Agentka nieruchomości — Chamberlein Development Cairns
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Agentka nieruchomości, która przed rokiem straciła narzeczonego w pożarze. W ramach zemsty uwiodła Damien, ale ostatnio coraz częściej gubi się w swoich własnych kłamstwach i sama nie wie już, co jest prawdą, a co nie.
c z t e r y

Dzisiejszy dzień był upalny i bardzo słoneczny. Ali od rana siedziała w biurze i zajmowała się papierkową robotą. Sprzedała ostatnio kilka okazałych domów i musiała dopełnić pozostałych formalności, które leżały po stronie firmy deweloperskiej, w której była zatrudniona. Nigdy nie przypuszczała, że zawodowo będzie zajmowała się nieruchomościami. Kiedy poszła na studia, czuła się trochę zagubiona. Wybrała dość ogólny kierunek. O dziwo, naprawdę lubiła swoją obecną pracę. Rozwijała się i nie narzekała na nadmiar roboty. Kiedy było trzeba, zostawała po godzinach, ale kiedy wracała do domu, zapominała o pracy i skupiła się na sobie. Ostatnie dwa lata nie były dla niej łaskawe. Najpierw poroniła, a później straciła narzeczonego, który zginął w tragicznym pożarze. Ali po dziś dzień w pełni nie doszła na siebie. Tak naprawdę nie wiedziała, czy jeszcze kiedykolwiek będzie dawną sobą. Starała się jednak wieść normalne życie. Chodziła do pracy, rozwijała swoje pasje, spotykała się z przyjaciółmi.
Gdy wybiła pierwsza, Ali zamknęła laptopa i zgarnęła swoją torebkę. Następnie wyszła z biura i skierowała się w kierunku pobliskiego szpitala. Nie wybierała się jednak na badania, a na lunch z przyjaciółką. Sadie oznajmiła jej, że jest bardzo zapracowana, dlatego była to jedyna okazja, aby spokojnie porozmawiać. Alice przystała na jej propozycję, ponieważ nic innego jej nie pozostało. Poprawiła jeszcze fryzurę i weszła do budynku. Dotarła do szpitalnej stołówki, gdzie czekała na nią znajoma twarz. Alice przywitała Sadie serdecznym uściskiem. Zamówiły jedzenie i usiadły przy jednym ze stolików.
— Skoro spotykamy się w szpitalu, musisz być naprawdę zapracowana — zagaiła i zabrała się za jedzenie swojej sałatki z kurczakiem. Uważnie przyjrzała się Sadie, która faktycznie wyglądała na lekko zmęczoną.
— Ale najważniejsze, że znalazłaś dla mnie chwilę, chociaż na pewno byłoby milej, gdybyśmy skoczyły na drinka. Nieważne, lepiej opowiadaj, co słychać — zapytała, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Ali nie miała za wielu przyjaciół. Była raczej typem introwertyka i dopuszczała do siebie jedynie nielicznych.

sadie mansley
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
005.

Sadie doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że przesadza z tym siedzeniem w szpitalu. Jak Benedict był na wyjazdach, albo w pracy to nie miała z tym problemu. Wolała pracować i wyrabiać godziny na salach operacyjnych niż siedzieć samotnie w domu. Praca w szpitalu oczywiście bardzo różniła się od tego co pokazywały popularne, amerykańskie seriale. Nie było takiej walki o operacje. Każdy był traktowany jednakowo i nie trzeba było z nikim sypiać, żeby móc asystować. Dzięki Bogu, bo Sadie naprawdę nie chciałaby rujnować swojego związku wymuszonymi zdradami po to, żeby stać na sali operacyjnej. Na szczęście te lata miała już za sobą. Nie była stażystką. Była chirurgiem, który na salę operacyjną był wpisywany regularnie. Nawet zdobyła zaufanie pacjentów do tego stopnia, że byli tacy, którzy wręcz życzyli sobie jej obecności przy zabiegach i operacjach. Sadie miała podejście do pacjenta i była z reguły zawsze dostępna, a to jednak budowało zaufanie.
Dzisiaj miała parę zabiegów i nie mogła sobie pozwolić na wyjście ze szpitala. Nieco chamsko, ale nie miała też z powodu tego specjalnych wyrzutów sumienia. Do domu nie chciała wracać, bo albo siedział tam Benedict z depresją, odmawiając przyjęcia jakiejkolwiek pomocy, albo nie było go w tym domu i Sadie by się zastanawiała gdzie się szlaja i czy jest trzeźwy. Wolny czas na lunch wykorzystała na nadrobienie zaległości z Alice.
Zeszła do stołówki, gdzie cierpliwie czekała na przyjaciółkę. Starała się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z przechodzącymi ludźmi. Wiedziała, że jak ktoś zobaczy stojącego bezczynnie lekarza to uzna, że jest to odpowiedni moment na zadawanie pytań, na które Sadie nie byłaby w stanie odpowiedzieć, bo wbrew pozorom, nie znała wszystkich przypadków. Przywitała się z Alice i rzeczywiście zamówiły jedzenie, a później usiadły przy stoliku, gdzieś na uboczu.
- Wiesz… zawsze istnieje szansa, że ktoś podebrałby mi jakiś zabieg. – Zażartowała, bo w sumie nie miałaby z tym problemu. Była zdania, że każdy powinien być ciągle na sali operacyjnej, żeby doprowadzać do perfekcji swoje metody. – Jest dużo zabiegów i większe zapotrzebowanie. Początek roku. – Poza tym Sadie miała kilka kobiet, którym zbliżał się termin porodu, a których ciąże prowadziła. W razie jakichkolwiek komplikacji musiała być na miejscu.
- Obiecuję, że następnym razem spotkamy się na drinku. – Wiedziała, że spotykanie się na lunch w szpitalnej stołówce było dziwne. Nie mieli jakiegoś tragicznego jedzenia, ale no nie były to restauracje. Sama dłubała swoją sałatkę i co jakiś czas zagryzała ją frytkami. – Nawet nie wiem za bardzo od czego zacząć. – Najchętniej to rozmawiałaby o pracy, którą kochała. Wiedziała jednak, że nie wszyscy mieli taką obsesję na punkcie szpitala jak ona. – Benedict wrócił. – Oznajmiła z uśmiechem, ale był to smutny uśmiech, bo nie wrócił ten Benedict, którego znała i kochała. – Stracił przyjaciela na wyprawie, więc jest… chyba pogrążony w żałobie i depresji, więc jest nieco ciężko. – Wyznała. Musiała komuś o tym powiedzieć i Alice była pierwszą osobą, której mogła o tym powiedzieć. – A co u ciebie? Powiedz, że masz ciekawsze tematy. Coś szczęśliwszego. – Musiała usłyszeć, że u kogoś innego jest lepiej niż u niej.
Agentka nieruchomości — Chamberlein Development Cairns
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Agentka nieruchomości, która przed rokiem straciła narzeczonego w pożarze. W ramach zemsty uwiodła Damien, ale ostatnio coraz częściej gubi się w swoich własnych kłamstwach i sama nie wie już, co jest prawdą, a co nie.
Alice zawsze uważała, że praca w szpitalu była pasjonująca, a przynajmniej takie odnosiła wrażenie. Jej opinia opierała się właśnie na tym, co widziała w znanych amerykańskich serialach. Dopiero Sadie wyprowadziła ją z błędu i uświadomiła sobie, że rzeczywistość lekarzy niewiele ma wspólnego z tą, która przedstawiana jest w wielu programach telewizyjnych. Czy była zawiedziona? Troszeczkę tak, ale jednocześnie poczuła ulgę, ponieważ nikt nie musiał robić kariery przez łóżko. Pewnie zdarzały się jakieś pojedyncze przypadki, ale nie była to reguła. Jeżeli chodzi o pracoholizm, Alice też często spędzała w biurze zdecydowanie za dużo czasu. Po śmierci narzeczonego rzuciła się w wir pracy, aby zabić czymś ponure myśli, które towarzyszyły jej niemal każdego dnia. Odkąd odszedł Mark, w jej życiu nic nie było proste.
Gdy usłyszała słowa Sadie skinęła głową i ciężko westchnęła. Temat śmierci i przemijania był jej doskonale znany. Trudno było podnieść się po stracie kogoś bliskiego. — Ech, straszna sprawa. Temat jest trochę przygnębiający, ale znam go z autopsji. Byłam w tym miejscu i niełatwo było mi się podnieć — przyznała nieco ponuro. Tak naprawdę Alice wciąż przeżywała żałobę. Jej narzeczony odszedł przeszło rok temu, ale wciąż za nim tęskniła. Powoli zaczynała układać sobie życie na nowo, ale był to żmudny proces. — Nie powiem Ci, jak możesz mu pomóc, bo każdy przechodzi żałobę na swój własny sposób. Mam nadzieję, że za jakiś czas poczuje się lepiej — przyznała i delikatnie zmarszczyła brwi. Z własnego doświadczenia wiedziała, że pierwsze tygodnie były najgorsze. Czas nie leczył ran, ale pomagał ułożyć sobie w głowie pewne rzeczy.
— Tak właściwie to muszę Ci coś powiedzieć, od jakiegoś czasu się z kimś spotykam — przyznała, a na jej bladej twarzy pojawił się uśmiech. Alice przez jakiś czas ostrożnie podchodziła do swojego związku z Damienem, ale uznała, że to dobry moment, aby wyznać Sadie prawdę.

sadie mansley
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
Sadie była przeszczęśliwa w związku z tym, że udało jej się spełnić marzenia, które sobie ustawiła w liceum. Jasne, początkowo myślała o tym, że będzie kimś kto buduje maszyny i roboty, ale ostatecznie brakowało jej serca i duszy w tym całym zamyśle. Dlatego postanowiła się przekształcić i zainwestować w leczenie malutkich dzieci. Takich, które miały nikłe szanse na przeżycie. Nie lubiła myśleć o sobie jako o bogu, ale czuła się dobrze z myślą, że są życia, które uratowała, albo którym pomogła wejść w życie z lepszym startem.
Niestety robienie kariery przez łóżko zawsze się zdarzało. Niezależnie od dziedziny. Sadie jednak starała się nikogo nie oceniać. Wiedziała, że może i obecne czasy są lepszymi czasami dla kobiet, ale prawda jest taka, ze to była tylko delikatna zasłona dymna. Kobiety nadal miały niesamowicie przesrane życie.
Pokiwała głową. Sama Sadie nie przechodziła przez utratę nikogo bliskiego. Nadal miała obu rodziców, adopcyjnych, bo adopcyjnych, ale innych nie znała. Siostra też żyła. A do śmierci Mansley zdążyła się przyzwyczaić przez swoją pracę. Notorycznie obcowała z ludźmi, których musiała informować o śmierci dziecka, które jeszcze tak naprawdę nie zdążyło poczuć, że żyje. Tak więc była na to nieco uodporniona, patrzyła na śmierć inaczej niż pozostali. – Kiedy powinnam się o niego martwić? – Zapytała wierząc, że co jak co, ale Alice jest odpowiednią osobą do takiego zapytania. – Zaczął pić. Nawet przesadzać z alkoholem, ale nie chcę za szybko panikować. Zakładam, że tak sobie radzi ze smutkiem. – Westchnęła ciężko i poskubała kilka frytek. Musiała pamiętać o tym, żeby jeść. Tym bardziej, że czekały ją jeszcze dzisiaj operacje. – Jak ty się trzymasz? – Zapytała, bo oczywiście nie zapomniała o tym, że Alice też nie miała ostatnio zbyt łatwego życia. Żałoba musiała być ciężka.
- Właśnie też wychodzę z takiego założenia. – Przyznała niechętnie. To była właśnie jej taktyka. Pozwolić na to, żeby Benedict przeszedł przez wszystko we własnym tempie. Zareaguje na to w odpowiednim momencie, kiedy zacznie się robić niebezpiecznie.
- Poważnie?! Alice! To fantastyczna wiadomość! – Oczywiście, że się cieszyła, że jej przyjaciółka postanowiła powoli zacząć wychodzić z okresu żałoby. Aż złapała Alice za wolną dłoń. Tak się cieszyła! – Opowiadaj mi o nim. – Zachęciła przyjaciółkę i aż jej wrócił apetyt.
Agentka nieruchomości — Chamberlein Development Cairns
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Agentka nieruchomości, która przed rokiem straciła narzeczonego w pożarze. W ramach zemsty uwiodła Damien, ale ostatnio coraz częściej gubi się w swoich własnych kłamstwach i sama nie wie już, co jest prawdą, a co nie.
Śmierć bliskiej osoby była dużym ciosem. Narzeczony Ali zginął w pożarze. Jego odejście było niespodziewane. Mężczyzna zginął na miejscu, więc Hayes nawet nie zdążyła odpowiednio się pożegnać. Kiedy tamtego wieczoru do jej drzwi zapukali policjanci, od razu wiedziała, że wydarzyło się coś naprawdę złego. Tamten dzień odmienił jej życie na zawsze. Ali wiedziała, że nawet jeżeli w pełni stanie na nogi, to już nigdy nie będzie tą samą osobą, którą była wcześniej.
— Jeżeli ktoś zapija smutki alkoholem, nigdy nie jest dobrze. Daj mu jeszcze trochę czasu. Jeżeli w ciągu kilku najbliższych tygodni nic się nie zmieni, powinnaś interweniować — Alice wiedziała, że żałoba była długim procesem, ale pewne zachowanie nie były normalne nawet, jeżeli ktoś stracił bliską osobę. Sama miała wiele trudnych dni. Czasem nie miała motywacji, aby podnieść się z łóżka, a szczytem jej możliwości było umycie zębów. Na szczęście takie dni były już przeszłością. W dużej mierze wyszła na prostą dzięki pomocy bliskich jej osób. Uśmiechnęła się pokrzepiająco, spoglądając na Sadie. Widziała, że jej przyjaciółka źle znosiła obecną sytuację, nie było w tym nic dziwnego.
— Stabilnie, dalej miewam gorsze dni, czasem męczą mnie koszmary, ale jest lepiej, niż parę miesięcy temu — przyznała. Uniosła kąciki ust ku górze w delikatnym uśmiechu. Alice tęskniła za swoim zmarłym narzeczonym, ale znalazła w sobie siłę, aby zawalczyć o siebie o swoją przyszłość.
— A Benedictowi daj trochę czasu, miej go na oku — oznajmiła. Uważała, że Sadie przybrała właściwą strategię. — Ma na imię Damien i jest strażakiem. Jest ode mnie trochę starszy. Jego żona zmarła na raka i sam wychowuje dwuletnią córkę — oznajmiła, krótko przedstawiając jej opis swojego nowego chłopaka. W międzyczasie upiła łyk soku i zjadła kilka kęsów swojego obiadu.

sadie mansley
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
Śmierć nigdy nie była łatwym tematem. Nigdy nie było dobrego momentu na śmierć. Jeżeli to była śmierć nagła, jak w przypadku śmierci narzeczonego Alice, to człowiek później żyje z tym uczuciem smutku i pustki, że nie było okazji do tego, żeby się pożegnać. Człowiek siedzi i się zastanawia kiedy był ostatni raz kiedy powiedział ukochanej osobie, że ją kocha, że tęskni, myśli się o tym ostatnim pocałunku, który nigdy nie miał być tym ostatnim. W przypadku choroby dobijające jest to, że musisz patrzeć jak umiera osoba, która jest całym twoim życiem. Niby jest czas, żeby powiedzieć wszystko, jest czas, żeby się pożegnać, ale w tym powolnym procesie umierania, tracimy też cząstkę siebie. A później nastaje ta pustka i niemoc. Człowiek nie wie co ze sobą zrobić. Nie było dobrego momentu na śmierć i zapewne nigdy nie będzie.
- Okej. -Pokiwała głową. Cieszyła się, że Alice dała jej takie samo rozwiązanie jak to, nad którym sama rozmyślała. Da mu czas, nie będzie naciskać. Niech Benedict przejdzie przez żałobę. Zacznie się martwić za kilka tygodni jeżeli picie się nie poprawi, albo nie przestanie pić. Nie chciałaby widzieć jego upadku, ale musi mu pozwolić na przejście przez to. – Dzięki bardzo. Doceniam tą radę. – Uśmiechnęła się do przyjaciółki i wróciła do swojej sałatki. Miała tylko nadzieję, że Benedict nigdy nie dowie się o tym, że Sadie zwierzyła się komuś z jego problemu z piciem.
Zmartwiona głową. – Jak chcesz to mogę porozmawiać ze znajomymi odnośnie tych koszmarów. Mogę ci załatwić jakąś receptę. Albo w ogóle wizytę u specjalisty. – To był właśnie spory plus posiadania przyjaciół w szpitalu. Zawsze znajdą sposób na to, żeby załatwić receptę bez wizyty, albo wizytę, na którą normalnie trzeba byłoby czekać tygodniami jeśli nie miesiącami.
- Ooo. Okej. – To pierwsze co jej przyszło na myśl. – Mam nadzieję, że nie odbierzesz źle tego co powiem, ale… to chyba dobrze, że łączy was coś co pomoże wam wspólnie…. Że oboje wiecie przez co przeszliście. – Ból odnośnie straty ukochanej osoby to nie coś co można sobie wyobrazić. Jasne, można próbować, ale dopóki człowiek czegoś takiego nie przeżyje, ciężko tutaj mówić o szczerym współczuciu. – Jak się poznaliście? – Zainteresowała się. – Poznałaś już jego córkę? – No bo to dosyć istotna sprawa.
Agentka nieruchomości — Chamberlein Development Cairns
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Agentka nieruchomości, która przed rokiem straciła narzeczonego w pożarze. W ramach zemsty uwiodła Damien, ale ostatnio coraz częściej gubi się w swoich własnych kłamstwach i sama nie wie już, co jest prawdą, a co nie.
Choć śmierć była częścią życia, nigdy nie było na nią dobrego momentu. Alice doświadczyła niespodziewanej straty osoby, którą kochała najbardziej. Po śmierci Marka rozmyślała, czy byłoby jej łatwiej, gdyby mężczyzna odszedł po długiej walce z ciężką chorobą. Doszła do wniosku, że nie. Żałowała, że spotkało ją coś tak okropnego, ale nie była naiwna. Miała świadomośc tego, że życie nie było sprawiedliwie. Obecnie chciała przekłuć to wszystko na coś dobrego. Mark wciąż pozostał jej sercu. Nauczył jej wielu rzeczy i pozostawił po sobie wielu wspaniałych wspomnień. Ali zrozumiała, że musiała pogodzić się z jego odejściem. Czuła, że powinna skupić się na czasie, który jej pozostał. Miała nadzieję, że pewnego dnia znów zacznie żyć pełnią życia. Jak na razie była na dobrej drodze.
— Gdybyś potrzebowała pomocy, możesz do mnie dzownić o każdej porze dnia i nocy — zapewniła ją, a następnie posłała w jej kierunku ciepły uśmiech. Ali domyślała się, że cała ta sytuacja nie była dla Sadie łatwa. Chciała jakoś ją wesprzeć, ponieważ miała doświadczenie w tych tematach.
— To brzmi jak dobry plan, chętnie porozmawiam ze specjalistą — przyznała i upiła łyk soku pomarańczowego, który stanowił dodatek do jej obiadu. Alice była otwarta na pomoc ze strony profesjonalistów. Nie była w pełni przekonana do leków, ale marzyła o tym, aby w końcu porządnie się wyspać.
— Zgadzam się z tym, co powiedziałaś. Myślę, że podobne doświadczenia mogą nam pomóc — przyznała i odgarnęła niesofne pasmo włosów. Były momenty, kiedy Ali odnosiła wrażenie, żę Damien rozumiał ją lepiej, niż ktokolwiek inny. Podejrzewała, że było to spowodowane tym, że sam stracił ukochaną osobę.
— Tak, ale na razie było to raczej niezobowiązujące spotkanie. Jesteśmy ostrożni, Hope ma 2 lata i nie ogarnia jeszcze świata — oboje nie wiedzieli, jak potoczy się ich przyszłość. Zresztą, Hope miała dopiero dwa lata i średnio ogarniała rzeczywistość.

sadie mansley
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
Nigdy nie było dobrego momentu na śmierć. Zawsze przychodziła za wcześnie. Nikt nigdy nie żałował długiego życia. Nikt nigdy nie narzekał na to, że miał za dużo czasu. Pod koniec ludzie raczej skupiali się na tym, że tego czasu mieli za mało. Niezależnie od tego czy ktoś umierał jako młody człowiek czy jako starsza osoba. Czasu zawsze było za mało. Nic więc dziwnego, że ludzie zawsze nawoływali do tego, żeby kochać ludzi póki ich przy sobie mamy. Później, po śmierci, już nic nie zrobimy z niewypowiedzianymi uczuciami, albo słowami zapewniającymi o naszych uczuciach. Co z tego, że osoba, którą kochasz wie, że ją kochasz? Trzeba mówić to codziennie. Tak często jak się dało. Chociaż też nie za często, żeby te słowa nie straciły swojej wartości.
- Dzięki. Zapamiętam. – Dobrze było wiedzieć, że nie była z tym wszystkim sama. Na razie jednak nie potrzebowała zasięgać porady u kogokolwiek. Było na to za wcześnie. Nie chciała niepotrzebnie panikować. I tak już miała wyrzuty sumienia z powodu tego, że podzieliła się swoimi obawami. Miała dziwne przeczucie, że Benedict nie chciałby, żeby rozmawiała o ich problemach. Nawet jeżeli była to rozmowa z jedną z bliższych przyjaciółek jakie Sadie miała. Nie chciała opowiadać takich rzeczy o Benie, ale czuła, że nadejdzie moment, w którym będzie po prostu bezsilna.
- Dobra. To porozmawiam ze znajomymi i jak coś uda mi się załatwić to się odezwę. – Wiedziała, że na pewno coś uda jej się ogarnać. Lekarze raczej nie odmawiali pomocy kolegom po fachu. Wiedzieli, że ostatecznie może dojść do sytuacji, w której to oni będą potrzebowali pomocy czy jakiejś przysługi. Sadie co prawda dopiero wyrabiała sobie markę, ale robiła wszystko, żeby utrzymać ją na poziomie. Nie robiła sobie wrogów, utrzymywała z ludźmi pozytywne relacje. A jak nie pozytywne to chociaż neutralne. W końcu nie musiała się przyjaźnić z każdym, prawda?
- A to w sumie jeszcze małe dziecko, rzeczywiście. – Pokiwała głową. W razie gdyby im nie wyszło, to jest mała szansa, żeby Hope zapamiętała Alice. – To jak się poznaliście? – Zapytała, bo Alice nie odpowiedziała na to pytanie. – Jaki jest? Opowiedz mi coś o nim. – Zachęciła ją z uśmiechem, bo lepsze to niż rozmyślanie o Benedictcie z depresją.
Agentka nieruchomości — Chamberlein Development Cairns
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Agentka nieruchomości, która przed rokiem straciła narzeczonego w pożarze. W ramach zemsty uwiodła Damien, ale ostatnio coraz częściej gubi się w swoich własnych kłamstwach i sama nie wie już, co jest prawdą, a co nie.
— Nie chcę bagatelizować problemu, bo później trudno może być go rozwiązać — odparła, nawiązując do swoich problemów z bezsennością. Od śmierci Marka kiepsko sypiała. Początkowo nie wydawało jej się to niepokojące, ale taki stan rzeczy utrzymywał się już od dłuższego czasu. Obecnie marzyła o tym, aby porządnie się wyspać. Strasznie się męczyła, kiedy chciało jej się spać, ale nie mogła zasnąć. Przed snem często męczyły ją natrętne myśli. Wiedziała, że dobry specjalista na pewno pomoże zadbać jej o odpowiednią rutynę snu i być może wdroży odpowiednie leczenie. Czasem tabletki na bezsenność były konieczne.
Alice nie sądziła, że pewnego dnia znów się zakocha, ale stało się to prędzej, niż później. Cieszyła się, że Damien stał się częścią jej życia. Stanowił dla niej miły powiew świeżości. Imponowało jej to jaką był osobą. Miał naprawdę dobre serce i nigdy się nie poddawał.
— Jest mała, ale absolutnie przesłodka — przyznała zgodnie z prawdą. Alice uwielbiała dzieci. Sama marzyła o tym, aby pewnego dnia założyć własną rodzinę, ale na razie nie było jej to dane. Jeszcze przed śmiercią Marka poroniła. Był to dla niej spory cios, po którym trudno było jej się otrząsnąć.
— A jeżeli chodzi o Damiena to jest przystojny i ma piękny uśmiech. Jest najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Ma bardzo pozytywne podejście do życia pomimo swoich przeżyć. Kocha jeść, chociaż w ogóle tego po nim nie widać. Dobrze się uzupełniamy i mamy podobne podejsćie do życia — przyznała, uśmiechając się przy tym nieco szerzej. Alice była szczęśliwa. Razem z Damianem tworzyli zgrany duet. Lubili podobne rzeczy, oboje byli raczej introwertykami, więc w podobny sposób spędzali swój wolny czas.
— Za chwilę będę musiała się zbierać, bo mam spotkanie z klientem — odparła i spojrzała na zegarek. Ali i Sadie porozmawiały jeszcze parę chwil, a później każda z nich wróciła do swoich obowiązków.

/ zt.

sadie mansley
ODPOWIEDZ