ordynatorka neonatologii — cairns hospital
40 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
"Although it's difficult today to see beyond the sorrow, May looking back in memory help comfort you tomorrow."
001.
I'm not clumsy, I'm just accident prone

{outfit}

Birdie i jej całe dotychczasowe życie, jakby całkowicie przestało istnieć. Musiała zaczynać od początku, a na to spoglądała z ogromnym przerażeniem. Przerażeniem, którego nie życzyła nikomu. Nawet swojemu największemu wrogowi. Strata bliskich osób, w tak bezsensowny i tragiczny sposób, dawało jakby poczucie jeszcze mniejszego sensu. Nic nie będzie już takie samo, a ona zdawała sobie z tego sprawę, na każdym możliwym kroku. Sprzedaż domu, mimo tego że kochała to miejsce, przyszła jej z łatwością. Miejsce to kumulowało w sobie zbyt wiele wspomnień i emocji. Nie potrafiła by wytrzymać w tym miejscu chociaż odrobinę dłużej niż była do tego zmuszona. Wszystkie przedmioty, ubrania, wspomnienia zostały spakowane przez ludzi, który zajmowali się przeprowadzkami. Większość trafiła do magazynu, który obecnie przechowuje to co kiedyś było częścią jej rodziny. Ona sama zabrała tylko najpotrzebniejsze i obecnie żyła z dnia na dzień. Nie miała sił by w ogóle uprzątnąć, posegregować to co należało jej jej synka i męża. Może kiedyś przyjdzie taki dzień, że będzie mogła to zrobić.

Szpital i praca wydawały się jej jedyną ucieczką. Choć początki były równie bolesne i trudne. Nadal jest jej przecież trudno, zajmowanie się nienarodzonymi dziećmi i ich matkami. Przywoływało wiele chwil, które ona sama nie będzie mogła przeżyć. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że los tak sobie z niej zakpił. Nie mogła jednak okazywać swojego bólu przy pacjentach, nie na tym to przecież polegało. Ona jest tutaj by im pomóc, zająć się ich przypadkami. Skupiała się więc na tym od kilku ostatnich tygodni. Chcąc w jakiś sposób wrócić do normalności. Oczywiście ta jej normalność będzie wyglądała teraz całkowicie inaczej ale ona zwyczajnie potrzebowała czegoś, co będzie dla niej miało jakiś większy sens. Szukanie czegoś co zmusi ją do codziennego wstawania z łóżka. Nawet jeśli miało być to dla niej wielkim wyczynem i czymś co nie przychodzi z łatwością. Na dłuższą metę miało dawać jej pewną satysfakcję albo częściową satysfakcję. Zawsze kochała swoja pracę, pomaganie innym leży w jej naturze ale robi się to z trudem, kiedy całe twoje dotychczasowe życie legło w gruzach i tak naprawdę nie ma już czego zbierać. Dzisiejszy dzień wydawał się trochę bardziej znośny. Nadal łapała się na tym, że chciała dzwonić do swojego męża na swoich przerwach. Chciała sprawdzić jak czuje się ich synek. Niestety już nigdy nie będzie mogła to zrobić. Bała się spojrzeć wprawdzie w oczy i jeśli tylko pojawiały się takie momenty uciekała w pracę. W papiery, w tonę papierów, które miała i które ciągle ze sobą nosiła.
Właśnie w tej chwili taszczyła ze sobą pokaźną jej ilość, trzymając wszystkie teczki mocno w swoich objęciach. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim gabinecie, kiedy uderzyła o coś co na pewno nie powinno tutaj stać. Na środku korytarza. Niestety była na tyle rozpędzona, że niemal przeskoczyła przez niewielki wózek, który ktoś tutaj zostawił albo po prostu na chwilę odstawił. Nikt nie mógł się spodziewać, że pojawi się tutaj Silverstone w swoim ciągłym zamyśleniu. Przez moment nie ruszała się, leżąc plackiem na zimnej podłodze szpitala. Jęknęła tylko cichu, kiedy poczuła ból w swojej lewej dłoni. Wszystkie dokumenty leżały na podłodze. Będzie przecież co zbierać. Czym prędzej pozbierała się z podłogi, i jeszcze na kolanach, zaczęła zgarniać do siebie wszystkie dokumenty.
- Przepraszam - rzuciła, rozglądając się jakby w ogóle ktoś tutaj był - Już to zbieram. Nie zauważyłam. Zamyśliłam się - chciała się uśmiechnąć, ale znowu poczuła nieprzyjemny ból rozchodzący się po jej dłoni. Przeklęła w myślach, bo nie zamierzała teraz zajmować się takimi błahostkami.
- Nikomu nic się nie stało? - zapytała wreszcie rozglądając się dokładniej, jakby chciała wypatrzeć kogoś, kto został przez nią poturbowany.