Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
t r z y n a ś c i e



Jako jej przyjaciel, czuł się zobowiązany do tego by interweniować, gdy w jej życiu działo się coś z ł e g o. Wtrącał się więc i pytał, drążąc jej dziurę w żołądku, która w końcu zmuszała ją do mówienia. Mieszkając z nią pod jednym dachem przez kilka miesięcy, miał na nią większe baczenie, a mimo to coś mu umknęło. Choroba.
Ich kontakt ostatnimi czasy odrobinę osłabł. Rzadziej mijali się w jego mieszkaniu i czuł, że powodem dla którego spędzała więcej czasu w nowym, wciąż nie odremontowanym domu była noc, która wpłynęła na ich relacje bardziej niż mógłby przypuszczać. Wszystkie prace powoli dobiegały końca, a więc i ona miała więcej roboty związanej z porządkowaniem i rozstawianiem mebli według własnych potrzeb, jednak powroty do pustego mieszkania bywały przytłaczające. Później wyniosła się na dobre, a on nie potrafił znaleźć sobie miejsca we własnym lokum.
Porządkując pokój gościnny, natknął się na biała kopertę rozmiarów kartki a4 i zaciekawiony nie omieszkał do niej zerknąć. Nie wiedział jaka była jej zawartość oraz, że należała ona do przyjaciółki, jednak gdy dostrzegł logo kliniki oraz jej nazwisko, miał pewność. Choroba Huntingtona — wygooglował ją zasiadając do laptopa i wczytywał się w treść artykułu z przerażeniem. Dlaczego nie wiedział, że chorowała? Jak mógł tego nie dostrzec, gdy spędzali ze sobą czas niemalże codziennie? Najbardziej bolał go jednak fakt, że o niczym mu nie powiedziała i zniknęła.
Cześć, wybacz, że jestem bez zapowiedzi — rzucił, gdy pojawiła się w drzwiach, jednak nie powitał jej uśmiechem. Był zły i zaniepokojony ale liczył, że dowie się więcej, a dziewczyna go uspokoi. Błędem było wczytywanie się w to, co znalazł w internecie, bo jedynie trząsł portkami. — Zostawiłaś coś w pokoju gościnnym — odparł, gdy wszedł do środka i rozejrzał się dookoła, zauważając ogromne zmiany na ścianach i podłogach. — Jesteś chora? — zapytał bezpardonowo, wciskając dłonie w kieszenie bluzy.

megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
010.
megara & lennart
half a truth is often a great lie
Uważała siebie za d o b r ą przyjaciółkę, lecz może powinna zmienić swoją opinię? Coraz częściej bowiem zauważała, że popełnia błędy, raniąc osoby, na których najbardziej jej zależało. Próbowała – za wszelką cenę – oszczędzać najbliższym niepotrzebnych zmartwień i właśnie dlatego informacje o chorobie zatrzymała dla siebie. Tak, objawów Huntingtona nie była w stanie ukryć, ale mogła je zamaskować; zrzucała niekontrolowane drżenie dłoni na stres związany z pracą, a kiedy coś upuszczała, śmiała się ze swojej niezgrabności. Wyszła z założenia, że Lennart miał w ostatnim czasie wystarczająco wiele problemów, które niekorzystnie wpływały na jego samopoczucie. Zakończył poważny związek, a chwilę później stracił kobietę, w której się zakochał, dla której zmieniał życie. Dokładanie mu kolejnego ciężaru wydawało się Megarze niewłaściwie. Poza tym im rzadziej mówiła o chorobie, tym mniej realna się ona wydawała. Oczywiście dbała o siebie, postępowała zgodnie z zaleceniami lekarza i pilnowała zażywania leków, których zadaniem było opóźnianie rozwoju choroby. Roztrząsanie tego na pewno by jej nie pomogło, a unikanie tego mogło ochronić bliskich przed kolejnym zmartwieniem. Ostatecznie cała skomplikowana historia rozszerzyła się o spędzoną w swoich ramionach noc, jeszcze bardziej komplikując łączącą ich relację. Blondynka miała ogromne trudności ze spojrzeniem przyjacielowi w oczy, nie mogąc wyprzeć z pamięci tego, jak ochoczo zapadała się w jego ciele, jak prężyła się pod dotykiem jego dłoni… Jakby nie potrafiła wrócić do momentu, w którym byli p r z y j a c i ó ł m i. Łatwiej było więc unikać konfrontacji niż zmierzyć się z krępującą rozmową o s e k s i e. Bo – do czego nie zamierzała przyznać się nikomu – chętnie by to powtórzyła. Wiedziała jednak, że to niemożliwe, a ten jedyny raz był konsekwencją wypicia dużej ilości alkoholu i samotności, którą oboje odczuwali. Dlatego zaszyła się w swoim domu. Dlatego każdą chwilę poświęcała na remont i dlatego tak n i e u d o l n i e pomalowała ściany w korytarzu, na których smug nie dało się nie zauważyć.
Lennart — powiedziała zaskoczona, gdy zaraz po otwarciu drzwi, przyjaciel wszedł do środka. — Zamierzałam zaprosi… — urwała, dostrzegłszy wyraz jego twarzy i malujące się na niej napięcie. Wtedy przeniosła spojrzenie na białą kopertę, początkowo nie zdając sobie sprawy z tego, co zawierzała; liczba dokumentów jakie otrzymywała od lekarzy, była olbrzymia, gubiła się w nich. Dopiero gdy wspomniał o chorobie, poczuła osuwający się spod nóg grunt oraz rosnącą p a n i k ę. Nie zdejmowała spojrzenia z koperty, bo wstydziła się spojrzeć przyjacielowi w twarz.
Nie miałeś prawa tego czytać — wydukała. Serce biło jej coraz szybciej, lecz tym razem ze zdenerwowania, nie podniecenia.
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Problemy przyjaciół nigdy nie były dla niego ciężarem i wielokrotnie tłumaczył Beveridge by nie postrzegała tego w tak krytyczny sposób. Chciał być obecny w jej życiu bez względu na to czy miała w nim więcej chwil radosnych czy tych przepełnionych smutku i obaw. Dla niego wsparcie i obecność były definicją przyjaźni i niezaleznie od tego ile błędów w życiu popełniał, nie łamał tych dwóch zasad. Nigdy.
Dlatego zjawił się pod drzwiami jej nowego domu, który wspólnymi siłami remontowali i pragnął przy niej być. Gdyby to jednak on zachorował, najpewniej zachowałby się podobnie, izolując chorobę od bliskich mu osób, na twarzach których chciał oglądać jedynie uśmiech. Był hipokryta, jednak przejęty stanem zdrowia, zdawał się o tym w ogóle nie myśleć.
Och daruj sobie gadkę o moich prawach we własnym mieszkaniu — jęknął, widocznie niezadowolony z tego, że wymijająco uderzyła w niego. Robiąc porządki, musiał sprawdzić zawartość koperty, by omyłkowo nie wyrzucić jej do kosza na śmieci, a widząc medyczne logo i nazwisko przyjaciółki, czuł się zobowiązany o skontrolowanie sytuacji. Jej wyniki badań były prywatna sprawą, która najpewniej nigdy nie powinna trafić do jego rąk. Pewien był, że ona zareagowała by w ten sam sposób.
Meg, dlaczego o niczym mi nie powiedziałaś? Od jak dawna o tym wiesz? — zapytał, posyłając jej surowe spojrzenie. Unikała kontaktu wzrokowego, jednak on nie ustępował. — Przecież jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz? Możesz mi powiedzieć o w s z y s t k i m — dodał, rozumiejąc, że pewne objawy choroby mogły być dla niej wstydliwe, jednak znała go doskonale i na pewno wiedziała, że czyjaś choroba nie była czymś, co mogło by go jakkolwiek bawić. Jeśli jednak martwiła by się o to, że litowałby się nad nią na każdym kroku, to była w olbrzymim błędzie.

megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Zapewniała lekarzy, że otrzymuje odpowiednie wsparcie od członków najbliższej rodziny oraz przyjaciół; było to jedno z kryteriów, którego wypełnienie – zdaniem specjalistów – było niezbędne do prawidłowego radzenia sobie ze świadomością naznaczenia nieuleczalną chorobą. Nieuleczalny to bardzo okrutne słowo. Megarze niezmiennie kojarzyło się z czymś ostatecznym i nieuniknionym, podobnie zresztą jak śmierć. Nie była wprawdzie pesymistką, jednak powaga sytuacji zmusiła ją do otwarcia oczu na różne możliwości. W tym te najmniej przyjemne. Jeśli każdego dnia miałaby oglądać w oczach Lennarta współczucie wymieszane z poczuciem bezradności, popadłaby w d e p r e s j ę.
Teraz widziała w nich głównie złość i rozczarowanie, lecz wkrótce zmienią się one w troskę podszytą litością. Bała się, że tego nie zniesie.
Nie chciałam ci mówić. Nikomu nie chciałam mówić, dlatego będę wdzięczna, jeśli zatrzymasz to dla siebie. Rodzice i bez tego mają dużo na głowie — odparła, układając dłonie na ramionach, jakby nagle zrobiło jej się zimno i potrzebowała ogrzać skórę. — Możemy usiąść? Chciałbyś się czegoś napić? — spytała, jak zwykle w pierwszej kolejności próbując zadbać o gościa. Nie chciała również toczyć t a k i e j rozmowy w progu mieszkania. Dlatego gestem wskazała na największy pokój, w którym urządziła przestronny salonik utrzymany w jasnych barwach. Na ten moment znajdowało się tam niewiele mebli, ale z czasem Megara zamierzała wypełnić pustą przestrzeń.
Dowiedziałam się niedługo po tym, jak wprowadziłam się do ciebie — powiedziała, siadając na kanapie okrytej pluszowym kocem. — Drżały mi dłonie, myślałam, że to problem z krążeniem, ale żadne badania na to nie wskazywały. Lekarze długo nie wiedzieli, gdzie leży problem. Huntington to choroba dziedziczna, ale u mnie wykształciła się z przypadkowej mutacji genetycznej. A przynajmniej tak powiedział mi lekarz. W każdym razie to cholernie rzadkie i… Nic nie da się z tym zrobić. Dlatego to czy wiesz, czy rodzice wiedzą, czy ktokolwiek będzie wiedział, nie ma znaczenia. Bo na to nie ma lekarstwa i nikt nie może mi pomóc — powiedziała, wreszcie (po długich miesiącach duszenia tego w sobie) wypuszczając z siebie wszystkie słowa, które ciążyły jej na sercu. Spojrzała na Lennarta i uśmiechnęła się bezradnie, smutno. Właśnie takie miała s z c z ę ś c i e.
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Świadomość tego, że trwało się w takiej chorobie w pojedynkę wcale niczego nie ułatwiała. Blondynka mogła czuć się odrobinę wykluczona i niezrozumiana, a przecież powinna wiedzieć, że w razie potrzeby miała wsparcie rodziny i przyjaciół. I nie chodziło wcale o litość! Sama rozmowa i zrzucenie z siebie ciężaru nagromadzonego przez rozmaite obawy mogło być cholernie wyzwalające, dlatego tak — powinna była powiedzieć mu na samym początku.
Jak ty byś się czuła, gdyby twoje dziecko skrywało taka tajemnice przed tobą? To twoja rodzina, Meg — pokręcił głową, nie rozumiejąc sposobu w jaki chciała ich c h r o n i ć. Też nie lubił obciążać swych bliskich swymi problemami ale w kwestii zdrowia, nie zamierzał ich okłamywać, bo wiedział, że to właśnie kłamstwo i niewiedza zraniłaby ich najbardziej. — Nie zamierzam jednak nikomu nic mówić. To twoja powinność i zrobisz jak uważasz — dodał, nie chcąc wtrącać się w to jak załatwiała sprawy w domu. Mógł oczywiście zasugerować jej by wyjawiła im prawdę ale do niczego jej nie przymusi.
Usiadł jak prosiła jednak pokręcił przecząca głowa, gdy zapytała o to czy nie potrzebował czegoś do picia. Chciał porozmawiać na spokojnie, wierząc, że dziewczyna w końcu będzie z nim szczera. Jej stan zdrowia mocno nim wstrząsnął i chciał wierzyć, że wszystko to co wyczytał w internecie to jedynie słowa bez medycznego pokrycia. Dlatego wysłuchał jej do końca.
Jak to nie można nic zrobić? Nie istnieją żadne leki, które pomogłyby ci w codziennym funkcjonowaniu i hamowały dalszy rozwój choroby? — zapytał i pochylił się, chowając twarz w dłoniach. Nie to pragnął usłyszeć i musiał przyznać, że poczuł cholerną bezradność, nie potrafiąc jej w żaden sposób pomóc. Nie zasłużyła na taki los; nie ona. — Czy to drżenie rąk to.. to jedyny objaw? — zapytał, podnosząc głowę i spojrzał na nią widocznie podłamany. Chciał być silny by nie dokładać jej więcej trosk, jednak trzymanie nerwów na wodzy było cięższe aniżeli przypuszczał.

megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Postrzegała to zupełnie inaczej! Nie mówiąc nikomu, zatrzymując tajemnicę wyłącznie dla siebie, mogła u d a w a ć, że choroba nigdy nie została zdiagnozowana. Mogła żyć – na ile było to możliwe – normalnie, na własnych zasadach. W żadnym razie nie zamierzała nikogo zranić swoim milczeniem! Przeciwnie, chciała oszczędzić najbliższym zmartwień, ale również sobie uchronić przed koniecznością zmierzenia się z nieprzyjemną prawdą.
Nie czuję się gotowa, Lennart — przyznała się. Bo choć mogło mu się wydawać, że rodzinie należała się szczerość, Megarze należało się coś równie ważnego – wybór. — Nie poradzę sobie, kiedy zaczną zasypywać mnie pytaniami. Wyobrażasz to sobie? Pomyśl tylko, matka będzie wylewała łzy w poduszkę, ojciec będzie miał sobie za złe, że nie potrafi jej pomóc. Otto uprze się, że znajdzie c u d o w n e lekarstwo, a Theseus zamknie się w sobie jeszcze bardziej, żeby nikomu nie pokazać, że jest zraniony — wyliczyła, przeczuwając, że nie pomyliła się w swojej ocenie. Kochała rodzinę i czuła się przez nich kochana. To oznaczało, że każdy problem był również ich problemem. A bardziej niż czegokolwiek innego, chciała, żeby byli szczęśliwi. Wszyscy. — Dziękuję — rzuciła, podnosząc na niego oczy.
Widząc, jak przyjaciel chowa twarz w dłoniach, poczuła dokładnie to, czego się obawiała – że sprawiła mu przykrość. Nie miała wpływu na swoją chorobę, ale miała wpływ na to, kogo obarczy ciężarem współdzielenia wiedzy o niej. Wystarczy, że ona będzie się z tym męczyć do końca życia, inni nie muszą, nie powinni!
To tak zwane ruchy pląsawicze — zaczęła. Opowiadanie o tym, co ją czeka, było cholernie trudne. Mimowolnie wyobrażała sobie moment, w którym choroba zacznie przybierać na sile. — Huntington to również otępienie, zaburzenia osobowości, zmiany nastroju, agresja. Z czasem zaburzenia mowy, a nawet całkowite oderwanie od rzeczywistości. W końcowej fazie chorzy bywają całkowicie unieruchamiani. Nie panują nad ciałem i umysłem — powiedziała, czując wzbierające w oczach łzy. Nie prosiła się o to wszystko i wcale nie chciała obarczać tym Lennaerta. Widziała, jaką przykrość sprawia mu słuchanie tego, ale skoro doszukał się prawdy, łagodzenie szczegółów byłoby bezsensowe; to samo mógł bowiem przeczytać w Internecie.
Biorę środki, które mają spowolnić proces — dodała, próbując na sam koniec przekazać mu choć odrobinę lepszą wiadomość. — Właśnie dlatego nie chciałam ci mówić — rzuciła, nagle wstając. Zrobiła kilka kroków wokół saloniku. — Obiecaj mi, że to jedyny raz, kiedy będziesz się nade mną rozczulał. Nigdy więcej nie chcę cię widzieć… takiego.
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Ale w końcu będziesz musiała to zrobić. Nie będzie lekko i nie unikniesz tego wszystkiego ale przyjdzie moment w którym będzie ci lżej. Ja znając prawdę, wciąż twierdzę, że wolałbym się dowiedzieć o tym od ciebie — odpowiedział szczerze, choć niezależnie od tego w jaki sposób dotarła do niego informacja o jej chorobie, bolała ona w jednakowy sposób. Nie wyobrażał sobie by przyjaciółka miała ukrywać to przed nim do końca życia i czuł się beznadziejnie z tym, że nie ostrzegł żadnych zmian zachodzących w jej zachowaniu. Przecież jeden zbity kubek nie świadczył o żadnej chorobie, prawda? Gorzej jeśli musiała się przed nim kryć, gdy występowały jakiejś intensywniejsze ataki. — Każdy przetrawia takie informacje w inny sposób i powinnaś im na to pozwolić — dodał, jednak nie naciskał na nią zbyt mocno. Rozumiał jak wielkim ciężarem była dla niej wieść o chorobie i radzenie sobie z jej objawami ale być może otrzymane od bliskich wsparcie, dodałoby jej odrobinę otuchy podczas tej nierównej batalii? Ona w tym wszystkim martwiła się o rodzinę i może właśnie dlatego powinna pojąć troskę płynącą z ich strony?
Czyli skutki tej choroby są mimo wszystko nieuniknione? — jego źrenice rozszerzyły się, a on niemalże od razu zobrazował się dziewczynę, która za kilka, kilkanaście lub za kilkadziesiąt lat mogłaby zmagać się wymienionymi objawami. Była młoda i nie powinna rozmyślać nad tak ponurą przyszłością — zasłużyła na to by cieszyć się pełnią życia, poznać wspaniałego faceta i mieć własne dzieci, u których boku doczekałaby starości. Oczywiście nie twierdził, że choroba całkowicie dyskwalifikowała ją w tych działaniach, jednak zdawał sobie sprawę z tego jak trudne może okazać się jej życie z ta chorobą. Jeśli zacznie zamykać się na wszystkie doświadczenia i ludzi, którym na niej zależało, to sama skaże się na niedolę.
Nie oczekuj tego ode mnie, Megara — odparł, podnosząc głowę. Nie chciał by ból, który go trawił, wyrządzał jej krzywdę, jednak nie mógł przecież udawać, że wcale się nie zmartwił stanem jej zdrowia — Chciałbym ci jakoś pomóc ale nie mam o tym zielonego pojęcia. Nie zasłużyłaś na to i jestem wściekły, że spotyka to właśnie c i e b i e — dodał, próbując zrozumieć dlaczego złe rzeczy przydarzały się dobrym ludziom. Prędzej on zasłużył na taki los, po tym jak przysporzył bólu Judith i zniszczył swój związek.


megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
Nawet nie próbujesz postawić się na moim miejscu! — zaznaczyła ostrym tonem, wyraźnie niezadowolona z postawy przyjaciela. Wiedziała, że miał rację, wiedziała, że nadejdzie moment, kiedy będzie musiała powiedzieć rodzinie o chorobie, ale jeśli mogła odłożyć w czasie zrzucenie na nich tego ciężaru, zamierzała robić to jak najdłużej będzie w stanie. — Może to właśnie wy powinniście pozwolić mi poradzić sobie z tym na swój sposób? Bo to o mnie w tym wszystkim chodzi! Nie o świadomość twoją czy moich rodziców, ale o mnie — przypomniała, nie wyrażając zgody na to, by przyjaciel zrzucił na nią poczucie winy za ukrywanie prawdy. Nigdy nie stawiała siebie w centrum zainteresowania. Nie szukała uznania wśród rówieśników, nie próbowała na siłę zwracać na siebie niczyjej uwagi. Teraz – podobnie jak w szkole średniej – chciała się po prostu ukryć. — Nie zniosę bycia „naznaczoną” szkarłatną literą — dodała łamiącym się głosem. Nie chciała być tą chorą. Obawiała się wytykania palcami, nieustających pytań i prób szukania nieistniejących rozwiązań. Nie chciała, by ktoś dawał jej n a d z i e j ę. Lecz jeszcze bardziej nie chciała stać się niczyim p r o b l e m e m.
Przymknęła szklące się oczy i potaknęła, skinieniem głowy potwierdzając jego przypuszczenia. Wykonała jeszcze kilka bezcelowych kroków, aż w końcu ponownie usiadła obok mężczyzny. Patrząc na ściągniętą smutkiem twarz Lennarta zrozumiała, że w tym momencie to ona musi być silna. Miała bowiem c z a s, by pogodzić się z diagnozą, która dla niego była czymś całkiem nowym. Dlatego ścisnęła jego nadgarstek, próbując znaleźć w sobie wyrozumiałość, którą w pierwszych dniach otrzymywała od lekarzy. — Cierpisz. I domyślam się, że zrobiłbyś wszystko, żeby mi pomóc, bo jesteś moim najlepszym przyjacielem i kochasz mnie jak nikt inny, ale wkrótce zaakceptujesz, że są sytuacje, których nie da się naprawić — powiedziała, starając się znaleźć w sobie pokrzepienie, którym mogłaby się z nim podzielić. — Chciałabym, żebyś pozwolił mi udawać, że wszystko jest normalnie, że nic się nie zmieniło — poprosiła, mocniej zaciskając na nim swoje palce. Spojrzała mu w oczy, próbując przekonać, że właśnie taką drogę chciała w y b r a ć. Żaden ze specjalistów nie odważył się szacować, jak długo jej organizm będzie opierał się chorobie – mogła mieć pięć lat lub dwadzieścia pięć, zanim objawy Huntingtona uniemożliwią jej (w miarę) normalne życie. Musiała wierzyć, że będzie cieszyć się zdrowiem jak najdłużej.
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Bo nie mogę! — odpowiedział krzykiem zbulwersowany, czując cholerną bezsilność. Chciał jej pomóc ale tak niewiele mógł zrobić! Jeśli dobra rada była jedynym co miał w zanadrzu, to zamierzał wykorzystać fakt, że się przyjaźnili i dziewczyna może wziąć sobie jego słowa do serca. Ta miała jednak zupełnie odmienne zdanie na temat dzielenia się z bliskimi wieściami o chorobie i bez względu na jego opinie, musiał to zdanie uszanować. — Nie mogę ani ci pomóc ani wziąć tego na siebie. Co więc mam zrobić? Patrzeć jak maskujesz ból uśmiechem, tylko po to by oszczędzić cierpienia ludziom, którzy powinni być teraz przy tobie? Czy nasza obecność i troska jest dla ciebie aż takim c i ę ż a r e m? — kontynuował podniesionym tonem, chcąc uzmysłowić jej, że dźwiganie tego w pojedynkę było najgłupszym i najbardziej egoistycznym pomysłem na jaki wpadła. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat, robiła wiele szalonych rzeczy ale to? Miała prawo milczeć, jednak Halsworth nie potrafił się z tym wszystkim pogodzić.
Nie jesteś niczym naznaczona. Choroba w żaden sposób cię nie definiuje. Dla mnie zawsze będziesz tą samą Meg, która tańczy na stołach, wraca boso do domu i jest niesamowitą malarką — odparł, a na jego twarzy w końcu zagościł szczery uśmiech. Słowa płynęły z głębi serca i wiedział, że Beveridge nigdy nie będzie tą chorą koleżanką, która odstawała jakkolwiek od grupy. — Jeśli twój stan się pogorszy, choć wierze, że nic nie jest przesądzone, będę przy tobie by cię wesprzeć, rozumiesz? — spojrzał na nią, choć jego pomoc była zależna od tego czego w danym czasie będzie potrzebować. Jeśli będzie to noszenie zakupów czy inna fizyczna czynność - okej; jeśli jednak potrzebować będzie towarzystwa, zawsze był gotów na kolejny maraton filmowo-alkoholowy. — Tylko mnie nie odtrącaj i nie okłamuj — dodał, a następnie wyciągnął ręce i przyciągnął ją do siebie.

megara w. beveridge
ulubiona c i o c i a — z miejscowego przedszkola
31 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Przykłada się do wychowywania dzieci z miasteczka, rekompensując sobie brak własnych. Często coś upuszcza, przez co przyjaciel okrzyknął ją gapą.
Okazało się, że żyje z nieuleczalną chorobą, co sprawiło, że przestała poczynać plany.
N i g d y nie poprosiłaby go o takie poświęcenie! Nawet gdyby istniała taka możliwości, nie zgodziłaby się przekazać choroby innemu człowiekowi, tym bardziej najlepszemu przyjacielowi. Lennart czerpał z życia pełnymi garściami – podróżował, zakochiwał się, r y z y k o w a ł. Nigdy nie skazałaby go na niepewność, z którą wiązała się choroba.
Przykro mi, że nie zgadzasz się ze mną, ale podjęłam decyzję — powiedziała. Nie ujmowała słuszności argumentom, którymi ją zasypywał, ale wciąż uparcie wierzyła, że postępuje właściwie. Bez względu na to, co przyjaciel próbował jej wyjaśnić, uważała, że chroni siebie i całą rodzinę. Pozwalała im być szczęśliwymi, zamiast obarczać wiedzą o problemie, którego nie dało się pokonać. Nie zawsze bowiem dobre decyzje są moralnie poprawne.
Chcę pozostać taka również w swoich oczach — zapewniła go, odwdzięczając się lekkim uśmiechem. Zachowanie radości było dla niej bardzo ważne. Nie chciała się zmienić, nie chciała się ugiąć pod ciężarem przykrych wydarzeń. Teraz, gdy objawy Huntingtona nie były jeszcze zaawansowane, wydawało się do dość łatwe, trudności pojawią się wraz z upływem lat, dlatego próbowała nie myśleć o nich, nie teraz. Chciała wierzyć, że ma c z a s. — Wczoraj czterolatka oceniła domek, który narysowałam jako mierny. Nie wiedziałam nawet, że zna takie słowo — wspomniała żartobliwie, próbując rozchmurzyć przyjaciela.
Pokiwała głową, by pokazać, że naprawdę rozumie, jeszcze zanim przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym objęciu. — Dziękuję — powiedziała, rozkoszując się chwilą bezpieczeństwa w jego ramionach. — I przepraszam. Przepraszam, że się odsunęłam. Nie zrobiłam tego przez diagnozę, po prostu… — urwała, zastanawiając się, co tak naprawdę chciała powiedzieć. — Krępowałam się — przyznała, czując ciepło rozchodzące się na policzkach; na pewno się zaczerwieniła!
Felietonista i podróżnik — The Cairns Post
39 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
Po tym jak zostawił narzeczoną dla kobiety, którą poznał podczas jednej z misji w Ghanie, jest święcie przekonany, że afrykańska wiedźma rzuciła na niego klątwę. Nie ma ani narzeczonej ani miłości swego życia, bo ta zginęła w wypadku samochodowym kilka dni po powrocie z Afryki.
Mógł nie zgadzać się z ową decyzją ale musiał ją uszanować. Porachunki z rodziną pozostawiał więc jej, ciesząc, że trafił na ten nieszczęsny papier, bez którego najpewniej prędko nie dowiedziałby się o chorobie przyjaciółki. Teraz, gdy wiedział jakich objawów powinien się spodziewać, przypuszczał, że najpewniej zauważyłby zachodzące w niej zmiany ale wtedy, najpewniej byłoby za późno na jakąkolwiek reakcje i pomoc. Nie mógł zrobić nic by pomóc jej w leczeniu, jednak chciał w miarę możliwości, ułatwić jej funkcjonowanie i czuwać, gdyby potrzebowała go w każdej innej sytuacji.
Nie bądź dla siebie krytyczna. Na pewno nie przestaniesz dostrzegać siebie w czynnościach, które sprawiają ci radość. Malowanie, nauczanie dzieciaków czy choćby oglądanie ulubionego filmu. To jest twoja osobowość i nie ulegnie ona żadnym zmianom, nigdy — odparł przekonująco, wierząc we własne słowa całym sercem. Właśnie to wszystko sprawiało, że nigdy nie mógłby myśleć o niej w inny sposób. Gdyby jednak poddała się chorobie, załamała i przestała walczyć, najpewniej przestałby postrzegać w niej tę samą Meg. Beveridge którą znał, była pełna energii, radości i chęci do walki.
A to mała małpa — zaśmiał się, wyobrażając sobie małą, zarozumiałą dziewczynkę — Ale chyba nie przejmujesz się zdaniem czterolatki? Ja uważam, że pomalowane ściany prezentują się pierwszorzędnie. Żadnych zacieków i przebić, tak jak cie uczyłem — zauważył, rozglądając się po salonie. Nie miał czasu odmalować sam wszystkich pomieszczeń, dlatego pozostawił to dziewczynie, wierząc, że podoła zadaniu. Nie musiała się z niczym spieszyć.
Wiele osób kryło się ze swymi chorobami, nie chcąc zostać ocenionym przez społeczeństwo. Rozumiał to. Był jednak jej najlepszym przyjacielem i na pewno wiedziała, że nie był człowiekiem, który traktował takich ludzi inaczej. Podczas licznych wolontariatów, poznał wiele osób chorych lub niepełnosprawnych i cholera, to byli naprawdę świetni ludzie! Zaangażowani, promienni i pełni entuzjazmu, na myśl, że mogliby pomóc innym.
Widziałem cie bez stanika, Meg. O jakiej ty kurwa krępacji pleciesz? — odparł, trzymając ja w uścisku i zaśmiał się głośno. Gdy w końcu zwiększyli dystans między sobą, Halsworth zgodził się na herbatę, a gdy dziewczyna zajęła się jej przygotowaniem, Lennart kątem zerkał na jej ruchy. Nie dostrzegał niczego, co mogłoby świadczyć o chorobie.
Gdy odstawił pusty kubek na kawowy stolik, podniósł się z kanapy i uściskał ponownie przyjaciółkę na do widzenia. Godzina była późna, a jego rankiem czekała praca w redakcji.

koniec <3
megara w. beveridge
ODPOWIEDZ