kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
-Trzeba wezwać opiekę społeczną, słyszałaś jak się wczoraj wydzierali spod trzydzieści dziewięć? Coś o nieumieraniu, pakcie krwi, nad ranem ten młody chłopak się wydzierał na całe gardło, kazał jej wychodzić... Tam na pewno dzieje się coś niebezpiecznego.
Słowa wymawiane odrobinę za głośno z drzwi mieszkania numer czterdzieści dotarły do jej uszy, gdy wchodziła po klatce schodowej z naręczem zakupów, które miały im wystarczyć na co najmniej tydzień, tak by nie musieli wychodzić z domu i mogli zadbać o siebie nawzajem, tak jak oboje tego potrzebowali. Torby trzymane w dłoniach nieomal jej wypadły.
-Pewnie go krzywdzi, ona od zawsze wydawała się jakaś szemrana. Kto normalny przyznaje tak młodej dziewczynie prawa? Musiała przekupić sąd.
Odbiorą ci Happy'ego. Happy wyląduje w szpitalu psychiatrycznym lub domu dziecka. Odbiorą ci brata. Zabiorą. ZABIORĄ CI TWOJEGO BRATA.
Serce Sad kołatało jak oszalałe, a ona starała się uporczywie złapać powietrze nie mogąc nabrać pełnego oddechu. Odłożyła torby by szybko wystukać Happy'emu wiadomość: lew nie sprzymierza się z kojotem. Już dawno ustalili to hasło na poczet sytuacji, w której coś by groziło ich wspólnemu życiu. Happy doskonale wiedział, że przez swoją schizofrenie Sad nie powinna dostać praw opiekuńczych, że zataiła chorobę, a do lekarzy chodziła tylko i wyłącznie na lewo. Wiedział tylko on i absolutnie nikt inny nie mógł się dowiedzieć.
Wparowała do mieszkania jak burza rzucając torby z jedzeniem gdzie popadnie. Być może jajka się stłukły. Wyjebane w jajka.
-Happy! Szybko!-krzyknęła z korytarza w kierunku pokoju brata.-Lew nie sprzymierza się z kojotem, lew nie sprzymierza się z kojotem!- starała się opanować głos tak by wścibscy sąsiedzi spod czterdziestki jej nie usłyszeli. Była szansa, że uznają, że Sad woła brata na oglądanie ulubionego filmu. Zrzuciła z siebie kurtkę, którą pośpiesznie zawiesiła na wieszaku. Wparowała jak burza do łazienki, w której wanna do tej pory ozdobiona była krwią i wymiocinami, sięgnęła do szafki, z której zaczęła wypakowywać środki czyszczące, szmatki i szczotki. Mieli mało czasu, na takie wezwania opieka społeczna reagowała ekspresowo, musieli doprowadzić to zasrane mieszkanie do ładu i składu. A przecież w kuchni prawdopodobnie do tej pory leżały obłamki szkła po butelce wina, która uderzyła w Thierrego, a w pokoju Happy'ego roiło się od puszek po energetykach. Prawdopodobnie ułożył sobie już z nich dywan. Wszędzie leżały jakieś fikuśne noże, a w łazience na dnie wanny spoczywała żyletka umoczona w krwi ich obojga.
Jesteś w dupie, Sad. Głębokiej dupie.
Wiem.
Kurwa.
WIEM.

Happy Bright
sumienny żółwik
lachmaniara
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Happy otworzył oczy, a wraz z nimi otworzył się także na nowy dzień pełen nieznanych możliwości. Natychmiast poczuł, jak energia rozprzestrzenia się po całym jego ciele, jakby każda komórka w nim tańczyła ze szczęścia. To było jak eksplozja wewnętrznej siły, która wypełniała go niezwykłą mocą życiową, gotową do wybuchu w każdej chwili.
Nie potrzebował więcej niż kilku chwil, aby wyrzucić kołdrę z siebie, jak zrzucenie ciężaru, który ciążył na jego ramionach. Skoczył z łóżka, jakby był zasilany sprężyną, odrzucając z dala zwykłą poranną ospałość czy ociężałość. Jego kroki były lekkie, szybkie i pełne energii, podobnie jak krok gazeli na wolności.
Happy ledwo czuł dotyk podłogi pod stopami, tak wznosiły go skrzydła entuzjazmu, które teraz unoszą go w powietrzu. Czuł się jak superbohater, gotowy na podbicie świata. Nic nie mogło go zatrzymać, nic nie mogło go powstrzymać przed realizacją swoich marzeń i celów.
W tle słyszał śpiew ptaków, postanowił więc odsłonić to okno, które przez długi czas pozostawało szczelnie zasłonięte, by nie wpuścić nawet najmniejszego promienia światła. Dziś jednak, jakby poruszony niewidzialną siłą, zdecydował, że nadszedł czas, aby zrobić ten krok. bez wahania, bez zastanowienia, sięgnął po zasłony i zaczął je odsuwać na boki. Gdy wreszcie zobaczył jasne światło słońca, które wtargnęło do jego mrocznej celi, poczuł, jakby jego serce zaczęło bić szybciej.
Nie zatrzymał się na odsłanianiu okna - od razu je otworzył na oścież, wpuszczając tym samym do pomieszczenia świeże powietrze, które tak bardzo brakowało w jego dusznym wnętrzu. Czuł, jak chłodny podmuch wiatru rozchodził się po całym pomieszczeniu, usuwając stęchliznę i zaduch, które panowały tam od długiego czasu.
Promienie słońca odbijały się od puszek po energetykach, które rozrzucone były po podłodze, tworząc złote refleksy, które tańczyły wraz z kurzu unoszącym się w powietrzu. Widok był tak zapierający dech w piersi, że Happy sam zaczął bujać się w rytm muzyki, którą tylko on słyszał.
Szybko odpisał na smsy siostry, totalnie nie robiąc sobie nic z hasła alarmowego, które oznaczało tylko i wyłącznie kłopoty. Rzucił telefon z powrotem na materac i tanecznym krokiem z pokoju przeniósł się do kuchni, gdzie wcześniej niezauważany przez niego bałagan, teraz uderzył go liściem w twarz. To był kolejny impuls, który podsunął mu pomysł na działanie - trzeba było pozmywać naczynia! Impulsywnie nalał więc cały zlew wodą, przy czym zamoczył całe bandaże na swoich przedramionach, przez co rany zaczęły go piec. Ale na chwilę to go nie zatrzymało.
Nagle jednak przyszła mu do głowy myśl, że lepiej byłoby włożyć naczynia do zmywarki. Z tym samym impetem, co wcześniej, włożył do niej dwa kubki, zostawiając jednak rozrzucone wszystko inne dookoła. A potem jego uwagę przykuły plamy krwi na blacie, co sprawiło, że sięgnął po ścierkę, próbując zetrzeć je, ale na nic się to zdało. Wtedy postanowił, że potrzebny jest płyn do sprzątania, i rozpoczął poszukiwania. Otwierał każdą szafkę w kuchni, sprawdzając zawartość, jakby oczekiwał, że płyn do sprzątania pojawi się nagle, jak magiczny talizman. W tym momencie do mieszkania wparowała Sad, która w swoim roztrzepaniu nawet nie zwróciła uwagi na Happego.
Poszedł więc za nią, wychylił się zza drzwi do łazienki.
- Co się stało? – spytał szybko – Policja? Opieka? Szkoła? – wymieniał, co przychodziło mu na myśl. Zaraz jednak podbiegł do siostry i wyrwał jej butelkę z ręki.
- Szukałem tego! – zawołał i wybiegł z łazienki, spryskując w locie wszystkie kuchenne blaty i przez nieuwagę potykając się o otwartą zmywarkę, zatrzymując się z impetem uderzając w lodówkę.
we'll play love games
hepi
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Odbiorą ci brata. Raz i na zawsze. Dostaniesz zakaz zbliżania się. Trafi do psychiatryka, a potem do domu dziecka. Widzisz co mu zrobiłaś, idiotko?
Rzucała wszystkimi środkami czystości jakie znalazła. Wszystko co jej się nawinęło pod ręką lądowało na ziemi, a jej wzrok uparcie był wbity w szafkę, a nie w wannę nadal pełną wymiocin i krwi. Nie mieli czasu, nie mieli go wystarczająco wiele by doprowadzić to mieszkanie do porządku. Milion brudnych naczyń, tłuste blaty, krew, wymiociny, rozbite szkło, rozlane wino, puszki po energetykach. Tego było zbyt wiele naraz, nawet w dwójkę by tego nie ogarnęli, a przecież Happy ledwo mógł używać rąk.
Jak chcesz go ochronić, co jest twoim zasranym obowiązkiem, to ZAPIERDALAJ.
Z początku nawet nie spojrzała na brata zbyt zajęta zakładaniem gumowych rękawic ochronnych. Jego głos był... taki spokojny. Czy on się naprawdę nie stresował? Czy on nie rozumiał powagi sytuacji? Sad praktycznie nigdy nie używała hasła alarmowego, a już stanowczo nigdy nie rzucała się jak szalona na sprzęty do sprzątania. Powinien się domyślić, że nie działo się tutaj nic dobrego.
-Te cipy spod czterdziestki dzwonią na opiekę społeczną. Chcą cię zabrać do domu dziecka. Słyszeli wszystko co się działo w twoje urodziny. Mamy mało czasu, Happy.- jednak w połowie jej zdania jej brat przejął któryś z płynów i przebiegł do drugiego pokoju spryskując wszystko co się dało, zupełnie tak, jakby jej nie słuchał.
-Happy! To jest poważne, skup się! Musimy opracować plan działania. Tu musi być idealnie. Inaczej...-jej głos na chwilę się załamał-Inaczej mi ciebie odbiorą.- w chwili, w której wymawiała te słowa zobaczyła jak jej młodszy brat potyka się by z impetem uderzyć w lodówkę. Podniosła się z klęczek i przebiegła przez pokój prosto do niego, po drodze usłyszała chrzęst pękającego szkła pod jej butami. Złapała Brighta za ramiona potrząsając nim lekko. Dopiero w tej chwili zwróciła uwagę, że nie miał na sobie maseczki, a blizny na twarzy były przysłonięte prawdopodobnie makijażem. Było z nim... lepiej? Happy praktycznie nigdy nie ściągał maseczki, nawet przy niej, a teraz zdawał się całkowicie nie przejmować jej brakiem. Można było powiedzieć, że wręcz wydawał się w dziwny sposób radosny. Sad nie widziała go w takim stanie od dawna, bardzo, bardzo dawna.
-Wszystko w porządku? Wstawaj, musimy działać-chciała mu pomóc bardziej, ale wierzyła, że to jedynie drobne uderzenie, a mieli przed sobą ogrom pracy, której nie można było odkładać na później. Opieka społeczna mogła być tu lada chwila i musieli być na to gotowi. Nie tylko musieli doprowadzić mieszkanie do ładu, ale musieli też zgrywać całkowicie idealną i szczęśliwą rodzinę, i wymyślić co się tak "naprawdę" działo w urodziny Happy'ego. A to pozostawała prawdopodobnie najtrudniejsza z konieczności.

Happy Bright
sumienny żółwik
lachmaniara
ODPOWIEDZ