Opiekunka koni i weterynarz — Stadnina w Carnelian Land
32 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci brata wyjechała z miasteczka i zaczęła układać swoje życie na nowo w Melbourne. Poznała świetnego faceta, który wsunął jej pierścionek na palec i została współwłaścicielką kliniki weterynaryjnej, jednak przedślubne przygotowania sprawiły, że zaczęła mieć wątpliwości i zdecydowała się na mały urlop w rodzinnym Lorne, w którym pozostało jej odwiedzić już wyłącznie cmentarz.
008.
why do i feel like i need
to explain myself all the time.
{outfit}

Była przyczyną wszystkich swych życiowych problemów; każdego dnia traciła kontrolę nad kłamstwami, którymi karmiła narzeczonego i kombinowałaby Winfield nie okrył, że noszony na palcu pierścionek nie był pamiątką po zmarłej babci. Wystarczyło postawić na szczerość jeszcze zanim zdecydowała się na powrót do Lorne Bay, jednak strach przed konfrontacją z Ronanem, sprawił, że chciała odwlec wszystko w czasie i być może poukładać sobie wszystko w głowie bez konieczności uciekania sprzed ślubnego ołtarza. Obecny bałagan i jego skala, sprawiły, że znalazła się w cholernie niebezpiecznym położeniu, przez co zmuszona była porozmawiać z partnerem o swych obawach i wątpliwościach, jednak bez wspominania o tym, co zaszło między nią, a przyjacielem jej zmarłego brata, który od jej przyjazdu okazał jej ogromną pomoc. Wolność, która odczuwała przy Thomasie, pchnęła ją do podjęcia irracjonalnych decyzji, które jedynie namieszały jeszcze bardziej. Co gorsza, nie zapanowała nad momentem w którym mężczyzna pojawia się przed drzwiami domu na farmie i staje oko w oko z jej w c i ą ż narzeczonym. Łatwiej było wcisnąć kolejny kit Ashfordowi niż wyjaśnić wszystko Thomasowi. Nie mogła jednak pozostawić sprawy bez żadnych słów wyjaśnienia i przeprosin, dlatego zjawiła się przed ratuszem i składała w całość słowa, które błądziły po jej głowie bez ładu. Wolałaby odwiedzić go w jego mieszkaniu, jednak nie posiadała adresu, a Tom nie był skory odebrać od niej żadnego połączenia.
Gdy weszła do budynku, zlokalizowała punkt, w którym mogła podpytać przemile uśmiechająca się kobietę o informację. Skierowała ją na klatkę schodową i poinstruowała szczegółowo, więc krocząc korytarzem, szukała już jedynie tabliczki z jego nazwiskiem. Gdy ją znalazła, zatrzymała się i wzięła głęboki oddech.
Cześć, Tom — rzuciła, wciskając głowę do środka i gdy upewniła się, że nie było nikogo poza nim, weszła nieśmiało. Wiedziała, że nie miał ochoty z nią rozmawiać i najpewniej był zajęty pracą ale musiała spróbować.
Przepraszam, że nachodzę cię w pracy i zwracam ci głowę. Jak się domyślam, wcale nie chcesz ze mną rozmawiać — odparła cicho i zamknęła drzwi. Nie zbliżyła się jednak do jego biurka i ,ścisnęła mocniej trzymaną w dłoniach torebkę. Czuła się potwornie i przeczuwała, że mężczyzna może wyrzucić ją stąd na zbity pysk; zasługiwała na to. — Wiem, że byłeś na farmie i poznałeś Ronana. Chciałam ci to wszystko wyjaśnić.. — dodała i westchnęła ciężko. Nie była pewna, co właściwie powinna mu powiedzieć.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
/ chyba po grach

Bałagan - tak, to chyba idealne słowo obrazujące to, co działo się ostatnio w jego życiu. Gdyby jednak Thomas miał streścić komuś to, z czym się mierzył, to tak na dobrą sprawę nie wiedziałby do końca od czego powinien zacząć. Może od szalonego brata, o którego martwił się ostatnio bardziej, niż być może powinien? Może o to, że razem z siostrą próbowali troche temu zaradzić? A może nie potrafił się skupić, bo po głowie wciąż chodziło mu to, co działo się ostatnio w samochodzie podczas podróży do centrum pomocy weteranom? Chyba tylko głupiec by o tym nie myślał. No, może jeszcze facet, który totalnie nie przejmuje się fajnymi dziewczynami, tyle tylko... Najwyraźniej nie była dla niego. Ba! Nawet na pewno nie była! Miała innego. Kogoś, o kim totalnie mu nie wspomniała, zarówno wtedy, kiedy zaczęli całować się w jej piwnicy, jak i już nieco później.
Okej, to pierwsze dałoby się jakoś wytłumaczyć. Oboje pili wtedy wino, to wyszło jakoś samo. Ale cała reszta... Gdyby wiedział o tym, że Philomena jest zaręczona, prawdopodobnie nie zawracałby jej głowy tymi wszystkimi pudłami, nie proponowałby jej wspólnego wyjazdu, a nawet gdyby jednak miało to miejsce, całość zdecydowanie przebiegałaby w atmosferze brat-siostra. Właśnie tak powinien traktować ją od samego początku. Dokładnie w ten sposób. Żaden inny. Cholera, to Paul karał go teraz zza grobu. Trzeba będzie odwiedzić go na cmentarzu i przeprosić za to, że dobrał się do jego młodszej siostry.
Od kilku dni spędzał w pracy niemal każdą wolą chwilę. Tak, czasami zostawał po godzinach, ale robił to w szczytnym celu: motywowała go chęć niesienia pomocy obywatelom. Głównie dwóm. Kobiecie oraz mężczyźnie. Zaręczonej parze, pomiędzy którą nikt, a już zwłaszcza on, nie powinien się wpieprzać. Taki też był jego plan. Skupić się na pracy i tylko na pracy.
- O, cześć - odparł, gdy zobaczył ją w swoim gabinecie. - Słuchaj... - zastanawiał się, jakich użyć słów, by zabrzmieć mocno dyplomatycznie, tak jak nakazywała to przyzwoitość, którą zazwyczaj kierował się w życiu. Nie chciał jej spławiać, ale... Poniekąd to byłoby chyba najlepsze. - Jestem trochę zajęty, wiesz? Mam kilka rzeczy, którymi muszę się dziś zająć, a to... Myślę, że to nie ze mną powinnaś teraz rozmawiać.
Przede wszystkim powinna pogadać ze swoim facetem. Nie z nim. Okej, z nim też, ale co tak naprawdę miała mu do powiedzenia?

philomena salberg
Opiekunka koni i weterynarz — Stadnina w Carnelian Land
32 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci brata wyjechała z miasteczka i zaczęła układać swoje życie na nowo w Melbourne. Poznała świetnego faceta, który wsunął jej pierścionek na palec i została współwłaścicielką kliniki weterynaryjnej, jednak przedślubne przygotowania sprawiły, że zaczęła mieć wątpliwości i zdecydowała się na mały urlop w rodzinnym Lorne, w którym pozostało jej odwiedzić już wyłącznie cmentarz.
Nie miała pojęcia dlaczego nie wspomniała o narzeczonym w pierwszej chwili. Sama właściwie nie wiedziała czy pragnęła tego cholernego ślubu i wyparcie go miało najpewniej przynieść jej chwilową ulgę ale c h w i l a ta minęła przedwcześnie, rujnując relacje z nowo poznanym mężczyzną. W jego obecności zachowywała się jak nastolatka, której nie ograniczały powinności i smutki. Nie wiedziała czemu reagowała w ten sposób na Winfielda ale dzięki niemu, czuła się bliskość zmarłego brata, który być może maczał w tym palce z góry. Po części tak sobie to tłumaczyła ale wiedziała, że to ona ponosiła odpowiedzialność za swe wybory, nie Paul.
Wyznając półprawdę Ronanowi, poczuła u l g ę. Nie mogła dłużej dźwigać tego ciężaru i mydlić mu oczu, kiedy tak naprawdę wiedziala już, że nie tego w życiu pragnęła; zrozumiała to wracając na rodzinną farmę w Carnelian i poznając Thomasa, który sprawił, że całkowicie zmieniła perspektywę. Kłamstwo sprawiło jednak, że straciła obu mężczyzn, a tak przynajmniej jej się wydawało.
W jego gabinecie poczuła się jak na dywaniku szkolnego dyrektora lub szefa, który za parę chwil miał pozbawić ją posady. Nie wiedziała jak na jej wizytę zareaguje blondyn ale zaskoczył ją jego spokojny ton i fakt, że udawał, że nic między nimi nie zaszło. Wydawał się obojętny i od razu zrozumiała, że pragnął ją spławić.
Zasłaniasz się pracą by ze mną nie rozmawiać czy faktycznie jesteś zajęty? — spytała, choć przyjęła pierwszą wersję. Oczywiście rozumiała fakt, że wtargnęła do miejsca w którym pracował i najpewniej odciągała go od obowiązków z których był rozliczany ale bała się, że lepszej szansy nie dostanie. — Chce to wyjaśnić, Thomas. Jestem zaręczona ale.. ta relacja jest dość skomplikowana, a ja wróciłam do Lorne by móc to poukładać. Ronan mnie zaskoczył, nie spodziewałam się jego przyjazdu i choć nie od razu, zerwałam zaręczyny i postawiłam sprawę najjaśniej jak potrafiłam — powiedziała niemalże na bezdechu, na wypadek, gdyby spróbował jej przerwać — Przepraszam, że ci nie powiedziałam ale trochę się w tym wszystkim pogubiłam. Tutaj, w Lorne poczułam, że wcale nie chce wracać do Melbourne i sprzedawać farmy. Zrozumiałam też, że małżeństwo z przymusu to nie sposób na szczęśliwe życie — poprawiła ramiączko plecaczka i westchnęła cichutko.

Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
Thomas właśnie już taki był. Zazwyczaj w jego towarzystwie ludzie czuli się dobrze i swobodnie. Czasami może nawet zbyt swobodnie, o czym przekonała się chyba Philly, ale czy Winfield mógł mieć na to jakiś wpływ? Ależ skąd. Po prostu musiał z tym żyć.
- Zasłaniam się tym, że faktycznie jestem zajęty - nieco zmarszczył brwi, bo jego słowa zabrzmiały chyba jak dziwny mix. Mimo wszystko tak właśnie było - gdyby bardzo się postarał, znalazłby sobie teraz jakieś zajmujące zajęcie, ale jednocześnie nie chciał też ściemniać i udawać, że jej obecność tutaj była czymś całkowicie normalnym. Nie to, żeby zamierzał przyjmować teraz rolę urażonego chłopca, bo Thomas zdecydowanie taki nie był (no, może z pewnymi wyjątkami, ale te dotyczyły przede wszystkim jego rodziny i najbliższych przyjaciół). Nie chciał jednak udawać, że go to nie ubodło.
- Słuchaj, ja... - wszedł jej w zdanie. Pozwolił jej jednak dokończyć, by po chwili wrócić do tego, co chciał powiedzieć. - Ja nie jestem skomplikowanym facetem i nie wchodzę w takie historie. Gdybym wiedział, że jesteś zaręczona, że ktoś na ciebie czeka... Bo czekał, chociaż on też nie wiedział, że nie powinien. A obaj powinniśmy wiedzieć, że coś jest nie tak.
Dla tych, którzy jeszcze go nie znali - Thomas był porządnym facetem. Nie znaczyło to, że był nudny, co to, to nie! Ot, po prostu wyciągnął wnioski ze swojego nie do końca pomyślnie zakończonego małżeństwa. Nie chciał stawać na drodze innemu facetowi, bo on sam nie chciałby, by ktoś zrobił mu to samo.
- Wiesz, cieszę się twoim szczęściem i tym, że się tu odnalazłaś, ale co ja mam ci powiedzieć? To ty powinnaś była mówić.
Bo powinna. A on... On był tera zajęty udawaniem zajętego.

philomena salberg
ODPOWIEDZ