dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
012.
{outfit}

- No zobacz, już nie jest tak tragicznie prawda? -
Powiedziała wpuszczając siostrę do jej nowego domu, w którym trwał remont. Ronana akurat nie było więc Judith przywiozła Sadie żeby mogły zobaczyć efekty pracy. Nie mogła sie doczekać aż wszystko będzie zrobione, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że wiele będzie musiało wody w rzece upłynąć zanim ten cały remont się zakończył. Ledwo co sie zaczął, ale Judith juz widziała pierwsze efekty, szczególnie w łazience, którą Ronan mial remontować jako pierwszą. - Będzie ślicznie, jak wszystko skończę... zobaczysz. Zaproszę Cię wtedy na babski wieczór i będziesz mogła sie zrelaksować w wannie, którą wstawię w łazience na piętrze - wszystko miała zaplanowane, teraz tylko musiała to wprowadzić w życie, wiedziała, że się uda. W końcu los zaczął jej sprzyjać, zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym. Zaczęła powoli zabierać się za napisanie poważnego artykułu. Miała już wszystko przygotowane, teraz tylko do tego siąść i napisać porządny tekst. Niestety dość łatwo było ją ostatnio rozproszyć, więc to takie "usiądź i napisz" nie było aż tak proste jakby tego oczekiwała. Nawet dzisiaj znalazła sobie wymówkę żeby tego nie robić. Co jeżeli podświadomie obawiała się powrotu do poważnych tematów? Może sądziła, że sobie nie poradzi? Że znów znajdzie się sprawa, która przytłoczy ją tak mocno jak poprzednia. Może nie była gotowa?
Była jednak gotowa na spotkanie z siostrą i zaprezentowanie jej domu. Wiedziała, że nie jest tak fajny jak ten, w którym mieszka teraz Sadie, no ale trudno. Nie musiała jej dorównywać. Już się przyzwyczaiła, że ona była tą "problematyczną" siostrą, której nie wszystko w życiu wychodziło tak jak powinno. Związki? Nołp. Praca? Nie koniecznie. Dom? Jak widać, jeszcze też nie. Dobrze, że przynajmniej była ładna i miała nogi do nieba. Ładnym ludziom jest łatwiej podobno. Aż żal myśleć jak chujowe byłoby jej życie gdyby była brzydka. - Przeżyje jakoś ten remont co nie? - Zapytała po chwili i usiadła na schodach nieco przerażona jeszcze całym ogromem prac, bo uzmysłowiła sobie, że rzeczywiście niedługo bedzie musiała zamieszkać w tym syfie, bo za parę dni miała wyprowadzić sie ze swojego mieszkania.

sadie mansley
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
002.
- Z zewnątrz jest przepiękny i naprawdę nie wiem o co tyle hałasu. – Trochę bała się tego momentu podjechania pod dom siostry. Bała się, że zobaczy jakiś tragiczny mały zamek, który pokryty jest bluszczem. Na szczęście przeżyła bardzo miłe zaskoczenie. Dom był bardzo uroczy i wcale nie przypominał ruiny, którą Sadie ułożyła sobie w głowie. Oczywiście nie żeby tak źle w ogóle swojej siostrze życzyła, co nie. Proponowała nawet, żeby Judith zamieszkała u niej, ale ostatecznie siostra uznała, że jak zamieszkają razem, to to tylko przedłuży okres przeprowadzki Judith do jej własnego domu. Czasami więc u niej nocowała jak Sadie nie siedziała w szpitalu. Jakimś cudem Sadie przestała się czuć komfortowo we własnym domu, kiedy wychodziło na to, że musiała tam spędzać czas samotnie. Elektra też nie ratowała sytuacji. Jasne, trochę umilała czas i sam dom, ale nic poza tym.
- Ej, ale postępy są naprawdę spore. – Zakładam, że Judith wysyłała Sadie na bieżąco fotki, bo wiadomo, że zapracowana Sadie nie zawsze miała okazję do tego, żeby fizycznie wszystko obejrzeć. Mimo, że mieszkała tak blisko. Chyba, że mówimy o szpitalu jako o miejscu zamieszkania. Wtedy mieszkała dosyć daleko. – Sugerujesz mi, że moja wanna przestanie nagle być atrakcyjna i będę musiała się kąpać w twojej? – Zaśmiała się i weszła sobie głębiej do tego domu, żeby go sobie obejrzeć. W końcu była tu pierwszy raz. Cieszyła się, że nie pomagała Judith przy wyborze lokum, bo znając siebie, bardzo szybko odradziłaby jej branie takiej ruiny i zaproponowałaby kupno czegoś bliżej siebie, co było gotowe do natychmiastowej wprowadzki.
- Oczywiście, że przeżyjesz. – Zaśmiała się i usiadła sobie na schodkach obok siostry. Puściła też ze smyczy Elektrę, żeby sobie powęszyła po mieszkaniu. To dobry i wytrenowany pies, więc nie będzie żadnego przypału, że zrobi w jakimś miejscu kupę czy siku. Bez przesady. – Nie takie rzeczy przeżyłaś. – Powiedziała łapiąc siostrę za rękę i przyglądając się temu co miała przed sobą. Czyli niewykończoną i jeszcze nieco zabrudzoną ścianę. – Sam fakt, że już załatwiłaś sobie ekipę remontową jest sporym plusem. – Biedna Sadie nie wiedziała, że Judith załatwiła sobie jednego typa, zamiast całej ekipy. Dobrze chociaż, że ten typ dysponował czasem, który mógł oferować Mansley. – Poza tym moja oferta jest nadal aktualna. Jak będziesz potrzebowała ładnego miejsca do zamieszkania, zapraszam do mnie. – Uśmiechnęła się. Nie była typem osoby, która odmówiłaby dachu nad głową swojej siostrze. Gdyby wiedziała, że Bena siostra potrzebowała dachu nad głową to jej też pozwoliłaby u siebie zamieszkać. Nie była wcale taka zła!
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
- Tak wiem, też jak go zobaczyłam to myślałam, że nie ma takiej tragedii o jakiej pisali w ogłoszeniu - później się przekonała, że jednak wcale nie jest tak pięknie jak to mogło wyglądać z zewnątrz. Judith jednak potrzebowała odzyskać pełnie niezależności po tych wszystkich swoich wcześniejszych nieudanych relacjach i chwilowym zjebaniu kariery. Nie było opcji żeby wprowadzała się do siostry żeby tam przeczekać ten cały remont. Chciała mieszkać sama, nawet jeżeli łączyło się to z tym, że będzie musiała spać na klepisku. Trudno. Przeżyje to jakoś, w końcu ludzie mieszkali czasem w gorszych warunkach, niektórzy nawet nie mieli własnego dachu nad głową. Także i tak nie miała wcale aż tak najgorzej. Wierzyła, że wraz z nadejściem nowego domu, jej życie też sie jakoś magicznie odmieni zacznie sie powoli układać wracając na właściwe tory.
- Co nie? Też tak uważam. Mam nadzieję, że ten stan rzeczy się utrzyma i będzie widać ten progres - chociaż widziała jak Ronan pracuje i była pewna, że rzeczywiście w trybie ekspresowym wyremontuje jej tą chatę. Będzie mu może musiała za to dać jakiś napiwek, bonus, premię, nie miała pojęcia jak to nazwać. W każdym razie, na chwilę obecną nie miała za bardzo pieniędzy do rozdawania, ale najwyżej pożyczy trochę od rodziców. - Owszem, jak zobaczysz moją to o swojej własnej zapomnisz - rzuciła śmiejąc się, bo być może wcale tak nie będzie, ale Judith po prostu bardzo się cieszyła, że będzie mieć własną wannę we własnym domu i mogłaby ją każdemu pokazywać.
- Nie żebym miała jakieś wyjście - odpowiedziała spoglądając na siostrę, a później przeniosła wzrok na pieska. który sobie teraz gdzieś spacerował i obwąchiwał rzeczy. Okej miała drugie wyjście, mogła się dezaktywować, ale nie chciała być aż takim tchórzem. Poza tym, nie chciałaby zostawić siostry. Może i nie były bliźniaczkami z krwi i kości, ale Mansley zawsze ją w ten sposób traktowała. Była jej krwią z krwi, nawet jeżeli nie do końca biologicznie się to zgadzało. - Z tą ekipą... to też nie przesadzajmy. - Skrzywiła się lekko. - Remontuje mi to wszystko kuzyn Caitriony. - Wyjawiła, chociaż w sumie nie zeby to był jakiś wielki problem. - Ale dobrze mu idzie i jest bardzo dokładny. Wolę takiego jednego co mi zrobi dobrze, a nie całą masę, z którymi trzeba się użerać - może gdyby pracowników było więcej to czas remontu byłby krótszy, ale wtedy zapłaciłaby więcej. Coś za coś. - Dziękuję, ale wiesz, że nie mogę. Nie chcę Ci zawracać głowy. - Musiała sobie jakoś sama poradzić, ale było to do zrobienia przecież. - Jak tam w pracy? - Zapytała, bo wiedziała, że Sadie czasem lubi się tak zachłysnąć robotą.

sadie mansley
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
Sadie oczywiście była przyzwyczajona do swojego pięknego domu, który nadal spłacała. Nie była jednak przesiąknięta jakimś wyjebanym w kosmos luksusem. Dopiero od niedawna pracowała jako chirurg. Co prawda miała wyrobione chore ilości godzin, ale nadal musiała sobie wyrobić renomę.
- Może sami nie byli świadomi tego co się tu dzieje. Tak bardzo chcieli pozbyć się domu, że zaniżyli cenę i napisali okropieństwa. – Zmarszczyła brwi, bo nie miało to absolutnie żadnego sensu. Powinni raczej zaniżyć cenę i pisać jaki dom jest super. No, ale wtedy może Judith nie zostałaby właścicielką tak pięknego klepiska. – Nawiedzony też nie jest, nie? – Zażartowała sobie, ale kto tam wiedział te wszystkie, australijskie domostwa. Może kiedyś kogoś zadusił tutaj jakiś wielki boa czy ki chuj.
- No słuchaj… wychodzi na to, że ekipa ma zapał także… płać im, bądź miła, przynoś im czasami jakieś wypieki, albo przekąski i będą ci odwalali kawał dobrej roboty. – Wiadomo, że nie było to wymagane, ale zawsze było miło jak tak ktoś się troszczył o tych biednych roboli. To zazwyczaj takie proste chłopki. Sadie nie miała zielonego pojęcia, że Judith to sobie zatrudniła przystojnego typa do odwalenia takiej roboty. Ona widziała takich polskich budowlańców. – Tylko nie przynoś im żadnego alkoholu. Bo ci jeszcze płytki krzywo położą. – Wiedziała jednak, że jej siostra była inteligentną laską i nie przynosiłaby budowlańcom alkoholu. No, ale jak już pomyślała o tych Polakach, to niestety musiała też wspomnieć o alkoholu. Polacy to jednak mieli reputację nawet w Australii. – No dobra. To w takim razie będę musiała to przeżyć na własnej skórze. – Sadie jak każda kobieta uwielbiała relaksować się w kąpieli. Mogłaby tam spędzić godziny. Aż żałuję, że nie mam wanny, a najbliższą wannę będę miała dopiero za dwa tygodnie.
- Masz inne wyjście. – Spojrzała na nią uważnie. – Podtrzymuje moje marzenie z dzieciństwa. Spróbowałabym cię zamrozić i rozmroziłabym cię jak już dom będzie na wykończeniu. Najgorszą część czyli oczekiwanie miałabyś za sobą. No i wyspałabyś się przy tym. – Pewnie Sadie jak była mała to przeczytała te dziwne informacje o tym, że Walt Disney jest zamrożony. Później jeszcze doszły te informacje o tym, że Maryla Rodowicz jest rozmrażana co roku na Sylwestra w Polsce, skoro już ten post ma nutkę polskości w sobie.
Uniosła brwi. – Ten cały dom ogarnia ci jedna osoba? – Musiała mieć potwierdzenie. Rozejrzała się jeszcze raz po domu. To zmieniało teraz postać rzeczy, w takim tempie, z jedną osobą, to Judith może zamieszka tutaj w przyszłym roku. Ehh. Zaraz jednak Sadie zapomniała o tym zmartwieniu i wybuchła głośnym śmiechem. Spojrzała na Judith zażenowana swoim zachowaniem, bo jednak zachowała się jak kretynka i dziwna nastolatka. – Przepraszam… za bardzo skupiłam się na tym, że wolisz jednego, który zrobi ci dobrze. – No tak jak mówiłam, żenada na podstawie gimnazjum. Ale łezkę z kącika oka to sobie otarła.
- Możesz. Mówię poważnie. Dom i tak praktycznie cały czas stoi pusty. – No bo ona jest w pracy, a Benedict… cóż, jak nie jest w pracy to Sadie absolutnie nie ma zielonego pojęcia gdzie on może być. Zakłada, że tak jak jej odpowiedział ostatnio: „Na dworze”. – W porządku. Coraz lepiej. Mam coraz więcej samodzielnych operacji. Mam już nawet za sobą kilka sytuacji, gdzie ludzie prosili o to, żebym ja ich reprezentowała. – Wypięła dumnie pierś, bo oczywiście dla niej to był niesamowicie dobry powód do dumy. – A jak tam u ciebie? Co teraz piszesz? – Pewnie czytała wszystko co Judith publikowała. Nawet jak się wstydziła. Chyba, że nie publikowała i odpisywała bezpośrednio ludziom. Nie wiem jak to działało.
dziennikarka — cairns post
34 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Próbuje się pozbierać po tym jak zostawił ją narzeczony i stara się nie zostać bez dachu nad głową jednocześnie pisząc porady o tym czy zakrzywiony penis to coś dziwnego.
Judith nerwowo się zaśmiała. – Nie no, na bank nie jest nawiedzony, co Ty gadasz... kto wierzy w takie rzeczy – ale już wiedziała, że nie będzie w stanie tutaj spać spokojnie dopóki nie odprawi jakiegoś rytuału oczyszczajacego z szałwi i nie posypie wszystkiego solą. Pewnie łatwiej byłoby zaprosić księdza, ale nie znała jeszcze żadnego. Może niedługo się to zmieni. Na razie jednak musiała mieć to co miała. Pamiętam też, że pewna blondwłosa psychopatka zabiła jakąś rodzinę w domu w Lorne Bay więc cóż. Może jednak z jakiś konkretnych przyczyn ta cena była zaniżona, tylko Judith jeszcze o tym nie wiedziała.
- Dobrze będę dogadzać i nie przynosić wina – z pierwszym owszem mogła dogadzać Ronanowi iks de, ale z drugim to już nie koniecznie, bo teraz gdy wróciła Sameen i będzie jej doradzać w wyborze wina to pewnie znajdzie jakieś idealne do podzielenia się z typwem, który remontuje Ci dom i Judith będze chciała tego spróbować. Także niestety. To się pewnie stanie prędzej czy później. – Tak się na pewno nie stanie, jestem przekonana, że płytki będą proste – ufała Ronanowi i wierzyła głęboko w jego profesjonalizm. Mam uraz do tego słowa, ale już niech będzie. – Owszem, zrobię Ci spa w mojej wannie – wiedziała, że jej siostra potrzebowała odrobiny relaksu. Tak ciężko pracowała w tym szpitalu, pewnie nie raz i nie dwa zarywała nocki żeby ratować ludzkie życie, to musiało być okropnie stresujące i Judith się o nią martwiła. Taki relaks w wannie na bank, by jej dobrze zrobił. Pewnie Sam jej znajdzie wino, które będzie mogła podać Sadie.
- Wtedy chciałaś mnie zamrozić za to, że Ci ukradłam lalkę Barbie, więc to marzenie jest już nieaktaulne – pewnie nigdy tej lalki jej nie oddała, tak samo jak niektórych ciuchów, które teraz Sadie mogłaby szukac w jej szafie, gdyby oczywiście Judith miałaby szafę już chociaż kupiną. Na razie ciuchy były w plastikowych workach i kartonach, miała wyciągnięte tylko kilka, żeby mieć w czym normalnie chodzić. – Poza tym kto Ci powiedział, że jestem niewyspana? Mam jakieś podkrażone oczy? – Zapytała i aż wyciągnęła telefon żeby się przejrzeć, ale wyglądała dość normalnie. Ślicznie jak zawsze.
- Yhym, akurat tylko on miał czas... poza tym naprawdę sądzę, że sobie poradzi – widziała w jakim tempie te prace szły i była zadowolona z tego jak Ronan pracuje. Poza tym nie byl jakimś gburem, który traktował ją protekcjonalnie tylko dlatego, że jest kobietą i nie wie jaka jest różnica między gipsem a klejem do kafelek. Sądzila, że kafelki się kłądzie na gips. No i się pomyliła, ale nikt nie robił jej z tego powodu wykładu. Zdziwiła się jednak słysząc jak siostra się tu perfidnie naśmiewa z niej. – Sadie! – Aż ją lekko szturchnęła w ramię. – Przestań mówić takie rzeczy – zaśmiała się zaraz po niej, bo to rzeczywiście brzmiało głupio. – Chociaż w sumie... nie miałabym nic przeciwko, jest całkiem przystojny – dodała szczerząc się do siostry. Żartowała sobie, ale mogła. Ronana tu nie było więc nie słyszał.
- Nie, nie. To Wasz dom. Nie będę Wam przeszkadzać. – Wiedziała przeciez o tym co się stało z Benedictem i jego przyjacielem. Rozumiała, że przechodził teraz przez ciężki okres i nie chciałaby się tam kręcić. – Wow... wiedziałam, że niedługo wszyscy się na Tobie poznają i będą wiedzieć, gdzie szukać najlepszego chirurga – powiedziała dumna z siostry, ale żeby nie było aż tak słodko... – pewnie w szpitalu w Brisbane – dodała uśmiechając się teraz, bo uważała, że to był bardzo dobry dowcip. – Całkiem nieźle, tak myślę. Zaczęłam pisać o mobingu w ratuszu, ale zastępca burmistrza nie za bardzo chciał ze mną o tym rozmawiać. Może podbije wyżej, burmistrz jest nowy, jeszcze nie do końca doświadczony to może mi coś zdradzi. – Potrzebowala nieco więcej informacji na ten temat. – Miałam też wywiad z tym kaznodzieją co niedawno się pojawił w mieście. Naciągacz, jestem tego pewna, ale całkiem nieźle się kryje. Pewnie dlatego, że tez jest całkiem niczego sobie, a ładnym ludziom wszystko uchodzi płazem – dobrze, że nie ssakiem... żal mi siebie w tym momencie. – A jak tam z Benedictem? Jak on się czuje? – Zapytała łapiąc siostre za rękę, bo to pewnie był ciężki temat, ale trzeba było go poruszyć. Judth lubiła Benny’ego, ale bardzie zalezało jej na dobru siostry, a wiedziała, że teraz mają ciężki okres.

sadie mansley
sumienny żółwik
catlady#7921
luna - joshua - zoey - bruno - ella - eric - cece - cait - benedict - owen
chirurg neonatolog — carins hospital
34 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I’ll never let go of you darling – I’ll prefer your chaos over someone’s calm. I’ll prefer your broken beat over someone’s steady heart.
- Absolutnie nikt! – Odpowiedziała troszkę za głośno. – Dlatego ten dom nie jest nawiedzony. Nie istnieje coś takiego. – Próbowała jakoś uspokoić siostrę. Nie chciała jej tutaj stresować tym, że jej nowy dom mógł być nawiedzony. Sadie by chyba kogoś zabiła jakby ktoś próbował coś takiego wmówić jej chałupie. Zwłaszcza jakby ją już kupiła. Bo jeszcze przed zapłatą i podpisaniem umowy to tam pal licho. Człowiek zawsze mógł się wycofać. A po opłaceniu i podpisaniu? No cóż… zostawały tylko rytuały. Sadie jednak postanowiła nic więcej na ten temat nie mówić. Nie wierzyła w takie rzeczy, ale nie chciała niczego wmawiać swojej siostrze.
- Tylko Judith… nie przesadzaj z dogadzaniem, bo ich rozleniwisz i będą się ociągać dla samego rozpieszczania. – Sorki, ale Sadie sobie tych budowlańców wyobrażała jako takich otyłych, bezzębnych chłopków. Zapomniała na chwilę o tym, że w tym mieście mieszkają tylko i wyłącznie atrakcyjni ludzie. Gdyby wiedziała jak wygląda Ronan to by kazała Judith wychodzić z domu. – Dobra, ale miej Judith świadomość tego, że jesteś bliska rozpieszczenia mnie. Jak postarasz się za bardzo to, albo ja zamieszkam z tobą w niewyremontowanym domu, albo będę częstym gościem. – No Benedict niestety nie rozpieszcza Sadie za bardzo. Wcześniej to pewnie rozpieszczał. Teraz jest zbyt zajęty swoimi problemami. No i Sadie nadal była w tym miejscu, że nie miała do niego o to pretensji. Nadal dawała mu czas na to, żeby przeżył swoją żałobę. Po prostu śmieszyłaby ją sytuacja, w której ona wprowadziłaby się do „ruiny” Judith, a Judith nie chciała do jej wygodnego i wyremontowanego domu.
- To był dobry powód. To była moja Barbie lekarz. Nawet nie wiedziałam, że po cichu inspiruje mnie do tego, żeby zostać lekarzem. – Ale wiadomo, że prawda była inna. Na początku Sadie przecież chciała budować maszyny, roboty, chuj wie co. Dopiero z czasem dotarło do niej, że mogła pomagać ludzkim istotom. – Wyglądasz cudnie jak zawsze. – Uspokoiła siostrę. Po prostu każdemu przydałoby się kilka godzin, tygodni, miesięcy, lat dobrego snu. – Okej. Mam nadzieję, że masz rację. Jak nie to… mam dobrych prawników. – No może nie miała ich tak typowo dla siebie, bo nigdy żadnego nie potrzebowała. Teraz jednak jako lekarz trochę wyrobiła sobie znajomości i miała kontakty do najlepszych prawników. Tata Zimmerman, albo Luna Dashwood. – Mam nadzieję, że nie zatrudniłaś go ze względu na to jak wygląda. – Przyjrzała się siostrze badawczo. Kobiety robiły bardzo często dziwne rzeczy z powodu tego jak mężczyźni wyglądali. Sadie w ogóle kobiet nie oceniała w tym przypadku. Mężczyźni poza wyglądem bardzo rzadko mieli cokolwiek do zaoferowania.
- Dobrze wiesz, że nie będziesz przeszkadzać. Ale nie będę też namawiać. Pamiętaj, że oferta jest aktualna. – No jakby Judith czuła, że musi zamieszkać z Benem i Sadie, to by to zrobiła. Nie było sensu w przesadnym namawianiu jej. – Wow. Żart to się ciebie trzyma, nie? – Pacnęła Judith w ramię, ale zaraz się zaśmiała, bo wiedziała, że siostra sobie z niej żartuje. A przynajmniej taką miała nadzieję. Chociaż nie wątpiła, że pewnie w Brisbane będzie ktoś lepszy od niej. Sadie miała na razie zbyt krótki staż, żeby móc się nazywać alfą i omegą chirurgii w swojej dziedzinie. – Dochodzi do mobbingu w ratuszu? – Aż uniosła brwi. Było to nie do pomyślenia. Ten nowy burmistrz był przecież taki przystojny i wydawał się sympatyczny. Sadie kojarzyła jego rodzinę, bo czasami z Bennym chodzili do Emerald Ranch na kolacje. Serwowali pyszne steki z kangura. – Myślisz, że uda ci się dostać do burmistrza? Nie jest jakiś super strzeżony? – Ona to nie wiedziała jak to działa. Co prawda słyszała, że każdy może w czwartek przyjść do burmistrza i z nim pogadać, ale nie wiedziała czy rzeczywiście to działa. – Jezu. Mówisz o tym co reklamuje się też w telewizji? On rzeczywiście jest diabelsko przystojny. – Gdyby Sadie nie pracowała przy medycynie to pewnie pozwoliłaby sobie na to, żeby oddać trochę pieniędzy dla tego kaznodziei w nadziei, że ją uleczy.
- Sama nie wiem. Nie jest dobrze. Wydaje mi się, że zaczął trochę przesadzać z alkoholem, ale nie chcę na razie nic z tym robić, bo… jednak chcę, żeby przeżył tą żałobę. Chce mu dać czas, ale też nie wiem… nie potrafię rozpoznać granicy, w której powinnam zacząć się martwić. – Wierzyła, że każdy przeżywa żałobę na swój sposób. Nie chciała wparować i mówić Benedictowi, że już koniec i nastał czas, żeby wziąć się w garść.
ODPOWIEDZ