Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
010.

Ciężko powiedzieć kiedy Parker był tak podekscytowany jak dzisiaj. Dobra, pewnie był tak podekscytowany wczoraj. Teraz jednak miał dodatkowe powody do ekscytacji.
- Zobaczysz. To będzie wspomnienie, do którego będziesz wracał bardzo często! - Takim samym tekstem zarzucił jednej dziewczynie w liceum, którą miał zamiar rozdziewiczyć. Nie był pewien czy ona do tego wracała, bo dla niej to trwało pewnie sekundę, ale Parker myślał o tym często. W końcu też został tamtego wieczoru rozdziewiczony. Tutaj jednak nie o takie rzeczy chodziło. Na szczęście. W grę wchodziły oczywiście krokodyle. Najpiękniejsza rzecz na świecie. No może poza przyjaźnią i miłością. Miłości jednak Parker nie miał, więc mógł się tylko chwalić krokodylami i przyjaźniami. Chociaż trochę chamsko, ale jednak celował w te krokodyle.
Pewnie to wszystko byłoby bardziej ekscytujące, gdyby Parker rzeczywiście prowadził jakąś dziewczynę po godzinach zamknięcia Sanktuarium dla dzikich zwierząt. Nawet nie wiedział, że mógłby tak wyrywać dziewczyny, bo która by nie chciała, żeby jej pokazał sekretne tunele i krokodyle i zaplecze czy coś. Na tym etapie nawet lodówki z surowym mięsem wydawały się ciekawe.
- Są jeszcze malutkie, więc można je na luzie trzymać i w ogóle. - Parker jarał się świeżymi, malutkimi krokodylami bardziej niż ludzkimi istotami. Gdyby się okazało, że został ojcem, albo że nim zostanie to pewnie nie byłby tak podekscytowany jak tym, że w jego sanktuarium pojawiły się nowe zwierzęta.
Poprowadził Kierana do przestrzeni, która była wydzielona tylko i wyłącznie dla pracowników. Jakby się okazało, że ktoś z jego pracowników zaprasza tutaj cywilów to pewnie Parker by się obraził na świat, bo musiałby odbyć poważna rozmowę z pracownikiem. On jednak mógł, bo był właścicielem i wiadomo, że jego ulubionym przysłowiem było "co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie". Chociaż też nie chciał siać takiego wrażenia wśród pracowników. Zdecydowanie wolał być fajnym i wyrozumiałym szefem, a nie typem z kijem w dupie.
- No popatrz jakie cudowne. - Podeszli do niewielkiego zbiornika wodnego, gdzie czilowały sobie cztery małe krokodyle. - To jest Sabine. Wykluła się dziś rano. - Wskazał na krokodyla, który wyglądał jak pozostałe, ale jakimś cudem Parker był w stanie je rozpoznać. - Chcesz jakiegoś potrzymać? - Zapytał i nawet już się po jednego schylił. Normalnie to by nikomu na to nie pozwolił, bo wiadomo, zawsze jest jakieś ryzyko i szansa, że ktoś go pozwie za narażanie życia czy chociażby palców, bo taki mały to pewnie nie zabije. A przynajmniej nie od razu. Trzymając w dłoniach krokodyla wyciągnął go w stronę Kierana. - Prześliczny. - Powiedział bardziej do siebie niż do kumpla. Westchnął nawet rozmarzony. Czuł się jakby trzymał swojego pierworodnego.
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Prawdę mówiąc Kieran odrobinę bał się tej ekscytacji Parkera. Jako gbur numer jeden w okolicy generalnie bał się ludzi, którzy na co dzień chodzili radośni i uśmiechnięci z innego powodu, niż nowa sprawa do rozwiązania w pracy. Ale przecież byli tutaj właśnie ze względu na pracę Parkera, więc wszystko stawało się jasne. Na jego twarz przywędrował nawet lekki uśmieszek, bo aż serce mu się radowało, kiedy widział innych ludzi tak oddanych swojej robocie, takich którzy niemal nią oddychali.
– Jeśli to nie będzie GTA VI na xboxa, to teatralnie odwracam się na pięcie i wychodzę stąd – uprzedził kumpla całkiem poważnym tonem. Oczywiście jako stróż prawa lubił pocisnąć sobie w grę o kradzieży aut. Był to całkiem dobry sposób na wejście do umysłu przestępcy. A przynajmniej ładnie to brzmiało, kiedy tłumaczył sobie kolejną godzinę odmóżdżania się przy konsoli, kiedy nie miał już siły na nic. Nawet na pracę. Tak naprawdę wiedział, z jakiego powodu Parker go tutaj przyprowadził, ale chciał podkreślić, że ma bardzo wygórowane oczekiwania co do tego, co za chwilę miał tu zobaczyć. Naprawdę liczył na to, że patrząc na małe krokodylki, poczuje się tak jakby oglądał małe szczeniaczki i nawet mógł sobie jednego z nich wybrać.
– Jeśli przyprowadzasz tu dziewczyny na randki, to lepiej nie wspominaj o tym trzymaniu na początek. Może to wywoływać dwuznaczne skojarzenia – rzucił, ale to wcale nie tak, że Kieran był jakimś tam pierwszy lepszym zbereźnikiem. To był po prostu efekt uboczny ścierania się jego poczucia humoru z poczuciem humoru Cait. I Kieran już nie miał jak powstrzymać siły tego typu żartów, kiedy aż same cisnęły mu się na usta.
– Cześć, Sabine – nawet pomachał noworodkowi, po czym zerknął na Parkera. – Serio je wszystkie rozpoznajesz, czy strzelasz imionami na oślep, żeby mi zaimponować? – uniósł zaczepnie brew. Swoją drogą trochę czuł się, jak dziewczyna na randce, którą Parker próbował tu uwodzić metodą na krokodylka. I nie mógł powiedzieć, że to na niego nie działało. – Cholera, sam nie wiem. Nie ugryzie mnie? – spytał i nawet zakasał rękawy, ale wstrzymał się jeszcze przed odebraniem młodego od Parkera, dopóki nie usłyszy odpowiedzi. – Nie no, ładny, ale w zasadzie to różni się czymś od pozostałych? – spytał, nieświadomy że chadza właśnie po bardzo cienkim lodzie. Przykucnął lekko, żeby obejrzeć sobie krokodyla także od dołu.
parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
Śmiesznie, że rzeczywiście poszłam pić i dwa posty jakie miałam w kolejce są dla osoby, która mnie namówiła na to picie. EH.
Parker nie miał wyboru. Musiał żyć tą pracą. Miał takiego pecha w miłości, że jedyne co mu zostało to dokarmianie krokodyli i głaskanie ich udając, że mają skórę równie gładką jak kobiety. Oczywiście tak nie było. Kobiety miały super skórę. Parker nigdy nie leżał z mężczyzną, więc nie powie tego o panach, ale zakładał, że jednak panowie są bardziej szorstcy. No chyba, że o siebie dbali. No na razie jednak nie wnikał. Chociaż może dlatego nie miał szczęścia w miłości, bo skupiał się na kobietach.
- Na xboxa? – Spojrzał na niego szczerze zdziwiony. – Po takim tekście to powinniśmy zawrócić i już nigdy ze sobą nie rozmawiać. – Zażartował, bo zawsze go śmieszyły te wojny między konsolowcami i pecetami, a później przy konsolach rozbite na Switcha, Xboxa i PlayStation. Chociaż Switch to słaby przykład. No, ale tak czy siak to Parker był człowiekiem PS. Chociaż nie miał czasu grać. Miał krokodyle do wychowania, a nie zrobili jeszcze symulatora łowcy krokodyli.
- Oh. Poważnie? – Zmartwił się. – Ale w dobrym czy złym sensie? – Dopytał, bo może teraz on źle zrozumiał, ale po chwili ogarnął co powiedział. – Tobie absolutnie niczego nie chciałem zasugerować. Żadnego ukrytego dna. Mówię poważnie o trzymaniu ich na ręku. Same włażą! – Musiał się wyjaśnić, bo ostatnie czego chciał to, żeby wyszła jakaś fałszywa plota, że Parker chce wyrwać chłopaka swojej przyjaciółki.
Guillebeaux prawie się wzruszył jak Kieran tak uroczo przywitał się z małą Sabine. Sabine pewnie też się wzruszyła, gdyby ogarniała co się dzieje. – Oczywiście, że je rozpoznaję. – Prychnął. – A co jak ludzie rodzą bliźniaki czy trojaczki czy więcej kaszojadów w jednym miocie? Trzeba je jakoś rozpoznawać. Ja zawsze skupiam się na jakiś cechach charakterystycznych. Sabine na przykład ma tutaj charakterystyczne, ciemne zabarwienie, którego nie mają pozostałe. – No i rzeczywiście pokazał Kieranowi plamki, o których mówił. – Robert ma nie do końca wykształcony ogon. Jest szansa, że już zawsze będzie taki miał. – Wskazał na Roberta, który poza nie do końca spiczastym końcem ogona, wydawał się całkiem normalnym ziomkiem. – Nie ugryzie. Spokojnie. Oczywiście nie wsadzaj im paluchów do paszczy. – No bo może Kieran miał jakieś głupie pomysły. Uniósł nieco Sabine, żeby Montgomery mógł ją sobie obejrzeć. – Weź, weź. – Podsunął Sabine bliżej. – Petunia jest jaśniejsza od innych. Tam siedzi skubaniutka. – Zachichotał pokazując na Petunię, która miała wyjebane w to co się dzieje. – No i te urocze dźwięki, nie? – Spojrzał na Kierana, bo oczywiście krokodyle piszczały jakby strzelały laserami. Proszę, jeśli nie miałaś okazji słyszeć. Przyrzekam, że to nie czopki!
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Aż chciałoby się zapytać, czy to przypadek, ale obie wiemy, że nie. A skoro niektórzy spali z poduszkami w kształcie dłoni i się nimi obejmowali, to tym bardziej nie było niczego dziwnego w tym, że Parker wypełniał miłosną pustkę w swoim życiu czułym głaskaniem szorstkiej gadziny. Not weird at all.
– Albooo powinniśmy to rozwiązać w pojedynku w Red Dead Redemption 2 – rzucił żartobliwie w odpowiedzi. Właśnie to wygooglowałam, więc nawet nie wiem czy jest tam taka opcja, ale jakby byla graczem, to byłabym okrutnie zawiedziona, jeśli by nie było.
Kieran przytaknął, kiedy Parker sam wpadł na rozwiązanie zagadki. Montgomery będzie musiał potem poważnie porozmawiać z Caitrioną na temat ich żartów, bo potem Kieran wychodzi z domu i rzuca w eter takie suchary. Niektóre rzeczy lepiej trzymać za zamkniętymi drzwiami. – I jak wezmę je na rękę, to mnie nie ugryzą? – wolał dopytać, bo Parker to tam pewnie miał do nich całkiem dobre podejście, a taki Kieran? Niektóre psy przechodziły na drugą stronę ulicy, kiedy go zauważały, co nie wróżyło dobrze przy kontakcie z krokodylami, nawet takimi długości jego przedramienia.
– Okej, o tym nie pomyślałem – przyznał, kiedy Parker wspomniał o miocie. Przyjrzał się dokładnie Sabine i faktycznie musiał przyznać, że widzi to znamię. Nawet wyraźnie się rozpogodził z tego tytułu. – Wypuszczacie je kiedyś, czy dożywają sobie tutaj spokojnej starości? – spytał uważnie przyglądając się Robertowi i Petunii. Jakby miał wybierać któreś z nich do adopcji, to chyba postawiłby jednak na Sabine. O ile faktycznie go nie dziabnie. Jednak ten szorstki dotyk miał znaczenie i Kieran obawiał się, że ani Robert, ani Petunia nie zapewnią mu lepszych wrażeń.
– Cześć, Sabine, śliczno…. Ooo ale tymi ząbkami to nie kłap na mnie – może tylko posyłała mu zawadiacki uśmiech, ale przezorny zawsze zabezpieczony. Po chwili wsłuchał się w te dźwięki, o których wspomniał Parker. – Coś mi to przypomina… o cholera, to naprawdę one! Kiedy mieszkałem w Sapphire River często słyszałem te dźwięki, ale myślałem że to mój sąsiad tak głośno gra w jakiś laser tag online – rozpogodził się. I no kurwa, aż ciężko uwierzyć, że te dźwięki nie są podłożone, niesamowite! Aż znowu zacznę wchodzić w linki od ciebie! – No bo właśnie. Ja i Cait zamieszkaliśmy razem – dodał z dumą, nie wiedząc czy Parker był z tym na czasie. A Kieran musiał się pochwalić, bo w końcu to taki duży krok ku bycia dorosłym człowiekiem.
parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
Zacisnął dłonie i pokręcił głową z niedowierzaniem. Kieran miał szczęście, że Parker go polubił. Nawet się do niego uśmiechnął, bo to był świetny komentarz. – Tak. Tak powinniśmy zrobić. Starcie przywódców band. – To miało dla niego dużo sensu. Chociaż może w głębi duszy był kowbojem, to był jednak takim typowym, prawdziwym kowbojem. Poganiaczem bydła, nie tym stworzonym na potrzeby Hollywood, gdzie się pojedynkowano i rabowano. I tak, można się pojedynkować w RDR2 XD
Przez chwileczkę zaczął się zastanawiać jak na to odpowiedzieć. – No wiesz… zawsze jest takie ryzyko, to są dzikie zwierzęta. – Nie będzie go tutaj okłamywał, że te zwierzaki to są super potulne i w ogóle jak widzą człowieka to merdają ogonami. Nie, nie. To nadal były dzikie zwierzęta, które miały naturę jaką miały. Parker nie miał zamiaru tego zmieniać. – Po prostu pozwól im sobie poczilować bombę na twojej ręce. No i musisz się zrelaksować. Jak wyczują, że jesteś zestresowany to ci upierdzielą po kilka palców jednym ciosem. – Powiedział z powagą, ale zaraz się roześmiał. – Żartuję z tymi palcami. Z relaksem, nie. – Klepnął Kierana delikatnie w ramię.
- To zależy. – Odpowiedział i stał obok asekurując zarówno Sabine jak i Kierana. Nic jednak nie zapowiadało tego, żeby miało dojść do tragedii. Ale to zdanie w sumie brzmi jak zdanie z artkułu z „Faktu” na sekundę przed opisem tragedii, do której jednak doszło. – Jeżeli są zbyt agresywne i nie potrafią się dostosować warunków sanktuarium to je wypuszczamy. Wiemy, że w dziczy sobie na pewno poradzą. A jak są spokojne i nie sprawiają problemów to je zostawiamy. – Parker dbał oczywiście o to, żeby zwierzęta w sanktuarium czuły się swobodnie i bezpiecznie. Jeżeli zdarzał się drapieżnik, który utrudniał życie to przygotowali go do wypuszczenia na wolność.
Obserwował jak Montgomery ładnie zwracał się do Sabine i był pewien tego, że Kieran już ją pokochał. Oczywiście mógł sobie wmawiać, ale Parker po prostu zakładał, że wszyscy pokochają krokodyle tak jak on. Wystarczy dać sobie troszkę czasu. – Poważnie? – Zaśmiał się. – Mam nadzieję, że byłeś ostrożny, bo to są dźwięki, które młode krokodyle wydają kiedy nawołują swoją matkę. Następnym razem jak to usłyszysz to uciekaj. – Poradził mu, bo takie coś mogło się skończyć nieszczęściem, a tego Parker dla Kierana nie chciał. Był za ładny, żeby zginąć jako pokarm dla krokodyla.
- Co ty mówisz?! – Ale się zdziwił. Nie spodziewał się czegoś takiego. – To fantastyczna wiadomość. Nie chwaliła mi się tym. – Uśmiechnął się i znowu klepnął Kierana w plecy. Może to nawet lepiej, że Cat będzie mogła z kimś mieszkać skoro dostaje listy z pogróżkami. – Jak długo razem mieszkacie? Nie żałujesz decyzji? – Zapytał niby żartem, ale wiadomo, że musiał być opiekuńczy wobec Cat.
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Panowie pewnie uścisnęli sobie dłonie na znak, że wyzwanie zostało przyjęte. XXI wiek jednak rządził się swoimi prawami. Napierdalanki w grze online były najlepszym sposobem na rozwiązywanie konfliktów – przynajmniej nikt nie kończył z wyprutymi flakami.
– Dobrze, że dodałeś że żartowałeś z tymi plecami, bo inaczej nie potrafiłbym się zrelaksować – odparł z nerwowym uśmiechem, bo nawet jeśli Parker NAPRAWDĘ żartował, to jednak jego słowa o dzikiej naturze tych stworzeń dała mu do myślenia. – Dobrze, że sam bywam szorstki w obyciu. Może wyczują swojego – stwierdził z nutką nadziei w głosie. Kieran sam czasami przypominał takiego gada, który nie potrafił w delikatność. W końcu przez niego jego partnerka przeniosła się jakiś czas temu do innego wydziału, to musi coś znaczyć.
– To trochę jak z ludźmi, nie? Czasami trzeba być w życiu drapieżnikiem, żeby odnaleźć się w brutalnej rzeczywistości – skwitował, trochę próbując w ten sposób usprawiedliwić samego siebie. Może Annie była zbyt spokojna i powinna, jak te krokodyle, zostać w sanktuarium, pod opieką. A tymczasem starła się z Kieranem i najwyraźniej było to dla niej zbyt dużo. Niesamowite, jak świat zwierząt niewiele różnił się do tego, w czym obracali się ludzie…
Sabine była przeurocza, ale Kieran zdecydowanie wolał swojego psa, Baggio. Przynajmniej szczenięce podgryzanie miał już dawno za sobą. – Chcesz mi powiedzieć, że otarłem się o śmierć? Szkoda, że już nie wyrwę żadnej laski na ten tekst – stwierdził żartobliwie. Znając Cait, to pewnie nazwałaby go głupkiem, gdyby jej coś takiego powiedział. A nowej panny nie miał zamiaru szukać.
– Serio. Aż dziwne, że dowiadujesz się ode mnie – stwierdził, bo choć Kieran również bardzo lubił Parkera i panowie mieli świetny kontakt, to jednak Parker był człowiekiem Caitriony. – Albo nie chciała zapeszać, albo nie daje nam więcej niż kilka tygodni nim się pozabijamy – rzucił żartobliwie, nie chcąc się nad tym dłużej zastanawiać. Może po prostu nie wiedzieli się od czasu przeprowadzki Kierana, czy coś. – Dopiero kilkanaście dni. No i wiesz, na razie mamy miesiąc miodowy – stwierdził zgodnie z prawdą. Nawet jeśli jedno zaczynało czymś irytować to drugie, nie chcieli tracić czasu na jakieś głupie kłótnie. Co nie oznaczało, że takowe nigdy nie nadejdą. – No co ty, czego tu żałować? I tak już u siebie nocowaliśmy, czasami po kilka dni z rzędu – wyjaśnił. – Ale nie sprzedałem swojej chatki w Sapphire. Wynająłem ją, więc mamy dodatkowy dochód. Wszystko fajnie się ułożyło – podsumował. Kieran był pragmatycznym gościem. Sprzedaż chatki co prawda byłaby sporym zastrzykiem gotówki, ale jakoś nie potrafił się z nią tak do końca rozstać.
parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
Teraz to się zaczął troszkę zastanawiać czy rzeczywiście żartował. U niego w sanktuarium nie było przypadku, w którym krokodyl odgryzłby komuś palce. Oczywiście taki mały. Bo te duże to już inna sprawa. One nawet nie łasiłyby się tylko na palce, ale brałyby całą rękę. Postanowił jednak nie dzielić się swoimi przemyśleniami na głos. Nie chciał stresować Kierana bardziej.
- Poważnie? – Zapytał unosząc brwi. Nie pomyślałby tak o Montgomerym, ale teraz w sumie też zaczęło do niego docierać, że tak naprawdę nie znał Kierana aż tak dobrze. Znał go na tyle, żeby go polubić i się z nim nie kłócić bez powodu. W końcu Cat była mu bardzo bliska i Parker życzył jej szczęścia. Jeżeli była szczęśliwa z szorstkim jak gad człowiekiem, to kim on był, żęby to w ogóle kwestionować? – Może jak cię polubią, to rozważyłbyś zmianę kariery? – Zapytał będąc przy tym całkiem poważnym. Parker traktował te krokodyle jak swoje dzieci i rozmawiał z nimi jak z dziećmi, więc pewnie trochę go nienawidziły. Może przydałaby im się surowa ręka. Co prawda Guillebeaux nie chciał się dzielić swoimi dziećmi, ale może z Kieranem mógłby?
- Dokładnie tak. – Uśmiechnął się, bo totalnie rozumiał to co powiedział Kieran i jak najbardziej się z tym zgadzał. – Każdy powinien mieć w sobie takiego drapieżnika. Może nie zawsze w stu procentach, ale… jak go w sobie nie mamy to świat zawsze będzie okrutny i będzie wykorzystywał nasze słabości. – Może gdyby sam Parker odnalazł w sobie tego drapieżnika szybciej to wcześniej odszedłby od Angie i szybciej zacząłby korzystać z życia zamiast tkwić w tym beznadziejnym małżeństwie. Ba!, może nawet nigdy by się z nią nie hajtnął, bo wizja samotności nie byłaby taka przerażająca.
- Zdecydowanie otarłeś się o śmierć. Jakbyś podszedł za blisko to prawdopodobnie nawet byś nie ogarnął kiedy mama krokodyl by cię zaatakowała. – Krokodyle były ogromne, ale jednocześnie potrafiły się poruszać bezszelestnie. A jeżeli nie były bezszelestne to były przy tym bardzo szybkie, więc nieświadomy niczego Kieran miałby bardzo małe szanse na przeżycie.
Zaśmiał się i pokręcił głową. – Nie, nie. Po prostu ostatnio oboje byliśmy zajęci i nie było okazji, żeby na spokojnie usiąść i pogadać. – Parker był słaby nawet w odpisywanie na smsy czy zdzwanianie się z ludźmi. Teraz miał gorący okres w sanktuarium i próbował doić ile się da z tych maleństw. W końcu nie w każdym zamkniętym ośrodku dochodziło do naturalnych narodzin. Dzięki czemuś takiemu mógł promować jak zdrowo funkcjonuje jego ośrodek i że warto w niego inwestować. Ludzie rzeczywiście na to lecieli i składali dotacje. – A i widzisz, to wyjaśnia dlaczego się od niej nie dowiedziałem. Dawno się nie widzieliśmy. – Aż trochę kamień spadł mu z serca, bo w każdym innym przypadku zacząłby się zamartwiać czy może Cat nie chciała z jakiegoś powodu mu powiedzieć. Byłoby to dziwne, bo jednak naprawdę nie miał nic przeciwko temu. – To dobre rozwiązanie. Nikt jeszcze nigdy nie narzekał na dodatkowe źródło dochodu. – Wiadomo, że nikt tak naprawdę nie wiązał się z drugim człowiekiem, żeby szybko zakończyć związek, albo żeby zacząć planować zerwanie. Każdy chciał trwać w związku jak najdłużej. Jednak wstrzymanie się ze sprzedażą chatki było logicznym podejściem. – Wiem, że to nie za bardzo moja sprawa, ale… planujesz jakiś kolejny krok? – Zapytał i pomiział Sabine po główce. Była taka urocza.
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Zrobił minę w stylu „zgaduj zgadula, czy mówiłem poważnie”. Caitriona potrafiła rozpalić w nim ciepłe uczucia, ale gdyby Parker jednak postanowił zrobić badanie rynku na temat Kierana, to mógłby się dowiedzieć wielu niechlubnych rzeczy. Jak choćby to, że po śmierci rodziców opuścił miasto zostawiając młodsze rodzeństwo same sobie. I parę innych kwiatków. – Nigdy tym nie myślałem. Chyba jestem jednym z tych ludzi, którzy scalają się ze swoim zawodem – odparł drapiąc się po brodzie. Co prawda w grę wchodziły szaleństwa typu zmiana wydziału, ale w Sanktuarium jakoś siebie nie widział. Jeszcze miałby jeszcze jakieś naleciałości z pracy jako federalny i obszukiwałby małe krokodyle, jeśli okazałoby się że któryś z młodych ucierpiał w trakcie zabawy.
– Kto by pomyślał, że krokodyle potrafią zainspirować to takich filozoficznych przemyśleń - rzucił. A może to nie same krokodyle, a po prostu obcowanie wśród natury. Naah, nie, to na pewno były krokodyle.
– Powinieneś do nas wpaść. Wciąż trochę dziwnie mówić mi „do nas” – dodał, mówiąc to bardziej samo do siebie niż do Parkera. Cait była pierwszą i jedyną jak dotąd kobietą, z którą zdecydował się na wspólne mieszkanie. A on był pierwszym facetem, z którym zamieszkała. Facetem w znaczeniu partnera, bo nie wliczało się w to dzielenie mieszkania ze współlokatorami. W każdym razie dla obojga były to nowe tereny i chyba jeszcze oboje byli na etapie miesiąca miodowego. Nawet skarpetka Kierana rzucona obok kosza na brudne ubrania, a nie do niego nie zdołała wywołać między nimi kłótni, więc pierwszy tego typu test zdali pomyślnie. – Dokładnie. Chociaż najemca już wypunktował mi parę rzeczy, które nadawałyby się do remontu. Kiedy ja tam mieszkałem do większości z nich zdążyłem się już przyzwyczaić, nie wiedziałem że dla kogoś obcego mogłyby okazać się aż taki problemem – wzruszył ramionami. Prawdę mówiąc nie bardzo uśmiechało mu się czynienie wielkich inwestycji w tę chatkę. Lubił ją taka, jaka była, wraz z każdym kurkiem do kranu, który czasami lubił odskakiwać przy odkręcaniu wody. A na kolejne pytanie ze strony Parkera Kieran nabrał powietrza w usta, by po chwili powoli je wypuścić. – To trudne pytanie, ale… tak, chodzi mi to po głowie. Nie mówię, że zrobiłbym to w najbliższym czasie, ale oświadczyny to naturalny kolejny krok – odparł zgodnie z prawdą. - Nigdy nie rozmawialiśmy o tym z Cait wprost, ale myślę, że byłaby za. Że powiedziałaby "tak" - uściślił, bo bycie za brzmiało tak, jakby chciał ją spytać, czy nie powinni się hajtnąć stojąc gdzieś przy półce z mrożonkami w Coles.
parker guillebeaux
Właściciel WS i opiekun krokodyli — Wildlife Sancutary
35 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
I practice self-destruction by watching you love someone new.
To może w sumie nawet lepiej, że Parker nie wiedział o takich rzeczach. Nie był też jakimś dobrym detektywem, więc nawet jakby miał rozpocząć śledztwo w sprawie Kierana to poległby już na zalogowaniu się na swoje konto na Facebooku. Nie pamiętałby hasła zapominając o tym, że nawet nie ma konta na Facebooku. A tak to mógł zakładać, że poznaje obecną wersję Kierana. W sumie to Parker powinien się stresować, żeby Kieran nie zaczął grzebać w jego przeszłości, bo jeszcze wygrzebałby to morderstwo, którego przypadkowo dokonali razem z Caitrioną. – W sumie tak jak teraz o tym myślę to mam tak samo. – Nie widział się w innej pracy. Nawet praca papierkowa związana z sanktuarium była dla niego niesamowicie wyczerpująca. Wolał siedzieć w dziczy albo walczyć z krokodylami. – Śpisz z odznaką i pistoletem? – Zapytał i nie wyobrażał sobie za dużo, ale czuł, że Kieran śpi w ubraniu gotowy do akcji po jednym sygnale telefonu. W sumie drugą fantazją jest to, że Kieran nie sypia wcale.
- Myślę, że to w dużej mierze twoja zasługa. – Przyznał. – Jak przebywam z nimi sam, albo z innymi pracownikami czy oprowadzam jakieś wycieczki to traktuje je jak zwierzęta. A z tobą proszę… takich przemyśleń się nie spodziewałem. – Uśmiechnął się. Kieran trochę sprawił, że Parker inaczej będzie patrzył na te krokodyle. Nadal z miłością i uwielbieniem jak na dzieci, których nie ma, ale coś się zmieni.
- Dzięki. Chętnie skorzystam z zaproszenia. – Cat była jego najbliższą przyjaciółką, więc naturalne wydawało mu się bliższe poznanie Kierana. Co prawda nie traktował tego jako poznawanie go, żeby mieć go na oku i żeby czasem nie zranił Cat. A poza tym to po prostu brakowało mu męskich kumpli. Otaczał się tylko kobietami z jakiegoś dziwnego powodu, a wiadomo, że z nimi to zawsze są jakeiś dramaty, eh. On czasami chciał po prostu napić się browara siedząc na ganku na swojej farmie i patrząc na zachód słońca. Albo na wschód, w zależności od tego jak długo by pił. – Ludzie zawsze znajdą coś na co warto narzekać. – Westchnął. – Co w sumie jest głupie, bo jakby nie patrzeć to nie robiłbyś tego remontu dla nich tylko na przyszłość dla siebie, co nie? – On jakby coś wynajmował to raczej by miał wyjebane. No chyba, że siedziałby w tym domu 24/7 i płacił spore pieniądze. Wtedy to już raczej by się czepiał, bo jednak trzeba mieć trochę godności i rozumu człowieka.
- Nie no to jasne, że do tego jeszcze trochę. W końcu dopiero co ze sobą zamieszkaliście. – Dla wielu par to był etap, który albo rujnował związek, albo dawał do zrozumienia, że rzeczywiście mieszka się z odpowiednią osobą. Z taką, za którą warto wyjść i spędzić z nią całe życie. – Też mi się tak wydaje. Skoro razem zamieszkaliście to już jest sygnał, że oboje traktujecie to na poważnie. – On żałował, że przed ślubem z Angie nie postanowił z nią najpierw zamieszkać, bo może wtedy ogarnąłby komu tak naprawdę się oświadczył. – Masz ochotę na nuggetsy w kształcie krokodyla? – Zapytał, bo to jedyne co umiałby przyrządzić w restauracji znajdującej się na terenie sanktuarium, bo zakładam, że coś takiego było. A ile można trzymać Sabine na rękach, jeszcze się biedna wysuszy.
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
– Wiedziałem o tym odkąd tylko wypowiedziałeś słowo „krokodyl” – stwierdził. Tego błysku w oku nie dało się w żaden sposób sfabrykować. – Tylko z pistoletem – przyznał, choć nie było tak, że dosłownie kładł gnata na poduszce obok i dopiero wtedy mógł spokojnie zasnąć. No i teraz poduszkę obok zajmowała Caitriona i Kieran czuł, że ich łóżko było jednak zbyt małe na ten trójkąt. Ale trzymał go szafce nocnej, póki mógł sobie na to pozwolić. Gdyby w ich domu kiedyś pojawiły się jakieś dzieciaki… no, takie rzeczy musiałyby być bardzo dobrze schowane.
– Chyba pierwszy raz ever gliniarz zdołał sprowokować kogoś do głębszych przemyśleń – stwierdził, pijąc oczywiście do tego stereotypu, w którym policjanci czy agenci to półgłówki objadające się całymi dniami pączkami.
Kieran też nie traktował Parkera jako potencjalną przyzwoitkę. Był już dużym chłopem i rozumiał, że kobieta i mężczyzna mogą się przyjaźnić. Zwłaszcza, jeśli poznali się na długo przed wejściem w związek z kimś innym. Zresztą, nie miał nic przeciwko temu, by Cat pojechała na koncert z typem, z którym kiedyś się spotykała i który ją zghostował. Ale umarła mu mama, więc na szczęście miał dobrą wymówkę, która chwyciła za serce nawet Kierana. – Jeśli Cait szybko wyrzuci mnie z domu, to tak – odparł z rozbawieniem odnośnie remontowania swojej chatki dla siebie, na przyszłość. Nawet do głowy mu nie przyszło, że jeszcze spędzi w tej cholernej chatce niejeden wieczór.
– Wiesz, ta propozycja wyszła nawet od samej Cat. Trochę mnie zaskoczyła, bo w zasadzie nigdy wcześniej o tym nie gadaliśmy jakoś poważnie – stwierdził. I niby powinien czuć się głupio, że ta propozycja nie wyszła od niego, jako faceta. A z drugiej strony wiedział, że Cait ma to prawdopodobnie gdzieś, bo mamy XXI wiek i z ust kobiet mogą wychodzić takie propozycje tak samo jak z ust mężczyzn. – Tak. To najpoważniejszy związek, w jakim kiedykolwiek byłem – w zasadzie to jedyny jego związek, który nie zakończył się po paru miesiącach. To musiało coś znaczyć. – Ale gwarantujesz, że będą z kurczaka? – spytał lekko zaniepokojony, bo jedzenie mięsa w Sanktuarium Dzikich Zwierząt jednak działało na wyobraźnię. – Chodźmy. Zgłodniałem już od tego jarania się Sabine – dodał no i poszli jeść mięcho, jak na prawdziwych samców z krwi i kości przystało. Kieran pewnie strzelił sobie pamiątkowe zdjęcie z małymi krokodylami, żeby potem pokazywać ludziom, jaki to był dzielny w starciu z dzikimi zwierzętami.

parker guillebeaux
/zt x 2
ODPOWIEDZ