lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Był w fatalnym nastroju. Powtarzał sobie, że jego poruszone nerwy ukoiłby jeden, no może dwa papierosy, ale wciąż trwał w żelaznym postanowieniu, że skoro czeka na wyniki kolejnych badań, nie mógł swojemu organizmowi kolejnych problemów, z którymi miałby się mierzyć.
Powinno mu poprawić humor to, że dostarczono do niego w końcu nowe łóżko z normalnym materacem, więc mógł rozstać się z tym dmuchanym, ale dwa tygodnie spania w warunkach polowych odcisnęły piętno na jego kręgosłupie. Był stary, nie mógł tego ukrywać już nawet przed sobą.
Chciał też wybrać się w końcu do galerii Julii, żeby z nią porozmawiać, ale tym razem nie dotarł nawet pod budynek. Rozmyślił się dość wcześnie, zaparkował w mieście i postanowił się przejść. Do tej kawiarni trafił przypadkiem. Nabzdyczony, nachmurzony, bez odpowiedniej dawki kofeiny, rozczarowany sobą, życiem i za dużym wyborem napojów kawowych na kredowej tablicy.
Przygląda się jej z kompletnym zagubieniem, które zamienia się w irytację. U jednych venti, u drugich XL, u kolejnych po prostu duża – czy trzeba mieć specjalistyczne wykształcenie, żeby zamówić zwykłą kawę?
Polański pociera brodę w irytacji. Ja pierdolę.
Jego córka zdecydowanie lepiej odnajdowała się w takich sytuacjach. Może jego złość wynikała po prostu z tego, coraz bardziej doskwierającego mu, braku?
Już ma się odezwać, z pełnym pretensji pytaniem, czy to wszystko kiedyś będzie prostsze, ale twarz, która odwraca się w jego kierunku, gotowa przyjąć zamówienie, kompletnie zbija go z tropu. Przygląda jej się pełen szoku, pozytywnego. Uśmiecha się i chciałby jej powiedzieć, że tego nie zaplanował, że to niesamowite, że przecież Bodie nie mieszka w Australii, a może źle jej słuchał? Znów chce się odezwać, ale wtedy dociera do niego, że ona nie wie, jak on wygląda. Zna tylko jego głos. I akcent, brytyjski.
Mógłby się do niej odezwać, po prostu, jako on, umierający typ od rozmów na kamerkach, ale… Może by ją przestraszył? Może wyszedłby na stalkera? Może straciłby tę wirtualną znajomość bezpowrotnie. Jedną z nielicznych w ostatnich miesiącach. Nie jest gotowy na tę stratę. Przybiera więc inną barwę głosu, nieco głębszą, jak zawsze, kiedy rezygnuje z brytyjskiego akcentu. Potrafi to robić perfekcyjnie, spędził tu przecież wiele lat swojego życia.
Widzi, że dziewczyna jest zdziwiona jego milczeniem i ewidentnie dziwną reakcją.
— Przepraszam, studiowałem waszą tablicę sto lat, a teraz zapomniałem, która z tych wymyślnych propozycji wpadła mi w oko. Może w takim razie… Zwykłą, czarną? Dużą najlepiej. Chyba że masz lepszą propozycję — mówi i wyczekuje z uwagą jej reakcji. To na pewno ona? Pozna go?

bowie m. rutherford
przyjazna koala
warren444
brak multikont
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
23

Bowie - Bodie - zawsze się bała, że ten dzień kiedyś nadejdzie.
Oczywiście była to bzdura. Bała się wielu rzeczy, ale nie tego. Nie leżała wieczorami w łóżku, wyobrażając sobie, co zrobi, gdy do kawiarni pewnego dnia wejdzie jeden z jej klientów i nie podskakiwała nerwowo za każdym razem, gdy drzwi lokalu się otwierały. Mogła podchodzić do tego ze zbyt dużą nonszalancją (jak do wielu innych rzeczy), ale we własnej głowie Bowie oddzielała te dwa etaty grubą kreską. Jak wtedy, gdy wynajdujesz sobie nieco ekscentryczne hobby i jeździsz na zajęcia do Cairns: twoja grupa znajomych z warsztatów nie pokrywa się ze znajomymi z pracy czy ze szkoły, nie spędzacie czasu wszyscy razem i nie próbujesz zaciągnąć starych przyjaciół na te warsztaty, przeczuwając, że to nie będzie dobry pomysł. Przecież sama nie wiedziałabyś nawet, jak się zachować: czy być dziewczyną, którą znają pozostali kursanci? A może tą, którą zna twoja przyjaciółka? Dobrze, że chwilowo nie musisz się martwić osobowością, której używasz w pracy, bo wtedy dopiero by się zaczęło…
Właśnie tak Bowie podchodziła do swojej pracy. Jak do dwóch różnych światów, których nie mieszała - co najwyżej mogła opowiadać o nich w ramach ciekawostki, gdy kończyły się już tematy do rozmów.
Gdy mężczyzna wchodzi do środka, Bowie podnosi się z krzesła i odkłada telefon na blat, ekranem do dołu. Uśmiecha się na powitanie - trochę do niego, a trochę: po prostu posyła ten uśmiech w przestrzeń. Prawdziwa Bowie, zamknięta za kawiarnianym kontuarem, nie jest przecież szczególnie zainteresowana Adamem i musi jedynie zrobić mu kawę. Prawdziwa Bowie ma także włosy związane w wysoki kucyk, nieco mocniejszy makijaż niż wtedy, gdy Adam ją widuje (no, a przynajmniej - gdy ją ogląda) i trochę bardziej znudzoną minę.
Tłumi ziewnięcie.
- Dzień dobry - mówi po chwili, by zwrócić na siebie jego uwagę i dać mu znać, że jest gotowa przyjąć zamówienie. W odpowiedzi na jego przeprosiny wzrusza tylko ramionami. - Nie ma sprawy, ja i tak jestem tu do dwudziestej pierwszej - a nawet dłużej, bo będzie musiała jeszcze wszystko posprzątać (przynajmniej z grubsza, na tyle, by osoba, której jutro przypadła poranna zmiana, nie mogła jej znienawidzić), ale widocznie Bowie pilnowała czasu nie tylko na kamerkach. - To może duże americano? Albo przelew, mam zaparzony, więc mogę dać panu spróbować - zaproponowała. - Przelew mogę też zrobić na zimno. z kostkami lodu. No i espresso tonic, ale to może być dość obrzydliwe - ostrzegła go zupełnie na serio, patrząc na Adama bez uśmiechu. Nigdy nie twierdziła, że ma naturalny talent do przyrządzania wymyślnych kaw.

Adam Polanski
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Zatrzymuje się na ostatnim słowie. Obrzydliwe. Czy on byłby obrzydliwym, gdyby powiedział jej, skąd się znają? I że znają się w ogóle? Że od roku zwierza się jej z największych tajemnic i najgłupszych przemyśleń? Że z jednej strony wie, że jak miał dwadzieścia pięć lat, to po siódmym orgazmie tej samej nocy zemdlał i że jego zdaniem nazywanie mlekiem napojów roślinnych, a bekonem czegoś, co jest zrobione z soi to jednocześnie kłamstwo i ułatwienie, a z drugiej, nie miała wciąż pojęcia, jak wygląda?
Już dawno myślał o tym, że mógł jej się pokazać i nie potrafił wskazać powodu, dla którego tego nie zrobił. Najpierw przez okropną ranę ciągnącą się przez pół głowy, ale teraz, kiedy zarosła coraz dłuższymi włosami… Nie mógł znaleźć odpowiedniego momentu i pretekstu, a potem było coraz później i brzmiało to coraz bardziej idiotycznie, aż w rezultacie nie zrobił tego nigdy.
I dziś przy tym kawiarnianym barze miał w sobie wybuchową więc mieszankę emocji, gdzie jedne podszeptywały mu, że to słusznie, że to mogłoby być dziwne, a inne, że przez to jest jej zupełnie obcy. I to też było d z i w n e. Zdawał sobie w końcu sprawę z tego, że Bodie to wymyślona osobowość dziewczyny przed nim. Że była taka, jakiej potrzebował. Że Bodie…
Bodie. Doznaje jakiegoś olśnienia. Robi krok do przodu, już nie czai się za witryną tak, jakby w każdej chwili mógł uciec z kawiarni, jak ostatni creep. Uśmiecha się szerzej, podchodzi bliżej. Ma w tym cel – chce dojrzeć plakietkę na jej fartuszku. I kiedy tylko widzi wygrawerowane BOWIE na blaszce, nie może powstrzymać się przed cichym prychnięciem.
Jeśli powiesz - biegnij, pobiegnę za tobą. Jeśli powiesz - chowaj się, schowamy się… – mamrocze pod nosem, ku zupełnej konsternacji dziewczyny. Doskonale wie, że wychodzi właśnie na dość niezrównoważonego dziwaka, ale nie ma innego pomysłu. Nie może po prostu zamówić kawy i wyjść. Wypić americano z papierowego kubka, wrzucić jej dwa dolary do słoika z napiwkami. Dwa dla B O W I E i ponad 500 za spotkanie z B O D I E, bo miał kaprys, żeby zawsze dorzucać jej coś ekstra. W końcu umierał, kto mu zabroni. Mógł też zostać stałym bywalcem kawiarni, licząc na to, że kiedyś zwróci uwagę na jego koślawy akcent i pełen uroku uśmiech. Polański miał jednak poważną wadę (jedną z wielu) związaną z ogromną niecierpliwością. Nie potrafił czekać, ani na swoją kolej, ani na lepszy moment, ani na okazję. Potrafił za to korzystać ze swojego uroku (a drań wiedział, że wciąż ma go sporo) i tą kartą chciał zagrać dzisiaj.
– Jezu, przepraszam. W sensie DAVID BOWIE, nie chciałem zabrzmieć jak stary dziad, który mamrocze coś zza winkla. DAVID BOWIE, LET’S DANCE. Taki idiotyczny żart w nawiązaniu do twojego imienia – mamrocze, udając zakłopotanie. – Przelew, bez próbowania. Wracając do zadanego pytania, przepraszam.

przyjazna koala
warren444
brak multikont
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
Może to po prostu tak działało - zgodnie z jakimś niepisanym paktem, który oboje zawarli. Albo szczerość, albo włączona kamerka.
Było w tym coś ironicznego: w myśli, że choć to Adam wiedział, jak wygląda jego rozmówczyni - dzięki czemu mógł, na przykład, wypatrzeć ją za kawiarnianą ladą i rozpoznać w tej baristce dziewczynę, która w Boże Narodzenie wysłała mu zdjęcie cycek - to tak naprawdę wcale go nie znał.
Nie wiedział, że Bowie była weganką, dlatego uparte naigrywanie się z napojów roślinnych czy wege kurczaka, trochę ją irytowało.
Nie wiedział, że Let’s dance to była jej piosenka i znała tekst na pamięć. Był czas, gdy piosenka należała do nich dwóch - do Bowie i Grace, ale o Grace tym bardziej nie usłyszał. Wymyślała sobie na bieżąco inne przyjaciółki - w jej opowieściach zawsze żywe - i innych ulubionych artystów. Nie musiałaby: mogłaby wspomnieć, że zwyczajnie lubi Davida Bowiego i nie tłumaczyć mu, jak naprawdę ma na imię, ale nie chciała dzielić się z nim swoją prywatnością. Nie chciała wpuszczać go do swojego świata, co mogło być z jej strony okrutne, biorąc pod uwagę to, ile stron liczył już sobie plik poświęcony Adamowi. Wolała wymyślić sobie inny: ten, w którym miała kota i nie do końca było jasne, jak dużo czasu minęło od jej dwudziestych pierwszych urodzin.
Daruje sobie tłumaczenie, że ludzie próbują oryginalnie komentować jej imię mniej więcej od czasów, gdy Bowie była w przedszkolu i jeszcze nie do końca rozumiała te żarty. Zamiast tego zerka w kierunku podłogi, na swoje tenisówki, po czym podnosi głowę i posyła Adamowi uśmiech. - Szkoda, że mam białe buty, a nie czerwone, bo dopiero by było - kwituje i ma na tyle litości, by nie przytaknąć, gdy mężczyzna sam przyznaje, że żart nie był najwyższych lotów.
- Na miejscu czy na wynos? - dopytuje, wciąż naiwnie ślepa na wskazówki, które podsuwał jej na tacy (Przelew, bez próbowania było przecież dość trafnym opisem ich internetowej relacji…). Sięgnęła po dzbanek i najpierw nim potrząsnęła, a potem zajrzała do środka. - Może pan chwilę poczekać? Zostało dość mało, muszę zrobić nowy - patrzy na niego z miną wystarczająco przepraszającą, ale też nie zależy jej na tej pracy na tyle mocno, by miała się szczerze kajać. Przelewa resztkę kawy do kubka, który odstawia na bok i krząta się przez chwilę, by przygotować kolejną porcję. Uruchomiła ekspres i odwróciła się w kierunku Adama. - Więc: Let’s dance? Nie Heroes albo Under Pressure?

Adam Polanski
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Szybko żałuje konwencji, którą wybrał. Co prawda podążył za pierwszą myślą, która przyszła mu do głowy, ale nie był aż takim koneserem muzyki Davida Bowie, żeby to pociągnąć. Chciałby jej tez pogratulować tego świetnego pomysłu i zapytać, czy jest Bodie dla wszystkich typów w internecie, czy tylko dla niego? Czy są inne wariacje? Czy bywa Bonie, Botie, Bomie? Chciałby przyjrzeć się jej twarzy dłużej. To, że widzi ją na żywo, wydaje mu się w pewnym sensie niezwykłe i chciałby, chciałby, żeby sama się zorientowała. Musiałby jednak hipnotyzować ją spojrzeniem, a i tak szanse, że domyśliłaby się, o co mu chodzi, były raczej marne. Oczywiście istniało ryzyko, że BODIE miała siostrę bliźniaczkę, ale gdyby i o to ją zapytał, a okazałoby się, że swoich genów nie dzieli z nikim podobnym, prawdopodobnie uciekłaby na zaplecze, chroniąc się przez creeperem w kawiarni.
Chciał jednak podtrzymać jej zainteresowanie i mocno gdybał nad tym, co powinien zrobić.
Myśl, kurwa.
— Może jednak… na miejscu? — odpowiada, chociaż perspektywa przyglądania jej się z perspektywy okrągłego stolika przy oknie wydaje mu się jeszcze bardziej niedorzeczna niż grzeczne pożegnanie się i dezercja w stronę samochodu. Tak powinien w końcu zrobić. Sam wybrał formę ich kontaktu, a ona nie była mu niczego winna. Jasna transakcja, w której płacił za jej czas nie zakładała przyjemnych cheat-chatów w kawiarnianej kolejce.
Ciekawe, jak w jego 40-letniej karierze nigdy nie miał większej trudności w nawiązywaniu kontaktu z kobietami, a teraz w panice próbował angażować swój umysł do szybszej pomocy. Powodem mogło być oczywiście to, że próbował nieudolnie udawać kogoś, kim nie jest, a nie miał nawet na tego człowieka opracowanego konceptu. Oczywiście istniała też szansa, że w wyciętym fragmencie jego mózgu znajdował się ten odpowiedzialny za zdolność do flirtu. Jednak tak tragiczna ewentualność nie powinna być nawet w rozważaniu.
— A-Adrien. Możemy iść w tę Starbucksową konwencję, która sprawia, że człowiek nie czuje się jak własny ojciec. Na pana trzeba mieć w końcu pozycję i prezencję — dodaje. Jeśli ona zmyśliła swoje imię, to dlaczego on by nie mógł. Poza tym ze skrywaną rozpaczą stwierdza też, że najwyraźniej domeną A d r i e n a muszą być suche żarty. Jeszcze jeden i obydwoje boleśnie utwierdzą się w tym przekonaniu.
Adam wzdycha i rozgląda się więc po ladzie ze słodyczami. On nigdy nie był ich przesadnym fanem. Co innego jego córka, która na pewnym etapie życia mogła żywić się wyłącznie cukrem, a Polański zastanawiał się, czy czasem nie hoduje w domu źrebaka. Nie mógł jej jednak tego powiedzieć, bo już jej to kiedyś opowiadał. Nie jej, Bodie. Że też on nie prowadził jakiś notatek dotyczących nadmiernej, słownej wylewności. Skoro w takim razie Adam gardził ciastami i ciastkami, nauczył się tylko jeść lody ( z jego przyjaciółką Carson nie było innego wyjścia) to Adrien powinien być ich fanem. On, albo jego matka.
— Mam wrażenie, że całe moje życie ostatnio to jedno wielkie Under Pressure, na miano Heroes nie zasługuję — uśmiecha się do niej, wychylając zza lady wypełnionej wypiekami.
— Może powinienem kupić jeszcze coś dla matki… Żeby znowu nie jęczała, że wszystko jest jak zwykle na jej głowie. Wydaje dziś kolację na cześć emerytury ojca, więc może… sernik czekoladowy? Czy nim można uczcić nowy etap życia? — kłamstwo zaczyna płynniej przybierać realną formę i nie spina aż tak jego umysłu.
Zanim jednak dziewczyna zdąży odpowiedzieć, do kawiarni wchodzą kolejne osoby, w tym jeden z kontrahentów jego ojca. Który nie dość, że nie wybiera się na emeryturę, to jeszcze nigdy nie popełnił błędu, by związać się węzłem małżeńskim z jakąkolwiek kobietą. A już na pewno nie matką Adama.
Gdyby mógł, przekląłby siarczyście. Zamiast tego poprawia czapkę z daszkiem na głowie (którą wciąż przykrywa przykrótkie włosy) w marnej nadziei, że nie zostanie zauważony. Niestety.
Chłopie, kopę lat! rzuca elegancik w jasnoniebieskim garniturze z przykrótkimi nogawkami. Polański błogosławi fakt, że nie użył jego imienia. Prawdopodobnie nawet go nie pamiętał. Dobrze cię widzieć, okaz zdrowia! Ojciec wspominał nam… No wiesz. Także dobrze, że jesteś poklepuje go zbyt wylewnie po plecach. Adam uśmiecha się, ale nie potrafi ukryć lekkiego zażenowania.
— Tak, dzięki. Naprawdę. Cieszę się, że wspieraliście go w tym niełatwym czasie. No wiesz. Przy F I N A L I Z A C J I wszystkich tematów — próbuje nadać swoim poprzednim słowom wiarygodności. Szczęśliwie mężczyzna potakuje i mamrocze jeszcze kilka słów pełnych pokrzepienia, zanim nie dołączy do kumpli zajmujących miejsce przy jednym ze stolików.
A Polańskiego wypełnia widoczna ulga.
przyjazna koala
warren444
brak multikont
ODPOWIEDZ