kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#numer

Dno dna, poziom mułu, jeszcze niżej, jeszcze gorzej. Mniej więcej w takim poziomie znajdowała się aktualnie Cami, no aż dziwne, że nie miała na nosi maski do nurkowania i to tej takiej z doczepianą butlą, bo tak głęboko się znajdowała. Rów mariański to przy tym mała kałuża, okej. Była… zła na siebie. Była rozczarowana. Była wyczerpana i po raz pierwszy w swoim życiu, naprawdę nie wiedziała co ma robić. Nie wiedziała gdzie uciec, bo wcale nie chciała uciec, najbardziej to chciałaby uciec od uciekania! A gdzie lepiej to robić, jak nie właśnie w barze? Dlatego weszła do niego, podeszła do baru obok obcego faceta i westchnęła ciężko - chcesz mi postawić drinka? - zapytała bez przywitania, a potem zerknęła na niego szybko - jak chcesz, to pozwolę ci postawić mi nawet trzy - dodała i przywdziała na uśmiech taki semi zaczepny uśmiech. Nie do końca sięgał jej oczu, które były teraz dość smutne, ale hej, detale. - Obiecuje nie zadręczać cię historią swojego życia - dodała, bo może się bał, że zaraz zacznie tu jakieś wyzwania rzucać? No nieważne, ważne że pił sam, a kto lubi pić sam? To niemodne totalnie. No i picie w tym barze, skoro ją z niego wylali, a ona sobie tu wraca jakby nigdy nic.. ale kurcze, no coś mało barów w tym Lorne! A do Shadow OCZYWIŚCIE nie pójdzie… Nawet nie chciała myśleć, czy... i w ogóle czy może... no... no nie chciała myśleć i już, okej. A najlepszy na brak myślenia, jest jak wiadomo totalnie alkohol, a im więcej tym lepiej. A ją samą średnio było stać, skoro ją stąd wyjebali więc koło się zamyka i mężczyzna był jej jedyną szansą na alko.
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
/ po grach

Dość często zaglądał do Moonlight. Jakby na to nie patrzeć, jego eks małżonka była dawniej najlepszą przyjaciółką jednej z właścicielek, więc Tom przesiadywał tu czasem całymi godzinami. A to baby plotkowały, więc czekał, aż skończ, a to sam przychodził na jakieś piwko... Dziś zachodziła właśnie ta ostatnia okoliczność. Ot, miał wolny wieczór, niespecjalnie miał jakieś poważniejsze plany, uznał więc, że wyskoczy na browarka i burgera. Kto wie, może przy okazji obejrzy sobie również jakiś mecz? Na świecie rozgrywane są akurat mistrzostwa świata w rugby, dziś (tak realnie dziś) Argentyna będzie rywalizować z Nową Zelandią, więc zarządzam, że to właśnie na to będzie zerkał Tom, nic więc dziwnego, że nie był zainteresowany żadną formą rozmowy, która nie wiązałaby się z wymianą uwag dotyczących wyniku, sędziowania oraz postawy poszczególnych zawodników. Właśnie taki small talk prowadził z obsługującym go barmanem, gdy tylko ten pojawiał się w pobliżu i miał chwilkę, by zerknąć akurat w stronę telewizora.
Ani przez chwilę nie zakładał, że zagada do niego jakaś kobieta, w dodatku, tak na oko, zdecydowanie od niego młodsza.
- Ale... Ja chyba nie chcę - odparł wyraźnie zaskoczony i chyba nieco wystraszony. No bo jak? Tu męski wieczór, piwko, tłusty burger, meczyk, a tam jakaś laska, która chciała już nie jednego, ale trzy drinki! Aż zapaliła mu się w głowie czerwona lampka ostrzegawcza. On już dobrze wiedział, jak to się skończy. Zgodzi się, a dziewczyna wybierze najdroższą pozycję z całej karty. O nie nie. Nie po to w końcu zaczął zarabiać, żeby wydawać pieniądze na obce kobiety!
- Okej, może być piwo? - uznał jednak, że nie będzie takim chamem i skoro naprawdę mocno ją ssało, to browarek powinien jej wystarczyć. - No i wiesz... Na to liczę, bo nie jestem najlepszym słuchaczem, w dodatku oglądam mecz - skinął głową w stronę telewizora, licząc na to, że ten argument jej wystarczy, że naprawdę nie opowie mu niczego o swoim życiu i nie zorientuje się, że właśnie skłamał, bo słuchaczem to akurat był doskonałym.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
O jacie, ale połączenia. Cami zdecydowanie nie miała tutaj aż takich korzeni… no ale sama tutaj pracowała, więc jakieś male korzonki pewnie tutaj zapuściła i mogłaby liczyć na zniżkę pracowniczą, na którą na bank wciąż się powoływała, kiedy zamierzała sobie zamówić jakiegoś drineczka. Oczywiście ostatnio nie miała nastroju za bardzo żeby o tym myśleć, bo w jej głowie zbyt wiele się działo, zbyt wiele wspomnień się odbijało i myśli… potyczkowało, no rymuje aż nie czuje, że rymuje. A Cami bardzo nie chciała wpadać w tę spiralę stresu, więc oczywiście lepszą alternatywą niż zostawanie solo ze swoimi myślami, jest wypicie drinka z obcym facetem. I tu cały na biało wchodzi Thomas Winfield . Czy raczej na skąpo ,no tak kobiecie żałować, kto to widział…
- Chyba nie chcesz? - powtórzyła nieco rozbawiona, bo nie do końca wiedział, czy chodzi mu o spędzanie czasu z obcą kobietą, czy stawianie drinków, czy może jednak o jakieś inne propozycje pod progiem.
- Nie martw się, nie próbuję znaleźć sobie męża na drinka, ani faceta do odgrywania zabawnych scenek z Pretty Woman - dodała, bo jeśli myślał, że to jakiś podryw albo polowanie na klienta, to spokojna głowa, ona tylko sobie siedzi. A kiedy zaproponował piwo, skinęła głową.
- Brzmi całkiem nieźle - i skinęła do barmana, żeby jej też nalał. A potem uśmiechnęła się lekko - spokojna głowa, też nie jestem dobrym słuchaczką… ani mówczynią. A co to za mecz? - i spojrzała nawet na telewizor - o ale w tym zdecydowanie jestem dobra, w uciekaniu z miejsca na miejsce - pochwaliła się, bo w rugby to tam też się chyba gonili.. czy coś.
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
No co? Był po rozwodzie, nie miał żony, o której pełen kieliszek musiał dbać, nie był też chyba na tym etapie, by stawiać drinki dziewczynom w barach. Tyle dobrego, że postanowił chociaż wydać kilka dolców na piwo, bo jeszcze gorzej świadczyłoby o nim to, że faktycznie by ją olał. Żaden człowiek w potrzebie nie zasługuje na olanie. Co powiedziałby na to wszechświat? A gdyby to on był kiedyś w potrzebie? Chciał wierzyć w to, że w razie potrzeby ktoś również postawiłby mu coś mocniejszego. Karma wraca, prawda? Zwłaszcza ta dobra. A skoro o dobrej karmie mowa, to Winfield wgryzł się właśnie w swojego burgera XXL z podwójną cebulą i dodatkowym czosnkiem.
- No... Chyba tak.
No i teraz sam nie miał pojęcia, czy miał na myśli "tak, nie chcę", czy "tak, chyba nie, czyli w sumie tak". Przede wszystkim chciał mieć teraz chwilę spokoju, ale zdaje się, że się na to nie zanosiło. A szkoda.
- To dobrze, bo jestem fatalnym aktorem i nie umiem niczego odgrywać, zwłaszcza z Pretty Woman - odparł. Nie chciał dodawać też już, że on również nikogo dziś nie szukał, a już na pewno żony i pani chętnej na serwowany przez niego alkohol.
Cos podpowiadało mu, że kobieta faktycznie nie będzie siedziała cicho, ale nie spodziewał się tego, że zacznie mówić już teraz, w dodatku takie rzeczy!
- To taki mecz przy którym nic się nie mówi. Pierwszy, który się odezwie, przegrywa - spojrzał na nią mocno wymownie. Może kobieta zrozumie, że naprawdę nie miał ochoty na rozmowy, ale zdaje się, że chyba jednak jej nie docenił. - No to może zrobiłabyś to teraz? Na przykład uciekłabyś gdzieś...
O tak, zdecydowanie ją do tego zachęcał. Oby go posłuchała.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Zawsze jest dobry czas, żeby stawiać dziewczynom drinki w barach, a już zwłaszcza po rozwodzie, kiedy najwyższy czas spojrzeć na to, co świat człowiekowi oferuje. A oferował mu o wiele więcej, niż tylko gorycz i śmierć, jak kiedyś bywało po rozwodach. Chociaż no, bardziej dla kobiet był taki los, niż dla facetów, ale wiadomo o co chodzi. Zbyt wiele osób myśli, że w życiu chodzi tylko o znalezienie idealnego męża i stworzenie rodziny, a cała reszta życia jest już ustawiona. Tymczasem życie płynie cały czas i szkoda go marnować na bycie z kimś, z kim człowiek nie jest szczęśliwy… lub na rezygnowanie ze szczęścia, które los może przynieść. I tak, karmy też nie ma co wkurzać, bo potrafiłaby być straszną suką!
- Niezdecydowany facet z ciebie - rzuciła z lekkim rozbawieniem, bo sama nie wiedziała o co mu chodziło. Ale nie brała tego osobiście, bo miała wystarczająco dużo swoich problemów na głowie i nie chciała brać kolejnych rozkmin.. no nie było miejsca na tym talerzu, okej.
- A szkoda, wyglądałbyś świetnie w tych wysokich kozakach i niebieskiej mini - rzuciła, oczywiście wsadzając go w wyobraźni w strój Julii Roberts, a nie głównej męskiej postaci. Co by to była za zabawa? A no właśnie, żadna. Nie żeby teraz bawili się jakoś mega super, ale w barach czasem bardziej potrzeba towarzysza nieszczęścia, niż drogi do szczęścia.
- O, no i teraz przegrałeś. To znaczy że co wygrałam? - no skoro chciał grać w taki mecz i objaśnił zasady… to przecież przegrał właśnie dodając cokolwiek innego, Cami bardzo uważnie słuchała jego słów i napiła się piwa, z uroczym wyrazem twarzy. - Czemu? Moja obecność cię krępuje? Boisz się, że ktoś będzie zazdrosny? - zapytała, rozglądając się po lokalu i sprawdzając, czy jakaś laska nie obczaja jej teraz groźnym wzrokiem, bo cóż, nigdy nie wiesz!
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
On już nie tracił czasu na szukanie idealnej kobiety. Takowe nie istniały. Istniała tylko śmierć, podatki oraz picie w barze, przy czym to ostatnie wydawało się być najprzyjemniejsze.
- Jestem zdecydowany - skrzywił się. Bo owszem, był! Po prostu... Dziś został mocno zaskoczony przez nieznajomą. W tym momencie on sam również nie wiedział, o co mu chodziło. Liczył tylko na to, że kobieta zaraz sobie pójdzie i da mu święty spokój, na który zasługiwał.
- W czym? - spojrzał na nią nieco zaszokowany. Kiedyś oglądał ten film, ale był facetem, nie do końca zwracał uwagę na ciuchy Julii. Na nią samą, na nią bez ciuchów - owszem, ale stroje... To zdecydowanie go przerastało. Nie lubił przebieranek ani żadnych innych dziwnych rzeczy, no a teraz, odkąd się rozwiódł, mógł polegać jedynie na swojej wyobraźni. - Ja przegrałem? To ty przegrałaś - chociażby tym, że siedziała tu teraz i mu przeszkadzała, ale... Tak. Zdaje się, że brak możliwości spokojnego obejrzenia meczu był już dla niego wystarczającą karą. Naprawdę miał na to ochotę i przyszedł tu właśnie tylko po to. O, zdaje się, że przez pogawędkę z nią przegapił całkiem fajne zagranie, bo spora część kibiców zgromadzonych w lokalu mocno coś wiwatowała. A skoro tak, to on też ryknął zadowolony, chociaż tak naprawdę nie wiedział do końca o co chodziło.
- Zazdrosne mogą być o mnie wszystkie kobiety w tym mieście - odparł po chwili, nieco ogólnikowo. - Daj spokój. Nie wyszedłem z jakiejś jaskini, żeby krępowała mnie twoja obecność. Po prostu przyszedłem tu na mecz.
O to, że nikt się na nią nie rzuci, mogła być spokojna. No bo co, jego była żona zniknęła, a jakoś tak wyszło, że od czasu rozwodu nie był na żadnej poważnej randce. Na niepoważnej zresztą również.
- A ty co, ty też przyszłaś oglądać rugby?
Mocno teatralnie odgiął się do tyłu, próbując wypatrzeć jakiegoś faceta, z którym miałaby tu siedzieć. Ups, żadnego nie widział. Proszę więc nie szydzić tu z samotności Tomaszka!

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Ideał… to w ogóle było takie dziwne pojęcie. Bo co właściwie to ma znaczyć? Że coś jest bez wad, idealnie dopasowane? Ale jak w takim układzie znaleźć… no pasje, emocje… jakieś powodu do sporu i do godzenia się. Podwaliny pod nauczenie się czegoś nowego, skonfrontowanie swoich przekonań. Cami nie wierzyła w ideały. Nie było idealnych ludzi, nie było idealnych związków, nawet przyjaźnie, które wydają się idealne, często skrywają grube fundamenty pełne zgnilizny. Nie. Nie ma ideału. Ale są rzeczy, dla których warto żyć. O które warto walczyć. Za którymi warto gonić. I Cami najwyraźniej trafiła na jedną z nich, skoro wróciła tak szybko do Lorne.
- Ehem - rzuciła, bo najwyraźniej doskonale wiedziała jak rozgryzać mężczyzn Winfield, nawet jeśli nie byli ze sobą spokrewnieni… no krwią i dna. Zresztą, co to niby dawało? Ona nie chciała być taka jak jej rodzina, no i nie była. Zresztą nieważne.
- A nieważne, jakaś lala cię na pewno zaciągnie w walentynki - zapewniła go, a potem zaśmiała się cicho. No jak myślał o Julii, to powinien pamiętać jej ikoniczny outfit, przecież klasyk, halo!
- Nie, bo ty - no proszę, upartość i odzywki z przedszkola też miał podobne do brata. Dobrze, że Cami nie wiedziała o ich pokrewieństwie, spierdalałaby do Texasu.
- Ambitny- rzuciła z rozbawieniem, a potem westchnęła, chwile skupiając się na meczu. A potem przechyliła lekko głowę w bok i przygryzła lekko wargę. Dopiero jego pytanie wyrwało ją z chwilowego zamyślenia. - Oczywiście, stado wielkich facetów, którzy walają się po błocie, nie oszczędzając przeciwnika… czego tu nie kochać? I te dopasowane stroje… - podsumowała z lekkim rozbawieniem… no i co w sumie nie było nawet kłamstwem. - Właściwie… - zaczęła, a potem westchnęła. - Właściwie nie powinno mnie tu być. Powinnam być gdzieś w Azji, albo może w Afryce tym razem. Ale wszystko idzie nie tak jak powinno i nie tak jak zaplanowałam - dodała, wzdychając cicho. - Nawet ja tutaj. Powinnam wejść, upić się i przespać z kimś. Ale nie mogę - wzruszyła lekko ramionami - i nawet nie chodzi o to, że rozmawiam z tobą i nie uważam cię za atrakcyjnego - dodała, żeby nie myślał sobie, że go teraz obraża - po prostu sypiałam z kimś przez długi czas i nie wiem. Może coś we mnie zepsuł. Albo zatrułam się jakimś daniem, które ostatnio jadłam na kolację i mam omamy. Może tam były jakieś…. nie wiem.. grzyby. Grzyby są podejrzane, kto wie czy ktoś zebrał dobre czy jednak te zabawne - podsumowała, a potem spojrzała na niego nieco zmęczona. - I widzisz? To też nie jest w moim stylu. Nic tu nie jest w moim stylu - i zakończyła, z ciężkim westchnieniem sięgając po piwo i pijąc kilka dużych łyków. - Zamów nam coś mocniejszego, co? - zaproponowała, bo najwyraźniej zaczynają tu rozmawia jakoś od serca. A Tomaszek już wcale samotny nie był, przecież!
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
O ideał mógł ocierać się jedynie on sam. Wystarczyło tylko na niego spojrzeć - przystojny, porządny, z dobrą pracą... Szkoda tylko, że miał pecha do bab. Jedna odeszła, a ta, która teraz się o niego dosiadła, nie chciała odejść. Kobiety to jednak są trochę dziwne.
- Walentynki są mocno przereklamowane - prychnął. Nie przepadał za nimi nawet wtedy, gdy był w związku. Zawsze wydawały mu się mocno komercyjne i totalnie nie w jego stylu. Owszem, mógł kupić swojej dziewczynie jakiegoś kwiatka, ale wychodzenie do restauracji akurat wtedy, gdy wszędzie były tłumy. Bez sensu. Jakby nie można było zostać w domu, obejrzeć czegoś fajnego w telewizji i zjeść dobrej kolacji we własnych czterech ścianach.
- Ty w ogóle znasz zasady? - spytał, bo coś podpowiadało mu, że nie miała o tym zielonego pojęcia. Na pewno go nie miała, bo znowu zaczęła gadać, a przecież wszyscy wiedzą, że w czasie meczu się nie gada. Mecz po prostu się ogląda i ekscytuje się wynikiem oraz samym przebiegiem spotkania. Tymczasem ona wcale się nie zamykała. Jego głowa zamknęła się chyba gdzieś już przy tej Afryce, na moment tworzyła się przy wzmiance o sypianiu, potem wyłapał coś o grzybach i w jego chorym umyśle od razu powstała wizja: sypiała z afrykańskim mężczyzną i dostała grzyba okolic intymnych. To dlatego Thomas odrobinkę odsunął się ze swoim barowym krzesłem, bo kto wie, czy przypadkiem ta dolegliwość nie była zakaźna. Nie uśmiechały mu się potem wizyty u specjalisty. Zaraz wszystko rozeszłoby się po całym mieście... Oczywiście miał tu na myśli plotki i pogłoski, a nie afrykańskiego grzyba przenoszonego drogą płciową.
- Tak, trzeba się zdezynfekować - przytaknął i skinął głową na barmana. - Dwa razy czysta. Podwójna - nie pytał jej o zdanie. Uznał, że wódka będzie odpowiednia na tę okazję. Tylko... Czy alkohol można mieszać z lekami na tę paskudną przypadłość, na jaką cierpiała kobieta? Bo coś łykała, prawda? - Ty to jednak masz pecha - podsumował całą jej sytuację. - Ale mój brat też ostatnio tak zachorował, może zamawialiście coś z tej samej knajpy?
Halo, sanepid, proszę o interwencję.

cami o'brallaghan
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
No ja nie wiem nie wiem, ideał wymagałby jednak odrobiny skupienia, słuchania, jakiejś empatii, wyczucia. Oczywiście Cami tylko o tym słyszała, bo sama daleka od ideału była, ale takie ploty po mieście chodziły! Ale to przynajmniej wyjaśnia czemu Thomas nie zauważył jak Luke się stacza. Jak na brata, który powinien być już całkiem nieźle świadomo tego, z czym Luke się mierzy i jak cierpi.. no dawał mocną plamę jako brat. Co jest podwójnie przykre po tym, jak Luke się przed nim otworzył i odsłonił. Może dlatego te baby tak od niego odchodziły i przyciągał nie te, które powinien? Bo nie dostrzegał tego co ważne u ludzi, którzy podobno ważni powinni być?
- Bardziej niż święta? - zapytała nieco kpiąco, bo dla niej to wszystko było przereklamowane. Raz w roku wszyscy udawali, że się lubią, nawet jeśli się nie lubili. Czy to pary, czy to rodziny.. ale wypada, to wypada i tak dalej. Poza tym Cami nigdy nie była fanką okazywania w ten sposób uczuć, emocji, no i wszystkiego innego.
- Oczywiście że znam, nawet umiem w to grać - odpowiedziała, bo co jak co, ale na sprawność fizyczną nie narzekała. No, może teraz narzekała, bo wciąż wszystko ją bolało i skrywała ślady po ostatniej potyczce w stylu rugby.. no, tylko że w niej niewiele mogła zrobić. No ale, siniaki były schowane pod ubraniem, a te na twarzy pod korektorem. Może gdyby Thomas się przyjrzał, to jakieś by zauważył, ale już zostało ustalone, że dbał tylko o mecz.
- Ty jesteś jakiś dziwny - podsumowała, a kiedy kelner przyszedł z czystą, to najpierw wypiła swój kieliszek, a potem drugi, jego, zanim zdążył po niego sięgnąć. - Jakiej knajpy? Nikt tu nie mówi nic o żadnej knajpie, ani o grzybach, ani o żadnym innym jedzeniu - zmarszczyła brwi i w zdenerwowaniu podciągnęła rękawy… niechcący ujawniając siniaki, które do tej pory ukrywała jej bluzka. Oparła się łokciami o bar, a głowę schowała w swoich dłoniach. - Nie ważne, oglądaj sobie mecz, księżniczko. Wy wszyscy jesteście tacy kurwa beznadziejni - podsumowała go krótko i wstała, machając mu ręką na pożegnanie, takim machnięciem, które trochę oddawało ducha myśli ‘a walić to’, i po prostu kierując się do wyjścia.

zt!
ODPOWIEDZ