DJ-ka, modelka — Shadow
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
I took all my things that make sounds the rest I can do without
#1

Mijał kolejny tydzień spędzony w Lorne Bay, a ona wcale nie miała pewności, czy jest jej lepiej. Dni zlewały się ze sobą, a ona błądząc po omacku próbowała trzymać się resztek zdrowego rozsądku, jakie jej zostały. Spacery bez celu zaczynały ją nużyć i nie dawały wcale ukojenia. Pozostawanie z myślami sam na sam nie przypadało jej do gustu, ale jednocześnie wiedziała, że wszelkie próby zagłuszenia ich nie skończą się dla niej dobrze.
Widziała ogłoszenie dotyczące plaży zaśmiecone po huraganach. To dziwne, ale uświadomiła sobie, że odkąd wprowadziła się do brata, na plaży była może raz? I to jeszcze zanim zostały zaśmiecone. Spacerowanie po niej w tłumie plażowiczów było co najmniej niekomfortowe, a pójście tam w czasie, gdy nie było zbyt wielu ludzi - dość przygnębiające. Bezkres oceanu wprawiał ją w jeszcze większą melancholię, a przecież to od niej chciała uciec. Teraz też mimowolnie się w niego zapatrzyła, przystając gdzieś między kawałkiem plastikowej siatki a do połowy zakopaną w piasku butelką. W jednej ręce trzymała chwytak do śmieci, a w drugiej worek, bo oczywiście zgłosiła się do pomocy jako wolontariusz. Nawet, jeśli wciąż nie wiedziała, dokąd zmierza, to wiedziała przynajmniej, po co. Nie była jedyną chętną, ale nikogo tu nie znała, a nie chciała wpraszać się w jakąś grupkę, dlatego w przeciwieństwie do innych, chodziła sama, pochłonięta muzyką wydobywającą się z jej dużych słuchawek. Stojąc tak w bezpiecznej odległości od brzegu, by woda nie zmoczyła jej butów, Nora zsunęła słuchawki i wsłuchała się przez chwilę w szum oceanu. Przymknęła oczy. Poczuła delikatną bryzę na twarzy. Westchnęła cicho.
I wtedy usłyszała krzyk, przerywający jej tę nostalgiczną chwilę. Odruchowo zaczęła się rozglądać za jego źródłem.
powitalny kokos
Patka
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
#21
Uprzątnąć śmieci zgromadzone w pamięci
Bev & Nora
{ciuch}
Sprzątanie plaż zawsze uważała za szczytny cel, w który niekiedy angażowali się z funkcjonariuszami po godzinach pracy, albo w ramach promocji ich formacji, w ramach porannej zmiany. Dziś było podobnie. Wraz z ze świeżą rekrutką – Maddison, której ojciec zasiadał w kwaterze głównej w Brisbane, przybyły na miejsce nieco spóźnione, ale gotowe do działania. Przejęły od wolontariuszy wydzielone, spore worki i teleskopowe szczypce, ułatwiające podnoszenie całego ustrojstwa, pozostawionego przez imprezowiczów oraz zwyczajnych ignorantów. Gdyby tylko istniała możliwość namierzenia sprawców i wysłania im śmieci prosto na wycieraczkę przed drzwiami wejściowymi…
- Słyszałaś, że Lachlan zamierza wrócić do swojego zastępu w komórce strażackiej?
- Do żółtych ludzi? - dopytała, jako, że w ten sposób nazywali strażaków, działających stricte na terenach leśnych, również reprezentujących Queensland parks and wildlife service. - Już tam kiedyś pracował…
Pamiętała, że facet wspominał coś o pracy w roli walczącego z ogniem, dzięki czemu płynniej poruszał się pomiędzy obszarami, dotkniętymi pożarami. Wiedział, jak się zachowywać podczas suszy i znał kilka dostępów do jednego miejsca, co niestety zmieniało się wraz z upływem czasu. Niektóre szlaki stawały się niedostępne przez powalone drzewa, albo inne czynniki, utrudniające korzystanie z nich.
- Pięć lat temu. Przeszedł do strażników, bo potrzebowali kogoś doświadczonego w roli dowódcy zespołu - skąd to wiedziała? Cóż… - Tato lubi czasami mówić o pracy przy rodzinnym obiedzie.
- Więc… będą szukać kogoś na jego miejsce? - wywnioskowała, chwytając dwie zgniecione puszki po piwie, w połowie zakopane w piasku. - Kogoś z zewnątrz?
- O tym jeszcze nie mówili.
Madison brakowało niekiedy pewności siebie, podczas wypadów, związanych z odławianiem niebezpiecznych zwierząt, ale była dobra w ogarnianiu papierów oraz sporządzaniu cotygodniowych raportów do kwatery w Cairns. Potrafiła podsłuchiwać i zbierać przydatne informacje, nawet jeśli wydawało się, że pracuje w skupieniu przy klepaniu na klawiaturze kolejnych wyrazów.
Krzyk jednej z wolontariuszek przykuł ich uwagę. Dziewczyna poślizgnęła się na jednym z przybrzeżnych kamieni i nie była w stanie się podnieść. Wypadało podejść do niej i sprawdzić, na ile przyda się pierwsza pomoc i czy nie lepiej jechać z tym fantem prosto do szpitala.
- Nora? - w trakcie przechodzenia do poszkodowanej, przyuważyła znajomą twarz, do której natychmiast podeszła, zostawiając Maddison nieco w tyle. - Nie miałam pojęcia, że też tutaj będziesz. Jak ci się podoba plaża?
Była odrobinę zanieczyszczona, ale ich wizycie z pewnością zyska więcej uroku.
Z siostrą widziała się całkiem niedawno. Wciąż ciężko jej było uwierzyć w to, że miała całe rodzeństwo na miejscu. Nie czuła się dzięki temu odsunięta od reszty rodziny i w razie problemów mogli się wzajemnie wspierać. To pocieszająca perspektywa, którą należało pielęgnować.

DJ-ka, modelka — Shadow
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
I took all my things that make sounds the rest I can do without
Imprezowicze zazwyczaj nie zostawiali aż tylu śmieci, albo przynajmniej nie było tak tego widać, bo wrzucali je do wody. Niestety ostatnie huragany sprawiły, że odpadki porwane niegdyś przez prądy znów pojawiły się na brzegu, stąd ich większe, niż zazwyczaj, nagromadzenie. Część z nich była już tak stara, że ciężko określić, czym były za życia.
Nora spodziewała się śmieci, natomiast nie spodziewała się swojej starszej siostry. Ta oczywiście miała pełne prawo tu być, mieszkała tu dużo dłużej i pracowała w... lesie? Więc sprzątanie po huraganie brzmi nawet trochę jak jej broszka. A jednak młodsza Strand mocno się zdziwiła, słysząc swoje imię, co zresztą wyraźnie wymalowało się na jej twarzy. Głos Beverly skutecznie oderwał ją od poszkodowanej wolontariuszki. W końcu zdobyła się na blady uśmiech, witając zbliżającą się do niej Bev.
- Oto jestem, niespodzianka - rozłożyła ramiona i lekko dygnęła, próbując jednocześnie nie zapaść się w piasku. - No, taka nie za czysta dzisiaj. Znalazłaś coś fajnego? Moim największym skarbem jest pół łańcuszka, nawet bez zawieszki. Sama zgubiłam więcej rzeczy na plaży - a mówili, że karma wraca, czy coś. Zerknęła kątem oka na dziewczynę, która wcześniej narobiła zamieszania, ale wyglądało na to, że ktoś już się nią zajął i powoli grupa ruszała dalej. Sama też zrobiła kilka kroków do przodu, zerkając tylko, by się upewnić, że siostra idzie za nią. - Co tam u was? - rzuciła, wyciągając szczypce po kawałek nieidentyfikowalnego dla niej plastiku, do połowy zakopanego w piasku. Potrzebowała dłuższej chwili, by w końcu udało jej się go chwycić. Jeszcze nie do końca opanowała posługiwanie się tym śmiesznym narzędziem.

powitalny kokos
Patka
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Może i nie mówiła o tym wystarczająco często, ale bardzo doceniała obecność rodzeństwa w Lorne Bay. Gdy tu przyjechała, nie znała nikogo, poza Jen, którą zabrała ze sobą. Zaledwie po roku od przyjazdu do miasteczka doszło do ślubu, na którym rodzice Strand się nie pojawili. Od samego początku wyczuwali w Jennifer coś niepokojącego, chociaż kobieta zaprezentowała im się ze świetnej strony, na jednym z pierwszych spotkań. Po szczerej wymianie zdań, któregoś razu Bev nie wytrzymała i pokłóciła się z rodzicami, broniąc swojej wybranki. Jak się później okazało, Eirik oraz Gratia mieli co do niej nosa.
- Parę puszek, chusteczek i… - zerknęła w zawartość foliowego worka, nieco marszcząc brwi. - Oponę od roweru.
Prawdziwe skarby. Wzrokiem odprowadziła poszkodowaną wolontariuszkę, otoczoną przez grupkę znajomych. Chyba uznali, że najlepszym pomysłem będzie przejazd do przychodni, albo od razu do szpitala, aby nie narażać dziewczyny na zbyt długie sensacje bólowe.
- Cześć, jestem Madison - współpracowniczka Beverly pomachała do Nory, powstrzymując się z podawaniem ręki. W okolicznościach, związanych ze zbieraniem śmieci chyba wystarczy powitanie na odległość.
- Szefostwo oddelegowało nas do pomocy, więc oto jesteśmy - zabawnie zastrzygła szczypcami, wyłapując przy okazji pozostałość po papierku od loda, ku któremu się udała.
- Jakoś leci… od rozwodu coraz lepiej - uśmiechnęła się do siostry, bo chociaż wysłała jej wiadomość o oficjalnym zakończeniu małżeństwa z Jen, nie rozwijała tematu byłej już żony, siedzącej za kratkami. Strand miała nauczkę za zbyt pośpieszne pakowanie się w sformalizowany związek.
- Może wpadniesz niedługo na kawę i ciastko? O ile masz trochę wolnego czasu - podejrzewała, że Nora z racji swojej pracy odhaczyła już sporo nocek i innych imprez, wypełnionych głuchym dudnieniem z głośników. - I... w przyszłym tygodniu Oliver ma urodziny, na pewno ucieszyłby się z obecności cioci. Poza tym, chciałbym ci kogoś oficjalnie przedstawić.
Wypadało, aby w końcu porządnie się za to wzięła, skoro Joe i Caspar poznali Margo, tuż po jej wypadku w lesie deszczowym, podczas pożaru. Jakby wziąć to wszystko pod uwagę, działo się dosyć sporo… aby wszystko nadrobić, musiałaby przegadać z siostrą przynajmniej parę godzin, co w towarzystwie wina, kawy i innych dodatków z pewnością upłynie w bardzo ciepłej atmosferze.
Ruszyła za Norą, zerkając jeszcze w stronę Madison, rozmawiającej z jednym z nadzorujących sprzątanie, na temat dziewczyny ze skręconą kostką. Dobrze, że to tylko mały uraz, a nie atak ze strony morderczego gatunku ślimaków.

DJ-ka, modelka — Shadow
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
I took all my things that make sounds the rest I can do without
Nie wiem, jaki stosunek miała Nora do wybranki swojej siostry, ale podejrzewam, że nie wściubiała nosa ani swoich opinii do czyjegoś związku, o ile w ogóle jakiekolwiek miała. Wolała opierać się na tym, czy siostra była szczęśliwa i czy zanadto nie zatraciła się w tym swoim związku, czy miłość jej nie zaślepiła. Doskonale jednak wiedziała, że z zewnątrz nigdy nie dostrzeże się pełnego obrazu. O jej związku rodzice też niewiele wiedzieli, a nie mieli takich proroczych przeczuć. Być może nawet nie wiedzieli, jak dokładnie umarł David, jej mąż. Nora zdecydowanie nie była świętym dzieckiem, za to potrafiła doskonale zgrywać aniołka. Te młodsze latorośla chyba już tak mają.
- No, to z tego już możesz zrobić dzieło sztuki. Aktywistycznej, ale zawsze - wzruszyła ramionami. Sama miała raczej artystyczną duszę, więc potrafiła zauważyć takie rzeczy - inna sprawa, czy potrafiła je skomercjalizować. Niestety, czasy jej małżeństwa polegały na życiu od pierwszego do pierwszego. Choć ona nie zarabiała źle, to David był artystą z pasji, nie mówiąc już o tym, że spora część ich funduszy zwyczajnie szła na używki. Śmierć męża była dla Nory mocnym wstrząsem, więc całkiem możliwe, że nieco zmieni swoje podejście, ale na efekty trzeba było jeszcze chwilę poczekać. Czas pokaże.
- Cześć, jestem Nora - wykrzywiła usta w bladym uśmiechu i niezgrabnie odmachała Madison. - No, to ładnie pracujecie, chillując na plaży - puściła do niej oko. - Ja się sama zgłosiłam. Takim jestem przykładnym obywatelem - powiodła wzrokiem za oddalającą się Madison, po czym przeniosła go na siostrę. - To dobrze. Miałaś jakiś kontakt z Jen? - a co się będzie czaić, skoro ciekawość bierze górę. Nie wiem, na ile miała rozeznanie w sytuacji, czy w ogóle wiedziała, dlaczego się rozwiodły i że Jen utknęła za kratkami? Ostatecznie nie jest to coś, co się rozpowiada ludziom na prawo i lewo. - Ciastko, zawsze. Ty to wiesz, jak mnie przekonać - smakołyki to coś, czemu Nora nie potrafiła się oprzeć. Już miała pytać o tort, bo oczywiście jej siostrzeniec zasługiwał na tort absolutnie pyszny i przyozdobiony bohaterami jego ulubionej bajki. Tyle, że Nora nie nadążała za dzieciakiem i nie miała pojęcia, czym Młody jest teraz zafascynowany. Czy wciąż był to Psi Patrol?
- Przedstawić? Kogoś? - celowo przeciągnęła ostatnią sylabę, zerkając na Bev z podejrzliwym uśmiechem. - Czyli co, serce już wyleczone? - no proszę, to się podziało! - To widzę, że mamy dużo do obgdania. Jasne, że znajdę czas - wzruszyła ramionami. - Jeszcze przez chwilę jestem bezrobotna - musiała dokończyć sprawy ze swoim pracodawcą w Brisbane, nim zacznie na pełny etat grać w Shadow. Trochę bała się powrotu za decki. Sama nie wiedziała, czy bardziej uderzą ją wspomnienia czy klimat, który mógłby wciągnąć ją na nowo. To mogło być ryzykowne. Nie miała niczego innego, na czym mogłaby się oprzeć, by utrzymać się przy zdrowych zmysłach. Z jednej strony nic nierobienie mogło być męczące, ale z drugiej, wydawało jej się, że to dobrze, że ma jeszcze trochę czasu na ochłonięcie. Nie miała tylko pojęcia, ile go jeszcze potrzebowała, i czy kiedyś w ogóle uda jej się ochłonąć.

powitalny kokos
Patka
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Zaśmiała się przy propozycji uczynienia ze śmieci instalacji artystycznej, co byłoby całkiem ciekawym pomysłem, wartym rozważenia. Lokalne centra społeczności z pewnością wyszły w przeszłości z podobną inicjatywą, kiedy zarówno Bev, jak i Nory nie było jeszcze na tych terenach.
Podziwiała siostrę w jej wolontariacie, uznając tę formę czasu na szeroko pożyteczną. Nie dość, że człowiek przysługiwał się środowisku, dostawał czasami jedzenie za darmo, to jeszcze nawiązywał ciekawe znajomości. Pierwsze, co Strand zasugerowałaby osobie wychodzącej „z piwnicy” do społeczeństwa, to właśnie udział w wolontariacie w schronisku (jeśli niekoniecznie przepadało się za ludźmi), albo poprzez udział w innych, nieodpłatnych wydarzeniach, przyciągających całą masę osobowości. Nie żeby uważała własną siostrę za piwniczaka. Wręcz przeciwnie. Nora zawsze wydawała jej się bardziej przebojowa, szczególnie wtedy, gdy kręciła się za konsoletą. Potrafiła jednocześnie okazać bezinteresowność, chociażby w aktualnym momencie, co cieszyło starszą z rodzeństwa.
Temat byłej żony sprawił, że nieco spoważniała, szukając wzrokiem kolejnego śmiecia do uprzątnięcia.
- Ostatnim razem przed małą rozprawą rozwodową - przytaknęła, pamiętając, jak wściekle szarpała się osadzona z dwójką strażników. - Nie przypominała wtedy siebie. Tej osoby, którą wcześniej znałam.
Jen przeważnie była uśmiechnięta, bezkonfliktowa i bardzo pomocna. Jej główne cechy zostały zepchnięte przez napady złości, wyrzutów oraz rozpaczy, którymi poczęstowała Strand, narażając się na brak wstępu do sali sądowej. Beverly rozmawiała więc głównie z prawnikiem byłej małżonki, z którą wcześniej ustalił nadrzędne sprawy, ujęte w procesie rozwodowym. Jen wciąż nosiła jej nazwisko. Nie zrezygnowała z niego po rozwodzie oraz ujawnieniu faktów, odnośnie zatajenia prawdziwych personaliów, zmienionych przed laty. Bev na pewno wspomniała siostrze o ogólnikowych przekrętach, mających miejsce jeszcze w Canberze, gdy Jen zajmowała posadę zwyczajnej z pozoru sekretarki, pracującej na recepcji. Jak się później okazało, mogła cierpieć na mitomanię, która ułatwiała podkręcanie niektórych faktów z życia, co by wyjść na bardzo przyziemną, spokojną kobietę. Czas wszystko zweryfikował, a Strand żałowała, że nastąpiło to później, niż prędzej.
- Kogoś - powtórzyła po siostrze, nieco ukrywając wyraźniejszy uśmiech, widoczny podczas zbierania z piasku opakowania po papierosach.
- To nie do końca tak - zaczęła, uznając, że przejście do typowego randkowania nie wypaliłoby w jej przypadku po rozwodzie. - Z Margo znamy się z Syrii. To ta sama doktor, co nastawiała mi łokieć i uratowała oko.
Po wyprawie sprzed 4 latach wróciła konkretnie poobijana, co pokrętnie doprowadziło ją do zakończenia kariery w służbach specjalnych i odnalezienie spokojniejszej pracy.
- Już wtedy coś nas do siebie ciągnęło, ale ona miała wracać do Włoch… do żony i córki… – im więcej mówiła, tym bardziej ślisko to brzmiało. - Ale już jest po rozwodzie. Przyleciała do Australii do pracy.
Uniosła wolną dłoń w obronnym geście, bo co złego, to nie ona. Może i całowała się z żonatą, dzieciatą panią doktor w Syrii, po kryjomu, w namiocie, ale to przecież nic złego, prawda? Tak, szczególnie, że despotyczna żona Margo okazała się okrutną żmiją, zdradzającą partnerkę na lewo i prawo, czego owocem była rzekomo urodzona poprzez in vitro, córka.
- Jeśli potrzebowałabyś pomocy, wiesz, że zawsze ci pomogę - przekazała jeszcze siostrze, słysząc o chwilowym bezrobociu. Beverly miała to do siebie, że zawsze dbała o bliskich i nigdy nie zostawiłaby nikogo na lodzie, zwłaszcza ukochanego rodzeństwa. Z rodzicami to trochę inna historia, cóż...

DJ-ka, modelka — Shadow
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
I took all my things that make sounds the rest I can do without
Przebojowość to cecha, którą zdecydowanie można przypisać młodszej Strand, nawet mimo już poważnych trzydziestu lat na karku, które to skończyła tej wiosny. To chyba odpowiedni czas na jakiś życiowy kryzys. Ten jej był akurat dość poważny i przez chwilę faktycznie stała się nieco piwniczakiem. Zaczęła unikać ludzi ze swojego starego towarzystwa, bo niestety większość z nich miało powiązania z jej byłym, bo nieżywym już mężem, co jednocześnie najczęściej oznaczało powiązania z narkotykami, a na te Nora nie miała ostatnimi czasy ochoty. Zatem ludzie, z którymi nie można miło spędzić czasu bez korzystania z używek wyszli z jej grona zainteresowań, co zresztą działało z wzajemnością, bo teraz to ona była nudziarą, i to do tego ze zgonem na ramieniu.
Całkiem możliwe, że przyjdzie jej budować całe życie od nowa, zwłaszcza tę siatkę znajomości. Lorne Bay nie wydawało się złym do tego miejscem. Było nieco spokojniejsze, niż Brisbane, przynajmniej na pierwszy rzut oka, ale na pewno miało swoje sekrety, których Nora jeszcze nie odkryła. Wszystko w swoim czasie.
- Najważniejsze, że już masz to za sobą - to znaczy, rozwód, bo z uczuciami to wiadomo, że nie jest tak łatwo. - Czasem chyba lepiej jest się odciąć, dla własnego dobra - wzruszyła ramionami. - No i dla dobra Olivera, nie wiem, czy powinien oglądać matkę w więzieniu - zmarszczyła brwi. Dzieci tak wiele komplikują. Z jednej strony, więzienie to na pewno nie jest miejsce dla bąbelka, ale z drugiej, to jednak jego mama, jaka by nie była i co by nie zrobiła. To znaczy, z tego, co Nora wiedziała, to nie zrobiła krzywdy dziecku, bo to by ją oczywiście skreślało z tej roli. Nie była pewna, czy ktoś inny miałby prawo decydować o tym, czy Oliverowi będzie lepiej z czy bez Jen w jego życiu.
- I tak przypadkiem na siebie wpadłyście? - zachichotała, bo co jak co, ale w aż takie przypadki to nie wierzyła. Obie dzieciate i świeżo po rozwodzie, w tak małej mieścinie jak Lorne Bay? Nie sondze. - Wiem. Dziękuję. Ale mam już coś nagrane, po prostu potrzebowałam przerwy. To znaczy, nie wiem, czy mi pomogła, wcale nie jest mi lepiej - potrząsnęła głową, prychając czymś na kształt nieudanego śmiechu. Tyle, że z jej strony niespecjalnie było o czym opowiadać. Nic się nie zmieniło. - No ale widzę, że ty masz sporo do opowiedzenia. To może do tej kawy jakiś obiad, żebyśmy za szybko nie zgłodniały? Och, albo możemy Oliverowi zrobić na urodziny pizzę. Umiem robić świetne ciasto do pizzy... Czy on już może jeść pizzę? - zmarszczyła brwi po raz kolejny, bo jak widać, absolutnie nie znała się na dzieciach i... chyba nawet nie wiedziała, ile lat kończy wkrótce jej siostrzeniec. Taka z niej ciotka klotka.
powitalny kokos
Patka
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
- Czekają mnie jeszcze zeznania w sądzie, w samej sprawie Jen, między nią, a ASIO - to głównie agencji wywiadowczej zalazła za skórę i nie było mocy, która uchroniłaby ją przed konsekwencjami. Gdyby zamiast za poważne sprawy, zrobiła mały napad na sklep osiedlowy, może wyglądałoby to w oczach Strand mniej niebezpiecznie? Nie. Jednak nie byłaby w stanie tolerować żony-przestępczyni, z racji wyznawanych wartości. Od zawsze służyła krajowi i nie wyobrażała sobie łamać prawa, na szkodę nie tylko państwa, ale i samych obywateli. Pod tym względem miała mocno wyrobioną opinię, więc nic dziwnego, że podjęła decyzję o rozwodzie.
- Szkoda, że nie pomyślała przed tym, zanim postanowiła zgrywać kryminalistkę - mruknęła, odnośnie określenia więzienia jako miejsca nieodpowiedniego dla Olivera. To prawda, szczególnie, że mały musiałby zostać Jen „dostarczony” ilekroć ta miałaby kaprys. Osiem drogi samochodem w jedną stronę to nie przelewki, a dla małego dziecka dodatkowy stres, którego lepiej uniknąć, chociażby poprzez ograniczenie praw rodzica. Poza tym, występki Jen doprowadziły ją ostatecznie do leczenia psychiatrycznego, które praktykowano w więzieniu. Raczej nikt nie chciał narażać dziecka na kontakt z nieprzewidywalną osobą, leczoną farmakologicznie oraz poprzez inne terapie. Na tę chwilę Strand nie wyobrażała sobie dzielenia opieki nad synem z osobą, która nie potrafiła wpierw zając się samą sobą. Co innego, gdyby Oliver był starszy, jednak małe dziecko zdecydowanie potrzebuje nieco więcej uwagi oraz zaangażowania. Ponadto, udział w zorganizowanej grupie przestępczej również nie brzmi jak dobry autorytet dla dziecka.
Uśmiechnęła się raz jeszcze i pokręciła głową, bo tak, to oczywiste, że wraz z Margo tak po prostu na siebie nie wpadły.
- Pierwszy raz po latach zobaczyłam ją w szpitalu w Cairns - rozwinęła, wrzucając do worka kolejny śmieć, w postaci plastikowej, paskudnej słomki stanowiącej zagrożenie dla żółwi. - Nie uprzedziła mnie o tym, więc miałam „niespodziankę” Dopiero później przyznała, że przyleciała tutaj ze względu na mnie. Że chciała podjąć pracę w szpitalu, ale mieć w otoczeniu kogoś zaufanego.
Nie wypadało jej myśleć w innych kategoriach, jako, że Beverly miała wtedy żonę oraz świeżo narodzonego syna (dosłownie, mały miał wtedy dwa tygodnie). Rozwinięcie ich relacji miało miejsce dopiero później, po aresztowaniu Jen oraz ujawnieniu jej kłamstw. Cóż, Bev nie zamierzała kłamać i wyrzekać się potencjalnych uczuć do Margo, które zaczęły kiełkować w Syrii, jeszcze zanim weszła w poważniejszy związek z Jen. To historia pełna różnych zwrotów akcji, ale też bardzo ważna dla obydwu kobiet.
Utkwiła w siostrze zatroskane spojrzenie, słysząc, że być może niekoniecznie czuła się lepiej. Współczuła jej ogromnej straty. Z pewnością bardzo kochała swojego męża i mocno odczuła jego stratę, nawet jeśli razem niekiedy wyniszczali swoje organizmy pod płaszczykiem romantyzmu. Beverly nie sądziła, aby również szybko wróciła do siebie, gdyby straciła najbliższą osobę.
- Nadal wychodzą mu zęby, więc z pizzą może mieć problem. Głównie z pogryzieniem jej - przyznała z lekkim uśmiechem, wyobrażając sobie, jak Oliver uporczywie mieli kawałek pizzy w buzi, czekając aż ta rozmięknie. Niedługo kończył już rok, co wiązało się z wyrzynaniem kolejnych zębów.
- Ale można mu przyszykować coś łatwiejszego do pogryzienia. Je dużo zmiksowanych potrawek, zup… Margo zna się na tym lepiej. Cokolwiek mu ugotuje, zje wszystko.
Niechybnie biła w tym samą Bev na głowę. Gdyby Stand była zmuszona do samodzielnego układania Oliverowi menu, najczęściej byłyby to gotowe obiadki ze słoiczka, albo mało skomplikowane mieszanki, łatwe do zblendowania.

DJ-ka, modelka — Shadow
30 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
I took all my things that make sounds the rest I can do without
- A co ty możesz o tym wiedzieć? - zmarszczyła brwi, zaskoczona, że ciągają jej siostrę po sądach, skoro nie miała z tym nic wspólnego. Tak przynajmniej się Norze wydawało, choć oczywiście wiedziała tylko tyle, ile Beverly była skłonna jej opowiedzieć. Nie spodziewała się jednak, aby jej starsza siostra, zawsze przykładna i odpowiedzialna, po kryjomu wspierała swoją byłą żonkę w jej kryminalistycznej działalności, a teraz próbowała się wybielić i wykpić ze wszystkiego. Raczej faktycznie nie miała z tym nic wspólnego. Często jednak tak bywa, że się ludzi zna całe życie, a nie wie się o nich pewnych istotnych szczegółów. Tak mogło być i w tym wypadku, że opinia Nory na temat Bev bazowała na ich siostrzanej miłości, a nie sygnałach, których zaślepiona ową miłością nie dostrzegła.
- Wow, czekaj. Zostawiła rodzinę i przeleciała pół świata ze względu na ciebie? Jak ty musiałaś jej namieszać w głowie! To w ogóle legalne? - tak rozbijać związki i rodziny, i mącić ludziom w życiu, no kto to widział. Z drugiej strony - jak bardzo trzeba być podatnym, by dać się w coś takiego wmanewrować? Norze było raczej daleko od oceniania innych, zdecydowanie wolała, by każdy zajął się swoim życiem, ale rozterki sercowe starszej siostry były perfekcyjnym tematem do rozkmin i nie zamierzała sobie tego odmawiać. Zwłaszcza, jeśli Bev miała tracić resztki rozsądku.
- A nie możesz mu pomóc? Pogryźć za niego, czy coś? Ptaki tak robią - spojrzała na siostrę tak, jakby właśnie podsuwała jej jakiś super pomysł, totalny game changer, za który Oliver będzie ją całował po stópkach. - O, a czy można mu zmiksować pizzę? - Jej samej wydawało się to nieco obrzydliwe, ale ona miała własne zęby i mogła wybrzydzać. Na kolejne wspomnienie o Margo potrząsnęła tylko głową. Jak widać, jej siostra wpadła jak śliwka w kompot. Nora będzie musiała wybadać temat, zwłaszcza, że w jej własnym życiu ten temat aktualnie nie istnieje.
powitalny kokos
Patka
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
To oczywiste (z punktu widzenia zarówno Bev, jak i Nory), że nie miała nic wspólnego z wybrykami byłej małżonki, jednak organy ścigania i tak musiały wykluczyć jej ewentualny współudział. Cieszyła się dobrą reputacją i nigdy nie nagięła zasad panujących w agencji, nie mniej, system wymagał pełnego prześwietlenia, czego Strand nie mogła utrudniać, unosząc się dumą.
- Była moją żoną i mieszkałyśmy razem przez kilka lat, a jej sprzedawanie danych osobowych miało miejsce jeszcze po tym, jak urodził się Oliver - a więc z punktu widzenia całej sprawy, niedawno. - W przypadku udziału w grupach przestępczych, współmałżonek również bywa powiązany. Mają prawo mnie podejrzewać.
Na szczęście, Bev potrafiła wybronić samą siebie. Gdyby Jen się przyłożyła, mogłaby wrobić byłą już żonę we współudział, do czego ostatecznie nie doszło. W przeciwnym razie pozostałoby się pożegnać ze swoim dzieckiem, już na zawsze.
- One były już… tak jakby w separacji, kiedy spotkałyśmy się w Syrii - sprecyzowała, bo to nie tak, ze swoim powalającym urokiem doprowadziła do rozpadu szczęśliwej rodziny. - Niczego jej nie sugerowałam, a o jej ostatecznym rozwodzie dowiedziałam się z maila. Włochy są na drugim końcu świata, nie dałybyśmy rady spotkać się w normalnych okolicznościach.
Śledząc wzrokiem piaszczyste podłoże, natrafiła na skórkę po pomarańczy, którą wrzuciła do swojego worka. Na koniec wszystkie śmierci i tak zostaną odpowiednio posortowane, co też było ważną częścią dbania o środowisko.
Rozumiała skojarzenia z dosłownym rozbijaniem małżeństwa, ale naprawdę do tego nie doprowadziła… przynajmniej nie bezpośrednio.
- Przyleciała tu po rozwodzie, a ja nie byłam jego powodem - podsumowała krótko, nie chcąc zdradzać zbyt wielu prywatnych szczegółów, dotyczących związku Margo, takich, jak zamiłowania jej żony, Tessy, do zabaw z innymi osobami. Seksualnych zabaw. Dosłownej zdrady, którą ładnie ubrano w płaszczyk poligamii czy cholernej poliamorii. Strand nie łapała tego konceptu i jakoś nieszczególnie chciała go zgłębiać.
Parsknęła krótko, przy wzmiance o nakarmieniu Olivera pogryzioną wcześniej pizzą, niczym pisklę.
- Nigdy o tym wcześniej nie myślałam - przyznała, jeśli chodziło o alternatywę pizzy dla maluchów. - Ale założę się, że w internecie już mają na to patent. Możemy coś poszukać.
Zależało jej również na tym, aby Nora odwiedziła Olivera choćby i na chwilę. Chłopiec naprawdę był całkiem grzecznym brzdącem, nie cierpiał na nadpobudliwość, a poza tym, lubił wszystko co ładnie grało, więc z pewnością znajdzie z ciocią wspólne tematy do "rozmów". Póki co, znał tylko parę sylab, ale był bardzo zaangażowanym rozmówcą.

ODPOWIEDZ