właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Teoretycznie takie się wydawało, ale w praktyce… Cóż, każdy musiał sobie radzić na swój sposób z takimi rzeczami i chyba nie należało w żaden sposób oceniać, czy coś było mądrzejsze, czy może jednak głupsze, bo naprawdę trudno mieć pewność, że samemu by się postąpiło lepiej w takich warunkach. W końcu każdy człowiek i każda relacja z każdą z osób była zupełnie inna, co mocno komplikowało życie i sprawiało, że trudno było się czegoś konkretnego nauczyć i nie popełniać podobnych błędów. U niego problem — mimo jej szczerej wiary — mogła stanowić również swego rodzaju naiwność. Albo zbyt duża wiara w to, że ludzie się zmieniają i że na pewno nie są tacy źli, jak często się wydaje. Oczywiście z różnymi wyjątkami, które był przegraną sprawą, ale na szczęście zamiast o nich mogli porozmawiać o żółwiach i wężach. Gdy o nich mówiła, Winnie przyglądał się jej z nieukrywanym zafascynowaniem i zainteresowaniem. Może gdyby był trzeźwy lepiej by to maskował, ale teraz wychodziło mu to tak, że w sumie to wcale.
Niby wiem, że jesteś niesamowita i niezwykła, ale i tak stale mnie czymś jeszcze zaskakujesz — przyznał, uśmiechając się do niej, bo miała piękny wyraz twarzy, gdy o tym mówiła. — Pozytywnie, oczywiście — dodał, chociaż chyba wcale nie było to potrzebne, bo raczej bez problemu mogłaby to wywnioskować sama.
Wolałem się upewnić — zaśmiał się, słysząc jej oburzenie w głosie. — Wybacz. Ale dobrze wiedzieć, że chcesz mi zaimponować, to miłe — nawet bardzo. Pewnie bardziej niż powinno, ale kto dba. Na pewno nie on w tym momencie, skoro zdawał się nie przejmować już absolutnie utrzymywaniem pozorów. — Chociaż nie jestem pewien, czy wspólny kemping to taki dobry pomysł — nie przemyślał mówienia tego na głos, jakby nie wpadł zupełnie na to, że skoro powie a to będzie musiał powiedzieć b, czyli wyjaśnić jej dlaczego. Najwyraźniej był to jednak problem Winniego z przyszłości. Takiej bardzo bliskiej, ale nieważne.
Nie możesz — pokręcił głową z przekonaniem, że pokazywanie jej tego to na pewno zły pomysł. — Jestem w to zbyt dobry — wyjaśnił zupełnie poważnym tonem, jakby co najmniej był jakimś przesadnie pewnym siebie Casanovą. A że podobno się przyjaźnili, to chyba głupio byłoby, żeby ją podrywał i to skutecznie, prawda? Miało to bardzo dużo sensu w jego głowie. — Niepotrzebnie — uniósł lekko ramiona w nieco bezradnym geście. — Stało się, trudno. Nie ma podobno tego złego, co by na dobre nie wyszło, czy coś — był człowiekiem dość optymistycznym, ale zapewne gdyby nie alkohol, to takie słowa z jego ust by nie padły. Ale przecież ostatecznie było w nich sporo prawdy, bo gdyby jego małżeństwo się nie spieprzyło, to nie byłoby go w Lorne. Ale zaśmiał się lekko na informację o jaszczurce, nie zapominając jednak o tym, że przecież planował iść w zaparte i nie dać się namówić na jakiś pokaz swoich umiejętności. Przyglądał się jej za to dość uważnie, jakby coś w swojej głowie analizował intensywnie.
Być może zamiast skupiać się na tym, co aktualnie krążyło mu po głowie, powinien spełnić jej prośbę. Jest spory potencjał na to, że wszystko wtedy wyszłoby o wiele lepiej i na pewno rozsądniej. Bo najwyraźniej dość szybko zapomniał o tym, że jeszcze przed chwilą miał całkiem rozsądne podejście i naprawde chciał zachowywać się jak przyjaciel. Wyparowało to z jego głowy, podobnie jak to, że rozmawiali o bardzo ważnych rzeczach, czyli miłości do Beyonce, Seana Paula i Rihanny. I o jej umiejętnościach tanecznych, które chętnie by zobaczył, tak szczerze mówiąc, gdyby jednak zechciałaby zaprezentować mu swoją znajomość układów ze Step Up. Zamiast jednak próbować ją do tego namawiać czy dyskutować dalej na te tematy, pod wpływem bardzo głupiego impulsu, po prostu nachylił się, aby ją pocałować. Delikatnie i bardzo subtelnie, stosunkowo krótko również, bo jednak szybko sprowadził się na ziemię, dlaczego nie powinien tego robić.
Nie powinienem tego robić — powiedział cicho, nie odsuwając się jednak za bardzo. — Ale między innymi dlatego wolałbym, żebyś nie swatała mnie ze swoimi koleżankami — dodał, nieco żartobliwie, chociaż odrobinę nerwowo, zdając sobie sprawę, że trudno będzie ten wybryk z jego strony zamaskować jakimś durnym żartem.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Dobrze, że obydwoje byli pijani, bo ona dokładnie na to zrzucała to że dostrzegła jak się na nią patrzy. Znaczy na pewno się patrzył normalnie, a ona sobie dopowiadała. Chciała, żeby patrzył na nią inaczej. Jakby była wyjątkowa, niesamowita i nie tylko przyjaciółką, tak jak ona patrzyła na niego. Chociaż to co ona robiła to śmiało można nazwać wpatrywaniem, dodatkowo zdarzało jej się też na trzeźwo. Roześmiała się na jego słowa. Jakby nie miała makijażu to na bank by było widać jak się rumieni po tych słowa jeszcze bardziej, bo na pewno alkohol i tańce swoje zrobiły - Chyba trochę przesadzasz z tymi słowami na n - stwierdziła rozbawiona, skromnie dość bo to skromna dziewczyna była - Ale uprzedzałam, że mam wiele twarzy - przypomniała mu, bo tak było właśnie. Ta Lemmie to tańca i do różańca była i do wszystkiego pomiędzy, chociaż no lepiej żeby nie sprawdzać jak jej idzie z tym różańcem.
- No jasne, że chce - powiedziała zanim pomyślała. Nie pomyślała też, że nie powinna na niego patrzeć tak jak spojrzała teraz. Ktoś z boku by mógł powiedzieć, że jak zadurzona nastolatka, która wpatrzona w swoją sympatię zaraz miała mu wyznać swoje uczucia. Nie miała tego w planach co prawda, ale kto wie jak to sie wszystko potoczy patrząc na to, że średnio się kontrolowała aktualnie - Czemu? - zapytała marszcząc brwi - Ty nie umiesz rozstawiać namiotu? - zażartowała sobie. Nie przyszło jej do głowy jaka była odpowiedz, ale no za chwilę ją dostanie.
Spojrzała na niego podejrzliwie, a na pochwały w swoim własnym kierunku się roześmiała - Wszyscy tak mówią, a potem się okazuje że wcale nie - nie zamierzała odpuszczać, jak coś to go trochę podpuszczać. Nie zmieniłaby zdania jakby wiedziała nad czym tak myślał i co się stanie zaraz, chociaż podejrzewała bardziej, że rzuci jakimś śmiesznym tekstem na podryw czy czymś takim, żeby sie pośmiali i tyle. Na szczęście miał lepszy pomysł, Lemmie sie podobał bardziej zdecydowanie.
Patrząc na to co zaproponował w zamian to zupełnie nie musieli już rozmawiać o żadnej z tych rzeczy. Lemmie rozumiała totalnie czemu to musiało zejść na dalszy plan. Ba! Nawet była za, chociaż zaskoczył ją mocno. Przez chwilę czuła sie jak dziecko we mgle, które nie wiedziało co sie dzieje, a dobrze wiedziała przecież. Dobra była w tego typu rzeczy, dużo wiedzy i wprawy miała także no trochę wstyd. I może jej głowa nie nadążała co się dzieje, ale ciało ogarniało totalnie, bo kiedy jego usta dotknęły jej to odwzajemniła pocałunek. Poczuła też przyjemny dreszcz i rozczarowanie, jak postanowił to przerwać. Nieładnie bardzo, że postanowił jej coś takiego, coś co ona będzie nieskromnie nazywała idealnym pocałunkiem opowiadając o tej sytuacji swojej przyjaciółce (buziaczki dla Carson). Był delikatny i z uczuciem, takim prawdziwym, a nie jakby chciał ją połknąć i pochłonąć całą od razu. Idealny, zdecydowanie nie przyjacielski.
W pierwszej chwili miała wrażenie, że nie docierają do niej jego słowa. Nie przez alkohol ani przez muzykę tylko przez to co właśnie się wydarzyło, a ona równocześnie w to nie wierzyła do końca jak i myślała tylko o tym, żeby to zrobić znowu. Myślała o tym nie raz, ale fakt że to na prawdę się działo. Potrzebowała chyba chwili, żeby to do niej dotarło. Sama też się od niego nie odsunęła ani trochę tylko położyła dłoń w miejscu, gdzie jego serce było czując dobrze, jak szybko bije. Więc to musiało być na serio - Ma sens - powiedziała uśmiechając się nawet lekko, ale zupełnie nie miała głowy by coś więcej powiedzieć o tym - Jesteś pewny, że nie powinniśmy tego robić? Bo bardzo chce to zrobić znowu - spojrzała mu w oczy, chociaż wzrok jej uciekał na jego usta co chwilę.

Winfred p. rosenberg
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Nic sobie nie dopowiadała, bo dokładnie tak się na nią patrzył: jakby była wyjątkowa, niesamowita i nie tylko przyjaciółką. I to nie dlatego, że był pijany, a dlatego, że tak dokładnie czuł. Na tych wszystkich oficjalnych imprezach o wiele łatwiej było udawać, że wcale nie. Wtedy obydwoje i tak byli spięci, nawet jeśli nie najgorzej się w swoim towarzystwie bawili. Trudno jednak było czuć się swobodnie, gdy wszyscy dookoła przyglądali się zbyt uważnie, szukając tylko jakiegoś obiektu do plotek. Ich spotkania prywatne, gdy robili coś tylko we dwójkę, były już większym wyzwaniem, ale do tej pory radził sobie całkiem nieźle — przynajmniej tak mu się wydawało. Ale teraz z jakiegoś powodu coraz więcej ustalonych granic się w jego głowie zacierało.
Ja? Ja nigdy nie przesadzam. Jestem bardzo poważnym, zrównoważonym człowiekiem i nie wiem, co to przesada — oznajmił tonem oficjalnym i bardzo poważnym, żeby odpowiednio dopasować swoje zachowanie do wypowiadanych przez niego słów. — Czekam na odkrywanie kolejnych — przyznał, przyglądając się jej z uśmiechem. A może właśnie się w nią wpatrując, jak to ona podobno czasami robiła względem niego.
Parsknął śmiechem na jej pytanie, uznając że może to dobry kierunek, który odciągnie ich od udzielenia odpowiedzi na to czemu. Przynajmniej teraz, bo ewidentnie nie był gotowy zrobić tego słowami.
Hm… Jest taki potencjał, że mogłem trochę zapomnieć. No ale daj spokój, one mają instrukcję, nie? Na pewno sobie poradze — stwierdził z przekonaniem, marszcząc lekko brwi, jak analizował ten temat w swojej głowie. Miało to sens. — Szczególnie że, nieskromnie mówiąc, jestem całkiem zdolnym gościem — zapewnił ją. Zdecydowanie tak było, chociaż teraz jego pijackie przekonanie o tym dotyczyło raczej rzeczy, których wcale nie robił na co dzień i związane były one w stu procentach z biwakiem i kempingiem.
Zupełnie nie myślał o konsekwencjach, gdy postanowił zrobić to, o czym myślał od dłuższego czasu, ale zawsze udawało mu się sprowadzić na ziemię. Przypomnienie, że miała narzeczonego zazwyczaj wystarczało. A jeśli nadal się wtedy wahał, to łapał się też jeszcze myśli, że nie może jej rozczarować jako przyjaciel i spieprzyć tej wyjątkowej relacji, którą zbudowali. A teraz… Wszystkie argumenty wyparowały, a jakieś logiczne myśli wróciły dopiero, gdy się od niej odsunął lekko i przyglądał się jej w oczekiwaniu, aż cokolwiek powie. Albo zrobi. Bo gdy tak milczała, wyraźnie zaskoczona (nie dużo bardziej niż on), zastanawiał się, czy przypadkiem nie dostanie za chwilę w twarz za to, że ją całował. Albo nie zacznie go — całkiem słusznie — obrażać, wymachując mu przed nosem swoim wielkim diamentem na palcu.
Lekki uśmiech rozbawienia pojawił się na jego twarzy, a brwi powędrowały nieco ku górze, gdy padły pierwsze jej słowa — takie, których raczej się w tym momencie nie spodziewał, ale jednocześnie doskonale pasujące do tego, jaka Lemmie była, więc było to miłe.
To dość trudne pytanie, bo zależy czy pytasz o to, czego chcę, czy o to, co jest rozsądne i odpowiedzialne — przyznał, a uśmiech na jego twarzy stał się nieco bardziej promienny. Serce mu nawet jeszcze szybciej biło, bo jednak najwyraźniej nie do końca się pomylił. — Jeśli o to pierwsze, to chętnie bym to powtórzył. Nie raz i nie dwa, tylko zdecydowanie więcej, ale wtedy będzie już trudno mi się powstrzymać, żeby nie zaproponować Ci, że zabiorę Cię do siebie, a potem ściągnę z Ciebie sukienkę — zero skrępowania w tym momencie w nim było, bo uznał, że skoro i tak już postawił wszystko na jedną kartę, to nie ma co się ograniczać. — A tego nie mogę zrobić — dodał, już nieco bardziej smętnie, jednak nadal bardzo zdecydowanie. — Masz narzeczonego — przypomniał jej, bo może zapomniałą (nie winiłby jej wcale, no jakby powody były solidne, żeby o typie nie myśleć. Był to jeden argument, aby zachować się odpowiedzialnie. Niestety mimo że tylko jeden, to i tak przesądzał dla niego o wszystkim.

lemmie marlowe
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Ona przez chwilę powagę utrzymała, nawet taki lekko podejrzliwy wzrok, ale szybko się uśmiechnęła szeroko rozbawiona - W takim razie ja też będę poważna i zrównoważona i powiem, że Ty jesteś naturalnie wspaniały i zdecydowanie najlepszy - poinformowała go, chociaż jak to powiedziała to dotarło do niej, że coś popsuła, bo to drugie określenie wcale się od n nie zaczynało, ale już trudno. Chyba byli gotowi machnąć na to ręką, skoro pijani byli dość i takie rzeczy mogły się mieszać przecież.
- Dobrze, że masz mnie - stwierdziła, bo to znaczyło że wcale się nie musiał z tym namiotem męczyć. Ona mogła ogarnąć to sama, kiedy on będzie robił co innego. Jak na przykład otwierał im piwa czy coś innego, równie potrzebnego w takiej sytuacji. W innej też, bo ona wcale nie powiedziała tych słów tylko w odniesieniu do kempingu - Nie wątpię - powiedziała. Czy zabrzmiało to dwuznacznie bardzo? No tak. Zero wstydu z tego powodu. Był to chyba znak, że powinna już mniej pić a więcej tańczyć, bo nie tylko jemu ciężej przychodziło zachowywanie pozorów i ograniczanie swojego myślenia do przyjacielskich kwestii.
Żadna z tych opcji nie przyszła jej do głowy, dlatego nie musiał się martwić o swoją piękną buzię. Jedyne co mogła to za bardzo ją całować, chociaż na to się dzisiaj nie zanosi z jego winy. Ona by chętnie rozmazała cały swój makijaż podczas takiej miłej bardzo przyjemności jak całowanie i nie tylko. Jakby do tego doszło to na pewno i ona by się zastanowiła mocno czy nie popsuło to ich super relacji. Wiedzieli, że w byciu przyjaciółmi byli super, a jakby im wychodziło coś więcej to nie wiadomo. Skomplikowane byłoby to wszystko na pewno o wiele bardziej, niż teraz.
Aktualnie nie interesowało ją zupełnie to co rozsądne czy odpowiedzialne. W zasadzie to te słowa totalnie zniknęły z jej słownika, aż przez chwilę miała minę jakby nie wiedziała co do niej mówił. A dobrze wiedziała, po prostu ona chciała dzisiaj robić to czego pragnęła. Myślenie o gościu, który niby jej pierścionek nałożył kiedyś na palec a on przed wyjściem dzisiaj go zdjęła, nie było na jej liście. Przez chwilę była więc w bańce, w której mogła co chciała. Tylko że była to dość samolubna bańka, bo stawiała Winniego w dość beznadziejnej sytuacji co do niej dotarło, ale trochę za późno. I tak była szansa, że będzie się źle czuł, że ją pocałował. Zanim jednak zdała sobie z tego sprawę to uśmiechnęła się słysząc wizję jaką jej przedstawił. Jej się podobało. Nie musiał w zasadzie ją całować teraz znowu, żeby się na to zgodziła i dała mu zdjąć z siebie tą sukienkę. Natomiast argument miał dobry. Na tyle dobry, że to właśnie on ściągnął ją na ziemię. Zrobiła krok w tył, żeby nabrać trochę dystansu od niego, a na jej twarzy w dość krótkim czasie pojawiło się bardzo wiele emocji - Tak - powiedziała zgadzając się z jego słowami, no bo tak, miała przecież narzeczonego. Co prawda nabrała teraz całkowitej pewności, że nie chce go mieć, nawet jeśli równało się to z tym że zostanie z niczym, ale jeszcze był - Przepraszam - powiedziała, bo głupio jej było bardzo aktualnie - Pójdę już - stwierdziła kiwając głową - Tak zrobię. Ale nie uciekam przed Tobą, po prostu... Nie wiem... Muszę... - było to beznadziejne wyjaśnienie skoro nie potrafiła dokończyć swoich myśli, chociaż dobrze wiedziała co chciała zrobić. Przynajmniej tyle. Na pewno najpierw ją czeka mocna kawa, chociaż aktualnie czuła się bardzo trzeźwa gotowa, żeby robić jaskółkę. Nawet nikt nie musiał jej prosić - Odezwę się - obiecała.

Winfred p. rosenberg
ODPOWIEDZ