właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Rzeczywiście, Saul chyba również właśnie tego najbardziej nie mógł przeboleć: że Klaus miał do niego pretensje, że przygarnął swoją własną córkę, której matka już nie chciała, bo jej się znudziło i wolała balować. Że Klaus miał mu za złe, że Saul nie porzucił jej tak samo, jak matka i nie zajmował się wyłącznie nim - że Klaus był zazdrosny o dziecko. Zresztą to, że właśnie ten zarzut zrobił na nim największe wrażenie, było widać choćby w jego zachowaniu i lękach, kiedy pytał co chwile, czy ktoś na pewno chce się zająć małą, czy mu ona nie przeszkadza, w tym, że mówił, że sam sobie poradzi i nikt nie musi się nią zajmować. To było wręcz chorobliwe u niego i sam zdawał sobie z tego sprawę, dlatego starał się nie wyrażać swoich obaw na głos zbyt często, ale i tak mu to nie bardzo wychodziło.
Uśmiechnął się do córki i wziął od niej muszelkę, kiedy mu ją podała.
- Dziękuję, kochanie, prześliczna - powiedział, uśmiechając się do małej. Nie było to wypowiedziane z takim entuzjazmem, z jakim powinno, ale Saul się starał brzmieć normalnie i przebić się przez swoje przygnębienie i obecną złość i rozżalenie na Amo. Pocałował Islę w główkę i położył sobie muszelkę na piersi, co zostało skwitowane radosnym piskiem i machaniem łapkami.
- Z pewnością o to mu chodziło - przytaknął - Niedługo przed zerwaniem wyciągnął mnie do klubu. Byłem wykończony, ale zgodziłem się bez marudzenia, bo jedna sprawa, że chciałem sprawić mu przyjemność, nie chciałem go odtrącać, to sam też potrzebowałem resetu. Chciałem spędzić z nim czas, pobawić się, potańczyć, napić... Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że zaproszenie wynika z tego, że Klaus czuje się zaniedbywany, bo mniej ze sobą sypiamy i często jestem zmęczony, bo młoda mnie budzi w nocy, a ja w dodatku pracuję. Ale z perspektywy czasu widzę, że to dokładnie o to chodziło: że on nie chciał Isli, bo wtedy będziemy mniej szaleć. On jest młody, okej, ale... hm. Ciekawe, czy gdyby nie był gejem i jego dziewczyna by zaciążyła, to kazałby jej usunąć.
Wcześniej go o to nie podejrzewał, nawet o tym nie myślał, ale teraz... teraz już nie był pewien. Sądził, że Klaus by zasugerował aborcję, ale by nie naciskał na nią jakoś przesadnie, po czym zrobiłby dziewczynie podobną awanturę, jak Saulowi.
Opuścił głowę, słuchając kolejnych słów mężczyzny i grzebiąc palcem w piasku. Rysował jakieś abstrakcyjne esy-floresy.
- Ja też nie wierzę w jego przeprosiny, co mu zresztą napisałem.
Pociągnął krótko nosem i spojrzał na morze.
- Wiesz, że jestem ci bardzo wdzięczny za to, co dla mnie robisz? Znaczy: że rozmawiasz ze mą i starasz się mnie podnieść na duchu - popatrzył na Leo - Wiesz że nie musisz, prawda? - uśmiechnął się, patrząc na mężczyznę. Słońce przepięknie odbijało się w jego ciemnych oczach, śmiejących się do niego znad siwiejącej, seksownej brody. To zaskakujące, że Saul lubił go z tym zarostem, bo zwykle mu się brody i wąsy nie podobały - dlatego też sam ich nie nosił - ale w tym facecie podobało mu się dosłownie wszystko. Jego osobowość, ciepło, chęć niesienia pomocy, wrażliwość, inteligencja; całkiem nieźle umięśnione ciało (nie przesadnie, nie za mało), tatuaże, oczy, przepiękny, głęboki głos, oczy i nawet ten zarost. Nieraz miał ochotę się do niego przytulić i zniknąć w jego ramionach, ale jeszcze się nie odważył tego zrobić. Tylko raz, kiedy razem trochę popili i Saul nie bardzo wiedział, kiedy zasnął. Obudził się wtulony w śpiącego Leo i... cholera, podobało mu się to. Czuł się przy nim bezpiecznie - na tyle, na ile w ogóle był w stanie czuć się bezpiecznie przy kimkolwiek. Ten człowiek w krótkim czasie dał mu naprawdę bardzo dużo, wyciągnął go za uszy z bagna na tyle, że teraz nie tonął już po usta, a jedynie po pas. I ciągnął dalej. Saul coraz bardziej uświadamiał sobie, że potrzebuje go w swoim życiu, ale w związku z tym w jego głowie pojawiły się pytania, czy Leo potrzebuje jego, czy faktycznie chce spędzać z nim czas. A co, jeśli robił to z poczucia obowiązku, jakiejś odpowiedzialności za życie, które uratował...?

Leonardo Williams
ksiądz — lokalna parafia
45 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Od września mieszka w Lorne Bay i wciąż uparcie bawi się w księdza, próbując udawać przed samym sobą, że wcale nie ma wielkiego kryzysu wiary. Od niedawna coraz częściej spotyka się z pewnym przystojnym jubilerem, a jego mała córeczka jest jego iskierką nadziei w tym paskudnym świecie.

Zmrużył oczy, słuchając historii o tym, jak niedługo przed zerwaniem Klaus wyciągnął go do klubu. Teoretycznie bez kontekstu tego co było później w samym tym nie było nic złego, bo każdy czasem ma ochotę i prawo się rozerwać, zwłaszcza mając małe dziecko w domu. Każdy potrzebuje wytchnienia, zabawy, muzyki i tańca (no, może nie każdy, ale większość potrzebuje odreagować w jakiś sposób, niekoniecznie taki). Nie każdy jednak zachowuje się potem tak, jak zachował się Werner.

- Wiek nie ma nic do rzeczy, Saul - odezwał się po chwili, gdy część historii została zakończona, przynajmniej tak się Leonardo wydawało; nie przerywał raczej Saulowi, chyba że był czymś wyjątkowo wzburzony, ale raczej rzadko się to zdarzało. - Można mieć czterdzieści lat i być nieodpowiedzialnym facetem, a można mieć dwadzieścia, mieszkać z żoną, dzieckiem i pracować na ich utrzymanie. - wzruszył lekko ramionami. Miał nadzieję, że Saul nie odbierze tego źle, bo nie miał nic złego na myśli, chodziło mu wyłącznie o pokazanie Monroe'owi, że wiek nie gra roli jeśli chodzi o odpowiedzialność bądź jej brak. - Myślisz, że gdyby był w takiej sytuacji, to kazałby dziewczynie pozbyć się dziecka? - zawahał się chwilę, bo trochę nie mieściło mu się to w głowie, ale z drugiej strony... - No, z tego co opowiadasz, to być może faktycznie tak by było. - westchnął cicho.

Pokiwał tylko głową, słysząc, że Saul również nie wierzył w przeprosiny młodego Wernera. To dobrze, że nie dał się "przekupić" słodkimi słówkami i wielkimi wyznaniami miłości, które według Williamsa miały równie wielką wartość co kupony promocyjne wysyłane smsem przez Walmart.

- Wiem, że jesteś mi wdzięczny - skinął głową, uśmiechając się do niego ciepło i przyglądając się odbijającemu się w błękitnych oczach mężczyzny zachodzącemu słońcu. Wyglądało zadziwiająco efektownie, jeszcze lepiej, niż po prostu znikające za horyzontem; dodawało tym oczom blasku i ciepła, które Leonardo tak pragnął zobaczyć i którego pragnął być powodem. Po chwili wahania znów położył dłoń na jego dłoni i ostrożnie splótł ich palce ze sobą, nie do końca pewien jak Saul na to zareaguje, ale wolał zaryzykować, niż nie spróbować i nigdy się nie dowiedzieć. - Wiem też, że nie muszę... Nie muszę ani cię słuchać, ani się z tobą spotykać, ani bawić się z moją małą księżniczką - dał dziewczynce całusa w czoło, bo zaczęła się wspinać po jego klatce piersiowej i udach, jakby chciała wspiąć się na ramiona księdza. Zaśmiał się z jej prób, uważając je za przesłodkie i przekochane. - Wszystko to robię bo tego chcę, Saul. Naprawdę. - ścisnął mocniej jego palce. - Chcę z tobą rozmawiać, chcę bawić się z Islą, chcę spędzać z wami czas. Zależy mi na was.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
kontrowersyjne treści dotyczące przerywania ciąży
- Nie wiem, czy by kazał - wzruszył ramionami - ale podejrzewam, że mógłby być zdolny do takiej sugestii, a później pretensji, że tego nie zrobiła, bo on przecież nie był jeszcze gotowy na dziecko. To właściwie sytuacja analogiczna do naszej, tylko ja nie byłem w ciąży; ale poza tym nie ma różnicy, bo tak czy inaczej chciał, żebym usunął dziecko z naszego życia.
Nie miał pewności, że Klaus zachowałby się tak samo, gdyby chodziło o aborcję, ale właściwie - dlaczego nie? Nie było różnicy według Monroe'a (chociaż z pewnością wielu by się z tym nie zgodziło, bo przecież aborcja równałaby się "zamordowaniu" dziecka. Dla Saula jednak nie byłoby to morderstwem, bo do pewnego etapu ciąży to wciąż nie była istota czująca i myśląca; nie była jeszcze człowiekiem).
Powiódł wzrokiem za spojrzeniem Leo, gdy ten splótł ich dłonie ze sobą i uśmiechnął się lekko (nadal jeszcze nie był zdolny do tego szerokiego, pełnego szczęścia i radości uśmiechu, jakim potrafił się dzielić ze światem przed grudniem, ale trzeba było przyznać, że przy Leonardzie ten uśmiech stawał się coraz szerszy i częstszy. Saul powoli wracał do życia i wygrzebywał się ze skorupy), gładząc jego dłoń kciukiem. Przez głowę przemknęła mu śmiała myśl, że chciałby, żeby takich wieczorów na plaży było więcej, że chciałby, żeby bywały też takie wieczory na tarasie, gdzie będą mogli siadać we trójkę: on, Leonardo i Isla. Że ona będzie się bawiła swoimi klockami czy innymi samochodzikami na podłodze, rozkładając wszystko po swojemu na kocyku, a oni będą się wtulać w siebie na fotelach bujanych albo huśtawce, popatrując na małą, czy na pewno nic jej nie grozi. Tylko, że to naprawdę była bardzo śmiała myśl - na tyle, że Saul się jej trochę wystraszył, bo oznaczała, że zaczyna się angażować w tę relację. A co, jeśli Leo też po jakimś czasie się zmęczy albo znudzi? Jeśli również stwierdzi, że Saul poświęca mu za mało uwagi? Że Isla jest wszędzie i nie da się od niej uwolnić, a on chciałby mieć Saula tylko dla siebie? Albo - że Monroe ma za dużo problemów ze sobą, że nie da się z nim wytrzymać na dłuższą metę, bo jest zbyt rozbity, żeby dało się go poskładać i wytrzymać ze wszystkimi jego jazdami?
No i jeszcze HIV.
Drgnął niespokojnie, kiedy sobie o tym przypomniał i gwałtownie odwrócił głowę, mrugając oczami. Cholera, musiał pójść się wreszcie przebadać, ale nadal nie miał na to siły psychicznej. Był przerażony tym, że okaże się, że jest zakażony. A co, jeśli mała też była...? Chociaż nie - gdyby była, to chyba odkryliby to w szpitalu po jej urodzeniu, prawda?
- Mi też na tobie zależy - wymamrotał cicho, bojąc się tych słów. Bo zależało, coraz bardziej i w związku z tym coraz bardziej się bał, że to wszystko pierdyknie. Czy raczej: kiedy pierdyknie i w jaki sposób. Zaczynał nawet zastanawiać się, czy nie uciec, póki jeszcze była okazja, póki to nie skrzywdzi ich obu tak mocno, jak by mogło - żeby później nie cierpieć, gdy już Leo stwierdzi, że nie chce dłużej się w tym babrać. Jednocześnie jednak nie chciał uciekać, chciał umieć znów komuś zaufać, chciał zaufać księdzu. Potrzebował tego i chciał wierzyć, że nie wszyscy są dupkami.

Leonardo Williams
ODPOWIEDZ