kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Miała mieć wolne do świąt, ale wydarzenia minionych tygodni odbiły się na niej na tyle dużym echem, że nie mogła pozostać w jednym miejscu. Potrzebowała niekończących się autostrad i spokoju. Potrzebowała pobyć samotnie ze swoimi myślami, choć stanowczo zbyt często ostatnimi czasy między jej własne wkradały się te wypowiadane ciężkim, nieznoszącym sprzeciwu głosem. Mimo tego, że świadomie wiedziała, że będzie musiała walczyć z myślami mogącymi siać nie tylko spustoszenie w jej głowie, ale również w życiach innych ludzi, to zdecydowała się na ostatnią w tym roku trasę. Zasiadając za kółkiem swojej maszyny poczuła ogarniające jej ciało odprężenie. Wiedziała, że powróci do swojego małego mieszkanka w centrum dopiero za tydzień, wiedziała, że jest teraz sama i nie musi się użerać z nikim, że może zagłębić się w tym co właściwie czuje.
Happy. Kochała go, ale wpływała na niego źle.
Tiago. Kochała go, ale wpływała na niego źle.
Josie. Kochała ją, ale wpływała na nią źle.
W każdej z jej relacji przekopywała się przez multum złych emocji, przez smutek i łzy, przez wściekłość i rzucane przedmioty. W każdej była nie tą osobą, którą powinna, ale co mogła poradzić, że już nie potrafiła być tym kim wymagano by była? Zatracała siebie w tej pogoni za byciem tym kim powinna być, gubiła swoje jestestwo nie wiedząc już do końca co było jego fundamentem. Była wściekła na Santiago, najpierw wygadanie jej największej tajemnicy przed każdym przed kim tylko mógł, a potem odwołany wyjazd w góry, w czasie którego mieli dojść do porozumienia. Jakaś patetyczna wiadomość o potencjalnej rozmowie, na którą zupełnie nie miała ochoty. Była zła na siebie, że nie potrafiła już chronić Happy'ego przed jego demonami. Była zła, że nie potrafiła należycie dobrze zadbać o Josie, aż ta zaczęła podważać sens ich wspólnej relacji. Każda kolejna myśl, która przelatywała przez głowę Sad była coraz smutniejsza i coraz bardziej nieprzyjemna. Każda ją gryzła w zwoje mózgowe i kuła prosto w serce.
W pewnej chwili zadzwonił tachograf informując o konieczności przerwy. Z ciężkim westchnieniem zjechała z drogi na pobliski parking. Po zaparkowaniu tira otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz wyjmując z kieszeni wymęczoną paczkę papierosów. Ostatnio paliła więcej niż powinna, ale nie potrafiła odmówić sobie ostatniej fajki przed snem. Zamknęła drzwi od pojazdu i zaczęła przechadzać się po parkingu.
-Cześć, niunia!
Nie była pewna czy usłyszała ten głos naprawdę czy jedynie w swej głowie, ale nie zważając na to postanowiła zignorować to co do niej dotarło. Zaciągnęła się po raz kolejny fajką jednak zanim zdążyła wydmuchać dym jej uszu doszło:
-Co taka ślicznotka robi tutaj o tej godzinie? Pewnie jesteś tiróweczką, co?
Zanim obróciła głowę by namierzyć właściciela głosu poczuła na swoim ramieniu dotyk. Z powodu przestraszenia trzymany między palcami papieros wylądował na ziemi.
-Chyba nam nie odmówisz, co? Chodźcie, chłopaki!
-Co ty, do chuja robisz?- odpowiedziała twardo, gdy mężczyzna złapał ją za ramiona chwytem tak silnym, że mimo prób nie była w stanie się z niego wyrwać. W chwilę później dopadło ją kolejnych dwóch facetów, którzy w trójkę próbowali położyć ją na ziemi nie zważając na jej wyrywanie się i szarpanie ciałem. Poczuła dotyk zimnych rąk pod swoją koszulką.-Zostawcie mnie, kurwa! Pomocy!-krzyczała na tylko głośno na ile potrafiła próbując uderzyć kopniakiem jednego z facetów w twarz, jednak każdy z nich był stanowczo silniejszy od niej. Była na przegranej pozycji.

Amo Di Fiore
sumienny żółwik
lachmaniara
Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Westchnął ciężko, rozglądając się po tym zadupiu, na którym dzisiaj wylądował. Zważając na to, że przez ostatnie miesiące miał niezwykle dużo czasu wolnego, bo o dziwo dalej utrzymywał się w pracy, która pozwalała mu na zachowanie rutyny. Spędzał więc wiele czasu w sieci, pielęgnując media społecznościowe, nawiązując nowe kontakty i trafiając na coraz ciekawsze grupy, a jedną z nich był jakiś ruch pseudo religijny, który akurat przeprowadzał akcję uświadamiania sex workerów o zagrożeniach, jakie mogą spotkać ich podczas pracy i sposobach ich uniknięcia. Od razu zgłosił się na wolontariusza, bo poczuł jakąś wewnętrzną potrzebę głoszenia tego ważnego słowa nad głowami ulicznych ladacznic, które absolutnie nie dbały o higienę. On przykładał do tego ogromną wagę i nie znał chyba drugiej tak ostrożnej osoby, jak on sam.

Stał więc dzisiejszej nocy przy obskurnej tawernie, znajdującej się zaraz obok ogromnego parkingu dla ciężarówek. Miał spędzić tu kilka godzin na rozmowach z prostytutkami, rozdawaniu ulotek i uświadamianiu ich co robiły sobie i innym, rozkładając nogi na prawo i lewo bez zastanowienia i pozwalając wszystkim na wszystko, w dodatku za marne grosze. Obrzydliwe.

Przyjechał tutaj z Cynthią i Jakiem, ale oni właśnie zrobili sobie przerwę i poszli coś zjeść, a że on nie był jeszcze głodny, to postanowił zostać i dalej urabiać wyjątkowo oporną Cat Kitty, która w podartych, podobno modnie, pończochach i ledwo zakrywającej jej pośladki sukience stała na zakręcie i żuła gumę, próbując albo Amo ignorować albo nieudolnie odpierać ataki.

一 Zacznę od początku, bo chyba masz spermą i uszy zatkane 一 powiedział, unosząc jedną z brwi. Ułożył wolną dłoń na swoim biodrze, drugą zaciskając na pliku ulotek, którymi pomachał dziwce przed oczami. Ubrany był wyjątkowo stylowo i elegancko, aby naturalnie różnić się outfitem od tych kobiet i mężczyzn lekkich obyczajów, co w zasadzie wcale nie było takie trudne. Niestety, albo stety właściwie, posiadał wrodzony seksapil, więc czasami zaczepiany był przez napalonych mężczyzn, co jednocześnie go irytowało, ale i odrobinę mu schlebiało. Naturalnie kazał im ruchać te brudaski i brudasów, dodając żeby się zabezpieczył, bo oni syfy tu roznoszą przed samymi świętami. 一 Regularne badania, odpowiednia higiena i środki antykoncepcyjne to podstawa w twojej żenującej pracy. 一 Te zajęcie niezwykle męczyło, więc Amo zdawał się po kilku godzinach być odrobinę sfrustrowany. Patrzył na kocicę zniesmaczony, kręcąc lekko głową.

Nie bierzesz dużo za swoje usługi, co mnie w sumie nie dziwi, w końcu przychodzą do ciebie na pewno sami spłukani desperaci, których nie stać nawet na popatrzenie na kogoś tak wspaniałego, jak ja. 一 Zrobił przerwę na uśmiech i poprawienie sobie idealnie ułożonej fryzury 一 Więc muszą się ograniczyć do dwóch minut przy śmietniku z kimś takim, jak ty 一 dodał, opuszczając dłoń i już nie kryjąc obrzydzenia, wymalowanego na jego wypielęgnowanej twarzy, gdy patrzył na kobietę, do której mówił. Rozmówczyni spojrzała na niego z niechęcią, dalej ostentacyjnie żując gumę. Jej wzrok był jednocześnie tępy, jakby nie rozumiała ani słowa.

W każdym razie… Nie oznacza to, że nie powinnaś o siebie dbać. Tu masz ulotkę, tam jest wszystko napisane; jakie badania wykonywać i gdzie, na co zwracać uwagę przed i po stosunku oraz kiedy, jak i jakich środków antykoncepcyjnych używać 一 mówił dalej, dodając pod nosem coś, co brzmiało jak: ty tępa krowo.

一 Słuchaj ty cały świadku jewohy czy inny cudaku, jak się nie zamkniesz i nie dasz mi w spokoju pracować, to wbije ci obcas w oko, wsadzę te wszystkie ulotki w dupę i jeszcze cię za to skasuję, jasne? 一 odparła w końcu zachrypniętym, monotonnym głosem i odwróciła się od niego, machając do mężczyzn, którzy właśnie wysiedli z dostawczego auta, ruszając centralnego przed nim ulaną dupą.

Patrzył na jej tyłek zniesmaczony i mimo chęci powiedzenia jej żeby zdechła na coś paskudnego, odwrócił się marszcząc nos i ruszył powoli dalej, zastanawiając się czy zaatakować teraz kogoś innego czy może skoczyć do tawerny na kawę. Życie było mu miłe, a nie znał Kitty na tyle, aby wiedzieć czy blefowała czy faktycznie była zdolna do tak brutalnej przemocy. Przed oddaleniem się powstrzymało go jednak wołanie o pomoc, dochodzące z końca parkingu, który graniczył z niewielkim zalesionym obszarem. Amo rozejrzał się, zastanawiając się czemu nikt na to nie reaguje. Był pewien, że niektórzy to słyszeli.

Ostatecznie zdecydował się na sprawdzenie kto wzywał pomocy i dlaczego, chociaż znaki na ziemi i niebie mówiły, aby tego nie robił, a na pewno nie sam. Nie było jednak chyba czasu do stracenia, skoro miał komuś pomóc. Sytuacja wyglądała paskudnie i chociaż silne ukłucie strachu i adrenaliny prawie ścięło go z nóg, to zdołał zachować przytomność na tyle, aby rzucić ulotki w krzaki, chwycić porządną gałąź długości mniej więcej kija bejsbolowego i zdzielić jednego z mężczyzn, atakujących młodą kobietę w głowę. Sam doświadczył podobnej napaści, ale wtedy nikt nie mógł mu pomóc. Tym razem mógł sam to zrobić i oszczędzić komuś ogromnej traumy.

Uciekaj! 一 krzyknął, kiedy napastnicy, zaskoczeni atakiem, zdawali się być przez chwilę zdezorientowani. Amo również miał zamiar uciec, więc wyrwał do przodu, uderzając innego z mężczyzn na oślep, po czym odrzucił kij i wbiegł do lasu zaraz za Sad.


kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Zazwyczaj walczyła. Zazwyczaj chwytała butelki, cegły, wiatrówkę, kieliszek, wszystko co mogło służyć za potencjalną broń i biła się do upadłego, aż oponent odpuszczał i zostawiał ją w świętym spokoju. Tak było chociażby z Thierrym. Jednak teraz, po raz pierwszy od dawna, była na przegranej pozycji. Ostatnio z Christianem bili się z trójką przeciwników, ale tamci chłopacy byli chuderlawi i średnio silni. Teraz nad nią stało trzech solidnie zbudowanych facetów, którzy przerastali ją zarówno wzrostem jak i siłą.
Wyrywała się jak opętana, szarpała ciałem, próbowała uderzyć kopniakiem mężczyznę, który wsuwał jej ręce pod koszulkę, ale nie zareagował zbyt wielkim przejęciem na cios. Kopała na oślep, to w brzuch, to w nogi, to w twarz.
-No nie walcz, słonko, spodoba ci się. Weźmiemy cię na trzy baty.
Nie miała już siły krzyczeć o pomoc, choć i tak to robiła. Czuła jak zdziera sobie gardło do granic możliwości. Juro będzie miała problem z mówieniem. O ile dotrwa do jutra. To pozostawało w strefie domysłów.
Z początku nie zwróciła uwagi na kolejną osobę zbliżającą się do napastników zakładając, że to kolejny ich kolega. Jednak nieznajomy dzierżył w ręku kij, którym uderzył mężczyznę znajdującego się tuż nad Sad. Bright, gdy tylko ten się pochylił zgięty bólem, uderzyła go w twarz butem.
-Puśćcie mnie, wy kurwy.- jej głos był stanowczy i ostry. Uścisk dłoni facetów poluzował się z zaskoczenia nagłym uderzeniem ich kolegi co pozwoliło Sad oswobodzić ręce. Poderwała się z ziemi i zaczęła uciekać w kierunku nadanym jej przez nieznajomego. Biegła ile tylko sił miała w nogach, co rusz oglądała się za siebie widząc jak napastnicy podnoszą się z ziemi i szykują się do biegu w ich kierunku.
Uciekała w gęstwinę krzaków, coraz dalej i dalej, nie będąc pewną czy uda jej się potem wrócić na parking i do jej ostoi, jej tira. Nie tak sobie wyobrażała święta w trasie, z całą pewnością.
-Ty mała kurewko! Będziesz moja!- krzyczał któryś z napastników wbiegając w gęstwinę tuż za nią. Jej serce biło coraz szybciej, a w krwiobiegu płynęła adrenalina.
Złapała największy kamień, który miała niedaleko nóg i rzuciła prosto w mężczyznę, który z łomotem upadł na leśną ścieżkę. Spowolniło to na chwilę pościg bo reszta facetów stanęła przy nim by ocenić czy jeszcze oddycha.
Co jeśli go zabiłaś, Sad? Będziesz do końca życia żyła z wyrzutami sumienia.
Czy faktycznie by je miała? Tego nie była aż tak pewna. Póki nie brała leków jej moralność była dość mocno zachwiana, coraz więcej nieetycznych działań przychodziło jej z łatwością. Ale teraz przecież to była obrona osobista, prawda? Walczyła o życie, prawda? W takim wypadku jeśli go zabiła... To przecież nie jej wina?
Nie potrafiła myśleć o tym w takich kategoriach. Odwróciła twarz by nie patrzeć na napastnika leżącego na ziemi. Biegła dalej tuż za nieznajomym, aż w końcu dopadła ją kolka tak silna, że zgięła się w pół.
-Nie wiem czy dam radę dalej biec.- wyrzuciła z siebie pomiędzy jednym, a drugim łapczywym oddechem. -Może ukryjmy się gdzieś w tych krzakach?
Liczyła, że napastnicy nie będą ryzykować i w końcu odpuszczą, a ona wróci do swojego tira, ale to były jedynie czcze marzenia.

Amo Di Fiore
sumienny żółwik
lachmaniara
Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Dawno nie walczył tak intensywnie o swoje życie.

Bał się.

Bał się tak bardzo, że nie zwracał uwagi na to czy rani się podczas ucieczki, gdy zahaczał o gałęzie oraz krzewy lub uderzał o pnie drzew. Napędzane adrenaliną ciało nie odczuwało dyskomfortu fizycznego tak, jak zapewne odczuje kiedy już emocje opadną. Biegł ile sił w nogach i chociaż kondycję miał całkiem niezłą, to powoli czuł zmęczenie, chociaż nie na tyle, aby musieć się zatrzymać. Mógłby przebiec jeszcze zdecydowanie bardzo długi odcinek lasu. Gorzej, że być może nie potrafiłby wtedy wrócić. Kto wie czy w takim miejscu miałby sygnał w telefonie.

Odczuwał tak duży stres, że na zmianę przypominał sobie, że biegnie za nim młoda kobieta, której wcześniej pomógł, a momentami zupełnie o tym zapominał, skupiając całą uwagę na tym, że gonią go osoby, które na pewno chcą mu zrobić krzywdę.

Nie chciał umierać, a z jakiegoś powodu uważał, że wściekli mężczyźni prawdopodobnie pobiliby go na śmierć i zostawili w krzakach jak kawałek nikomu nieprzydatnego mięsa. Słyszał niepokojące słowa, wypowiadane przez napastników, a potem głuche uderzenie gdy nieznajoma rzuciła w jednego z mężczyzn kamieniem. Niedługo później usłyszał jej głos i to sprawiło, że wrócił na ziemię. Kobiecy, bezpieczny głos zdawał się odrobinę go otrzeźwić, czas wrócił do normy, jakby trochę zwolnił. Poczuł wyczerpanie i nie chodziło tylko o długotrwały bieg, ale i o spięcie mięśni.

Ostatecznie wróciło też do niego przeświadczenie, że powinien pomóc nieznajomej, która padła ofiarą brutalnej napaści. W końcu Amo nie wiedział do czego tak naprawdę doszło, zanim jej pomógł. Wszystko działo się niezwykle szybko. Zatrzymał się, zachwiał i obejrzał przez ramię, wypatrując mężczyzn. Nie zobaczył żadnego z nich, ale to wcale nie sprawiło, że poczuł się bezpieczniej.

Chodź, ale bądźmy cicho. Mogą się tu zaraz pojawić 一 powiedział prawie szeptem i zauważył po swojej prawej duży, powalony pień, wystający zza kilku krzewów, tworzących dosyć gęstą zasłonę. Pociągnął dziewczynę za rękę w tamte miejsce i usiadł na ziemi, plecami opierając się o pień i przyciągając ja do siebie, jakby chciał mieć pewność, że nic się jej nie stanie. A może, że nie wychyli się nierozsądnie lub nie zrobi nic, co zwróciłoby na nich niepożądaną uwagę?

Oddychał niespokojnie, oczy utrzymując szeroko otwarte. Po skroni toczyły się kropelki potu, a pod jego oczami można było zauważyć cienie. Był podrapany - na twarzy, dłoniach i wszelkich odsłoniętych częściach ciała. Nie zwracał na to kompletnie uwagi. Zwrócił ją jednak na dziewczynę. Przyjrzał się jej uważnie, z trudem przełykając ślinę i oblizał swoje wargi językiem, próbując uspokoić się na tyle, aby jasno myśleć.

Wszystko w porządku? Zrobili ci krzywdę? 一 zapytał szeptem, jednocześnie nasłuchując czegokolwiek, co wydałoby mu się podejrzane: kroków, głosów, odgłosu łamanych gałęzi, nawoływania. Siedzieli ramię w ramię i najchętniej by ją objął, żeby poczuć się trochę lepiej, ale nie był pewien co ona na to. Nie znał jej i właśnie na nią napadnięto. Na jej miejscu pewnie wolałby nie być dotykanym. Przez nikogo.


kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Strach ją zazwyczaj napędzał, jednak tym razem odbierał jej siłę i nadzieję. Po walecznej Sad pozostawała jedynie przestraszona dziewczynka, która chciała uniknąć gwałtu. Momentami nie była pewna czy to wszystko działo się naprawdę, czy było jedynie wymysłem jej chorego umysłu. Z dwojga wolałaby drugą opcję. Nie sądziła, że kiedykolwiek ktoś będzie chciał odebrać jej godność w tak brutalny i obrzydliwy sposób. Nie potrafiła zrozumieć co mogło nimi kierować. Nie chciała zrozumieć.
Nie ma ich. Zabiłaś człowieka. Masz krew na rękach. Znowu.
Uparcie chciała wierzyć, że to nie była prawda. Jednak nie było słychać żadnych głosów czy kroków. Może po prostu ci zjebani koledzy próbowali mu pomóc? Może wcale nie zginął, tylko był mocno pokiereszowany? Bardzo chciała w to wierzyć.
Jej serce biło jak oszalałe, a kolka dawała o sobie znać przy każdym kroku. Spojrzała na mężczyznę, który ją uratował i dała mu się pociągnąć za obalony konar. Kucnęła za nim i dopiero wtedy zauważyła, że całe nogi i ręce ma pocięte przez gałęzie obok których przebiegała. Nie ważne. To wszystko nie było ważne.
Słowa mężczyzny docierały do niej z opóźnieniem. Rejestrowała je jakby pochodziło spod tafli wody. Czy zrobili jej krzywdę? Fizycznej nie, ale psychiczną z całą pewnością. Będzie ten dzień rozpamiętywała do końca swoich dni.
-Nie. Tylko mnie trzymali i próbowali rozebrać, ale nic nie zrobili.-odszepnęła, a na samo wspomnienie zimnych, obrzydliwych rąk mężczyzny, który później oberwał kamieniem, całe jej ciało przeszedł dreszcz. Zaciskała palce w pięści wbijając sobie w dłonie paznokcie, byleby przywrócić się do rzeczywistości, by wrócić do tego co się działo na prawdę, a nie w jej głowie.
Co jeśli on też chce ci zrobić krzywdę? Jeśli to wszystko ustawka z tamtymi, a ty i tak skończysz zgwałcona? Czemu mu tak szybko zaufałaś?
Nie chciała w to wierzyć. Przecież skoro Amo zaatakował mężczyznę kijem to musiał być po jej stronie... Prawda? Nie była tego taka pewna. Spojrzała na mężczyznę przestraszonym wzrokiem próbując po nim wybadać intencje. Czy to naprawdę mógł być jeden z nich? Czy ryzykowaliby tak wiele tylko po to by ją zgwałcić?
-Dziękuję za pomoc-powiedziała cicho licząc, że po jego reakcji na te słowa będzie jej łatwiej wyczytać jego intencje. Nie chciała mu od razu zaufać, nie chciała natychmiastowo wierzyć, że będzie jej pomagał. Jej zaufanie było zbyt mocno nadszarpnięte by tak po prostu uwierzyć, że chciał dobrze, nawet jeśli to było cholernie niesprawiedliwe by w to nie wierzyć.
Życie Sad nigdy nie było sprawiedliwe.

Amo Di Fiore
sumienny żółwik
lachmaniara
Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Amo, bardzo wyczulony na przemoc, zazwyczaj jednak nie mieszał się w sprawy innych, chroniąc samego siebie. Pod jego ekstrawagancją i pewnością siebie, pod krnąbrnością i całym zadufaniem krył się głęboko strach. Trauma po gwałcie i innych aktach przemocy, które przeżył w ostatnich latach, nawet jeżeli zdarzyły się zaledwie kilka razy, odcisnęła na nim swoje mroczne piętno. Nie czuł się komfortowo, wciskając się w wilgotną, porośniętą mchem ziemię i szczątki zwalonego drzewa, oddychając szybko z łomoczącym, podchodzącym pod gardło sercem, ale kto by się czuł? Czy żałował, że zareagował na wołanie pomocy? Kiedy spojrzał na drobną blondynkę, siedzącą obok niego był pewien, że nie. Nie żałował i pewnie nie będzie, niezależnie od tego co jeszcze się stanie.

Skrzywił się lekko, czując palący ból w kostce i nawet nie pamiętał momentu, w którym mógł ją uszkodzić. Nie bardzo wiedział też co dalej i czy teraz mają tu przeczekać do rana czy może iść dalej? Właściwie druga opcja nie wchodziła w grę, bo Amo nie miał zielonego pojęcia czy dalej w ogóle coś było. Już nie bardzo wiedział gdzie jest i czy w ogóle daliby radę wrócić na ten parking, a co dopiero brnąć dalej. Prawdopodobnie by się zgubili i ostatecznie umarli tutaj z głodu albo ukąszeni przez jakieś jadowite zwierzę. To nie była przemyślana akcja ratunkowa, ale to chyba nic dziwnego. Amo należał raczej do tych, których się z opresji ratuje, nie na odwrót.

Kiwnął powoli głową, słysząc że najgorszego udało się uniknąć i to był dla niego tak ogromny pozytyw, że przez chwilę poczuł nawet nadzieję, że wyjdą z tego cali i zdrowi. Poza tym był to kolejny argument, chyba najważniejszy, na to że postąpił właściwie. Mógł być nawet z siebie dumny. Maverick na pewno byłby zdumiony, gdyby usłyszał jak heroiczny i odważny czyn popełnił Amo, o ile by mu uwierzył rzecz jasna. Historia była w końcu dosyć nieprawdopodobna, przynajmniej dla przeciętnego człowieka.

Spokojnie, już… po wszystkim 一 odszepnął nie do końca pewny swoich słów. Zauważył, że dziewczyna zaciska ze stresu dłonie i wbija sobie paznokcie w skórę, ale nie połączył tego z obawą skierowaną w niego samego. Raczej uznał, że to odreagowywanie tego, co właśnie się stało albo obawa przed tym, że ich znajdą i dokończą to, co zaczęli albo i gorzej.

Odetchnął głęboko, słysząc podziękowanie i przygryzł lekko policzek wewnątrz ust, po czym pociągnął krótko nosem. Ten las był taki obrzydliwy, a ubrania lepiły się do jego ciała i czuł się z tym strasznie niekomfortowo. Marzył o tym, aby znaleźć się na swoim jachcie, wziąć prysznic i ukryć się w świeżej pościeli, próbując samotnie jakoś to wszystko odreagować. Maverick wyjechał, a Klaus… Nie chciał go martwić, nawet jeżeli bardzo nie chciał być teraz sam.

Takie rzeczy nikogo nie powinny spotykać, nikogo, wiesz? To jest… Tego się nie zapomina. 一 Przycisnął kolana do klatki piersiowej i powiódł wzrokiem po miejscu, w którym siedzieli, zaczynając się teraz obawiać nie tylko powrotu niedoszłych gwałcicieli, ale i pełzających w zaroślach istot, które mogły w każdej chwili na nich wyskoczyć.

Musimy się stąd wydostać… Jak się nazywasz? 一 zapytał w pewnym momencie, unosząc spojrzenie na bladą twarz wystraszonej kobiety. Sam nie wiedział czy ją jeszcze pocieszyć i w ogóle jak to zrobić. 一 Poczekamy jeszcze? 一 zapytał, czując jak zaczyna lekko drżeć. W tym miejscu było parno, ale przez wilgoć czuł chłód, tym bardziej że gęste zalesienie sprawiało, że nie docierały do nich promienie słońca. Poza tym mogło to być też z nerwów, które na pewno mocno czuł. 一 Zranisz się 一 dodał, zerkając sugestywnie na jej dłonie, po czym wyciągnął powoli w jej stronę swoją własną, by niepewnie dotknąć palcami jej palców i delikatnie je rozprostować.


kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Dawno już nie czuła się tak skrajnie sparaliżowana, nie czuła, że traci kontrolę nad sytuacją. Zawsze starała się przekuwać lęki w siłę, odnajdywać rozwiązania i stawać na wysokości zadania, nie pozwalała by sytuacja ją przerosła. Teraz, jednak było inaczej. Wszystko wirowało, mieszało się ze sobą, mieniło i topiło w mroku, a ona nie potrafiła odnaleźć jakiegokolwiek sensu w tym wszystkim. Wszystkie drzewa zlewały się w jedną, mroczną maź, dawno straciła już orientację w terenie. Nie wiedziała jak ani kiedy wróci do swojego tira, a tym bardziej nie wiedziała jak będzie w stanie prowadzić go następnego dnia rano.
Umrzesz dzisiaj, nie musisz się przejmować ciężarówką. I tak nie dożyjesz jutra.
Paznokcie coraz mocniej wbijały się we wnętrze jej dłoni, tak jakby miało ją to w jakikolwiek sposób uspokoić. Sad nie miała zamiłowań do samookaleczania, raczej nie była osobą szukającą żyletek by łatwiej radzić sobie z rzeczywistością, ale w sytuacjach wysokiego stresu jej dłonie zaciskały się automatycznie, traciła poczucie bólu, nie rejestrowała ucisku na skórze.
Obróciła twarz w kierunku Amo, gdy ten powiedział, że nikogo nie powinno to spotkać. Czyżby... Czyżby sam to przeżył? Nie pytała, nie wtrącała się w nie swoje sprawy, nie uważała by powinien jej opowiadać o swoich doświadczeniach, ostatecznie byli jedynie dwójką obcych sobie ludzi, którzy znaleźli się w niezwykle niekomfortowej sytuacji. Jednak jego słowa sprawiły, że zaczęła się poważnie zastanawiać czemu właściwie miała co do niego obawy. Nie sądziła by był na tyle perfidny by w celu zgwałcenia jej wymyślał historie o własnych przeżyciach. Nie wydawał się taki, a Sad zazwyczaj ufała swojemu przeczuciu co do ludzi.
-Sad.- odpowiedziała cicho wbijając ponownie wzrok w przestrzeń. Nasłuchiwała kroków, wypatrywała ludzkich sylwetek. Jednak jedyne co do niej docierało to szelest liści i długie cienie drzew zdobiące ziemię. -A ty?- dopytała nadal nie spoglądając na mężczyznę, zbyt skupiona na swoim zadaniu.
-Ja... Nie wiem. Wydaje się, że już ich nie ma, ale jak będziemy wracać na parking to mogą cię nadal kręcić przy mojej ciężarówce. Albo mogą ratować tego gościa. Co jeśli on nie żyje? Co jeśli go zabiłam? Ja nie jestem morderczynią, nie mogę być.- zaczęła zapętlać się w swoich myślach, a gdy tylko przeniosła wzrok na dłonie, kiedy Am próbował rozluźnić jej ucisk zobaczyła na nich ogromne plamy krwi, posoka skapywała u jej nóg i brudziła ściółkę.-Nie, nie, nie, to nie może być prawda. Nie chciałam go zabić, nie powinnam rzucać tym kamieniem. Ja naprawdę nie chciałam...- do jej oczu zaczęły napływać łzy, a ona z całych sił starała się je zahamować. Nie chciała się rozlecieć przy Amo, zwłaszcza nie teraz, kiedy nie byli pewni czy są wreszcie bezpieczni. Rozluźniła dłonie i zaczęła je pośpiesznie wycierać w spodnie jakby próbując pozbyć się z nich krwi mężczyzny.
Na daremno.

Amo Di Fiore
sumienny żółwik
lachmaniara
Striptizer — Shadow
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
najebana, ale dama

Sam nie wiedział czemu nagle otworzył się tak przed nieznajomą, może po prostu wróciły wspomnienia, których nie chciał już w sobie tłumić? Poza tym chyba pomyślał, że nieco się rozluźni, jeżeli mu uwierzy i domyśli się, że wcale nie jest w tym wszystkim sama, jednocześnie zrozumie powody, dla których zdecydował się jej tak bezmyślnie pomóc. Zazwyczaj, jeżeli kłopotów nie miał nikt mu bliski, to wybierał własną skórę. Wolał nie narażać się na kolejny gwałt, pobicie czy nawet śmierć. Miał co prawda swoje kompleksy i nie wszystko w sobie lubił (nawet jeżeli się do tego nie przyznawał), ale poza chwilami słabości i niepewności, miał o sobie wysokie mniemanie i sprawiał wrażenie osoby, która dąży do spełniania się w życiu i sięgania tylko po więcej.

Dopiero odkąd pojawił się w Lorne Bay, a wspomnienia jego związku z Saulem, gwałtu i wszystkich najgorszych rzeczy, które długo spychał na bok, wróciły, zaczął tracić grunt pod nogami. Poza tym poznał Mavericka, na którym z każdą chwilą zaczynało mu bardziej zależeć, co też doprowadziło do wychodzenia na wierzch coraz większej liczby niepewności.

Amo 一 odparł na jej pytanie. Wyglądało na to, że przynajmniej się już poznali oficjalnie, chociaż chłopak pomyślał, że przedstawiła mu się ksywką, nie prawdziwym imieniem. Całkiem ładnym swoją drogą. Zgiął nogi w kolanach i przyciągnął je trochę do siebie, ale na taką odległość, aby móc spojrzeń na swojej stopy. Nosił eleganckie męskie buty na obcasie i na szczęście nie zgubił ich po drodze, bo ogromnie je lubił. Dostał je kiedyś od jednego z klientów w prezencie 一 pewnie kosztowały majątek. Niestety po przeprawie przez las nie wyglądały już tak dobrze, jak w momencie zakładania ich dzisiejszego wieczoru, ale pewnie dałoby radę jeszcze je uratować. Zerknął na prawą kostkę i zauważył, że jest spuchnięta, co wcale nie wróżyło dobrze, tym bardziej że w końcu utrzymywał się obecnie z samego tańca.

Podniósł spojrzenie na Sad i otworzył szerzej oczy, słysząc do czego ona właśnie doszła w swoich przemyśleniach. Jeszcze tego mu brakowało, żeby wpadła w panikę. Musiał to jakoś szybko załagodzić, bo nigdy się stąd nie wydostaną, a i tak zrobiło się już całkiem ciemno, co na pewno im niczego nie ułatwi.

Nie, nie, nie. Na pewno nabiłaś mu tylko niegroźnego siniaka. Poza tym należało mu się, tak? Robiłaś to w obronie własnej, nie masz się czym przejmować. W ogóle nie powinnaś o nim myśleć. Myśl o sobie, o swojej rodzinie i najbliższych. Niedługo się stąd wydostaniemy i będziemy bezpieczni, ok? 一 mówił, przekręcając się przodem do niej i wyciągając dłonie, by złapać w nie jej własne

Co się dzieje? Masz już czyste dłonie, zobacz 一 powiedział, odwracając jej ręce delikatnie wierzchem ku górze, aby mogła je dokładnie obejrzeć i nie wracać już do nagminnego wycierania ich w jeansy. Przygryzł lekko wargę i rozejrzał się trochę bezradnie, zastanawiając się czy już mogą wracać czy jeszcze powinni jednak poczekać. A może pójdą trochę dalej, na około? Jeżeli dobrze wyczują trasę, to co prawda zajmie im to dłużej, ale wyjdą od drugiej strony parkingu, nie od tej, gdzie stały ciężarówki tych niedoszłych gwałcicieli. Było wtedy jednak większe ryzyko, że się zgubią. Amo bał się jednak czekać do rana, tym bardziej że nie znał się na australijskich lasach zbyt dobrze ani na tym, co się w nich kryło. Jadowite węże? Pająki? Jakieś zmutowane insekty? Widział różne okropne filmiki w Internecie, a kiedyś w domu wujostwa Klausa natknął się na tak paskudnego pająka, że prawie umarł z przerażenia.


ODPOWIEDZ