lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
ochrona Ta karta jednorazowo uchroni wasze żółwie przed możliwą stratą lub kradzieżą.

Ilość wylosowanych kart: 5
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: aktywna x2
Łączny licznik postów: 5
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Mężczyzna nie dbał o to, jakie intencje kierowały ludźmi, którzy wpłacali datki na i schronisko o które walczył, choć zdawał sobie sprawę z tego, że przynajmniej połowa z nich realizowała własne, promocyjne cele. Nie zależało mu na zawiązywaniu takich znajomości, choć wiedział, że te mogły odrobinę wspomóc jego działania. Większość z nich to zwykli pozerzy, korzystający z okazji do publicznego pokazania się i zaprezentowania posiadanej fortuny, dlatego nie było mu łatwo uśmiechać się w ich stronę i zagadywać, jak gdyby naprawdę interesowało go ich życie. Powinien schować dumę do kieszeni, zagryźć zęby i uścisnąć każda dłoń, która była w stanie zagwarantować mu s u k c e s.
I może zareagowałby na Adama inaczej, gdyby nie towarzysząca mu sąsiadka, która sprawiała, że w kieszeni otwierał mu się przysłowiowy scyzoryk.
To może następnym razem, spróbuj zagaić inaczej, bo winowajca, prowokator i zamieszanie nie zrobiły na mnie wrażenia — odparł, tłumacząc wycofanie i nazbyt agresywną reakcje. Źle zinterpretował jego słowa ale ilość ludzi i cała ta feta mocno go skołowana. Dawno nie brał udziału w podobnym wydarzeniu i odzwyczaił się od obcych ludzi, którzy naskakiwali na niego i zadawali masę pytań o jego karierę i życie prywatne. Nigdy nie był fanem wywiadów i udzielania się na takich imprezach; po odbytych walkach cenił sobie święty spokój i obecność małżonki.
Skoro schronisko to dla ciebie przegrana sprawa, to co tu robisz? Przyszłaś dla darmowego szampana? Przecież na wstępie zaznaczyłaś, że nie zamierzasz dorzucać do sprawy złamanego grosza — skrzywił się i splótł ręce na wysokości klatki piersiowej, ignorując jej znajomego, który przypatrywał im się nieco zakłopotany.
Wdzięczność? A wpłaciłeś już coś? Bo póki co naprawdę dużo gadasz — westchnął ciężko i wywrócił oczami — Cenie sobie ludzi, którzy robią coś i nie oczekują w zamian padania im do stóp. Chcesz zasłużyć na mój szacunek, Adam? Wpłać datek, przestań się tytułować i napij się ze mną przy barze — rzucił, jednak w tym samym momencie, ktoś chwycił jego ramię. Obejrzał się przez nie i dostrzegł niską staruszkę, która uśmiechała się w jego stronę z zachwytem. Jego twarz mocno się rozpromieniła, a on odwrócił się w jej stronę i przytulił ja ostrożnie.
Pani Dorsey, co Pani tu robi? — zapytał zaskoczony, widząc starszą sąsiadkę z dołu, której przez ostatnie pół roku pomagał z zakupami. Kobieta mocno kibicowała jego pracy od samego początku, jednak nie spodziewał się, że pojawi się tu pomimo jego zaproszenia. Przypominała mu jego świętej pamięci babkę. — Och, mój drogi! Myślałeś, że odpuszczę sobie takie wydarzenie? Musiałam zobaczyć na własne oczy całe to przyjęcie i dorzucić coś od siebie — odparła i uśmiechnęła się w stronę Adama i Renley, którą także kojarzyła. — Angus jest jak mój trzeci wnuk, tyle, że tylko jego mam pod nosem. Zawsze pomoże z zakupami i wykupi leki z apteki — wyjaśniła, gładząc jego wysokie ramie — I miło widzieć też ciebie, kochanie. Wszyscy sąsiedzi powinni zaangażować się w taką akcję — powiedziała w stronę brunetki i wyciągnęła w jej stronę dłoń, która ścisnęła jej przedramię. — Pani Dorsey to cudowna kobieta. Piecze n a j l e p s z e ciasto marchewkowe — dodał ciepło, zapominając o dyskusji, którą prowadził ze stojąca przed nim dwójką. — Była Pani na górnym pokładzie? Mają tam bar ze świeżo wyciskanymi sokami i rewelacyjnym widokiem na zatokę. Ja stawiam — odparł, zapraszając kobietę i spojrzał na Adama oraz Renley. — Wybaczcie, obowiązki wzywają — rzucił obojętnie i ruszył wraz ze staruszką w kierunku schodów. Odetchnął z ulgą i ucieszył się na widok kogoś, kto nie uśmiechał się do niego sztucznie. Zdecydowanie bardziej odpowiadało mu towarzystwo starszej sąsiadki z która spędził kolejne trzydzieści minut, aniżeli dwójki, która w dość krótkim czasie zdążyła zagrać mu na nerwach.

Renley A. Shepherd
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ ZADANIA
żywioły Niech jedno z was uda się do tematu "rzut kością" i wykona losowanie 1d40. W zależności od wyniku:
1-10 = woda
11 - 20 = ogień
21 - 30 = powietrze
31 - 40 = ziemia
napiszcie (oboje) w jednym poście w dowolny sposób o wylosowanym żywiole - możecie wspomnieć o nim dosłownie, metaforycznie, poetycko, żartobliwie - jak tylko chcecie! Słowo/odniesienie należy podkreślić.

Ilość wylosowanych kart: 6
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: aktywna x2
Łączny licznik postów: 6
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
weterynarz — w lorne bay wildlife sanctuary
32 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Uciekła od agresywnego partnera, by objąć stanowisko weterynarza w sanktuarium w Tingaree i stara się zacząć układać życie w rodzinnym mieście.
Odczuwała coraz większe zniechęcenie, któremu towarzyszyło u p o k o r z e n i e. Nie spodziewała się takiego traktowania, szczególnie podczas przedsięwzięcia jakim było przyjęcie skupione wokół zbierania pieniędzy na utrzymanie schroniska pomagającego zwierzętom. Z powodu sąsiedzkich wojen nie miała najlepszego zdania o starszym bracie przyjaciółki, lecz przyglądanie się temu, jak niewłaściwie traktował potencjalnego darczyńcę sprawiało, że dodatkowo uznała go za niepoważnego, wręcz g ł u p i e g o! A z pewnością pozbawionego poczucia humoru i cennej umiejętności zjednywania sobie sojuszników.
Dlatego zdziwienie — szok — malował się na jej twarzy, gdy przesuwała spojrzenie z ociekającego gniewem Angusa na równie zaskoczonego co ona, Adama. Napięcie między mężczyznami dało się poczuć, a Renley straciła ochotę na podejmowanie kolejnej próby załagodzenia sytuacji.
Nie będzie następnego razu, panie Brattleby — powiedział twardo. Brunetka musiała skorzystać z zapasowych pokładów silnej woli, by powstrzymać cisnące się na usta przekleństwo. — Dziękuję, Renley za miłe towarzystwo, ale czas na mnie. Proszę, pozdrów ode mnie Sarah — dodał. Skomentowała to jedynie uprzejmym uśmiechem i przelotnym, złożonym na policzku pocałunkiem, gdy Adam postanowił opuścić — tonący — statek. Nie było to dla niej zaskoczeniem. Sama postąpiłaby podobnie, gdyby osoba, którą planowała wesprzeć, zaatakowałaby ją w podobny sposób.
Brawo, Angus. Moje szczere gratulacje! Przepędziłeś go koncertowo — skomentowała z rozczarowaniem słyszalnym w głosie. Gdyby nie nagłe pojawienie się sąsiadki, dodałaby kilka słów więcej, jednak na widok starszej kobiety zwarła usta i uśmiechnęła się łagodnie. Niestety nieprzyjemna konfrontacja sprawiła, że nie uwierzyła w r o z p r o m i e n i o n ą maskę, która pojawiła się na twarzy mężczyzny. Traktował ludzi wybiórczo — dla jednych był uprzejmy, innych niszczył bez krztyny zastanowienia.
Udanego wieczoru, pani Dorsey — dodała, gdy Angus postanowił zaprowadzić kobietę w inną część łodzi. Odprowadziła ich spojrzeniem, z trudem hamując ognistą frustrację. Nie przyszła tutaj, by napawać się widokiem zatoki ani dla darmowego szampana — wolała whisky. Przede wszystkim jednak chciała skorzystać ze znajomości oraz posiadanej wiedzy, by merytorycznie przekonać zgromadzonych gości do ofiarowania pieniędzy na rzecz schroniska. Niestety początkowo odczuwany zapał osłabł, a zamiast niego pojawiła się chęć sięgnięcia po alkohol. Skierowała się do baru i tam usiadła na wysokim krześle. Zamówiła wspomnianą whisky i wdała się w przyjemną rozmowę z mężczyznom, który zajął miejsce obok.
Po dłuższej chwili, widząc zbliżającego się Angusa, zsunęła się z krzesełka, przeprosiła rozmówców, używając idiotycznej wymówki z przypudrowaniem nosa i odeszła. Brattleby prawdopodobnie nie szedł do niej, ale mimo wszystko wolała dmuchać na zimne i uniknąć ponownej, niepotrzebnej sprzeczki.
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
ochrona Ta karta jednorazowo uchroni wasze żółwie przed możliwą stratą lub kradzieżą.

Ilość wylosowanych kart: 7
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: aktywna x3
Łączny licznik postów: 7
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
były bokser, właściciel schroniska dla zwierząt — lorne bay animal shelter
40 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Były bokser i rozwodnik, który wrócił do Lorne i zaczął od nowa jako pracownik schroniska. Obecnie przejął je po właścicielu, który uciekł z tonącego statku i stara się uratować zwierzaki, pomimo braku środków i wsparcia.
Nie było to rozsądne posunięcie, a mężczyzna pojął to w momencie, gdy Adam zdecydował się opuścić jacht bez wcześniejszego złożenia datku na rzecz schroniska. Przepełniała go nieufność względem takich ludzi i chęć wskazania im drogi do wyjścia środkowym palcem - co w zasadzie udało mu się znakomicie - jednak, zapominał o tym by ugryźć się w język, schować dumę do kieszeni i przymilać się do każdego, kto był skory wyskakiwać z pieniędzy. Może to towarzystwo sąsiadki go tak rozjuszyło albo fakt, że kobiety leciały na facetów takich jak Rojas?
Odprowadził go wzrokiem i westchnął ciężko, czując, że zawalił sprawę po całości. Nie dawał jednak po sobie poznać, że naszła go drobna refleksja względem swego ataku na jej towarzysza, a i tłumaczyć się z tego nie musiał, bo pojawienie się starszej kobiety, pozwoliło im na rychłą zmianę tematu oraz odsunięcie sprzeczki na potem. Gdy z panią Dorsey u boku zawitał na górnym pokładzie, oboje zajęli miejsce przy metalowej poręczy burty, którą wypełniała miękka kanapa na której przysiedli. Zamówił jeszcze dwa owocowe koktajle i jeden z nich wręczył kobiecie.
To był facet tej Shepherd? Chyba za tobą nie przepada — zaczęła staruszka, wkładając między wargi słomkę. Brattleby zaśmiał się jedynie, zaskoczony tym jak celnym spostrzeżeniem podzieliła się z nim sąsiadka. — I ze wzajemnością. To jakiś jej znajomy, który mam wrażenie, że pojawił się tylko po to by sprzedać swe nazwisko i pochwalić się pieniędzmi. Nie lubię takich gości i nie zamierzam po nim ubolewać. Wierze, że reszta gości zechce wesprzeć schronisko i to będzie musiało mi wystarczyć — odparł i upił większego łyka napoju. Dorsey jednak cmoknęła i wywróciła oczami. Dostrzegała to, co nie było widoczne gołym okiem i nie bała się dzielić z nim swoją obiektywną opinią; cenił ją za to bardziej.
Ty i ona powinniście się w końcu dogadać. Przestańcie być tacy uparci i robić sobie na złość, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Wszyscy zmuszeni jesteśmy wysłuchiwać waszych kłótni na klatce schodowej. Jesteś mężczyzną, Angus. Powinieneś być mądrzejszy — posłała mu surowe spojrzenie i pogładziła jego ramię — Przeproś ją ładnie i rzuć te śmierdzące p a p i e r o s y — dodała jeszcze i uśmiechnęła się szeroko, przez co możliwe było dostrzeżenie jej sztucznej szczęki. Przez resztę wspólnie spędzonego czasu, oboje podziwiali widok na zatokę i z jej wsparciem, udało mu się uścisnąć dłoń kilku osobom, które pochwaliły jego działania na rzecz bezdomnych, skrzywdzonych przez los zwierząt. Gdy wyraziła chęć powrotu do domu, Angus zamówił dla niej taksówkę i odprowadził ją na pirs, gdzie dokował jacht. Po powrocie, wrócił na imprezę, wymienił kilka uśmiechów z gośćmi i dostrzegł, uciekającą spod baru Renley. Normanie, pozwoliłby jej się oddalić i posłałby jej krzyżyk na drogę ale w ostatniej chwili zdecydował się posłuchać pani Dorsey i przeprosić ją za to popołudnie. Póki co, nie zamierzał jednak rezygnować z palenia i zatapiać toporu wojennego - na to było stanowczo za wcześnie. Podążył jednak za nią i gdy znalazł ją przy burcie, podszedł spokojnie, wciskając dłonie do kieszeni spodni. — Całe życie uczono mnie by ogień zwalczać ogniem — zagaił, skupiając wzrok na horyzoncie; za około godzinę, będzie można z tego miejsca obserwować zachód słońca, co na pewno spodoba się gościom. — Twój znajomy to palant ale nie większy niż ja — dodał, a kąciki jego ust ruszyły ku górze. Spojrzał na nią ukradkiem, jednak nie dostrzegł rozbawienia na jej twarzy.

Renley A. Shepherd
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ AKCJI
premia Otrzymujecie jednego dodatkowego żółwia.

Ilość wylosowanych kart: 8
Zebrane żółwie: 2 + 1 = 3
Karta ochrony: aktywna x3
Łączny licznik postów: 8
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
weterynarz — w lorne bay wildlife sanctuary
32 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Uciekła od agresywnego partnera, by objąć stanowisko weterynarza w sanktuarium w Tingaree i stara się zacząć układać życie w rodzinnym mieście.
Renley była pod ogromnym wrażeniem przedsięwzięcia rozpoczętego przez sąsiada, jednak nie planowała wspominać mu o tym spostrzeżeniu — była przekonana, że jeśli pochwali jego działania, Angus nigdy nie da jej o tym zapomnieć.
O wszystkim — jakżeby inaczej — opowiedziała jej Sarah. Gdyby nie przyjaciółka, nie miałaby pojęcia, że Angus zdecydował się przejąć kontrolę nad upadającym schroniskiem oraz wszystkimi zwierzętami, które się w nim znajdowały. To właśnie Sarah sprawiała, że Renley znajdowała w sobie — aczkolwiek z ogromnym trudem — odrobinę sympatii do mężczyzny, który na co dzień doprowadzał ją na granicę wytrzymałości.
Cholera, pomyślała, widząc, że zaplanowana u c i e c z k a spod baru nie przyniosła pożądanego rezultatu. Nie miała ochoty na kolejną sprzeczkę. Brattleby dopiął swego. Pozbawił ją towarzystwa i przypomniał, że obecnie nie miała wolnych środków, którymi mogłaby wesprzeć schronisko (przez co w jego oczach była bezużyteczna); poczuła się tym bardziej urażona, niż chciałaby przyznać. Mocniej zacisnęła dłonie na poręczy i zamiast na mężczyznę, patrzyła przed siebie. Przeniosła na niego wzrok dopiero, gdy się odezwał. Wciąż miała zaciętą minę, ale powstrzymała błyskawice ciskane spojrzeniem.
Zapomnieli ostrzec, że wtedy łatwo się sparzyć? — spytała, nie oczekując jednak odpowiedzi. Na każdym kroku Angus udowadniał, że posiada ognisty temperament, ale Renley wcale mu nie ustępowała. Miała w sobie płomień i czasami wystarczała zaledwie maleńka i s k r a, by wywołać pożogę.
Adam to nadęty, zapatrzony we własne odbicie dupek, który zwalczył szkolne kompleksy zarobionymi pieniędzmi — odparła wyczerpanym głosem. Mogła ponownie wypomnieć mu, że stracił nadzianego poplecznika, ale w porę ugryzła się w język. Te słowa niczego by nie zmieniły. — Zresztą, teraz nie ma to znaczenia. Przy barze, pod pokładem, siedzi mężczyzna w brązowym garniturze, ma śmieszny wąs. Wygląda trochę jak Hercules Poirot. W każdym razie niedawno stracił żonę i szuka towarzystwa. Psiego towarzystwa, nie patrz tak na mnie, nie jestem kurtyzaną! — upomniała go, a w jej głosie ponownie pojawiła się zapalczywość. — Zajmuje się inwestycjami, przyciśnij go, a masz szansę ugrać coś więcej — podpowiedziała, odczepiając dłonie od poręczy. Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na rozciągającą się wokół zatokę, a później uśmiechnęła się niewyraźnie do Angusa.
Powodzenia — rzuciła i bez pożegnania oddaliła się ku schodom, by finalnie opuścić pokład. Liczyła, że Adamowi nie przyjdzie do głowy, by rzeczywiście „odezwać się później”.

Koniec <3
ODPOWIEDZ