Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#3


Bianca nie miała jakoś szczególnie silnej relacji z matką, z ojcem miała lepszą. Choć ta wciąż nie była taka idealna. No, bo tak naprawdę to wcale nie było trudno mieć relację lepszą niż Bianca i pani Cho! No, ale z Owenem się dogadywali i choć jego jedyna córeczka (chyba) zdecydowanie nie mówiła mu o wszystkim (bo na przykład sądziła, że mężczyzna nie miał zielonego pojęcia o jej orientacji, a prawda była taka że pewnie coś tam podejrzewał...). Nie mniej jednak, jak coś się działo, to znacznie prędzej wybierała numer do niego, ewentualnie do Jude'a, a w ostatniej kolejności do matki. Chyba, że Bia musiałaby wyprawić bankiet dla piętnastu osób, o czym dowiedziałaby się trzy godziny wcześniej. Wtedy mama byłaby jedyną osobą, którą by pomogła.
To jednak nie był ten przypadek. Było późno, pewnie około drugiej nad ranem? Może nieco później, bo to była już ta chwila, kiedy wszyscy wracają z imprez. W tym Bianca, która została sama, bo jej znajomi, z którymi była w klubie, wpakowali się wszyscy do jednej taksówki, skoro mieszkali w Cairns. Ona mieszkała w Lorne Bay, więc i tak musiałaby jechać sama. Tylko zapomniała, że zgubiła/nie zabrała ani portfela czy karty, a telefonem z jakiegoś powodu (dla dobra fabuły) nie mogła zapłacić. Dojechała już do Opal Moonlane, gdy się zorientowała. Mieszkała sama, więc nie mogła poprosić współlokatorki o pomoc, a obcych ludzi nie chciała budzić... Ojciec wydawał się być jedyną opcją, więc ubłagała taksówkarza, by podjechał jeszcze do Fluorite. Już w drodze zaczęła wydzwaniać do ojca, by ten odebrał i ją wyswobodził. Nie wiedziała, co by się stało, jakby stary Rochester był poza domem.... -Tato? Śpisz?-zapytała, gdy w końcu odebrał telefon.-Jesteś w domu? Potrzebuje ... żebyś zapłacił za taksówkę. Zaraz będę pod twoim domem-powiedziała. Cóż, nie do końca wiedziała, ile taksometr wybijał, pewnie trochę już było. A ona nie do końca była trzeźwa. No ale nie miała innego pomysłu. Za to zaczynała się zastanowić, czy jak Owen da jej trochę gotówki czy kartę, to namówi taksówkarza jeszcze na to, by ten ją zawiózł pod jej mieszkanie... Pewnie nie i nie można było się typowi dziwić.

Owen Rochester
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
#3

Żałował, że akurat dzisiaj nie mógł siedzieć w pracy na nadgodzinach. Autentycznie było mu z tego powodu smutno, bo to oznaczało, że musiał spędzić czas w domu. Wolałby siedzieć w robocie i przeglądać papiery, czuł jak marnuje możliwość odnalezienia luki w jakiejś starej sprawie. Potrzebował udanej akcji, by móc ubiegać się o kolejny awans. Strasznie go irytowało to, że na razie nie ma takiej możliwości i musi szukać czegoś na siłę. No, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz. Niechętnie wrócił do domu parkując samochód w ich wielkim garażu. Chwilę tam jeszcze siedział przeglądając wiadomości na telefonie z nadzieją, że ktoś nagle do niego napisze i będzie mógł jednak odpuścić sobie wieczór na chacie. Niestety nic takiego się nie wydarzyło więc w końcu wysiadł z samochodu i poszedł do domu. Jego żona kręciła się po kuchni i nawet odpowiedziała na jego "cześć". Starali się być idealnym małżeństwem więc nawet obydwoje ucałowali się w policzek na powitanie. Był to jednak pusty gest, który nie znaczył już absolutnie nic. Tak samo jak ich krótka rozmowa, która skończyła się wspólnym oglądaniem filmu, podczas którego też się do siebie nie odzywali. Nawet nie siedzieli obok siebie, nie mówiąc już nawet o tym żeby się dotknęli. Ich małżeństwo powinno zakończyć się juz dawno temu, a tak? Tkwił w tym związku, jednocześnie widując się od czasu do czasu z innymi kobietami. Jednak tylo raz był blisko od tego, by porzucić żonę i zaangażować się w związek z kimś innym. Była to Sameen. Tkwił w tym trójkącie, między żoną, a kochanką. Sprawa jednak sama się rozwiązała, a w sumie to blondynka podjęła decyzję za niego.
Spać też położyli się bez słowa. Każde po swojej stronie wielkiego łóżka. Pogasili światła i oboje spróbowali zasnąć. Jemu udało się to dość szybko, nawet nie wiedział kiedy odleciał. Tak samo jak nie do końca wiedział co się działo, gdy nagle się zbudził. - Cholera... - warknął i szybko złapał za telefon zeby wyciszyć dźwięk. Spojrzał na żonę, której o dziwo to nie obudziło. Uff. Szybko wyszedł z sypialni i odebrał, bo widział, ze dzwoni córka. - Yhym... teraz juz nie - odpowiedział dalej mocno zaspany. Słuchał jej słów nieco skonsternowany. - Gdzieś była? - Zapytał, chociaż nie był do końca pewien czy chce znać odpowiedź. - No, a mam jakieś wyjście? - Jak już tu przyjedzie tą taksówką to przecież nie powie taksówkarzowi że nie dostanie zapłaty! Był rozsądnym człowiekiem, w jakimś tam stopniu. Zszedł na parter, założył na siebie bluzę i czekał spokojnie. Wyszedł na zewnątrz, gdy zobaczył światła samochodu. - Doby wieczór - powiedział zarówno do córki jak i do taksówkarza, do którego zresztą podszedł i zapłacił za przejazd. - Chodź do domu, dasz rade? - Zapytał podchodząc do córki, z której trochę chciało mu się śmiać.

Bianca Rochester-Cho
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bianca znała swoje pochodzenie, to znaczy fakt, że nie była długo wyczekiwanym dzieckiem, że jej rodzice właściwie zeszli się ze sobą ze względu na nią. Kiedyś może jej się wydawało, że to było urocze i w sumie fajne, że to ona spowodowała wielką miłość u swoich rodziców, ale teraz była już starsza i znacznie bardziej doświadczona w życiu. Zdarzało się jej sypiać z przypadkowymi facetami ( i nie tylko) i wiedziała, że prędzej strzeliłaby sobie w łeb, niż chciała się z nimi związać na całe życie. Jednak uważała, że jej rodzice jakoś się dogadują, jakoś się im układa. W końcu przeżyli ze sobą już wiele, wiele lat. Nie, żeby byli przykładem miłości do grobowej deski, ale przecież z jakiegoś powodu się nie rozwiedli. Może dlatego, że pani Cho była bardzo tradycyjną osobą i nie wierzyła w rozwody? Było to bardzo prawdopodobne!
-O, super, tatoo...-powiedziała. Tak, w pewnym momencie sobie uświadomiła, że telefon do ojca był nie do końca najlepszym rozwiązaniem, bo istniała wielka szansa, że jest on w domu, z matką. A ta kobieta była ostatnią osobą, którą Bianca chciałaby drażnić. Bała się jej trochę, może nie tego, że będzie na nią krzyczeć, ale braku akceptacji a w dalszej perspektywie, odetnie od pieniędzy. A do tej pory Bianca nie zrobiła w swoim życiu nic, by być kobietą sukcesu, mieć karierę czy własną rodzinę. No, z tym ostatnim nie musiała się spieszyć, miała dopiero dwadzieścia cztery lata, choć to był już moment, że mogłaby znać jakiegoś przystojnego chłopca z dobrego domu.
-W Cairns-odpowiedziała krótko. Może pytał dlatego, aby wiedzieć, czy ma wystarczająco gotówki, aby wykupić córkę z rąk taksówkarza? W końcu, jakby jechała z daleka, to byłoby to naprawdę drogie! No, a co w Cairns Bianca mogła robić w nocy, że wracała o takiej godzinie... To może Owen, w myśl zasady mniej wiesz, lepiej śpisz powinien olać. -Zawsze możesz odesłać mnie do Jude'a, on na pewno by mnie wykupił z rąk taksówkarza-zaśmiała się. Cóż, brat Rochestera też pewnie nie byłby zachwycony, ale miał jakąś nić porozumienia ze swoją bratanicą, że na pewno by to zrobił, jeśli tylko by odebrał od niej telefon. Szczerze, to chyba nie testowała go jeszcze w takiej sytuacji. Może powinna?
-Dzięki tatuś-uśmiechnęła się, wygramolając się z samochodu. Była trzeźwa! No, nie była trzeźwa, nie oszukujmy się, ale nie była pijana w sztok. Potrafiła ustać na nogach. Nawet na wysokich obcasach, choć chyba należała do tej grupy kobiet, które na obcasach czują się na tyle pewnie, że mogłyby w nich wybierać się na jogging. Może to kwestia tego, że kupowała naprawdę drogie buty?-Ale że do was?-zapytała. Cóż, nie brała pod uwagę tego, aby po dość grubej imprezie nocować w rodzinnym domu. Przecież nie będzie się nadawać na poranne widzenie z matką! -Pewnie że dam radę, tato...-przewróciła oczami. Nie była aż tak pijana!

Owen Rochester
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Owen miał tylko nadzieję, że jego żona się nie obudzi. Wtedy kłopoty będzie miała nie tylko Bianca, ale też i on. Nie raz i nie dwa słyszał, że daje sobie wejść córce na głowę i, że rozpuścić ją do granic możliwości. Wcale tak nie uważał! Gdy Bianca była mała to wcale nie bywał w domu super często, bo jednak jego praca i ciągłe wojskowe szkolenia wiązały się z siedzeniem w bazie lub wyjazdami za granicę, na misje, ćwiczenia i testy. Po prostu, gdy przyjeżdżał do Lorne Bay to chciał spędzać z córką jak najwięcej czasu i dać jej samą gwiazdkę z nieba jeżeli byłaby taka potrzeba. Tylko to się wtedy liczyło. Został ze swoją żoną po to, by Bianca miała pełną, normalną rodzinę. Naprawdę sporo poświęcił, żeby ta dziewucha miała wszystko to czego potrzebowała i wyrosła na porządną pannicę, która będzie po prostu szczęśliwa. Tego jej przede wszystkim życzył. Szczęścia, którego on nie był w stanie zaznać w wielu przypadkach.
Nie miał też nic przeciwko temu żeby imprezowała, bo to było normalne dla młodych ludzi. On sam nie był przecież lepszy. Oczekiwał tylko od niej zdrowego rozsądku i pilnowania się, żeby nie pakowała się w głupie kłopoty. - Jasne, może w ogóle obudzimy pół Lorne Bay - nie chciał zawracać bratu głowy, miał przecież swoje problemy i lepiej niech się wysypia. To on był za Biance odpowiedzialny więc to on będzie rano ledwo żywy. W tym wieku sen jest bardzo ważny, ale to też żadna nowość, że Owen notorycznie zarywał nocki siedząc w robocie.
- Nie ma sprawy - powiedział przyglądając się jej z cieniem uśmiechu na ustach, bo jednak trochę bawiło go to co teraz widział. Ech, ta młodzież. - Tak, tylko cicho, żeby matki nie zbudzić. - Nie będzie przecież teraz jeździć jeszcze po całym Lorne Bay. Bez sensu. Mieli przecież wielki dom, ona dalej miała tu swój pokój, mogła się u nich wyspać na spokojnie. Matką będą się martwić rano. - No dobra, dobra niech będzie. Chodź już. - Dodał i poszedł przodem żeby jej otworzyć drzwi, chociaż bał się, że wywali się na schodach na werandę. Nigdy nie rozumiał jak kobiety mogły chodzić w tak wysokich szpilkach, to musiało być okropliwie niewygodne.
- Zrobić Ci coś do picia? Kawy? - Wiadomo, ze kofeina była najlepsza na to żeby trochę orzeźwieć. - Elektrolity Ci rozpuszczę, żebyś nie miała rano kaca - taki ojciec to prawdziwy skarb, mocno się o nią troszczył i było to widać jak na dłoni. - A może głodna jesteś? - Chociaż trochę się obawiał, że jak zacznie jeść to później będzie rzygać... on jej włosów trzymać nie będzie, aż takim wyrozumiałym stary to nie był.

Bianca Rochester-Cho
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W porównaniu do pani Cho chyba każdy rozpieczał małą Biancę... Nie trzeba było wiele zrobić, aby zyskać takie miano. Hm, ciekawe dlaczego... No ale już nieważne. Nie chciała tak narzekać na matkę, bo ją w głębi serca kochała i ceniła, choć na pewno miała inne podejście do życia, a przede wszystkim do swojego życia, niż rodzicielka. Jednak to chyba było normalne. Różnice pokoleniowe, różnice kulturowe... Z ojcem lepiej się dogadywała. Zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy przestała być małą dziewczynką, którą można było przekupić lodami o smaku zielonej herbaty. Tak, tym smakiem można było! Dlatego też, gdy wpadała w kłopoty to Owen był jedną z pierwszych osób, o których myślała. Jeśli chodziło o poważne kłopoty to tak naprawdę tylko on i ewentualnie jego brat wchodzili w grę. Jeśli o jakieś głupotki, to Bianca miała swoje towarzystwo, bo była dość lubianą osobą, żeby nie było, że wyrosła na jakiegoś dziwaka przez to, jakich ma rodziców!
Czy przez to, że ojciec rzekomo wciąż sypiał z matką w jednym łóżku, była szczęśliwą dziewczynką? Hm... ona o swoje szczęście potrafiła sama zadbać, zwłaszcza odkąd dorosła. Czy to powodowało, że jej rodzice cieszyli się jej szczęściem, albo byli z niej dumni? Cóż, w tej rodzinie naprawdę działała zasada mniej wiesz, lepiej śpisz. Szkoda tylko, że Bia przeszkadzała w tym spaniu swojemu ojcu...
-Ważne, żeby mama się nie obudziła...-rzuciła tylko. No, ona chyba serca nie miała, skoro dla niej obudzenie Jude'a nie było jakimś większym problemem. No, ale nie da się ukryć, że Rochester miał sporo racji w tym co powiedzieł, bo nie dało się ukryć, że Bianca to było jego dziecko i cóż, jego kłopot. No, ale skoro miała zostać i być cicho to przyłożyła palec do ust na znak, że wszystko rozumie. I nawet bez problemu weszła po schodach, ale we wnętrzu domu usiadła na podłodze, niczym przedszkolak, z lekko wystawionym czubkiem języka, starając się rozpiąć drobne paski swoich szpilek. To, że były na mur beton przytwierdzone do jej stóp było zbawieniem, przynajmniej nie było szans, aby je zgubiła w trakcie nocnych eskapad.
-Jezusie maryjo, nic dziwnego, że żadne z was nie ma zmarszczek, jak wy w takiej lodówce żyjecie-aż się zatrzęsła z chłodu. Klima w jej rodzinnym domu była mocno podkręcona a ona cóż... dość lekko ubrana. -A zrobisz mi coś?-zapytała z nadzieją w głosie. O boże, ale by zjadła coś dobrego, tłuściutkiego, jakiegoś takiego chamskiego burgera z burger kinga na przykład... Co z tego, że jej kubki smakowe były wychowana na takie, by wolały kawior, małże Św. Jakuba czy choć kaczkę po pekińsku a nie takie jedzenie dla plebsu jak fast foody. No ale jednak żołądek pełen procentów rządził się swoimi prawami...

Owen Rochester
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Owen naprawdę wiele poświęcił dla dobra rodziny, chociaż bardziej dla dobra Bianci, żeby dorastając miała poczucie, że żyje wśród kochających się rodziców. Nie chciał żeby później wyrosła na kogoś kto posiada jakieś dziwne wzorce tego jak powinien wyglądać normalny związek. Starał się więc dobrym mężem i ojcem, a z tym pierwszym nie zawsze mu wychodziło. Całe szczęście Bianca się nigdy nie dowiedziała o tym na ilu polach jej ojciec zawiódł. Nigdy też nie dowiedziała się, że gdyby nie ona, to na 99% nie byłby z jej matką. Nie musiała o tym wiedzieć, wolałby żeby żyła w tej pięknej bańce nieświadomości.
- Nie obudzi się, będziemy cicho – poza tym żona Rochestera miała dobry sen. Pewnie nosiła zatyczki do uszu i opaskę na oczy, bo Owen jednak często wracał z pracy dość późno i mógł się kręcić po całym domu. Jakimś cudem też nie obudził ją telefon, także chyba nie było tak źle i tragicznie. Dadzą radę. Jakoś. Jak nie to się mała awantura nagle zrobi.
- Mamy już swoje lata, trzeba się konserwować – rzucił rozbawiony, poza tym pewnie matce się zaczynała menopauza i miała jakieś uderzenia gorąca. On się przyzwyczaił, ale też był jednak człowiekiem zahartowanym, wiele rzeczy nie robiło na nim takiego wrażenie. Kiedyś, gdy jeszcze pływał na statkach, to spędzał czas w gorszych temperaturach i na pewno gorszych warunkach. – Nie siedź na podłodze, bo dostaniesz zapalenia pęcherza. Masz tam taboret. – Wywrócił oczami widząc poczynania córki, ale nie miał zamiaru jej pomagać. Niech sobie radzi. Była dorosła na tyle żeby sobie rozpiąć buty nawet po pijaku. – Mogę zrobić, ale coś na szybko. Jajecznica może być? – Przecież nie będzie jej tu teraz gotował obiadu w środku nocy. Wtedy matka na bank się obudziła. – To co to była za impreza? – Zapytał sięgając do szafki po kubek żeby później położyć go przy jakimś zajebistym ekspresie, co robił super pyszną kawę. Obstawiam, że mieli cały sprzęt z najwyższej półki.

Bianca Rochester-Cho
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chciałoby się zapytać - no i co z tego, że Owen całe życie spędzał, w teorii, w szczęśliwym związku ze swoją żoną, gdy Bianca tak naprawdę nie była zainteresowana czymś takim? Brała owszem, pod uwagę to, że zwiąże się kiedyś z mężczyzną. Totalnie nie zakładała niczego, była na to zbyt młoda. Jednak jednego była pewna - nie dla niej jest taki związek, gdzie jedna ze stron wyjeżdża często i na długo. Może to była kwestia tego, że wychowała się w czasach, że przyjaciół, bliskich i rodzinę ma się na wyciągnięcie cały czas i można pisać smsy, czy na komunikatorze non stop. Dlatego rozłąki były nienaturalne i cóż, jeśli Bianca już kogoś (by) kochała, to chciała go mieć na wyciągnięcie ręki w każdym momencie.
-Okej-Pani Cho potrafiła być do rany przyłóż, ale potrafiła być odrobinę przerażająca czy onieśmielająca. To było na co dzień, a jakby się ją zbudziło? Cóż, każdy mógłby nie być sobą, zrzędzić i tak dalej. Oczywistym było to, że żadne z nich nie chciało do tego doprowadzić!
-To miałam na myśli-zaśmiała się, choć jej słowa zabrzmiały jakoś tak bardziej  pozytywnie, delikatnie. No, ale skoro byli zakonserwowani, to nie mieli zmarszczek.  Jedzenie w lodówce psuje się znacznie wolniej, niż jakby się je zostawiło na blacie. -Tatooo-jęknęła, bo nie zamierzała zostawać na tej podłodze do samego ranka, tylko chciała po prostu pozbyć się butów, aby nie hałasować obcasami po posadzce i cóż, żeby nie wyrżnąć orła, bo to jednak mogłoby obudzić martwego, a pani Cho chyba trzymałą się całkiem nieźle. Oby, bo inaczej Owen będzie musiał spędzić noc z trupem i może się nie zorientować, skoro się nie dotykają, ani nic.
Chwilę to zajęło, aby moda kobieta pozbyła się szpilek i przeszła do kuchni. Dalej odczuwała chłód, ale nie zamierzała już jęczeć, więc usiadła przy wyspie na wysokim stołku i przyglądała się jak kochany tato szykuje jej ... śniadanie? kolację? Pamiętała, jak gówniarz, który nie dosięgał stopami do podłogi, siedziała i przyglądała się ojcu. To on jej zawsze robił dodatkowy plasterek bekonu i odcinał skórki od chleba tostowego. -Może być, pewnie-no nie była wybredna. -Nic konkretnego, żadne urodziny, wieczór panieński czy baby shower, które wyrwało się spod kontroli-zachichotała. Matko boska, jak dobrze, że jeszcze nie była zapraszana na takie imprezy, że jej koleżanki raczej dobrze sobie radziły z antykoncepcją. Jednak Bianca sobie wyobrażała taką impreze jako nudne spotkanie w porze lunchu, które raczej nie kończy się nad ranem, w klubie nocnym i z wiadrem alkoholu wlanym w gardło.-Ta kawa to dla mnie?-zapytała. No, trochę dziwna pora jak na kawę, ona miała zamiar pójść spać jak tylko już zje to co Owen jej przygotował, a także zapewne wysłucha (jednym uchem wpadnie, a drugim wypadnie) pogadanki ze strony ojca. No, ale jeśli Rochester był już w takim wieku, że o tej porze, wstaje nie czekając na pierwsze pianie kuraka, to niech sobie spokojnie pije kawę.

Owen Rochester 
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
Chciałoby się napisac, że Bianca rzeczywiście była jeszcze trochę dzieckiem i nie wiedziała, że czasem jeżeli się kogoś kocha, to trzeba coś poświęcić. Poza tym jeżeli kogoś darzyło się prawdziwym uczuciem to rozłąka niczego nie zmieniała. Szczególnie w czasach takich jak te, w których rzeczywiście były telefony i inne środku komunikacji. Gdy Owen był w jej wieku, takie rzeczy raczej nie były ogólnodostępne, chociaż i tak patrząc na to ile mieli pieniędzy to pewnie dobry sprzęt posiadali jako jedni z pierwszycy w najbliższej okolicy. Owen, szczerze kochając swoje dziecko, poświęcił własne szczęście, żeby Bianca miała normalną i pełną rodzinę. Nigdy tego nie żałował. Nigdy nie żałował tego, że Bianca pojawiła się na świecie. Gdyby rzeczywiście kochał swoją żonę, tak jak kochać ją powinien, to te jego wyjazdy, chociaż trudne, nie sprawiłyby, że ich związek w jakikolwiek sposób, by się zmienił. On i jego żona byliby sobie wierni i utrzymywaliby kontakt mimo dystansu. Cóż... a że tak nie było, że się nie kochali to i tego nie było. Oczywiście łatwiej było utrzymać związek, gdy obie strony były na miejscu, ale nie można tez było nikogo blokowac. Trzeba było wspierać partnera, mimo wszystko. Nikt nigdy nie powiedział, że miłość jest łatwa, że polega na tym, by szeptać sobie słodkie słówka i trzymac za rączki. Miłość była trudna, bolesna i wymagająca, ale sprawiała, że wszystko to było po prostu warte zniesienia dla tej odpowiedniej osoby.
- Ja się czasem boję co Wy młodzi macie na mysli – rzucił i pokręcił głową. Umiał obsługiwac instagrama i widział czasem jakieś dziwne rzeczy co młodzi ludzie odwalali. Za jego czasów to byłoby wręcz niedopuszczalne. Nie tak, że ludzie wtedy nie imprezowali. Bo imprezy były grube... oj tak, ale jakoś wydawały się być mniej ordynarne niż teraz. Dlatego czasem się stresował jak wiedział, że jego córka gdzieś idzie imprezować do białego rana, bo się o nią martwił. Teraz to już trochę mniej, bo była dorosła, ale jak miała tak z 17-18 lat? No wtedy to dobrze, że bywał na swoich wyjazdach od czasu do czasu, to pewnie nie zawsze wiedział. Myślę, że Owen jako wojskowy, by się zorientował, gdyby miał spać obok trupa, byłby w stanie to wyłapac nawet nie dotykając jej. Całe szczęście nigdy żonie nie życzył czegoś takiego. Może i nie byli udanym małżeństwem, ale nie chciał dla niej przecież takiego losu. Życzył jej szczęścia i było mu źle z tym, że on nie jest w stanie jej tego dać. – No to jajecznica – kiwnął głową i zaczął przygotowywać jedzenie. Całe szczęście nie czuł się w kuchni jakoś super obco. Trochę nawet miał małe flashbacki jak Bianca była mała i przygotowywał jej śniadania czy kolacje. – Mam nadzieję, że sama tam nie byłaś? – Zapytał rzucając córce podejrzliwe spojrzenie. – Tak, kawa jest dla Ciebie no chyba, że nie chcesz to sam wypije – on już pewnie i tak nie zaśnie więc nie zrobi mu to za bardzo żadnej różnicy. Miewał problemy ze snem, więc jak już się wybudził to do spanka raczej nie wróci. Będzie mógł sobie popracować.

Bianca Rochester-Cho
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie tak, że Bianca nie zdawała sobie sprawy z tego, że dla kogoś, kto się kocha to trzeba się czasem poświęcić. To raczej ona sądziła, że nie poznała jeszcze takiej osoby, dla której chciałaby coś takiego zrobić, więc mogła sobie marzyć o tym, że jej trafi się taki egzemplarz, który będzie idealnie skrojony dla niej. Żyła wciąż marzeniami, nie wiedząc co to jest prawdziwa miłość. Nie oszukujmy się, nie miała zielonego pojęcia, mogła tylko patrzeć na to. A wbrew pozorom, to nie Owen i pani Cho byli taką idealną parą, na której można by się wzorować. To nie tak, że czekała dnia, kiedy ta dwójka przyzna się do rozwodu, czy że dziwiła się, że wciąż są ze sobą. Uważała ich za przyzwoitą parę, nieco niedopasowaną do siebie, ale jednak kochającą się i tak dalej. Jednak to Marnie i Ty byli takimi idealnymi, niemal nierealnymi kochankami. Jak się bierze ślub w tak młodym wieku, z własnej inicjatywy, bez żadnej wpadki, to musi to o czymś świadczyć.
-A co, już nie pamiętasz, jak to było w moim wieku?-zapytała rozchichotana. Nie miała swojego ojca za jakiegoś starca, no ale... dla kogoś takiego jak ona, 45 lat to było niemal dwa razy tyle, ile ona ma lat. A już dwadzieścia lat to był kawał czasu. Nie potrafiła sobie wyobrazić siebie po czterdziestce. Nie czuła się na ten moment tak naprawdę dorosła, więc nie potrafiła sobie wyobrazić siebie bardzo dorosłą dorosłą. Nie miała chyba pomysłu na siebie jeszcze. Imprezy jak imprezy, zapewne wyglądały bardzo podobnie, tylko różnica była taka, że wtedy, bez internetu ludzie wiele na ten temat nie wiedzieli, informacje nie wydostawały się na zewnątrz. Jako nastolatka, niemal wszystkie imprezy spędzała z Gaią, która była powszechnie akceptowana jako koleżanka, bo też pochodziła z dobrego domu. A że ona to dopiero potrafiła się zabawić... Cóż, pochodziła z dobrego domu.
-Na imprezie? Jakbym była tam sama, to nie byłaby impreza!-zaśmiała się, lekko czkając w pijackim stylu. Och, ale ta jej riposta ją rozśmieszyła. Oczywiście, że byli tam inni ludzie, takich których znała, ale inni również. Jakby sama się w taki sposób załatwiła, nawet na wesoło, to byłoby znakiem, że alkoholizm zbliża się do niej wielkimi krokami. -Jeśli mam iść spać, to lepiej, żebym nie piła-jeszcze alkohol wesoło buzował w jej żyłach i czuła się jak w lodówce, ale wiedziała, że jak się zakopie w swojej przyjemnej i ciepłej pościel to zaśnie jak kamień. A kawa, cóż, zdecydowanie jej nie utrudni. -Nie będziesz już spał przeze mnie?-zmartwiła się. Ojciec był jej ulubionym rodzicem i cóż, przykro jej się teraz zrobiło, że przez nią, jej głupie wybory (w sensie nie zabranie gotówki ze sobą), ojciec spędzi bezsenną noc. A w jego wieku, to już nie takie hop siup!

Owen Rochester
pułkownik oddziału antyterrorystycznego — Australian Special Air Service Regiment
45 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Wojskowy, który ambitnie dąży do kolejnego awansu, jednocześnie próbując ogarnąć relacje z córką i jakoś przetrwać kolejne lata.
On nie poświęcał się dla kogoś kto był idealnie skrojony dla niego, a pewnie powinien. Może wtedy jego życia byłoby inne, gdyby zamiast próbować na siłę być odpowiedzialnym posłuchał głosu serca. Gdyby była na tyle odważny i schował dumę w kieszeń, to kto wie jakby teraz jego życie wyglądało. Być może byłby szczęśliwy u boku kobiety, która była jego całym życiem. Dobrze pamiętał jak to jest kogoś kochać, jak można to czuć każdą komórką swojego ciała i wiedział też, jak bolesne jest rozstanie, jak patrzysz na odchodzącą miłość wiedząc, że to przez Ciebie to wszystko umarło. Nie wybaczy sobie tego nigdy. Jakkolwiek, by nie było to z jednej rzeczy w swoim życiu był dumny, no i była to Bianca. Kochał córkę nad życie i gdyby miał wybierać jeszcze raz, to wybrałby dokładnie tak samo, bo nie wyobrażał sobie życia, w którym Bianci nie było. Wiedział, że ona może mieć tą szansę na szczęście, którą on zmarnował.
- Jak ja byłem w Twoim wieku to miałem córkę na głowie - powiedział unosząc brew, bo no on był zdecydowanie bardziej odpowiedzialnym, młodym człowiekiem niż jego córka. Nie zachęcał jej jednak do tego żeby zachodziła w ciążę, bo nie oszukujmy sie, ale ten pan był za młody żeby zostać dziadkiem. Wolał nie. Bycie ojcem mu w stu procentach wystarczało. Poza tym, może to trochę niemiłe, ale jakoś nie wyobrażał sobie Bianci w roli matki, ciągle widział ją jako małą i trochę rozpieszczoną dziewczynę, która nie do końca umie sama o siebie zadbać.
- A to na imprezach nie ma innych ludzi poza Twoimi znajomymi? - Zapytał, bo z własnego doświadczenia wiedział, że można iść na imprezę nie znając absolutnie nikogo i się dobrze bawić poznając nowych ludzi. Nie polecał tego jednak córce. Głównie dlatego, że on był jednak facetem i istniała mała możliwość, że ktoś mu zrobi krzywdę, a co innego ona. Wolał ją uchronić przed takimi okropieństwami. Przygotował jej to jedzenie i podał na stół razem ze sztućcami, żeby mogła na spokojnie sobie zjeść. Był dobrym starym, nic tylko pozazdrościć. - Mam trochę pracy więc skoro już nie śpię to się tym zajmę, później pójdę pobiegać i postaram się z rana wyciągnąć Twoją matkę na zakupy żebyś mogła na spokojnie udawać, że Cię tu nie było - to mógł być ich mały sekret jeżeli nie chciała, żeby jej rodzicielka się dowiedziała. Owen umiał w sekrety, miał ich dość sporo. Posiedzieli sobie jeszcze chwilę, a później Rochester wygonił córkę do spania, bo widział, że ta już ledwo się trzyma na nogach. No i jak Bianca sobie poszła to on rzeczywiście wziął sobie kawę i zamknął się w gabinecie żeby popracować.

2xzt

Bianca Rochester-Cho
ambitny krab
catlady
luna - joshua - zoey - eric - cece - caitriona - judith - benedict - bruno - olgierd
ODPOWIEDZ