuwać po jego udzie? Zrobiło mu się trochę za ciepło, a krew zaczęła odpływać w dość newralgiczne miejsce. Wiedział, że jeśli tego nie opanuje, zaraz zrobi się niezręcznie.
- To tylko woda, w porządku Addie. - położył swoją dłoń na jej by za chwilę przesunąć obie swoje dłonie powoli po jej przedramionach aż skończyły na jej ramionach - Zaczekaj, jeszcze coś Ci pokażę. - uśmiechnął się patrząc jej w oczy i grzecznie zabierając jej ręce z siebie.
Zsunął się po prostu z kanapy klęcząc teraz przy stoliku i przysuwając sobie laptopa. Dobrze, że był dużym chłopcem i w ten sposób był w stanie ukryć to, jak właśnie na niego zadziałała, bo w spodniach zrobiło mu się całkiem ciasno. Dlatego właśnie przez większość czasu chodził w dresach! Żeby zając czymś głowę włączył na szybko program do projektowania. Swoją drogą miał bardzo czysty pulpit. Zaczął przestawiać pewne elementy kuchni tak, żeby dać trochę więcej miejsca na poruszanie się między stanowiskami, ale pozbywając się ewentualnej trzeciej osoby w kuchni oraz jednej na wydawce. To, oraz stara dobra technika spinania mięśni ud powinna mu pomóc w pozbyciu się niespodziewanego problemu. Kiedy skończył po prostu odwrócił się przez ramię w ogóle nie biorąc pod uwagę tego, gdzie dokładnie była Addie.
- Co o tym- - urwał zdając sobie sprawę, że jego dłoń nie była właśnie na kanapie, a na jej nagim kolanie.
Nawiązał z nią kontakt wzrokowy i cóż, w najlepszym wypadku ich twarze były kilkanaście centymetrów od siebie. W najgorszym, jeśli zdecydowała się pochylić i spojrzeć mu przez ramię, może byli teraz... centymetr od siebie?
Znów?
Chyba wszechświat chciał im coś powiedzieć.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
To pozostawało dla Addison niezbadaną zagadką, dlaczego już od pierwszego dnia Anders tak bardzo zaangażował się w cały ten projekt. Nie rozgryzła tego, że widział w niej podobieństwo do siebie z przed lat. Nie wierzyła też w to, żeby bajkowo coś do niej poczuł od pierwszego wejrzenia. Wiedziała, jednak że z jakiś nieznanych dla niej powodów spędzał bardzo dużo czasu, zarówno na wykonaniu roboty, jak i na dodatkowych czynnościach, jak chociażby projekt kuchni, znalezienie stolarza... Addie nie prosiła o to mężczyzny, wszystko było jego inicjatywą, za to ona korzystała ze wszystkiego co oferował, bo zdawała sobie sprawę, że gdyby nie trafiła na niego, nie udałoby się zrobić już tyle pracy.
Może nie rozmawiali wprost o tym, czy pozostawali aktualnie w jakiś związkach, ale oboje też wspomnieli, że mają za sobą nieudane małżeństwa. Spędzali też ze sobą wbrew pozorom całkiem sporo czasu, kiedy Callaghan już znajdowała się w mieście i cóż... Nigdy nikt nie dzwonił do Andersa z pretensjami, że go jeszcze nie było w domu. On też do tej pory nie wydawał się nigdzie spieszyć. Co do Addie... Blondynka chciała zawiesić swoje życie uczuciowe na dłuższy czas, skupić się na znalezieniu swojego miejsca, a właściwie stworzeniu go i właśnie tym miało stać się Smile. Razem z tą decyzją w miasteczku pojawił się ktoś, kto przypominał o naiwnej przeszłości, mając oczekiwania względem teraźniejszości oraz niedalekiej przeszłości, ale... Kobieta nie angażowała się w to tak, jakby druga strona tego chciała. Myśli Callaghan zajęte były w końcu bardziej kalkulowaniem kosztów remontu, wzorami płytek i tym co mogłaby dziś podrzucić do zjedzenia Andersowi. Tego też nie planowała, że ktokolwiek z ekipy odpowiedzialnej za przygotowanie lokalu zwróci jej uwagę do tego stopnia... To też komplikowało niedawne założenie blondynki.
Addie nie rozglądała się po mieszkaniu w poszukiwaniu śladów kobiecej obecności. Może i przez chwilę chciała to zrobić, ale powstrzymała się. Nie przyszła tu na żadną inspekcję, ani badanie terenu. To zwykła przysługa od znajomego, która właściwie... Powinna się już zakończyć. Dalej jednak ich wieczór trwał, a choć Callaghan nie planowała rozeznawać się w sytuacji, to zajrzenie do lodówki i zorientowanie się jak znikoma była zawartość jej półek dawała klarowną odpowiedź o zobowiązaniach Tristana, a raczej ich braku. Nie to, żeby wcześniej cokolwiek świadczyło, że mogłoby być inaczej...
-Hm, może dlatego że jednak większość osób woli zjeść w domu? Samemu coś przygotować i zabrać na plażę? Może i średnia wieku się zmienia, ale ogólnie... Nie wiem czy wiesz, ale większość mieszkańców jest w wieku moich rodziców, albo siostrzeńców, czyli... Nie taka, która je śniadania na mieście, czy popija tam herbatkę. Owszem, chciałabym nieco tę świadomość u ludzi zmienić i pozwolić im sobie na taką chwilę przyjemności, ale wiem, że to może... Nie być tak proste - przyznała szczerze, bo zdawała sobie sprawę z tego jacy byli seniorzy Callaghan oraz jak zawsze wywracali oczami na wszelkie opowieści z podróżniczego życia Addison, nie wspominając o doświadczeniach, których doznała, kiedy była żoną znanego piłkarza. Niemniej nie poddawała się, skoro nie mogła ich namówić na dalszą podróż, to chciała też w tym swoim miejscu, pokazać im, że można nieco inaczej niż jedynie ciężko pracować całe życie. Oczywiście, doceniała to ich zaangażowanie, bo dzięki niemu była kim dziś jest, ale też czuła, że ma potrzebę im za wszystko się odwdzięczyć, chociażby w tak prosty sposób.
Nie chodziło o brak gracji, bo akurat tego miała Callaghan wiele. Doświadczenia w podawaniu przeróżnych napoi, w o wiele gorszych warunkach też. Tu jednak wyzwaniem okazało się to, że obok siedział właśnie Anders, z którym przekomarzała się niejednokrotnie, a dzisiejszego wieczoru zdarzyło im się już być w kilku sytuacjach, polegających na mniejszym dystansie między ich ciałami, niż większym i... To nie było rozczarowujące. Nie tak, jak ich opanowywanie przez resztki trzeźwości umysłu, czy to u niej, czy u niego. Na pewno nie umknęło to uwadze Andersa, ale kiedy zsunął się z kanapy, Addie wypuściła z ust, dość głośnym westchnięciem, powietrze, które wstrzymywała, gdy szorstka skóra jego dłoni przesuwała nieśpiesznie po jej ramionach. Ucisk w żołądku zelżał, a przełknięcie śliny zdawało się nieco pohamować entuzjazm kobiety.
Tak było lepiej. Ona na kanapie, on na podłodze. Ona skupiona na ruchach jego palców oraz tym, co działał na ekranie. On najwyraźniej wziął sobie do serca uwagi Callaghan i starał się sprostać oczekiwaniom, jeśli chodziło o ten projekt, przemodelowując go właściwie dość sprawnie. Zajęło to jednak kilkanaście minut, które pozwoliły obojgu się opanować, wino też już tak nie uderzało blondynce do głowy. Kiwnęła nawet z uznaniem, bo teraz kuchnia przypominała bardziej to, co ona sądziła o tym pomieszczeniu, kiedy zrodził się w niej pomysł na otwarcie lokalu. Nachyliła się, żeby pogratulować mu pracy, poklepać po ramieniu i może żartobliwie rozczochrać jego włosy, które wyjątkowo nie były zebrane w kucyk, ale w tym samym czasie mężczyzna też postanowił zrobić ruch...
Szorstka dłoń na kolanie Addie, zadowolony z siebie wzrok Tristana, oddech, który jeszcze zdawał się muskać policzki blondynki, gdy wypowiadał swoje urwane pytanie... Znów w salonie stało się cieplej, a Addison zagryzła wargę, próbując ewidentnie się od czegoś wstrzymać. -jest okej - wychrypiała z trudem, wędrując spojrzeniem do dłoni, która wciąż spoczywała na jej nagiej skórze. Mówiła o projekcie, czy o ręce Tristana? Cholera. Chciała, żeby przesunął ją wyżej. Cholera. Zacisnęła mocniej usta, spoglądając znów na twarz Andersa pokrytą nieco dłuższym zarostem niż kiedy widziała go ostatni raz. Pragnęła, poczuć i jego szorstkość, na skórze swoich delikatnych rumianych policzków, kiedy ich usta złączyłby się w pocałunku.. Cholera, o czym ona myślała? I czemu się nie odsuwała? I jakim cudem nie zniwelowała tego dzielącego ich centymetra, by zrobić to, czego jej ciało wręcz żądało w aktualnym położeniu? Sama nie wiedziała, walcząc z przyspieszonym delikatnie oddechem, analizując jakby wszelkie za i przeciw... Brakowało Callaghan odwagi, ale wcześniejsze paniczne skrępowanie zdawało się też gdzieś wyparować... Pytanie: gdzie był ich rozsądek? Czy którekolwiek miało go jeszcze na tyle, by zawrócić?
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak jak Tristan mógł być dla niej raczej otwartą księgą jeśli chodziło o jego stan cywilny. Ze swoimi godzinami pracy, kompletnym brakiem telefonów, ogólną manierą jak o siebie dbał oraz, powiedźmy sobie szczerze, zawodem, który raczej nie jest dobrym prospektem dla zbyt wielu pań. Tak Addie mogła być dla niego zupełną zagadką. Jest bardzo piękną kobietą, w zawodzie, który może być całkiem ciekawy. Na pewno zwiedziła pół świata i ma wiele opowieści, do tego nie najgorzej radzi sobie z finansami, skoro zaczęła inwestować we własny biznes i stawia na siebie. Czego tutaj nie lubić? Trudno byłoby mu uwierzyć, że kogoś nie ma, albo, że chociaż ktoś się przy niej nie kręci. Koło takich kobiet po prostu nie przechodzi się obojętnie, o czym świadczył sam fakt, że nawet Tristan, który związkowo był już trochę poturbowany, nie potrafił być bierny na jej urok. Może to też to, że jako jedyna kobieta, poza jego babcią oczywiście, dbała o niego przynosząc mu te domowe lunche. Nikt do tej pory nic podobnego dla niego nie zrobił. Nie zawsze chodziło o to jak dobre było jedzenie, a o sam gest, który znaczył dla niego naprawdę wiele. W tym przyciąganiu nie chodziło jedynie o to, jak wyglądała. To również charakter, troszczenie się o drugą osobę i ten uśmiech. Uwielbiał sprawiać, że się uśmiechała. Chyba tylko z nią był tak zabawny.
- To może być częściowo prawda, ale nie robisz kawiarni przy plaży po to żeby przyjmować tylko lokalsów. Będziesz miała też sporo turystów. Dlatego też tak ważne jest żebyś nie skupiała się jedynie na śniadaniach, ale również ofercie brunchowej. Tak długo jak będziesz mieć świetną kawę, dobre desery i coś lekkiego do przegryzienia w trakcie pracy, wróżę Ci całkiem niezły sukces. - uśmiechnął się do niej wesoło po prostu wiedząc, że to może wypalić.
W zanadrzu miał jeszcze jedną, tajną broń, po którą na razie wolał nie sięgać. Może oficjalnie nie miał już tej gwiazdki Michelin, ani nawet restauracji, jednak pozostało mu naprawdę wiele kontaktów w stolicy i nie tylko. Wystarczyło kilka telefonów i odnośnik do jej Smile znalazłby się odpowiednio wysoko w wynikach wyszukiwania kiedy wpisze się w wyszukiwarkę - śniadanie Lorne. Bądź nie byłoby też problemem by znalazła się gdzieś w artykule o nowościach na gastronomicznej scenie tej miejscowości. Gastronomia była dość hermetyczna. On zadzwoniłby do jednej szychy, ona do następnej i tak aż dosięgnąłby swojego celu. Ba, w najgorszym wypadku mógł nawet użyć własnego wizerunku. Wystarczyło jego zdjęcie jedzącego w jej kawiarni na mediach społecznościowych i każdy foodie na pewno chociaż raz odwiedziłby to miejsce. Kiedyś miał całkiem pokaźną grupę followersów. Sam się w to nie bawił, ale jego agentka zawsze dbała by wszystko było aktualizowane, nawet chyba nadal coś tam od czasu do czasu wrzuca. Ciężko było jej się pogodzić z tym, że całkowicie zrywa z tą częścią swojego życia.
Nie umknęło jego uwadze, że odetchnęła z ulgą, gdy zsunął się z kanapy. Było ich dwoje, chociaż on próbował nie dać tego po sobie poznać. Te ich niewinne zabawy były jedną rzeczą, ale gdyby zobaczyła go teraz ze wzwodem, mogłoby się zrobić cholernie niezręcznie. Nie tylko podczas tego spotkania, lecz również na przyszłość. Tego było najlepiej po prostu uniknąć. Tristan tłumaczył sobie, że to wszystko dlatego, że minęło już trochę czasu odkąd z kimś był i organizm wiedział czego chciał. Tylko, że on też tego chciał. Bardzo samolubnie, ale pierwsze o czym pomyślał, kiedy dotknęła jego uda to żeby pociągnąć ją na siebie, zatopić swoją dłoń w jej włosach i po prostu zacząć ją całować. Z trudem opanował ten odruch. Teraz, skupienie się na projekcie kuchni pomagało, co nie znaczyło, że nie czuł jej obecności za sobą i nie chciałby zrobić czegoś bardzo, bardzo głupiego.
Świadomie bądź nie, tym razem to on doprowadził do podobnej sytuacji. Tylko o wiele bardziej niebezpiecznej. Jej bliskość mogła stać się dla niego uzależniająca. Spojrzał w jej tęczówki praktycznie wstrzymując oddech. Kolejne sekundy mogły zadecydować o tym, jak będzie wyglądała ich relacja, a jedno było pewne, cokolwiek teraz robili było bardzo, bardzo złym pomysłem. Nie miesza się biznesu z przyjemnościami, to bardzo rzadko kończyło się dobrze. A jednak, nie potrafił się odsunąć. Spojrzał na jej zagryzioną wargę, tak bardzo chciał ją uwolnić, pocałować. Ona też nie uciekała, ani tym bardziej nie wyglądała na speszoną. Czy powinien to potraktować jako przyzwolenie? W końcu przesunąć tę granicę nad którą tak mocno pracowali? Jak mógłby odmówić kobiecie tak pięknej jak Addie?
- Chcę tego Addie... - wyszeptał prawie w jej usta przesuwając swoją dłoń nieco wyżej na jej udzie - Ale powinnaś wiedzieć, że nie jestem raczej materiałem na relację. - spojrzał jej w oczy bo musiała to wiedzieć, musiał ją uprzedzić by mogła podjąć świadomą decyzję.
Decyzję, która może zmienić między nimi dosłownie wszystko.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Sekret polegał na tym, że związkowo Addison była poturbowana chyba o wiele bardziej niż Tristan. Blondynka zdawała się nic nie robić sobie z przeszłości, wskakując ponownie do rzeki zwanej raczej namiętnością niż miłością, której prąd zaprowadzał ją niekoniecznie w najlepsze miejsca. Nie umiała być sama na dłuższą metę. Desperacko wręcz pakowała się w kolejne relacje, kiedy nie wylizała jeszcze ran z poprzedniego związku. Bardzo pragnęła być mądrzejsza, ale... Tak bardzo bała się samotności, że instynkt zdawał się silniejszy od rozumu, którego w kwestiach romantycznych najwyraźniej Callaghan brakowało. Co do zaś finansowych kwestii... Miała szczęście, że to, co zarobiła, odłożyła. Tak, jak i nie wydała wszystkiego, co dostała po rozwodzie. Oszczędność wpojona wraz z mlekiem matki okazała się przydatna o wiele bardziej niż ufność do ludzi, a zwłaszcza mężczyzn, ale teraz nie o tym..
-Tak, ale turystów będę mieć raczej tylko zimą, znaczy dla całej reszty świata latem, ale wiesz o co chodzi... - mruknęła, wywracając oczami. Może i Lorne Bay zyskiwało swoim spokojem, jednak nie należało do typowo turystycznej lokacji, jak inne na świecie miejsca z tego słynące. Faktem jest, że powoli charakter miejsca się zmieniał, a zainteresowanie lokalną kulturą aborygenów zdawało się rosnąć nie tylko wśród Australijczyków, ale czy to wystarczy, by napędzić ruch do kawiarni Addie? Nie wiedziała, nie myślała też o tym tak intensywnie. Nie miała wielkiego biznes planu, po prostu w nieco inny sposób tworzyła swoje miejsce na ziemi, skoro nie dane było blondynce wybudować tego wymarzonego oraz pełnego domu, którego pragnęła, przecież od nastoletnich lat. Nieważne więc na obecny moment wydawały się kobiecie zyski, a już na pewno nie myślała o tym, jak nazwa lokalu należącego do niej będzie pozycjonowana w google - korzystnie czy niezbyt. Nie miała też świadomości, że mężczyzna przed nią i o tym snuł już plany, zupełnie jakby miał być prywatnym aniołem stróżem w tym szaleńczym przedsięwzięciu Addison. Cóż, właściwie to nim jest.
Granica została przesunięta dzisiejszego wieczoru między nimi wielokrotnie, ale najbardziej chyba właśnie teraz, kiedy Callaghan pozwoliła Anderso zatrzymać dłoń na swoim udzie. Pozwoliła mu też na to, by przesunął ją wyżej, co ciało blondynki skomentowało drgnięciem pod wpływem delikatnych, ale jakże przyjemnych dreszczy. Powieki zaś automatycznie na chwilę przymknęła, a usta zagryzła raz jeszcze, by zdusić westchnięcie. Może i ktoś się nią interesował, ale od rozejścia dróg z poprzednim partnerem, pół roku temu, Addison nie była z nikim tak blisko. Oczywiście więc, że tego chciała, fizycznego zbliżenia, skoro dotarli do tego punktu. Wiedziała też, jednak, że nie potrafiła się nie angażować. Poprzednia znajomość miała, przecież być układem, który stał się zbyt poważny dla niej. Można obiecywać sobie wiele rzeczy, alarmować o wielu sprawach, ale ostatecznie... Serce pozostawało tylko sercem. Czy mogła więc się na to zdobyć i po prostu jakby nigdy nic na drugi dzień sobie z Tristanem żartować? a z drugiej strony, czy mogli teraz przestać i jutro jakby nigdy nic rozważać czy ten odcień beżu, to na pewno ten z wizualizacji? Nie wiedziała.
Mimo tego dłonie położyła na ramionach Andersa, które zakrywała różowa koszula. Delikatnym, ale stanowczym gestem, zasugerowała, żeby odwrócił się do niej przodem, licząc po cichu, że jeśli nawet zabierze dłoń z jej uda, to jednak nie na długo. -Czyli te tatuaże... Mają odstraszać, czy skrywają słodko-gorzką historię, czy może kompletnie się mylę? - wyszeptała, przesuwając się na skraj kanapy, a nogi rozsunęła tak, że Tristan znajdował się między nią. Pytaniem grała na czas, może też psuła nie do końca świadomie atmosferę. Ciało Addie pokazywało, jednak że nie chciała się wycofywać. Przesunęła swoje ręce do guzików koszuli, założonej jakby nie było specjalnie dla niej, i niespiesznie rozpięła cztery z nich, pozwalając na to, by tatuaże zostały bardziej wyeksponowane. Opuszkami palców dotknęła odsłoniętej przed nią nie po raz pierwszy skóry mężczyzny, jakby już sam dotyk miał pozwolić kobiecie poznać historię tych rysunków. Nie mógł, a chyba i właściciel nie do końca chciał, by Addison wiedziała coś więcej, bo przecież sam zasygnalizował, że nie jest materiałem na relację... Powinna więc wyjść, ale cóż... Mleko się już rozlało, a ciekawość co wydarzy się dalej tej nocy, nie pozwalała kobiecie zawrócić. Zwyczajnie było na to.. za późno, o kilka gestów.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Zdrowy sceptycyzm jest... zdrowy. Ale myślę, że nie stoi nic na przeszkodzie byś też trochę w siebie po prostu uwierzyła i podeszła do tego zdrowo optymistycznie. Masz dużą szansę. Będzie, co ma być. - uśmiechnął się do niej szeroko mając nadzieję, że weźmie to sobie do serca.
Całkowicie rozumiał to zdrowo-rozsądkowe podejście. Kiedy sam zaczynał tę przygodę miał podobne myśli. Tak jak ona budowała swoje marzenie na podstawie turystyki oraz dość innowacyjnego, jak na lokalny rynek, biznesu. On z drugiej strony otwierał się w największym Australijskim mieście, gdzie konkurencja była na najwyższym poziomie, a on tak naprawdę był nikim. Owszem, uczył się u najlepszych kucharzy w mieście, aczkolwiek dla większości gości nie miało to większego znaczenia. Fakt pozostawał faktem, jego imię nic nie znaczyło, więc też musiał polegać na swoich znajomościach by jego restaurację ktoś umieścił na mapie gastronomicznej stolicy oraz tego kraju. Miał bardzo nikłe szanse, ale udało się. Miał wielki sukces. Nie zrobił tego sam. Miał pomoc swojego mentora, przyjaciół, ojca. Stwierdził, że nadszedł czas by oddać tę karmę komuś innemu. Addie zasługiwała na swojego anioła stróża i właśnie go dostała. Oddawał po prostu to, co kiedyś zostało mu dane. To musi być sukces. Nie zakładał innego zakończenia tej inwestycji.
Podobnie, jak nie przewidywał, że ten wieczór mógł skończyć się właśnie w takie sposób. Wydawało mu się, że postępował tak, jak przyzwoity człowiek powinien. Otworzyć dla niej swój apartament, kiedy tego potrzebowała. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest gotowy na stworzenie żadnej relacji, która miałaby jakąkolwiek przyszłość. Może rzeczywiście dawał jej pewne mieszane sygnały, od czasu do czasu przemycając nieco flirtu do ich codzienności, aczkolwiek nie spodziewał się, że Addie mogłaby być rzeczywiście responsywna. Nie widział z jej strony sygnałów, że byłaby zainteresowana, a może po prostu nie chciał ich widzieć? Prościej było udawać, że to wszystko jedna wielka zabawa, dla obojga.
Cóż, nie byli już w stanie dłużej ukrywać jak na siebie działali. Zupełnie jakby wszechświat mówił im, że pora skonsumować to, co zaczęli pierwszy raz, gdy zobaczyła go bez koszulki. Co swoją drogą też było zupełnym przypadkiem. Tristan nie zamierzał udawać, że tego wszystkiego nie było. Nie potrafił. Tego, jak na niego działała. Nie potrzebował niczego więcej niż jej przyzwolenia, które dostał, przynajmniej jego zdaniem, kiedy pokierowała go by całkowicie się do niej odwrócił. Nie oponował, wręcz przeciwnie. Dość szybko zadomowił się w przestrzeni między jej nogami. Nie zabrał dłoni z jej uda, dołożył drugą na drugim udzie i teraz po obu powoli przesuwał w górę i w dół, drażniąco zatrzymując się dokładnie na linii materiału jej spodenek. Nie przestawał patrzeć jej w oczy, gdy rozpinała guziki jego koszuli. Mruknął cicho kiedy dotknęła jego nagiej skóry, która swoją drogą była już całkiem rozpalona. Czuł jak temperatura jego ciała rośnie, jak jego serce przyśpiesza, a krew odpływała również w inne rejony jego ciała. Jego mięśnie mimowolnie spinały się pod jej dłońmi.
- Te tatuaże świadczą o tym, że mam za dużo pieniędzy i nikt mnie nie powstrzymał. - zaśmiał się cicho już prawie w jej usta, dzieliły ich zaledwie milimetry - Ale może rano... powiem Ci o którymś, który ma jakieś znaczenie. - wyszeptał w jej usta już nieco drażniąc jej swoim zarostem.
Bo chyba była świadoma, że jeśli to dojdzie do skutku to ona zostanie na noc, a on rano zrobi jej śniadanie. Chyba tak właśnie zachowuje się dobry gospodarz, prawda?

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Addison odwzajemniła uśmiech, nie wchodząc w zbędne dyskusje o tym, jak czasem trudno jest uwierzyć w siebie i odrzucić ten naturalny sceptyzm. Nie chciała też w żaden sposób odstraszać Andersa, bo przecież prezentowała się raczej jako człowiek pozytywnie nastawiony do codzienności, tego też obrazu siebie Addie bardzo chciała się trzymać, choć czasami to było dla niej trudne. Pozwalała sobie więc w chwilach, których nie dzieliła z nikim, na nieco więcej pesymizmu niż to pokazywała światu. Zupełnie jakby nie chciała go przerażać miejscem, w którym znalazło się jej wnętrze... Tylko jak długo uda się jej ciągnąć tę grę, że nic się nie zmieniło i podobnie jak wcześniej ma tyle samo wiaty w przyszłość, co kiedyś? Trudno określić, ale sama zainteresowana miała nadzieję, że bardzo długo.
I to nie tak, że była nastawiona do własnego pomysłu jakkolwiek negatywnie, bo nie, nie była. Zwyczajnie Callaghan planowała całe przedsięwzięcie z nieco mniejszą... Pompą? Tak, to chyba odpowiednie określenie. Tak więc momentami nastawienie, pomysły oraz zaangażowanie Tristana sprawiło, że Addie się spinała i panikowała, bo czuła, że dostaje sugestie, jakby miała nieco odejść od swoich pierwotnych założeń. To też nie tak, że uważała się za nieomylną, bo zdawała sobie sprawę, jak wiele nauki przed nią i ile pokory będzie musiała włożyć w to, żeby wszystko wypaliło, ale... Może też ten brak świadomości o przeszłości Andersa sprawiał, że nie podejmowała jego porad z taką lekkością, bo przecież... Co może wiedzieć budowlaniec o prowadzeniu restauracji? To krótkowzroczne, ale z informacjami posiadanymi przez blondynkę, tak się sytuacja prezentowała, że tymi radami może i nieco chciał wywrzeć na niej pozytywne wrażenie? Nie do końca była pewna, ale wiedziała jedno, że nie była najlepsza w bezdyskusyjnym oraz bezrefleksyjnym przyjmowaniu porad od mężczyzny. Chociaż akurat może to, że nie robiła nic bezmyślnie powinno być atutem.
Ta niewątpliwa zaleta charakteru Callaghan niestety gdzieś wyparowała, jeśli chodziłoby o przemyślany przebieg wieczoru, a raczej już nocy. Addie zgubiła swoją ostrożność. Może to kwestia wina, może to kwestia bliskości, może emocji, które odczuła dzisiejszego dnia dość silnie i ta przeklęta potrzeba bliskości, która więc krzyczała, by ją zaspokoić. A może... To wszystkie te składowe, skumulowane, sprawiły, że nie trzymała już swojej gardy, ani dystansu. Trudno orzec, ale niewątpliwie stało się i nie było już złudzeń, za którymi ktokolwiek mógłby się kryć.
Każde przesunięcie dłoni Tristana po skórze ud Addison wprawiało kobietę w nieco większe rozdrażnienie, bo ich wycieczka kończyła się zdecydowanie zbyt szybko, za wcześnie. Świadczyły o tym reakcje ciała blondynki, które napinało się wraz z drogą do góry i rozluźniało, z towarzyszącym temu zrezygnowanym westchnięciem, gdy wracały w stronę kolan. Skoro, jednak tak miało to wyglądać, nie zamierzała być przysłowiowo gorsza i choć dzieliły ich milimetry, a oddech Tristana był tak przyjemnie drażniący, a jego wargi zdawały się tak kusząco blisko to... Addie trzymała się dzielnie.
-Czyli, że w większości są wybrykiem rozkapryszonego faceta? Czy w kryzysie wieku średniego, a mylący, niezły wygląd to zasługa dobrych genów? - zapytała wyraźnie zainteresowana, przenosząc jedną dłoń na policzek mężczyzny, który pogładziła subtelnie. Nie trwało to długo, zabrała obie ręce z ciała Andersa, układając je po bokach swojego ciała, posyłając mężczyźnie wyczekujące spojrzenie. -Jednak jakiś, w domyśle kilka, ma znaczenie? Nie wiem, czy mogę czekać do rana, by się tego dowiedzieć... - oznajmiła, uśmiechając się niewinnie, ale w spojrzeniu Addison wciąż najbardziej było widoczne to oczekiwanie. Pytanie: chodziło o to, by dowiedzieć się o co chodziło z tymi tatuażami, czy może jednak o to, by wreszcie przeszli do rzeczy? Znając Callaghan, pewnie jedno i drugie, bo przecież bywała wymagająca.
come hold me tight
no_name4451
Złota rączka — Anders's Wonders
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pewnie o wiele prościej byłoby mu przekonywać ją do własnych racji, gdyby zdradził jej trochę więcej o swojej przeszłości, ale po prostu nie był na to gotowy. Sprowadzając się tutaj powiedział sobie, że to, co było w Sydney zostaje właśnie tam. Tutaj zaczynał z nową kartą. Dlatego odciął się od większości swoich dawnych kontaktów. Konta społecznościowe zostały zawieszone, a w jego telefonie pozostało zaledwie kilka kontaktów z jego dawnego życia. Prawdziwych przyjaciół, którzy zawsze mogli liczyć na jego wsparcie. Chociaż nawet w tym był dość kiepski. Dostał kilka zaproszeń na urodziny czy otwarcie jakiejś nowej restauracji, ale nie mógł tak po prostu wrócić. Było tam za dużo osób, z którymi nie chciał już utrzymywać kontaktu. Zbyt wiele bolesnych wspomnień, do których nie chciał wracać, a może po prostu uciekał? W każdym wypadku próbował z całych sił zamknąć tamten rozdział i do tej pory szło mu całkiem dobrze. W końcu kto podejrzewałby takiego faceta jak on o to, że mógł być w innym życiu kucharzem. Osobą w jakiś sposób wrażliwą. Prościej było założyć, że całe życie robił w budowlance. Zdecydowanie wyglądał na takiego. W jego przypadku nie było najciemniej pod latarnią.
Z resztą nie taka była jego rola w przedsięwzięciu Callaghan. Miał być cichym partnerem. Dobrym duszkiem jej małego marzenia. Nie chciał się z tym wszystkim zdradzać by nie pomyślała, że nie mogłaby osiągnąć tego sama. To ona musi podjąć wszystkie ważne decyzje, to jej zaangażowanie musi być największe. Jeśli wszystko zaplanuje to może nie za tydzień, może nie za miesiąc i może nawet nie za rok, ale w końcu miałaby względem niego oraz samej siebie pewne wyrzuty. Chciał by dokonała tego zupełnie sama. Miała coś, co mogła nazwać tylko i wyłącznie swoim dzieckiem. Dlatego udzielał jej po prostu mały rad, a właściwie wolał to nazywać po prostu dawaniem jej opcji. Do niej należało ostatnie słowo. Gdyby w jakiś sposób wyszedł z cienia mógłby przyćmić to, co było w tym wszystkim najważniejsze. Realizację marzenia. Nie mógłby sobie pozwolić by jej to odebrać. Wiedział, jakie uczucie czeka ją gdy po raz pierwszy otworzy drzwi dla gości. Za nic w świecie by jej tego nie zabrał.
Podobało mu się to, jak na niego reagowała. Tak, drażnił się z nią. Jak mógłby nie, kiedy tak cudownie drżała za każdym razem gdy przesuwał po niej swoje dłonie i słodko wzdychała, gdy je zabierał. Ta antycypacja zawsze była dla niego jednym z największych afrodyzjaków. W jego doświadczeniu dla obu stron. Ciężko było mu się powstrzymywać. Teoretycznie nie miał już przed czym. Ostrzegł ją, a skoro nie uciekła w popłochu traktował to jako przyzwolenie. Nie będzie miał względem siebie wyrzutów sumienia, skoro w pełni poinformowana podejmowała tę decyzję. Coś samolubnego sprawiało, że chciał by to ona wykonała pierwszy krok. Nie mogła się powstrzymać i po prostu w końcu połączyła ich usta, ale Addie była wytrwała. Co jednocześnie cholernie go podniecało i denerwowało. Nie lubił przegrywać.
- Mylący? - spojrzał na nią nieco rozbawiony - Zapewniam cię, że nie ma we mnie nic mylącego. Zapewniam dokładnie to, na co wyglądam. - uśmiechnął się do niej zadziornie i całą resztę pozostawiał już jej wyobraźni.
Tak naprawdę mieli całą noc, ale cierpliwość Andersa zaczynała się powoli kończyć. Skoro miał ją na całą noc chciał to jak najlepiej wykorzystać. Zdecydowanie minęło zbyt dużo czasu odkąd ostatnim razem z kimś był, a Addie? Jest jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie widział w swoim życiu. Zamierzał wykorzystać każdą minutę. Zwłaszcza, jeśli była duża szansa, że to się już nie powtórzy.
- Kilka ma znaczenie, ale żeby je poznać musisz poczekać do rana. - nachylił się bliżej by ją pocałować, ale zamiast tego po prostu przygryzł jej dolną wargę drażniąc ją przez chwilę swoim językiem - W miedzy czasie... - uśmiechnął się do niej łobuzersko wstając z kolan - Możesz sobie wybrać jeden, a ja Ci chociaż powiem czy ma znaczenie, czy po prostu mi się podobał. - puścił jej oczko rozpinając powoli wszystkie guziki swojej koszuli.
Pewnie zrobiłby jej mały striptiz. Nawet chciał spróbować, aczkolwiek... Koszula zablokowała mu się na bicepsach, co skwitował tylko cichym śmiechem, trochę się z nią siłując.
- Odpowiadając na twoje pytanie, to nie geny. - spojrzał na nią dość tajemniczo, po czym po prostu tracąc cierpliwość ściągnął ręce do siebie, jakby chciał coś przytulić.
W pomieszczeniu rozległ się odgłos rozdzieranego materiału. Szew wzdłuż kręgosłupa po prostu puścił. Teraz już bez większego problemu po prostu pociągnął za rękawy zrzucając resztki materiału ze swojego ciała. Zaczesał jeszcze włosy do tyłu patrząc na nią z góry. Tym razem obnażał się przed nią całkowicie intencjonalnie i tak... mogła dotykać.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Właściwie rola Tristana Andersa naprawdę miała ograniczyć się do wykonania tej brudnej roboty, polegającej na wykończeniu wnętrza lokalu. To zajecie w założeniu powinno być zrealizowane bez dodatkowych pytań, ani podsuwania opcji. Wydawało się więc to podejrzliwe dla Addie, czemu one się pojawiały, ale kiedy dochodziła do tego świadomość, że po prostu mu się podobała, nawet jeżeli to było jedynie pod względem fizycznym, to przecież oczywiste było, że chciał jakoś jej zaimponować. Zwrócić na siebie uwagę kobiety. Pomimo tego, że dzisiejsza noc może mieć przeróżne konsekwencje na dalszy wygląd ich relacji, to przynajmniej sekret Tristana pozostawał o wiele bezpieczniejszy z takim alibi.
I mimo że starał się bardzo, by Callaghan nie pomyślała, że nie byłaby w stanie otworzyć lokalu bez Andersa, to ona i tak łapała się coraz częściej na tym, że mogłoby tak być. Nie chodziło jedynie o kwestie finansowe, ale właśnie o te wszelkie porady, których raczej inna ekipa nie udzielałaby tak chętnie. Zapewne wciąż nie miałaby dogadanego wykonawcy na meble, a wnętrze kuchni mogłoby wyglądać zupełnie inaczej... Może nawet zrezygnowałaby z architekta, jeśli chodzi o tę część, bo przecież trochę w domu gotowała, wiedziała, co chciała przygotowywać tam, i może właśnie tu upatrywałaby oszczędności. Mogłoby to się różnie skończyć... Tyle, że miała Tristana i nie musiała rozważać co by było gdyby, bo on się tym zajął, jak i wieloma innymi kwestiami, które przez myśl Addison zapewne nawet nie przeszły. Tak więc... Trochę chyba już w tym się utwierdziła, że gdyby nie on, to nie potrafiłaby, uznajmy to, tak sprawnie realizować swojego marzenia.
Wytrwałość to jedna możliwość wyjaśniająca dlaczego Addie nie zdobyła się jeszcze na pocałunek. Drugą opcją jest to, że pomimo braku ucieczki w popłochu, wciąż mogła się zastanawiać nad tym, czy to jest dobry pomysł... Owszem, Tristan wyjaśnił zasady dość krótko i stanowczo - to co może jej zaoferować, to tylko seks. Nie wiedziała, czy to oddzieli od tego, że się zwyczajnie do niego przywiązała. Nie wiedziała, czy wciąż będzie w stanie wpadać po dzisiejszej nocy do swojego lokalu z lunchem dla niego, bo cóż, pewnie obawiałaby się, że zostanie odebrana jako nachalna laska, która jednak chciałaby go usidlić. Zresztą... Może już tak pomyślał? Niemniej... wiedziała, że nie potrafi w takie układy, po prostu. To nie było dla niej. Z drugiej strony, nie chciała przerywać, bo też była tylko człowiekiem, ciało miało swoje potrzeby i w sytuacji, kiedy znaleźli się tak blisko, a nikt tej dwójce nie przeszkadzał, trudno było to Callaghan ignorować. Tak więc... Wytrwałość pomieszana z brakiem decyzji sprawiała, że odwlekała postawienia kropki nad i w obecnej sytuacji, bo przecież któreś wreszcie pęknie, nie było innej opcji. Na razie jednak droczenie się, swoiste przeciąganie liny, zdawało się dodawać tej sytuacji odrobiny charakteru, co nie było ostatecznie takie złe...
-Czyli, że jesteś twardzielem, którego trzymają się kłopoty i powinnam uważać? - zapytała o to, co pomyślała, kiedy pierwszy raz zobaczyła Andersa. Oczywiście, że najpierw wypaliła te słowa, a dopiero później dotarł do niej ich sens. Może powinna to zachować dla siebie, ale akurat Tristan zdawał się charakteryzować olbrzymim dystansem do własnej osoby, nie powinien się o to wściekać. Zresztą, zapewne pamiętał, jak bardzo zachowawcza była w czasie ich pierwszego spotkania. Wiedział też jak to się zmieniało wraz z każdą rozmową, w czasie których pokazywał, że właśnie jest tym wrażliwym facetem i dostrzega wiele. Nie wiedziała co prawda skąd to w sobie miał, ani jakie doświadczenia pomogły mu ukształtować tę część siebie, ale była pewna, że ją posiadał. Nieważne jakie pozory sprawiał.
Jęk zawodu wydobył się z gardła Addison, kiedy mężczyzna podniósł się do pionu. Umysł kobiety, jak i ciało, liczyło na to, że wstępne drażnienie się z dolną wargą, przerodzi się w ten wyczekiwany pocałunek. Nic takiego, jednak się nie stało. Obrzuciła więc Andersa niezadowolonym spojrzeniem, bo wcale taki układ jej nie satysfakcjonował. Nie doceniała też tego, że teraz miała mieć lepszy widok na jego tatuaże.
Cóż, zapewne nie takiego efektu spodziewał się Tristan, kiedy zrzucał z siebie resztki koszulki, ale... Addison nie mogła się opanować. Zamiast wstać z kanapy, dotknąć wybranego tatuażu, po prostu zaniosła się głośnym śmiechem. Próbowała zatrzymać tę reakcję, ale nie bardzo to jej wychodziło. Podciągnęła nawet kolana pod brodę, próbując stłumić ten śmiech, ale wychodziło marnie. -Przepraszam - powiedziała wreszcie, ocierając kilka łez, które były efektem tego niepohamowanego wybuchu. -ale wyglądałeś... Naprawdę jak miejski Tarzan i to było tak... zabawne.. Wybacz - dodała, próbując złapać oddech, ale jeszcze kilka chichotów się Addison wyrwało. Cóż, to tyle z dotykania na ten moment.
come hold me tight
no_name4451
ODPOWIEDZ