student filozofii — james cook university
23 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Powrót Xaviera i Perriego wyrwał go z zamyślenia nad ledwo ruszoną lampką wina. Zwilżył jedynie wargi i nawet nie zwrócił uwagi na kwaśny posmak, który wskazywał na złe przechowywanie trunku. Dopiero na słowa pierwszego przesunął dyskretnie językiem po dolnej wardze i ze zdegustowaniem godnym chłopca z dobrego domu skrzywił się, odstawiając szkło na stoliku i odczekał, aż rozlane zostały nowe butelki wina. Spojrzał na etykietę zainteresowany tym, co przynieśli ze sobą ze sklepu. Uniósł najpierw brew, zaskoczony marką. W przypływie lepszego humoru pewnie skomentowałby jakoś cenę trunku, określając wybór jako ekstrawagancki, ale ostatecznie zamikł, gdy jedno zerknięcie na twarz Xaviera upewniło go jedynie w tym, że z ich perspektywy nagła decyzja Estelle również i na nim odcisnęła swoje piętno.

Zróbmy tak — zgodził się i zaczerpnął większy łyk, zapatrzony przed siebie, gdy poruszony został temat tego, dlaczego Estelle nieoczekiwanie wróciła do siebie. Chociaż wzrok jasnych homerowych oczu wyglądał na nieobecny, słuchał uważnie tego, dopiero na koniec decydując się na skrzyżowanie spojrzeń z Periclesem i znowu wrócił do Xaviera, jego zapłakanej twarzy nie wyrażającej dłużej ekscytacji spotkaniem. Akurat dzisiaj, gdy znaleźli dzień na spotkanie całą grupą.

Kontakt wzrokowy nawiązany z nim nie był tak ciążący, nie czuł potrzeby jak najszybszego odwrócenia go. Wiedział, że bał się zniszczenia swojego własnego dzieła i chociaż sam stał się jedynie kolejnym elementem układanki, która miała dopełnić jego wizji, on także się bał. Wyartykułowanie tego strachu, chociaż nie bezpośrednio przez usta Stallarda, sprawiło, że zdał sobie z niego sprawę jak nigdy wcześniej. Palcami wolnej dłoni zaczął wybijać rytm piosenki niepozwalającej ciszy na całkowicie zawładnięcie ich otoczeniem, by wyzbyć się chociaż częściowo napięcia z ciała.

Jasne, Candie. Pójdę z tobą — zerwał się zbyt gwałtownie z miejsca, nie zastanawiając długo nad tym. Przy nagłym ruchu wino zakołysało się zamaszyście w kolistej czaszy gotowe na wydostanie się spoza tej otwartej sfery, ale na szczęście jedynie kilka kropel spłynęło po zewnętrznej stronie brudząc jedynie dłoń. — Gdzie mamy iść? — spytał.

if you got it - haunt it
A.
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Nieczęsto pozwalał, by mówiono za niego, by kłamstwem podważano jego myśli; Xavier Stallard był przecież osobą dogłębnie zakochaną w słowach — szczególnie tych siejących spustoszenie. A jednak pozwalał na wszystkie fałszywe barwy, jakimi mogło według Periclesa malować się to, co zdarzyło się wcześniej; pozwoliłby mu na każdą perfidną bajkę, ku której przyjaciel zdołałby sięgnąć. Sam tylko wtrącał czasem urwane potwierdzenie, rzadziej głębokie westchnięcie; dopiero z julienowym zarzutem zderzył się w sposób zbyt dotkliwy, by mógł wtrącić go w to samo obojętne zapomnienie. — Przez wyjazd, Jules, tylko przez wyjazd! Przecież te kłótnie nas nie złamią, prawda? Te wszystkie kłótnie… Przecież nie mogłyby nam zaszkodzić — rozejrzał się po twarzach wszystkich, uderzony tym nagłym strachem, że kłótnie mogłyby być prawdziwsze, brutalniejsze, że naprawdę w końcu mogły ich rozdzielić. — Oczywiście, że to nie jest głupi pomysł, C. — potwierdził, w ślad za Julienem i Homerem; ale przecież nagle nie to okazało się najważniejszym. — Jesteś na mnie zły, Julien? — pytając wbił w niego spojrzenie — miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie spotkało ich to rozdzielenie z równą siłą. Że nigdy wcześniej żadne z nich tak nagle nie postanowiło odejść.
I chociaż zaraz potem dodał: — pomogę wam — ostatecznie opadł na kanapę, nie precyzując, komu dokładnie zamierza pomóc. — Ale ty zostajesz? — zapytał Perha, pamiętając, że nie zabrał w tej sprawie głosu. — Moglibyśmy znowu przybrać inne role, Perthie! Znowu wybierzesz dla nas inne kreacje— naturalnie: Shakespeare’a; uśmiechnął się lekko, bo przecież często spędzali czas w ten sposób: nagle żyjąc jako fikcyjne postaci, deformując je, nadając im własne cechy, zmieniając ich losy; czy nie pomogłoby im to w pozbyciu się szczątek tego, co złe? Przykre? Gdyby któreś z nich tej nocy stało się Desmondą, a któreś Laertesem! Spojrzał błagalnie na Midge, poszukując jej przychylności.

hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
kelner — The Prawn Star
23 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
W przyszłości będzie aktorem teatralnym, na razie zakopany w kwestiach dramatów szekspirowskich. W życie nie umie się zbytnio bawić, dlatego wprosił się na mieszkanie do wujka pisarza. Matka go zostawiła, gdy był małym chłopcem, a ojciec siedzi w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnił. Perth życie uważa za teatr, więc nigdy niewiadomo czy jego uczucia są szczere, ale za to bardzo szczere są jego zauroczenia niedostępnymi osobami.
–– To wspania… –– zaczął, wchodząc Periclesowi w słowo, ale natychmiast urwał, słysząc coś o Wiedniu. Wiedeń. Europa. Zbyt daleko by spotykać się tak często i w pełnym gronie. Nie wiedział nawet czy kupno biletów na święta to nie będzie zbyt dużo dla samej Estelle. Czy w ogóle Estelle będzie chciała wracać po takiej wyprawie? Perth na pewno by nie chciał. Nigdy już więcej nie postawiłby stopy w Lorne Bay, gdyby tylko trafiła mu się taka okazja. Patrzył więc z niepokojem i niedowierzaniem w Periclesa, a później rozejrzał się po twarzach pozostałych, próbując odczytać reakcje i jakiekolwiek oznaki tego, że wiedzieli o tej niezwykłej okazji wcześniej. Ktokolwiek. Wzrok swój dłużył zatrzymał na Homerze, bo może chociaż on wiedział przed nimi wszystkimi? Ale nic nie powiedział, zacisnął tylko usta w niemym zaskoczeniu i pozwolił sobie na wyobrażenie pożegnania Estelle z nimi wszystkimi. Dopiero głos Candeli sprowadził go z powrotem do salonu. –– Jasne, Candy, bo na pewno wszyscy możemy sobie na to pozwolić –– mruknął nieco uszczypliwie Perth, przewróciwszy oczyma. Ta ironia utrzymywała się na jego obliczu przynajmniej do momentu, gdy nie podniósł wzroku na dziewczynę. –– Przepraszam –– powiedział natychmiast i nawet objął Fitzgerald, chcąc złagodzić wcześniej wypowiedziane ironicznie słowa. –– Na moment straciłem humor –– dodał szybko. Był rozdrażniony z powodu tego, co właśnie się wydarzyło, z powodu wieści na temat Esti.
Niestety, każdy poniekąd wyraził zgodę na szalony plan ponownego wypłynięcia i Perth czuł, że musi na to również przystać, choć zdecydowanie wolałby się wykręcić, podobnie jak Baudelaire. Czuł chwilowe przytłoczenie. Natomiast odczuł też niesamowity niepokój, gdy padło pytanie ze strony Xaviera skierowane do Juliana. Natychmiast spojrzał na przyjaciela – pytanie o to czy jest się złym na Xaviera nigdy nie kończyło się dobrze. I zerkał na niego przynajmniej do momentu, gdy Xavier nie zwrócił się w jego stronę. –– Powinien wracać do siebie… –– zaczął niepewnie, walcząc przede wszystkim z ogromną pokusą wykręcenia się. Niezupełnie do siebie, bo przecież mieszkał już u swojego wujka, ale o tym nie wiedział nikt poza Julianem. –– Nie wiem… –– dodał w końcu, marszcząc brwi.
studentka — na kierunku artystycznym
22 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
no more dreaming like a girl, so in love with the wrong world
Midge poczuła lekki niepokój — ścisk żołądka skutecznie utrudniający skupienie się na otoczeniu. Poniekąd podzielała obawy Xaviera, chociaż nie była skora, by w ten sam, d o n o ś n y sposób dzielić się swoimi lękami. Stallarda nie potrzebowała w swoim życiu. Reszty przyjaciół — sprawiających, że grupa, którą tworzyli, była wyjątkowa — owszem. Nie wyobrażała sobie rzeczywistości, w której miałaby mierzyć się z codziennością bez ich w s p a r c i a. I tak minęło sporo czasu, zanim kogokolwiek do siebie dopuściła.
Nie potrafiła jednak znieść fałszu, czy przetrawić xavierowej wiary w to, że k ł ó t n i e — najczęściej powstające z jego przyczyny — nie będą w stanie ich rozgromić. Usprawiedliwiał w ten sposób wszystkie bolesne słowa, jakie padały z jego strony. Usprawiedliwiał każde toksyczne zachowanie, jakim się wykazał. Midge ledwo zauważalnie pokręciła głową i ponownie skupiła swoją uwagę na książkach — wszystko, byleby nie patrzeć na n i e g o. Z niepokojem zauważyła, że gdy grupa na moment się podzieliła, ona została w salonie z Xavierem i Perthem. — Myślę że to dobry pomysł — odparła, czując na sobie błagalne spojrzenie. Uniosła kącik ust w nieco wymuszonym uśmiechu. — Nie chcesz dołączyć, chociaż na chwilę? — skierowała pytanie w stronę Pertha, ewidentnie wahającego się, czy powinien z nimi zostać; lub raczej przenieść się do kolejnego punktu. Uniosła kieliszek, by opróżnić jego zawartość, a chcąc zająć sobie jakoś czas, podeszła do blatu, na którym leżało przyniesione wcześniej wino i zapakowała butelki z powrotem do toreb; i tak zamierzali je zapewne zabrać ze sobą. Razem z całym ekwipunkiem, przygotowywanym aktualnie w kuchni. — Jak wam idzie? — zapytała, zaglądając do pomieszczenia, w którym wartę przejęli Julien oraz Pericles. W razie potrzeby mogła zaoferować pomoc, skoro w salonie nie znalazła dla siebie żadnego zajęcia.
barman w cherry road — w wolnych chwilach pisze książkę
24 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Morze mnie gniewne rzuciło na skały, na to mi tylko zostawiając duszę, bym lepiej śmierci bliskiej czuł katusze.
Nie lubił wieczorów, kładących się na życiu wyborami, decyzjami i lepkością ciemności. Wcześniej tylko przez wzgląd na chorobę, potem mnogość rosnących oczekiwań — aż wreszcie też przez tę ich przyjaźń, mieniącą się kolorami tylko w świetle dnia, leniwie skrzącą się popołudniowymi podmuchami. Była taka pora, w której powinni byli się rozejść, w euforycznym wytchnieniu minionego czasu — tymczasem podstępna noc odbierała im finezję beztroski, przemieniając się w coś na kształt absorbującej szczerości. Słyszanej w julienowych słowach, ku którym poszybowały zaraz zdania wypowiedziane przez Pertha.
Pericles mógł zgodzić się z nimi wszystkimi; każde z nich miało dość kłótni, i nie każdego stać było na wyjazd, ale mimo to Perry zanurzał tylko usta w winie i bał się eskalacji, bał wszystkich receptorów, przez które mógł paść ofiarą narkolepsji.
Dopił zawartość krwistego napoju do końca, nim z uśmiechem uciekł z Julienem do kuchni; nie przystanął, kiedy Xavier został poinformowany o ucieczce Baudelaire’a, zbyt przerażony, by potwierdzić, że on sam wolałby raczej wrócić do domu.
Bez słowa zaczął przygotowywać wszystkie składniki, poszukując w szafach często pojedynczych sztuk naczyń, kiedy w końcu, w prywatności kuchni, nieśmiało powiedział: — ja z nim chętnie zostanę. Jeśli nikt inny nie chce — bo czuł się zobowiązany, bo żal mu było xavierowego życia, bo chociaż nie znał się na przyjaźniach czuł, że tak właśnie musi postąpić, że tego się od niego oczekuje. Ale kiedy Midge zajrzała do kuchni, Perry poczuł, że nie da rady — kłamać i traktować ich fałszywymi powodami, toteż gwałtownie odsunął się od parujących ciepłem garnków, doskoczył do przyjaciółki i po wciągnięciu jej w głębiny kuchni, zamknął za nią ostrożnie drzwi. — Chodzi o jego ojca — wyszeptał z przejęciem, nie wiedząc, w jak wielkim stopniu Julien i Midge zaznajomieni są z tą częścią xavierowego życia. — Nie miałem pojęcia, że jest takim skurwielem. To znaczy jasne, Xavier mówił, że bywa dupkiem, ale nie wiedziałem, że… Nie dziwię się, że on nie chce tam wracać, że szuka każdego pretekstu, żeby nie siedzieć w domu — oznajmił konfidencjonalnie, świadom łamanej wierności — Xavier mógł nigdy nie wybaczyć mu tej zdrady.
ODPOWIEDZ