płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
085.

Sameen wiedziała, że nie powinna tego robić. Nie powinna na nowo wrzucać Owena do swojego życia. Nie dlatego, że go nie chciała czy coś. Po prostu wiedziała, że miesza w głowie temu człowiekowi. Może nawet nie w głowie. Po tym jak ze sobą rozmawiali, jak na siebie patrzyli, wiedziała, że miesza mu też w sercu. A sobie? Sobie pozwalała na wmówienie, ze to serce ma. Niby obiecywała sobie i Zoey, że tym razem zostanie na dłużej, ale nadal, jej życie i kariera były dosyć nieprzewidywalne. Nie mogła składać takich obietnic, a jednak to robiła. Nie brała ostatnio zbyt wielu kontraktów. Nic interesującego nie wpadało. Okazywało się powoli, że zapotrzebowanie na takich ludzi jak ona zaczynało maleć. Albo już wymordowano większość najgorszych ludzi na świecie, albo po prostu teraz będą ścigać ją. Nie będzie miała kontraktów, ale będzie miała walkę o swoje, własne życie.
Korzystała z tego wolnego czasu. Dużo chodziła, ćwiczyła, zwiedzała różnego rodzaju muzea, czytała. No i spędzała czas z Owenem. Nie spodziewała się tego, że po zwykłym sprawdzeniu "co u niego", tak łatwo wejdzie w jej życie na nowo. Nie chciała do tego doprowadzić, ale tak bardzo lubiła jego towarzystwo. Oczywiście zaczęło się relacji, która od początku była stricte zawodowa, o czym Rochester nie wiedział. No i nie miał wiedzieć. w końcu w jego oczach Sameen była tylko stewardessą, która jest w wiecznych rozjazdach. Dopiero później zaczęły się późne rozmowy i o wszystkim i o niczym. Sameen bardziej pasowały te o wszystkim. O rzeczach ważnych, o przemyśleniach, filozofii, polityce, sztuce, podróżach, jedzeniu. Nie musiała się przy nim wysilać. Oczywiście nadal musiała uważać, żeby przez przypadek nie powiedzieć czegoś co mogłoby ją obciążyć, ale poza tymi momentami, mogła być po prostu sobą. Poszli na całodniowy spacer do miejsca, które obiecał, że jej się spodoba i rzeczywiście tak było. Podobało jej się. Spotykali się na kawę, na obiady, widywali się w bibliotece, gdzie musieli rozmawiać, albo szeptem, albo pogodzić się z tym, że nie będą mogli rozmawiać wcale.
Po tych paru tygodniach Sameen w końcu znalazła idealne auto, które mogła sobie kupić. Miała dosyć marnowania pieniędzy na wynajęte auta. Oczywiście wybrała swoją zaufaną markę czyli Jaguara. Problemem było tylko to, że nikt nie dostarczyłby jej tego auta do Lorne Bay. Musiała się po nie udać osobiście. A taka dwudniowa wycieczka brzmiała jak idealna okazja do tego, żeby zabrać ze sobą Owena.
Dojechali właśnie do jakiegoś miasta i hotelu, w którym mieli się zatrzymać. Nie chce mi się szukać i googlować. Kilka godzin jazdy, będą musieli zanocować, rano dostaną Jaguara i wracają. Drugą część podróży to Owen prowadził, więc jak tylko zaparkował pod hotelem to Sameen z radością wysiadła z auta i zaczęła rozprostowywać kości. Okrążyła też auto, żeby do niego dołączyć.
- Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna, że przyjechałeś ze mną. Nienawidzę długich podróży. - Kłamała. Niczego tak nie kochała jak długich i samotnych podróży autem. Normalnie zabierała ze sobą Tyfona, żeby mieć kogo ignorować w czasie drogi. Oparła dłonie o auto i nachyliła się pozwalając na to, żeby kości kręgosłupa nieco jej postrzelały. - Napijemy się kawy, co? Może coś zjemy. - To była najgorsza część udawania czegokolwiek. Wmuszanie w siebie jedzenia, którego normalnie by nie przełknęła.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
004.
{outfit}
Wiedział, że nie powinien się na nowo angażować w relacje z Sameen. Mógł się z nią kolegować, widywać raz na jakiś czas, ale to już trochę wykraczało poza to. To już nie było jedno wyjście na jakiś czas. Regularnie się widywali, spędzał z nią o wiele więcej czasu niż z własną rodziną. Nawet w pracy bywał nie aż tak często jak dotychczas, co akurat było dla niego zdrowsze. Nie robił pojebanych nadgodzin, nie spał tam i nie był 24h na wysokich obrotach. Mógł spuścić z tonu przebywając w jej towarzystwie. Rozmawiać o wszystkim, albo milczeć, ale to milczenie było zupełne inne niż to, do którego przywykł w domu. To z Sameen było spokojne, dawało mu przestrzeń do myślenia, ale też odpoczynku. Cisza w jego domu, była nerwowa, jakby jedna głupia rzecz mogła spowodować wielką burzę. Jedyne co wtedy słyszał to tykanie zegara, który odmierzał czas do momentu, aż pewnie znów pokłóci się z żoną. To było tragiczne, ale prawdziwe.
Starał sobie więc wmawiać, że może rzeczywiście się z Sameen nie koleguje, a po prostu się przyjaźnią. Wtedy mogli sie widywać częściej, spędzać razem całe dnie na pogawędkach, bo przecież tak robili przyjaciele. Najgorsze było to, że Owen serio czuł się tak jakby ten cały czas, który minął, gdy Sameen nie było w mieście, się po prostu nie wydarzył. Wszystko było takie naturalne, niewymuszone i po prostu bez problemowe. Tego mu było trzeba, żeby po prostu nikt nie robił mu problemów, a żona chyba uwielbiała właśnie to. Czasem czuł, że to jest jej jakieś chore hobby. Dlatego z uśmiechem przyjął propozycje Sameen i oczywiście małżonce wcisnął kit, że ma jakiś wyjazd służbowy, że niby sprawdzają nową bazę wojskową czy chuj wie co. Coś wymyślił, on akurat umiał w wymówki, chociaż jego żona chyba ich nawet nie potrzebowała.
W każdym razie wybrał się z Sam i miło spędzili wspólną podróż, czasem gadając czasem nie. Nie miał problemu z tym, że tak długo jechali. Był przyzwyczajony do nie do końca komfortowych warunków. Wojsko go nie rozpieszczało przez większą część jego kariery, dopiero teraz niedawno coś się polepszyło, gdy dostał awans i miał już ten swój pierwszy generalski stopień. Chciał więcej. Ambitna była z niego bestia.
- Nie ma sprawy, miło jest sie wyrwać z Lorne - powiedział wychodząc z samochodu i wkładając sobie kluczyki do kieszeni spodni. - W porządku? - Zapytał podchodząc bliżej i ułożył jej dłoń na dolnym odcinku pleców, gdy się tak tam wyginała przy tym samochodzie. Był troskliwym mężczyzną, mógł jej zrobić masaż, chociaż miał łapy żołnierza, więc chuj wie czy to było przyjemne. - Kawy bardzo chętnie, a jedzenie może później? Chyba, że jesteś głodna... ja teraz mam ochotę chyba na jakieś ciasto, może szarlotkę. - Chodziło to za nim już od dłuższego czasu. - Zaszalejemy i weźmiemy deser przed obiadem? - Zapytał i podszedł do bagażnika, bo pewnie skoro mieli tu nocować to jakiś bagaż, mały bo mały, ale mieli. Wyjął go wiec i spojrzał na blondynkę z uśmiechem. - Chodź zobaczymy co za pokój nam dali - nie będą przecież iść pić kawy czy tam jeść obiadu z tymi pakunkami. Oczywiście tak teraz do niego dotarło, że powinni wziąć dwa osobne pokoje, albo przynajmniej upewnić się, że mają dwa osobne łóżka. Chociaż... przecież nie chciał spać na osobnym łóżku i mógłby się przestać oszukiwać.

Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Cieszyła się, że był taki bezproblemowy. Że od razu zgodził się na ten wyjazd i w sumie nie zadawał zbędnych czy głupich pytań. Sameen dzięki temu nie musiała się martwić o to, żeby w jakikolwiek sposób nazywać ich relację. Była z nim blisko. Były kwestie, w których ufała mu bezgranicznie, ale były też rzeczy, których nie powiedziałaby mu nigdy. Nie ze względu na to jakim człowiekiem był, ale ze względu na to jaki miał zawód. Tylko i wyłącznie dlatego nie mogła go obdarzyć bezgranicznym zaufaniem. Tylko dlatego nie mogła go niestety nazwać swoim przyjacielem. Owen nie musiał jednak tego wiedzieć. Wiedziała jak ludzie poważnie podchodzą do takiego nazewnictwa. Arcywrogowie, przyjaciele, rodzina, znajomi, ktoś kogo kiedyś znałem, partner, kochanka, żona. Sameen nie potrzebowała tych etykiet, żeby się z nim dobrze bawić. Nie potrzebowała się też martwić o jego żonę. Nie próbowała jej go zabrać.
- W porządku. Ciężko jest się przyzwyczaić do kilkugodzinnego siedzenia. – No w końcu według osobowości, którą przedstawiała Owenowi, Sameen jako stewardessa miała możliwość pospacerowania sobie w trakcie lotu. Jadąc wynajętym samochodem niekoniecznie. A nie chciała też prosić go o wieczne przystanki, żeby mogła sobie rozprostować kości. – Nie. Zdecydowanie bardziej potrzebuję kawy niż jedzenia. – Nie potrzebowała żadnego, ale wiadomo, wszyscy mieli obsesję na punkcie picia kawy. Jej wystarczyłaby jakaś woda. Chociaż czasami to lubiła sobie wypić waniliową coca colę. Jak już odkryła jej smak to myślała o niej dosyć często. – Zobaczę co mają. Szarlotka z pewnością będzie miała w sobie cynamon, a na to się nie odważę. – Tak jak daszki Zimmermanów były kanonem, tak nadal muszę utrzymywać nienawiść moich postaci do cynamonu.
- Najlepszy. Taki wybrałam. – Uśmiechnęła się, bo jednak ona była odpowiedzialna za zorganizowanie tej wycieczki. Wynajęła pokój, opłaciła go z góry i miała tylko nadzieję, że nie będzie żadnych zaskoczeń. Na recepcji odebrała klucz i rozmawiała z recepcjonistą bardzo cicho, bo oczywiście wzięła pokój na fałszywe dane. Nie mogła się meldować tymi, których używała prywatnie.
Przeszli sobie do windy, gdzie Sameen, w dosyć umyślny sposób, stanęła bliżej Owena niż powinna, ale po prostu chciała się z nim nieco podroczyć. Później przeszli do pokoju i Sameen szybkim ruchem oceniła, że wygląda dokładnie tak jak na zdjęciu. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. – Wskazała na jedno łóżko i obróciła się, żeby na niego spojrzeć. – Nie będziemy przecież robić czegoś czego już nie robiliśmy. – Dodała z uśmiechem i minęła go, żeby przejść do łazienki, z której sobie skorzystała i wykorzystała też okazję, żeby opłukać twarz wodą.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
- W samolocie jest łatwiej nie? Przynajmniej można pochodzić. Chociaż nigdy nie byłem fanem latania i chyba już mi to zostanie. Zdecydowanie wolę statki. - Rzucił posyłając jej wesoły uśmiech i jednocześnie zmierzył ją wzrokiem. Nie mógł się powstrzymać, była niesamowicie atrakcyjną kobietą, a dodatkowo piekielnie inteligentną. To była zabójcza mieszanka i Owen sobie z tego zdawał sprawę. Takie kobiety były najniebezpieczniejsze, bo mężczyźni od razu tracili dla nich głowę. Oczywiście myślał o tym w taki metaforyczny sposób, jak to, że mogą sobie po prostu faceta okręcić dookoła palca, a nie, że rzeczywiście kogoś zabijają. Cóż. Czasem się mylił. - Znów jesteśmy idealnie dopasowani - stwierdził tylko prosty fakt. Nie wiedział, że to kłamstwo, bo kawy Sameen też nie potrzebowała. Trudno. Będzie miał swoją miłą iluzję. - No tak, zapomniałem... cynamon, twój odwieczny wróg - on tego nie rozumiał, bo lubił cynamon i każdą przyprawę korzenną jaka występowała. W ogóle było mało rzeczy jakie Owenowi, by nie smakowały. Był nauczony jedzenia wojskowego świństwa więc wszystko inne było po prostu lepsze.
- No nie wiem, przekonamy się czy taki najlepszy - rzucił drocząc się z nią i on rozglądał się dookoła, gdy Sam załatwiała sprawy przy recepcji. Pewnie pani recepcjonistka sobie pomyślała, że są parą, która postanowiła się wyrwać na chwilę na jakiś wspólny weekend. On się zdecydowanie wyrwał i był za to Sameen wdzięczny. Trochę żałował, że ten hotel nie był wyższy i winda nie jechała dłużej, bo wtedy, prędzej czy później na pewno, by ją tam pocałował, ale też nie byli nastolatkami. Umieli trzymać nerwy na wodzy. Dlatego, gdy stała tak blisko to Owen tylko bardzo uważnie jej się przyglądał, najpierw jej twarzy, później zszedł nieco niżej na szyję i dekolt, ale nie gapił się jej w cycki, nie aż taki niski dekolt. Nie był obrzydliwy. Winda się jednak w końcu zatrzymała i niby był dżentelmenem i wypuścił ją pierwszą, ale chciał też popatrzeć na jej tyłek. Tu akurat nie będę udawać, że nie był typowym mężczyzną. - Nie mam nic przeciwko - odpowiedział gdy go minęła. - Masz rację, śpię prawie codziennie, więc to nic czego wcześniej nie robiłem - dodał, chociaż oczywiście wiedział, że nie o to jej chodzi. Odłożył walizki gdzieś na bok i wyjrzał przez okno. Trochę brakowało mu tu widoku na piękny lazur morza, ale to był człowiek, któremu morza brakowało nawet jak siedział na plaży za daleko od brzegu. - Kiedy ma być gotowy ten Twój samochód? - Zapytał zerkając na zegarek. Był wojskowym, nie spóźniał się. - Musimy się spieszyć, czy mamy jeszcze chwilę żeby posiedzieć... odpocząć? - Chociaż nie koniecznie odpoczynek był mu teraz w głowie.

Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Zdecydowanie. – Pokiwała głową. Normalnie to wolała latać samolotami, bo jednak było szybciej i wygodniej. Człowiek mógł sobie przynajmniej wyciągnąć nogi przed siebie. W samochodzie niekoniecznie miała do tego możliwość. Głównie dlatego, że jak już jechała samochodem, to była przy tym kierowcą. Za bardzo lubiła prowadzić, żeby z tego rezygnować. Jeżeli chodziło o latanie to nie potrafiła latać każdą maszyną. Chociaż latanie helikopterem było całkiem przyjemne. – Mówisz o podróżach relaksacyjnych statkiem czy rejsach służbowych? – W sumie to była w stanie wyobrazić go sobie na niewielkim jachcie, pośrodku absolutnie niczego, z wędką w ręku. Nawet przeszło jej przez myśl, że mogłaby zaproponować, żeby wybrali się na taki rejs. Dwa dni i jedna noc na otwartej wodzie. Przeszedł ją dreszcz. Chyba za bardzo by panikowała i nawet obecność Owena nie byłaby w stanie pokonać strachu przed wodą i wszystkim co w niej żyje. Może kiedy indziej. Może w innym życiu kiedy będzie mogła sobie pozwolić na to, żeby gdziekolwiek go zaprosić.
- Zawsze byliśmy. – Odparła bez zawahania. Byli, bo Sameen oczywiście zbudowała sobie osobowość do tego, żeby do Owena się dopasować. Było to nieco raniące, bo polubiła go za bardzo i teraz nie miała jak wybrnąć z tego kłamstwa. Mogłaby, ale wtedy zdradziłaby zbyt wiele.
- Przyznaj, że to dobry wróg. Przynajmniej mogę wygrać każdą walkę. – No chyba, że ktoś jej dosypie do czegoś cynamonu. Sameen raz, że nie lubiła smaku cynamonu, a dwa, że po prostu ta niechęć była związana z jej zawodem. Jeżeli coś pachniało cynamonem, to była szansa, że cynamon został tam dosypany w ramach zabicia smaku i zapachu trucizny. Tak, więc miała naprawdę dobre powody, żeby tego nie lubić.
- Tylko pamiętaj, że nigdy nie widziałam pokoju na żywo. Sugerowałam się zdjęciami i ceną. – Żeby nie było, że dostaną pokój jakiś popowodziowy i okaże się, że Sameen nie ma gustu i żuli hajsy na dobry nocleg. A obie dobrze wiemy, że akurat Sameen nie żuliła hajsu na nic. A zwłaszcza na dobry nocleg. Po to płaciła pieniądze za zajebiste pokoje, żeby ostatecznie i tak spać w jakimś fotelu, albo na podłodze, bo była chora. Plusem było to, że materace hotelowe w dobrych hotelach potrafiły działać cuda. Pamiętała jak miała okres bezsenności i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Miała akurat kontrakt na terenie województwa wielkopolskiego w Polsce. Wynajęła tam pokój z widokiem na miasto w wysokim budynku. Tej nocy spała jak zabita. Pokój był wysoko, na końcu korytarza, z dala od centrum, ale jednocześnie na tyle blisko, że spacerem można było dojść do serca rozkopanego miasta. Od tamtego momentu lubiła ryzykować i spać w hotelach, na łóżkach.
- Prawie codziennie? – Oczywiście wyłapała informację o braku regularnego snu. – Nie możesz spać? – Zapytała zmartwiona. W tym momencie jej troska była szczera. Wiedziała jak to jest nie sypiać regularnie. Wiedziała jak ważny jest ten sen. Sama była jednak do tego przyzwyczajona, więc bardziej martwiła się Owenem niż sobą.
- Samochód będzie gotowy z samego rana. Około ósmej rano. – Odparła jak wróciła z łazienki. Stała przy drzwiach i obserwowała Owena wyglądającego przez okno. – Jakieś ciekawe widoki? – Zbliżyła się powoli, żeby również zerknąć. Nie była jeszcze w tym mieście, a lubiła sobie pozwiedzać. – Możesz odpocząć. Ja zejdę w tym czasie i zapytam na recepcji o jakieś dobre, lokalne restauracje. – Była jaka była, ale miała zamiar wspierać lokalne biznesy i próbować lokalnego jedzenia. Zmusić się do niego, ale spróbować.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
- Obie wersje, chociaż służbowo juz dawno nie pływałem. Teraz pracuje bardziej na lądzie. - Chociaż nie mógł jej zdradzić większej ilości szczegółów. Niestety, a szkoda, bo czasem fajnie byłoby zrzucić z siebie tą całą odpowiedzialność i móc się komuś po prostu wygadać. Niestety to nie było mu dane. Jego profesja miała to do siebie, że musiał trzymać język za zębami. Czasem tylko dawał się podejść i raz czy dwa udało sie to Sameen, chociaż pewnie zrobiła to tak, że Owen sie nawet nie zorientował. Była cwaną kobietą. - Byłaś kiedyś na relaksującym rejsie? - Nie wiedział czemu ale jakoś ciężko mu było sobie wyobrazić ją na takim wycieczkowcu korzystającą z atrakcji jakie takie wakacje oferowały. Jakoś nie widział jej w szortach i koszuli w hawajskie wzory.
-Owszem byliśmy - kiwnął głową, bo rzeczywiście odkąd się poznali to czuł, że są w stanie porozumieć się bez słów. Jakimś cudem nigdy sie nawet nie spierali, wszystko po prostu było takie proste, łatwe i przyjemne. Może ktoś, kto nie byłby w tej relacji i stał z boku patrząc na to wszystko to powiedziałby, że coś tu nie gra. Nic nie jest tak idealne. Może nawet wtedy Owenowi zapaliłaby się jakaś czerwona lampka, ale niestety nic takiego się nie wydarzyło. Zachowywał się wtedy jak głupi, zakochany mężczyzna, a to już chyba nie odpowiednie dla kogoś w jego wieku.
- Bardzo dobry, dosłownie bardzo dobry, takie ciastko cynamonowe... albo kawa z cynamonem - teraz to już ją trollował chyba nie był aż taki stary. Nawet na znak, że sobie żartuje to uśmiechnął się do niej lekko. Może powinien jej dosypać cynamonu do czegoś za to jak go potraktowała kiedyś? Jak złamała mu serce doskonale zdając sobie sprawę z tego, że był w stanie dla niej porzucić całe swoje dotychczasowe życie. Nie uważał się jednak za mściwego człowieka (jeszcze), więc nie zrobiłby czegoś tak okropnego. Nie jej. Tak bardzo cieszył się z tego, że mogli znowu spędzać wspólnie czas, że nie chciałby tego psuć.
- To nic takiego - machnął ręką, bo każdemu zdarzała się chwila bezsenności. - Mam dużo na głowie w pracy i często tam siedzę, czasem mi się zdarza zarwać nockę. - W domu też nie miał najlepszych warunków do spania, bo ciągle chodził wkurwiony i poddenerwowany, nawet gdy starał sie jak mógł, by nie wprowadzać nerwowej atmosfery. Jego żona doskonale podnosiła mu ciśnienie bardzo często próbując mu przypomnieć, że to ona jest bogatą bizneswoman, a on tylko żołnierzykiem, chociaż to i tak awans, na początku ich relacji, gdy pracował w marynarce, był tylko piratem. IKS DE. - To nic poważnego. Dzisiaj pewnie będę spać jak zabity - z nią u boku, nie mogło być przecież inaczej. - Parking jest całkiem ciekawy - odpowiedział żartując sobie i puścił do niej oczko. - Dobrze to leć, ja wezmę prysznic za ten czas - chciał się trochę odświeżyć, bo jednak siedzieli trochę w tym samochodzie. Chciał jej powiedzieć, że jak chce to może do niego dołączyć, nawet zatrzymał się po to w drzwiach do łazienki, ale pomyślał, ze to mogłoby być jednak nie na miejscu. Przyjechali tu przecież jako przyjaciele.
Gdy wziął prysznic i wrócił do pokoju to Sameen jeszcze nie było. Wyciągnął więc z torby książkę, którą sobie wcześniej tam zapakował i położył się na łóżku. Przeczytał kilka stron, gdy jego blodnwłosa piękność wróciła. - I jak? Masz już cały wywiad przeprowadzony? - Zapytał patrząc na nią znad książki.

Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Tęsknisz za tym? Za pływaniem służbowo? – Zawsze fascynowało ją to, że gdyby jej zawód był w jakikolwiek sposób akceptowany przez społeczeństwo, to jej życie u boku Owena byłoby takie proste. Wręcz idealne. Czuła, ze nikt nie zrozumiałby jej lepiej niż on. Nie chodziło oczywiście o zabijanie ludzi, bo tego Sameen nigdy nie lubiła. Czasami rzeczywiście przynosiło to jakąś ulgę, ale nie lubiła tego. Bardziej chodziło o to, że człowiek do tej pracy przyzwyczajał się tak bardzo, ze ostatecznie gdzieś za nią tęsknił. Przywiązanie do jednego miejsca nie pasowało do takich ludzi jak oni. Chociaż nawet nie powinna wrzucać się do jednego wora z nim. On był dobrym człowiekiem. Ona powinna żyć w ukryciu. – Nie miałam okazji. – Pokręciła głową. – Właściwie to nie. Miałam okazję. Miałam nawet kupione bilety na rejs. Niestety w ostatniej chwili musiałam się wycofać. Przez pracę. – Uśmiechnęła się smutno. Pojawił się kuszący kontrakt, któremu nie była w stanie odmówić. To pewnie była Polska/Włochy u boku Inej.
- Jesteś okropny, wiesz? – Zaśmiała się i… nawet nie musiała wymuszać tego śmiechu. Przyszło jej to tak naturalnie, że aż miała ochotę go przeprosić, wyjść na korytarz i zadzwonić do Zoey, żeby zapytać czy to jest oznaka czegoś złego. Niczego takiego jednak nie zrobiła. Przez dłuższą chwilę tylko się w niego wpatrywała.
Podeszła do niego nieco bliżej. Nie powinna się w to bawić. Nie powinna włazić do tego ponownie, ale nie mogła się powstrzymać. Ułożyła dłoń na jego policzku i pogładziła go przez chwilę. – Upewnię się, żebyś dzisiaj się wyspał, okej? – Zapewniła go zatroskanym głosem. I tak sama nie zasnęłaby zanim nie byłaby pewna tego, że on śpi. Miała ograniczone zaufanie. W końcu w normalnym świecie był jej wrogiem.
- Jasne. Do zobaczenia niedługo. – Przejechała dłonią od jego ramienia po dłoń i chwytając klucze od pokoju rzeczywiście wyszła na zewnątrz. Na recepcji poprosiła o możliwość skorzystania z telefonu. Wykonała jedno połączenie na numer, który już miała wyryty w głowie. Po rosyjsku poprosiła o wiadomość zwrotną. Mijało dwa tygodnie. Musiała się upewnić, że Inej jest bezpieczna i żywa. Podziękowała recepcjonistce za telefon i wdała się z nią w rozmowę na temat okolicznych restauracji. To co zostało jej polecone wynotowała nawet z wskazówkami jak tam dotrzeć. Recepcjonistka nawet się nad nią zlitowała i dała jej mapkę. W końcu Sameen nie korzystała z jakiś telefonów z GPSami. Szanowała się. Podziękowała kobiecie i wyszła z hotelu, żeby przejść się po okolicy przez chwilę. Nienawidziła siedzieć w miejscu, a siedzenie w pokoju i czekanie aż Owen się umyje byłoby co najmniej dziwne. W końcu jednak ogarnęła, że minęło stosowne czterdzieści minut i mogła wrócić.
- Tak. Mam tyle miejsc, że moglibyśmy tu zostać na dziesięciodniowy pobyt i każdego dnia jedlibyśmy w innej kuchni świata. – Zażartowała sobie i wręczyła mu mapkę, którą uzupełniła wskazówkami i opiniami i komentarzami.
- Jak ciśnienie? - Zapytała. - Pod prysznicem oczywiście. - Dodała, żeby nie pomyślał, że go tutaj wyzywa od starszych panów i że martwi się o jego zdrowie.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Przez chwilę zastanowił sie nad odpowiedzią, chociaż tak naprawdę dobrze ją znał. Służba w marynarce wojskowej była jedną z najlepszych chwil w jego karierze, ale jednocześnie ciągle miał wyrzuty sumienia, że zostawia swoja córkę na tak długie okresy. Tylko dlatego skorzystał z propozycję awansu na pozycję, która była o wiele bliżej domu. - Tak, chociaż bardziej za tymi, które miałem na początku kariery. Wtedy wszystko było łatwiejsze, wykonywało się rozkazy, a góra martwiła się resztą. - Teraz to on musiał martwić się resztą i to już nie było takie fajne. Czasem zastanawiał sie czy praca w służbach specjalnych jest w ogóle dla niego. Może popełnił błąd. Starał się jednak swoją robotę wykonywać najlepiej jak potrafił i sądził, że naprawdę zasłużył sobie na kolejny awans. Chciał zostać wyższym generałem, bo cholera jasna, ile można było czekać. - Widzisz Sameen, Twoja praca wszystko psuje, może czas zmienić profesję. - Chciał powiedzieć, że mogłaby zostać modelką, ale nie wypadało, a po drugie niewiele, by to dało, bo też mogłoby jej to przeszkodzić w pływaniu pięknym statkiem wycieczkowym. Cisnęło mu się na język, że może powinno gdzieś razem popłynąć, w jakiś krótki rejs, ale ugryzł się w język w ostatniej chwili. Nie powinien jej tego proponować.
Tak samo jak ona nie powinna go dotykać, bo to obudziło tylko wspomnienia, które powinny zostać zakopane. Patrzył na jej twarz przypominając sobie jak wiele razy trzymał ją w swoich dłoniach, jak często całował jej wargi i słuchał tonu jej głosu. Nie powinien tego wspominać, a ona nie powinna go dotykać. Jednak czy w jakikolwiek sposób ją powstrzymał? Nie. Czy zareagował? Nie. Patrzył się na nią i uśmiechnął się delikatnie. - Załatwisz pigułki? - Zapytał nie chcąc nawet myśleć o tym, że mógłby spokojnie zasnąć trzymając ją w ramionach. Gdyby wiedział czym Sameen sie zajmuje to spałby z nożem pod poduszką.
Później się rozdzielili i może Owen powinien wykorzystać ten czas też po to żeby no nie wiem... zadzwonić do żony i zapytać co o niej słychać. Pewnie gdyby był dobrym mężem to nigdy nie wyjechałby z inną kobietą. Cóż, prawda wyszła na jaw. Nie był dobrym mężem, ale to było jasne już od dawna. Starał się, ale ciągle zawodził. Czy jego żona sobie zasłużyła na takie traktowanie? Zdania mogły być w tej sprawie podzielone.
- O mój boże... a już myślałem, że będzie tylko jeden jakiś przydrożny bar i pochorujemy się jak coś w nim zjemy - zażartował sobie biorąc od niej mapę i przyglądając się jakimś pozaznaczanym miejscówką. - To na co masz ochotę? - Zapytał, bo on był sie w stanie dostosować. Akurat był człowiekiem, który mógł zjeść cokolwiek i będzie dobrze.
- 145/80 trochę podwyższone, ale w tym wieku to już norma - żartował sobie, bo absolutnie nie wiedział jakie ma ciśnienie w tej chwili, ale jej pytanie zabrzmiało zabawnie więc postanowił jej na to odpowiedzieć. - Całkiem niezłe, takie 8 na 10 - chciał dodać jakiś głupi komentarz o tym, że może jej pomóc umyć plecy, ale to nie było w jego stylu. - To idziesz się odświeżyć i spadamy? - Zapytał odkładając książkę na bok i spojrzał na nią nie mogąc nadziwić się, że taka piękność chodzi po ziemi. - No chyba, że chcesz się położyć - Dodał, bo skoro on chwilę sobie leżał to przecież nie będzie jej odbierał takiej możliwości. Może bolał ją kręgosłup.

Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się wyrozumiale.
- Czyli czasami opłacało się być po prostu zwykłym, szeregowym pracownikiem. – Dodała i przypomniała sobie jak ona była zwykłą szeregową, nic nieznaczącą zabójczynią. Była śledzona i wysyłana na misje. Musiała wrócić z powrotem. Każdy brak powrotu byłby uznany za dezercję. Jedyną opcją kiedy mogła nie wrócić był moment, w którym by umarła. Ale ona jak karaluch potrafiła przetrwać wszystko. Czasami nawet wtedy kiedy nie chciała żyć. To jednak prawda, że złego diabli nie biorą.
- Widzisz, Owen, tak się składa, że zmieniłam. – Skłamała z pięknym uśmiechem na ustach. – Może nie do końca zmieniłam, po prostu rzuciłam to wszystko. – Przecież nie będzie udawać, że jest na jakimś bardzo długim urlopie, albo długim zwolnieniu chorobowym. Lepiej po prostu zgrywać typiarę, która postanowiła w końcu rzucić pracę, która wymagała od niej wiecznych podróży. Będzie musiała wymyślić coś nowego. Na razie jednak, skoro nie planowała nigdzie podróżować. A przynajmniej nigdzie daleko, będzie mogła udawać bezrobotną. Wymyśli jakąś historyjkę o potężnych oszczędnościach, które miała i z których będzie teraz żyć. Oszczędnościach, które pozwolą jej teraz na kupno Jaguara, a później na beztroskie życie. Co miało się tutaj nie udać?
Zaśmiała się cicho, bo akurat o pigułkach nie pomyślała. Ale było to dosyć sensowne rozwiązanie. – Pewnie udałoby mi się coś skombinować. – Teraz niby sobie zażartowała, ale poza żartem kryła się też prawda. Oczywiście, że byłaby w stanie załatwić wszystko. Może nie w takim terenie i nie na od razu, ale może na jutro miałaby coś gotowe. – Aczkolwiek myślałam o czymś innym. – Sklaryfikowała. – O sobie. Będę obok. Upewnię się, żebyś miał bezpieczny i spokojny sen. – Wyjaśniła, żeby sobie nie pomyślał, że chodziło jej o jakieś seksualne wygibasy. Miała potwierdzone od Zoey, że jak Sameen była w pobliżu to spało jej się bezpieczniej. Co prawda Owen o tym nie wiedział i pewnie żył w przeświadczeniu, że to on będzie zapewniał bezpieczeństwo. Nie chciała go w sumie wyprowadzać z błędu. Po prostu zależało jej na tym, żeby dobrze mu się dzisiaj spało.
- Widzisz, mówiłam, że coś wynajdę. – Sameen nie zjadłaby w jakimś podejrzanym, przydrożnym barze. Nie zjadłaby ogólnie nigdzie nigdy, ale trudno. Musiała wracać do sprawiania pozorów. Znowu wyjdzie, że przytyje przez przebywanie z Owenem, bo będzie się odżywiać jak normalny człowiek. – Możesz wybrać. Jadam raczej wszystko. – Akurat ona to nie jadała absolutnie niczego. Ale co zrobisz, udawać trzeba. Zamówi jakąś porcję dziecinną i wszyscy będą szczęśliwi. Tylko Owen będzie podejrzliwy.
- Okropne. – Przewróciła oczami komentując jego żart. – Tak, daj mi chwilę. – Wzięła swoją torbę i zniknęła w łazience. Rzeczywiście wzięła sobie szybki prysznic i koszulę zamieniła na zwykłą, czarną koszulkę. Spodni nie zmieniała bo przez przesady. To jedyna para jaką miała. Tęskniła za czasami, gdzie nosiła golfy i jedne spodnie.
- Chodź. Idziemy. – Oznajmiła wychodząc z łazienki i odrzucając torbę gdzieś na bok. Kucnęła, żeby ubrać buty. – Mam nadzieję, że wybrałeś lokal, bo nie zamierzam się wykłócać o to kto ma wybierać. – Nie była jedną z tych frajerek. Jak nie wybrał czegoś to zjedzą słodycze z automatu. Na bank mieli tutaj jej ulubione żelki Haribo.
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
- Oj opłacało się, dla samego świętego spokoju - dla pieniędzy opłacało się robić awanse. Nie żeby hajs był mu potrzebny skoro ożenił się z panną, z bogatego domu. Ona jednak bardzo często lubiła mu powiedzieć jak to jest nic nie warty bez pieniędzy i wpływu jej rodziny. Starał się więc za wszelką cenę udowodnić, że jest inaczej. Wiele poświęcał dla pracy, ale przynajmniej to coś dawało. Dostawał awanse, większą wypłatę, kolejny medal do kolekcji. Gdy w domu starał się bardziej dostawał w zamian nic. Chłód małżonki.
Jej odpowiedź nieco go zaskoczyła. Zdziwił się, że była w stanie rzeczywiście rzucić pracę. Myślał, że jest do niej bardzo przywiązana. - Niemożliwe... naprawdę? - Zaśmiał się aż. - Myślałem, ze jesteś równie wielką pracoholiczką jak i ja. Jakie masz teraz plany? - Był ciekawy co zamierza robić, skoro praca stewardesy nie była już opcją. Może chciała się na stałe gdzieś osiedlić, znaleźć sobie jakąś pracę w korpo, robić zdalnie i pisać posty na jakieś forum? On nie wiedział, dlatego pytał. Podobno kto pyta ten nie błądzi.
Pokiwał głową mając naprawdę sporą ochotę na to, by ją teraz pocałować. Jego wzrok nawet przez moment zatrzymał się na jej wargach, których smak jeszcze do tej pory pamiętał. - W takim razie, pewnie będę spał jak zabity - gdyby tylko wiedział z kim ma do czynienia to w życiu, by tak nie powiedział, a jedyna forma snu jaką, by miał to tylko wtedy, gdyby Sameen była zamknięta za kratkami. Spanie u jej boku nie byłoby spaniem, a czuwaniem z nożem pod poduszką. Gdyby tylko wiedział, że tak naprawdę żadne z nich sobie w tej chwili nie zapewnia bezpieczeństwa...
- Dobrze, w takim razie popatrzę na to - Miał ochotę na mięso, ale to nie tak, że skoro był facetem w pewnym wieku to musiał jeść mięso, bo inaczej, by umarł. Nie, nie. Czasem mu się zdarzało jeść coś innego, bardziej wegańskiego nawet. Owen miał bardzo otwarty umysł i chociaż tofu nie było jego ulubionym jedzeniem to jakoś... dawał radę, jak było trzeba. Gdyby Sameen była wegetarianką albo weganką to, by się dla niej poświęcił. Na chwilę obecną jednak zamiast patrzeć się na kartkę z lokalami to przyglądał się jej, gdy szła do łazienki. Przez chwilę czuł się tak jak wtedy za starych, dobrych czasów, gdy rzeczywiście łączyło ich coś więcej niż zwykłe koleżeństwo. Chociaż nie wiedział jeszcze, że było to raczej jednostronne.
- Wybrałem! - Powiedział jak już blondynka wyszła z łazienki. - Mam ochotę na stek, a widzę, że jest tu porządna restauracja, która takie serwuje więc akurat. Nawet nie jest tak daleko więc możemy się przejść. - Upału jakiegoś wielkiego też nie było także akurat, dość dobra pogoda na spacer. Wstał z łóżka, zabrał ze sobą portfel i telefon, który wpakował do kieszeni spodni. - Idziemy? - Zapytał i przeszedł w kierunku drzwi, które później otworzył i niczym prawdziwy dżentelmen wypuścił ją przodem.
Po kilkunastu minutach spaceru byli na miejscu. Lokal wyglądał całkiem nieźle istniała szansa, że się nie dorobią jakiejś salmonelli. Poprosili o wskazanie stolika, kelner zaprowadził ich w odpowiednie miejsce i usiedli sobie przeglądając karty. - Coś Ci wpadło w oko? - Zapytał po kilku minutach, gdy już oboje mieli wystarczająco sporo czasu żeby się z menu zapoznać.

Sameen Galanis
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się. W sumie to brzmiało jak bardzo fajna opcja. Taka, z której może nawet i Sameen by się cieszyła, gdyby nie to, że warunki, w których pracowała będąc „szeregowym pracownikiem” były naprawdę tragiczne. Właściwie to tam nawet nie było żadnych warunków. Nie była nawet traktowana jak ludzka istota. Była po prostu maszyną do zabijania, którą wybudzano wtedy kiedy była potrzebna. Nigdy nie rozumiała dlaczego trzymali ich w takich warunkach kiedy jednocześnie liczyli na to, że wykonają swoją robotę w możliwie jak najlepszy sposób.
- Naprawdę. – Potwierdziła rozbawiona jego zdziwieniem. W sumie to mu się nie dziwiła. Rzeczywiście przez cały czas trwania ich znajomości pozowała na pracoholiczkę. W sumie nawet nie pozowała, rzeczywiście taką była. – Po prostu mam dosyć tego życia w ciągłym biegu. Chciałabym zobaczyć jak to jest posiedzieć w jednym miejscu na dłużej. – Wyjaśniła. Teraz tylko będzie musiała wyjaśnić skąd nagle ma tyle hajsu, że jest sobie w stanie pozwolić na takiego Jaguara i jeszcze na to, żeby mieć życie, w którym nie jest nigdzie zatrudniona, a jest w stanie żyć na wysokim poziomie. – Na chwilę obecną nie mam żadnych. Chcę po prostu… dosłownie porobić nic. – Brzmiało to dosyć absurdalnie, ale naprawdę miała ochotę na coś takiego. Była ciekawa jak to będzie wyglądało.
- Mogę ci to zagwarantować. -Posłała mu łagodny uśmiech. Rzeczywiście mogła mu zagwarantować to, że spałby jak zabity. Nawet teraz. Mogła wykonać jeden szybki ruch i nawet nie poczułby co się stało. Oczywiście nie miała zamiaru tego zrobić. Uwielbiała go. Zapewne był moment w jej życiu kiedy „kocham cię”, które wypowiadała w jego stronę nie było kłamstwem, tylko szczerym uczuciem. Nie mogłaby go zabić. Nawet jakby była do tego zmuszona, nie mogłaby się zdobyć na to, żeby pociągnąć za spust. On pozostawiłby po sobie żonę i córkę. Jej zniknięcia nie zauważyłby nikt. No może Zoey, ale Zoey z pewnością długo nie martwiłaby się tym, że jej nie ma. Założyłaby, że Sameen gdzieś wyjechała.
- Idziemy. – Potwierdziła z uśmiechem i rzeczywiście poszli na steki. Sameen zamówiła sobie najmniejszą porcję jaka była w menu. Nie celowała nawet w sałatki tylko postawiła na mięso. Poza tym… nie była nawet pewna czy w takim miejscu dostałaby jakąś sałatkę. Przez cały dzień bawili się naprawdę dobrze. Po zjedzonym obiedzie poszli się przejść i spacerowali przez kilka godzin. Późnym wieczorem zaszli jeszcze do pierwszego lepszego baru, gdzie wypili po dwa piwa i wrócili do hotelowego pokoju. Sameen rzeczywiście upewniła się, żeby Owen spał spokojnie tej nocy. Ujęła jego twarz i pozwoliła na to, żeby się do niej przytulił. Objęła go ramieniem i głaskała po głowie tak długo, aż w końcu wyczuła, że zapadł w sens. Niedługo po tym sama zasnęła.
Rano odebrali jej samochód, Sameen upewniła się z poprzednim właścicielem, że nie planuje jej oszukać i wrócili do Lorne, gdzie rozstali się z obietnicą kolejnego spotkania.

/ztx2
ODPOWIEDZ