przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
018.
{outfit}
Gdy Gaia pojechała na koncert z Erykiem to Luna nagle poczuła się dziwnie samotna. Wszycy gdzies wyjechali i była sama w wielkim Barbie Hause. Względnie sama, bo jednak ochrona kręciła się gdzieś w okolicy budynku. Tak naprawdę to Luna nigdy nie była sama. Postanowiła wykorzystać ten wolny czas na zrobienie kilku rzeczy. Po pierwsze dalej pracowała nad fundacją, którą miały już niedlugo razem z Gaią otworzyć i wspomagać dzieci z biedniejszych rodzin. Luna nie mogła się tego doczekać. Chciała, by te biedne dzieciaczki miały szansę na lepsze życie. Ona wiele, by kiedyś oddała, żeby ktoś się nią w ten sposób zaopiekował, gdy jeszcze była biedna i mieszkała w przyczpie zaraz po śmierci swojej matki. Wtedy to pan Dashwood wyciągnął do niej pomocną dłoń, zaoferował rodzinę i pieniądze, za co teraz płaciła okropną cenę wiedząc, że jej adopcyjny ojcec jest po prostu mafijnym bosem. Gdyby wtedy miała wybór, to wolałaby żyć w przyczepie mając wsparcie właśnie od takiej fundacji. Dlatego to było dla Dashwood bardzo ważne i zajmowała się tym w wolnym czasie.
Poza tym miała też pewien plan na prezent dla Gai, ale tu musiała zrobić porządny research, bo nie było to takie byle co. W każdym razie, gdy już trochę cisza zaczynała jej dokuczać wpadła na pomysł, że może powinna spotkać się z Amalią. Co prawda nie wychodziły razem same zbyt czesto, bo zazwyczaj towarzyszyła im Gaia, ale skoro teraz jej nie było to Luna postanowiła wykorzystać sytuację i przeprowadzić drobne śledzctwo. Nie chciała mieszać w życiu Zimmerman, ale trochę się o nią martwiła i chciała zapytać Amalii, czy ma podobne wrażenia co do ostatniego zachowania Gai. Może wspólnie przeprowadzą następną interwencje, jeżeli takowa będzie jeszcze potrzebna. Luna co prawda powiedziała Gai kilka dosadnych słow i miała nadzieję, że Zimmerman je sobie weźmie do serca, ale w razie gdyby się nie udało to dobrze było mieć sojusznika. Amalia pod tym względem byłaby idealna.
No więc Luna napisała do niej smsa, czy ma ochotę się spotkać, a gdy Amalia się zgodziła to Luna zaproponowała żeby poszły sobie na pizze. Już przygotowywała swoje kubki smakowe na podróż do Włoch, która planowały z Gaią, gdy tylko w Europie zrobi się gorąco. Luna była na miejscu oczywiście przed czasem, bo ten człowiek się nie lubił spóźniać. Gdy usiadła to kelner podal jej menu i postanowiła zaszaleć i zamówiła napój zarówno dla siebie jak i dla Amalii, która i tak już była po kilku minutach do niej dołączyła. – Hej – przywitała się z szerokim uśmiechem na ustach i nawet wstała żeby ją przytulić na powitanie. – Zamówiłam nam po piwku, mam nadzieję, że będzie okej – z jedzeniem się wstrzymała, bo nie wiedziała jakie Amalia ma pod tym względem preferencje.

Amalia e. Monroe
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Coraz lepiej przychodziła jej samotność. Powroty do przyczepy pozostawały ciągle najtrudniejszą z rzeczy, z pośród tych, z którymi musiała się mierzyć w żałobie. To właśnie świadomość, że już nikt na nią nie czekał, że nie miała z kim się przywitać ani komu opowiedzieć swojego dnia dobijała ją najmocniej. Jednak zaczęła wychodzić do ludzi. Była na wigilii rodzinnej, na plaży z Gaią, kilkukrotnie w pracy i teraz zgodziła się na spotkanie z Luną. Prawda była taka, że najchętniej ponownie zamknęłaby się w przyczepie i do nikogo nie wychodziła, ale obiecała Gai, że spróbuje stanąć na nogi i bardzo nie chciała jej zawieść. Potrzebowała mieć kogoś kto trzymał ją za słowo. Tak było, gdy miała odstawić kokainę i tak musiało być teraz. Nie chcąc więc zawieść Zimmerman to starała się wychodzić z przyczepy jak najczęściej. Nawet pojechała do Viper w jej urodziny z tym przeklętym kotem w prezencie, mimo że spotkania rodzinne to ostatnie co było jej potrzebne.
Nie spodziewała się zaproszenia od Luny. Utrzymywały dobre kontakty, raczej były bliżej niż dalej, ale rzadko kiedy spotykały się w węższym gronie niż w trójkę. Zwykły do tego, że widywały się przy okazji imprez wyprawianych przez Gaię czy wspólnych wyjść we trzy na drinki. Zawsze z kimś, rzadko kiedy we dwie. Nie wiedziała co się święciło, ale intuicja podpowiadała jej, że to nie mogło być zwykłe, przyjacielskie zaproszenie na pizze.
Weszła do lokalu chwilę po Lunie. Mijając szyby sklepów zauważyła, że ubrania tak jak na niej wisiały po śmierci Orchid, tak wisiały w dalszym ciągu, a przecież starała się jeść. Może nie regularnie i w pełni zdrowo, ale jakkolwiek. Dawała z siebie wszystko co mogła w tej kwestii. Ciężko było jej przełamać wstręt do pożywienia, który tkwił w niej aż od okresu odstawiennego, gdy rzucała kokainę. On tamtej pory z trudem przychodziło jej jedzenie czegokolwiek, a żałoba tylko to pogłębiła. Chcąc uniknąć pytań założyła na siebie najbardziej zakrywające ubrania jakie znalazła, tak by nie rzucały się w oczy odstające obojczyki czy wąskie ramiona i jeszcze węższe nadgarstki. Nie chciała zbytnio się afiszować ze swoją żałobą, nawet zaczęła już zakładać kolorowe ubrania.
-Hej!- uśmiechnęła się szeroko by po chwili przytulić Lunę. Dawno się nie widziały. Nie była w stanie określić jak dawno, ale na pewno na tyle długo jak dawno umarła Orchid. -Jasne, dziękuję.- dodała po chwili, choć od dłuższego czasu starała się unikać alkoholu. Jedynym wyjątkiem była wigilia rodzinna, ale wtedy... Jej picie było najmniejszym z problemów. Kiedyś od procentów nie stroniła, ale teraz kojarzyły jej się one głównie ze wzmożoną chęcią sięgnięcia po kokainę oraz ojcem tyranem zapijającym wszystko piwem.
Nie stresuj się, to tylko jedno piwo.
-To, co tam u ciebie? Dawno się nie widziałyśmy-zagaiła przysiadając się do stolika i sięgając po postawione przed nią piwo. Nie chciała wyjść na niekulturalną i nie skorzystać, choć wewnętrznie modliła się by nie obudził się w niej głód, którego nie dało się zaspokoić pizzą.

Luna Dashwood
amalia
lachmaniara
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Luna nie była jakimś wielkim mastermindem żeby umawiać się z kims na przeszpiegi, chociaż czasem trzeba było. Chciała się dowiedzieć kilku rzeczy od Amalii, ale slyszała też co nieco o tym co się u niej działo i było jej ztego powodu bardzo smutno. Sądziła, że może będzie potrzebować wsparcia, a takim Dashwood zawsze chętnie służyła. W ciągu ostatnich kilku miesięcy przeszła dość sporą zmianę i zamiast ciągke imprezującej, bywającej wszędzie z całą masa Luny, stała się tą słuchającą zdrowego rozsądku (zazwyczaj) dziewczyną, która chciała ułożyć sobie życie mimo przeciwności. Chyba po prostu dorosła i zrozumiała kilka spraw. Nie musiała być taka jak wszyscy, mogła być sobą i ludzie, na których jej zalezało i tak ją lubili. Nie potrzebowała do tego krzykliwych stroi, alkoholu czy jednej wielkiej niekończącej się imprezy jakie odbywały się, gdy jeszcze mieszkała sama. Teraz miała spokój, zarówno na chacie jak i w głowie... zazwyczaj. W życiu może jeszcze nie do końca, bo jej ojciec dalej lubił ją kontrolować i ograniczać, ale też nie aż tak mocno, żeby ochrona musiała jej towarzyszyć wszędzie. Ostatnie miesiące pod tym względem były ciężkie. Nie miała prywatności praktycznie wcale, poza Barbie Hause. Całe szczęście teraz miała nieco luźniej i nawet jeżeli ochrona wciąż z nią była to trzymała się w pewnej odległości, zapewne po drugiej stronie ulicy, żeby dac jej jak najwięcej prywatności.
- Super – odpowiedziała z uśmiechem ciesząc się, że Amalia nie miała nic przeciwko temu, że Luna już się trochę porządziła. Chyba to był jej mały minus, lubiła się rządzić i wyrażać swoje zdanie na wiele tematów, przeważnie na te, na których się znała albo chociaż miała coś ciekawego do powiedzenia. Oczywiście gdyby wiedziała, że Amalia stara się unikać alkoholu to wzięłaby dla niej soczek, albo poczekałaby aż sama sobie coś wybierze. Niestety, nie była aż tak uświadomiona więc zaliczyła małą wtope.
- Taaak, rzeczywiście bardzo dawno – powiedziała i wzięła głębszy oddech, bo trochę się działo więc chciała Amalii kilka rzeczy streścić na jednym zamachem, albo przynajmniej skupić się na najważniejszym. – W sumie to spoko, jakos się calkiem nieźle układa. Ostatni miesiąc był intensywny, ale już się trochę uspokaja. Miałam sporo pracy, a jeszcze staramy sie z Gaią ogarnąć nasza fundację i miałam w związku z tym trochę rzeczy na głowie. Wiesz... szukanie odpowiedniego biura, spotkania z prawnikami, zatrudnienie jakiejś księgowej. Nie wiedziałam, że będzie z tym az tyle roboty. – Podejrzewała, ale nie wiedziała na sto procent. Prawie nie miała czasu na relaks, ale całe szczęście wpadły po drodze walentynki i mogły z Gaią zrobić parę fajnych rzeczy, które nieco ją odprężyły. – A co u Ciebie? Gaia mi trochę opowiadała. Przykro mi z powodu Twojej narzeczonej – powiedziała szczerze patrząc na Amalie z troską, złapała ją nawet za rękę żeby tym dodac jej otuchy. – W razie gdybyś potrzebowała o tym porozmawiać to możesz śmiało do mnie uderzać. Wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego. – Jej matka zmarła gdy Luna miała 16 lat. Została wtedy na świecie całkiem sama, praktycznie bez środków do życia mieszkając w starej, obrzydliwej przyczepie, ale powiedzmy, że los się do niej uśmiechnął.

Amalia e. Monroe
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Tak jak podejście do życia Luny się zmieniało, tak samo zmieniało się podejście Amalii. Z każdym dniem dojrzewała coraz bardziej decydując się na coraz to odważniejsze decyzje życiowe. Zrozumiała, że wydarzenia ostatnich miesięcy to jej droga do lepszego, spokojniejszego życia, takiego jakie sama chce i może ukształtować, a nie takie jakie chce jej rodzina by miała. Nie musiała się w końcu pod wszystkich dostosowywać. Ani pod braci, ani nawet pod nieżywą już Orchid. Nie była jeszcze pewna w jaki konkretny sposób chce kształtować swoje życie, w którym kierunku iść i na co postawić, ale to był mniejszy problem niż podjęcie decyzji, że c h c e coś zrobić. Przede wszystkim wiedziała, że musi się utrzymać w trzeźwości. Ostatnia akcja z Remingtonem mocno wzburzyła jej czystością od kokainy, ale wierzyła, że to małe potknięcie, a raczej podłe przywiązanie do krzesła, nie może zniszczyć całej jej walki z uzależnieniem. Mogła jeszcze wyjść na prostą. A przede wszystkim chciała wyjść na prostą.
Na wspomnienie związanych rąk i kropli krwi na podniebieniu sięgnęła po kufel piwa i upiła kolejny łyk by odgonić od siebie obrazy wykrzywionej twarzy Dicka. Nie chciała tego człowieka oglądać już nigdy więcej. Wiedziała, że jedyne co zrobi to sprowadzi ją na złą drogę, a ona usilnie chciała pozostać czysta. Obiecała to innym i obiecała to sobie.
-Tak, Gaia mi opowiadała jak byłyśmy na plaży niedawno o tej fundacji. Jeny, Luna, to jest tak cudowna inicjatywa! Już to mówiłam Gai, ale powiem też Tobie, jeśli byście potrzebowały kogoś do pomocy, z czymkolwiek, choćby laniem wam kawy jak wy będziecie zbyt zajęte, to ja mam dużo czasu i zapału. Nie musicie mi nic płacić, ja przyjdę, posprzątam wam papiery, zrobię kawy, nie będę truła dupy. Tak w razie czego.-uśmiechnęła się szczerze licząc, że dziewczyny rozważą jej propozycję. Nie była ani prawniczką ani księgową, ale pomóc ze sprzątaniem potrafiła, więc przecież mogła się przydać. Dodatkowa para rąk do pomocy to zawsze coś. Po chwili temat drastycznie się zmienił, a uśmiech z twarzy Evy szybko się zmazał na wspomnienie o Castellar. Minęło trochę czasu, ale to nadal bolało, nadal kołatało jej serce na myśl o tym, że wróci do pustej przyczepy. Pokiwała jedynie głową na kondolencje Luny bojąc się powiedzieć cokolwiek więcej. -Jest już lepiej niż było. Początki były bardzo ciężkie, ale teraz... Staram się jakoś trzymać i nie rozpadać. Będę pamiętać, że mogę się do ciebie w razie czego zgłosić- ponownie się uśmiechnęła, choć odrobinę wymuszenie. Wiedziała, że raczej nie przyjdzie do Luny się wyżalić ze złamanego serca, teraz starała się już do nikogo z tym nie zgłaszać. Wszyscy mieli już po dziurki w nosie jej żałoby.

Luna Dashwood
amalia
lachmaniara
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Luna była niesamowicie dumna z tego, że za jakiś czas będzie mogła wstać i z dumą powiedzieć, że prowadiz fundację, która zajmuje się pomocą innym ludziom. No i to takim, który rzeczywiście tej pomocy potrzebowali i byli też przyszłością ich narodu. Chciała dac tym dzieciom możliwości, by mogły dobrze żyć, rozwijać się i uczyć, bez problemów, z którymi teraz musiały się borykać. Dobrze wiedziała jak to jest wychowywać się w biedzie, nie było w tym nic chwalebnego. Zdarzało jej się kraść, włamywać do czyiś samochodów czy aut. Nie była teraz z tego dumna, ale czy wtedy miała jakieś wyjście? Nie. Jej matka pracowała ciężko, by zapewnić im przetrwanie. Nie miała jednak pieniędzy na to, by dorastającej córce kupować nawet coś tak banalnego jak kosmetyki do makijażu. Luna musiała sobie na to sama zapracować, czasem rozdawała ulotki w sklepach, a czasem po prostu musiała coś komuś ukraść. Całe szczęście nie byla w tym osamotniona, bo jednak mieszkając w przyczepach miała calą masę równie biednych i pokrzywdzonych przez los dzieciaków, z którymi wtedy się trzymała.
Aż dziwne, że teraz była w tym miejscu w życiu. Pani prawnik z grubymi milionami na koncie. Nie musiałaby się martwić o nic, mogłaby wieść przyjemne, bezproblemowe życie. Pracowałaby nad jakimis prostymi sprawami, żeby się za bardzo nie stresować i wracałaby do pięknego domu, żeby się relaksować. Ojciec pewnie też znalazłby dla niej jakiegoś odpowiedniego kandydata na męża, bo wiadomo, że byle kogo to, by nie zaakceptował... no i żyłaby sobie wygodnie. Jednakże... tak mogłoby być, gdyby od dziecka żyła w takie rodzinie. Luna była jednak trochę nauczona samodzielności i myślenia o tym co robi i decyzjach jakie podejmuje. Dlatego się buntowała. Nie podobała jej sie ochrona, nie podobało jej się wpieprzanie w jej życie. Potrafiła odpyskować, a o dziwo jej ojciec miał naprawdę sporo cierpliwości.
- To miłe, że tak uważasz. Mam nadzieje, że nam to wypali. Kiedyś pewnie, bym zabiła o to, żeby taka fundacja pojawiła się pod moim drzwiami. Tak się nie stało ale może gdzies tam w świecie jest jakaś biedna, mała Luna czekająca na pomoc i tym razem ją dostanie. – Już Dashwood o to zadba! Byle tylko wszystko się udało. – Ooo dzięki, to super propozycja. Na razie co prawda nie mamy nawet skręconego biurka, ale jak będziemy zawalone robotą to pewnie każda pomoc się przyda. W sumie... może znasz kogoś, komu pomoc takiej fundacji by się przydała? – Zapytała, bo Luna już od jakiegoś czasu zastanawiała się jak dotrzeć do ludzi, którzy takiej pomocy potrzebowali. Wiadomo, oprócz reklamy w internecie. Chciała najpierw zaczać działać lokalnie, ale za bardzo nie orientowała się komu taka pomoc, by się przydała. Pewnie będzie musiała się przejść do jakiegoś ośrodka pomocy społecznej żeby wypytać. Wiele jeszcze pracy zostało, zanim uda im się ruszyć, ale wiadomo, powoli i do przodu. To samo byłaby w stanie poradzić Amalii, w jej bardziej prywatnych problemach. Starata bliskiej osoby jest czymś strasznym, Luna to przeżyła i do tej pory ta rana się nie zagoiła i pewnie nigdy nie zagoi. Zawsze będzie cześcią niej. – Dobrze to słyszeć – powiedziała uśmiechając sie do niej. – Gdybyś czegoś potrzebowała to naprawdę nie musisz się krępować. – Mogła służyć dobrym słowem i rękawem do wypłakania. W słuchaniu była naprawdę dobra i wiedziała, że ludzie czasem potrzebują się po prostu komuś wygadać żeby poczuć się lepiej.
- W sumie to chciałam Cię o coś zapytać jak już się widzimy – zaczęła i wzięła do ręki piwo, a później napiła się kilka łyków. – Chciałam podpytać o Twoje tatuaże, są bardzo ładne i sama chciałabym sobie jakiś zrobić, ale nie znam nikogo kto się tym zajmuje... a wiadomo, że komentarze w necie to sobie każdy może napisać. Pomyślałam, że możesz mi doradzić. – Dashwood nie miała ani jednego tatuażu na swoim ciele, to miał być jej pierwszy raz i musiała się po prostu rozeznać w tym wszystkim.

Amalia e. Monroe
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
lorne bay — lorne bay
23 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Prześpię się i zapomnę; mam własne życie, własne smutne, łachmaniarskie życie już na zawsze.
Fundacja, która miała powstać dzięki Gai i Lunie była czymś, czego Amalia potrzebowała za czasów własnego dzieciństwa. Los jej nie rozpieścił zsyłając jej rodzinę trudną, toksyczną, brutalną. Ojciec alkoholik, matka fanatyczka i całkowicie skrzywione rodzeństwo. Mało kto z nich nie miał problemu z używkami, mało kto nie niszczył wszystkich relacji, które udało im się wcześniej zbudować, mało kto nie palił za sobą mostów. Może, gdyby za dzieciaka otrzymałaby taką pomoc, to nie poświęciłaby całej nastoletniości na zbieranie pieniędzy na bilet lotniczy w jedną stronę. Prawdopodobnie i tak wyjechałaby w podróż, ale może nie postrzegałaby jej wtedy jako kompletnej ucieczki od życia, które ją niszczyło. Byłaby to bardziej jej decyzja niż przymus. Być może jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej, a jej ciała nie zdobiłyby liczne blizny po ciosach zadawanych z pełną okrutnością rodzicielską.
Czasami podziwiała Lunę, że ta była w stanie wyrwać się z biedy do życia w dostatku, który dla Evy pozostawał jedynie w sferze marzeń. Nie miała żadnych kwalifikacji, żadnych ukończonych studiów, rozbijała się w pracach barowych, choć lać alkohole umiała świetnie, to nie był to zawód oferujący rozwój i duże zarobki. Nie miała pomysłu co mogłaby zrobić by się rozwinąć, by wyjść z biedy, w której tkwiła nadal. Miała, co prawda, pieniądze Orchid, ale one też się kiedyś skończą, a dostatek, który mogłaby sobie nimi zapewnić przyprawiałby ją o ciągłe poczucie winy. To były krwawe pieniądze zdobyte kosztem długiego cierpienia i Eva nie potrafiła tak po prostu z nich korzystać. Jedyne co potrafiła dobrze, poza laniem trunków, było podróżowanie, ale czy dało się to przerobić na dochodowy zawód? Nie sądziła.
-Na pewno wypali. Jest wiele dzieciaków potrzebujących takiej pomocy, sama byłam takim dzieciakiem, który oddałby rękę za wasze wsparcie.- była pewna, e gdyby taka fundacja działała za jej młodości to byłaby teraz w zupełnie innym miejscu życia. Być może nawet nie musiałaby mieć na sobie już na zawsze łatki kokainistki po odwyku.-Do niedawna jeszcze mojemu rodzeństwu, ale teraz już są pod opieką najstarszego z braci, a nie ojca. Ale mogę popytać Vipera i Isaaca czy nie mają w szkole jakichś znajomych w trudnej sytuacji. Być może ktoś się znajdzie, nic nie szkodzi zapytać.- była pewna, że Viper nie będzie zachwycona ideą pomagania komukolwiek, ale Isaac już mógł jej coś doradzić. Chociaż sam nie był w szkole z dobre pół roku przez wizytę w ośrodku i podawaną chemię.
Upiła kolejny łyk piwa wsłuchując się w słowa Luny. Uśmiechnęła się na komplement dotyczący jej tatuaży. Nie były idealne, ale były pamiątką czasów idealnych. Część z nich zasłaniała dawne blizny z dzieciństwa, których najbardziej chciała się pozbyć.
-Wiesz co, ja swoje tatuaże robiłam w podróży. Część rytualnymi metodami, część maszynką, ale głównie w Ameryce Południowej, więc jeśli nie wybierasz się tam w najbliższej przyszłości to może mi być ciężko kogokolwiek polecić- jej tatuaże to były zdobycze podróżnicze robione w miejscach, do których miała największy sentyment i, których jej najbardziej brakowało w obecnym momencie.-A co planujesz sobie wydziarać? Mogę się trochę podowiadywać od znajomych co do studiów w Lorne, może się coś znajdzie.- dopytała bo nie spodziewała się po Lunie chęci przyozdobienia sobie ciała na zawsze. Z jakiegoś powodu nie wydawało jej się to do niej podobne. Ale nie potrafiła określić z jakiego dokładnie powodu.

Luna Dashwood
amalia
lachmaniara
ODPOWIEDZ