Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
#11

Jak się ma ponad dwa metry, a dokładnie dwa metry i jeden centymetr, to spokojnie można było nagrać tiktoka z serii "mam dwa metry, to oczywiste, że" i pewnie powiedziałby coś na temat tego, że w liceum na każdym kroku pytali go, czy gra w koszykówkę. Nie grał. To znaczy, nie w szkolnej drużynie. Za to lubił sobie porzucać od czasu czasu. Tak też było do dzisiejszego dnia. Nie był w tym specjalnie dobry, w sam raz na jakieś mocno amatorskie gierki, jak się udało złapać paru kumpli. Jeśli nikt nie chciał, to szukał choć jednego naiwnego, by pójść z nim na kręgle.
Tym razem miał tylko jednego chętnego a i tak zdecydował się wziąć swojego kuzyna na boisko. Cieszył się, że Mike przeprowadził się do Lorne Bay i że teraz mogą się trzymać. Chciał, by blondyn czuł się jak u siebie, w końcu przyjechał tutaj sam, w sumie z zaskoczenia. Przynajmniej Gilbert o tym nie wiedział. Z jednej strony rozumiał taką decyzje, bo było to świetne miejsce do życia, w końcu kupił tutaj dom i nie zamierzał się stąd wyprowadzać. Z drugiej strony, nie bardzo wiedział, skąd taka decyzja. To nie tak, że człowiek pomyśli wieczorem "a chuj, przeprowadzę się do na drugi koniec Australii" i następnego dnia to robi. Tu coś musiało się zadziać. Jakoś do tej pory nie było okazji na taką rozmowę. Choć to dziwne, żeby nie powiedzieć, podejrzane, że taki dobry detektyw nie był w stanie ogarnąć prawdziwej przyczyny.
Oczywiście, swoje podejrzenia miał. Nie był jednak w stu procentach pewien, z resztą nie miał zamiaru grzebać w życiu prywatnym swoich bliskich. Nie robił tego Connorowi, ani reszcie rodzeństwa. Mike'owi też nie powinien, kuzyn to prawie jak rodzeństwo.
Boisko miał blisko, więc nawet nie myślał o tym, by wsiadać w samochód. Chwycił piłkę pod pachę, butelkę wody i poszedł na boisko. Miał nadzieję, że jego kuzyn nie zgubi się po drodze. Nie był już nowy w Lorne Bay, plus bywał tu często w młodości, powinien trafić. Dlatego też usiadł na ławeczce, czekając na kumpla. I chyba by osiwiał, a przynajmniej uznał, że Harrison go wystawił, gdyby nie to, że gdy podniósł z ławeczki, to blondyn akurat pojawił się w zasięgu wzroku. -No, no, a co to za spóźnienia. To tak po europejsku?-zapytał, wyciągając rękę do kuzyna. No, musiał mu trochę podocinać. Wiedział w końcu, że obieżyświat z niego, nie to co stary Zeimer.

Mike Harrison
pośrednik turystyczny — Helloworld Travel
30 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
DŻENTELMEN. Miłośnik podróży z plecakiem, który sprzedaje ludziom wycieczki i marzy o tym, że kiedyś Stasia zostanie matką jego dzieci
Mike może nie miał ponad dwóch metrów, tak jak jego kuzyn, jednak nie można było powiedzieć, by odstawał wzrostem. Dobrze, może od Gilberta trochę tak, bo jednak dzieliło ich osiemnaście centymetrów, ale jeśli chodziło o granie w kosza, to Mike ze swoim ponad metr osiemdziesiąt całkiem się nadawał. Co prawda tak jak Gil nie grał w szkolnej drużynie, ale amatorsko na spotkaniu z kumplami jak najbardziej.
Prawda, że nie miał jeszcze zbyt dużo znajomych z Lorne Bay, dlatego starał się utrzymywać kontakt z tymi, których już miał. Wiadomo, że najwięcej czasu spędzał ze Stasią, skoro w końcu zgodziła się zostać jego dziewczyną, jednak nie zaniedbywał wcale swoich kumpli. Takiego Gilberta na przykład, który równocześnie był też jego kuzynem. Sam Zeimer miał specyficzną pracę, więc trochę im zajęło ustalenie dogodnego terminu, który by się Gilowi nie wysypał, ale w końcu udało im się umówić na pogranie w kosza.
Mike miał też trochę nadzieję na rozmowę, bo oprócz Stasii i kuzyna nie miał innej bliższej osoby, a przecież nie będzie o swoim związku rozmawiał z własną dziewczyną. Znaczy, będzie, bo rozmowy o związku z osobą, z którą się było w rzeczonym związku były bardzo ważne, ale Mike potrzebował kogoś, komu czasem mógłby się z tego zwierzyć, a kto niekoniecznie był Stasią. No i w ogóle chciał sobie po prostu z Gilbertem pogadać, jak dobry kumpel z dobrym kumplem, bo miał nadzieję, że pomimo tych dziewięciu lat nadal nimi byli. Zresztą, sam był ciekawy jak się Gilowi życie układało. Wiedział, że Zeimer jest prywatnym detektywem, a to zawsze ciekawy temat do rozmów. Nie miał w końcu zupełnego pojęcia o tym, że jak dotąd jego kuzyn zajmował się wyłącznie śledzeniem niewiernych mężów i żon.
Przede wszystkim nie żyli już w średniowieczu i Mike był zaopatrzony w taki wynalazek jak nawigacja w telefonie. Chciał co prawda sam spróbować dotrzeć na boisko szkolne sprawdzając, czy jeszcze pamiętał okolicę, jednak na wszelki wypadek wpisał adres w nawigację, co okazało się dobrym pomysłem, bo kiedy najpierw poszedł na żywioł to się okazało, że źle skręcił i całą drogę musiał pokonywać od nowa. Dlatego się spóźnił, czego Gilbert nie omieszkał mu wypomnieć.
- Oczywiście. Wszyscy w Europie spóźniają się przynajmniej dziesięć minut, to w dobrym guście - zaśmiał się i uścisnął Gilowi dłoń i się pewnie przytulili i poklepali po plecach na powitanie. W końcu nie byli dla siebie jakimiś obcymi typami.
Odłożył na ławkę swoją butelkę z wodą i telefon. Uznał, że skoro byli tu sami to raczej nikt ich nie okradnie, ale na wszelki wypadek zarzucił na swój dobytek bluzę, by kogoś przypadkiem nie podkusiło. Szybko biegał, to w razie czego zdąży gagadka złapać.
Zawiązał mocniej sznurówki, co by mu się nie rozwiązały w trakcie grania, a potem kiwnął na Gilberta i podbiegł sobie króciutkim truchtem na boisko.

Gilbert Zeimer
ODPOWIEDZ