malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Now you got me lost in emotion
Now you got me intoxicated with your drug
Bloodstream racin', heartbeat pulsin'
{outfit}
Julia Crane unosiła się ostatnio nad ziemią. Nie w jakiś znaczący sposób- ot, te kilka centymetrów, które zazwyczaj poświęcała na niebotyczne obcasy, ale tym razem nie była to kwestia butów. Ani też ekscytacji z powodu wernisażu, który miał otwierać jej wystawę. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że to wydarzenie przeżywane już po raz enty traci na swojej wyjątkowości. Owszem, była dumna ze swoich prac i nawet przywykła już do pewnego uczucia nienasycenia, które towarzyszyło każdemu artyście, ale podchodziła do tego wyjątkowo spokojnie. Może była pewna odczuć recenzenckich i pozytywnego odbioru jej dzieł, a może zwyczajnie ostatnie wydarzenia sprawiły, że do wszystkiego podchodziła na zimno. Spokojnie realizowała swój plan, który zakładał otwarcie wystawy w mieście, w którym żyła przez ostatnie lata dość intensywnie.
Pomysł, by to właśnie Cairns stało się tym miejscem miał swój początek u Flanna, któremu musiała kiedyś za to podziękować. Za to, że dość egoistycznie ściągnął ją do Australii, by przetrwać swój rozwód i kryzys twórczy. Za to, że koniec końców wylądowała na weselu, które stanowiło dla niej esencję kiepskiego wyboru, za który koniec końców Ainsley zapłaci. Wreszcie za to, że to właśnie tam jej ścieżki skrzyżowały się ponownie z Aidenem, którego poznała przed rokiem i który wywarł na niej na tyle niezatarte wrażenie, że ośmieliła się do niego podejść podczas przyjęcia.
A reszta była historią.
Z perspektywy tych kilku miesięcy dość zabawną, bo nie mogła uwierzyć jeszcze w jaki sposób mężczyzna wszedł ponownie do jej życia i jak znacząco się w nim rozgościł nagle dość zdecydowanie wypierając z niego wszystko inne. To on był powodem, dla którego dryfowała gdzieś w obłokach. Na tyle skutecznie, że najchętniej zawiesiłaby na szyi uroczy napis z prośbą nie przeszkadzać, gdy ich romans trwał w najlepsze. Na tyle, na ile kradli wspólne chwile z dość napiętego harmonogramu. Nadal byli przecież zajętymi ludźmi- on ledwo wrócił do zawodu i musiał pokazać w szpitalu na co go stać, ona nadal miała na głowie organizację eventu, który zdawał się rozrastać do niebotycznych rozmiarów. To wszystko poniekąd nie sprzyjało spędzaniu czasu ze sobą, ale jednocześnie sprawiało, że jeszcze bardziej cenili te chwile, gdy wreszcie udawało im się zorganizować wspólną randkę. Tak bardzo, że przez całe popołudnie uśmiechała się czytając smsy od niego.
Trochę przemilczała fakt, że świadomie unikała narzędzi malarskich, bo w tym lekko nieprzytomnym stanie ponownie mogło skończyć się interwencją chirurgiczną, a Julia zdecydowanie wolała wykorzystywać ręce swojego prywatnego lekarza w innych, bardziej niecnych celach.
To w końcu dla niego zatroszczyła się nawet o to, by porzucić swoje jeansy i założyć dziewczęcą sukienkę, w której wyglądała bardziej jak zagubiona turystka niż właścicielka najbliższej wystawy w tym miejscu. Nie przejmowała się tym zbytnio, na zewnątrz panował skwar, nawet południe nie obniżyło znacząco temperatury, a ona miała pamiętać ten czas jako lato, w którym całkowicie straciła głowę dla mężczyzny, dla którego postanowiła nawet zarezerwować na trochę galerię. Tylko po to, by pokazać mu nad czym pracowała przez ostatni rok i co stanowiło praktycznie treść jej życia.
Taki był teoretyczny plan, bo jak dotąd przywieźli tylko kilka obrazów, które wisiały jeszcze na niegotowych ścianach. Bardziej jak prototyp niż właściwa wystawa. Poza tym oświetlenie na ściankach działowych było jeszcze do dogrania i wykonała dziś chyba z milion telefonów, by to właściwie ogarnąć. Dochodziła do tego jeszcze kwestia pozwoleń, liter, które nie do końca przypadły jej do gustu i właściwie mogłaby wymieniać tak w nieskończoność, ale na samym końcu tutaj, w tej jej świątyni, w której pracowała od kilku miesięcy pojawił się Aiden i wówczas zrozumiała, że jest jeszcze jeden znaczący problem przy tym całym oprowadzaniu mężczyzny.
Niekoniecznie związany z logistyką tego całego przedsięwzięcia. Bardziej z tym, że gdy wszedł, ubrany w koszulkę, z lekkim zarostem i z uśmiechem, który sprawiał, że Julii uginały się nogi, nagle wszystko odeszło w niepamięć i wpadła mu dosłownie w ramiona witając się z nim dość wylewnie na fakt, że widzieli się zaledwie wczoraj.
A może przedwczoraj?
Szczęśliwi czasu nie liczyli, a Julia była w tej chwili bardzo szczęśliwa, gdy układała się na jego rękach i całowała go zachłannie w te śmiejące się usta. Po tych wszystkich smsach jedynie zaostrzył jej apetyt, a przecież należało się z nim odpowiednio przywitać.
- Cześć- wypowiedziała w końcu to jedno słowo, które i tak przyszło jej z trudem, bo zajmowała swoje wargi raczej stykaniem się z tymi jego, zupełnie jakby tak mogli komunikować się cały czas. Oplotła go nogami i ułożyła sobie bezczelnie ręce na jego szyi patrząc mu w oczy z nieistniejącego dystansu. - Powinnam cię teraz przywołać do porządku i zdyscyplinować za te wszystkie wiadomości z podtekstem. Wiesz, że ja i ostre narzędzia to nie za ciekawe połączenie- mówiła śmiejąc się lekko, bo gdyby była taka oburzona to chyba nie wodziłaby tak ochoczo palcami po jego karku wdychając znajomy zapach jego perfum i samego Aidena, którym jeszcze nie umiała się nasycić.
Ani tym uczuciem całkowitej beztroski, którą czuła ostatnio w jego ramionach.
Najwyraźniej Thompson był całkiem słownym facetem i dążył do tego, by całkowicie straciła dla niego głowę, choć próbowała się przed tym bronić.
Bezskutecznie.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Życie Aidena powoli zaczynało wracać na właściwe tory. Co prawda nie można powiedzieć, że przez sam tylko przyjazd tutaj, kłopoty jego córki odeszły niespodziewanie w zapomnienie. Nie odeszły i pewnie jeszcze przez długi czas będą demonami w głowie Gale, ale kolejne dni upewniały ich wszystkich w przekonaniu, że dziewczyna może czuć się tutaj bezpiecznie, że ma w ogół siebie kochających ludzi, którzy naprawdę zrobiliby wiele dla zapewnienia jej tutaj spokoju. Z biegiem czasu Gale zaczęła też wychodzić z domu i to nie tylko w celu odbycia kolejnej sesji terapeutycznej, co dawało ojcu nadzieję, że jego córka będzie w stanie wkrótce ułożyć sobie życie. Może nie w medycynie, bo póki co była zdania, że nie chce wracać na studia, ale jest kilka interesujących zajęć w tej części Australii. Co prawda Aiden uważał, że jego córkę stać na coś więcej, niż praca w Cairns, ale wiedział, że nie powinien wywierać teraz na niej żadnej presji, dlatego gryzie się w język za każdym razem gdy dziewczyna wspomina o pracy w kawiarni, bo przecież jej brat wyciąga niezłe pieniądze na napiwkach z bycia kelnerem. Lekarz przełknął dumę z tym związaną, a ambicję skupia przede wszystkim na sobie, poświęcając czas na organizację formalności związanych z poradnią chirurgii plastycznej. Z drugiej strony — co nie jest dla niego znowu aż tak normalne — jeśli ma wolne chwile, to woli spędzić je z Julią, niż na wertowaniu umów i upewnianiu się, że udało się wynegocjować możliwie najkorzystniejsze warunki.
Przez wszystkie te zawirowania związane z pracą, rodziną i nieprzewidzianymi problemami zdrowotnymi Julii, ani się obejrzeli, a umknęły im walentynki. Może nie dosłownie umknęły, ale tamtego dnia nie mieli okazji spędzić wspólnie. Ile osób pociętych szkłem z kieliszków Aiden się tamtej nocy nazszywał, to chyba od czasu studiów nie miał aż takiego treningu. Najbliższego wolnego dnia nadrobili ten czas, ale Thompson chciał, aby było to coś wyjątkowego, jednocześnie wciąż mieli przed sobą przedstawienie Julii najpierw farmy, a później jej domowników. Jednak metoda małych kroków wydawała się być tutaj lepsza, więc najpierw zamierzał oprowadzić kobietę po domu, egoistycznie nie musząc się nią z nikim dzielić, a dopiero za jakiś czas, jakoś przy okazji poznać ją z dzieciakami. W pierwszej kolejności zaś to artystka miała oprowadzić go po galerii, w której planowała właśnie swoją najnowszą wystawę, doprowadzając prawdopodobnie wszystkich wykonawców do szału. Thompson jednak skłamałby, gdyby powiedział, że nie rozumie jej perfekcjonizmu i przykładania wagi do każdego szczegółu, by na koniec móc osiągnąć perfekcyjny efekt. Bez odpowiedniego dopilnowania szczegółów, wernisaż mógłby okazać się katastrofą, a tego nikt by nie chciał. Niemniej, nie samą pracą człowiek żyje, dlatego po skończonym dyżurze, Aiden zatrzymał się jeszcze po mrożoną kawę, która miała szanse okazać się zbawieniem w tym upale i z dwoma kubkami włożonymi w tekturową podkładkę, przekroczył próg galerii, którą wcześniej widział co najwyżej z progu. Teraz też jeszcze przez kilka minut miał nie widzieć nic poza Julią, jednak nie, nie przeszkadzało mu to. Prawdę mówiąc, po wiadomościach, które wymieniali przez ostatnią godzinę jego dyżuru, mężczyzna nie miał ochoty patrzeć na cokolwiek innego, niż właśnie Crane.
- Cześć. - odpowiedział zagubionym wzrokiem, a zagubiony był rzecz jasna w Julii. Wystarczyła chwila, a zatracał się w tej kobiecie. Tak się na szczęście składało, że nie miała nic przeciwko temu.
Odłożył tackę gdziekolwiek i tak samo bezczelnie ułożył dłonie na pupie kobiety, podtrzymując ją w tej pozycji i zasłaniając przed innymi to, co ewentualnie odsłaniała letnia sukienka. Rzadko widywał szatynkę w bieli. Dziś teoretycznie wyglądała dziewczęco, ale w praktyce jej strojowi daleko było do niewinności. Od tamtej rozmowy w szpitalu, Aiden nie był w stanie pojąć, jak jakiś facet mógł świadomie godzić na dzielenie się z kimkolwiek taką kobietą, jak Julia.
- Sądziłem, że dałaś sobie już spokój z samodzielnym wykonywaniem prac, że przeszłaś na zarządzanie innymi. - stwierdził. Nigdzie jednak nie dostrzegał asystentki, nie widział też żadnego innego żywego ducha w tej części galerii. Właściwie nie było w tym nic dziwnego, nie było sensu, żeby odwiedzający kręcili się po zamkniętej czasowo części galerii. Poza tym, o wszystkich specjalistach, z którymi kobieta była na dziś umówiona, już mu odpowiadała. Musieli otrzymać zlecenie poprawek i wrócą, jak już to dopracują. - Poza tym, jeśli ja byłem w stanie zachować koncentrację, wykonując zawód zwiększonej odpowiedzialności, to nie wiem, kto tutaj potrzebuje szkolenia z dyscypliny. - przygryzł nabrzmiałą już od pocałunków dolną wargę Julii i uśmiechnął się zuchwale.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie miała w zwyczaju świętować walentynek. Głównie wynikało to z faktu, że najpierw, gdy była młodziutka i zakochana, jej chłopak (czy kimkolwiek wtedy Adam dla niej był) uważał to za świetną okazję do zaliczania innych kobiet, a potem, gdy już dorosła, nie czuła potrzeby manifestowania uczuć, które niekoniecznie wtedy posiadała. Niezależnie od tego, z kim przyszło jej dzielić życie, nie sądziła, że nadejdzie czas, gdy faktycznie zacznie żałować, że jej chłopak (nadal jej to brzmiało dziwnie w stosunku do starszego o dekadę Aidena) jest lekarzem i akurat w ten dzień wypadł mu dyżur.
Może dlatego, że od wyjścia ze szpitala jej uczucia, a raczej pewne emocje uległy zintensyfikowaniu wraz z rozwojem relacji z Thompsonem. Nie wiedziała czy w tym dopomógł jej pobyt w szpitalu czy ułożenie- przynajmniej szczątkowo, bo nikt nie był tak świadomy złożoności tego problemu jak Julia- spraw z Gale, ale ich związek nabierał rumieńców. Pierwszy raz od dawna poznawała kogoś- dzień po dniu, kawałek po kawałeczku i choć już miała listę wad Aidena (a jakże!) to nadal patrzyła na niego z rosnącą fascynacją, a jego wizytą w galerii stresowała się niemal tak mocno jak oceną krytyków sztuki.
Postawił ją jednak przed faktem dokonanym, to też chyba miał w zwyczaju i nie starczyło czasu na żadną, nawet najbardziej doskonałą wymówkę, więc musiała zaufać teraz przeświadczeniu, że zrozumie, co stworzy i nie uzna tego za wulgarne. Tak właściwie zabawne było, że stresowała się przed mężczyzną, który dość jednoznacznie kładł dłonie na jej tyłku przytrzymując ją z bezczelnym uśmiechem człowieka, który bez żadnego cienia skruchy czy wstydu zupełnie zagarniał ją do siebie.
- Też tak sądziłam, ale wiesz, że oni kompletnie nie rozumieją tego, co chcę im przekazać?- pokręciła głową z rozbawieniem, bo tak, Julia miała spory dystans do siebie i wiedziała, że wszyscy już tylko modlą się o to, by ten wernisaż nadszedł prędko, a ona stanowi dla nich koszmarny wrzód na tyłku. Mimo wszystko jednak nie mogłaby wymagać od ludzi czegokolwiek, czego sama by nie zrobiła, więc przede wszystkim wręcz dosłownie zakasywała rękawy do roboty. Dobrze, że istniało jednak coś takiego jak przerwa, w trakcie której mogła się wykąpać w hotelu i przebrać w tę sukienkę. Do randek z nim podchodziła bardzo poważnie i sądząc po jego spojrzeniu przynosiło to efekty. Wymierne, bo uwielbiała się z nim całować i uwielbiała, gdy uśmiechał się do niej spod przymkniętych powiek przygryzając jej nabrzmiałą wargę.
- To… Myślałeś o mnie trochę, panie doktorze?- zapytała niewinnie, zupełnie jakby kolor jej sukienki zobowiązywał, ale nie mogła być aż tak niewinna, nie, gdy niby mimochodem poprawiała swoje zapięcie na dekolcie (a raczej posyłała mu tym sposobem instrukcję na dalszą część wieczoru), a potem delikatnie przesuwała się całym ciałem w jego silnych ramionach opadając wreszcie w dół.
Ruszyła po kawę mrożoną, którą jej przyniósł stukając szpilkami. Oczywiście, że je założyła, przecież wiedziała, że lubi na nią patrzeć, gdy je nosi.
Upiła spory łyk zostawiając piankę na wargach i wreszcie oblizała je nie spuszczając z niego wzroku. Skoro rzucił jej wyzwanie z koncentracją to postanowiła jemu sprostać, choć ktoś ją ostrzegał, że może się poparzyć sama.
Jak na razie jednak chciała uwieść właśnie jego, więc delikatnie wystawiała dłoń w jego kierunku fundując mu całkiem niewinny spacer… po aktach.
Przynajmniej tych, które już zdążyli dowieźć i które jeszcze rozwieszone na próbę powoli zmieniały tę galerię w jej prywatne królestwo.
- W jaki sposób chcesz oglądać te obrazy? Sam czy z moimi komentarzami? - dopytała, bo równie dobrze mogła po prostu usiąść na kanapie, która służyła podwykonawcom i rozkoszować się kawą, podczas gdy on będzie eksplorować kolejne ścianki. Dla niej akurat przeżywanie talentu kogoś było na tyle intymnym doznaniem, że nigdy nie potrzebowała do tego czyjegoś towarzystwa. Jednocześnie jednak wiedziała, że takie obrazy, uchwycenie piękna nagiego, ludzkiego ciała może być szalenie stymulujące i pociągające tak bardzo, że korciło, by przeżywać z nim tę świadomą erotykę, by skorzystać z tych przygaszonych świateł i by przywołać echa kolacji, podczas której rozmawiali o całowaniu się w przejściach.
To właśnie dlatego zgadzała się na ten całkiem prywatny pokaz dbając, by na chwilę absolutnie nikt im nie przeszkadzał. Nie, gdy odsłaniała się po raz pierwszy przed nim nie tylko fizycznie pokazując jak bardzo zafascynowana jest ludzkim ciałem i jak sztuka uruchamia w niej pokłady nieznanej mu wcześniej wrażliwości i zmysłowości, choć z tym drugim miał już trochę do czynienia, gdy swoimi pewnymi dłońmi chirurga rozbierał ją powoli.
Teraz jednak pragnęła, by poznał Julię artystkę, choć Julia kobieta czekała na jego werdykt powoli przesuwając dłonią z blizną po jego nadgarstku.
Na wypadek, gdyby poczuł się przytłoczony obrazami i tą atmosferą świateł, które przecież nie były mu znane. On lubił ostre, operacyjne światła, a tu królował półcień, rzucający nieco światła jedynie na odsłoniętą, pełną pierś młodej dziewczyny, która wydawała się być przyłapana podczas kąpieli, a mimo to bezczelnie patrzyła w rozmówcę. Tak na początek, na rozbudzenie apetytu, preludium do innych obrazów, niekoniecznie tak sielankowych.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden czuł się nad wyraz dobrze w tych momentach, których Julia nazywała go swoim chłopakiem. Wcześniej uważał, że byłoby to nie na miejscu, bo zwyczajnie przeminął już ten okres w jego życiu, w którym ktokolwiek mógł go postrzegać w charakterze chłopaka, ale teraz, jako ich taki wewnętrzny język, nabierało to zupełnie innego wydźwięku. Co więcej, Thompson na prawdę czuł się młodziej. Aczkolwiek miał również świadomość upływającego czasu, ba, na co dzień obcował ze śmiercią. To dawało mu dodatkową motywację do wykorzystywania każdego dnia, a tych okazji do spotkań z Julią, nie mieli znowu tak dużo. Z racji na to, że jednak większość poważnych partnerek Aidena związanych była z medycyną, to chociażby przez kwadrans w ciągu każdego dnia mogli porozmawiać twarzą w twarz. W przypadku Julii musieli ograniczyć się do wysyłanych wiadomości, na co mężczyzna również nie narzekał, ale jednak był człowiekiem kontaktu bezpośredniego, na dodatek bardzo często jego telefon lądował po prostu w szafce i nie miał czasu po niego sięgnąć nawet i przez kilka godzin. Chyba właśnie przez to, każde, nawet najbardziej skomercjalizowane święto było dla niego dobrą okazją do zorganizowania nawet najmniejszej rzeczy, typu kolacja w fajnym miejscu czy spacer po zmierzchu, gdy już zdawało się, że Lorne Bay zasypia tak samo, jak jego mieszkańcy. Julia i Aiden zawitali już w tyle miejsc, a jednak wciąż wspólnie nie dotarli do galerii i na farmę. Dziś miał być trochę jaki podwójny pierwszy raz, bez słów wprowadzający ich relację na kolejny poziom. Mężczyźnie w związku z tym nie towarzyszył żaden stres, zakładał w końcu, że dzieci nie będzie na farmie, a jedyne, co byłoby go wyprowadzić ze spokoju, to właśnie one... i ewentualnie Julia, która wykrzykuje, że chce helikopter do innego szpitala. Tę drugą sytuację mają jednak już szczęśliwie za sobą. Co więcej, w tym momencie, gdy Crane tak ufnie uchwyciła się jego szyi, a on wcale nie zamierzał jej od siebie odciągać, można było powiedzieć, że są na drugim biegunie od tamtej sytuacji ze szpitala. Sytuacji, która dzisiaj wydawała się być już tylko zabawną anegdotą, gdyby pozbawić ją całego tego kontekstu związanego z niespodziewanym przyjazdem córki Aidena, jej wyznaniem i wszystkiego tego, co później działo się w głowie mężczyzny.
- A gdybyś im to rozrysowała? W końcu jesteś artystką. A to jednak bezpieczniejsze niż wymachiwanie młotkiem. - zauważył. Aiden w swojej pracy nauczył się, że on jednak nie musi potrafić wszystkiego, co innym zleca. Nie bez przyczyny są lekarze o wielu różnych specjalizacjach, nie bez powodu też na salach operacyjnych są instrumentariuszki i anestezjolog, który wprowadza pacjenta w stan uśpienia i co ważniejsze, po operacji wybudza go z niego. A umiejętność wymiany przepalonych lamp na sali operacyjnej jest mu już skrajnie zbędna. Być może w przypadku artystów sprawa wygląda nieco inaczej, lekarz wciąż ma bardzo blade na ten temat pojęcie, ale po dzisiejszej wizycie w galerii ma zamiar dowiedzieć się, choć odrobinę więcej.
- Na tyle, że postanowiłem przynieść Ci mrożoną kawę. - zapewnił. W Australii właśnie lato dobiegało końca, ale upały zdawały się w ogóle nie odpuszczać. Co więcej, przez te deszcze i burze, które ostatnio regularniej występowały, powietrze często było tylko bardziej duszne. Nawet jeśli chirurg lubił ciepło, to w tych miesiącach dziękował wszystkim bóstwom, w które nie wierzył, że ma możliwość pracy w klimatyzowanym budynku.
To był właściwie pierwszy moment, w którym mężczyzna miał możliwość rozejrzeć się po tej recepcyjnej części galerii, aczkolwiek Julia skutecznie skupiała jego uwagę wyłącznie na sobie. Do tego stopnia, że nie wytrzymał zbyt długo bez kontaktu z kobietą i korzystając z okazji, starł resztkę spienionego mleka z kącika jej ust. Chwilowo rozproszyło to jego uwagę na sztuce, która przecież była celem jego wizyty tutaj, dlatego po pytaniu Julii zamrugał i wrócił na ziemię.
- Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechcesz mi opowiedzieć trochę o swojej grafice. - uchwycił dłoń kobiety. W drugiej trzymał drugi plastikowy kubek z kawą. Te papierowe były bardziej ekologiczne, Aiden doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale szczególnie w kontakcie z zimnymi napojami namakały, dlatego kosztem ekologii wybierał wygodę.
Tymi słowy Julia dosłownie i w przenośni miała wprowadzić Thompsona w swój artystyczny świat. Mógł tylko podejrzewać, że dla niej było to dużo bardziej stresujące, niż dla niego samego, który nie wiedział tak naprawdę, czego miał się spodziewać, a nie miał jednak w zwyczaju martwić się na zapas. Właśnie dlatego wspierająco obejmował smukłą dłoń szatynki, gdy zatrzymali się przy pierwszym z wywieszonych płócien.
- Do zdjęć pozują Ci ludzie, których zdążyłaś już trochę poznać? Czy to osoby, które zgłosiły się na zlecenie i widzicie się w najlepszym przypadku przez dwie godziny w życiu? - zapytał. Dziewczyna ze zdjęcia nie tylko była odsłonięta, ale też w jej spojrzeniu nic nie wskazywało na żadną wątpliwość czy brak zaufania względem osoby po drugiej stronie obiektywu.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak naprawdę niesamowite było to, że w swoim ponad trzydziestoletnim życiu nikt nie określał jej nigdy mianem swojej dziewczyny. Adam zawsze bał się zobowiązań i bał się przyklejania im etykietek, jej małżeństwo potoczyło się tak szybko i nieszczęśliwie, że nie było na to czasu, a Flann przez cały okres ich romansu pozostawał człowiekiem żonatym. O mniejszych relacjach nawet nie chciała wspominać, bo były zwykle tylko nieistotnymi przygodami. Przez długi czas przez to sądziła, że podobne określenia bądź zachowania są dla niej całkowicie zbędne i jakże się miło rozczarowała, gdy z każdym stwierdzeniem tego typu, użytym przez Aidena czuła ten ten delikatny ruch gdzieś w okolicy klatki piersiowej. Ktoś to określił ruchem motylków w brzuchu i musiała się z tym zgodzić.
Uczucie było zaś na tyle warte wszystkiego, że nawet była skłonna przyjąć obchodzenie najbardziej skomercjalizowanych świąt w kalendarzu, choć przy tempie pracy swojego pana doktora wcale by się nie zdziwiła, że wypadłyby im w kwietniu. Poza tym było pięknie, choć zwyczajnie i ta zwyczajność ujmowała ją równie mocno jak etykietki, które sobie nadawali. Lubiła te momenty, gdy Aiden kończył dyżur i spotykali się na kolacji, gdy wreszcie wracali jednym samochodem do Lorne Bay nie mogąc się od siebie odkleić i gdy zamykała za nimi drzwi do swojego domu, a on ją całował tak jakby nigdy nie wrócili z tego domku na drzewie. Wreszcie uwielbiała się budzić w jego ramionach i przedłużać czas przed pracą maksymalnie drocząc się z nim, by wreszcie ją puścił. To wszystko sprawiało, że coraz częściej uśmiechała się do siebie przyjmując, że tak, zaczyna tracić dla niego głowę i dlatego tak ufnie rzucała mu się na szyję, choć nadal w pamięci miała to określenie tandetne i w innych okolicznościach by mu to wypomniała. Nie teraz jednak, gdy wreszcie był tak blisko jak się dało (no dobrze, mógł być bliżej, ale z tym jeszcze dziś trochę poczekają), a ona miała wprowadzić go w świat swojej sztuki.
Najpierw jednak uśmiechnęła się delikatnie, zupełnie jakby na moment straciła swój rezon i dryg.
- Ty się o mnie martwisz- i było to takie urocze i niespotykane dla niej, że ponownie delikatnie musnęła jego wargi, bo może i dla niego było to całkiem normalne zjawisko w związku, ale dla niej niekoniecznie i zawsze ją rozczulało jak nigdy. - Niepotrzebnie. Przeżyłam jakieś cztery wystawy w jednym kawałku, ale postaram się to ograniczyć do minimum- obiecała, bo przecież przyrzekła nie dokładać mu zmartwień, a nikt tak jak Thompson nie zasłużył na odpoczynek od kłopotów i beztroskę.
Z tego też powodu spotykali się po raz kolejny sami. Nie śpieszyła się z poznaniem jego dzieci podejrzewając, że może ono przebiec dość niefortunnie, a oboje najlepiej bawili się w swoim towarzystwie.
- Wiesz, przez te upały zostałeś moim bohaterem- podniosła kubek z kawą do góry w geście toastu, ale przecież i tak podszedł, by zetrzeć ślad pianki z jej warg. Na moment nie spuszczała z niego wzroku i była o krok od hasła, by przełożyli to zwiedzanie na inny, mniej czuły moment, ale skoro już był tutaj, należało wrócić do rzeczywistości.
Ta zaś jej wychodziła ostatnio całkiem nieźle, gdy trzymała jego dłoń, więc teraz też ścisnęła jego palce i kiwnęła głową, gdy wybrał opcję z nią jako przewodnikiem. Dość dla niej kłopotliwą, bo właściwie nie pamiętała, kiedy ostatnio opowiadała komuś zupełnie z zewnątrz o swojej sztuce, ale dla niego była gotowa to zmienić.
Wynikało to głównie z faktu, że Aiden był zawsze szczerze zainteresowany i pytał, choć to pytanie akurat sprawiło, że parsknęła.
- Kochanie, siedziałam z tą dziewczyną dwa tygodnie- uściśliła i zatrzymała się tak, by mógł swobodnie obserwować obraz, a sama wkradła się pod jego rękę obejmując się jego dłonią w talii. - To zależy, wiesz? Są różne szkoły. Jedni malarze lubią korzystać z agencji modelów, ale to dość kiepskie, bo te twarze są wyeksploatowane. Ja kocham poznawać ludzi i chodzić za nimi tak długo, że zgodzą się na pozowanie. Gina to Włoszka, niedawno urodziła i bardzo nie chciała, bym ją malowała. Trochę ją przekonaliśmy z mężem, dobrze, że przynajmniej on ogarniał angielski- zaśmiała się. - Wracając do sesji czasami są absolutnie wyczerpujące. Zdarza się mi robić zdjęcia, ale akurat ona siedziała ze mną przez te wszystkie dni karmiąc w przerwach malutką. Obie były bardzo dzielne. I jak widzisz, rzadko są to dla mnie anonimy. Co do relacji… Myślę, że też tak masz, że niektóre pacjentki bądź pacjenci są dla ciebie bliżsi niż inni. Pozowanie, zwłaszcza nago to dość intymny proces i myślę, że bez zaufania żadne z nas nie dałoby rady- wyjaśniła jak najpełniej umiała bawiąc się w międzyczasie jego dłonią na swojej talii.
Lubiła te ich rozmowy, to, że nadal dzielili się ze sobą spostrzeżeniami, opiniami, że nadal przede wszystkim czuli w stosunku do siebie tę ciekawość.
- Tego pana za to - wskazała na palącego nago mężczyznę, który siedział na krześle. - Nie polubiłam wcale. Był arogancki, przekonany o swojej wyjątkowości, więc malowało mi się absolutnie źle. Tyle, że te dwa obrazy są chyba moim pożegnaniem z erą realizmu- zauważyła i delikatnie objęła jego podbródek, by skierował wzrok na obrazy, które były mroczne, a postacie dość karykaturalne i komiksowe. Przypominało to nieco twory Beksińskiego i na pewno obrazowało ten ciężki rok w jej życiu, z czego zdawała sobie sprawę. Sztuka była najpiękniejsza wtedy, gdy komentowała rzeczywistość, a ta jej wówczas mocno wysunęła się jej z rąk.
- To chyba mój pierwszy raz, gdy malarstwo jest tak niepokojące i epatujące makabrą czy groteską. Sądzę, że krytycy mogą to pokochać albo znienawidzić. I jeśli przynudzam to powiedz mi, Aiden, nie musisz naprawdę tego słuchać- uśmiechnęła się, bo po części zaczęła się obawiać, że mężczyzna będzie miał wrażenie uczestniczenia w jakiejś muzealnej lekcji, a przecież mogli spędzić ten czas przyjemniej.
Choćby na wspólnym oglądaniu starych filmów jak sugerował albo poznawaniu jego owiec.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Aiden już od jakiegoś czasu w swoim życiu miał ten stan, że angażował się we wszystkie relacje, które wchodziły na wyższy poziom. Zwykle co prawda kolejne etapy przemierzał w nieco wolniejszym tempie. Zwykle też jego partnerki bywały w bardziej zbliżonym do niego wieku, ale ta różnica dawała się działać korzystnie dla nich obojga. Thompson dzięki temu po raz pierwszy od jakichś dwóch dekad zwracał się po partnerki per dziewczyna, a jeśli i on wnosił coś pozytywnego w życie Julii, to byłoby mu bardzo miło z tego powodu. Atutem ich relacji jest jednak nie tylko ta odrobina szaleństwa, którą Crane wnosi swoją młodością i artystycznym podejściem do życia, ale też to, że przetestowali już swoją relację w różnych kryzysowych sytuacjach, co pozwoliło im tylko poznać się lepiej. Może to właśnie za tym kryje się tajemnica szybkiego tempa rozwoju tej znajomości, a może faktycznie udało im się trafić na siebie w odpowiednim czasie i miejscu, a potem to już wszystko potoczyło się samo. Oni tylko odrobinę sobie pomagają, a różne przeciwności losu kładą im kłody pod nogi, które wspólnie są w stanie pokonać. I pewnie lepiej byłoby im gdzieś na końcu świata, na wakacjach w jakimś bajecznym miejscu, ale skoro w tych okolicznościach potrafią dobrze czuć się w swoim towarzystwie, to wydaje się to być dużo większą wartością. Na wakacje jeszcze przyjdzie czas, gdyby tylko wypełnią wszystkie swoje zawodowe zobowiązania. Gdzieś na drugim końcu świata będzie właśnie piękne lato, a oni właśnie wtedy będą mogli tam spędzić czas tylko we dwoje. Obecnie też całkiem dobrze idzie im znajdowanie okazji do spędzenia go wyłącznie we własnym towarzystwie. Jak chociażby dzisiaj. Choć gdzieś w pomieszczeniach muszą być ludzie, którzy na co dzień pracują w galerii, jakieś osoby w obsługi i ochrona, to skutecznie udaje im się dawać poczucie, że na całym tym obszarze są tylko Julia z Aidenem.
- Trochę Ci zajęło zorientowanie się, że się o Ciebie martwię, skarbie. - stwierdził żartobliwie. Już parę razy, przy okazji różnych sytuacji, Aiden dawał do zrozumienia, że martwi się o Julię, i że wolałby, aby nie spotkało jej już nic złego. Krótko się znali, a ona już sporo przeszła. Gdyby nie to, że Crane nadmieniała mu już o pewnych fragmentach swojego życia, to mógłby nawet pomyśleć, że ściągnął na artystkę jakiegoś paskudnego pecha.
- Mam nadzieję, że będę nim nieco częściej. - mrugnął okiem. Tak naprawdę, w takich pozornie prozaicznych sytuacjach, jak kupienie komuś napoju, można było pokazać, że myślimy o drogiej osobie, że zależy nam na niej. Nie zawsze musi to być sto czerwonych róż, czasami wystarczy mrożona herbata albo podanie kieliszka wina po zakończonym ciężkim dniu. Zawsze też Aiden może kupić Julii drugi samochód, jeśli nie uda mu się odwieść jej od pomysłu kupienia sobie Lamborghini, wtedy będzie miała dwa i najwyżej z biegiem czasu przekona się, że jego krytyczne słowa o samochodzie również wywodziły się z troski.
- Wiem, moje pytania bywają trywialne. To pewnie podobnie, jakby ktoś zapytał mnie o różnicę między rozpuszczalnymi szwami a takimi, które trzeba zdejmować. - pochylił głowę z pokorą, napotykając na bark Julii, co skwitował przelotnym pocałunkiem. Jutro rano powinien wstać nieco wcześniej popracować trochę nad zarostem, bo choć Julia nie narzekała na nieco większą szorstkość, to sam Aiden zaczął mieć wrażenie, że robi się niechlujnie, a tego by na dłuższą metę nie chciał. Wracając do tematu, wysłuchał opowieści Julii i jej słowa miały dla niego bardzo wiele sensu. Relacja, a więc budowanie zaufania odgrywa bardzo ważną rolę w przypadku nawet częściowych aktów. Niewielu jest chyba ludzi, którzy ot tak, bezrefleksyjnie rozebraliby się po usłyszeniu propozycji narysowania, czy też zrobienia zdjęć, które siłą rzeczy zajmują mniej czasu. W trakcie samego tego procesu malowania też model poznaje artystę, a artysta modela. Thompson podchodził do tego inaczej, zdarzało mu się polubić bardziej niektórych pacjentów, niektóre historie robiły na nim większe wrażenie, ale nie utrzymał właściwie żadnej relacji, która miałaby swój początek w gabinecie lekarskim. - Owszem, czasami do kogoś poczuję większą sympatię, szczególnie gdy pomagam komuś przez dłuższy czas, albo kiedy w szpitalu wojskowym poznawałem całe rodziny tych żołnierzy, ale przynajmniej w moim przypadku, po wykonaniu pracy kontakt zawsze się urywał. - powiedział na słowa Julii.
- Absolutnie nie przynudzasz. - machnął ręką, gdy po pokonaniu kilku metrów w powolnym spacerze, dotarli do obrazów, o których przed momentem mu opowiedziała. Różnica faktycznie była diametralna. Dla takiego laika, jakim był lekarz, ten nagły przeskok byłby wręcz niezrozumiały bez komentarza, dlatego uważnie słuchał każdego słowa, które wychodziło z ust Julii. - Czyli tamte dwa obrazy powstały jeszcze przed Twoim wyjazdem z Lorne Bay? - dopytał.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Julia bywała temperamentna i ten jej nieco ognisty charakter nie objawiał się w przysłowiowym rzucaniu talerzy (co dla niej zawsze stanowiło brak jakiejś klasy i nie dopuszczała się tego, gdy skończyła już dwadzieścia lat), ale i w tym, że prędko pokonywała dystans przy znajomościach. Nie miała problemu z tym, by kogoś bezczelnie uwieść i choć pomagała jej w tym zapewne uroda, głównie przyciągała ludzi swoją energią i podejściem do życia. Nie bez powodu do artystów wszyscy lgnęli upatrując w nich echa dawnej wolności czy dzieci kwiatów. Potrafiła owe szaleństwo łączyć z dobrym wychowaniem swojej rodziny, więc mało kto potrafił się jej oprzeć. Z tym, że gdy przyszło co do czego, jej entuzjazm nagle gasł, a cała relacja wydawała się jej już przestarzała. Ta zmienność była związana z pewnym strachem, zakotwiczonym gdzieś głęboko.
Z Aidenem było inaczej.
Nie chodziło o tempo, bo owszem, to było ekspresowe, co oczywiście miało związek ze wszystkimi tragicznymi wydarzeniami, ale o fakt, że po raz pierwszy od dawna z każdym dniem wchodziła w tę relację głębiej i po raz pierwszy nie czuła potrzeby, by z niej uciekać. Może chodziło o to, że ciągle było jej go mało, może o to, że dojrzała, a może zwyczajnie polubiła go jako człowieka i to stanowiło jeden z najbardziej silnych fundamentów. Mogli spędzać czas w łóżku, na spacerach, ale ciągle była tak samo ciekawa jego opinii i poglądów, jego samego jako człowieka i odnajdywała w nim ten sam głód, który dręczył ją każdego dnia. Oboje dla pracy i pasji byli w stanie poświęcić wszystko i oboje jednocześnie się motywowali. Niezależnie od wszystkiego, sekunda po sekundzie, minuta po minucie, coraz częściej łapała się na tym, że to on jest osobą, której chciała opowiedzieć absolutnie wszystko i którego najchętniej zapraszała do swojego świata.
Ta wizyta w galerii była debiutem, ale przecież już wcześniej zadręczała go opowieściami ze świata sztuki. Była przekonana, że niedługo zostanie najlepiej orientującym się w malarstwie chirurgiem plastycznym.
Najbardziej troskliwym, to z całą pewnością.
- Ja sobie wypraszam. Zauważyłam to już znacznie wcześniej, po prostu tego nie mówiłam, bo trochę krótko się znamy i nie wypada- zaśmiała się, bo jak Thompson może ją krótko znał, tak zapewne wiedział, że z tym nie wypada to jedna z największych wymówek w wykonaniu pani Crane. Julia nie znała takiego słowa w swoim słowniku, ale nie chciała wychodzić z roli silnej i niezależnej kobiety. To jednak wcale nie było takie łatwe, gdy faktycznie za pomocą małego gestu pokazywał jak się o nią troszczy. Nie potrzebowała tych wielkich sama najchętniej decydując się na takie drobne jak posłanie mu obiadu do szpitala bądź zrobienie mu herbaty, gdy po wielogodzinnej operacji nie mógł podnieść rąk. To też była nowość dla niej- ta codzienność, która wprawdzie była jeszcze reglamentowana poprzez ich napięte grafiki, ale powoli stawała się zaskakującą normą. Nie sądziła, że będzie z kimś tak blisko, że zacznie się obok niego budzić i ekscytować, gdy wreszcie wspomniał o samodzielnym mieszkaniu w Cairns. Ten nowy start dla nich brzmiał jak wiosna, choć już niedługo mieli powitać jesień, która zapewne przyniesie im wytchnienie po parnym lecie.
- Ty serio chcesz, żebym straciła dla ciebie głowę, a ja się tak łatwo nie poddam, mówiłam ci- odpowiedziała jednak przekornie nie spuszczając na sekundę z niego wzroku, by jednak dobrze wiedzieć, że to jeden z ich stałych żartów, bo tak, głowę traciła coraz częściej i nie zamierzała sobie nic z tego robić.
Jak i z faktu, że drapał ją jego zarost, bo warto było, gdy pochylał się i całował jej odsłonięty bark, a w lustrzanej ramie odbijał się jej niewinny uśmiech.
- A to są jakieś różnice poza faktem, że te rozpuszczalne… się rozpuszczają?- zapytała z zainteresowaniem i odchyliła głowę, by wtulić się w jego ramię. - Nie sądzę, by twoje pytania były trywialne. Nie siedzisz w tym temacie tak jak ja od… cholera, niedługo stuknie mi osiemnastka- parsknęła. Im bliżej był obok niej, tym czuła mniejszą tremę i jakoś łatwiej przychodziła jej rozmowa na temat swojej sztuki czy samego procesu malowania.
- Wiesz, myślę, że ma to związek z tym, że ciebie ograniczają pewne normy etyczne. Raczej nie powinieneś spotykać się z pacjentką, prawda?- przecież pamiętała jeszcze z ostatniego pobytu w szpitalu jak zwracał na to uwagę. - U mnie nie ma takich przepisów, poza tym niektórzy chcą zobaczyć na żywo swój obraz, wpadają na wernisaż. To naturalne. Jednocześnie to nie jest też tak, że z nimi się zaprzyjaźniam bądź utrzymuję jakieś relacje, bo ja właściwie z niewieloma osobami to robię- wytłumaczyła. - Nie jestem zbyt ufna pod tym względem- przyznała i to był jeden z tych fenomenów, że Aidenowi udało się szybko przełamać ten jej mur nieufności i teraz mogła swobodnie spojrzeć mu w oczy i zrozumieć, co miał na myśli zadając to pytanie.
To była jedna z tych chwil, w których przekonywała się jak bardzo cenna była ta relacja i jak bardzo lubiła to porozumienie między nimi.
- Tak- odpowiedziała z prostotą.
Dała mu chwilę na to, by sam mógł po kolei obejrzeć każdą z tych grafik, aż wreszcie dojrzał jej autoportret.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że utalentowany malarz nie boi się malować samego siebie, ale powiem ci, że jestem koszmarną modelką- zaśmiała się. - I właściwie tak to będzie wyglądać, gdy wszystko zwiozą i powieszą. Pewnie aranżacja zmieni się kilka razy, nie wiem czy te ścianki wytrzymają napór ram, więc może i ramy trzeba będzie dopracować, ale najważniejsze kwestie są powoli już dograne- dodała z dumą i mało brakowało, a zaczęłaby z radości kręcić piruety jak jedna z tych baletnic w pozytywce od babci.
Chciała jednak, żeby Aiden trwał w przekonaniu, że spotyka się z dorosłą, acz bardzo podekscytowaną wystawą kobietą.
I nim, ale przecież akurat to czytał w każdym jej spojrzeniu.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Może wszyscy tak naprawdę tęsknimy za szaleństwem i beztroską, za tym pierwotnym poczuciem wolności, a do osób o artystycznym usposobieniu lgniemy dlatego, żeby choć przez moment ogrzać się w aurze, której oni odważyli się nie uśpić w sobie. Aiden nie mógłby powiedzieć, że właśnie to w pierwszym momencie przeciągnęło go do Julii. Zresztą wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy w Shadow, nie wiedział jeszcze, czym tak naprawdę zajmuje się kobieta. Wówczas wygrały odruchy, które dla niego, jako dla lekarza były czymś naturalnym. To oczywiste, że w każdym miejscu, w którym akurat by był, gdyby ktoś potrzebował pomocy, to byłby pierwszą osobą, która zajęłaby się potrzebującym pomocy. Przy okazji zarządzałby kilkoma osobami z otoczenia, gdyby konieczne było wezwanie pomocy ratunkowej.
Już podczas kolejnego spotkania Julia faktycznie okręciła go sobie, jak chciała, ale musiała mieć coś w sobie, bo Aiden jednak chciał wierzyć, że nie dałby się tak pierwszej lepszej. Wątek sztuki bardzo szybko pojawił się w ich rozmowach, ale kobieta jednak czymś innym musiała go najpierw przyciągnąć. Może tajemnicą, bo przecież znał jej historii z tamtym mężczyzną, przez którym próbowała uciec na weselu, a może sposobem bycia, bo sama przecież zdaje sobie sprawę z energii, którą emanuje. W każdym razie Aiden podobnie pewnie jak wcześniejsi mężczyźni w życiu Julii nie mógł powiedzieć, że wysycał się aurą kobiety. Właściwie to wręcz przeciwnie, im dłużej ją znał, tym bardziej chciał poznać to co szatynka skrywa tam głęboko pod skorupą, co sprawia, że jest taką kobietą i artystką, jaką jest. Dlatego zaproszenie go w końcu do tego miejsca, było dla mężczyzny tak samo istotne, a może nawet i istotniejsze od poznania jej przyjaciół. Jak znał biografie artystów, to oni właśnie za sztuką kryli najbardziej intymne skrawki swojego życia i może na pierwsze rzut oka ta dziewczyna w wannie czy facet bezczelnie gapiący się obiektyw nie miały głębszego sensu, ale Thompson miał prawo zakładać, że kiedyś pozna prawdziwe dno tych kadrów. Dziś wykonali kolejny krok w tym kierunku, w stronę stabilizacji, która dla Aidena, chociażby w sposób nieuświadomiony jest celem w życiu osobistym. Już naprawdę dość mu zaskoczeń. I nawet może nawet będzie potrzebował nuty szaleństwa, ale u boku osoby, której może zaufać.
- Oboje widzieliśmy się już w momentach, w których byliśmy bardziej obnażeni, niż gdy nie mieliśmy na sobie żadnych ubrań. Myślę, że po tym już wszystko wypada. - powiedział na przekór całkiem na poważnie. Pomijając tzw. skrzywienie zawodowe, to właśnie przez wyznania na temat różnych doświadczeń, Aiden wykazuje się tak dużą troską w stosunku do kobiety. Tamtej nocy po urodzinowej kolacji Julii, ona zdecydowała się pokazać mu się słaba, a on przyjął to, jako niewerbalny komunikat zaopiekuj się mną. Nawet jeśli zwykle malarka jest silną i niezależną kobietą. Teraz zadaniem Aidena nie jest przekazanie całemu światu, że Julia wcale nie jest taka niezniszczalna, tylko pomóc jej powrócić do pełni sił. W mniemaniu mężczyzny na tym polega partnerstwo.
- A ja jednak jeszcze trochę potestuję twoją silną wolę. - tymi słowy powrócił do rzeczywistości, czyli do powodu, dla którego się tutaj spotkali. Wciąż nie wypuszczając Julii ze swoich objęć, skupił najbardziej jak to tylko możliwe, uwagę na kolejnych pracach. Tym bardziej że te wymagały już większego skupienia i dłuższych wyjaśnień, niż tylko opowiedzenie kto jest na portrecie i jaka ta osoba była w obyciu.
Zaśmiał się z pytania Julii, bo owszem były inne różnice, ale nie chciał teraz wgłębiać się w ten temat. Skupił się za to na moment na liczbach, bo osiemnaście lat faktycznie robiło wrażenie, ale on niedługo będzie miał trzydzieści lat, odkąd poszedł na studia medyczne. Na szczęście od zrobienia specjalizacji byłby to okres bliższy dwudziestu latom.
- Więź emocjonalna mogłaby mieć wpływ na moje zawodowe decyzje. Dlatego nie powinno się leczyć swoich bliskich. Do tego dochodzi jeszcze wątek tajemnicy lekarskiej i kilka innych dyskusyjnych spraw. - zgodził się z Julią. Jednak chirurgia plastyczna to nie jest np. onkologia, gdzie ciężar podejmowanych decyzji jest dużo większy, więc w takich sytuacjach, jak ta ostatnia ze szpitala, mógł odłożyć wszystko i zadbać o możliwie najszybszy powrót Julii do zdrowia. - Rozumiem, artyści operują na emocjach, a lekarze często dosłownie na ludzkim życiu. - skinął głową, zgadzając się z różnicami, które przywołała. Nie umniejszał strefie duchowej. Tyle się ostatnio mówi o równowadze między ludzką fizycznością a psychiką, że trudno byłoby, żeby lekarze to bagatelizowali. Zaś słowa o operowaniu emocjami z każdym kolejnym obejrzanym obrazem nabierały większego sensu, a przecież Julia mu mówiła, że jeszcze nie wszystkie prace będące częścią wystawy zostały już zwiezione i rozwieszone.
- Naprawdę cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Wiesz, te prace mają w sobie coś hipnotyzującego, ale może dzięki temu szczęściu przejdziesz do nowej ery w swojej karierze. - stwierdził, obejmując Julię i przytulając do siebie.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Masz rację. Zdecydowanie trudniej było mi wtedy do ciebie zadzwonić niż zdjąć ci koszulę jakiś tydzień później- uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziała, że obnażanie fizyczne nie było tak naprawdę trudne. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza gdy kierowały nimi hormony i ta wzajemna chemia, która przyciągała ich do siebie. Bycie szczerym jednak było czymś zupełnie innym i wymagało szczególnego rodzaju zaufania. Miała wrażenie, że to było jak w powiedzeniu. Zadzwoniła z płaczem do Aidena, więc oddała mu naładowany pistolet do rąk i miała nadzieję, że nigdy nie użyje go przeciwko niej. Trudno było jej być bardziej bezbronną niż wtedy, gdy pokazywała mu się w najgorszym momencie swojego życia. Nie traktowała tego jednak jak żaden test ich relacji. Owszem, mógł wówczas nie odebrać i pewnie ich znajomość toczyłaby się dalej, ale sądziła, że to tempo oraz bliskość zawdzięczali głównie temu, że potrafili zmierzyć się wspólnie z problemami.
To był jeden z fundamentów, na którym w przyszłości mieli budować obopólne zaufanie, gdy już pewien etap fascynacji minie. Nie sądziła jednak, że stanie się to szybko, gdy na razie byli tak głodni siebie.
- Ale nie chciałabym dokładać ci zmartwień. Wręcz przeciwnie, chciałabym, byś mógł przy mnie od nich odpocząć- wyjaśniła po krótkim namyśle. Myślała nawet o słowie ucieczka, ale Julia już dojrzała na tyle, by wiedzieć, że nie da się wyemigrować od problemów. Zwykle dopadały ją w najpiękniejszych zakątkach świata i wówczas jedynym ratunkiem był szkicownik oprawiony w skórę.
Kiedyś pokaże go też Thompsonowi i na pewno będzie to jeden z dowodów jej zaufania, bo przecież nie pokazywała go nikomu traktując to jako najbardziej intymny przedmiot w swoim życiu. Na razie jednak byli tutaj, w galerii, a ona z każdym krokiem czuła się lżej. Być może dlatego, że sam mężczyzna wydawał się zainteresowany wszystkim, co miała mu do powiedzenia i nie traktował tego jako nudną lekcję ze sztuki czy prolog do ich właściwej randki. Ta jego klasa szczególnie ją zawsze w nim ujmowała i sprawiała, że patrzyła na niego nieco przez różowe okulary.
Nie zamierzała jednak tego mu zdradzać uśmiechając się jedynie tajemniczo, gdy stwierdził, że dalej będzie testować jej silną wolę. Już jakiś czas temu zauważyła, że mężczyźni jednak wolą zdecydowanie bardziej ścigać króliczka niż napawać się jego złapaniem, więc nie zamierzała ot tak wykładać mu się na tacy, choć wiedziała, że pewne deklaracje już między nimi padły. Te słowne i te ważniejsze, związane z faktem, że nawet teraz oboje nie umieli od siebie oderwać rąk i wciąż szukali kontaktu fizycznego, gdy przechadzali się tak razem między jej obrazami i dyskutowali.
Czasami bardziej zawzięcie jak teraz o medycynie, która dla Julii Crane stanowiła czarną magię. Nie tylko ze względu na nauki ścisłe, które były jej obce, ale właściwie głównie przez to mocno analityczne podejście, które wykluczało całą gamę emocji. Nimi zaś emanowała, była zbyt wrażliwa, by tak po prostu je od siebie odsunąć, a wszelka ich dysocjacja mogłaby świadczyć o tym, że u artystki dzieje się naprawdę źle. Dlatego z rosnącą fascynacją słuchała o świecie tak kompletnie jej obcym.
- Wiesz, to zabawne, bo jakimś nietypowym zrządzeniem losu od pierwszych chwil naszego spotkania dałeś się poznać jako człowiek opanowany, ale też niesamowicie troskliwy i zaangażowany. Trudno mi sobie ciebie wyobrazić na sterylnej sali operacyjnej, działającego niemal jak robot- podzieliła się z nim swoimi przemyśleniami i odwróciła lekko głowę, by spojrzeć dłużej w jego przystojną twarz zupełnie jakby jej nieograniczona wyobraźnia mogła sobie zestawić Aidena z nią i Aidena lekarza. Mały pokaz jego umiejętności miała w szpitalu niedawno, ale i tam dostrzegała pewne subtelne emocje, związane z faktem, że to ona jest pacjentką. - I tak, rozumiem dlaczego leczenie członków rodziny może być dość skomplikowane- dodała i uśmiechnęła się znacząco. Już oni wiedzieli jakim wyzwaniem było traktowanie siebie jak obcych ludzi, zwłaszcza gdy była na niego wściekła, a on jej usiłował to wytłumaczyć.
Tamte nieporozumienia jednak były przeszłością i to odległą o kilka galaktyk, bo gdy ją objął i przytulił do siebie, nagle i nawet obrazy nawet mogły przestać istnieć.
- Czy to zabrzmiało jak ładnie, ale maluj mniej ponuro?- dopytała z przekorą i uniosła głowę, by spojrzeć w jego jasne oczy. Z tym szczęściem to była sprawa dyskusyjna, bo jeszcze potrzebowała do tego jego spokoju i poradzenia sobie z problemami domowymi, ale przynajmniej ich relacja wyglądała na bardzo obiecującą.
Tak bardzo, że ponownie musnęła jego wargi swoimi.
- Obiecałeś mi kiedyś, że będziemy się tu całować- przypomniała mu między pocałunkami. Sam był sobie winny, bo prowokował ją całe popołudnie, a teraz wreszcie miała go wyłącznie dla siebie i zamierzała skwapliwie z tego skorzystać.
Przynajmniej do momentu, gdy za plecami nie usłyszała znajomego chrząknięcia ochroniarza, które sprawiło, że i na to musiała zaczekać.
- Tak, panie Lowell, już wychodzimy- nie dała jednak dojść mu do głosu, zresztą nie sądziła, że byłaby taka potrzeba, bo chciał od niej jedynie kluczy i przekonania, że wyjdą, by mógł zamknąć tę salę.
W końcu te obrazy byłyby dobrym kąskiem dla złodzieja, więc nie mogła zbytnio kaprysić.
- I tak to wygląda. Niby to moja własność, ale widzisz, muszę wychodzić, gdy mnie o to proszą- wyjaśniła mu z lekkim westchnieniem i pochyliła się prosto do kieszeni jego spodni, by wyjąć kluczyki od jego samochodu. - Ja jadę, ty odpoczywasz- zadecydowała i miała nadzieję, że nie będzie się z nią wykłócał, bo przecież sam w wiadomościach skarżył się na zmniejszoną czujność na drodze. To była jej metoda na okazanie troski i partnerstwo, którego się uczyła na równi z nim.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
- Żyjemy w takich czasach, że dużo łatwiej przychodzi nam obnażenie się fizyczne, niż odkrycie tego, co dzieje się w naszych myślach. A może zawsze wyglądało to w ten sposób. - podsumował. Może poprzednie pokolenia nie brały tak dosłownie tego okazywania swojego ciała, bo istniały pewne konwenanse i tematy tabu, które obecnie nie mają już żadnego znaczenia. Jednak wyznawanie tego, co się czuje, jakoś zawsze wygadało się trudniejsze. Nieraz nie można było mówić, to co naprawdę miało się na myśli, innym zaś razem człowiek krępował się okazać słabość. A już w przypadku mężczyzn przed bardzo długi czas było to uznawane za plamę na honorze. Może u Aidena wciąż trochę pokutuje to myślenie i nawet podświadomie myśli, że głowie rodziny nie przystoi publicznie pokazać się, jako osoba, która nie potrafi udźwignąć kolejnych ciężarów na swoich barkach. Teraz jednak nie chciał myśleć o tych złych momentach, już za dużo siwych włosów na skroniach go te wszystkie zmartwienia kosztowały. Na ten moment wszystkie kryzysy zdawały się być zażegnane i Thompson mógł skupić się na tym, co przyjemne, a dziś tym czymś była randka z Julią. Aiden nie mógł zaprzeczyć, że nie chadzał w życiu na randki, nawet w Lorne Bay był na pojedynczych, ale rzadko bywały one tak fascynujące. Może dlatego, że jeśli chodzi o Julię, to jednak pochodzą z dwóch różnych światów i to poznawanie świata drugiej osoby jest dodatkowym atutem. Nie wspominając już o całej długiej innej liście atutów Julii.
- Jestem Ci bardzo wdzięczny za te wszystkie wieczory i noce, podczas których przyjmowałaś mnie do siebie, gdy mogłem już nie znieść kolejnej rozmowy z dziećmi, która pewnie skończyłaby się trzaśnięciem drzwiami. - pocałował Julię w skroń. Byłby momenty, w których Julia zapewniała mu zapomnienie, ale takie, w którym była tylko, albo aż odskocznią od problemów rodzinnych, były one tak samo cenne, jak spędzanie nocy na poznawaniu swoich ciał centymetr po centymetrze. Pewnie, byliby szczęśliwszymi ludźmi, gdyby po drodze nie spotykało ich tyle przeciwności losu, ale równocześnie nie mieliby wówczas szans za zbudowanie tak silnej relacji w tak krótkim czasie.
- A ja lubię te swoje procedury. To, że pewne rzeczy na sali operacyjnej są niezmienne od dwudziestu lat. Lubię jednocześnie to, że człowiek leżący na stole operacyjnym ma gdzieś procedury, przez to czasami trzeba pracować pod bardzo dużą presją. - opowiedział. Ten aspekt najbardziej ludzki w swojej pracy, dostrzegł najbardziej podczas pracy w szpitalu wojskowym. Właśnie ten okres jego kariery zawodowej najbardziej zweryfikował podejście Thompsona do pacjentów. Julia siłą rzeczy była wyjątkowym przypadkiem, w którym nie darowałby sobie, gdyby albo z jego winy, albo nawet bez jego udziału, doszłoby do jakichkolwiek komplikacji. Nie każdą procedurę medyczną kończy z pacjentką na swoich kolanach i to powinno być istotne w ich relacji.
- Może odrobinę. - powiedział niewinnie. Jeśli Julia się w tym spełnia, to przecież Aiden nie zmusi jej do malowania pulchnych amorków, ale przecież artyści miewają różne okresy w swojej twórczości i nikt nie powiedział, że akurat ten jest ostatecznym w przypadku Crane. Jeśli będzie, to nadal są to fascynujące obrazy, ale spokoju Thompsonowi nie dawałyby te szczątki historii, które kryją się za każdą z mrocznych prac.
- Żebym miał tylko całowanie na myśli... - odpowiedział między pocałunkami, podnosząc Julię tak samo, jak w czasie ich płomiennego przywitania kilka kwadransów temu. Niestety nie było im dane doświadczyć tego, co chodziło po głowie lekarza, bo zostali nakryci i skarceni przez stróża. Było to jednocześnie zabawne, a jednocześnie odrobinę niezręczne. Od wieków Aiden nie został przez nikogo upomniany, a dziś, przez ułamek sekundy poczuł się jak uczniak. Właściwie, to tylko pozwoliło mu się to poczuć młodziej, więc przywitał się z ochroniarzem, skinął mu głową na odchodne i na tym skończyła się interakcja dwóch mężczyzn.
- Niewdzięcznicy. - mrugnął okiem do kobiety i już myślał, że chce uścisnąć jego dłoń, więc wyciągnął swoją w jej kierunku, a tu Julia bezczelnie zabrała mu kluczyki z kieszeni. - Nie znasz adresu. - bronił się. Oddanie komuś kluczyków do swojego samochodu było dla Thompsona trudniejsze, aniżeli chciałby się do tego przyznać, ale tak miał całkiem personalny stosunek do niektórych ze swoich samochodów. Po przyjeździe do Lorne Bay okazało się, że właściwie tylko ten Jeep jest niezawodny, stąd więź silniejsza, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, patrząc na Aidena.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Nie jestem pewna. Kiedyś to zobaczyłbyś jedynie fragment mojej skóry przy zdejmowaniu rękawiczki. Chyba, że bylibyśmy po słowie- zauważyła rozbawiona, bo właściwie czasami zastanawiała się jakby wówczas żyła. Już jej zachowanie w swojej tradycyjnej rodzinie było uznawane za kontrowersyjne, a w czasach, o których mówiła, równie dobrze mogłaby skończyć jako rewolucjonistka i to na dodatek wyklęta z kręgu towarzyskiego. Zarówno swoje ciało, jak i emocje należało trzymać na wodzy i Julia wiedziała, że po latach i w niej pokutowało przekonanie, że należy być wstrzemięźliwym, jeśli chodzi o swoje uczucia. Nic jej nie zrobiło większej krzywdy i starała się przekazać córce, że można żyć inaczej. Najwyraźniej lekcje przyniosły efekt, bo Diana stała się absolutnie samodzielną kobietą, która na dodatek potrafiła wykrzyczeć swoim rodzicom prosto w twarz, co o nich myśli.
Można było więc powiedzieć, że razem z Aidenem odnotowali sporo porażek wychowawczych, choć również była daleka od tych myśli, skupiona głównie na tym, co działo się na tym maleńkim skrawku tego kosmosu. A działa się magia, którą uskuteczniał mężczyzna za każdym razem, gdy delikatnie dotykał ustami fragmentu jej skóry.
- Chciałabym powiedzieć, że to było altruistyczne z mojej strony, ale to byłaby jawna nieprawda. Lepiej śpię, gdy jesteś bliżej- uśmiechnęła się. Odkąd zostawał na noc, problemy z bezsennością zniknęły. Być może wynikało to głównie z tego, że często je zarywali, bo ta pora nie tylko służyła im do spania, ale i tak była mu za to wdzięczna.
Jak i fakt, że krok po kroku wciągał ją w swój fascynujący świat medycyny. Bzdury, Julia nadal przede wszystkim fascynowała się nim i obserwowała go za każdym razem z uśmiechem, gdy zaczynał mówić.
Często ją na tym przyłapywał, więc zarumieniona odwracała wzrok próbując przekonać jego i siebie, że naprawdę trzyma się jeszcze twardo w posadach i nie straciła głowy, choć tylko ona wiedziała jak bywało z tym trudno.
- Czyli wychodzi na to, że jesteś ryzykantem, który jest nieco uzależniony od adrenaliny- zauważyła, choć przecież do takiego wniosku doszła już przed rokiem, gdy podjął z łatwością jej grę i uciekł z nią na zaplecze z butelką whisky. Nie każdy by tak postąpił i nie każdy wywarłby na niej wówczas takie wrażenie.
Od niego się zaczęło- od tej nieśmiałej iskry, która potem na weselu nakazała go jej zaczepić i od pierwszego fizycznego kontaktu, który miał przynajmniej wówczas wtedy urok dawnego romansu. W końcu tylko tańczyli. Julia jednak musiała zauważyć, że odkąd wtedy wziął ją za dłoń, nie puścił jej już nigdy przeskakując do etapu, gdy teraz ona obejmowała jego szyję i całowali się jak nastolatkowie składając sobie jednak bardzo dorosłe obietnice.
- Pokażesz mi co miałeś na myśli?- szepnęła mu do ucha i zaczęła błądzić ustami po jego szyi, podczas gdy jej dłoń dość bezczelnie sunęła się w dół.
Na moment miała wrażenie, że są sami i że zdążą jeszcze przed zamknięciem galerii, ale ochroniarz prędko rozwiał ich nadzieje, a wyjście na zewnątrz wcale jej nie ostudziło. Nie przy tej temperaturze i dusznej aurze, która zdawała się przypominać klimat jednego z tych krajów w Ameryce Południowej.
Już miała zapytać Aidena o jego wrażenia z podróży w tamte rejony, gdy zaczął się bronić przed jej prowadzeniem.
Oparła się więc o maskę jego samochodu czując jak naturalnie sukienka uniosła się jej do góry (zresztą jego dłonie też miały w tym udział przed chwilą), a ona sama delikatnie przełożyła nogę za nogę nie spuszczając z niego wzroku. Musiał jej wybaczyć to, że czasami chciała wejść mu na głowę, a raczej do głowy nie biorąc jeńców.
- Thompson- coś musiało być na rzeczy, skoro używała jego nazwiska. - Czy ty się boisz dać mi swój samochód?- zapytała opierając się jedną dłonią o karoserię (to wcale nie tak, że w ten sposób mógł podziwiać bardziej jej dekolt), a drugą wystawiła kluczyki w jego kierunku. W końcu i tak niezależnie od tego, kto będzie prowadził, czekał ich udany czas na ich farmie, a Julia rozumiała go, bo swojej yamahy by mu nie oddała. W każdym razie nie tak łatwo. Oczekiwała jednak na przyznanie się do win, a gdy podszedł bliżej, otuliła szpilką jego nogę przysuwając go do siebie. - Będziesz mi musiał to wynagrodzić- postanowiła z uśmieszkiem zostawiając jego nieograniczonej wyobraźni odpowiednie sposoby na zadośćuczynienie.
Jak już zdążyła się przekonać przez ostatnie tygodnie, był w tym ekspertem i tylko dlatego wcisnęła mu do ręki kluczyki.

a teraz chodźmy do owiec <3
ODPOWIEDZ