właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Powody, dla których nie zrezygnowała z własnego małżeństwa, były znacznie poważniejsze i bynajmniej nie dotyczyły wyłącznie kwestii finansowych, z czego Brando mógł nie zdawać sobie sprawy, ponieważ tak naprawdę wcale jej nie znał. Widział wyłącznie tę kobietą, którą stała się za sprawą swojego małżonka, nie zaś dziewczynę, którą była, zanim go poznała. Nie mógł o tym wiedzieć, ponieważ Dawn nie rozmawiała z nim o tym i tak naprawdę nie chciała cofać się myślami do tamtych czasów, ponieważ były one dla niej wyjątkowo bolesne. Być może w takim stopniu zabolałoby ją posądzenie jej o to, iż za priorytet stawia sobie dobra materialne, jednak z tego nie zdawała sobie sprawy. Gdyby tak było, rzeczywiście lepiej byłoby, gdyby oboje rozeszli się w swoje strony, ponieważ wzajemne zrozumienie również nie sięgało tak daleko, jak mogłoby im się wydawać - może cała ta relacja nie była tym, czym im się wydawała, a oni naprawdę byli zaślepieni wzajemnym zauroczeniem? Bo czy nie tym były przypadkiem ich uczucia? Ciężko przecież mówić o miłości, kiedy ma się do czynienia z osobą, którą zna się tak niedokładnie.
Niezależnie od ewentualnych wad tej relacji, Dawn pozostawała uwięziona w ich przepełnionej szczęściem bańce. Delektowała się jego obecnością oraz tym, że mimo wszelkich przeciwności, Brando nadal pragnął uczestniczyć w jej życiu. To nie mogło być dla niego proste, a jednak z jakiegoś powodu nie chciał się poddać. To wiele dla niej znaczyło. - Właściwie wystarczyło powiedzieć, że wolisz spać dzisiaj ze mną, ale skoro już wspomniałeś o tym szturmie… Chętnie zobaczę, jak działasz w ten sposób - stwierdziła, zatrzymując się przy stoisku, na którym jakaś nastolatka sprzedawała kolorowe karnawałowe dekoracje. Ściągnęła kolorowe boa wykonane z piór i otoczyła nim szyję bruneta, którego przyciągnęła bliżej siebie. - Czas na kolację? - zapytała. I była słaba, ok? Chociaż mieli nacieszyć się nowymi okolicznościami, nie umiała poświęcić się temu w stu procentach, ponieważ przy nim nie umiała utrzymać rąk przy sobie. Cały czas zachowywała się tak, jakby przechodzili przez wczesne stadium związku, kiedy to wzajemne zainteresowanie w ogóle nie gaśnie. Mało tego, czasami wydawało jej się, że w ich przypadku ono jedynie się podsycało.

księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
Rzecz w tym, że Brando nie posądzał jej o przekładanie ponad wszystko dóbr materialnych. Saaranen prawdę powiedziawszy starał się nazbyt nie zastanawiać nad tym, co trzymało ją przy mężu, bo trochę obawiał się tego, co mógłby odkryć. Nie chciał więc tego wiedzieć, na razie zadowalając się świadomością, że bardzo ceniła sobie jego samego. To go cieszyło, podobnie jak fakt, że potrafiła mu to udowodnić, co zrobiła na przykład dziś za sprawą tego wyjazdu. Ale faktem pozostaje to, że oboje za dobrze się jeszcze nie znali. Ukrywali przed sobą wiele, co też wcale nie dziwi, w końcu dopiero niedawno dopuścili do siebie to, że być może chcieli, żeby ta relacja była czymś więcej. Wcześniej starali się podchodzić do niej z dystansem, udając, że nie łączy ich coś głębszego, więc i opowiadanie o sobie nie wchodziło w grę. Teraz mogło się to zmienić. Właściwie to powinno, jeśli rzeczywiście chcieli wycisnąć z tego coś więcej, zamiast tylko udawać, że to robią, co pewnie prędzej czy później by im się znudziło - w końcu tym, czego oczekiwali, nie była już płytka znajomość, oparta wyłącznie na pożądaniu. To mieli za sobą.
Oboje byli uwięzieni w tej bańce i Brando z całą pewnością nie chciał zostać z niej uwolniony. Było mu w niej dobrze i chciał czerpać z tych dobrych chwil, naprawdę odczuwając obecnie szczęście. - Mówisz to tak, jakbyś od początku nie miała w planach mnie tam ściągnąć - zerknął na nią wymownie, tej wersji wydarzeń jednak nie kupując. Nie sądził, by mogła wykopać go do osobnego pokoju, kiedy mieli okazję swobodnie pobyć razem. To by nie miało sensu.
Kiedy przyciągnęła go do siebie, na jego twarz zakradł się łobuzerski uśmiech. - Czasem nie sięgasz już po deser? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zerkając na jej usta, a później ponownie w jej oczy. Jak widać, z nim nie było inaczej, jemu również trudno było utrzymać przy sobie ręce, kiedy miał ją obok. Tak już na niego działała, a on nie próbował z tym walczyć, ponieważ nie dostrzegał w tym niczego złego - skoro mogli sobie na to pozwolić i właśnie tego pragnęli, to czemu by mieli się ograniczać? To dopiero byłoby głupotą.

właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Ciężko przewidzieć, jak wiele miało zmienić się w kwestii tego, jak dobrze się znali, ponieważ otwieranie się na nowe osoby nie przychodziło jej łatwo. Brando dość prędko przełamał mur, który Dawn wokół siebie budowała, jednak warto przy tym nadmienić, że udało mu się wyłącznie z jego pierwszą warstwą. Dopuściła go bliżej, pozwoliła mu na to, aby poznał ją od innej strony, niż znali ją wszyscy inni, jednak to wcale nie znaczy, że chciała odsłonić przed nim wszystkie karty. I nie, nie wynikało to z faktu, że pragnęła cokolwiek przed nim zataić, a raczej miało swoje źródło w najzwyklejszym wstydzie. No bo właśnie, Dawn naprawdę wstydziła się swojej przeszłości i tego, w jak ciemnych barwach się ona malowała. Wstydziła się, że nigdy nie poznała swojego ojca, a matka wolała dać się pożreć nałogowi, niż spędzić życie w towarzystwie swojej córki. Kiedy o tym myślała, miała wrażenie, że przez to stawała się wybrakowana, Wyjaśniało to również, dlaczego wszyscy koniec końców tracili nią zainteresowanie. Skoro tak postąpiła jej własna matka, dlaczego z jej mężem czy kimkolwiek innym miałoby być inaczej?
Wzruszyła lekko ramionami, najwyraźniej nie zamierzając odpowiadać na jego słowa, choć jednocześnie warto nadmienić, że wcale się nie pomylił. Dawn rzeczywiście nie byłaby w stanie wytrzymać ze świadomością, że Brando znajdował się gdzieś za ścianą, a ona nie mogła wtulić głowy w jego pierś i w ten sposób spędzić nocy. Ta miała być o tyle przyjemniejsza, iż po niej nadejść miał dzień, który także mieli spędzić w swoim towarzystwie, czego Milligan nie mogła się doczekać, a jednocześnie nie chciała też, by poranek nadszedł zbyt szybko, bo wówczas zaczęliby zbliżać się także do końca tego weekendu. Na swój sposób była więc rozerwana. - Nie - stwierdziła, cofając się o krok i wypuszczając go z pułapki, w którą go przed chwilą złapała, zaraz też odwieszając boa na miejsce. - Deser będzie dopiero po kolacji - dodała, unosząc dłonie w geście kapitulacji, po czym poruszyła zaczepnie brwiami i ruszyła przed siebie, nie czekając na niego. Jeśli tylko chciał, mógł w każdej chwili do niej dołączyć.

księgowy — Oceana Moon
31 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pechowy księgowy, który ma trudne życie z szefową
Czego jak czego, ale przeszłości nie musiała się przed nim wstydzić. Właściwie to pod wieloma względami Brando by potrafił ją zrozumieć, ponieważ miał za sobą podobne doświadczenia. Nie znał swojego ojca, uciekł, zanim Saaranen przyszedł na świat. Nie chciał go, ponieważ miał już swoją rodzinę i nie interesował go owoc romansu. Brando był więc tym gorszym dzieckiem, które było nie warte nawet grama uwagi. Dodatkowo dorastał w kiepskim otoczeniu, bez pieniędzy. Jego mama, cudowna kobieta, oczywiście robiła co mogła, wręcz przepracowywała się, ale to nie wystarczyło, żeby zapewnić im nie wiadomo jak dobre warunki. Zapewniało im jedynie to, że nie głodowali i Brando miał co na siebie ubrać. Z czasem sytuacja się poprawiała, ale to tylko dzięki temu, że Saaranen dorastał i sam mógł zacząć dorabiać, żeby nieco wesprzeć rodzinny budżet. Cudem zaś udało mu się wykształcić, co znów, było dziełem poświęceń jego mamy, za co w życiu nie zdoła jej się odwdzięczyć. Miał tylko ją i gdyby nie ona, na pewno by skończył marnie, biorąc pod uwagę to, w jak podejrzanym towarzystwie obracał się w młodości i jak niewiele brakowało, żeby przez nie odpuścił sobie dalsze kształcenie.
Żadne z nich nie chciał zmarnować takiej okazji. Ten wyjazd był dla nich czymś wyjątkowym, pozwalał im przekonać się, czym mogłaby być ich relacja, gdyby okoliczności były nieco innej. Niestety nie były, ale to wcale nie znaczy, że od czasu do czasu nie mogli posmakować czegoś innego, by zaspokoić własną ciekawość i pewne pragnienia. - Nie? - powtórzył po niej lekko zaskoczony, a później wypuścił głośniej powietrze. Część jego żałowała, że podjęła taką decyzję, ale część nie miała nic przeciwko temu. W końcu dziś nie musieli z niczym się spieszyć, a nawet nie powinni. - Niech tak będzie - odparł, ruszając za nią po tym, jak uśmiechnął się do siebie. Udało mu się dogonić ją całkiem szybko. - To dokąd mnie zabierasz? - zapytał zaciekawiony. Nie znał ich dokładnych planów, tym razem planowanie zostawił w rękach Dawn, która była pomysłodawczynią tego wyjazdu i jego organizatorką. Co nie znaczy, że brunet ją wykorzystywał, nic z tych rzeczy. Po prostu ona chciała się tym zająć, a on nie widział powodów, żeby się z nią o to spierać.

właściciel i manager — lorne bay
35 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Do miasteczka ściągnął ją mąż, z którym nieszczególnie jej się układa, dlatego całkowicie poświęca się pracy, gdzie intensywnie stara się przywrócić do życia klub, który udało im się wykupić, chociaż ostatnio jej myśli zaprząta upierdliwy księgowy.
Nie wiedziała o tym. Nie miała pojęcia, jak wyglądało jego dzieciństwo, a przez własne czuła się wybrakowana, ponieważ patrząc na to, jak wyglądała jej młodość jej męża i innych otaczających ją ludzi, Dawn miała wrażenie, że znacznie wyróżniała się na ich tle. Nie lubiła o tym mówić, więc kiedy tylko rozmowa schodziła na tak odległą przeszłość, Milligan wycofywała się. Było to kolejne podłoże do kompleksów, w dodatku takie, z którym nie była w stanie się uporać, bo o ile mogła pracować nad własnym ciałem, nie mogła zrobić zbyt wiele w aspekcie własnej przeszłości czy psychiki. Brando nie powinien więc oczekiwać cudów w kwestii dotarcia do tych zakamarków, choć jeśli będzie dostatecznie wytrwały i sam otworzy się przed nią, Dawn może odpłaci mu się tym samym? Cóż, o tym musiałby przekonać się na własnej skórze, ponieważ teraz można jedynie gdybać, a ich relacja i bez tego wydawała się dość nieprzewidywalna. Teraz na pewno nie miało się to zmienić.
To, co robili w chwili obecnej, było ryzykowne. Mieli bowiem szansę posmakować tego, jak wyglądałaby ich codzienność, gdyby na jej palcu nie znajdowała się obrączka, a to, niezależnie od tego, jak dobrze smakowało, nie było przecież realne. Dawn tkwiła w związku, z którego nie zamierzała się wycofywać, choć niekiedy naprawdę wolałaby postąpić inaczej. Nie mogła, ponieważ to wiązałoby się z konsekwencjami, na które nie czuła się gotowa. I nie ma pewności, czy kiedykolwiek będzie. - Do małej, ale urokliwej knajpki, z której będziemy mieli idealny widok na paradę - odparła, obierając właściwy kierunek. Co się zaś tyczy jej wyboru, sama najchętniej dobrałaby się do niego już teraz, jednak musiała ćwiczyć swoją silną wolę. Zresztą, jeśli teraz zjedzą porządny posiłek, nie będą musieli wychodzić z sypialni przez resztę wieczora, a ta perspektywa również wydawała się kusząca. - Podają tam najlepszą w okolicy polędwicę w sosie z białego wina. I białe wino - dodała, ponownie wyciągając do niego dłoń. Choć od celu dzieliła ich niewielka odległość, nie chciała odmawiać sobie tej przyjemności, jaką była możliwość spacerowania z nim w ten sposób. W normalnych okolicznościach nigdy nie mogliby sobie na to pozwolić, a skoro dzisiaj byli tutaj i czas nigdzie ich nie gonił, chciała wyciągnąć z tego wyjścia jak najwięcej.

zt.

she bloomed in his hands
ODPOWIEDZ