Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
No może było to określenie dość na wyrost, ale nie było ono nacechowane niczym złym! Fitzgeraldów po prostu się znało, nie tylko dlatego, że od lat posiadali bar. Było ich kilku, więc niezależnie od tego, do której klasy się chodziło, to w pewnej dekadzie, na pewno się było z jakimś w klasie. No i stąd tak naprawdę miało się wiedzę o całej reszcie rodzeństwa. Choć chwilowo chyba grono pedagogiczne z Lorne Bay miało chwilową przerwę od tej szalonej rodziny. Tylko czekać aż ich potomkowie zaczną opanowywać szkolne korytarze.
-Mnie podrywać?-zdziwił się. Właściwie... to dlaczego nie. Choć z tej rozmowy chyba wyniósł, że to brunetka chciała być podrywana, choć w nieco bardziej wysublimowany sposób, niż na nowego drinka.-Nie będę oponować. Każdy potrzebuje czasem poczuć sie adorowany-uśmiechnął się. Nie tylko kobiety lubiły być w centrum uwagi i obrzucane komplementami na lewo i prawo, halo! Z resztą, trzeba było przyznać, że po takich tekstach, ten początkowy stres związany z tym, że w końcu się odważył podejść do Blanche i zagadać, znikał. Nie nie poderwać, lecz zaoferować swoje usługi detektywistyczne. To poniekąd było jeszcze trudniejsze i wiele się nie pomylił, zakładając, że Blanche nie rzuci się z wdzięcznością mu w ramiona.
No i nie rzuciła się. Ani mu w ramiona, ani na niego, co już było sporym plusem. Nie dostał w ryj, kobieta nie kazała mu też spierdalać w podskokach, choć nie wydawała się być mocno zadowolona z tego, jak ta rozmowa się potoczyła.
-A o Tobie? O Tobie możemy rozmawiać?-zapytał, biorąc szklankę w dłoń. Czy chciał dać się tak łatwo zbyć? Absolutnie. Już w jego głowie, która akurat miała w sobie wiele szarych komórek i to pracujących na wysokich obrotach, pojawił się plan. Zapowiedział od początku, że on chce pomóc Leonowi, wszystkim Fitzgeraldom, a nie policji. Może Blanche miała w tym dużą rolę. A on był skłonny na to pójść i z tej strony zacząć się przyglądać tej sprawie. -Okej, możemy się upić-powiedział. On był chłop jak dąb, ponad 200 cm wzrostu i pewnie ze sto kilo wagi. Może nie pił wiele, ani niezbyt często, ale mógł być pewien, że nie poskłada się zbyt często. A może dowie się czegoś ciekawego. -Dam Ci mój numer telefonu, co?-zaproponował. Jakby to miał być dalszy ciąg słabego podrywu, to zapytałby o numer kobiety, aby to on mógł przejąć inicjatywę i się do niej odezwać.

Blanche Fitzgerald
aktorka — Cairns Performance Art Centre
33 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
A no tak, była to prawda. W końcu dzieciaków łącznie była ich ósemka. Blanche chodziła do klasy z bratem Gilberta, ciekawe czy Gilbert był w jednym roczniku z jakimś innym Fitzgeraldem? Najbliżej wiekiem było mu do Gwen i Trippa, tylko gdyby miał być kolegą jej brata, to Blanche musiałaby go znać, bo ona zawsze łaziła za każdym swoim bratem i wymuszała, żeby zabierali ją na spotkania z kumplami. Więc albo się nie kumplowali za bardzo, albo to jednak Gwen była jego koleżanką z klasy. Nieważne.
Chciała być podrywana, chciała podrywać, jeden pies właściwie. Dobrze im się gadało, a ona uwielbiała się przekomarzać, nawet jeśli niekoniecznie dokądś tym zmierzała.
- No to właśnie cię poderwałam na ładne zęby. Możesz czuć się adorowany - gdyby była postacią ze świata The Sims, właśnie w tym momencie umarłaby ze śmiechu i Mroczny Kosiarz przyszedłby po jej duszę, tak bardzo była teraz rozbawiona. Rozbawiony uśmiech nie znikał z jej twarzy przez cały czas ich dość absurdalnej rozmowy. Każdy inny dawno już straciłby do Blanche cierpliwość. Gilbert nadal z nią siedział. Jak długo? Czas pokaże.
Gdyby jej powiedział, że odczuwał stres przed zagadaniem do niej, wyśmiałaby go prosto w twarz. Nieważne czy chodziło o pracę czy podrywanie, Blanche nie uważała się za kogoś strasznego. Możliwe, że jej pewność siebie po prostu odstraszała innych ludzi i sprawiała, że uważali ją za mało sympatyczną, chociaż wcale taka nie była. Owszem, była głośna i inwazyjna, ale donosiła się do innych ludzi z sympatią, nie pyszczyła i nie darła mordy od razu na dzień dobry.
- Możemy - potwierdziła ruchem głowy i tym samym dała się nieco udobruchać. Należała do tych osób, które lubiły o sobie mówić, bo czuły się w tym temacie swobodnie. Nie żeby Blanche w jakimkolwiek temacie czuła się skrępowana, to słowo również nie istniało w jej słowniku. Prawdą było, że bardzo szybko od siebie przechodziła do swoich zainteresowań, a wtedy bardzo łatwo mogła wprowadzić drugą osobę w dyskusję i jakoś tak to się kręciło.
Kiedy stwierdził, że może się z nią upić, zupełnie już odzyskała humor, a jak się stuknęli tymi szklankami, to od razu pociągnęła łyk ze szklanki. Zmrużyła oczy i patrzyła tak na Gilberta przez chwilę, kiedy zaproponował swój numer telefonu.
- Jeśli tym samym zamkniemy temat to jasne, co mi szkodzi - wzruszyła w końcu ramionami, no bo faktycznie, nie umrze przecież od tego jak weźmie od niego tę wizytówkę.

Gilbert Zeimer
Prywatny detektyw — znudzony śledzeniem niewiernych żon
36 yo — 201 cm
Awatar użytkownika
about
I don't stalk, I investigate
U Gilbertów... to jest Zeimerów, też była całkiem spora gromadka. A Lorne Bay nie było wcale takie małe. Więc zdecydowanie musieli wiedzieć kim są i poszczególne osoby z tych dużych rodzin na pewno się znały, może nawet przyjaźniły. Jednak to nie było aż tak niewielkie miasteczko, aby wszyscy znali się dokładnie. Już ustalili, że Blanche i brat Gilberta chodzili ze sobą do klasy, Gilbert najwyraźniej wstrzelił się w tą dziurę, kiedy pani Fitzgerald akurat nie wypuściła na świat potomka.  Inaczej Blanche i Gil pewnie znaliby się lepiej, ale ta rozmowa, z zaproponowaniem pomocy w sprawie Leona dalej byłaby tak samo niezręczna.
-Dzięki. Mogę prosić o potwierdzenie na piśmie. Myślę, że to skłoniłoby mojego dentystę do dania mi zniżki przy następnej wizycie-powiedział, jakby obawiając się, że jeszcze moment, kilka słów na temat jego białych ząbków i się zarumieni jak nastolatka. A to przecież się nie godzi. I to nie dlatego, że nie było to do końca męskie, tylko dlatego, że nie chciał pokazać, że był tak spragniony komplementów.  Nie da się ukryć, że ta rozmowa była absurdalna, w każdym jej calu. Chyba żadne  nich tak naprawdę nie wiedziało, jak tą sytuację rozpracować, ani czego więcej się spodziewać. Co z tego wyjdzie, ani tak naprawdę czego oczekują. A nie bójmy się tego powiedzieć, takie spotkania z teoretycznie znajomymi nieznajomymi, nie były wcale czymś, co często ma miejsce. To było zbyt dziwne, aby miało miejsce częściej. To mogłoby się odbić na zdrowiu psychicznym... kogoś tam. Albo osób biorących udział w tych schadzkach, albo osób przysłuchujących się temu.
-No dobrze-odchrząknął, nie bardzo wiedząc, jak teraz obrócić sprawę Leona tak, by mówić tylko o brunetce. On był od kombinowania, nie był złotousty!-Więc, chciałbym sprawić, pomóc przynajmniej, w tym, abyś... Cóż, nie martwiła się już tak o brata. A mi zależy na Twoim zadowoleniu. -cóż, chyba było jasne, co chciał przekazać. Mówił o niej, chciał jej zrobić dobrze, zależało mu na tym, aby była pani zadowolona. Chyba powinien być całkiem dumny z siebie. Teraz wszystko zależało od Blanche, czy faktycznie się zgodzi.
-Zamknijmy. Na dziś-powiedział dając jej ten świstek papieru zwany wizytówką, bo nawet w XXI wieku -Możesz do mnie dzwonić noc i dzień. Będę czekał-uniósł brew do góry, również upijając nieco alkoholu ze szklanki. Dzięki Ci Boże, że nie nie zakrztusił sie teraz śliną, ani tym złotym płynem, bo wyszedłby na tym najzwyczajniej debilnie. No, i to chyba było wszystko, na co mógł w tym momencie liczyć, więc nie poruszał już więcej tematu jego zawodu, choć spędzili ze sobą jeszcze całkiem sporo czasu do końca wierczoru.


/koniec
Blanche Fitzgerald 
ODPOWIEDZ