towarzyszy starszym paniom — na imprezach
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Duży dzieciak, który pomimo mieszkania w przyczepie chce uchodzić za bogatego. Zarabia pieniądze, towarzysząc starszym panią na imprezach, a jego najnowszym hobby jest bajerowanie pięknej Quinn.
Leif bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że niektóre rozrywki są zarezerwowane dla ludzi majętnych, do których — wbrew wszelkim chęciom i próbom — nie należał. Unikał ich więc, nie chcąc narażać się na straty finansowe, moralne oraz zwyczajne odkrycie wszystkich kart ze swojego życia, które jasno wskazałyby, że jest zwykłym p o z e r e m, chcącym uchodzić za kogoś, kim nie jest.
Oczywiście, sam Leif żył w przekonaniu, że jeśli wystarczająco długo będzie w coś wierzył, stanie się to prawdziwe i niespecjalnie przyjmował do wiadomości, że pełni rolę o s z u s t a; łudząc się cały czas, że to wszyscy dookoła są źli i w życiu grają nakreślone role. On był natomiast s z c z e g ó l n y — nawet jeśli sam nie potrafił określić, na czym ta szczególność właściwie polega i jak się objawia.
Będziemy się świetnie bawić — stwierdził, z większą pewnością w głosie, niż rzeczywiście czuł. Żeby wygrać, musiał mieć spore szczęście, a ona wydawała się być bardzo pewna swojego. Jak również wprawiona w grze. — Niech będzie — zgodził się na jej warunki po sekundzie czy dwóch; nie bez mrugnięcia okiem. Jej intencje nie były zbyt jasne, a Leif nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że wpakuje go w k ł o p o t y. Po jej zachowaniu na przyjęciu wywnioskował, że kobieta stale szuka dla siebie rozrywki, nie bacząc na otoczenie — w postaci, chociażby, Amandy, której chyba zależało na jej obecności. On sam, nie należąc do tych samych kręgów, musiał pilnować się znacznie bardziej i częściej trzymać gardę. Nie mógł za każdym razem pozwalać sobie na przesadną nonszalancję. Sam fakt, że wyszedł z przyjęcia, mógł nie zostać zbyt dobrze odebrany.
Akurat to aktualnie miał gdzieś.
Nie musiał być biegły w grze, by stwierdzić, że szczęście się do niego uśmiechnęło; dwa asy dawały niewątpliwą przewagę, pod warunkiem że kobiecie nie trafił się lepszy układ. Przekrzywił głowę, ze spokojem przyglądając się kartom i w międzyczasie wystawiając na środek większą liczbę żetonów. Czyżby wyczuwał po jej stronie lekką niepewność?
Gdy nadeszła chwila odsłonięcia trzymanych w dłoni kart, Ingham wykonał ten ruch z zadowoleniem i — całe szczęście — nie spotkało go rozczarowanie. — Jeśli chcesz się jeszcze wycofać, śmiało — stwierdził, z nieco nadętym uśmieszkiem. Być może powinien zbastować przed kolejnym rozdaniem.
utrzymuje się z — pracy swoich rodziców
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Ograbiona z marzeń musi pogodzić się z własnymi wyborami. Zacząć żyć jak dorosła i wyjść naprzeciw konsekwencjom swoich czynów.
Quincey niewiele miała okazji do bycia s o b ą. Zawsze – gdziekolwiek się znajdowała, cokolwiek robiła – ciągnęła się za nią konieczność postępowania zgodnie z wymaganiami narzucanymi przez rodziców. Początkowo nie wiedziała, że można żyć inaczej niżeli w pełni poddając się oczekiwaniom; jakby nie istniało nic ważniejszego od ciągłych prób zadowolenia rodziców, jakby Quinn była odpowiedzialna za ich szczęście. Wprawdzie odnośnie ostatniej kwestii nie mogła mieć pewności, jednak w pozostałych szalenie się myliła! Im więcej zasad poznawała, tym bardziej się w nich gubiła. Przestała dostrzegać różnice między prawdą a poprawnością. Pozostało jej tylko jedno wyjście – sprzeciw. Odkrywszy to, poczuła dumę, poczuła złośliwe zadowolenie, ale przede wszystkim w ł a d z ę. Zachłysnęła się możliwościami do tego stopnia, że nie zauważyła, że ponownie wpada w pułapkę. Bo nieważne jak mocno to sobie wmawiała, wcale nie miała k o n t r o l i.
Nie wątpię — mruknęła sarkastycznie, obdarzając mężczyznę zuchwałym uśmiechem. Wydawał się pewny siebie, przekonany nie tylko o zwycięstwie, ale również o sukcesie e w e n t u a l n i e wygranej randki. Nie znała go dobrze, nie znała go prawie wcale, a mimo to nie mogła oprzeć się wrażeniu, że za uroczym uśmiechem odsłaniającym dołeczki w idealnie zarysowanych policzkach, krył się p o d s t ę p. Niczego to jednak nie zmieniało. Quincey nie zamierzała się wycofać.
Przesunęła żetonową wieżę w kierunku krupiera; posłała mu spojrzenie skrywające niewypowiedziane pytanie, jakby szukała potwierdzenia słuszności tego zagrania, ale w ramach odpowiedzi otrzymała jedynie posągowe milczenie. — Twoja propozycja mi uwłacza — rzuciła; powstrzymała pokusę spojrzenia na oponenta, zamiast tego sięgnęła po alkohol, w którym przelotnie zanurzyła usta. Trzymane w ręku karty nie zapowiadały zwycięstwa, lecz nieustępliwość nie pozwoliła dziewczynie się poddać. Przegrała kolejne rozdanie. Od razu – aby nie dać Carlowi możliwości chełpienia się przedwczesnym zwycięstwem – poprosiła o nowy zestaw kart. Niewiele żetonów pozostało jej do dyspozycji, dlatego wszystkie przesunęła na środek stołu; wszystkie za wyjątkiem jednego, który nerwowo obracała między palcami. Wprost nie mogła uwierzyć, że ktokolwiek mógł mieć aż takie s z c z ę ś c i e! Bo kiedy leżąca na stole para dam rozbudziła w niej nadzieję, Carl zniszczył ją, odkrywając trzymane w ręku karty. — Odegram się — zapowiedziała, zamiast pogratulować mu wygranej. Sięgnęła po zwycięską kartę i konturówką, którą wyjęła z małej torebki, napisała na niej numer telefonu. O dziwno, prawdziwy.
Liczę na niezapomniany wieczór — powiedziała, traktując randkę jak kolejne wyzwanie. Zeszła z wysokiego stołka i nachyliwszy się nad brunetem, wsunęła mu kartę do kieszeni spodni. — Baw się dobrze — dodała, bezwstydnie muskając czerwonymi wargami jego policzek. Przez resztę wieczoru, nie chciała go widzieć.

Koniec <3
ODPOWIEDZ