projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Tak, całkiem nieźle wychodziło mu ukrywanie tego drobnego faktu. Opiekunka szkolnego kółka teatralnego byłaby na pewno dumna, że tak doskonale sobie radził i tak mocno poprawił technikę od czasu, gdy w drugiej klasie grał drzewo czy inną chmurkę. Ona niestety dumna nie była w tym momencie, bo po pierwsze nie wiedziała, że powinna, bo nie była świadoma jego oszustwa. A po drugie niestety był to dla niej dość krzywdzący występ, więc nie bardzo będzie w stanie docenić zaangażowanie. No trochę mało obiektywnie, ale najwyraźniej taka z niej artystka, że sztuka podobała się jej tylko wtedy, gdy była dla niej miła (wcale nie, ale to było jednak coś zupełnie innego).
Uniosła lekko kąciki ust, odwzajemniając jego uśmiech dość nieznacznie, aby chwilę później jednak spuścić wzrok na swój talerz, jakby co najmniej dodał jakieś płatki złota do tego risotto czy inny szafran. Tak naprawdę miała dość podobne odczucia względem tego wszystkiego, co on, a to nie niestety nie było łatwe do udźwignięcia. Wręcz przeciwnie, dobijało ją w tym wszystkim dość dramatycznie, przez co czuła się jeszcze bardziej żałośnie i głupio sama ze sobą. Co tylko napędzało tę nudną i jednocześnie okrutną pętlę, z której nie potrafiła się wydostać.
Nawet nie będę się z tym sprzeczać — stwierdziła niby lekko, trochę się z nim… Drocząc? Chyba tak. — Miałam trochę czasu, żeby to zauważyć — dodała, żeby było pewne, że miała odpowiednie informacje. Zarówno w teorii i praktyce. — Ale nie bierz tego do siebie, one są po prostu wybitnie mądre i spostrzegawcze — miało być to jakieś pocieszenie, czy coś. Bo to nie tak, że miała go za jakiegoś głupka. — Możliwe nawet, że to Twoja wina, bo uczniowie przerośli ucznia, czy coś — podsunęła jeszcze, lekko rozbawiona, w ramach lekkiego żartu.
Ich nigdy, tak naprawdę wiem, że to najwspanialsze istoty na świecie, które kochają bezwarunkowo i na zawsze — powiedziała to takim tonem, jak powinno się wypowiedzieć formułkę Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego, aby móc korzystać z mapy huncwotów. Bo wiadomo, że to najprawdziwsza prawda. Co na pewno potwierdzało jej spojrzenie Sernik, która położyła pyszczek na jej kolanach, zerkając na nią, gdy ją głaskała.
Czy sugerujesz, że jeśli nie dam się namówić na bazę z koców i poduszek, to znaczy, że mam w nie za mało wiary? — uniosła lekko brew, przenosząc na niego spojrzenie, w którym kryło się lekkie rozbawienie. — Interesujące — dodała, mrużąc oczy, jakby poważnie analizowała tę kwestię.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Nie potrzebował od niej gratulacji. Chętniej wymieniłby je na słowa kopiące go metaforycznie w tyłek. Wtedy może ich sytuacja jakoś by się ustabilizowała i nie brnęliby dalej w coś, co nie było dobre dla żadnego z nich i nie spełniało swojej roli. Bo przecież miało być niczym więcej, jak tylko miłym układem, z którego oboje dostają po prostu odrobinę przyjemności, spełnienie i zadowolenie. Aktualnie miał wrażenie, że wszystko się to jakoś rozmyło — wierzył, że tak mogło się to poukładać tak długo, jak była blisko niego. Później się odsuwała, a na Bookera, niczym kubeł zimnej wody, spadało to, że Franky zaraz wyjdzie i wróci do siebie, zostawiając go samego. Jakby po prostu nie mogła zostać na stałe.
Jedzenie z nią posiłku było miłą odmianą. Zwykła rozmowa wydawała się (co było bardzo szokujące!) milszą perspektywą, niż pospieszne ściąganie z siebie ubrań. I to prawdopodobnie tylko dlatego, że doskonale wiedział, co dokładnie niosło to za sobą. Wolałby to po prostu połączyć, ale że nie zanosiło się na to, by była to realna opcja, to na ten wieczór stawiał na samo towarzystwo. Booker, mężczyzna, który tęsknił za przytulaniem.
— Miałem nadzieję, że staniesz w mojej obronie — oburzył się, unosząc nawet ton — tak, by zabrzmieć, jakby faktycznie jej słowa uderzyły wprost w jego delikatne serduszko. Nawet pozwolił sobie na to, by lekko się skrzywić, zamieniając ten lekki grymas w uśmiech dopiero po jej kolejnych słowach. — A możemy założyć, że to dzięki nam? Wtedy zaboli jakoś mniej — przyznał, mrużąc lekko oczy. Swego czasu nie wychowywał ich samodzielnie przecież. I chociaż stąpał po cienkim i kruchym lodzie, to wyrzucał te słowa w formie żartu, nie wyłapując nawet, że mogłyby ewentualnie zaburzyć tę rozmowę. Mógł mieć jedynie nadzieję, że pozostanie ona nadal w formie dość luźnej i żartobliwej.
— Gdyby więcej ludzi było tak mądrych, to straciłbym jakoś połowę klientów — wytknął może i lekko złośliwym tonem, ale ze śmiechem. Była to jednak najprawdziwsza prawda, ale nie stanowiło to żadnego zaskoczenia dla Bookera. Nie mógłby zakochać się w kimś, kto pozostawałby całkowicie ślepy w temacie wychowywania zwierząt i nie rozumiałby tego, że były to stworzonka często lepsze niż ludzie.
— Nie wiem. Po prostu chciałem bazę z koców, szukałem argumentów, które cię przekonają, ale chyba zabrnąłem za daleko — przyznał lekko zażenowany, uśmiechając się prawie przepraszająco. Skończył zaraz potem swoje danie i odsunął od siebie talerz nieznacznie, prostując się potem na krześle, by mógł na niej wzrok bezczelnie zawiesić.

projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Gdyby zostanie po prostu na stałe było proste do zrealizowania, to teraz nie siedzieliby wcale tutaj. Tylko jedliby pizzę wśród kartonów z jej rzeczami, które należało ponownie rozpakować. Niestety obydwoje komplikowali to wszystko uporczywie. Robili dziwne podchody, unikali rozmawiania, skupiając się tylko na fizycznym aspekcie ich relacji, jakby całą reszta nie istniała. Co byłoby głupim założeniem, nawet wtedy, gdyby nadal go nie kochała. I on nie kochał jej, ale o tym — rzecz jasna — nie miała zielonego pojęcia. Czasami o tym myślała, ale szybko sprowadzała się na ziemię, po której lepiej było twardo stąpać, zamiast bujać w obłokach. Wtedy ewentualny upadek, który był raczej nieunikniony, będzie mniej bolesny. Chyba. Patrząc jednak na to, jak wyglądał ten wieczór, trudno było jej sobie wyobrazić, że po powrocie do siebie, nie będzie tego mocno przeżywać, płacząc przez kilka godzin, leżąc na podłodze i patrząc w sufit. Być może między innymi ta perspektywa — jak na ironię — pozwalała się jej jeszcze bardziej zapomnieć i poczuć tak, jakby naprawdę wszystko było dobrze.
Nie miała zbyt wiele rozsądku w głowie, gdy przyjeżdżała tu sporo wcześniej, aby skorzystać z jego prysznica. Nie wpadłaby jednak, nawet w tej swojej dziwnej spontaniczności, której dała się w tej banalnej sytuacji ponieść, że skończą pijąc wino, jedząc razem kolację i rozmawiając. Tak zupełnie normalnie i miło, co było niezwykle przyjemną odmianą. I czymś, za czym tęskniła. Chyba na równi z przytulaniem, jak nie bardziej. W końcu cielesności brakowało jej mniej, nawet jeśli to, w co brnęli aktualnie, było jednak zdecydowanie mniej czułe i miłe.
Nieładnie jest kłamać — zaśmiała się lekko na jego oburzenie. — Hm, chyba nie do końca. Nie chcę Ci odbierać zasług, skoro to Ty jesteś tutaj ekspertem — poczuła lekkie ukłucie w okolicach serca i nieprzyjemny uścisk w żołądku, który wcale nie był spowodowany tym, że za dużo zjadła albo miała niestrawność. Świadomość, że był czas, gdy mogła sama się w ten proces zaangażować, była niby rzeczą oczywistą, ale jednak mówienie o tym na głos było po prostu przykre na bardzo wielu płaszczyznach. Dlatego jej uśmiech nieco przyblakł, w wesołe rozbawienie zniknęło z jej oczu.
Na szczęście nie musisz się martwić, społeczeństwo nadal ma się w swojej głupocie świetnie — tak naprawdę nie było w tym nic świetnego, ale nie ma co się oszukiwać. Głupich ludzi nadal było dużo, chociaż w kwestii piesków na szczęście świadomość rosła. Nie na tyle, żeby każdy super wszystko ogarniał sam, ale chociażby po to, żeby ludzie wiedzieli, że warto skorzystać ze wsparcia.
Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę bez słowa, z lekkim uśmiechem, gdy siedział naprzeciwko również się w nią wpatrując. Napiła się wina, zerknęła na swój kieliszek, a potem wstała, podchodząc do niego.
Chodź, musimy zacząć budować w takim razie — powiedziała do niego miękko, uznając że w sumie i tak nie ma nic do stracenia, skoro przecież na pewno będzie bolało. Mogła dołożyć do tego jeszcze trochę, prawda? Dlatego wyciągnęła w jego kierunku wolną rękę (w drugiej trzymała kieliszek), czekając aż się ruszy i rzeczywiście pójdą zbudować bazę. Dla siebie i dla piesków, wiadomo. W końcu już i tak zjedli, więc nie musieli przed nimi się chować.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Wizja zajadania pizzy pomiędzy kartonami była miła. Wprawdzie starał się takich za bardzo nie snuć, przekonany, że obudzi w sobie niepotrzebną nadzieję, nad którą ciężko będzie zapanować, ale gdyby nadarzyła się okazja ku temu, by ją zrealizować — na pewno by nie marudził. Bardzo sprawnie ogarnąłby mieszkanie tak, by nie było już norą należącą do kawalera, a znowu mogło mieścić rzeczy należące do Francesci. Z tego powodu chwilami miał wrażenie, że ostatni rok wcale nie istniał. Co może aż tak nie rozmijało się z prawdą, jeśli weźmie się pod uwagę, że lecząc złamane serce, zaszył się przed wspólnymi znajomymi, skupiając jedynie na psach. Czas niby mijał normalnie, ale nie znaczyło to wcale, że Booker robił coś więcej, poza egzystowaniem.
Wcale nie przeszkadzała mu nagła zmiana planów, ani chwilowe wyłamanie się poza ich zasady. Wręcz przeciwnie — podobało mu się to drobne odstępstwo do tego stopnia, że mógłby negocjować aktualne warunki ich układu, by dodali do tego trochę więcej czasu, który poświęcają na rozmowy i dość spokojne spędzanie wspólnie czasu. Czy to zrobi? Na pewno nie. I to dlatego, że — jak wiadomo — Booker sabotował własne uczucia, nie dając po sobie poznać, że je posiada względem niej.
— Pompujesz moje ego — przyznał, gdy dotarło do niego, że odrobinę przesadził, wychodząc tak śmiało z poprzednim wnioskiem. Uśmiechnął się do niej jednak, z cichą nadzieją, że jednak zdołają przejść na tym jakoś do porządku dziennego, bez psucia atmosfery na tyle, że nie pozostanie im nic innego, jak spokojne rozejście się w swoje strony. Jeszcze nie był na to gotów i wcale nie chciał tego robić. Nie chodziło o fakt, że nie miał tego dnia okazji, by pozbyć się jej ciuchów — chociaż Franky była bez wątpienia dla Bookera najseksowniejszą kobietą pod słońcem, to nie myślał dzisiaj tylko o tym, by ją rozebrać. Nie było mu do tego śpieszno, bo jako urodzony romantyk, cieszył się z tego, co w tym chwili dostawał.
— Niby pocieszenie, ale takie kiepskie bardzo. Jakby byli mądrzejsi, to znalazłbym sobie inne zajęcie. Może zostałbym sadownikiem albo założyłbym gospodarstwo? — podsunął, chociaż nie do końca wiedział, czy w którymkolwiek z tych zajęć zdołałby się spełnić. Na pewno jednak nie miałby nic przeciwko temu, by wcisnąć się w stylowe ogrodniczki i chętnie nasunąłby na głowę słomkowy kapelusz. Czy to wystarczyło, by uznać, że się nadawał do tej roli?
Nie musiała powtarzać tego dwa razy. Wystarczyło, że wyciągnęła w jego stronę dłoń, by bardzo chętnie ją chwycił. Złapał też swój kieliszek, a potem ruszył razem z Francescą w stronę kanapy, z której musieli ukraść poduszki. — Przyniosę koce, a ty ułóż poduszki — polecił i niechętnie puścił jej dłoń, by faktycznie udać się schodami na górę, do szafy, w której trzymał zapas świeżych i wypranych koców. Mógł więc z nimi chwilę później wrócić do kobiety, by zrealizować ich wspaniały plan. A jak tej bazy nie zburzą, to Booker będzie miał później idealne miejsce, żeby zapłakać nad swoim losem!
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Dom wcale nie zaczął przypominać kawalerskiej nory przez ten rok, gdy nie było jej tu ani na chwilę, więc nie musiał być wobec siebie aż taki krytyczny. Dobrze jednak, że nie zostawiał nadal wolnej jej części szafy, bo byłoby to bardzo niezdrowe. Nie, żeby byli specjalistami od unikania niezdrowych sytuacji między sobą, ale no po co sobie jeszcze dokładać. Już i tak krzywdzili całkiem świadomie samych siebie i trochę mniej świadomie siebie nawzajem, wierząc naiwnie, że tak nie jest i oszukując się, że nie ma sensu tego rozgrzebywać i próbować mówić o uczuciach i emocjach. A przecież tak niewiele dzieliło ich od tego, żeby mogło być lepiej. Może od razu nie na tyle, aby postanowiła tu znowu zamieszkać, ale spróbować zmienić kierunek tej relacji na ścieżkę, którą porzucili rok temu… To już było coś, co mogłoby okazać się całkiem realne, gdyby odważyli się przyznać do rzeczy, które tak desperacko próbowali chować.
Och, głupio wyszło — westchnęła, jakby co najmniej jakiś wielki ciężar właśnie na nią spadł, ale jednak nadal odrobinę rozbawiona. Nie zamierzała jeszcze stąd uciekać, bo dość łatwo było jej się dać ponieść temu, co w tym momencie mieli. I chociaż pozornie mogło wydawać się to bardzo banalne, bo przecież nie było to nic wielkiego i niesamowitego, to jednak nie ma co się oszukiwać, że za tym nie tęskniła najbardziej. Za ich wspólną codziennością, rozmowami i wsparciem, którego ostatnio potrzebowała jeszcze bardziej. Bo pożegnanie się z matką, z którą nie miała kontaktu przez większość swojego życia i te kilka lat nadal było zbyt krótkich, aby to nadrobić, było trudniejsze niż się spodziewała.
Wzruszyła lekko ramionami w bezradnym geście, bo niestety: nie było co liczyć, że społeczeństwo się jakoś magicznie naprawi i wszystko nagle będzie dobrze. Nie było też raczej sensu nad tym się rozwodzić, bo przecież szanse na to, że poprawią coś przez swoje gdybanie, były niewielkie. Mogli po prostu żyć tak, aby samemu nie dokładać cegiełki do tych głupot. Co na szczęście im wychodziło nie najgorzej, przynajmniej jeśli chodzi o wychowanie psów. I kilka innych rzeczy w życiu. To pasmo sukcesów kończyło się, gdy wchodziły w grę ich uczucia i emocje.
Okej — skinęła głową, uśmiechając się do niego lekko i zajęła się zleconym zadaniem. Może aż przesadnie starannie, ale jednak wolała skupić się na tym, niż pozwolić dojść do głosu myśli, że odpierdala jeszcze gorszy szajs niż odwalali zazwyczaj i będzie z tego powodu bardzo mocno cierpieć, więc żeby tego uniknąć, najlepiej byłoby po prostu uciec. Nie zrobiła tego jednak, spychając te logiczne podpowiedzi gdzieś daleko na bok, gdy kończyli wspólnie układać ich bazę, wystarczająco dużą, aby zmieścić ich wszystkich w przytulnym wnętrzu.
Bałam się, że wyszłam z wprawy, ale najwyraźniej wcale nie — przyznała, patrząc na ich dzieło, w którym już zapewne siedzieli. Przeniosła na niego wzrok, przyglądając się jego twarzy przez dłuższą chwilę i nawet otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale ostatecznie spuściła wzrok i przeniosła go na psiaki. — Film? Bajka? — zapytała, zamiast powiedzieć coś ważniejszego, chociaż zestresowało ją to teraz jakoś i czuła, że serce bije jej zdecydowanie szybciej. Och jaką była głupią sarenką, to trudno wyrazić to słowami.

booker alderson
właściciel hodowli aussie | psi behawiorysta — farma i pobliskie parki
32 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
I've been playing memories in my mind, wishing you were there like all the time, so I'm not alone
Niewykluczone, że zrobiłby to, gdyby ich drogi nie rozeszły się na rok. A tak, z bezpiecznym dystansem, potrafił przekonać samego siebie, że miał wszystko pod kontrolą. Dopiero zobaczenie jej na nowo skomplikowało całą tę sytuację i cofnęło uczucia Bookera do czasu, kiedy nie bardzo potrafił znaleźć sobie miejsce, wciąż odczuwając paskudną tęsknotę. Co zaprowadziło ich do aktualnej sytuacji — niekoniecznie zdrowej, ale na kilka chwil potrafił o tym zapomnieć. Jeszcze czuł tę przyjemną ekscytację, związaną z jej obecnością, bo przecież znikała, dopiero gdy drzwi zatrzaskiwały się za Francescą.
Kiedy zbierał koce na piętrze, przemknęło mu przez myśl, że może, gdy zejdzie na dół, jej już nie będzie. Nie chciał, aby dostrzegła, że to trochę za dużo, jak na zasady, które wprowadzili. Był to, póki co tak miły i idealny wieczór, że Booker naprawdę nie chciałby go jakkolwiek przerywać. A kiedy wrócił, ona nadal tam była — tak samo zaangażowana w ten pomysł, jak jeszcze chwilę wcześniej. Wiedział, że mógłby bez problemu przyzwyczaić się do widoku Franky, kręcącej się po tym salonie. Prawie tak, jakby nigdy go na dłużej nie opuściła. Uśmiechnął się, gdy powoli pokiwał głową z uznaniem, dostrzegając, że faktycznie dobrze jej poszło.
— To prawda. Jest to jedna z bardziej udanych baz, jakie widziałem — dał jej słowo. Wskazał ręką środek, zachęcając ją do zajęcia miejsca — póki żaden z trójki psów nie rozłoży się w środku wystarczająco, by nie mogli tam znaleźć miejsca dla siebie. Booker odszukał jeszcze wzrokiem pilot, zanim i on zajął miejsce w środku. Zadziwiająco gwałtownie przyspieszyło mu serce, gdy znalazł się już w środku — bardzo przytulnym i na tyle ciasnym, że nie sposób było trzymać się wystarczająco daleko od niej. Nie próbowałby nawet, ale tym sposobem nikt od niego nie mógł tego wymagać.
— Bajka — . Ledwo włączył telewizor, a na jego kolanach ułożyła głowę Krakers. Podrapał ją za uchem, przeglądając ofertę bajek. — Chcesz podjąć tę ważną decyzję, czy ja mam? — zapytał zaraz potem, czując, że kolejny pies wciskał się gdzieś obok, sprawiając, że Booker powoli tracił możliwość ruszenia się. Przekręcił jednak głowę w stronę kobiety, korzystając z tego, że siedziała tak blisko.
— Pamiętaj, że w bazie zawsze panują własne zasady. Nie można się w niej złościć, ani nikogo z siebie zrzucać — dodał bardzo poważnym tonem, na wypadek, gdyby zamierzała na przykład przesunąć Sernik, która ułożyła się na niej. A on sam wykorzystał tę swoją zasadę — którą miał nadzieję szanowała — by ją jeszcze pocałować, ale bardzo subtelnie, bo miał już pustkę w głowie zupełną po tym wieczorze, jak widać. Tak się załatwia, żeby kobieta od ciebie nie uciekała. Z a s a d y.
projektantka, twórczyni i instruktorka ceramiki — przydomowa pracownia
31 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy ceramikę i uczy innych używać koła garncarskiego, starając się wyleczyć w końcu złamane serce i ogarnąć swoje życie po śmierci matki
Teraz, gdy ten wieczór wyglądał zupełnie inaczej (a jednocześnie tak bardzo typowo i naturalnie, gdyby pominęło się ostatni rok z ich życia osobno) jeszcze łatwiej niż zazwyczaj było nie myśleć o konsekwencjach. O tym, że gdy stąd wyjdzie, zapewne niedługo, znowu będzie zupełnie sama ze swoimi myślami i złamanym po raz kolejny sercem. Za co nawet nie będzie mogła nikogo winić, bo robiła sobie to sama. Krzywdziła się okrutnie za te kilka skradzionych chwil, które tak naprawdę nie powinny już nawet należeć do niej. W końcu się rozstali i nie tydzień temu, a kilkanaście miesięcy. I nie wrócili do siebie przecież. A mimo to, gdy wrócił, rzeczywiście nadal tu była, aby mogli wspólnie dokończyć przytulną bazę, w której najlepiej byłoby się zamknąć i schować przed tym wszystkim, co działo się w ich życiu. Bo Booker przecież miał rację, tam mogły panować zupełnie inne zasady. I może nawet łatwiej byłoby udawać, że cały ten bałagan nie istnieje.
Hmm… Nie oglądałam tego, są smoki, myślę że to zwycięzca — stwierdziła po chwili zastanowienia, aby mogli włączyć Rayę i ostatniego smoka. Oczywiście kusiło ją Toy Story, jako jej ulubiona bajka, ale chyba mogło być to ryzykowne, że jednak by zaczęła płakać, potem przypomniałaby sobie o swoim zagubionym Chudym i płakałaby jeszcze bardziej. A od tego już krótka droga do historii, szczególnie jeśli przypomniałaby sobie, że ma jeszcze więcej powodów do tego, aby płakać: jednym z głównych jest ona sama. Także za duże ryzyko, że nie przestałaby już nigdy. A tak mogła się usadowić nieco wygodniej i pogłaskać po głowie Sernik, która trzymała głowę i jedną łapę na jej nogach, nie przeszkadzając jej jednak wcale, więc do głowy nie przyszło jej, aby ją zrzucać. Nie była nienormalna. Trochę niepoważna, nieodpowiedzialna i może dodatkowo nieco niestabilna emocjonalnie, ale miała trochę godności na szczęście, więc piesków nie odrzucała. Szczególnie takich trochę swoich. Bookera… Cóż, jego teoretycznie mogła odrzucić, ale wcale nie chciała. Dlatego wolną rękę położyła na jego policzku, aby odrobinę ten pocałunek przeciągnąć. Spojrzała mu w oczy zatrzymując się w bezruchu na moment, gdy się od niego odsunęła, a potem po prostu wróciła do oglądania, czując bardzo dużo rzeczy na raz, przez co za bardzo nie mogła i tak skupić się na oglądaniu bajki. Ten chaos najwyraźniej zmęczył ją na tyle, że nawet nie miała pojęcia, kiedy zaczęła zasypiać i głowę oparła na jego ramieniu. A potem, w pół śnie już właściwie po prostu się do niego przytuliła.
Lubię, jak pachniesz — mruknęła dość niewyraźnie, przesuwając nosem po zgięciu jego szyi. — Dziękuję — trudno stwierdzić, czy dziękowała mu za prysznic, za kolację, bazę z koców czy po prostu za wszystko. Czy może jednak za to, że ładnie pachniał. Na pewno nie za to, że gdy obudzili się rano była bardzo speszona i zagubiona, więc pożegnała się w pośpiechu uciekając z rumieńcem na twarzy niczym nastolatka przyłapana przez rodziców chłopaka na nocowaniu w jego pokoju.

koniec, booker alderson
ODPOWIEDZ