ratowniczka medyczna — lorne bay fire station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młodsza siostra Josha, z którym była wychowywana przez babcię uznawaną za miejscową wiedźmę. Ratowniczka medyczna z powołania, fanka wszystkiego co azjatyckie i przyszywana mama kilku kotów przygarniętych przez jej współlokatora
Wpatrując się w dachy stołecznego miasta i zaciągając się tanim papierosem kupionym od randomowwego handlarza na dworcu autobusowym, Teddy rozmyślała tylko o tym, jak cholernie tęskni za domem. To nie było tak, że nie lubiła tego miasta. Że się tutaj nie odnajdywała. Bo tak naprawdę odnalazła się całkiem nieźle – miała świetny zespół w pracy, z którym co najmniej raz w tygodniu wychodziła do baru karaoke, żeby narobić sobie wstydu na kolejny tydzień. Miała wiele możliwości rozwoju, o których mogłaby pomarzyć mieszkając w Lorne Bay czy nawet w Cairns. Miała świetnego faceta, świetnie rokującego rezydenta chirurgii urazowej. Zarabiała całkiem niezłe pieniądze, za które zdecydowanie mogłaby pozwolić sobie na zakup papierosów w filtrem. Całkiem nieźle, huh? Więc dlaczego siedziała tutaj niemal każdego wieczora, kopcąc fajki, po których musiała od razu lecieć pod prysznic, żeby ich smród nie wniknął w zasłony i kanapy, zastanawiając się o której miałaby najbliższy autokar do Cairns? Zadawała sobie to pytanie każdego cholernego dnia. I wciąż nie znała na nie odpowiedzi.
Siedziała na rozkładanym fotelu kempingowym, opatulona kocem spod którego wystawała jedynie jej głowa zwieńczona koczkiem (niedbale związany wyglądał o wiele razy lepiej niż taki, który próbowała stworzyć w asyście tutorialu z TikToka). Słysząc za sobą odgłos otwieranych drzwi, spanikowana zgasiła fajkę o betonową podłogę, odwracając się w stronę przybysza i oddychając z prawdziwą ulgą uzmysławiając sobie, że to tylko Cassius.
– To tylko ty – rzuciła na powitanie, od razu żałując swojego impulsywnego ruchu. – Sorry, myślałam, że to Tony. Nienawidzi, kiedy palę te papierosy. Nazywa je kopciuchami, ale ja wolę myśleć, że smakują jak beztroskie wakacje – stwierdziła, w zasadzie sama nie wiedząc, dlaczego zaczyna się tłumaczyć. Wolała nie myśleć o tym, jak o swoim nawyku, którego nabawiła się w ostatnich latach. – I cześć – dodała posyłając mu lekki uśmiech, zerkając na krzesło kempingowe ustawione obok – od nie tak całkiem dawna ich miejsca spotkań, dla Teddy porównywalnej do bazy, którą razem z bratem montowała w dzieciństwie i w której chowała się przed całym światem, przytłaczającym zaledwie kilkuletnią Theodorę.
cassius knightley