spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.
aftertaste still sour now
But I can't put the fire out

Wykorzystał każdą okazję, aby chociaż pozornie poczuć się lepiej. Nadużywał alkoholu, pijąc coraz częściej, żeby zagłuszyć natrętne, negatywny myśli. Wiedział, że to nie jest sposób i popełnia coraz więcej błędów, ale nie potrafił tak po prostu zapomnieć i przejść nad wszystkim do porządku dziennego, jakby nic się nie stało. Jakby nie stracił części siebie, połowy serca które wyrwano mu bez pytania i bez uprzedzenia. Dalej krwawił, zostawiając ślady bordowej posoki gdziekolwiek by się nie ruszył. Bolało, cholernie bolało - z każdym oddechem, każdym słowem i każdą myślą. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie musiał przeżywać coś podobnego.

Nikt tego nie rozumiał i nikt do niego nie pasował. Dlatego oddalał się, sam nie wiedząc dokąd tak naprawdę zmierzał, jakby nic go tutaj nie trzymało, co nie było jednak prawdą. Nadal miał rodzinę, nawet jeżeli nie idealną, nadal miał dla kogo się starać. W tym stanie te myśli były jakby za mgłą, schowane gdzieś na dnie jego umysłu, a przed nimi paradowały myśli czarne jak heban i gęste, niczym smoła, od których nie miał siły się uwolnić.

O urodzinach viper przypomniała mu Amalia, która również wzięła na siebie zorganizowanie prezentu, bo Samuel kompletnie się do tego nie nadawał. Dał jej swoje błogosławieństwo (i pieniądze) i wolną rękę w wyborze nowego członka rodziny w postaci kota i zorganizowania wszystkiego, co taki kot potrzebował. Samuel miał tylko nadzieję, że Viper nie wypcha go przy pierwszej lepszej okazji, chociaż w zasadzie czy przejąłby się tym jakoś szczególnie? Przynajmniej nie trzeba by go było wtedy karmić (kota, bo Viper i tak nie jadła)

Solenizantce złożył życzenia dzisiejszego ranka, kiedy akurat znaleźli się w kuchni sami. Nie było to nic wylewnego, ot kilka trafnych, szczerych słów - minimum, które miało na celu uświadomić siostrze, że ostatecznie życzy jej żeby pożyła jeszcze kilka lat w spokoju, jednocześnie nie wprawić nikogo w zakłopotanie. Podejrzewał, że Viper wyczytała między wierszami całą resztę miłych rzeczy, które normalni ludzie sobie mówią, a które nie przeszłyby mu teraz przez gardło.

W ten dzień miał już plany, więc nie zawracał nikomu dalej głowy. Godzinę później przetransportował się do ogrodu na tyłach domu. Pogoda była w sam raz na imprezę nad basenem, nawet jeżeli jednoosobą. Rozstawił kilka parasoli, aby słońce nie spaliło go na popiół, po czym ułożył się na leżaku w samych kąpielówkach i z drinkiem w dłoni. Przypomniało mu się, że do Viper miał ktoś przyjechać, ale jakoś niespecjalnie obchodziło go kto. Może ten roztrzepany kolega ze szkoły? Jak on się nazywał? Zmarszczył brwi, bo przypomniał sobie, że to chyba kolega Isaaka. Wzruszył ramionami i pociągnął spory łyk wódki z sokiem przez słomkę. Mlasnął cicho, leniwie obserwując krzywo przycięty żywopłot. Nie był nawet pewien czy to była jego kolej przycinania czy sąsiada. Po pół godzinie ochłodził się w wodzie, po czym ułożył na dmuchanym materacu na brzuchu i odepchnął się dłonią, aby wypłynąć na spokojne wody i dać się ponieść nie tylko materacowi, ale i alkoholowi, który przyjemnie szumiał w jego głowie.

W pewnym momencie usłyszał czyjeś kroki i szuranie przesuwanego krzesła ogrodowego. Uniósł głowę i zsunął okulary przeciwsłoneczne z nosa, aby lepiej widzieć kto przeszkadza mu w pijackiej drzemce.

Hmm? A ty co za jedna? 一 zapytał, wbijając spojrzenie w szczupłą blondynkę, której nigdy wcześniej nie widział. Nie wyglądała na osiemnastkę, ale chyba nie była wiele starsza. Trudno powiedzieć, dzieci teraz tak szybko dojrzewają. Może to jednak jakaś koleżanka Viper? 一 Impreza urodzinowa jest w środku 一 dodał, zanurzając dłoń w wodzie, by podpłynąć odrobinę do brzegu, bo zaschło mu w gardle. Mrużył oczy przed słońcem, które właśnie wyjrzało zza chmur i odrobinę go oślepiało.



kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Ostatni czas to była istna farsa. Od zerwania kontaktu z Santiago, który wydawał jej się przecież najbliższym przyjacielem, ale jednocześnie nie omieszkał zdradzić jej największego sekretu byle dziwce, przez trasę, która miała być odpoczynkiem, a okazała się okazją do napaści seksualnej, przez próbę samobójczą Happy'ego, a na tych bezsensownych urodzinach kończąc. Była całkowicie przeciwna zgodzeniu się by Happy upuszczał mury mieszkania i, prawdopodobnie, gdyby to nie o Viper chodziło to przy swojej decyzji by obstawała do upadłego.
Happy był słaby, mizerny, ledwo się trzymał i równie ledwo co mógł poruszać rękoma. To nie był stan, w którym jeździ się na imprezy urodzinowe, nawet jeśli ta przy rzekomej imprezie nawet nie stała. Ale to była Viper. Ta sama, która wparowała nieproszona do mieszkania i gdy Sad odpływała w schizofreniczne majaki zachowała trzeźwość umysłu i uratowała jej młodszego braciszka. Ta, która potrafiła zszywać rozorane przedramiona, która nie brzydziła się krwi i wymiotów, która pomogła jej od a do z. I Sad miałaby się nie zgodzić na świętowanie jej urodzin? To byłoby nieludzkie.
Nie mogła zostawić Happy'ego samego, więc nie miała okazji by znaleźć dla viper er jakikolwiek sklepowy prezent, ale przeszukała całe mieszkanie w poszukiwaniu czegoś co mogłaby nastolatce podarować. W końcu znalazła w kuchni jeden z ładniejszych, ozdobnych noży, który zwiozła z jakiegoś kraju z jednej z ciężarówkowych tras. Happy lubił tego typu rzeczy, ale ten konkretny już dawno odszedł w zapomnienie. Wiedząc, że skoro coś łączy tę dwójkę, to być może zapalenie do dziwnych narzędzi było jedną z wielu ich wspólnych cech. Wyjęła nóż, umyła, naostrzyła i nawet znalazła ozdobny futerał, w który go włożyła. Nie bawiła się już w przewiązywanie wstążką, ale gdy mieli jechać w kierunku domu Monroe, zatrzymała Viper i wręczyła jej nóż rzucając przy tym jedynie krótkie dziękuję. Ona już doskonale wiedziała za co.
Milczały całą trasę. Sad postanowiła nie wchodzić do mieszkania, a pozostać w aucie wypalając jednego papierosa za drugim. Martwiła się o Happy'ego, ale po wczorajszych wydarzeniach ufała, że Monroe nie zrobi niczego co mogłoby mu zaszkodzić. W końcu tracąc zainteresowanie przeglądaniem telefonu i wgapianiem się w drzewa wyszła z auta by przemierzyć okolicę. Weszła do ogródka nie zważając kompletnie na kąpiącego się w basenie mężczyznę. Przygarnęła krzesełko ogrodowe i z fajką w ustach się na nim rozsiadła. Dopiero, gdy została zaczepiona odparła:
-Jestem siostrą Happy'ego. Przyjaciela Viper. I jego opiekunką. Nie mogę go tu zostawić samego, więc próbuję się czymś zająć.- wzruszyła ramionami jednocześnie nie wdając się w zbyteczne szczegóły. Obstawiała, że dryfującym na wodzie mężczyzną był Samuel, opiekun prawny Viper, ale nie mogła być tego pewna.-Jestem Sad. Nie musimy się wdawać w dyskusje, jak nie chcesz, chcę tylko przeczekać tę imprezę.- dodała po chwili. Jej oczom rzucił się stojący przy basenie alkohol i automatycznie nabrała ochoty na własnego drinka, jednak dzisiaj była za kierownicą. A musiała teraz być tą odpowiedzialną.

Samuel Monroe
sumienny żółwik
lachmaniara
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Dryfował nie tylko w basenie, ale i w swoich myślach. Z jakiegoś powodu upił się na wesoło, a przynajmniej na to, co oznaczało to w jego przypadku. Humor miał całkiem dobry, aż zaskakująco pozytywny jak na to, co skrywało się pod tą kruchą fasadą alkoholowego haju. To nie będzie jednak trwało wiecznie i za góra kilka godzin ułuda minie i zostanie jedynie żałosne cierpienie po kimś, kogo prawdopodobnie nigdy za bardzo nie obchodził. Jak zaślepionym trzeba być, żeby nie widzieć tak jawnej manipulacji? Momentami Samuel zarzucał sobie naiwność, chociaż wiele wyjątkowo czujnych i nieufnych osób węszyło spisek wszędzie, tylko nie pod własnym dachem. Pod latarnią bywało najciemniej i właśnie się o tym przekonywał na własnej skórze.

Przyjrzał się twarzy przybyłej dziewczyny i uśmiechnął się lekko, jakby pomyślał sobie coś, co najmniej, dwuznacznego. Zgorzkniały i zapędzony w ślepy zaułek uczuć próbował sobie w ostatnich tygodniach zapewnić wyjście na najróżniejsze sposoby, nawet takie, z których nie był dumny, kiedy już trzeźwiał. Wrócił do zachowań, z którymi myślał że dawno skończył. Jak widać człowiek tak do końca nigdy się nie zmienia.

Nie miał pojęcia kim był Happy. Czy powinien mieć? Ksywka brzmiała dosyć pozytywnie, ale skoro był to ktoś, kto przyszedł na urodziny Viper, i to zaproszony, to nie mógł być tak do końca, albo w ogóle, happy. Ktokolwiek to wymyślił musiał być niezwykle ironiczny.

Opiekunką? Masz na myśli tymczasową, na imprezę, czy to zajęcie na pełen etat? 一 zapytał w pewnym momencie, podpływając jeszcze bliżej niej, by móc swobodnie przesunąć wzrokiem po jej szczupłym, zgrabnym ciele. 一 Poza tym ile on ma lat, że musisz tutaj tkwić? Pięć? 一 Zdawał sobie sprawę, że gość Viper musiał być starszy, ale ciekaw był czemu jego siostra i opiekunka postanowiła towarzyszyć mu na imprezie, na której tak naprawdę wcale nie chciało jej się siedzieć.

Zsunął się z materaca, a gdy jego ciało zanurzyło się w wodzie najpierw poczuł chłód, co było naturalne, zwłaszcza że przez dłuższy czas wygrzewał ciało na słońcu. Podparł się dłońmi o brzeg basenu i podciągnął się, aby usiąść na twardym podłożu. Ociekając wodą, przetarł twarzy i przeczesał palcami wilgotne kosmyki włosów.

Skoro już będzie tu jakiś czas tkwić, to może się ze mną napijesz? 一 zaproponował, przekręcając twarz w jej stronę, a wzrok unosząc by ich spojrzenia na dłuższą chwilę się spotkały. Uśmiechnął się przy tym lekko, a potem przekręcił się do drewnianej tacy na nóżkach, na której znajdował się ręcznik, krem do opalania, papierosy i popielniczka. Wyjął z paczki szluga i zapalniczkę, po czym wetknął filtr między wargi i podpalił końcówkę tytoniu zawiniętego w bibułkę. Zaciągnął się głęboko trującymi oparami, a potem wypuścił je przez nos. 一 Możemy też razem popływać, jeżeli masz ochotę 一 dodał jak gdyby nigdy nic, nawet na nią nie patrząc. Była dorosła i prawdopodobnie znała również język dorosłych czy chociażby ton lub mowę ciała, wskazującego na swobodny podryw. Była jeszcze opcja taka, że trafił na młodą i naiwną, więc będzie musiał się trochę bardziej postarać, ale nie było to dla niego problemem. Jeżeli za to będzie absolutnie niezainteresowana i kategorycznie odmówi czy to flirtu czy innej formy podrywania i ostatecznie bliskości, to znajdzie kogoś później, może w klubie.


kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Rzeczywistość, która ją zastała, gdy przyszło jej powrócić do Lorne Bay całkowicie ją przerastała. Wspomnienia ubiegłej nocy nawiedzały ją falami, momentami napawała się ciepłem letniego popołudnia w Austalii, a momentami przed jej oczami lawirował obraz półżywego brata zanurzonego w wodzie zmieszanej z krwią i wymiotami. Ostatnimi czasy miała stanowczo zbyt wiele wspólnego z posoką, a jej ręce zbyt często zdobiła nieswoja czerwień. Rana na jej dłoni po przypieczętowaniu paktu krwi z Happym nadal się goiła, miała ją lekko zabandażowaną, głównie po to by jej nie przeszkadzała przy prowadzeniu samochodu. Czasami zerkała na biały materiał by masochistycznie przypomnieć sobie chwilę, w której brudną od krwi Happy'ego żyletką rozcięła wnętrze swojej dłoni. Czasami nawet zwracała uwagę, że jej palca już nie zdobił złoty pierścionek z fioletowym kamieniem. Cóż, mogła go zostawić w kieszeni tego łapserdaka z baru, który go zręcznie zwinął. Jemu przydałby się bardziej niż Sad.
Mężczyzna w basenie zaskakująco nie miał w całkowitym poważaniu, a wręcz całkiem chętnie podpłynął do brzegu, z którego po chwili wyszedł, by z nią porozmawiać. Nie spodziewała się tego, ale nie narzekała, przynajmniej czas spędzony w domostwie Monroe upłynie jej szybciej niż gdyby po prostu siedziała i wgapiała się w drzewa, tak jak to miała w zamiarze. Uśmiechnęła się lekko próbując doszukać się w tym wszystkim jakichś pozytywów.
-Prawną. Chyba coś o tym wiesz, bo zgaduje, że to ty jesteś opiekunem Viper.-słyszała od brata, że jego koleżanka była pod prawną opieką starszego z rodzeństwa w związku z jakimś dramatem rodzinnym, ale nie znała szczegółów. Mimo wszystko Happy nie był zbyt wylewny, zwłaszcza jeśli dotyczyło to życia innych osób. Przytyk na temat wieku jej brata zakuł ją dość solidnie w serce. Poczuła nagły przypływ smutku, który chciała jak najszybciej od siebie odgonić. Machinalnie sięgnęła po swoją paczkę papierosów i zapalniczkę dostrzegając, że mężczyzna również zaczyna palić. Szybko odpaliła papierosa i dopiero po głębokim zaciągnięciu się odpowiedziała:-Niby siedemnaście, ale czasami jak pięć. Dużo pierdolenia, żeby wytłumaczyć to, ale nie mogę go przez najbliższy czas zostawić samego. I tak nie chciałam go tu puszczać, ale...-wolała nie wspominać o tym co się działo wczoraj i jak Viper jej pomogła w opatrywaniu ran brata, więc szybko ugryzła się w język:-ale się zlitowałam.
Wzruszyła ramionami i kolejny raz zaciągnęła się papierosem. Przysunęła się trochę bliżej Samuela, tak by móc sięgnąć do tacki, na której spoczywała popielniczka. Nie będzie mu przecież kiepowała na ogródek.
-Chciałabym, ale jestem samochodem. Muszę tego dzieciaka odwieść do domu jakoś.-westchnęła mając ochotę podkraść Monroe alkohol już od wejścia na ogródek. Gdyby tylko mogła porzucić alkohol to już by moczyła stopy w basenie a usta w drinku. -Ale basenu nie odmówię- uśmiechnęła się lekko, bo na więcej siły zbytnio nie miała, odłożyła papierosa na popielniczkę, wstała by ściągnąć z siebie koszulkę i krótkie spodenki i w samej bieliźnie podeszła do krawędzi basenu, na której siedział Samuel. Przysiadła obok wsuwając nogi do chłodnej wody i dokończyła odłożonego przed chwilą na bok kiepa.
-Jak się bawisz robiąc za niańkę dla nastolatków? - zagaiła poruszając nogami w wodzie. -JA już powoli mam wrażenie, że brakuje minut bym oszalała.
Jeśli już nie jesteś szalona, Sad.
sumienny żółwik
lachmaniara
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Gdy usłyszał, że dziewczyna jest prawną opiekunką brata, pokiwał powoli głową. Wyglądało na to, że to ich łączyło. Samuel miał pojęcie jaka to była odpowiedzialność i do jakich wyrzeczeń należało się posunąć, żeby jakoś pogodzić to z własnym życiem. Czasami jednak było warto, więc uważał, że jeżeli ona się na to zdecydowała i w dodatku faktycznie się o niego troszczyła, to też miała na uwadze jego dobro. Była bardzo młoda i poczuł nawet podziw, bo on w tym wieku nawet nie pomyślał, że dałby radę się czegoś takiego podjąć.

Tak, to właśnie ja. To nic łatwego, co? 一 rzucił, po czym lekko się uśmiechnął. Być może dziewczyna była bardziej ogarnięta, niż na początku pomyślał. W końcu wyglądała tak niepozornie. Poczuł nawet ciekawość odnośnie ich historii, ale nie chciał od razu wypytywać o każdy szczegół. Nie każdy chciał o tym gadać, co właściwie potwierdziła mu kolejną wypowiedzią.

Mhm, rozumiem. Podejrzewam, że skoro trzyma się z Viper, to wcale nie jest poukładanym dzieciakiem 一 skomentował, chociaż nie do końca w złym znaczeniu. Po prostu znał siostrę na tyle, żeby domyślić się, że brat dziewczyny musiał mieć podobnie złożoną osobowość, skoro znaleźli wspólny język.

Z jednej strony poczuł rozbawienie, że blondynka odmawia drinka, ale z drugiej znowu zaimponowała mu jej odpowiedzialność.

Masz rację. Obowiązki, obowiązki… 一 mruknął, po czym zaciągnął się po raz kolejny papierosem, obserwując przy tym uważnie rozmówczynie. Z zadowoleniem przyjął jednak fakt, że zgodziła się dołączyć do niego w basenie. Może nie była jednak tak do końca poukładana, co znowu by ich w jakiś sposób połączyło. To ciekawa, że akurat ona pojawiła się nad basenem. Zerknął na jej sylwetkę. Miała naprawdę zgrabne ciało, co zauważył, gdy rozebrała się do bielizny.

Samuelowi podobali się głównie mężczyźni, ale nie zawsze. U kobiet miał swój określony typ urody, który go przyciągał. Nie był pewien na czym to dokładnie polegało, bo też nie działało na niego zawsze. Być może musiał mieć konkretny nastrój, być może alkohol działał na niego jak afrodyzjak? Po kilku drinkach potrzeba zbliżenia wzrastała kilkukrotnie. Hamulce puszczały, tak jak poczucie odpowiedzialności. Dowodem na to był na przykład Fabian, który był po prostu wpadką, a z jego matką nigdy się nie związał, chociaż po czasie stała się jego przyjaciółką. Oczywiście kochał syna, ale fakt był taki, że nie był owocem jakiejś wielkiej miłości, tylko przelotnego romansu. Samuel nie był skomplikowanym mężczyzną, być może był nawet tym typowym, jeżeli chodziło o seks, o ile nie wychodziło to nawet poza normę. Szczególnie po alkoholu.

Być może zdawał sobie sprawę ze swojego problemu, ale kiedy patrzył rozluźniony na nagie ciało, żadna granica nie przychodziła mu do głowy. Może będzie miał wyrzuty po wszystkim, ale kiedy teraz ta jedna nieprzyzwoita myśl zakotwiczyła się w jego głowie, nie potrafił się od niej tak po prostu uwolnić.

Oh, świetnie. Codziennie kolejna impreza 一 mruknął w odpowiedzi na jej pytanie i roześmiał się wyraźnie rozbawiony. 一 Pewnie doskonale wiesz jak to jest. Być może czasami dobrze jest odpocząć i właśnie naprawdę zaszaleć, zamiast przejmować się całym tym stresem 一 rzucił, po czym zgasił peta w popielniczce i zsunął się do basenu, by następnie stanąć pewnie na dnie wyłożonym kafelkami i przesunąć się na wysokość, na której siedziała dziewczyna.

Odchylił głowę i z lekkim uśmiechem wyciągnął do niej dłoń, aby zasugerować że czas na kąpiel. Gdy ujęła jego dłoń, Samuel bez skrępowania drugą wsunął na jej biodra i wciągnął ją do wody, po czym objął w pasie, aby nie spadła mimo wszystko zbyt szybko. Jej drobne ciało było lekkie i przyjemnie kruche w dotyku.


kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Z początku nawet nie sądziła, że podoła bycia opiekunką prawną Happy'ego. Nie wiedziała, że przyjazd do Lorne Bay na pogrzeb ojca Happy'ego będzie dla niej początkiem jej życia w Australii. Porzuciła ciepłą kwaterę we Włoszech i przeniosła się do zapyziałego mieszkania w centrum miasteczka. Pogrzeb niósł za sobą zamknięcie jej brata w szpitalu psychiatrycznym i jej uporczywą walkę o prawa opiekuńcze, a co za tym idzie całą masę kłamstw. Nie, wysoki sądzie, nie mam żadnych chorób psychicznych. Kłamstwo, które w końcu wypłynie na jaw. Liczyła tylko, że Happy zdąży do tego czasu skończyć osiemnaście lat i nie wyląduje w domu dziecka. Chociaż po tym, co się działo wczoraj, Sad podejrzewała, że tam mogłoby być mu lepiej. Czuła się jak najgorsza opiekunka na świecie, mimo zapewnień Happy'ego, że jego próba nie wynikała z jej poczynań.
-Czasami się zastanawiam co ja właściwie miałam w głowie idąc w to.- uśmiechnęła się lekko podejrzewając, że Samuel zrozumie ją lepiej niż ktokolwiek inny. Opieka nie była niczym łatwym, ale miała swoje plusy, które każdego dnia utwierdzały ją w myśli, że było warto.-Ale nie żałuję. Wolę nie myśleć o tym co by się działo z Happym, gdybym nie podjęła tej decyzji.- dodała będąc pewna, że gdyby nie ona, to nie miałaby już brata. Dom dziecka był tym czego Bright się bał, a Sad podejrzewała, że jeśli będąc z nią był skory do próby samobójczej to równie szybko, jak nie szybciej, podjąłby taką decyzję w domu dziecka.
-Ta dwójka ma wiele wspólnego, więc podejrzewam, że tobie też często nie jest łatwo. - nie miała nic złego na myśli, zbyt wiele zawdzięczała Viper by ją teraz oczerniać, ale nie dało się nie zauważyć, że młoda Monroe nie miała prostego charakteru. Daleko jej było do przykładnej nastolatki, tak samo jak i Happy'emu daleko było do względnej normalności. Dobrali się, aż za dobrze. Miała tylko nadzieję, że nie będą nawzajem nakręcać się na tory mogące prowadzić do powtórki zeszłej nocy.
-Już chyba nie pamiętam jak to jest się zabawić i zapomnieć na chwilę o odpowiedzialności.- opieka nad bratem pochłaniała ją aż nadto, a do tego dochodziły takie kwiatki jak odejście narzeczonego i zniknięcie ukochanej. Nagle z trójkąta miłosnego pozostała jedynie pustka i złamane serce. Już dawno nie nosiła pierścionka od Santiago. Może go kiedyś sprzeda w lombardzie i wyniosą się z Happym z tej dziury, może zabierze go do Włoch.
Bez większego namysłu podała dłoń Samuelowi. Chłodna woda otuliła jej ciało, gdy na biodrach czuła jego ciepłą dłoń. Przez chwilę nawet przeszło jej przez myśl, że mimo różnicy wieku Samuel był w pewien sposób przyciągający. Szybko jednak skarciła się za tę myśl, była tutaj, żeby przypilnować Happy'ego, a nie bawić się z bratem Viper. Ale czy to było coś bardzo złego by na chwilę nie myśleć o młodym Brightcie? Czy chwila zapomnienia była karana? Zsuwając się w wodę instynktownie oplotła nogi w koło bioder Samuela, nawet nie myśląc o tym, że to mógł być gest odebrany dwuznacznie. Czy chciała by został tak odebrany? Być może. Wolną rękę położyła na plecach mężczyzny. Uśmiechnęła się do niego nie będąc pewna co właściwie robi. Poczucie winy kołatało jej się gdzieś z tyłu głowy, ale uporczywie starała się je zagłuszyć.
No może się jeszcze z nim prześpisz, kiedy twój brat może właśnie łykać tabletki? Jesteś nieodpowiedzialna, Sad.
Zamknij się.

Samuel Monroe
sumienny żółwik
lachmaniara
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

On myślał o opiece nad rodzeństwem od dawna, od wielu lat, ale ciągle coś stało na przeszkodzie. Długo nie był na to gotowy, powtarzając sobie że najpierw musi ogarnąć własne problemy emocjonalne oraz odpowiednio przygotować się do tego materialnie. Kiedy w końcu tak się stało, po latach ciężkiej pracy nad sobą, nagle wynikła cała sytuacja z Arthurem, co znowu odciągnęło go od tego, co ważne. Ostatecznie podjął odpowiednie kroki, kiedy było prawie za późno, co jednak zadziałało na jego korzyść, bo w końcu było wystarczająco powodów, aby sąd bez mrugnięcia okiem przyznał mu opiekę nad młodszymi braćmi i siostrą jak się później okazało.

Chyba mogę się domyślić co 一 przyznał w odpowiedzi na jej uwagę odnośnie tego, co mogła myśleć, decydując się na opiekę nad młodszym bratem. Uśmiechnął się lekko, słysząc imię, które padło z jej ust. A może to ksywka? Nie był pewien, ale nie powstrzymał się od żartu.

A ty jak się nazywasz? Sad? 一 zapytał i zaśmiał się bezgłośnie, nie mając zielonego pojęcia, że właśnie trafił w dziesiątkę. No tego by się nie spodziewał. Na jej kolejną, trafną uwagę skinął głową.

Bywa różnie. Nie jesteśmy rodziną, jak z reklamowych bilbordów 一 przyznał, bo przecież daleko im było do szczęśliwej rodzinki, jak z reklamy płatków do mleka. Z resztą jak widać doskonale się tego domyślała, skoro poznała już Viper na tyle, aby porównywać ją do swojego brata. Nawet jeżeli Happy miał jeden procent wspólny z Viper, to wystarczyło, żeby dziewczyna miała z nim faktycznie jakieś przeboje.

Ujął dłoń dziewczyny, a gdy już był w wodzie nie odsunął się, pozwalając by oplotła nogi wokół niego. Objął ją, tak po prostu, jakby była to najbardziej naturalna dla niego rzecz, a przecież… Nie była, jeśli głębiej się nad tym zastanowić. Tylko czy chciał się nad tym zastanawiać? Jej słowa za to dały mu trochę do namysłu. Uśmiechnął się lekko, przysuwając usta do jej ucha, co siłą rzeczy spowodowało, że przylgnęli do siebie jeszcze mocniej.

Mogę ci przypomnieć jak to jest 一 powiedział, odnosząc się do jej wcześniejszego przemyślenia. Bo czemu nie? Co ich powstrzymywało? Dziewczyna była zgrabna, a on dawno nie uprawiał seksu z kobietą, chyba odkąd spotykał się krótko z matką Fabiana. Na ogół kobiety raczej go nie pociągały, ale wystarczyło trochę (więcej) alkoholu i ciekawa sytuacja, aby coś w nim drgnęło. Może to nie do końca Sad go pociągała, nawet jeżeli była naprawdę piękna, ale cała otoczka tej nieprzyzwoitej, wręcz zakazanej, sytuacji.

Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Może i różniły ich powody, dla których zdecydowali się na opiekę nad rodzeństwem, ale mimo to byli w stanie zrozumieć siebie nawzajem. Sad nie była w pełni świadoma co właściwie działo się w rodzinie Monroe zanim Samuel przejął opiekę nad dzieciakami, jedynie pojedyncze fakty, które mimochodem wymieniał Happy. Wiedziała, że to nie była rodzina wypełniona miłością rodzicielską, że działy się tam złe rzeczy, a stary Monroe, aż nadto lubił zaglądać na dno puszek po piwie. Ale to były szczątkowe informacje, gdyby wiedziała całą prawdę prawdopodobnie patrzyłaby na Viper przez zupełnie inny pryzmat. Rozumiałaby jej wycofanie, pasywną agresję, wszystkie te dziwne zachowania, które wynikały przecież z ogromnej krzywdy jakiej doświadczała.
Sad miała to szczęście wychować się u boku kochającego ojca, który za nią wskoczyłby w ogień. Wspomnienia pobytu we Włoszech były jednymi z cieplejszych jakie posiadała. Miłość, troska, wsparcie. Wszystko to, co Sad starała się zaoferować Happy'emu, jednak nieudolnie. Nie wątpiła, że choroba, z którą się zmagała od lat, a która od dłuższego czasu przestała być leczona, stanowiła jedną z większych przeszkód. Bo nawet kiedy chciała dobrze potrafiła robić rzeczy kompletnie przeciwne bo traciła kontrolę nad rzeczywistością. Odrealnienie ostatnio towarzyszyło jej aż za często. Gubiła się w świecie realnym, traciła zakotwiczenie. Widziała rzeczy, których nie było, słyszała myśli, które nie należały do niej. Jak taka osoba mogła być dobrą opiekunką?
-Bingo. Nazywam się Sad.-uśmiechnęła się podejrzewając, że Samuel nie spodziewał się, że faktycznie trafił. -Właściwie to Saddie, ale nikt tak na mnie nie mówi. Jak byłam dzieckiem to Happy przezywał mnie Sad, więc ja wymyśliłam imię Happy i tak już jakoś do nas to przylgnęło.- mało komu zdradzała swoje prawdziwe imię. Nie utożsamiała się z nim, nie czuła się jak Saddie. To Sad była jej prawdziwą osobowością. A przynajmniej jedną z kilku.
-My też nie. Nigdy nie byliśmy i pewnie nigdy nie będziemy.-wzruszyła ramionami pogodzona już z tym losem. A może było to i lepiej? Może sztuczne uśmiechy na billboardach nie powinny być tym do czego się dążyło? Choć Sad i Happy'ego łączyło wiele paskudnych przeżyć, wynikających często z jej własnej inicjatywy, to kochali się bardziej niż była w stanie to określić słowami. I może to właśnie był ten finalny cel? Kochać się pomimo wszystkiego i zawsze stać przy swoim boku?
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Samuel Monroe
sumienny żółwik
lachmaniara
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


ODPOWIEDZ
cron