Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
#15
Self Control
Joe & Bev
Dzisiejszy dzień mogła w pełni poświęcić sobie, jako, że Oliver trafił do żłobka, stopniowo zapoznając się z klimatem tego jakże magicznego miejsca. Ten moment musiał w końcu nastąpić i Bev starała się przebrnąć przez niego możliwie najmniej boleśnie. Dwa razy sprawdzała czy w przyszykowanej torbie Oliver miał swoje pieluchy, mleko oraz dwie ulubione zabawki, które ułatwiały zasypianie. Chociaż coraz częściej korzystał z nocnika, na czas spania lepiej założyć coś pod spód, na wszelki wypadek.
Potrzebowała przynajmniej tych kilku godzin dla siebie, co przyznała bez żalu. Jeśli chciała być dobrą matką, musiała również dbać o siebie, nawet w medycynie czy ogólnie pojętej pomocy, najpierw należy zadbać o własne bezpieczeństwo oraz samopoczucie, przed zajmowaniem się poszkodowanymi. Zmęczony, wypruty z energii opiekun to słaby opiekun… każdy myślący człowiek raczej zdawał sobie z tego sprawę.
Mimo to, zamiast korzystać z odpoczynku, siedzieć na kanapie z książką, przed serialem, albo drzemać, buszowała na piętrze, w jednym z pokojów, które czekały na dopieszczenie sprzętem fitness. Od pewnego czasu zalegały tam jedynie maty i akcesoria do yogi, na której Strand najbardziej się skupiała, o ile miała na to czas. Ostatnio wzięło ją na uzupełnianie pomieszczenia o pozostałe sprzęty, wcześniej schowane w kartonach. Jeśli teraz tego nie zrobi, wreszcie dojdzie do wniosku, że lepiej je sprzedać, a do tego nie chciała dopuścić. Skoro już wydała kasę, to będzie z nich korzystać, a nóż Joseph również się skusi, w przerwach między swoimi sprawami.
Nieco siłowała się z zawieszeniem wielkiego worka treningowego (całe 60kg wkładu) o hak, który zamocowała piętnaście minut temu przy pomocy jednego z najważniejszych narzędzi pani domu czyli wiertarki. Do pokoju zdążyła już wprowadzić bieżnię, ławeczkę oraz kilka ciężarków, które ułożyła na specjalnym stojaku, niedaleko sporego lustra, zamontowanego kilka miesięcy wcześniej.
Część sprzętów kupiły razem z Jen jeszcze przed narodzinami Olivera, a później nie było czasu, aby je rozpakować i odpowiednio rozłożyć. Wolała zabrać się za to w wolnym czasie i skorzystać, zanim część wyposażenia przepadnie na rzecz Jen, po decyzji rozwodowej. Jakby nie patrzeć, obowiązywała je przez pewien czas wspólność majątkowa, co było sprawą zupełnie inną, niż kwestie przestępstw jednej ze stron. Pytanie, jaki procent zysków Jen pochodził z przestępstw i jak potraktuje to sąd.
Nie miała głowy, aby myśleć nad potencjalnymi scenariuszami. Wolała działać, dlatego obróciła głowę w stronę Joe, kiedy ten wszedł do siłowni zapewne zwabiony hałasem.
- Pomożesz mi? - zapytała brata, zerkając na wielki worek treningowy, z lekkim grymasem bólu poruszając barkami. Odkąd odstawiła Olivera do żłobka kręciła się po całym domu i jawnie nadwyrężała mięśnie, robiąc to w pełni świadomie. Odpocznie sobie później. Kiedyś.

lorne bay — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Lift me up, hold me down, keep me close, safe and sound.
[siostro, wybacz]

Wczorajsze odwiedziny Gwen, ich rozmowa o Juniorze oraz dzisiejszy poranek w szkole napawały Stranda wieloma obawami. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafił skonkretyzować czego one tak właściwie dotyczą, ale z pewnością były obezwładniające. Nie pomogło odwołanie wszystkich spraw pracy, ani wizyta na siłowni. Szklanka whisky, którą raczył się w samotności "swojego" pokoju oraz muzyka jednego z ulubionych zespołów też nie działa kojąco, ani nijak otrzeźwiająco. Nie potrafił tego zrozumieć, co denerwowało mężczyznę, bo skoro nie wiedział do końca z czym ma się mierzyć, jak miał opracować plan? I znów... to przeklęte uczucie bezradności, towarzyszące mu już od lat... W obecnej sytuacji jedynie się nasilało... A jemu pozostało nalać do opróżnionej szklanki więcej brunatnego trunku.
Sam nie wiedział czemu się podniósł z miejsca. Dźwięki krzątającej się, choć to chyba niezbyt trafne określenie, biorąc pod uwagę te hałasy, siostry, a zarazem gospodyni, dochodziły do uszu Joe od jakiegoś czasu. Początkowo nie chciał się wpierdzielać w to, co sobie tam wydumała do robienia, żeby się nie narażać - jakby nie było znalazł się na łasce młodszej siostry i nie chciał się narażać na eksmisję. Postanowił więc nie wchodzić kobiecie w drogę już, kiedy go przygarnęła. Dodatkowo kryło się za tą decyzją drugie dno, bo przecież wielce wygodnie Strandowi unikać Beverly, która, oczywiście, z troski mogłaby zacząć niewygodne dla niego tematy... Dziś jednak tak bardzo nie potrafił poradzić sobie z oderwaniem własnych myśli, że postanowił zaryzykować i zajrzeć do miejsca, z którego dochodziły hałasy.
-Fiu, fiu... Będziesz robić konkurencję dla poczciwej siłowni? - zapytał, obrzucając pomieszczenie pobieżnym spojrzeniem, które i tak zarejestrowało, że jakość sprzętu znajdującego się w środku była całkiem niezła. Nie odpowiedział na pytanie o pomoc, bez słowa podszedł i przejął wór od siostry i cóż.. Lata treningów zrobiły swoje, bo Joseph bez żadnego problemu umieścił worek na haku. Tam, gdzie zapewne od dłuższego czasu starała się umieścić go Bev.
powitalny kokos
no_name#4451
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Gdy tylko Joe podszedł bliżej, pozwoliła mu na przejęcie worka, który po chwili zawisł na haku, uprzednio wkręconym wiertarką przez Bev we własnej osobie. Wciąż miała na ramionach odrobinę pyłu z sufitu, ale tym się nie przejmowała. I tak na koniec dnia weźmie prysznic, więc nie ma co się przejmować jakimś białym proszkiem pachnącym gładzią.
- Mogę przynajmniej spróbować - wzruszyła ramionami, oddychając przy tym nieco ciężej, za sprawą wysiłku, związanego z dźwignięciem wielkiego worka. Jeszcze za czasów Brisbane oraz Canberry, chodziła do sieciówek, chcąc utrzymać formę oraz wyciszyć natłok myśli. Wysiłek fizyczny rzeczywiście jej pomagał. Działał jak porządny kubek ziółek na uspokojenie, albo dawka wyciszających proszków, przepisywanych na receptę. Kiedyś obiecała sobie, że po dorwaniu domku na wyłączność, przeznaczy jedno pomieszczenie na siłownię, chcąc mieć wszelki potrzebny sprzęt pod ręką.
- Myślałam ostatnio o tym, żeby spróbować swoich sił z boksem - przyznała bez wahania, rzucając okiem na leżące nieopodal owijki oraz rękawice. Nie porywała się od razu na kupowanie akcesoriów z półki zawodowców. Wolała póki co wydać trochę mniej i liznąć odrobinę podstaw, z którymi brat mógł jej pomóc (z racji obeznania z tym konkretnym sportem). W zmian Bev mogłaby mu udzielić wskazówek co do jogi, chociaż sama wizja Joe rozciągającego się na małej macie, brzmiała raczej nietypowo. Ostatnio miał wiele na głowie i oboje trzymali dystans, względem poruszania wrażliwych tematów. Beverly nie chciała osaczać brata, kiedy ten mierzył się z wewnętrznymi rozterkami, ściśle związanymi z zaginięciem syna. Jednak kto wie… może niedługo porozmawiają o tym wszystkim na poważnie, bez unikania niewygodnych wzmianek, generujących sporą dawkę emocji.
- Pokażesz mi kilka podstawowych ciosów? Zwód, hak i prosty mam już chyba opanowane… z naciskiem na chyba - podkreśliła, sięgając wpierw po owijki, które założyła samodzielnie już trzy razy. Nic wielce skomplikowanego. Do małego treningu przydałaby się również krótka rozgrzewka, choćby w formie skakania przez skakankę, albo rozciągania przy użyciu gum oporowych.
lorne bay — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Lift me up, hold me down, keep me close, safe and sound.
-Nie wiem co na to poczciwy Steve - mruknął z zadumą Joe, przypominając sobie właściciela lokalnej siłowni, choć może to za dużo powiedziane, jeśli brać pod uwagę najnowsze standardy. Nie zmieniało to, jednak faktu, że miejsce miało swój klimat. A jeśli chodziło o starszego z rodzeństwa to on od najmłodszych lat wybierał sale treningowe, bądź właśnie siłownie, by trzymać swoją formę i rozwijać możliwości. Nie widział uroku w domowym zaciszu dla takiego miejsca, ale rozumiał, że dla kogoś mogło to być lepszym wyborem. Kwestia przyzwyczajeń, a Joseph powoli stawał się starym drzewem, którego zwyczajnie... nie można zbytnio ruszyć. Tak też miały się sprawy w kwestii rodzaju siłowni.
-Mądra decyzja - mruknął, wędrując wzrokiem w podobnym kierunku, co Bev. Widział, że to podstawy, ale doceniał. Boks nie był dla każdego, lepiej sprawdzić, czy się wkręci, a może poprzestać jedynie na podstawach. Co do tego z czym mierzył się Joseph... Miał wrażenie, że to nieprzerwany krąg problemów, z którego nigdy i w żaden sposób nie będzie w stanie się wyrwać. Chyba też stąd wynikała jego niechęć do rozmów z bliskimi. Nic nie mogło, przecież zmienić stanu faktycznego. Nic też nie sprawi, że będzie w stanie się pogodzić, że jego życie wyglądało tak, a nie inaczej. Impas. Konflikt, może i tragiczny, bo przecież cholernie chciał być dla tych, którzy pozostali pod jego opieką, ale zwyczajnie... nie wierzył, że mógłby to zrobić właściwie. Pragnął naprawić przeszłość, ale nie miał do tego narzędzi... Prościej więc było uciekać - w pracę, alkohol, papiery i poszlaki. Teoretycznie. Praktycznie niszczył strzępki normalności, które jeszcze go otaczały. Tak więc... czy Joseph był gotów rozmawiać o tym szczerze? Nie, raczej nie. To jedynie sprawiłoby, że czułby się jeszcze gorzej...
-Skoro to z naciskiem na chyba... To może zaprezentujesz swoje umiejętności? - zaproponował z nieco uniesioną brwią, nie robiąc sobie nic z tego, że wypił już dwie szklaneczki whisky. Może też dlatego nie proponował żadnej wielkiej rozgrzewki, a dodatkowo nie zdecydował jeszcze czy faktycznie zaczną trening dziś, czy może jedynie pozwolą sobie na ocenę umiejętności Bev i ewentualne zaplanowanie dalszych działań. Generalnie - Strand jak zwykle w ostatnim czasie nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić, nawet w tak prostej sytuacji.
powitalny kokos
no_name#4451
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Z rozbawieniem uniosła jedną brew, zdając sobie sprawę, do czego pił Joe.
- Gdybym miała funkcjonalną piwnicę, taką z surową cegłą i małymi okienkami, wpuszczającymi resztki światła, wyglądałoby to lepiej, wiem - zapewniła brata. Domowy rodzaj siłowni miał inną aurę, w przeciwieństwie do starej, dobrej mordowni. Wytarte powierzchnie oklejanych taśmą montażową worków oraz powycierane materaca, niekiedy śmierdzące potem i kurzem tworzyły niepowtarzalną atmosferę, sprzyjającą wypruwaniu z siebie ostatków energii.
- Na konkretne lekcje chętnie wybiorę się do starej szkoły, jak już ogarnę podstawy i nie będzie wstyd - pewnie i tak miałaby fory z racji płci, nie mniej, chciała się dobrze zaprezentować. Szczególnie, jeśli zamierzała regularnie trenować ten konkretny sport.
Zdawała sobie sprawę z niewidzialnego, acz solidnego muru, wzniesionego przez brata, w odpowiedzi na osobiste tragedie. Rozumiała to podejście, bo w rodzinie Strandów niełatwo było okazywać słabości. Lepiej zagryźć zęby i jakoś przeć do przodu, choćby miało się to wiązać z bezsennością, albo przewlekłym zmęczeniem. Trudno było przeanalizować poszczególne sprawy w rozmowach, bezpośrednio dotykających świeżych ran. Nawet po przyznaniu się do błędów, wszyscy o nich pamiętali i nikt nie dawał gwarancji, że nie zostaną one wyciągnięte w razie konfliktów, albo kłótni. Przepracowanie przykrych doświadczeń było trudne, przejście z nimi do porządku dziennego to niemały wysiłek.
- Przytrzymasz worek? - zapytała już po założeniu obu owijek. - Nie chcę żeby się rozkołysał i uderzył cię w głowę.
Z cieniem żartu uśmiechnęła się do brata, czekając aż ten przejdzie do asekuracji. Normalnie Bev wykonałaby rozgrzewkę, ale w przypadku zaprezentowania kilku ciosów nie była ona potrzebna. Przyda się bardziej przy dłuższej sesji.
Zaczęła od lewego prostego, który wyprowadziła wraz z ruchem całego ramienia.
- Na pewno wiesz już, że Caspar przyjechał do Lorne Bay? - czasami Joe znajdował się gdzieś daleko od bieżących spraw niezwiązanych z Mike’m, ale może zwrócił uwagę na obecność najmłodszego z rodzeństwa?
- Nawet kupił dom, zupełnie jakby chciał tu zostać na dłużej.
Pokręciła głową, bo to niespotykane u młodszego brata. Nagle zamienił swoje ukochane podróże i luksusowe wyjazdy na osiedlenie się w małej mieścinie? Brzmiało dziwnie i niejednoznacznie.
- To do niego niepodobne - kolejny cios, tym razem prawą ręką, nieco ślizgający się po powierzchni worka treningowego. Lekko pokręciła głową, niezadowolona z posunięcia. Zamierzała jeszcze poruszyć temat Margo, ale póki co, lepiej zacząć od tego lżejszego kalibru, pokroju Caspara.

lorne bay — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Lift me up, hold me down, keep me close, safe and sound.
-Nigdy nie ma wstydu, jeśli jesteś początkująca. Akurat tam, nie ma głupiego oceniania - i akurat tutaj Joseph wiedział bardzo dobrze o czym mówił, bo w trakcie swojej sportowej kariery, zarówno tej oficjalnej, jak i mniej, widział niejednego żółtodzioba. Każdy z nich na starcie był traktowany tak samo, a podejście zmieniało się jedynie w zależności od tego, jak wiele zaangażowania we własny rozwój wkładali. To oczywiste, że tych niepoważnych kandydatów trzeba było zniechęcić prędzej niż później, by nie marnować niczyjego czasu. No, ale raczej Beverly się tego nie obawiała, bo jeżeli faktycznie była zdeterminowana, to sobie poradzi. A znając siostrę, Joe mógł stwierdzić, że musiała być. Zresztą to widać już po tym podejściu, któremu tak zależało, by się nie zbłaźnić.
-No tak, głupio wyglądałbym na sali rozpraw z guzem na środku czoła, ale może... Mógłbym wykorzystać to na swoją korzyść? Że niby wiesz... kumple oskarżonego postanowili nieco mnie urobić - zażartował dość marnie, ale miał nadzieję, że siostra doceni choć próby. Najstarszy ze Strandów nigdy nie był typowym śmieszkiem, jednak ostatnie lata sprawiły, iż nawet nie silił się, by spróbować się nim stać. W skrócie posępniejszego człowieka w Lorne należałoby szukać ze świecą, kompasem i co tylko. I tak by nikt nie znalazł.
Posłusznie złapał za worek, ale ustawił się tak, by idealnie widzieć, jak Beverly wyprowadzi cios. Mruknął najpierw coś niezrozumiałego pod nosem, a później rzucił: -Musisz robić to bardziej dynamicznie, żeby nie można było tak łatwo cię odczytać to raz. A dwa, ułożenie palców.. - puścił worek, a w zamian podszedł bliżej, by pokazać najpierw na swojej dłoni o co mu chodzi, a później poprawić jeszcze układ drobnych palców siostry. Teraz mogła spróbować raz jeszcze, a on mógł obserwować to z innego perspektywy, stając za jej plecami. Praca nóg też była ważna, zwłaszcza przy podstawowych ciosach. -Co do Caspra... - bo to zapewne interesowało blondynkę o wiele bardziej, skoro przywołała ten temat. -To skoro kupił luksusowy dom, to raczej nie musi uciekać przed żadną mafią ani innym niewygodnym elementem, z którym mógł nieświadomie imprezować - mruknął niezbyt wnikając w motywacje swojego młodszego braciszka. Całkiem możliwe, że chciał rozruszać senne Lorne Bay, na które lubił narzekać, przy okazji odwiedzin, które nie były zbyt liczne. No, bo tak szczerze... Kto wie, co mu tam w duszy tak naprawdę grało? Na pewno nie stary i zgryźliwy Joseph, który absolutnie nie rozumiał takiego trybu życia, jaki obrał najmłodszy z rodzeństwa. I tak, Bev miała rację, Joe zamknięty w swojej skorupie nie zauważył nawet tego, że rodzina już w większości zmieniła miejsce osiedlenia na niepozorne Lorne.
powitalny kokos
no_name#4451
Senior Wildlife Officer — The Queensland Parks and Wildlife Service
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Lokalna funkcjonariuszka straży leśnej, przebywająca w Lorne Bay od trzech lat, tracąca głowę dla włoskiej pani doktor z którą wychowuje syna
Im głębiej wchodziła w sportowy świat, tym częściej przekonywała się o szczerej otwartości panującej w środowisku. Oczywiście zdarzały się wyjątki (jak wszędzie), skupione jedynie na czubku własnego nosa, spoglądające z góry na tych, osiągających słabsze wyniki, co psuło rzeczywistą istotę dyscyplin. Wysiłek fizyczny miał służyć ciału, psychice oraz budowaniu samej frajdy ze szlifowania umiejętności. Liczył się sam fakt, że komuś się chciało, że ktoś opuścił kanapę/fotel/krzesło przed biurkiem i postanowił zadbać o siebie, trochę się poruszać i wypracować zdrową relację z własnym ciałem. Wszelkie jednostki, skupione tylko na sukcesach łatwo zniechęcały początkujących, a zwłaszcza dzieciaki, borykające się w późniejszym życiu z urazem do czegoś, co powinno naturalnie przeplatać się w ich codzienności. W którymś z wariantów swojego życia, Bev z pewnością wybrała karierę wuefistki, albo trenerki osobistej.
Krótko kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Może i nikt nie oceniałby jej zbyt szybko po kilku niezgrabnych ciosach, jednak na pewno zdarzyłby się w grupie delikwent, z góry wrzucający ją do worka głupich blondynek, przychodzących na trening tylko po to, aby zrobić sobie zdjęcia na portal społecznościowy. Tak wyglądała już rzeczywistość w XXI wieku.
- Sprytnie byś to rozegrał - stwierdziła z uśmiechem, mając na uwadze zdolności brata do zgrabnego przeskakiwania między tematami, tworzenia spontanicznych puent, albo dopieszczania szczegółów rozprawy o wyciąganie trafnych wniosków.
Doceniała jego próby wprowadzenia żartobliwych wstawek. Kiedyś, jako dzieciaki potrafili się śmiać i wygłupiać. Później nadeszła dorosłość, wzrost odpowiedzialności oraz uszczuplenie prywatnych zasobów czasu. Po zaginięciu Mike’a, Joe stał się jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Możliwe, że już nigdy nie wróci do swojej dawnej wersji, ale tego Beverly nawet by od niego nie wymagała. Pragnęła jedynie, aby zaznał spokoju doczekał się zakończenia tragicznych wydarzeń, okrutnie rzutujących na codzienność.
- Mhm - mruknęła pod nosem i poruszyła palcami, odzianymi w owijki, zginając je i prostując. - Jestem zbyt oczywista z tymi ciosami, nie? Napinam się jak jakiś mięśniak z bijatyki na konsolę.
Zaśmiała się krótko, zwracając uwagę na zbytnie przykładanie się do wyprowadzania uderzenia, które powinno trwać krócej. Miało być szybkie, ale konkretne.
Zaserwowała kolejne uderzenie, tym razem wzbogacone o korektę, zgodnie ze wskazówkami Joe.
- To już jakiś plus, prawda? - wyciągnęła wnioski ze słów Joe, obalających hipotezę o ucieczce przed niebezpieczeństwem, podążającym za Casparem z różnych stron świata. Cieszyła się, że miała rodzeństwo na miejscu. To podnosiło ją na duchu i ułatwiało mierzenie się z problemami, chociażby dotyczącymi byłej żony oraz ich rozwodowych powikłań.
- Mam nadzieje, że tutaj znajdzie jakiś plan na siebie. O ile jakiś ma.
Caspar żył spontanicznie. Potrafił z dnia na dzień spakować się w walizkę i wylecieć na inny kontynent. Zdaje się, że był najbardziej spontaniczny z całego rodzeństwa i to była jego wyraźna cecha wiodąca.
- Chciałam cię uprzedzić, że gdybyś spotkał parę razy pewną Włoszkę w domu, to moja przyjaciółka, która czasami wpada bez zapowiedzi - zdecydowała się poruszyć kolejną kwestię, po nabraniu gwałtownego wydechu, przy uderzeniu worka z innego kąta. - No dobra, to ktoś bliższy, niż przyjaciółka.
Nie ma co się kryć, szczególnie, że brat mieszkał w pokoju gościnnym, w domu, w którym razem z Bertinelii spotykały się i będą dalej się spotykać. Nie zamierzały przecież kryć się po kątach, albo przerywać rozmowy na widok Joe.
- Poznałyśmy się w Syrii, trzy lata temu i na początku zeszłego roku przyleciała do Cairns, do pracy.
Zbieg okoliczności? Nie. Margo szybko wyprowadziła ja z błędu, ogłaszając, że to właśnie Bev była powodem do jej przyjazdu w nieznane strony.
Wymieniła z bratem jeszcze parę słów, w międzyczasie uderzając worek, a także ustępując mu miejsca, aby ten również mógł pokazać na worku, jak wyprowadzać poszczególne ciosy. Po mniej więcej godzinie oboje uznali, że pora na przerwę oraz powolne wracanie do codziennych zajęć.

/ztx2

ODPOWIEDZ