kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.
stylówka

Rozmowa z Irvingiem trafiła do Liama - rozumiał jego złość, wyjaśnił mu wszystko (na tyle, na ile potrafił, choć jego zdolności komunikacji nie były może na najwyższym poziomie), jednak nie znaczyło to, że nie mógł spotykać się z Victorem. Byłoby to wręcz niemożliwe, skoro panowie razem pracowali, prawda? A samo umówienie się z Duchovicem w celu opróżnienia dwóch butelek whisky chyba nie było żadną formą zdrady... No, w każdym razie nie dla Liama.

Przez jakiś czas chodzili jeszcze po sąsiadach, pytając - podobnie jak Duchovica wcześniej - czy nikt niczego nie widział lub nie słyszał, a później wrócili na łódź. Liam przygotował obiad, bo gotowanie zawsze go relaksowało i sprawiało mu frajdę, trochę też posprzątał, ale myślami odbiegał ciągle do tego wandala, który postanowił pomazać łódź na której mieszkali. Nie mógł tego nie robić, nie mógł o tym nie myśleć, bo czuł się winny - winny temu, że pojawił się pod drzwiami Irvinga te kilka miesięcy temu, przez co naraził go na takie nieprzyjemności i uszkodzenie jego ukochanej łodzi. A to naprawdę wyczyn, bo Landrieu rzadko czuł coś takiego jak wyrzuty sumienia.

On i Victor wymienili kilka wiadomości po południu, a około umówionej godziny, nieco po dwudziestej, pojawił się pod drzwiami jego domu. Nie wchodził nigdy jak do siebie, bo też aż tak swobodnie się tu nie czuł, więc wcisnął dzwonek i wsunął ręce w kieszenie spodni, czekając aż jego przyjaciel znajomy z pracy otworzy. W międzyczasie rozejrzał się dookoła, trochę jakby próbował przy okazji znaleźć wzrokiem tego delikwenta, który pomazał ich łódź. Sprawa z tym nieszczęsnym graffiti nie dawała mu spokoju; nie wiedział kto i w jakim celu pomalował łódź, nie rozumiał dlaczego ktoś pokusił się o wyciąganie jego przyszłości, ale szczerze powiedziawszy teoria Victora miała trochę sensu i również przeszło mu przez myśl, że maczała w tym palce starsza latorośl Irvinga, jego niepokorna córka. Nie pałała do niego zbyt wielką sympatią, więc właściwie miałaby w tym jakiś motyw, żeby próbować go obrazić i zdenerwować, jednocześnie dość jasno sugerując, że nie odpowiada jej związek jego ojca z byłym pacjentem. I mimo że Liam nie widział w nim nic złego, bo przecież Delaware nie był już jego terapeutą, to jednak córka jego partnera z całą pewnością go nie lubiła i mogła chcieć dopiec im obu. A że sposób wybrała sobie nieco idiotyczny i dziecinny, cóż... O ile to w ogóle ona, bo pewności nie miał, więc póki co żadnych oskarżeń wyciągnąć nie planował.

Victor Duchovic

emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive

Wczesna rozmowa z sąsiadami średnio obeszła Victora, choć zrodziło się w jego głowie parę pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Dlaczego ten niski blondas tyle gadał? Był nabuzowany jak katarynka, kompletnie ignorująca chęć pomocy. Znał takich ludzi - samowystarczalnych - dopóki ich idealne pomysły nie okazywały się kompletnie niemożliwe do odzwierciedlenia w rzeczywistości. Osobniki tętniące nadzieją na to, że służby porządkowe wyciągną pomocną dłoń dzięki "starym znajomościom", choć tak naprawdę było się dla nich cennym elementem układanki, gdy otrzymywali z tego należyte profity. Banda skorumpowanych szczurów, która pluła na podrzędne sprawy wandalizmu. Nie był w stosunku do mężczyzny protekcjonalny, między innymi ze względu na obojętność. Nie znał go, nie miał zamiaru poznawać, bo istniał w hierarchii jako ten "blisko Liama", nic więcej. Przemądrzały, słaby fizycznie elegancik z niezamykającą się gębą, dopóki ktoś nie wymierzy w nią precyzyjnego ciosu. Za bardzo zaabsorbowany ratowaniem słabego ego, aby samemu pomyśleć o sprawdzeniu monitoringu zamiast dopytywać o szmery sąsiadów oddalonych od łodzi o setki metrów.

Późniejsza wymiana smsów z Landrieu była przyjemniejsza, cichsza od skrzeku jego przyjaciela rozchodzącego się po czystym ganku. Victor cierpliwie czekał na gościa, zajmując się codziennymi aktywnościami - treningiem, czyszczeniem broni, ogólnym sprzątaniem wszystkiego, za co nie zabrał się parę dni wstecz. Tak minęło mu parę godzin spokoju przy akompaniamencie starym, sowieckich piosenek, dopóki nie usłyszał dzwonka do drzwi. Uśmiechnął się pod nosem i wyłączył dudniącą Katyushę. Tym razem miał na sobie czarny t-shirt, pozwalając oczom osób trzecich na odpoczynek od nieprzemijającego blasku starego, pełnego blizn torsu.

— Już się bałem, że chłopak cię nie puści — przywitał mężczyznę ze słyszalnym w głosie rozbawieniem, płynnie przesuwając wzrokiem po jego sylwetce. Poruszył głową w lewo, później w prawo, a jego uśmiech poszerzał się z każdą sekundą. Uznał tę wizytę za swoistą wygraną po krótkiej wymianie spojrzeń podczas poprzedniej rozmowy, bo istniało wysokie prawdopodobieństwo, że Liam więcej nie odwiedzi jego diabelskiej pieczary (albo nory niedźwiedzia, jak mawiali zoolodzy).

— Musisz podać hasło, żeby wejść do środka — odparł, opierając się obiema dłońmi o przeciwległe boki drzwiowej framugi. Czekał na jego kolejny ruch nie ukrywając, że chce go sprawdzić. Byli sami, w okolicy żywej duszy, dlatego miał zamiar pchnąć myśli pracownika zakładu pogrzebowego w najbardziej nieprzyzwoite rejony.


Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.

Liam najwidoczniej wyparł nieco z pamięci dzisiejszą kłótnię z Irvingiem, a zwłaszcza atak paniki, którego dostał w momencie, gdy Delaware zaczął wrzeszczeć i nim szarpać. Oberwał też parę razy, ale nie był za bardzo obolały, może jedynie trochę bolał go kręgosłup na dole, tuż nad biodrami, a jego szczęka była odrobinę zaczerwieniona, jakby w nią oberwał. Nie zamierzał jednak tego rozpamiętywać, wyparł to z pamięci - podobnie jak do tej pory wypierał wspomnienia maltretowania przez ojca, które podczas sprzeczki z Irvingiem powróciły, sprawiając, że uruchomiło mu się jakieś cholerne PTSD, którego przecież wcale nie chciał przeżywać.

Wypierał to więc jak tylko mógł, a spotkanie z Victorem miało mu w tym pomóc. Uśmiechnął się pod nosem, gdy w drzwiach stanął Niedźwiedź (Jego Przyjaciel Niedźwiedź...?), a chwilę później zrobił krok w kierunku drzwi, zatrzymując się jednak - Victor najwidoczniej nie zamierzał go przepuścić tak od razu.

- Puścił, jak widać - wzruszył ramionami, wywracając oczami na widok uśmieszku błąkającego się na ustach Duchovica. Znał go na tyle, żeby nie dziwić się podobnym grymasom samozadowolenia, które aktualnie prezentował. Nie był zły o te uśmieszki, bo chyba był przyzwyczajony do niego na tyle, że jakiekolwiek jego zachowania go nie dziwiły ani nie złościły. Może dlatego, że nadawali na podobnych falach? Że Victor zdawał się rozumieć jego pokręconą, mroczną stronę osobowości?

- Hasło...? Hm. - podparł się dłońmi w biodrach, robiąc kolejny krok i zatrzymując się w bardzo bliskiej odległości od Duchovica. Rozejrzał się dookoła dla pewności, bo jednak domyślał się o co mu chodzi i co mniej więcej chciałby usłyszeć, a Liam niekoniecznie chciał mieć świadków i niekoniecznie chciał, żeby ktokolwiek słyszał to, co zamierzał mu powiedzieć. - Gdy pierwszy raz byłem u ciebie w domu miałem ochotę zatopić ostrze w twoim brzuchu. Wybrałbym ten duży nóż, którego używasz - zdaje się - do mięsa. - przechylił głowę na ramię, przyglądając się bliznom na twarzy mężczyzny. - Zadowolony?

Victor Duchovic

emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive

Mroczne strony osobowości i spaczenia, o których mówili głośno ci najbardziej oceniający, tak naprawdę brały się z traumatycznych doświadczeń. Victor nie dogadywał się z Liamem dlatego, że obaj lubili specyfikę bólu, nie ze względu na przeszłość usłaną trupami, ani psychopatyczne cechy zlepiające ich charaktery w spójną całość. W głębi duszy zrozumienie pojawiło się na płaszczyźnie niemo wypowiadanych wspomnień z dzieciństwa, w których powtarzały się te same schematy niewyjaśnionej, bezwzględnej przemocy. Duchovic wychowywał się w środowisku, które nie akceptowało słabszych. Właściciele "teatru" jak Spartiaci doszukujący się mankamentów, trenowali młodych Rosjan w balecie, zapasach oraz walce wręcz do utraty sił, wysysając z dziecięcych, przemęczonych ciał ostatnie krople potu i krwi.

Uśmiechnął się łagodnie do mężczyzny, a słysząc wypowiedziane przez niego hasło zaśmiał się gromko, odsuwając od framugi. Wpuścił Landrieu do środka, zamykając za nim drzwi.

— Budzi się w tobie poeta, co? — odparł z rozbawieniem, podchodząc bliżej mężczyzny. Teraz, w spokoju zamkniętych przed światem czterech ścian mógł przyjrzeć się jego prezencji nieco lepiej. Ujął w dłonie pociągłą twarz pracownika zakładu pogrzebowego, przekręcając ją w lewo, a następnie powtarzając tę czynność na prawo.

— Hmm... — zamyślił się, zauważając zaczerwienioną skórę w okolicach jego szczęki oraz drobne pęknięcia naczyń krwionośnych. Nie podobało mu się to, co widzi. Choć wykazywał pozorną obojętność, jego czujna źrenica zwęziła się, gdy ciepły kciuk badał dotykiem obolałe miejsce.

— Skąd to masz? Dorwali cię tamci od graffiti? — zapytał, w pierwszej chwili przypominając sobie o napisach, o które pytał go Liam ze swoim nowym psem. Nie podejrzewałby takiego niskiego chuchra o przemoc, dlatego jedynym logicznym wyjaśnieniem był napad paru typów, którzy mieli do mężczyzny problem o przeszłe przewinienia.


Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.

Liam nie zastanawiał się specjalnie nad tym dlaczego się dogadywali - nie był dobry w roztrząsaniu takich rzeczy. Miał wrażenie, że Victor go rozumie i nie ocenia, być może wie o nim więcej, niż sam Landrieu zdecydował się mu powiedzieć, może części rzeczy się domyślał - jak choćby znęcania się nad nim gdy był dzieckiem, aktów przemocy i pedofilii ze strony ojca alkoholika, wszelkiego wykorzystywania, którego Liam padał niejednokrotnie ofiarą także w szpitalu psychiatrycznym, w którym spędził osiemnaście lat... To, że w szpitalu byli strażnicy i inny personel wcale nie znaczyło, że był tam bezpieczny. Działy się tam różne rzeczy, o których rozmawiać nie lubił i o których nie chciał nawet myśleć, a chyba od zawsze wypieranie wspomnień było jego metodą na radzenie sobie z różnymi rzeczami. Można powiedzieć, że to raczej średnia metoda, że niewiele daje na dłuższą metę, ale w tym momencie Liam nie był w stanie zmierzyć się z tym wszystkim inaczej, niż właśnie wyparciem.

- Tak, odkrywam w sobie pokłady artyzmu.

Parsknął śmiechem na komentarz mężczyzny i wszedł do środka; czuł się tutaj dość swobodnie, był w tym domu już niejeden raz i w miarę orientował się w tym co gdzie jest. Nie powiedziałby, że czuł się jak u siebie, to raczej nie ten etap, ale nie był też onieśmielonym niewiniątkiem, które rozgląda się niepewnie dookoła. Bądźmy szczerzy, Landrieu daleko było do niewiniątka.

Drgnął niespokojnie, gdy Victor ujął w dłonie jego twarz - nie spodziewał się dotyku w tym momencie, więc jego ciało automatycznie napięło się jak struna. Podobne odruchy Duchovic również miał okazje u niego widzieć wcześniej, zwłaszcza gdy bawili się nieco ostrzej i gdy Liam miał jakieś "naloty" wspomnień z przeszłości. Zawsze wtedy się spinał, czasem zdarzały mu się odruchy obronne, ale nie opowiadał nigdy grabarzowi o doświadczeniach z ojcem. Prawdopodobnie jednak po jego zachowaniu Victor był w stanie się domyślić, że przeszłość Liama, zwłaszcza ta dziecięca i teoretycznie niewinna, nakrapiana była bólem i strachem.

Patrzył na Victora rozszerzonymi ślepiami, trochę jakby nie wiedząc co ten planuje i być może spodziewając się po nim... no, czegoś innego, niż to, co faktycznie zrobił. Syknął krótko z bólu, gdy poczuł kciuk mężczyzny na swojej szczęce; dotykał go jednak zadziwiająco delikatnie, a jego dłonie zupełnie nie współgrały z wykonywanym przez niego zawodem. Czasem potrafił dotykać tak... łagodnie.

- Nie do końca. Drobna sprzeczka, jak to w związku, wiesz jak jest - wywrócił oczami, najwidoczniej nie bardzo chcąc wnikać w szczegóły. Po chwili wahania położył dłoń na jego piersi i poklepał go po niej lekko. - Obiecałeś mi whisky. - przypomniał, uśmiechając się lekko i jednocześnie subtelnie próbując zmienić temat. Z subtelnością znaną tylko sobie, wiadomo.

Victor Duchovic

emerytowany hitman | grabarz — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
I know what I believe inside
I'm awake and I'm alive

Ich relacja nie należała do tych stabilnych, szczególnie głębokich emocjonalnie, ale na pewno pewien sposób przywiązania wytworzyli w sposób naturalny. Victor nie lubił ludzi, jednak znajdując kogoś podobnego do siebie, odczuwał potrzebę ochrony takiej osoby. Nic więc dziwnego, że na widok zaczerwienienia i słysząc o "drobnej sprzeczce" spiął się, początkowo komentując zasłyszaną odpowiedź zaledwie niskim mruknięciem dezaprobaty. To było niedorzeczne. Ludzka rozmowa zamieniona na ciosy. Kto normalny tak robił? Kto w złości podnosił rękę na partnera, którego kochał? Właśnie dlatego Duchovic zazwyczaj przesiadywał sam, starając się zaspokoić podstawowe potrzeby na własną rękę. Samotność nie sprawiała problemów, nie nosiła się emocjonalnie do stanu, w którym wymierzała siarczysty policzek podczas rozmowy. Sprzeczki. Kłótni. Czego-kurwa-kolwiek.

— Nie wiem jak jest, bo nie pakuję się w przemocowe związki, Liam — powiedział chłodno, kompletnie nie przekonany o "drobnostce" sytuacji. Ludzie byli nieobliczalni, szczególnie w gniewie. Victor po sobie wiedział, że zdenerwowany potrafił myśleć o wielu krzywdach na rozmówcy, jednak znając swoje umiejętności i swoisty automatyzm zabójcy hamował się przed podniesieniem ręki na kogokolwiek. Tak samo, jak ograniczał rozmowy o sobie. Przeszłość nie była czymś, co powinni znać jego kochankowie. Zostawał przy wersji starego grabarza-podróżnika, nawet Liamowi zdradzając zaledwie fragmenty okraszone drobnym kłamstwem. Bądź co bądź, ciężko było zdobyć jego zaufanie pięknym uśmiechem, a wspomnienie o londyńskiej organizacji mogło ich obu skrócić o głowy.

— Nie sądziłem, że dasz się uderzyć takiej piździe. Mam nadzieję, że przynajmniej oddałeś mu dwa razy mocniej, skoro bawicie się w takie barbarzyństwo — przewrócił oczami, przechodząc w głąb mieszkania. Kątem oka upewnił się, że gablota z nożami jest zabezpieczona, bo zaczął ją zamykać od drobnego wypadku podczas wizyty znajomego. Wolał, aby nikt nie odciął sobie palca u stopy, jeśli przedmiot wyślizgnie się z rąk.

— Usiądź na kanapie. Zrobię ci drinka na załagodzenie cierpień — polecił, samemu kierując się do otwartej kuchni. Wyjął z lodówki otwartą whisky, dwa rodzaje soków oraz korzeń imbiru. Zaczął od dozowania alkoholu, który następnie przykrył słodką warstwą maliny pomieszaną z pomarańczą, na sam koniec poszukując tarki dla udekorowania wierzchu wspomnianą rośliną oraz pomarańczową skórką dodającą gorzkiego drygu.

— Opowiedz mi o tym swoim..."partnerze". Długo jesteście razem? Czym on się w ogóle zajmuje? Bo najwidoczniej jest fanatykiem boksu.



Liam Landrieu
kierowca karawany — the last goodbye
48 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś pracował jako chirurg urazowy w szpitalu w Cairns, potem spędził 18 lat w zakładzie psychiatrycznym za kilka morderstw. Wyszedł parę miesięcy temu, zamieszkał na łodzi swojego dawnego psychiatry i pracuje w zakładzie pogrzebowym jako kierowca karawany.

Czy Victor i Liam byli podobni do siebie? W jakimś sensie na pewno tak, łączyło ich sporo, chociaż na pierwszy rzut oka Landrieu wydawał się być delikatniejszy, bardziej infantylny i... no, bardziej specyficzny. Mimo to dobrze się dogadywali, czuł się w towarzystwie Duchovica swobodnie i miał takie wewnętrzne poczucie, że może mu o wszystkim powiedzieć. Pewnie dlatego też nie próbował kręcić i ściemniać teraz, nie opowiadał zmyślonych historii o tym jak to uderzył się otwierając szafkę, tylko przyznał po prostu co jest grane. Czuł, że akurat jemu mógł powiedzieć o wszystkim. Czemu? Trudno stwierdzić. Widocznie było między nimi jakieś połączenie duchowe czy inne cholerstwo, ale Liam nie zastanawiał się przesadnie nad tym jak to działało i czym było. Nie miał takiej potrzeby.

- Nie jestem w przemocowym związku, nie przesadzaj - wywrócił oczami, słysząc słowa Victora. Nie uważał, żeby związek jego i Irvinga był przemocowy, naprawdę. Rzadko się kłócili, a uderzył go ten jedyny raz i w sumie jak tak Liam o tym myślał, to wcale mu się nie dziwił. Każdego czasem ponosiły emocje, prawda?

- To nie tak jak myślisz, Duchovic - westchnął, zmierzając w kierunku kanapy mężczyzny i opadł na nią ciężko. Założył nogę na nogę, ręce splatając na piersi i przez chwilę patrzył przed siebie, ale w końcu przeniósł wzrok na przygotowującego drinka Victora. Nie przyglądał się specjalnie temu co konkretnie wrzucał do drinka, ufał mu na tyle, że wierzył, że to co przygotuje będzie mu smakowało. Nie podejrzewał go też o próby otrucia ani nic podobnego.

- Nie jest fanatykiem boksu, on mnie nie bije. Posprzeczaliśmy się, bo... powiedziałem mu o tym, że łączy nas nie tylko podobna branża w pracy - znów przewrócił oczami. - Trochę go może poniosło, ale nie jest złym człowiekiem, serio. A poznaliśmy się... w szpitalu, właściwie. Był moim terapeutą. - podrapał się po policzku. - Leczył mnie od początku, od kiedy trafiłem za kratki, więc... w sumie to znamy się od ponad osiemnastu lat. Ale żeby nie było, związaliśmy się dopiero gdy wyszedłem - uniósł lekko palec, żeby zaakcentować swoje słowa.

- On był jedyną osobą do której mogłem pójść po wyjściu z kicia. Przyjął mnie do siebie, pozwolił ze sobą zamieszkać, no i początkowo miało być tak, że zostanę przez jakiś czas, dopóki nie znajdę pracy i nie wynajmę jakiegoś mieszkania. Ale... no, tak wyszło, że nasza relacja się rozwinęła i jestem razem. - uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego wyczekująco, chcąc już dostać swojego drinka na złagodzenie cierpień.

- Jest psychiatrą, terapeutą, seksuologiem. A jesteśmy razem niedługo, w sumie że jesteśmy parą to powiedzieliśmy sobie dopiero parę tygodni temu. A co...? I czemu nazywasz go pizdą? Nawet go nie znasz. - wywrócił oczami.

Victor Duchovic

ODPOWIEDZ
cron