instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
007.
Praca dla Julii była jednym z najbardziej pozytywnych zaskoczeń jakie ją spotkały po powrocie do Lorne Bay. W zasadzie to śmiało można stwierdzić, że najbardziej. Nie wydarzyło się nic co mogłoby z tym konkurować, co trochę ją przekonywało do tego, że podjęła dobrą decyzję wracając do domu. Nie żeby Rey wierzyła w tego typu znaki, ale cała ta sytuacja była dość wyjątkowa, na tyle że się zastanawiała czy swoich przekonań nie poddać w wątpliwość. Szczególnie, że sama praca też ją miło zaskoczyła. Miała dużo pracy, czasem takiej frustrującej, ale bycie obok sztuki, obok Julii która jako artystka mocno jej imponowała była tego warta. Nie musiała się nawet nad tym zastanawiać. Julii jako człowieka nie zdążyła jeszcze na tyle poznać, żeby mogła powiedzieć o niej coś więcej. ich rozmowy były zwykle krótkie, konkretne, szczególnie teraz, kiedy kobieta przez sprawy prywatne kontaktowała się Rey głownie krótkimi wiadomościami, a ona dbała o wszystko o co dbać musiała. Czasem nawet dbała o więcej nie chcąc szefowej głowy zawracać. Nie wiedziała dokładnie co się stało, ale pewna była że coś na tyle istotnego, że praca na chwilę zeszła dla niej na drugi plan. Był to dokładnie ten moment, kiedy Reyah musiała dać od siebie trochę więcej, co było jej na rękę. Po rozmowie z Flynnem miała w głowie totalny mętlik, a nic przecież nie działa na skomplikowane sprawy lepiej niż praca. Świadomie więc zakopała się w obowiązkach, zarówno tutaj, jak i tych w domu kultury sprawiając, że jej życie towarzyskie w zasadzie nie istniało dzięki czemu szansa spotkania Flynna była niska bardzo.
Zdążyła napisać ostatniego maila, zamknąć laptopa i wyciągnąć się na fotelu, kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Nie spodziewała się żadnego towarzystwa. Dostawcy już o tej godzinie nie jeździli, jedzenia nie zamawiała, więc podniosła się gotowa do walki jeśli to jakiś złodziejaszek, który zamierzał jej dołożyć pracy. Na szczęście to nic takiego, tylko znana jej postać - O, hej - powiedziała uśmiechając się lekko - Myślałam, że dzisiaj zrobiłaś sobie wolne - rzuciła chcąc wyjaśnić swoje zaskoczenie. Ciekawe czy do końca życia Julia będzie ją tak zyskiwała swoim pojawianiem się. Często jej się zdarzało - Potrzebujesz coś na cito? - zapytała. Ona co prawda miała już iść do domu, ale prawdę mówiąc nie miała nic przeciwko temu, żeby tu jeszcze zostać.

malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Miało być lepiej. Odkąd Desiree wybudziła się, Julia miała nadzieję, że wszystko się poukłada i jej najlepszy przyjaciel wreszcie odzyska spokój. Na próżno, sama poprawa fizycznego stanu jego dziewczyny to jedno, ale psychika dalej pozostawiała sporo do życzenia, co było oczywiste po tym, co przeszła. To jednak sprawiało, że sam Flann był w kiepskiej kondycji, co martwiło Crane i odsuwało w czasie jej wystawę. Nie wyobrażała sobie przecież organizowania jej bez swojego kuratora, mentora i jednocześnie opiekuna. Pod względem zawodowym Rohrbach był nadal najważniejszą osobą w jej życiu, więc nic dziwnego, że czuła taki niepokój.
Sądziła jednak, że dzięki Aidenowi i ich weekendowym wypadzie odzyska spokój, ale jego zagadkowe milczenie po tym wszystkim sprawiło, że poczuła się wykorzystana. Nie wysuwała pochopnych wniosków (to nigdy nie było w jej stylu), ale nerwowo zerkała na telefon wyczekując wiadomości od niego. Nigdy nie zniżyłaby się sama do poziomu nagabywania go po seksie, ale to wszystko było na tyle dziwne, że trudno jej było złapać równowagę.
Z tego powodu też znowu powróciła bezsenność i choć obiecała sobie przystopować z malowaniem przez te dni, pewnego dnia zeszła na sam dół, gdzie zastała Rey. Na tyle jej zaufała, że dostała klucze, choć pracownia była połączona z jej prywatnym domem, więc zapraszała ją tak naprawdę do siebie. Nie skupiała jednak na tym uwagi, bo dobrze czuła się w towarzystwie tej dziewczyny, a jej zapał uświadamiał Julii, że akurat w tej kwestii podjęła dobrą i słuszną decyzję. Przynajmniej tyle, skoro ostatnie dni były prawdziwym koszmarem.
- Myślałam to samo o tobie - odwzajemniła uśmiech i opadła na skórzane krzesło. W tej części pracowni panował całkiem nowoczesny i biurowy charakter, który o dziwo jakoś dobrze współgrał z niższym poziomem, gdzie znajdował się jej warsztat malarski. - Chciałam coś namalować, ale zobaczyłam, że pali się światło, więc stwierdziłam, że cię odwiedzę - wyjaśniła i podała jej kubek ze świeżo zaparzoną kawą. - I nie, chyba jedynie towarzystwa na trochę - westchnęła, bo musiała przyznać, że ostatnio ona sama skupiała się jedynie na wsparciu bliskich i nie miała nikogo z kim mogłaby tak beztrosko porozmawiać, a przecież nadal potrzebowała tego jak nigdy.
Ile tygodni można zgrywać całkowicie silną, gdy wokół całe życie się rozlatuje?
- Może powiesz mi coś o sobie? Praktycznie w ogóle się nie znamy - zauważyła, bo zwykle ograniczały się do rozmów typowo zawodowych, a życie polegało na czymś więcej.
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Reyah nie zadawała pytań. Widziała, że działo się coś poważnego, jednak nigdy nie należała do osób zbyt ciekawskich, szczególnie jeśli temat nie dotyczył jej. Ten zupełnie nie miał z nią nic wspólnego, co prawda sprawiał że miała więcej na głowie przez nieobecność Julii, ale to jej nie przeszkadzało wcale. Lubiła dla niej pracować. Miała w sobie coś przez co szybko zyskała sympatię Morales, a to wcale łatwe nie było. I podziwiała ją jako artystkę. Naprawdę czuła, że pracuje z wspaniałą artystką i była po prostu dumna. Wdzięczna też, troche nadal w szoku, że w ogóle to wszystko tak się potoczyło. Dawała więc jej przestrzeń zajmując się wszystkim tym czym się zając musiała. Na szczęście jej się to udawało, więc z dumą pisała Julii update'y jak to sobie świetnie radzi.
- Nie zapowiada się na to w najbliższym czasie - powiedziała, ale z uśmiechem na ustach. Zero miała pretensji do Julii za to, że wcale mało pracy tu nie było. Wręcz przeciwnie. Bardzo lubiła tu spędzać czas, robić to co dla niej robiła i łączyć organizacji ze sztuką dookoła której bywała ciągle. W niektóre dni mniej, w niektóre dni bardziej, ale praca w domu kultury nie umywała się do tej - Ale podoba mi się, że staje się pracoholiczką - dodała rozbawiona. Totalnie nie miała nic przeciwko, a jej życie prywatne też ją w tym kierunku pchało, także z jej strony zero skarg - Dzięki - uśmiechnęła się biorąc od niej kawę - Ludzie mówią, że jestem całkiem niezłym towarzystwem, więc nie najgorzej trafiłaś - była to niezła autoreklama, chociaż chyba niepotrzebna. Nie znały się z Julią dobrze, ale to już chyba mogły o sobie powiedzieć i żadna z nich do kategorii złego towarzystwa się nie wpisywała, dlatego Rey sobie usiadła wygodniej skoro miały być pogaduchy.
Widziała, że Julia była inna. Wydawała się zmęczona, ale nie w ten ekscytujący sposób, bo zarwała nockę w warsztacie. Przeszło jej przez myśl, żeby ją o to zapytać, jednak zawsze uważała z tego typu tematami wychodząc z założenia, że jakby ktoś chciał coś powiedzieć to by powiedział. Chociaż spytać czy się trzyma nie zaszkodzi. Została jednak uprzedzona - To prawda - zgodziła się. Wiedziały o sobie podstawy, tyle co Rey mogła o swojej pracodawczyni z internetu wyczytać i to co wypłynęło z jakichś rozmów w trakcie pracy. Zastanowiła się chwilę co powiedzieć. Jej życie do zbyt radosnych nie należało, także opowiadanie o dzieciństwie raczej pozytywnych uczuć nie wzbudzi, kolejne lata były bardziej udane ale trochę kontrowersyjne, a ostatnie miesiące to zdecydowanie kategoria skomplikowane - Zawsze mnie to stresowało na wszystkich zajęciach. Opowiadanie o sobie - przyznała - Ale Tobie mogę powiedzieć więcej niż im, więc wolisz coś zaskakującego czy raczej o moim braku zdolności w strefie uczuciowej? Bo moje dzieciństwo było trochę smutne, więc tą cześć możemy pominąć - spojrzała na nią pytająco.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Zdecydowanie ceniła ją za tę dyskrecję oraz (a może przede wszystkim) niewymuszoną życzliwość, która sprawiała, że dobrze czuła się w jej towarzystwie. Niezależnie jednak od tego musiała jednak zauważyć, że dziewczyna sobie po prostu radzi, a pomaganie w tak wielkim przedsięwzięciu niejednego wyprowadziłoby na manowce. Pewnie jak Crane byłaby bardziej zapatrzona w siebie (choć trochę była, bo była artystką) to przypisałaby tę zasługę sobie. W końcu ona znalazła ją w tym domu kultury. Julia jednak nigdy nie była osobą tak bardzo skupioną na swoich osiągnięciach, więc bliżej jej jednak było do współczucia Reyah.
To współczucie powoli przeradzało się w podziw i chęć poznania dziewczyny bliżej, stąd ten pomysł, by ją tutaj nawiedzić i poprzeszkadzać w sumiennym wykonywaniu swoich obowiązków.
- Ostatnio mało śpię, ale też niezbyt pracuję - uśmiechnęła się przepraszająco, choć przecież to nie była jej wina i właściwie nie miała obowiązku się przed nią tłumaczyć, ale wychodziła z założenia, że jeśli mają się bliżej poznać (czego chciała), to sama musiała też dać sporo od siebie.
- Dla swojego usprawiedliwienia dodam, że przez ostatni rok mało kiedy wychodziłam z pracowni. To są najpiękniejsze dni dla każdego malarza, potem następuje szara rzeczywistość i organizacja - parsknęła, ale przecież kobieta akurat w tym aspekcie funkcjonowała świetnie, więc najwyraźniej nie dla każdego był to taki diabeł straszny. Objęła wolną dłonią kubek z kawą i zauważyła, że rana na ręce nadal nie wygląda za dobrze. Miała ochotę zabić tych mężczyzn, przez których musiała używać dłoni w bardziej niecnych celach niż do malowania.
- Tylko nie zapominaj, że gdzieś tam jest życie. Pewnie ktoś na ciebie czeka - uśmiechnęła się delikatnie, bo przecież mogła już uchodzić za jedną z tych doświadczonych życiowo. Nawet jeśli nie wyglądała, miała dorosłe dziecko i rozwód za sobą, więc mogła nawet występować w roli mentorki, choć Julia pewnie zakrztusiłaby się na samą taką myśl. Nadal czuła się zbyt wyzwolona i niezależna, by udzielać komuś dobrych rad, a nawet ostatnie wydarzenia ze szpitala nie zabiły w niej wrodzonego apetytu na życie, więc na jej słowa zaśmiała się.
- Dawaj o tej nieudolności w kwestii uczuciowej. Nie, żebym sama była lepsza pod tym względem, ale pewien poeta pisał, że to cena za dobrą sztukę- brak serca - uściśliła i zastanowiła się sama nad swoimi słowami. Być może chciała uchodzić za taką bezduszną i pozbawioną uczuć, ale była to nieprawda. Zwykle po prostu wszelkie przejawy tego typu emocji przelewała na płótno i jak dotąd dobrze na tym wychodziła.
- I wiesz, dzieciństwo, smutne czy radosne nikogo nie determinuje - dodała z mocą. - Jasne, ma znaczenie, ale koniec końców wszystko jednak można zmienić i ulepić siebie na nowo, choć to chyba źle brzmi w ustach kogoś z funduszem powierniczym - zaśmiała się w końcu, ale już za pomocą pantomimy zamknęła swoje usta palcem i słuchała co Reyah ma jej do powiedzenia.
Była w końcu jej ciekawa jak mało kogo.
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Brzmiało to jak przepis na idealną współpracę. Szanowały się nawzajem, ceniły, a to był dość solidny fundament, na którym obie chciały budować, bo Reyah bardzo się ucieszyła, że Julia postanowiła do niej tego wieczora dołączyć. Towarzystwo brzmiało lepiej niż samotność. Poznanie lepie ciekawe osoby jeszcze lepiej.
- Dobrze, że masz kogoś kto popracuje za Ciebie i nie musisz sie niczym martwić - uśmiechnęła się lekko nadal nie zadając jej za wiele pytań. Może w trakcie ich wieczoru zbliżeń będzie ku temu okazja. Teraz chciała jej tylko przekazać, że totalnie może na nią liczyć. Wybrała ją może w szalony sposób, ale był to zdecydowanie dobry wybór - Zarywać nocki możemy razem jakbyś potrzebowała towarzystwa - zaoferowała.
- Brzmi super - przyznała - To niewychodzenie z pracowni, rzeczywistość mniej - doprecyzowała. Była to dla Reyah piękna wizja. Skupianie sie na tworzeniu czegoś swojego, bez żadnych zmartwień i problemów świata codziennego - Tylko puste łóżko - mogła przy tej odpowiedzi pominąć najlepszą przyjaciółkę, ale to nie tak że na nią czekała. Co prawda Bowie by ją siłą stąd wyciągnęła, jakby uznała że za mało czasu jej jest poświęcane, więc Rey tym bardziej sie nie martwiła, że przesadza z godzinami w pracy, skoro nie miało to miejsca. Dorosłe dziecko to nie coś co dopasowałaby do swojej szefowej. Rozwód i bycie mentorką o wiele bardziej pasowało.
- W takim razie ty masz chociaz usprawiedliwienie - zaśmiała się - Mi do artystki brakuje, a co dopiero do dobrej sztuki - można by stwierdzić, że Reyah nie doceniała siebie, co nie było kłamstwem. Nie miała takiego luksusu, żeby traktować swój talent jako ścieżkę kariery przez co nie pozwala sobie nawet o tym marzyć czy myśleć o sobie w kategorii artysty. Była po prostu dziewczyną, która umiała malować i wzruszała ją sztuka. Wiele takich było na świecie - Mój były, miłość mojego życia, totalnie byłam pewna że to na zawsze i ja rozstaliśmy się przed moim wyjazdem do Melbourne. Byłam tam na tylko tragicznych randkach, że przysięgam nigdy nie pójdę już na randkę, więc jestem totalnie świadoma jak trudno kogoś znaleźć. Zastąpić Flynna? Niemożliwe. Więc po powrocie zamiast się z nim spotkać i pogadać to go unikałam. Tak konkretnie, wychodziłam na czworaka z baru żeby mnie tylko nie widział - żenujące to było, więc powinna sie tego wstydzić a nie opowiadać swojej szefowej, ale miała wrażenie, że Julia była osobą, która mogła mieć jakieś mądrości do sprzedania, a ona bardzo tej mądrości teraz potrzebowała.
Roześmiała się głośno - Brzmiało legitnie dopóki nie wspomniałaś o tym funduszu - przyznała, bo to faktycznie wszystko popsuło - Ale faktycznie nie determinuje - zgodziła się z nią - Po prostu nosisz w sobie ten smutek modląc się żeby nie popełniać błędów swoich rodziców i próbujesz zbudować sobie lepsze życie, czasem podejmując głupie decyzje - dodała swoje trzy grosze w temacie.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Do tego, że mam kogoś do pracy, również próbuję przywyknąć- uśmiechnęła się lekko, bo akurat pod względem zawodowym na nic nie mogła narzekać. Już teraz wiedziała, że wystawa odniesie sukces i była dumna ze swoich prac, nawet jeśli cała ta organizacja wyciskała z niej ostatnie soki. W końcu oprócz tego zamieszania nadal starała się być idealną przyjaciółką, która wspiera swojego przyjaciela w procesie zdrowienia jego ukochanej. To wszystko brzmiało jak przepis na idealną katastrofę, która wkrótce miała się wydarzyć, ale jak dotąd wszystko jakoś funkcjonowało. Poza mężczyzną, z którym spędziła weekend i który doprowadził do tego, że faktycznie Julia mogła potrzebować towarzystwa.
- Puste łóżko brzmi na tyle okrutnie, że wcale się nie dziwię tym nockom w pracy- parsknęła i choć nieco się wzdrygała przed zbyt uzewnętrznianiem się, musiała się chyba kogoś poradzić, a jej najlepsza przyjaciółka ostatnio się z nią pokłóciła i na dodatek o Aidena, więc chyba Reyah nie była takim złym wyborem.
- Poznałam kogoś. Do czegoś doszło i nagle cisza. Mam wrażenie, że mnie zghostował- i roześmiała mimo wszystko z lekkim niedowierzaniem, bo tego nie grali, by ktokolwiek posunął się do tego, by zignorować Julię Crane. A może to ona źle odczytywała znaki? Bardzo chciała tego się dowiedzieć, a może Reyah znała jakieś mniej inwazyjne metody niż pytanie o to wprost chirurga plastycznego.
- I tak, zawsze wszystko można podpiąć pod kryzys twórczy. To wygodne- uśmiechnęła się na jej słowa i choć nie oczekiwała takiej szczerości, było jednak w tej dziewczynie coś tak autentycznego, że momentalnie poczuła całe te emocje, które nią targały.
- Dlaczego więc się rozstaliście?- zapytała i musiała przyznać, że ją podziwia za to, że tak wprost mówiła o miłości życia. Być może Julia też tak określałaby jakiś swój związek, gdyby nie to, że jej najdłuższa relacja okazała się najbardziej toksycznym uzależnieniem od seksoholika. Teraz, gdy już emocje opadły i nie czuła niczego do Adama, wiedziała, że nie ma tak, że jest tylko ta jedna osoba. Nie sądziła jednak, że Rey chciałaby to usłyszeć.
- Z kategorii głupot, które zrobiłam dla związku… Hm, kiedyś namalowałam byłego z bardzo małym przyrodzeniem i stwierdziłam, że malowałam z natury- parsknęła. - Teraz jest inaczej- zastanowiła się. - Mam wrażenie, że jestem wreszcie w dobrym miejscu- akurat takich historyjek mogły opowiadać sobie więcej, bo to na pewno było lepsze niż zadręczanie się bez końca.
- Czekaj!- zawołała i zeszła na dół, by przynieść z piwniczki jakieś dobre wino. Tego typu babskie pogaduchy wymagały odpowiedniej oprawy, prawda? Znalazła wreszcie gdzieś kieliszki i jej nalała.
- Z tym smutkiem to znam to chyba za dobrze. Nie widziałam się z moimi rodzicami od dwudziestu lat. Matka pewnie dalej przeklina wybór mojej drogi życiowej- westchnęła. - Tyle, że wiesz, po kilku latach nawet przestajesz tym się przejmować. Robisz swoje, szukasz przyjaciół, poznajesz nowych ludzi- wymieniła z szerokim uśmiechem stukając się z nią kieliszkiem.
Właśnie tak tworzyły się relacje, prawda?
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
- Mogę częściej do Ciebie wydzwaniać jak to pomoże - zaproponowała, ale bardziej w żartach niż na poważnie. Mogła ją częściej informować co się działo, jednak zupełnie nie widziała potrzeby zawracania jej głowy. W końcu od tego była, żeby jak najmniejszą liczbą rzeczy musiała się przejmować.
- Jeśli tak to jest idiotą - odpowiedziała niemalże bez zastanowienia. Nie musiała myśleć wcale, żeby do takich wniosków dojść, bo halo no jak można zghostować kogoś kto tak wygląda? Dodatkowo jest fajną osobą, to też ważne w tym oczywiście, ale no Julia była powalająco piękna, więc z założenia to ona mogła takie coś robić a nie ktoś jej - Ale może wyznaje zasadę 3 dni? - spojrzała na nią pytająco. Jeśli to był jakiś starszy gość to bardzo prawdopodobne - Albo czeka aż ty się odezwiesz? Potrafisz być czasem onieśmielająca w swojej pewności siebie, więc nie zdziwię się jak uznał, że skoro się nie odzywasz to nie stanął na wysokości zadania - wiadomo jak to jest z facetami i ich ego.
- Skoro tak to chyba zacznę tak robić - stwierdziła. Brzmiało to poważnie, a skoro mogła używać takiej wymówki to jej na rękę było bardzo. Rey miała w sobie dużo emocji, szczególnie jeśli chodziło o Flynna i wszystko co z nim związane, a nie od dziś wiadomo że przed kimś nowym, który nie jest zaangażowany w historię łatwiej się otworzyć.
- Żeby na to odpowiedzieć muszę Ci powiedzieć jeszcze jedną rzecz o mnie - zaczęła delikatnie - Brałam kiedyś udział w walkach ulicznych, takich za pieniądze. On też - powiedziała dając jej chwilę na przetrawienie tej informacji. Dużo osób było w szoku jak to słyszało z jej ust - Ja przestałam, a on nie i nie mogłam go do tego przekonać. A nie mogłam też patrzeć jak wraca poobijany, zastanawiać się czy wróci w ogóle, więc dałam mu wybór - albo ja, albo walki - wzruszyła ramionami jakby wcale nadal jej to nie bolało, a bolało mocno. Co wybrał na pewno nie musiała jej mówić, bo łatwo dodać dwa do dwóch.
Na historię Julii mogła się szczerze roześmiać, i to tak mocno jak dawno nie miała powodu, żeby się roześmiać - To brzmi jak świetna zemsta, a nie głupota - stwierdziła. Oczywiście o ile jej były zasługiwał na coś takiego, chociaż zerwanie nigdy nie jest winą jednej strony tylko, więc w jakimś stopniu na pewno na coś takiego zasłużył - Żeby bym w tym miejscu trzeba narobić głupot najpierw - powiedziała. Przynajmniej ona tak uważała. Sama była w trakcie tej drogi, chociaż jej przypadek był trochę inny. Ona nadal była głupio zakochana w swoim byłym, także nie widziała w oddali tego dobrego miejsca.
Dokładnie tego potrzebowały teraz, skoro tak szybko zeszły na takie tematy. Wiadomo, że o miłości i relacjach trzeba gadać przy alkoholu, dlatego Rey nie protestowała jak Julia im uzupełniała kieliszki.
Nie spodziewała się tego. Wiedziała, że ludzie mają różne relacje z rodzicami, ale nigdy nie potrafiła zrozumieć jaki rodzic porzucał swoje dziecko, jak mógł żyć nie wiedząc co u niej, nie ciesząc się jej sukcesami czy nie będąc przy niej podczas porażek. Jej ojciec był dokładnie takim rodzicem, dlatego tak bardzo ją to złościło. Teraz złościła się też za Julię, której życie wydawało się idealne a tu prosze jak łatwo sie pomylić - Przykro mi - powiedziała - Nie wszyscy nadają się na rodziców, szkoda że nas nie ostrzegają - rzuciła - Tak. I sama sobie wybierasz nową rodzinę - dodała jeszcze. Ona tak zrobiła. Za to mogła wypoć, dlatego lekko stuknęła kieliszkiem o kieliszek Julii, po czym się napiła na pewno drogiego wina. Czuć było - Moja mama zmarła jak byłam mała przez co ojciec zaczął pić i rodzina przestała już się liczyć. Nawet nie wiem czy żyje - podzieliła się z nią swoją smutną, rodzinną historią.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Nie wiem czy pewnie najpierw bym się po prostu nie zajęła pracą- zauważyła rozbawiona. Nie mogła nic poradzić na to, że dotąd była samowystarczalna (z małą pomocą Flanna jako mentora, który umiejętnie załatwiał wszystko), ale teraz powoli oswajała się z tym stanem rzeczy. Reyah była też jedną z tych kompetentnych osób, więc akurat ten proces przebiegał szybko i gładko. Najwyraźniej Julia Crane odznaczała się sporą intuicją, jeśli chodzi o wybór pracowników wokół siebie, ale radar psuł się, jeśli chodziło o mężczyzn. O tego jednego konkretnego, którego na dodatek mogła spotkać w szpitalu. Najchętniej by przemykała niezauważona, ale wiedziała, że kiedyś to nastąpi.
I kto tu czuł się onieśmielony?
Doceniła jednak uśmiechem jej komplement i zaśmiała się.
- Nie, doktor Thompson to nie jest człowiek, którego dałoby się w jakiś sposób zawstydzić. Poza tym jeszcze na koniec weekendu wszystko było dobrze. Wróciliśmy i nagle cisza w eterze. Poczułam się jak jedna z tych idiotek, które nabierają się na jakieś słodkie słówka dla kogoś, kto chce je zaliczyć, a przecież nawet nigdy nie miałam takiego stosunku do seksu- parsknęła, bo jak przystało na artystkę, była dość wyzwolona i nie przejmowała się zbytnio ograniczeniami, jakie nakładano zazwyczaj na kobiety. To one zwykle musiały radzić sobie z kiepską reputacją bądź opinią mężczyzn. Albo z ich durnymi wyborami. Julia rozumiała to za dobrze i na chwilę objęła dziewczynę ramieniem.
- Wiesz, to może brzmi kiepsko, bo właściwie pewnie cierpisz niesamowicie, ale to jest dobra decyzja. Nie wiem czy łatwa i w niej wytrwasz, ale najważniejsze, że próbujesz określić granice. Mi się to nigdy nie udało i po mojej, wielkiej miłości została tylko pamiątka w postaci pięknego, ale lekko nierealnego obrazu- zaśmiała się cicho i musiała przyznać, że niesamowicie było móc mówić komukolwiek o tamtej historii bez uczucia, że pęka jej serce.
Tego mogła życzyć Rey, ale jak była starsza (i niekoniecznie mądrzejsza) to podejrzewała, że to wszystko wymaga czasu i pewnej zmiany. Jej zajęło to praktycznie dwie dekady, więc nie była najlepszym przykładem.
- Jasne, że trzeba narobić głupot. Zniszczyć parę rzeczy, wyrzucić go z domu, przeprosić, a potem nagle przychodzi taka chwila, że pojawia się ktoś inny i… - uśmiechnęła się lekko, bo musiała przyznać, że weekend z Aidenem był perfekcyjny i sprawił, że naprawdę w coś uwierzyła. Szkoda, że brak telefonu to wszystko rozwiał i za to mogła wznieść toast tym całkiem dobrym winem.
Niekoniecznie za rodziców, którzy powracali do niej za sprawą powrotu jej brata. Tak właściwie to przypadkowe spotkanie sprawiło, że Julia na nowo odtwarzała dawne wspomnienia, ale teraz, gdy Reyah podzieliła się z nią swoimi, poczuła się dziwnie. Nie z powodu tego, co jej powiedziała, ale zawsze uznawała swoją familię za pełną znieczulicy zgraję ludzi, a teraz okazywało się, że mogło być gorzej, bo chyba gorzej było stracić ukochaną matkę i przez to dzieciństwo. Ona przynajmniej nie zaznała nigdy tego rodzinnego ciepła, więc się do niego nie przywiązywała.
- Rozumiem więc, że ten chłopak był dla ciebie jak rodzina i dlatego trudno ci to teraz poukładać, bo czujesz się bez niego samotna? I walki uliczne?- podłapała temat nieco świadomie odsuwając rozmowę o sobie na inny termin. Zawsze lubiła troszczyć się o innych, otaczać ich opieką i przez to tworzyć pewne więzi, choć otwarcie się przed kimś sprawiało jej problem. Bała się, że gdy padnie magicznie słowo na g nagle wszyscy będą spoglądać na nią jak na ofiarę, a przecież Julii daleko do niej było z całym swoim anturażem uzdolnionej i bardzo uduchowionej artystycznie dziewczyny.
Dlatego wolała skupić się na Rey i w ten sposób pożegnać myśli o mężczyźnie, który nie zadzwonił i o rodzicach, którzy nadal kochali ją za mało.
instruktorka plastyki i asystentka julii — dom kultury
28 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
but we were something, don't you think so? roaring 20s, tossing pennies in the pool and if my wishes came true it would've been you
Skoro miała dobry gust jeśli chodzi pracowników czy współpracowników to na pewno w innych kwestiach też. Po prostu inne rzeczy zaburzały jej spojrzenie. Nie jest to trudne, kiedy w grę wchodzą uczucia nad którymi ciężko zapanować, jak pożądanie na przykład. Ono wiele mądrych ludzi z dobrym gustem sprowadziło na zła drogę.
- Hmm - mruknęła - W takim razie mam nadzieję, że porwali go kosmici albo jak się do Ciebie odezwie to będzie miał równie dobrą wymówkę - stwierdziła, bo wskazywało to wszystko na to, że Aiden po prostu postanowił zachować się jak dupek. Powinien się wstydzić oraz odpowiednio Julię za tą całą akcję przeprosić - Jak się kogoś lubi to postrzeganie niektórych rzeczy się zmienia - bardzo mądrze jej słowa zabrzmiały, ale to wcale nie sprawiało, że się sama do swoich mądrych rad stosowała. Była typowym człowiekiem, któremu się zdarzało mądrze mówić, ale mądrze robić to nie za bardzo.
Roześmiała sie na jej słowa - Uważam, że to dobra pamiątka. Przynajmniej dla Ciebie - powiedziała rozbawiona. Co do niej i Flynna to ciężko było powiedzieć. W sensie trzymanie się przy swojej decyzji na pewno było dobre, tylko pytanie jak długo będzie w stanie to robić, bo im częściej się z nim spotykała tym gorzej jej szło.
- Jestem mała, ale sobie radziłam. Nie daj się zwieść pozorom - powiedziała rozbawiona zaczynając od tego łatwiejszego dla niej tematu. Nadal miała mięśnie, którymi mogła się pochwalić, a jakby ktoś im tu wpadł z awanturą albo jakimiś gorszymi zamiarami to dałaby radę. Julia może się czuć totalnie bezpieczna i spokojna - A Flynn... nadal jest rodziną. Zawsze będzie - stwierdziła. O tym co jest między nimi nie można mówić w czasie przeszłym, bo mimo upływu lat niewiele się zmieniło w kwestii jej uczuć do niego - To chyba część problemu, ale totalnie nie da się tego zmienić. Złamał mi serce i to się nie zmieniło - wzruszyła ramionami jakby była z tym pogodzona. W pewnym sensie była.
Porozmawiały jeszcze o facetach, swoi czy tam nie swoich, nieważne to było, ale skoro siedzieli im w głowach to zdecydowanie trzeba było to przy alkoholu obgadać. Alkoholu, który swoją drogą nie był nigdy wyborem Rey, bo ona i wino średnim duetem byli, jednak dzisiaj pasowało. Bardzo pasowało. Pewnie jutro będzie miała kaca, ale to nic. Miły wieczór spędziły poznając się tym samym trochę bliżej, więc było warto zdecydowanie.
koniec <3
ODPOWIEDZ