lorne bay — lorne bay
1 yo — 1 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Randki, romantyczne spacery czy nawet rozmowy do białego rana były dla niego kiczem i reliktem przeszłości. Na samą myśl, że miałby ćwierkać jak te wszystkie parki, robiło mu się niedobrze. Absolutnie nie czuł chęci ani ochoty na to, żeby bawić się w głębsze relacje z kimkolwiek. Dlatego też nigdy się w to nie bawił. Był zbyt młody, przystojny i zajebisty, żeby ograniczać się do jednej osoby. Jeśli już do tego dochodziło. Nie, żeby był aseksualny, po prostu cholernie wybredny. Mało która dziewczyna spełniała jego wyszukane, nie do końca sprecyzowane standardy, a nawet jeśli już coś zaiskrzyło, bardzo szybko się nudził.
Czy tym razem było inaczej? Tak i nie. Nie ma co ukrywać, faktycznie całkiem miło spędzało mu się z nią czas, ale nie na tyle, żeby miało być z tego coś poważnego. Daleko mu było do bawienia się w jakieś romantyczne bzdury, nie miał zamiaru wyznawać jej miłości ani nic z tych rzeczy. Szczególnie że za kilkanaście dni i tak wracała do siebie. Czemu więc zaprosił ją do tego kina, a potem na kolację? Po części było tak przez namowy kumpli, którzy podjudzali jego ego, twierdząc, że nie da rady jej wyrwać. Było to może dość płytkie, ale Blair nie należał do szczególnie wrażliwych i uczuciowych ludzi. Znajomi nie musieli go zresztą podpuszczać jakoś szczególnie długo, bowiem sam miał ochotę się z nią zabawić. Do tej znajomości podchodził czysto fizycznie i miał nadzieję na to, że dzisiaj ich relacja nieco się rozwinie.
Czekał na nią już pod budynkiem, opierając się o bok auta. Miał nadzieję, że dziewczyna nie każe mu długo czekać. Szczególnie że zbierało się na deszcz. Patrzył na chmury spod byka, ale póki co zdecydował się jeszcze poczekać. Z tego co mówiła, nie znała miasta aż tak dobrze, także niekoniecznie chciał, żeby się zgubiła. Skoro już się przemógł i zaprosił ją na jakiejś wyjście, nie miał ochoty doprowadzić do sytuacji, w której zostałby niejako wystawiony. Głównie z powodu ego, które mogłoby nie przeżyć takiego ciosu. Prędzej połknąłby kaktus, niż stanął przed kumplami, którzy mieliby go wyśmiewać z powodu, że wystawiła go jakaś przypadkowa dziewczyna.
Gdy w końcu dostrzegł jej rudą czuprynę, odbił się od auta i ruszył w jej stronę, przybierając na twarzy uśmiech numer 34. — No hej! Tyle tutaj stałem, że już myślałem, że mnie wystawiłaś — zaśmiał się ciepło, obczajając ją grzecznie wzrokiem. — Udało ci się dotrzeć bez większych problemów? Mogę cię potem odwieźć, w sumie będzie już późno — rzucił, w głowie dodając, że zależnie od tego, jak potoczy się dzisiejszy wypad.
No dobra. Potrzebujesz jeszcze coś załatwić, czy idziemy do środka? Zdecydowałaś w ogóle, co chcesz obejrzeć? Podsyłałem ci repertuar jak chciałaś — dodał jeszcze, zerkając na nią pytająco.

Jean-Marie Despiau
powitalny kokos
-
brak multikont