lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
monster hunt
event fabularny
Obrazek
opis fabuły
Zaczepieni przez osobę, która z całą pewnością odpowiadała za organizację ogniska, otrzymaliście niewyraźną mapę lasu z listą wskazówek, jakie zaprowadzić miały was na after party. Niestety musieliście źle odczytać instrukcje, bo zamiast na imprezę, trafiliście do opuszczonej, drewnianej chatki, o której istnieniu nie mieliście pojęcia. Domek nie wydawał się szczególnie atrakcyjnym miejscem - porzucony pośród zarośli, z całą pewnością stanowił dom dla leśnych zwierząt oraz niebezpiecznych pająków, ale mimo to postanowiliście zbadać jego wszystkie zakamarki. W końcu to Halloween! Jednak im bliżej byliście chatki, tym bardziej zaczynało się wam wydawać, że nie jest ona wcale opuszczona...
lista zadań

obowiązkowe: trick or treat - wezwanie MG
  • to ty decydujesz, w którym momencie rozgrywki zajrzy do was MG! aby go wezwać, udaj się do tematu "rzut kostką" i zastosuj kod losowania 1d40. liczba parzysta oznaczać będzie treat, a więc pozytywne zdarzenie, a nieparzysta trick - zadanie negatywne; następnie udaj się do tematu "wezwanie" by zaprosić MG do fabuły
dodatkowe (wykonajcie przynajmniej 3 wybrane)
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
numer.

Powrót do Shadow był dla Diviny pewnego rodzaju przeżyciem. Od czasu, kiedy w jednej z zamkniętych klubowych sal została postrzelona, minęło już wiele miesięcy, ale i tak obawiała się, że Nathaniel nie będzie przychylnie spoglądał na jej odwiedziny w swoim wątpliwej klasy przybytku. Nie powinna niby tego żałować, nigdy nie podobało jej się to miejsce i nie zgadzała się z tym, co sobą reprezentowało, ale po prostu nie czuła potrzeby bycia trzymaną pod kluczem. Wolała więc wiedzieć, że gdyby chciała, mogłaby odwiedzić klub, nawet jeśli ten wywoływał u niej raczej negatywne uczucia. Wiedziała doskonale, że nie pasuje do towarzystwa, jakie tam bywało. Zawsze miała być obcą i zawsze też miała przyciągać ciekawskie spojrzenia osób, które za bardzo bały się Hawthorne'a, żeby ją zaczepić. Przynajmniej było tak do czasu, kiedy w jakiś beczkach na tyłach nie urządzono ognisk, dookoła których zbierali się pijani ludzie. Chciała to zobaczyć, zaciekawiona czymś nowym, ale nie mogła przewidzieć tego, co ją tam czeka. Miała siedzieć na widoku Jaspera, który przez moment musiał kogoś zastąpić na prowizorycznym barze. Z resztą dookoła też obserwowali ją inni ludzie Nathaniela, więc kiedy ktoś podszedł ją zagadać, wiedziała, że w razie czego, osoba ta zostanie od niej odsunięta. Zapytano ją czy lubi ogniska, bo w lesie będzie organizowane o wiele przyjemniejsze... Mogłabyś tam przyjść z Nathanielem i jego ludźmi - tak jej powiedziano, ale nim zdążyła odpowiedzieć, jakaś ręka objęła ją od tyłu i przez ramię zabrała jej kartkę z mapką, unosząc ją do swoich oczu. Nie musiała się oglądać, by wiedzieć, że to Hawthorne, więc nadal spoglądała na rozmówcę, który wówczas skupiony był już tylko na gangsterze, tłumacząc mu, że byłby zaszczycony mając takich gości. Zostawił ich później, a kiedy Nathaniel już chciał wrzucić mapkę do ognia, Divina złapała ją w ostatniej chwili.
- Chciałabym pójść - wyjaśniła zaskoczonemu mężczyźnie, przełykając przy tym ślinę. Takie wyjścia nie były w jej stylu. - Wiem, że to dziwne... ale mam wrażenie, że powinniśmy pójść - ale wcale tak łatwo nie było go przekonać. Ostatecznie jednak, po rozmowach i prośbach, tłumaczeniu mu, że czuje, że powinni to zrobić, zgodził się. Kiedy natomiast powiedziała, że chciałaby pójść bez ochrony, dostrzegła jego podejrzliwą minę.
- Wiem, o czym myślisz - przerwała ciszę w noc ogniska, kiedy razem spacerowali ciemnym lasem, który przecież znała nie najgorzej. - Boisz się, że ci ucieknę - wyjaśniła, stawiając pewnie nogi. - Widziałam, że niechętnie odprawiałeś swoich ludzi i za każdym razem gdy patrzę na bok, przyglądasz mi się, jakbyś miał do mnie skoczyć - westchnęła cichutko, patrząc na niego w końcu przez ramię. - Mówiłam ci, że nie mam złych zamiarów... po prostu czuję, że powinniśmy tam iść, ale jednocześnie... nie wydaje ci się dziwne, że jest tu tak cicho? Powinniśmy być już na miejscu, a między drzewami nie unosi się żadna łuna światła - podzieliła się z nim swoimi odczuciami, ale jej głos był tak przerażająco spokojny, jakby znów była tą samą samotną dziewczyną, której wszyscy się bali.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Pojęcia nie miał dlaczego zgodził się na ten durny pomysł. Było to kompletnie nie w jego stylu, aby włóczyć się po jakiś lasach w poszukiwaniu "ogniska" organizowanego przez "niewiadomo kogo", bo tak wymyśliła sobie jego kobieta. Jedyne przypadki, w których Hawthorne zapuszczał się tak daleko w gęstwinach powodowane były chęcią pozostawienia w nich kogoś na zawsze. Tylko, że tym razem został poproszony przez Divinę o towarzyszenie jej, o wzięcie udziału w tym dziwnym wydarzeniu i tylko ze względu na nią zgodził się tam pójść. Właściwie to zgodził się dlatego, że bardzo chciał, aby Norwood wreszcie przestała się bać mówić o swoich potrzebach i pragnieniach. Od miesięcy starał się jej wyjaśnić, że nie ma dla niego nikogo ważniejszego poza nią i dla niej jest w stanie zrobić wszystko. Najwidoczniej nie spodziewał się tego, że jak przystało na wiedźmę z lasu, prośby Diviny mogą być zadziwiające.
- Tak? - Burknął podejrzliwie, bo cała ta wyprawa mało mu się podobała. Nie dość, ze miał wrażenie, że zbłądzili to jeszcze Divina zachowywała się dziwnie. Nie raz miała dość tego, że wiecznie jest pilnowana, ale Nathaniel chciał wierzyć, że zrozumiała wreszcie, że chodzi o jej bezpieczeństwo. Z drugiej strony nadal wydawała mu się tajemnicza, zupełnie jakby nie wszystko mu o sobie zdradziła i nadal uważała, że to jak obecnie żyją jest tylko przejściowym okresem. - Może gdybyś nie znikała tak między drzewami, stresowałbym się mniej. Kilka razy straciłem ciebie z oczu, a... A ty nawet nie wiesz gdzie i do kogo idziemy. Kurwa, to jakaś pierdolona zasadzka, a nie zabawa - fuknął, bo nabierał coraz więcej podejrzeń. Zresztą w chwili, w której i Norwood podzieliła się z nim swoją opinią na temat tego, że ten cichy las wydaje się podejrzany, Hawthorne zupełnie stracił cierpliwość. - Pierdole to, wracamy, V - oznajmił, po czym zacisnął palce na nadgarstku dziewczyny. - Bez gadania. Wyprowadziłaś nas w jakieś pustkowia i chuj wie, kto nas śledził - dodał i asekuracyjnie sięgnął do schowanej za paskiem broni.
I właśnie w chwili, w której mieli się wycofać, a przynajmniej Nathaniel na to liczył, między drzewami coś błysnęło. Sami nie mieli pojęcia, czy to czyjaś latarka, czy ich światło odbijające się w jakiejś płaskiej powierzchni. Obydwoje zamarli, koncentrując swoje spojrzenia, aby wreszcie między roślinnością dostrzec starą chatę.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Czuła doskonale irytację Nathaniela, dawno już nie miała do czynienia z tą jej odmianą, ale kiedyś była ona na porządku dziennym ich relacji. Jeszcze zanim byli razem, właśnie taką twarz pokazywał jej najczęściej, ale mimo sentymentalnej natury, wcale nie tęskniła za tym. Liczyła, że jakoś uda jej się go uspokoić zapewnieniami, że nie planuje uciekać i w zasadzie to nic im nie grozi, ale z drugiej strony sama wyczuwała, że to miejsce jest nieco podejrzane. Miała gęsią skórkę i wrażenie, że ktoś im się przygląda, ale podobne spostrzeżenia jak na razie zostawiła dla siebie. Ostatecznie, mimo tego przeczucia, wcale się nie bała. Wręcz przeciwnie, chciała przeć na przód.
- Po prostu płynniej poruszam się po lesie, wcale nie znikam ci specjalnie z oczu - zauważyła spokojnie, jak na razie próbując nie przejmować się jego negatywnymi emocjami. Wiedziała, że moment wejścia z nim w poważniejszą wymianę zdań spowoduje eskalację gniewu Hawthorne'a, więc najlepiej jak najdłużej odwlekać to w czasie. - Ja też nie czuję się najlepiej, kiedy tak mnie pilnujesz, szczególnie, że nie robię nic nieodpowiedniego - dodała, nadal pozwalając sobie na dość spokojny ton, by go nie podjudzać. Tylko, że ta strategia wcale nie działała i już po chwili poczuła rękę Nathaniela na swoim nadgarstku. Oczywiście musiał podjąć decyzję też za nią.
- Obiecałeś mi - przypomniała, patrząc na niego przez ramię. Poza tym sama też już dostrzegła chatkę, do której chciała się skierować, zanim Nathaniel ją złapał. Nie lubiła się z nim kłócić i wiedziała, że mało kto to robił, ale też nie chciała zawsze ustępować. - Może w środku ktoś nam powie, gdzie powinniśmy iść... - rzuciła, ciągnąć go w kierunku budynku. Tyle tylko co weszli na ganek, a usłyszała jakiś trzask i wystraszona obejrzała się, żeby zobaczyć zapadniętą nogę Nathaniela.
- Nic ci się nie sta...aaaaajć! - chciała się odwrócić do niego i poczuła, jak coś rozdziera jej ramię. Otworzyła szerzej oczy z bólu, szybko dostrzegając jakiś zardzewiały gwoźdz, który był sprawcą tej sytuacji. Przyłożyła drugą rękę do rany i już się obawiała reakcji Hawthorne'a na to, że sobie coś zrobiła. - To nic takiego - powiedziala spokojnie, dobrze radząc sobie z ignorowaniem bólu, mimo, że rana nie należała do zbyt czystych i gładkich. - Może w środku jest woda, to mogłabym to obmyć - zaproponowała, bo normalnie ignorowalaby takie skaleczenia, ale gdyby wdało jej się zakażenie podczas tej wyprawy, Nathaniel nie dałby jej żyć.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Pojęcia nie miał dlaczego dał się namówić Divinie na tę bezsensowną wyprawę. Chyba było mu szkoda tego, że nigdy nie było jej dane zaznać normalnego życia i uległ tym namowom, bo przecież "wiele osób" chodzi na takie imprezy i spotkania. Szkoda tylko, że Nate nie pomyślał o tym, że zarówno on, jak i Norwood wcale do n o r m a l n y c h osób nie należeli i jakkolwiek by się nie starali, nigdy nie uda im się żyć zupełnie przeciętnie. Jak widać w ich wydaniu nawet zwykły spacer miał się okazać powodem do niepokoju. Rozzłoszczony Hawthorne był niezadowolony od samego początku, a za każdym razem, gdy tracił Divinę z oczu było tylko gorzej.
- Chyba już wolałbym, abyś planowała mnie wyprowadzić w pole, bo ta irracjonalna wycieczka wkurwia mnie jeszcze bardziej niż wizja twojego, ewentualnego podpuszczania mnie - burczał, oczywiście wyolbrzymiając i przeinaczając fakty. Wcale nie podejrzewał Diviny o próbę ucieczki, bo nawet nie chciał myśleć o tym, że byłaby zdolna coś takiego zrobił... a może, że chciałaby coś takiego zrobić. Nie mniej jednak naprowadziła go swoim zachowaniem na taki tok myślenia a on się mu poddał.
Potem było już tylko gorzej. Gdy znaleźli chatkę w lesie Nathaniel miał już serdecznie dość. Chciał się wycofać i wrócić do wozu. Divina zaś uznała, że może znajdą w tym zapyziałym domku kogoś, kto może im pomóc. Zabawne, że w ogóle przyszło jej na myśl, że ktoś mógłby mieszkać w takich warunkach, pomyślał, po czym się skarcił, bo w sumie ona sama mieszkała w całkiem podobnym domku.
- Stój! Tam pewnie nikogo nie ma i... - I tak go nie słuchała, bo już weszła na taras. Nate ruszył więc zaraz za nią, a po paru krokach usłyszał trzaskające deski. Warknął nieładnie pod nosem, gdy poczuł zranienie na łydce, a sekundę później uniósł poirytowany wzrok w stronę Norwood. - Nie, uważ... - Miał być zły, ale widząc gwóźdź wystający z futryny, chciał ostrzec przed nim Norwood. Było jednak za późno i po chwili także ona, stała poraniona na werandzie starego domu. - Jaska woda! Tam nic nie ma! Nie ruszaj się! - Rozkazał, po czym szarpnął nogą, aby móc się uwolnić. Ignorując ból, szybko znalazł się przy Divinie i zagrodził jej wejście do środka. - Czekaj... Nie idź pierwsza, jak już musisz tam wejść to za mną - oznajmił, bo suszyła mu głowę, a on naprawdę trafił cierpliwość. Pewnie gdyby nie poharatana łydka, przerzuciłby Divinę przez ramię i natychmiast odwrócił się plecami do starej chaty. Zacisnął jednak zęby, po czym wyciągnął broń i po odbezpieczeniu jej ostrożnie uchylił drzwi domku. - Cicho... Nic nie wiesz o tym kto i po co nas tutaj wyciągnął. Dość już mam tej twojej naiwności. Bądź cicho i mnie słuchaj! - Syknął półszeptem, nim weszli do środka, bo on faktycznie obawiał się tego co może ich spotkać, a Divina zaś wydawała się całkiem zaintrygowana tym co im się przydarzyło, jakby nadal liczyła na to, że uda im się trafić na to głupie ognisko.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Ból promieniował po ręce, ale zawsze dobrze ignorowała takie przeciwności. Poza tym bała się, że jeśli pokaże, jak mocno się skaleczyła, to jeszcze bardziej zdenerwuje Nathaniela, który też już ucierpiał na tym spacerze. Zerkała raz po raz na jego nogę, jakby chciała się upewnić, że naprawdę nic mu nie jest, ale co do tego wcale nie miała pewności. Chciała się z nim sprzeczać i już wejść, ale użył tonu, który kazał jej się zreflektować. Przełknęła więc ślinę i spojrzała na trzymany przez niego pistolet.
- Możesz do nikogo nie strzelać? - poprosiła cichutko, jakby ta wizja była jedyną przerażającą w tej scenie. W zasadzie dla niej tak było. Jak Nataniel słusznie zauważył, żyła przez wiele lat w podobnych warunkach, więc nie budziły one w niej jakiegoś przesadnego lęku. - Wydaje mi się, że powinnam wejść do środka - dodała ciszej, czując potrzebę wypowiedzenia tych słów, chociaż sama nie wiedziała dlaczego tak było. Dźwięk pchanych drzwi rozniósł się okrutnym skrzypnięciem, które poniosło się po okolicy, ale nic na nich nie wyskoczyło. Mogli więc wejść w mrok, do którego już dawno przyzwyczaiły się ich oczy. Z resztą księżyc sporo oświetlał. Nate szedł pierwszy, za nim ona, dociskając zdrową dłoń do rany, by ta nie kapała. Kiedy Hawthorne badał otoczenie pod kątem tego, czy jest tam bezpiecznie, Divina zatrzymała się przy otwartych drzwiczkach do spiżarni. Coś przykuło jej uwagę, a po chwili wszystko zaczęło się sklejać w całość.
- Nathanielu - wyszeptała cicho, przerywając mu szukanie potencjalnego zagrożenia. - Chodź tutaj - poprosiła go i cieszyła się, że faktycznie zaraz znalazł się przy niej, śledząc ruch jej palca, którym zamierzała coś wskazać. - To nie wygląda normalnie, prawda? - zapytała, nie potrafiąc oderwać wzroku od słojów wypełnionych zwierzęcymi szczątkami. Poza tym... na meblu leżały różne przedmioty. - Kości - podsumowała cichutko. - Ktoś zrobił to z kości - wyjaśniła, chociaż nie wiedziała, czy jest taka potrzeba. Chyba po prostu sama czuła, że musi powiedzieć to na głos. Ręka jej drżała i zbliżała się do narzędzia, które leżało najbardziej wysunięte w ich kierunku. Czuła jednak, jak serce obija się jej o żebra.
- To nie jest dobre miejsce, Nathanielu... tu wydarzyło się coś złego - nie chciała mówić, jak nawiedzona, ale... to poniekąd było dla niej charakterystyczne. W dodatku naprawdę wierzyła w to, o czym mu teraz mówiła. Nie wiedziała skąd w niej to poczucie, ale było tak dotkliwe, jak największe oczywistości tego świata. Nie mogła się w tej kwestii mylić.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Kompletnie nie pojmował tego czemu nadal tkwili przy tym opuszczonym domu zamiast się wycofać i wrócić do miasteczka. Właściwie nic nie stało na przeszkodzie ku temu, aby zawrócili, a jednak Nate słuchał próśb Diviny i to dla niej wszedł do środka budynku. Zaciskając dłonie mocno na kolbie pistoletu powoli otworzył skrzypiące drzwi. W środku nic na nich nie czekało. Dom wydawał się od dawna nie zamieszkały, a gruba wartwa kurzu pokrywała meble i drewnianą podłogę.
Każdy krok sprawiał Hawthorne'owi dyskomfort, ale nie przejmował się tym, bo adrenalina robiła swoje. Zresztą po chwili zapomniał o swoim stanie, bo gdy Divina go zawołała, zamiast przyjrzeć się jej odkryciu, Nate skoncentrował się na krwi kapiącej spomiędzy jej palców i barwiącej ciemną plamą podłogę.
- Pokaż mi to - rozkazał, nawet nie spoglądając na słoje. - V! Twoje ręka - dodał, bo Divina nadal wydawała się bardziej przejmować otaczającymi ich przedmiotami. -Kurwa, trzeba to opatrzeć. Mam nadzieję, że nie złapałaś jakiegoś paskudztwa. Ja jebie... - syczał i warczał, a w między czasie rozerwał fragment swojej koszuli i przewiązał nią ramię Norwood. - Wracamy, nie ma czasu na... - I wtedy właśnie zorientował się, że w pomieszczeniu, w którym się znajdowali ktoś przechowywał masę przedziwnych słojów wypełnionych bliżej nieokreślonymi substancjami. Zwisające z sufitów kości, pokryte pajęczynami dodawały temu wszystkiemu jeszcze bardziej makabrycznego wydźwięku. - Co to jest? - Rzucił, aczkolwiek zdał sobie sprawę z tego, że wcale nie chciał poznawać odpowiedzi. - Dobra dość. Naprawdę V, koniec z tymi durnymi żartami. Idziemy stąd. Jakiś psychopata, który tutaj urządził sobie spiżarnię pewnie świetnie się bawi naszym kosztem - dodał, zdając sobie sprawę z tego, że niektórzy ludzie nadal postrzegali Divinę jako dziwaczkę i pewnie nie mieli by oporów przed wpakowaniem jej w jakieś kłopoty. Tym bardziej, że jej status diametralnie się zmienił, aczkolwiek nadal niewiele osób było na tyle odważnych by z nią rozmawiać, chociaż obecnie miało na to wpływ wiele czynników. - No jasne, że wydarzyło się tutaj coś złego. Jakiś zjeb tutaj zamieszkał i oby już dawno się wyprowadził, bo... DIVINO! - On sobie gadał, a kierowana ciekawości Norwood dalej penetrowała pomieszczenie po pomieszczeniu nie zważając na to w jakiej kiepskiej sytuacji się znajdowali.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Chociaż nie powinna, to odkąd pamiętała, całkiem dobrze radziła sobie ze znoszeniem bólu. Teraz było podobnie, poza tym działała też adrenalina wywołana tym miejscem. Ignorowała więc dyskomfort, jak i krew, a wzrokiem wodziła po przedmiotach, które budziły w niej lęk, ale i jakąś niezrozumiałą fascynację. Chciała by i Nathaniel na to spojrzał, on jednak bardziej zajęty był jej raną. W pierwszej chwili nie chciała go słuchać, ale gdy podniósł głos, mimowolnie pozwoliła mu zrobić to, na co miał ochotę, a raczej nie miała siły mu tego zabraniać, bo o pozwolenie nie prosił.
- Nie lubię, gdy jesteś taki wulgarny - zauważyła pod nosem, na moment zerkając na krew. Widok mimowolnie zmusił ją do odczucia bólu. - Nic mi nie będzie - powiedziała spokojnie, ale może bez większego przekonania. Chciała też dodać, by nie niszczył swojej koszuli, ale po pierwsze było już za późno, po drugie w końcu spojrzał na to, co faktycznie miała ochotę mu pokazać.
- Jeśli się boisz, możesz poczekać na miejscu - może nie do końca to przemyślała, bo to wciąż był Hawthorne, ale chciała mu dać tę możliwość decyzji, podczas gdy ona, nie zniechęcona jego wywodem, weszła głębiej do pomieszczenia, oddychając przy tym nieco ciężej. - Coś tutaj jest - nie była pewna, czy mówi do siebie czy do niego. Serce waliło jej, jak oszalałe i wiedziała, że z własnej woli za szybko nie opuści tego miejsca. Miała nadzieję, że Nathaniel nie wpadnie na to, by wyciągnąć ją stąd siłą, dlatego nie tracąc czasu, ruszyła dalej, aż nie poczuła pod nogą nierówności, a do jej uszu nie dotarł głuchy odgłos.
- W podłodze jest klapa - wyjaśniła co robi, kiedy kucnęła i palcami wyczuła coś, co musiało być ukrytym uchwytem. Niestety nie miała w sobie dość sił, a rana ramienia nie pomagała. Odwróciła się przez ramię i już po samej jego minie wiedziała, jakie on ma podejście do eksplorowania tego wejścia. Otwierał z resztą usta, ale ona była szybsza. - Nathanielu, proszę... ja muszę tam wejść. Wiem, że nie rozumiesz, wiem, że będziesz mnie miał za obłąkaną, ale ja muszę tam wejść. Po prostu muszę - zawahała się na moment, bo pertraktowanie z nim nigdy nie było zbyt łatwe, ale ostatecznie postanowiła dodać jeszcze kilka słów. - To, że mnie stąd teraz zabierzesz, nie powstrzyma mnie... znajdę sposób, więc może lepiej, żebyś był tu ze mną? - powiedziała spokojnie, względnie stanowczo, ale mimo to nie była w stanie patrzeć mu w oczy, gdy pozwalała sobie na taką samowolę i dosadność.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
- To masz problem - burknął pod nosem, bo od zawsze nie potrafił radzić sobie z frustracją i złością, gdy ktokolwiek pozwalał sobie na strofowanie go. I nie miało to znaczenia, czy był to ktoś mu obcy, czy sama Norwood. Owszem, pewnie w innych okolicznościach i sytuacji zareagowałby spokojniej, może nawet się odrobinę ukorzył, ale był wściekły i niezadowolony, a więc nie było szans, aby przyjął słowa Diviny ze spokojem.
Gdy zaś zaproponowała mu czekanie w innym miejscu jeśli odczuwa strach, krew się w nim zagotowała. Był wręcz o krok od złapania dziewczyny w pasie i wyniesienia ze starej chaty siłą, ale ta odeszła od niego, a on potrzebował momentu, aby zapanować nad wściekłością, bo naprawdę bał się, że zaraz wybuchnie. Warknął i przeklął pod nosem w naprawdę nieprzyzwoity sposób po czym ruszył za Diviną w głąb pomieszczenia nieustanie mamrocząc coś o tym, że ma już dość tej maskarady.
- Jedyne o co się boję to o ciebie, do kurwy nędzy i dlatego chcę, abyśmy... Co ty tam robisz! Coś znalazła! - Mówił podążając ku dziewczynie, a gdy stanął obok zerknął na podłogę. Faktycznie w miejscu, które wskazywała Divina znajdowała się klapa prowadząca do piwnica, ale Hawthorne ani myślał ją otwierać, a przynajmniej tak mu się wydawało do momentu, a którym nie usłyszał słów szantażu kierowanych w swoją stronę.
- Czy to szantaż? - Rzucił chyba bardziej zdumiony tym jaką postawę przyjęła Divina niż jej prośbą. Przez moment nie dowierzał własnym uszom, a to sprawiło, że jakoś zeszła w niego cała ta gromka wściekłość, chociaż nadal był rozsierdzony. - Nawet jestem z ciebie dumny, ale kurwa.... Serio? Mogę dla ciebie zrobić wszystko, a ty chcesz, abym błąkał się z tobą po jakiś ruderach ukrytych w lesie? Ja pierdole.... - Burknął pod nosem i niestety, ale w takich krytycznych chwilach wychodziła na jaw to strona Nathaniela nad którą starał się na co dzień panować, a przynajmniej w obecności Diviny. - Nie wiem o co ci chodzi, ale nie chcę już dłużej prowadzić tej durnej szamotaniny - burczał dalej. - Odsuń się - dodał, bo jednocześnie postanowił spełnić jej prośbę, chociaż wydawała mu się ona niesamowicie głupia.
Chwilę później obydwoje stali nad ciemną dziurą w podłodze, z której buchnęło smrodem wilgoci. Nathaniel spojrzał na Divinę, ale nim cokolwiek ta postanowiła powiedzieć, sam ostrożnie zaczął schodzić na dół, uprzednio rozświetlając drogę latarką.
- Pewnie nic tu nie ma, a ty robisz ze mnie idiotę - nadal narzekał, ale gdy znalazł się na dole odwrócił się, aby asekurować przy zejściu Divinę.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Normalnie pewnie by się przestraszyła Nathaniela w takim wydaniu, ale teraz za bardzo była zaaferowana tym miejscem. Często czuła się w ten sposób, ale teraz, gdy o tym myślała, dotarło do niej, że od dawna to znajome uczucie jej nie nawiedzało. Kiedyś, gdy przechadzała się samotnie po lasach i innych terenach Lorne Bay, mogła zaglądać gdzie podpowiadała jej intuicja, ale odkąd był w jej życiu Hawthorne, sytuacja ta wyglądała inaczej. Może nawet zapomniała, jak to było, gdy coś w jej głowie wiecznie szeptało jej do ucha, tak jak teraz, ciągnąc ją w dół, pod drewnianą podłogę, wyłożoną próchniejącym materiałem. Nie zatrzymała się więc, gdy dawał jej wykład o tym, czego się bał, zamiast tego wciąż badała klapę w podłodze, czując wyjątkowy przypływ pewności siebie, który pozwalał jej posunąć się do szantażu, chociaż ona sama tak by tego nie nazwała.
- Wcale nie możesz dla mnie zrobić wszystkiego, Nathanielu... - zauważyła, marszcząc delikatnie nos, chociaż wyraźnie ulżyło jej, gdy zauważyła, że nie jest już taki wściekły, jak chwilę temu. Z drugiej strony nie mogła nadziwić się temu, jak on rozumuje. Żeby szantaż go uspokajał. Były dni, gdy sądziła, że niczym już jej nie zaskoczy, a potem uświadamiał jej w jakim błędzie żyła. - Poza tym wcale nie oczekuję, że będziesz błąkał ze mną, chciałabym jedynie móc sama decydować, czy ja się będę błąkać - wyjaśniła mu nieco ciszej, jak ona to widzi. Może raczej rzuciła to pod nosem w sposób, przez który ciężko było uznać, czy mówi do niego, czy może jednak do siebie. Siłowała się więc z klapą, bo nie sądziła, że mogłaby w tej kwestii liczyć na jego pomoc, to też, gdy kazał jej się odsunąć, była doprawdy zdumiona.
- Proszę, nie mów tak, jakbym ciebie zmuszała do uczestnictwa w tym wszystkim. Doceniam twoje towarzystwo, ale nie zmuszam - przyznała zgodnie z prawdą, obserwując, jak wchodził do dziury. Sama zdecydowała się to zrobić zaraz po nim. Nie było po niej widać zdenerwowania, ale serce biło jej znacznie szybciej. - Nie wiem, jak ci to wyjaśnić, ale czuję się tak, jakby ktoś na mnie tu czekał... nie w złym tego słowa znaczeniu. Jakby ktoś liczył na moją obecność, pełen nadziei - wyjaśniała, mówiąc te słowa trochę tak, jak wypowiadał słowa lunatyk - na pograniczu jawy i snu. Ruszyła przed siebie lekko, w ciemność rozświetlaną światłem z telefonu. Była tu pierwszy raz, a wiedziała dokąd iść. Jeszcze kawałek, smród był tutaj gorszy, już nie tylko pochodzący od wilgoci. Przeszła za jedną ściankę i zatrzymała się natychmiast. Nie krzyknęła, jedynie wypuściła powietrze z płuc.
- Ktoś tu zginął - wyszeptała, ale Nathaniel, który zatrzymał się po chwili obok sam już mógł to zauważyć, a dokładniej damskie ciało w składzie rozkładu, chociaż nie najgorzej zakonserwowane. - To ona chciała, żebyśmy ją znaleźli - powiedziała wybitnie spokojnie, jak na widok, który mieli przed oczami. Była jednak w szoku, a wzrokiem pochłaniała coraz więcej - za dużo - szczegółów. Nie pierwszy raz stała twarzą w twarz ze śmiercią, ale takie sceny nie powinny nigdy stawać się nikomu obojętne.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Nathaniel był realistą i chociaż niejednokrotnie trudno było mu wyjaśnić dziwne fenomeny mające miejsce w otoczeniu Diviny, to nigdy nie dawał wiary jej farmazonom. Zbywał wszelkie tłumaczenia, które Norwood podszywała nadnaturalnymi faktami i kazał jej po prostu uwierzyć w to, że życie było wobec niej niezwykle niesprawiedliwe, a największe zło spotkało ją z rąk ludzi, którzy udawali jej przyjaznych. Była naiwna i łatwowierna, a przy tym z łatwością obciążała siebie samą winą, bo od urodzenia wmawiano jej, że wiecznie popełnia błędy. Zresztą, gdyby nie wierzyła tak mocno w ludzką dobroć nie miała by u boku jego, człowieka, któremu nigdy ufać nie powinna.
- Możesz się błąkać, bylebyś miała przy sobie kogoś do obstawy, bo zło nie śpi... Mówiliśmy już o tym niejednokrotnie, V - burknął starając się trzymać nerwy na wodzy, aczkolwiek przychodziło mu to z coraz to większym wysiłkiem. Miał już dość tej ich przygody i naprawdę chciał znaleźć się jak najdalej od tej przeklętej chaty. Bolała go noga, martwił się o ramię Norwood i jeszcze przekonany był o tym, że za rogiem czai się na nich jakiś psychopata. - Bez mojego towarzystwa mogłabyś sobie pomarzyć o takiej durnej eskapadzie. Pewnie Jasper już dawno zawlókł by ciebie do auta. Wkurza mnie czasem, ale potrafi być wobec ciebie mniej uległy i za to go szanuję - marudził dalej, a jednocześnie robił to czego chciała Divina.
Sam nie wiedział już czy tylko po to, aby czym prędzej dostała czego chciała i odpuściła, czy może sam poddawał się tej popieprzonej, mroczej aurze jaką emanowało to miejsce. Niby nie wierzył w brednie jakie wypowiadała Norwood, a jednocześnie przeszedł go zimny dreszcz, gdy wspomniała o tym, że ktoś na nią tutaj czekał.
W końcu znaleźli się w ciemnej piwnicy. Hawthorne przekonany był o tym, że nic poza brudem i smrodem w niej nie znajdą. Najwidoczniej nikt od miesięcy tutaj nie zaglądał i wszelkie zgromadzone zapasy po prostu zaczęły fermentować. Chociaż zapach rozkładającego się mięsa nie był mu obcy, Nathaniel w swoim racjonalnym szukaniu odpowiedzi, wmawiał sobie, że to zapewne jakiś zdechły zwierzak, może kangur, albo inne upolowane dziadostwo zalegało w podziemiach. Nie minęło długo, a musiał nieprzyjemnie się rozczarować.
- Ja pierdole - syknął widząc zmumifikowane zwłoki. - Nie ona, a ktoś kto ją zamordował chciał, abyś przyszła tutaj... - dodał przyglądając się lepiej martwej kobiecie i plamom krwi zachowanym na jej jasnej sukni. - Divino, to przestaje być zabawne... Idziemy stąd. JUŻ! - Rozkazał, po czym szarpnął ramieniem Norwood, aby skierować ją w stronę luki w podłodze. - Chodź! DOŚĆ JUŻ TEGO! - Dodał dobitniej i tym razem nie pozwolił na to, aby stawiała mu opór, a ze stanowczością pociągnął dziewczynę za sobą.

Divina Norwood
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Nie lubiła poruszać z Nathanielem tego tematu, ale jednocześnie czuła, że jest im to potrzebne, bo inaczej nigdy nie znajdą jakiegoś kompromisu w kwestii jej swobodnego poruszania się po okolicy. Szkoda tylko, że nawet, gdy próbowała mu to wszystko wyjaśnić, to Hawthorne jakoś tak nie do końca chciał chociażby pomyśleć o tym, jakie było jej stanowisko w tej sprawie.
- Tak, wiem, ale ty nie słuchasz, co ja mówię na ten temat, po prostu masz swoją wersję i się jej trzymasz - westchnęła, bo szczególnie źle na nią działało wypominanie, że tą kwestię poruszali już niejednokrotnie. Co z tego, skoro nigdy nie wychodziło z niej nic, poza tym, co Nathaniel postanowił? Dla niej nie był to więc przegadany temat, tylko taki, który nadal należało wałkować. - Jest taki, bo się ciebie boi, jak wszyscy twoi ludzie - zauważyła pod nosem, kiedy do ich rozmowy została wywołana osoba Jaspera. Dla Diviny wcale nie był on mniej uległy, tylko właśnie wolał nie ryzykować gniewu swojego pracodawcy. Z jednej strony taka lojalność była godna podziwu, ale z drugiej, dla Norwood nie wróżyła zbyt dobrze. Mało kto w razie czego był gotów się za nią wstawić i sprzeciwić gangsterowi. Może poza Pearl, ale ona też nie zawsze chciała to robić i sama Viny bała się, że niejednokrotnie takie zachowanie mogłoby negatywnie wpłynąć na jej relację z Ainsworthem.
Póki co postanowiła nie drążyć nadal, wiedziona jakimś przekonaniem, że czegoś tu powinna szukać i jeśli nie odpuści - to niebawem to znajdzie. Nie bała się, chociaż czuła napięcie na swojej skórze. Strach nie przyszedł nawet, gdy stała już nad zwłokami, spoglądając na nie z być może przerażającym spokojem. Sama stała bezruchu do momentu, w którym to Nathaniel nie przerwał ciszy i nie zmusił jej do odwrócenia wzroku od ciała.
- Ależ nie możemy jej tutaj tak zostawić! - spróbowała stawić opór, ale na próżno. Już po chwili była przy włazie w suficie, którym należało wyjść z piwnicy. - Nathanielu, trzeba kogoś przynajmniej wezwać, aby zaznała spokoju. Stanowczo odmawiam porzucenia tej sprawy - rzuciła z mocą, ale zaraz zachłysnęła się powietrzem, gdy Nathaniel przerzucił ją przez ramię. Odruchowo złapała się go z całych sił, aby nie spaść, gdy wspominał się na górę. - Musimy coś z tym zrobić! Ona potrzebuje naszej pomocy! - kontynuowała w najlepsze, licząc, że dotrze do człowieka, który aktualnie stanowił ważną część jej życia. Może nawet najważniejszą.
- Policja albo twoi ludzie, ktokolwiek, ale jej ciało musi zostać stąd zabrane i to z szacunkiem - złapała się dłońmi za framugę, wierząc, że w ten sposób do niego dotrze.

Nathaniel Hawthorne
ODPOWIEDZ