Zastępca komendanta, strażak — Lorne Bay Fire Station
40 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowiec, który mieszkał cały życie w miasteczku, chociaż urodził się w Nowym Jorku. Wychowuje dwuletnią córkę o imieniu Hope. Po śmierci żony zakochał się w Alice, ale nie wie, że ta go oszukuje i chce się zemścić za coś na co nie miał wpływu.
Damiena życie przypominało rutynę, na która nie mógł i nie chciał narzekać, ponieważ odpowiadał mu takity stan rzeczy. Po rewelacjach, które miał w swoim życiu jest to naprawdę wręcz konieczne, jednak z jego ust nie da się usłyszeć takiego typowego zgorzkniałego marudzenia, ale to pewnie dlatego, że Willoughby nie jest zgorzkniałym panem w średnim wieku, bo troche mu brakuje, ale też za młody nie jest. Tego się nie da ukryć. Dość późno został ojcem, bo miał wtedy trzydzieści siedem lat, za to jego żona była od niego młodszą, ponieważ nie skończyła jeszcze trzydziestki, kiedy rodziła. Kochali się bardzo, ale to nie był ich czas, może w kolejnym życiu, a może nie? Damien w zasadzie nie potrafił określić czy wierzy w takie rzeczy jak poprzednie wcielenia i tak dalej. Jest to dość skomplikowane, sam nie wiedział tego, ponieważ sporo złego go spotkało w życiu i zastanawiał się czasem jaki jest tego cel.
Jednak mimo wszystko nie stracił swojej pogody ducha, która czasem się z niego wylewała. Nie lubił przymulać i marudzić, bo lepiej zrobić dla siebie coś miłego, przyjemnego, aby poprawić sobie humor. Po co psuć innym samopoczucie głupim gadaniem i narzekaniem, on tak uważał. Innym wyrzucenie z siebie negatywnych emocji pomaga. Jemu czasem też.
Miał trochę rzeczy do ogarnięcia, czyli typowy dzień dla niego - rutyna. Przy jego typu życia jest to naprawdę dobre. Jego córka była dzisiaj pod opieką dziadków, a jego teściów. Nadal traktuje ich jak członków swojej rodziny, bo nadal nimi są.
Korzystając z okazji postanowił odwiedzić dzisiaj Parkera. Dawno nie miał okazji porozmawiać ze swoim przyjacielem, a że dzisiaj był wolny, bo dziecko miało wychodne. Swoją drogą trochę głupio, że stary w domu, a córka ma wychodne. No trudno.
Nie chciał iść z pustymi rękami, więc zabrał butelkę dobrego alkoholu.
- Parker!- zawołał Damien, kiedy znalazł się na posesji swojego przyjaciela.

parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
006.
Dzisiejszego dnia Parker zadecydował, że w swoim sanktuarium pojawi się tylko z samego rana. Przyszedł na karmienie krokodyli oraz na pokaz, który był zorganizowany dla uczniów szkoły podstawowej. Odbębnił swoje, jak zwykle się dobrze bawił, ale na resztę dnia musiał sobie wziąć wolne. Plusem bycia właścicielem było to, że to wolne mógł sobie brać kiedy mu się tylko podobało. Nie musiał się nikomu tłumaczyć. Jedyne co robił to informował o swojej nieobecności pracowników, bo jednak było to dosyć istotne w razie gdyby go do czegoś potrzebowali. Tradycyjnie też pozostawił im informację, że zawsze mogą się z nim skontaktować dzwoniąc na telefon. Gdyby coś się działo to był w stanie rzucić wszystko i wrócić do sanktuarium.
Dzisiaj Parker musiał ogarnąć sporo rzeczy na swojej farmie. Zazwyczaj robił to zaraz po pracy, ale ostatnimi czasy trochę mu się nagromadziło rzeczy i zaniedbał swoje obowiązki kowbojskie. Nie mógł przez to spać, bo zżerały go wyrzuty sumienia. Było kilka złych rzeczy, które można było powiedzieć o Parkerze. Nie był człowiekiem idealnym. Nigdy nawet się za takiego nie uważał. Nigdy jednak w żaden sposób nie skrzywdziłby żadnego zwierzęcia. I właśnie dlatego też nie mógł spać. Już w zeszłym tygodniu miał zająć się swoimi końmi, ale ciągle musiał to przekładać. W końcu jednak miał ten dzień wolny i zajmował się właśnie wyczesywaniem ostatniego konia. Jeszcze tylko oczyszczenie kopyt i będzie miał wszystko zrobione. Później zabierze jakiegoś na przejażdżkę i ten dzień Parker będzie mógł uznać za sukces.
Wyczesując konia dużo z nim rozmawiał. Kochał krokodyle, ale było w koniach coś co niesamowicie go fascynowało. Gdyby ostatecznie nie wyszło mu z gadami, to z pewnością zająłby się tymi pięknymi istotami jakimi są konie. Obrócił się na dźwięk swojego imienia i na jego twarzy zagościł uśmiech kiedy tylko rozpoznał twarz przyjaciela. – Damien! – Przywitał go głośno i odłożył zgrzebło. Wyszedł z zagrody upewniając się, że furtka jest zamknięta i koń mu nigdzie nie ucieknie. – Ale dawno cię nie widziałem. Ile to już będzie? Trzy dni? – Zażartował sobie i zdjął rękawice, żeby przywitać kumpla uściskiem dłoni. – Co cię sprowadza? – Zapytał i zdjął z głowy kapelusz kowbojski, żeby otrzeć pot. Trochę się przy tych koniach narobił.
Zastępca komendanta, strażak — Lorne Bay Fire Station
40 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowiec, który mieszkał cały życie w miasteczku, chociaż urodził się w Nowym Jorku. Wychowuje dwuletnią córkę o imieniu Hope. Po śmierci żony zakochał się w Alice, ale nie wie, że ta go oszukuje i chce się zemścić za coś na co nie miał wpływu.
Damien bardzo się cieszył, że nie musiał się pełnoetatowo zajmować hodowlą psów, która dostał w spadku. Naprawdę jest przy tych zwierzakach sporo roboty, bo to oczywiście nie tak, że rudowłosy nie lubi psów, jednak jego praca zawodowa pochłania bardzo dużo jego czasu i nie zawsze ma możliwość takiego zajmowania się zwierzakami, więc pozostanie ekipy, która została zatrudniona przez jego żonę jest dla niego błogosławieństwem i hojnie ich tez wynagradza, bo trzeba przyznać, że hodowla naprawdę przynosiła dobre zyski i mogli żyć z Hope na naprawdę dobrym poziomie. Chociaż praca strażaka również nie była opłacana „groszami”, ale miała przypisane swoje ryzyko.
Damien kochał swoją prace, nie wykonywałby jej gdyby było inaczej, ponieważ bycie strażakiem wymaga wielkiego zaangażowanie, ale jest tylko człowiek I bywają takie momenty, że ma serdecznie dość tej roboty, czyli jak normalny zdrowy człowiek. Lubi sobie czasem porobić coś innego, a zwłaszcza posiedzieć ze swoją ukochana córką n plaży. Starał się spędzać z małą jak najwięcej czasu, jednak jak na najlepszego ojca przystało oddawał czasem trochę opieki dziadkom z obu stron, który bardziej już chętnie zajmowali się wnuczką, za co jest im naprawdę bardzo wdzięczny. Ucieszyli się oni równie, że rudowłosy zaczął się spotykać z Alice, a wiadomo, że na początku nie było łatwo z wiadomych przyczyn. Alice przedarła się przez jego mur ochronny.
- Trzy dni to za dużo! Stęskniłem się - zaśmiał się Damien podchodząc do Parkera, kiedy go już zlokalizował. Mieszkanie po sąsiedzku z przyjacielem jest naprawdę bardzo fajną opcją. Doszło do do niego w momencie, kiedy mężczyzna został jego sąsiadem. - Moje dziecko porzuciło mnie na rzecz dziadków i zostałem sam - powiedział żartując oczywiście, bo oboje wiedzieli, że córką Damiena ma dopiero dwa lata. - I stwierdziłem, że będziesz dla mnie dobrym towarzystwem - dodał Willoughby odstawiając alkohol na ziemię, żeby nie grzać go w rękach, bo przy takiej temperaturze ciepły alkohol to zło. W ogóle picie w upał jest niewskazane, ale to tako szczegół.

parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
Parker jakby dostał w spadku hodowlę psów to popłakałby się ze szczęścia. Dla niego byłaby to po prostu kolejna okazja do tego, żeby poszerzyć właściwości swojej farmy. Chociaż bardziej to by wolał dać dom dla psów, które są niechciane. Wolałby mieć schroniska, które by promował niż hodowlę, która raczej nie pomagałaby z problemem odnośnie bezdomności psów.
- No i prawidłowo. Jest za czym tęsknić. Jestem fantastyczną osobą. – Zażartował sobie oczywiście, bo wiedział, że nie do końca tak z tym wszystkim było. Dobra, był spoko dla swoich przyjaciół. Uważał, że jest zajebisty jako szef, ale niestety na wielu innych płaszczyznach zawodził. Na przykład najbardziej to na tej związkowej. Zawalił swoje małżeństwo w dniu, w którym je zawarł. Unieszczęsliwił dobrą kobietę i jeszcze ostatecznie doszło do tego, że ją regularnie zdradzał. Dodatkowo, do tego wszystkiego dochodziło to, że kobieta, z którą Angie zdradzał, raczej nie jest zainteresowana tym, żeby być z nim w związku. Także tkwił teraz w jakimś dziwnym momencie, gdzie zabiega o względy kobiety, która go nie chce, a tą która go chciała zdradzał. Rzeczywiście fantastyczna osoba. – Ale ja za tobą też tęskniłem. – Przyznał i nawet nie kłamał. Uwielbiał spędzać czas z Damienem.
- Wow. A tak zachęcają do tego, żeby te dzieci mieć. Jak porzuciła cię w tak młodym wieku, to może warto zainwestować w drugie. Wiesz… żeby rzeczywiście miał kto ci podać szklankę wody na starość. – Żartował, bo nie uważał, żeby jedynym celem i funkcją dzieci było to, żeby na starość podawały swoich rodzicom szklankę wody. Był to obrzydliwy tekst i okropny powód, do tego żeby te dzieci mieć.
- No i prawidłowo postąpiłeś. – Po co siedzieć samemu jak można spędzić czas z przyjacielem. – Chcesz posiedzieć na zewnątrz czy wejść do środka? – Zapytał. Upał był nieznośny, ale bez problemu Parker skombinowałby trochę cienia i lodówkę z lodem, żeby alkohol się chłodził. – No chyba, że chcesz pojeździć. – Wskazał na konie. Lepiej teraz niż po alkoholu. W końcu jazda konna nie była super łatwiutka.
Zastępca komendanta, strażak — Lorne Bay Fire Station
40 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowiec, który mieszkał cały życie w miasteczku, chociaż urodził się w Nowym Jorku. Wychowuje dwuletnią córkę o imieniu Hope. Po śmierci żony zakochał się w Alice, ale nie wie, że ta go oszukuje i chce się zemścić za coś na co nie miał wpływu.
Damien został trochę postawiony przed tym faktem, kiedy umarła jego żona. Jej rodzice nie bardzo chcieli się tym zajmować z racji swojego wieku, a on nie chciał też pozbywać się tych psów, bo to członkowie rodziny. Coraz częściej przechodziło mu też przez myśl, aby zakończyć działanie hodowli i po prostu mieć te psiaki bez szczeniaków, ale z drugiej strony to coś co założyła jego żona. Trochę był między młotem a kowadłem. Wiedział, że w schronisku jest wiele psiaków, które potrzebują domu, ale on jeśli „pozbyłby” się swoich psów, co oczywiście nie będzie miało miejsce, a dwa to okropne słowo. Musiałby im znaleźć nowe domu, a przecież przez wiele lat dom mają tutaj i nagle ma je gdzieś wywozić? Nie ma takiej opcji. Dla niego to są członkowie rodziny, o których trzeba dbać, okazywać im uczucie, karmić i po prostu z nimi być. Tego samego uczy swoje dziecko. Byłoby o wiele lepiej, gdyby każdy hodowca traktował w taki sposób swoje psy, a nie jako maszynkę do zarabiania kasy i jak nie daje to do lasu, albo na śmietnik, albo wybierają tą najgorszą opcję.
-Tak, tak. Cieszę się, że mogłem podbudować twoje wielkie ego - zaśmiał się Damien również żartując. Parker jest jego przyjacielem, ale także dorosłym człowiekiem i ma prawo do swojego życia, swoich wyborów i popełniania błędów, bo kto ich nie robi? Damien też pewnych decyzji by nie podejmował, inaczej by coś zrobił. Zareagowałby w inny sposób, ale czasu się cofnąć nie da. - Dziękuje ci bardzo- dodał jeszcze z uśmiechem.
Spojrzał na Parkera krzywo.
- Drugie dziecko? W moim wieku? Już i tak Hope będzie mieć starego ojca - zaśmiał się Damien, ale nigdy się tym nie przejmował, chociaż gdy jego dziecko będzie pełnoletnie on będzie miał 56 lat. Dziwna perspektywa. - Na starość pójdę do domu spokojnej starości i będzie mnie tam obsługiwać piękna pani pielęgniarka - puścił do niego oczko.
- Na zewnątrz jest idealnie - odpowiedział. Po co się kisić w dusznym domu. - Może następnym razem, jutro idę do pracy i znając życie będę mieć obolały cały tyłek - dodał.
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
W takim wypadku to Parker nawet by się nie dziwił przyjacielowi. Dla Guillebeaux temat miłości nigdy nie był lekkim tematem. Miłość traktował bardzo poważnie. A przynajmniej miał taką nadzieję, że jeszcze kiedyś spotka go miłość, którą będzie w stanie potraktować poważnie. Gdyby to on stracił żonę, która zostawiłaby po sobie coś takiego, co sama założyła, nigdy w życiu nawet nie przeszłoby mu przez myśl, żeby się tego pozbywać. Wszystko co by robił przy takiej hodowli byłoby uhonorowaniem jej życia. Czułby, że pozbycie się schroniska byłoby takim, ostatecznym pożegnaniem. Czymś co potwierdziłoby, że jego żony nie było już na tej planecie. A dzięki temu, gdzieś ta jej cząstka nadal istniała. Może nie było to do końca dobre podejście, bo jednak w pewnym stopniu uniemożliwiało
- Bardzo dziękuję. Od razu mam lepszy dzień. – Ukłonił się nawet w podziękowaniu. Dzień miał od razu lepszy chociażby dlatego, że Damien do niego przyszedł. Parker uwielbiał otaczać się ludźmi, a już na pewno kochał jak odwiedzali go przyjaciele.
- A dlaczego nie? – Spojrzał na przyjaciela zdziwiony. – Wiek to tylko liczba. Dla dziecka nie ma to znaczenia. Możesz być tatą w stylu Roberta DeNiro, a twojemu dziecku to bez różnicy. – Zawsze go fascynowało jak tacy, niesamowicie starzy mężczyźni zostawali ojcami. Pewnie musieli inwestować w dużo niebieskich tabletek. Chociaż Parker to by się raczej obawiał, że jego partnerka ma kogoś na boku. – Ahhh, skubany. Widzę, że masz już wszystko obmyślone. – Zaśmiał się, ale w jego głowie został ten tekst o byciu starszym rodzicem. On nie miał nawet żadnych zadatków do tego, żeby w bliskiej przyszłości zostać tatą. Nie miał nikogo na stałe. Co jak to on będzie jak Robert DeNiro i zostanie ojcem w wieku 80 lat?
- Widzisz, jakbyś wpadał tutaj regularnie i regularnie jeździł, to obolały tyłek nie byłby problemem. Byłbyś przyzwyczajony! – No on to oczywiście, że zachęcał swoich przyjaciół do tego, żeby go odwiedzali i ujeżdżali jego konie. – To zapraszam. – Wskazał taras i przy okazji zgarnął dwie szklaneczki. Postawił wszystko na stoliku i przeprosił Damiena na chwilę i zniknął, żeby wrócić z wiaderkiem pełnym lodu. Polał im alkoholu do szklaneczek, a później wstawił butelkę do tego wiaderka i rozsiadł się wygodnie. – To co tam słychać? Opowiadaj. – Zachęcił go i uniósł szklankę w lekkim toaście.
Zastępca komendanta, strażak — Lorne Bay Fire Station
40 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowiec, który mieszkał cały życie w miasteczku, chociaż urodził się w Nowym Jorku. Wychowuje dwuletnią córkę o imieniu Hope. Po śmierci żony zakochał się w Alice, ale nie wie, że ta go oszukuje i chce się zemścić za coś na co nie miał wpływu.
Dlatego Damien zostawił hodowle. To pamiątka po jego żonie, która nadal ma ważne miejsce w jego sercu i zawsze będzie mieć. Nie traktuje wspomnień o niej jak coś bardzo smutnego, wręcz przeciwnie. Był z kobieta bardzo szczęśliwy i owocem ich miłości jest mała Hope. Ile jeszcze hodowla da rade? Tego nie wiedział, dba o nią jak tylko potrafi, nie zostawia samej sobie, zatrudnieni są naprawdę dobrzy pracownicy, którzy znają się na tym i wiedzą jak obchodzić się z tą rasą. Takich ludzi trzeba, a nie byle kowalskiego, który totalnie nic nie wie. Hodowla psiaków to nie łatwa sprawa i należy wiedzieć jak postępować, aby pasiaki cieszyły się dobrym zdrowiem, bo o dobrych warunkach nawet nie ma co wspominać, bo to jest oczywiste, szkoda tylko, że nie dla każdego i potem dzieje się jak się dzieje.
- Od tego są przyjaciele - powiedział Damien, po czym się zaśmiał. Na ogół lubił sobie żartować, chociaż wiele osób uważało, że Willoughby jest niemiły, a to dlaczego? Przez jego spoczynkowy wyraz twarzy, tak to nazwijmy! Twarzy sobie nie zmieni, chociaż czysto teoretycznie by mógł, ale po co? Nie widzi w tym żadnego sensu.
Czasem człowiek się gubi w swoim życiu, nikt z nas nie jest idealny, a jak ktoś tak uważa to ma trochę zaburzony pogląd na swoją osobę. Najważniejsze jest to, aby z popełnionych błędów wyciągać wnioski co też nie jest łatwym zadaniem.
- Niby tak, ale wiesz jak jest - zamyślił się na chwile wzruszając ramionami. W zasadzie nigdy się nad tym nie zastanawiał, bo nie było okazji. Chociaż nie – źle, po śmierci żony o tym nie myślał i tak po prostu pozostało. - Zobaczymy - dodał jeszcze.
- Oczywiście, że tak, od tego mam głowę, żeby myśleć! - Zaśmiał się po raz kolejny. Jak na razie cieszył się dobrym zdrowiem, więc dom spokojnej starości mu nie grozi.
- Nawet nie wiesz jakbym chciał, ta robota czasem mnie wykańcza i ledwo Hope się zajmę - powiedział z westchnieniem, ale może skorzysta z zaproszenia i razem z Hope i przyjacielem wybierze się na jakąś przejażdżkę. Kto wie!
- U mnie? W miarę w porządku, z Alice nam się układa naprawdę dobrze, ale mam jakieś głupie przeczucie, wiesz? Sam nie wiem skąd mi się to wzięło - powiedział drapiąc się po głowie.

parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
Parker nie byłby w stanie wyobrazić sobie lepszego sposobu na uhonorowanie czyjegoś życia. Nie dość, że Damien zajmował się zwierzakami, co już było w oczach takiego Guillebeaux bardzo honorowym czynem, to jeszcze w przepiękny sposób pozwalał, żeby pamięć o zmarłej żonie żyła wiecznie. Oczywiście pomijając to, że dodatkowym utrzymaniem pamięci o żonie jest córeczka Hope.
- To prawda. – Zgodził się z uśmiechem. No bo czym byłoby życie bez przyjaciół? Posiadanie rodziny było super, ale jak znasz się z kimś właściwie od momentu, w którym przyszedłeś na świat to takie osoby potrafią grać na nerwach. A przyjaciele? To trochę taka lepsza rodzina, bo to rodzina, którą człowiek dobiera sobie sam. Bazujesz na tym jak się z taką osobą dogadujesz, ile macie wspólnego, aż w końcu zostajecie przyjaciółmi. No i z przyjacielem jednak nie spędza człowiek czasu non-stop, więc jest mniejsza szansa na to, że zacznie cię wkurwiać swoją obecnością.
Pokiwał głową. Nie wiedział jak to jest, bo sam nigdy nie doczekał się potomstwa. Niby miał parę jednorazowych przygód, ale nikt nigdy nie pojawił się u jego progu z dzieckiem twierdząc, że to jego własny, mały łowca krokodyli. Albo mała! To nie miało znaczenia. Parker zaakceptowałby jakiekolwiek dziecko. Obawiał się jednak, że szybciej Robert DeNiro dorobi się kolejnego dziecka niż Parker jakiekolwiek partnerki, z którą o bombelka mógłby się starać.
- Mogę się tylko domyślać. – Zdawał sobie sprawę z tego, że jego praca wcale nie jest taka łatwa. Sam fakt, że jednak musiał ryzykować życiem był dosyć kontrowersyjny. Jeszcze jak weźmie się pod uwagę, że miał córeczkę. – W razie co to pamiętaj, że ja zawsze się chętnie zajmę Hope. – Zaproponował. On był swoim własnym szefem, więc wzięcie wolnego, albo niepojawienie się w pracy nie byłoby dla niego problemem, gdyby doszło do sytuacji, że musi rzucić wszystko, żeby zająć się córką przyjaciela. – Planuję zakup kucyka, więc jak go trochę wytrenuję to będziesz mógł wpaść z Hope, żeby sobie pojeździła. – Zakładała, że na konia była jeszcze za mała, a nie miał zamiaru ryzykować zdrowiem czy życiem córki kumpla. Konie potrafiły być nieprzewidywalne.
- Co masz na myśli mówiąc „głupie przeczucie”? – Zmarszczył brwi wyraźnie zmartwiony. Spojrzał też na przyjaciela. – Głupie, że może jednak Alice nie jest odpowiednią osobą? – Dopytał.
Zastępca komendanta, strażak — Lorne Bay Fire Station
40 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowiec, który mieszkał cały życie w miasteczku, chociaż urodził się w Nowym Jorku. Wychowuje dwuletnią córkę o imieniu Hope. Po śmierci żony zakochał się w Alice, ale nie wie, że ta go oszukuje i chce się zemścić za coś na co nie miał wpływu.
Na pewne rzeczy człowiek nie ma wpływu, ale trzeba pogodzić się ze stanem rzeczy. Tak jak to właśnie zrobił Damien. Dlatego ma hodowle po swojej żonie, właśnie dlatego aby ją uhonorować. Nie miał pojęcia jak ona będzie prosperować za kilka lat, ba nie mógł tego przewidzieć nawet na przyszły rok, jednak będzie robił wszystko co w jego mocy, aby jego córka mogła ją prowadzić, o ile będzie oczywiście chciała, bo to nie jest takie łatwe zadanie. Wie to każdy kto ma jakiekolwiek zwierzęta hodowlane. Jest to ciężki kawałek chleba, który wymaga wielu poświęceń i serca oddanego zwierzakom, bo inaczej sobie nie wyobrażał prowadzić gospodarstwa pod każdym tego słowa znaczeniem.
- Także doceniaj, że mnie masz - zaśmiał się Damien patrząc na swojego rosłego przyjaciela. Naprawdę był bardzo wdzięczny za to jakich ludzi ma w swoim życiu, Parker był właśnie jedną z osób, które miały stałe miejsce w sercu i w życiu Damiena. Przyjaciele są nam bliżsi niż rodzina i to wcale nie musi być tak, że z członkami rodziny nie mamy kontaktu. Nie. Po prostu chyba to jest wybrana osoba, która pokazuje nam, że możemy jej w pełni zaufać i dostajemy to samo. Możemy jej powiedzieć wszystko i to zostanie między nami, w każdym razie powinno, a jeśli jest inaczej to to nie przyjaciel tylko siusiak (chociaż chodzi o słowo określające męskie przyrodzenie, ale nie w biologicznej nazwie).
- Dzięki, mała lubi przychodzić do twoich koni - powiedział zgodnie z prawdą. - Jeśli tak to na pewno zostaniesz jej ulubionym wujkiem, mogę ci to zagwarantować - zaśmiał się Damien, ale bardzo doceniał propozycje Parkera. Jest ogromnie wdzięczny za każde okazane wsparcie, bo nie da się ukryć, że bycie samotnym ojcem nie jest łatwe.
- Nie, to nie to - odparł zgodnie z prawdą. - Mam wrażenie, że coś się stanie… no nie potrafię tego nazwać - brzmiało to jak gadanie potłuczonego, ale Damien miał intuicje, która go nie zawodziła.

parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
Spojrzał na przyjaciela i postanowił nawet udawać przez chwilę lekko obrażony sugestią, że Parker mógłby go nie doceniać. Nawet ułożył sobie dłoń na klatce piersiowej i mimiką twarzy zasugerował to jak bardzo dotknęła go taka sugestia.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie czujesz się przeze mnie doceniony? – Zapytał, ale tym razem postawił na bardzo rozbawiony ton głosu. Chciał pokazać Damienowi, że w żaden sposób nie robi mu pretensji czy wyrzutów. Może ich relacja nie polegała na tym, że Parker rzeczywiście codziennie powtarzał Damienowi jaki jest dla niego ważny i że bardzo docenia to, że go ma, ale jednak gdyby Damien się źle czuł w przyjaźni z Parkerem to z pewnością by go nie odwiedzał, prawda? Bo jak w ogóle można nazywać przyjacielem kogoś w czyim towarzystwie nie czujesz się zbyt komfortowo? Nie miało to za bardzo sensu. No i Guillebeaux naprawdę miał nadzieję, że Damien przychodził do Parkera, bo chciał i czuł taką potrzebę, a nie dlatego, że czuł się zmuszony czy odczuwał jakieś dziwne zobowiązanie. Parker wolałby nie mieć przyjaciela niż mieć kogoś kto czułby się do niego zmuszony.
- O niczym innym nawet nie marzę. Serio. Bycie czyimś ulubionym wujkiem to spełnienie marzeń! – Wiadomo, że fajnie jest być rodzicem, ale poważnym zaszczytem jest moment, w którym dziecko wybiera cię na ulubionego wujka czy ciocie. Zawłaszcza jak przy okazji nie jesteś rodzicem chrzestnym, albo kimś związanym z dzieckiem czy rodzicami dziecka krwią. – To jak tylko będę miał kucyka to dam ci znać. Pokocha go. – Tak jak Parker tego kucyka pokochał. Musi się tylko dogadać ze sprzedawcą o dobrą cenę. Nie chciał przepłacić, a widział, że facetowi bardziej zależy na hajsie za kucyka niż na samym zwierzaczku.
- Ale coś złego? Jakiś wypadek? Tragedia? Kataklizm? Coś tobie? Hope? Tej Alice? – Próbował pociągnąć temat. Nie był pewien czy Damien chciał o tym rozmawiać czy po prostu podzielił się uczuciem czy co się działo. Nie zmieniało to jednak faktu, że Parker się zaniepokoił.
Zastępca komendanta, strażak — Lorne Bay Fire Station
40 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowiec, który mieszkał cały życie w miasteczku, chociaż urodził się w Nowym Jorku. Wychowuje dwuletnią córkę o imieniu Hope. Po śmierci żony zakochał się w Alice, ale nie wie, że ta go oszukuje i chce się zemścić za coś na co nie miał wpływu.

Spojrzał na przyjaciela po czym się uśmiechnął.

- Nigdy w życiu czegoś takiego nie poczułem, bądź spokojny - powiedział Damien z typowym dla siebie uśmiechem. Damien nie owija w bawełnę, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że prawdziwa przyjaźń zdarza się tak naprawdę bardzo rzadko i mimo wielu zapewnień ludzi, że „jesteśmy przyjaciółmi” to czas i problemy wszystko weryfikują. On się doskonale się o tym przekonał. W jego życiu została tylko garstka prawdziwych przyjaciół, do których zaliczał się Parker. Lubił z nim przebywać, ponieważ ten zawsze potrafił poprawić mu humor lub posłużyć dobrą radą, kiedy Willoughby tego potrzebował. Parker w takim samym stopniu może liczyć na Damiena. Przyjaźń trzeba pielęgnować w odpowiedni sposób, a przede wszystkim trzeba tego chcieć, w zasadzie obie strony powinny tego chcieć, bo na jednej stronie się nie da. Na szczęście im to nie grozi.

- Moje dziecko wie jak sobie doskonale dopierać wujków i ciocię - zaśmiał się Damien, ale naprawdę tak było. Jego córka ma dość niezwykły dar do zjednania sobie ludzi, jednak nie każdego lubi, co jest zrozumiałe. Dorośli również jednych lubią mniej, innych bardziej takie jest życie, jedyne czego ją uczy to szacunek dla innych, nie może być nie miła, mimo że kogoś nie lubi. - Dobra, na pewno przyjdziemy go zobaczyć - zapewnił Damien i już wyobrażał sobie radość Hope, kiedy zobaczy małego konia, a jeszcze większą kiedy na niego wsiądzie i będzie mogła na nim jeździć.

Zastanawiał się przez chwile zdając sobie sprawę z tego, że jego gadanie brzmi bezsensownie i totalnie z tyłka, ale jego intuicja mu to po prostu podpowiada.

- Właśnie chodzi o Alice, czasem przyłapuje ją na tym, że patrzy na mnie z takim dziwnym smutkiem w oczach i tego nie rozumiem. Mam wrażenie, że za tym coś się kryje, tylko za cholerę nie wiem co - odpowiedział po chwili spoglądając na Parkera.

ODPOWIEDZ