torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Przestała rozumieć, o co toczyli w a l k ę – o dom w Pearl Lagune, pieniądze czy wzajemne zainteresowanie? A może o godność?
Ponadto nie posiadała a r g u m e n t ó w, przy pomocy których mogłaby z nim walczyć. Nie miała niczego, co mogłaby mu odebrać; czego brak sprawiałby mu ból podobny do tego, który sama czuła. Nie byli małżeństwem, nie byli parą, nie byli nawet p r z y j a c i ó ł m i, a mimo to Noel niezmiennie czuła się przez niego ograniczana. Paraliżowała ją świadomość tego, jaką miał nad nią przewagę.
Tak, mogła poprosić o pomoc prawnika – zapłacić za usługę i nie brudząc własnych rąk, powierzyć sprawę specjalistom. Problem w tym, że obawiała się kolejnych wizyt w sądzie. Kolejnych rozmów, podobnych do tych, które prowadzili podczas rozwodu, siedząc po przeciwnych stronach długiego stołu, mając przy boku surowych prawników, dla których liczył się wyłącznie zysk. Nikogo nie obchodziło ich małżeństwo. Nikogo też nie będzie obchodziło, co stanie się z tym cholernym domem! Teraz mogła przynajmniej zadbać, by trafił do odpowiednich ludzi.
Zadrżała na dźwięk butelki gniewnie postawionej na stole; chciała poznać powody złości przejmującej kontrolę nad Gabe’em, jednocześnie nie zamierzała p r o s i ć, by otworzył się przed nią. — Drogę ucieczki? — powtórzyła po nim, nie rozumiejąc, do czego zmierzał. Przecież wcale nie uciekała! Rzeczywiście zamierzała wyjechać. Wyprowadzić się z miejsca, które wystawiło ją liczne próby. Próby, którym nie sprostała. Czuła, że w Lorne Bay nie ma już dla niej miejsca i dlatego musiała coś z m i e n i ć.
— A czego ty chcesz? — odpowiedziała tym samym pytaniem. Jego wzburzenie wzmogło w niej zdenerwowanie, co było słychać w podniesionej barwie głosu. Wzajemnie pobudzali w sobie negatywne emocje. — Beze mnie w pobliżu będziesz mógł podrywać wszystko, co się rusza, nie przejmując się tym, że mogę stać obok — warknęła, przeciągając po nim spojrzeniem, w którym rozbłysła złośliwość. — Ciebie to może nie obchodzi, ja nie chcę na to patrzeć — dodała, schodząc z tonu i odwracając wzrok. Prędko zrozumiała, że n i e p o t r z e b n i e poruszyła ten temat. Popełniła błąd, ale nie zdecydowała się przeprosić; wszystko wskazywało na to, że wcale nieprzebolała tego, co stało się w przeszłości.
— Nieważne — zbyła sprawę. Znalazła w sobie odwagę, by ponownie na niego spojrzeć. — Po prostu znajdźmy rozwiązanie. To nie może być aż takie trudne.
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Ta walka rzeczywiście wymykała się spod kontroli - nie, ona już dawno się stamtąd wymknęła, przez co Gabe zadawał jej kolejne ciosy na oślep. Nie miał pojęcia, co tak właściwie robił, ani też nie wiedział, co chciał w ten sposób osiągnąć. Wiedział natomiast, że ciężko przychodziło mu wyobrażenie sobie codzienności, której Noel nie będzie częścią, bo choć wydawać się mogło, że stracił ją w momencie, w którym dowiedziała się o jego zdradzie, tak długo, jak była w Lorne Bay, cały czas miał jej choć odrobinę. I ta odrobina wystarczała mu, by wierzyć, że jeszcze kiedyś im się to uda. Ta sama odrobina stała się czymś więcej w chwili, kiedy ostatnio odnaleźli miejsce w swoich ramionach.
I ta sama odrobina została mu odebrana, kiedy Rowland oznajmiła, że się wyprowadza.
Tym jednym, cholernie prostym zdaniem odebrała mu resztkę trzymającej się go nadziei. Odebrała mu także resztę pewności co do tego, że podzielała towarzyszące mu ostatnio uczucia. Bo czy rzeczywiście to wszystko mogło być jej obojętne? Czy mogła tak się na niego uodpornić, iż nawet wspólnie spędzona noc nie stanowiła spoiwa, które trzymało ich nadal w swoich życiach? Nie potrafił tego zrozumieć, a skoro tego nie rozumiał, pozwalał na to, by ponosiła go złość. I teraz już kompletnie nad tym nie panował.
Posłał jej wymowne spojrzenie, jak gdyby był pewien, że doskonale rozumiała to, co próbował jej przekazać. Pomylił się, podobnie zresztą jak ona myliła się co do jego intencji. Wysłuchał jej zarzutów, z każdym kolejnym zdaniem czując, jak coraz bardziej wzbiera w nim złość pomieszana z żalem, który odczuwał pod jej adresem od chwili, w której zdecydowała się ponownie postawić na nich kreskę - kiedy właśnie zdecydowała się pozbawić go tego, czego chciał. A teraz go o to pytała. - Ja pierdolę, Noel - warknął, po czym dźwignął się z miejsca i zrobił kilka kroków w jej kierunku. Zatrzymał się jednak, kiedy dzieląca ich odległość stanowiła mniej więcej szerokość jego kawowego stolika. - Czy ty naprawdę myślisz… - zaczął, jednak przerwał, uświadomiwszy sobie, jak bezcelowe się to teraz wydawało. Wciągnął głębiej powietrze i przetarł dłonią twarz, trochę przeciągając ten gest, jak gdyby w ten sposób chciał kupić sobie czas, aby się uspokoić. Nie mogli przecież cały czas ze sobą walczyć. - W porządku. Podpiszę te cholerne papiery - oznajmił, po czym zacisnął mocno szczękę. Wbił w nią spojrzenie, do ostatniej chwili walcząc z tym, co później jakby samoistnie, bez jego kontroli, wydostało się z jego ust: - Jeśli powiesz mi, że tamta noc nic dla ciebie nie znaczyła.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Pragnęli dotrzeć do tego samego celu, jednak dążyli ku niemu zupełnie innymi ścieżkami. To powodowało, że nie potrafili się z r o z u m i e ć; jakby mówili dwoma różnymi językami. Błędnie odczytywali nawet wysyłane sobie wzajemnie zawoalowane gesty – chcąc ukryć prawdziwe intencje, aby uniknąć świadomego wystawienia się na zranienie, prostym emocjom nadawali niezrozumiałego wydźwięku, w głębi duszy licząc na to, że to drugie z r o z u m i e. Może gdyby nie byli tak rozzłoszczeni z powodu nagromadzonych i niewyjaśnionych błędów, któreś zdołałoby odkryć prawdziwe znaczenie idiotycznej wojny. Tak się nie stało. Oboje byli zbyt skupieni na sobie, by naprawdę p o s t a r a ć się o ponowne rozpalenie tego uczucia. Noel wręcz starała się je zgasić, zraniona postępowaniem Gabe’a, który najwyraźniej nie był świadomy oczekiwań, jakie względem niego miała. Bała się przyznać do swoich pragnień, bała się przyznać, że wolałaby, aby ich dom pozostał ich w s p ó l n y m domem, a w garderobie ponownie pojawiły się ubrania przesiąknięte jego zapachem.
W y m o w n e spojrzenie okazało się niejednoznaczne. Patrzył na nią, jakby drwiła z jego wypowiedzi. I może tak właśnie było! Uważała bowiem, że dręczył ją bez powodu, utrudniając rozpoczęcie nowego rozdziału. Nie pojmowała, dlaczego to robił, skoro jego zachowanie nie wskazywała na to, by chciał ją z a t r z y m a ć.
Mówiąc, że wciąż rozgląda się za innymi kobietami, dała się ponieść emocjom. Pożałowała tego. Zdradziła w ten sposób, że wewnątrz niej wciąż żyła zazdrość o niego, którą podsycała jej własna wyobraźnia. Przestraszyła się tego, że dała mu kolejny powód do zadowolenia i wtedy podniósł się zdenerwowany, zmieniając bieg jej myśli.
Kłótnie były nieodłączną częścią każdej g o r ą c e j relacji, ale oni się nie kłócili.
Oni udawali.
Była przekonana, że kiedy wreszcie usłyszy zgodę, poczuje ulgę. Ta jednak nie pojawiła się, kiedy Gabe oznajmił, że podpisze papiery. Zamiast niej poczuła gorzką świadomość, że przeprowadzka staje się faktem. Zamierzała podziękować, lecz zdążyła jedynie uśmiechnąć się lekko, gdy usłyszała kolejną część zdania, która starła resztkę uśmiechu z jej ust.
Milczała. Nie mogła powiedzieć tego, czego od niej zażądał. Znalezienie się w jego ramionach było najlepszym, co spotkało ją w przeciągu ostatnich miesięcy. Z drugiej strony… Udawali tak długo, że kolejne kłamstwo wydawało się oczywistym następstwem.
— Jak możesz? — wyrwało się spomiędzy jej ust. Posłała mu chłodne spojrzenie, nie mogąc odeprzeć wrażenia, że robił wszystko, byle bardziej ją upokorzyć. — Tamta noc znaczyła dla mnie więcej niż dla ciebie — przyznała się, przeciągając po nim wzrokiem pełnym żalu.
Nie zamierzała czekać na jego odpowiedź. Nie zamierzała bić się o ten cholerny dom. Nie sprzeda go? Trudno. Ale na byłego męża dłużej nie mogła patrzeć, bo jeszcze chwila, a pozwoliłaby, żeby łzy popłynęły po jej policzku. Dlatego odwróciła się na pięcie, by wyjść.
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Wiedział, że w przeszłości ją zranił. Wiedział, że popełnił błąd, kiedy pozwolił sobie na chwilę słabości w ramionach innej, wówczas niesłusznie zakładając, że zasługiwał na więcej uwagi. Obecnie wiedział już, że nie był pępkiem świata. Wiedział, że to ona zasługiwała na więcej, czego on początkowo nie był w stanie jej dać. Im więcej mijało jednak czasu, tym więcej znajdował sobie motywacji ku temu, by coś jednak zmienić. Ostatnie wydarzenia były dla niego kluczowe - wspólnie spędzona noc sprowadziła na niego przekonanie, że jeszcze mógł stać się źródłem jej szczęścia, jednak Noel dość boleśnie udowodniła mu, że był w błędzie. W pierwszym odruchu pozwolił sobie w to uwierzyć. Naiwnie założył, że była z nim szczera i nie chciała niczego, jak drogi ucieczki przed bolesnymi wspomnieniami. Kiedy po raz pierwszy on się z nimi pogodził i dostrzegł cień nadziei na to, że zbudują ze sobą nowe, tym razem weselsze i przede wszystkim zbudowane na szczerości i otwartości, ona tę nadzieję podeptała, odbierając mu przy okazji rozum. Bo owszem, w ostatnich dniach nie był sobą. Był zranionym dzieciakiem, który nie potrafił pogodzić się z myślą, że kobieta, którą kochał, chciała odejść. W dodatku tak na dobre, bo przecież miała zamiar się wyprowadzić.
Mawia się jednak, że miłość rządzi się prawami podobnymi do wojny. Mawia się, że i w niej czasami należało zagrać nieczysto, by w ten sposób utorować sobie drogę do własnego szczęścia. Gabe co prawda nigdy nie należał do grona osób twierdzących, że cel uświęca środki, jednak obecnie tak bardzo nie radził sobie z własnymi uczuciami, iż górę brała nad nim nie tylko złość, ale chyba również desperacja.
Bo czy właśnie nie przejawem tego były jego słowa? Czy nie zachowywał się tak, jakby desperacko pragnął udowodnić, że to ona ich skreśliła?
A może podświadomie wiedział, że była to wyłącznie maska i swoimi słowami próbował udowodnić sobie coś innego? Sprawdzić, czy rzeczywiście był jej tak obojętny, jak w ostatnim czasie myślał?
I dostał dokładnie to, czego mógłby oczekiwać.
W pierwszym odruchu zacisnął mocno szczękę, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy. Była w błędzie - nie miała pojęcia, jak wiele znaczyła dla niego tamta noc, nie tylko w kontekście niezbędnego mu wówczas pocieszenia, ale i odczuwanej za nią tęsknoty. Brakowało mu tego. Brakowało mu obecności Noel w jego własnej codzienności, ponieważ mimowolnie sprawiała, że ta stawała się lepsza.
Dlatego nie chciał pozwolić jej odejść. Dlatego z największym uporem usiłował utrudnić jej wyjazd, jednocześnie nie biorąc pod uwagę tego, że najskuteczniejszy mógł być szczerością. Może od razu powinien był z nią porozmawiać? Powiedzieć, że tęsknił i chciał dać tej relacji jeszcze jedną szansę, gdyby i ona skłonna była podjąć się tego ryzyka? Nie zrobił tego jednak. Jak zwykle milczał, przez krótką chwilę spoglądając na to, jak się wycofywała.
Ale nie dał jej zrobić tego całkiem.
Jego dłoń jakby samoistnie zacisnęła się na jej przedramieniu. Nie na tyle mocno, by miało sprawić jej to ból, jednak dostatecznie, by zmusić ją do zatrzymania się i spojrzenia na niego. Odnalazł spojrzeniem jej oczy, a wyraz jego twarzy złagodniał po raz pierwszy od chwili, w której się tu pojawiła. Było wiele rzeczy, które chciałby jej powiedzieć, jednak bał się wypowiedzieć je na głos. Nie wiedział też, czy mógł po prostu jej to pokazać - nie wiedział, czy mógł ją pocałować, dlatego spoglądał na nią pytająco, chcąc sprawdzić, gdzie leżała granica, bowiem to Noel była tą, która miała ją wyznaczyć.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Chcieli mieć w s z y s t k o, ale nie wystarczało im odwagi, by po to sięgnąć.
Gabe potrzebował pocieczenia – Noel uczepiła się tej myśli, przekonana, że jeżeli dopuści inną możliwość, wystawi się na kolejne zranienie. Tak długo jak miała n a d z i e j ę, narażała się na rozczarowanie. I poniekąd miała rację, gdyż nie otrzymała tego, czego naprawdę pragnęła. Jednocześnie nie znajdowała w sobie wystarczająco pewności siebie tudzież zdecydowania, by w z i ą ć to, na co miała największą ochotę. Powstrzymywała ją przede wszystkim perspektywa odrzucenia, ale również duma, której przełknąć nie była w stanie.
Poczucie zmąconej rozwodem godności sprawiało, że nie mogła wykazać się inicjatywą – przybrała chłodną postawę i chociaż kilkukrotnie nagięła swoje postanowienia, wracała do nich, gdy tylko Gabe wykonywał przysłowiowe dwa kroki do tyłu i zamykał się przed nią. Wodzili się za nos. Badali swoje wzajemne granice, ale nie wyciągali żadnych wniosków.
Zatrzymała się, poczuwszy dotyk jego dłoni. Bez namysłu obróciła się ku byłemu mężowi, w dalszym ciągu walcząc z napływającymi do oczu łzami. Miała serdecznie dość udawania trudnej do zniszczenia, kiedy wewnątrz rozsypywała się z każdą chwilą na coraz mniejsze, bardziej skomplikowane do ponownego złożenia, fragmenty.
— Musimy z tym skończyć, Gabe — powiedziała; w tonie jej głosu nie kryła się butność a zmęczenie. Wyświechtany frazes mógł wydawać się błahy, ale ona naprawdę traciła zapał, poddawała się. — Bardzo za tobą tęsknie — wyznała, patrząc mu w oczy z kącikami ust uniesionymi w melancholijnym uśmiechu. — Problem w tym, że ciągle się niszczymy, a ja chciałabym, żebyś po prostu był szczęśliwy — dodała, przelotnie zerkając na jego palce wciąż zaciskające się na jej ramieniu.
Podejrzewała, że miała na niego z ł y wpływ. Denerwowała go swoją obecnością oraz planami wykutymi w gniewie. Wierzyła, że dystansując się, mogła mu pomóc. Mogła zrobić coś dla niego po raz ostatni i dać mu prawdziwą wolność, która nie będzie przerywana przypadkowymi spotkaniami lub pocieszeniem w środku nocy. — Nie chcę, żebyś był taki — powiedziała, mając na myśli złość, którą w nim widziała. — A jesteś taki przeze mnie — dokończyła i pozwoliła sobie dotknąć jego policzka, bo nagle jego oblicze złagodniało, a ona zaczęła dumać nad tym, czy przypadkiem ponownie się nie pomyliła.
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Zatracił się w popełnianych przez siebie błędach, ponieważ w całym tym zamieszaniu zgubił też dawnego siebie. Kiedy się poznali, nie brakowało mu pewności siebie ani determinacji, z jaką wkroczył w ten związek. Kiedy cofał się myślami do ich wspólnej przeszłości, doskonale pamiętał, jak wytrwale musiał o nią walczyć, ponieważ początkowo mu się opierała. Już wtedy wiedział, że była warta starań, dlatego nie poddał się nawet wtedy, kiedy wszyscy dookoła mówili mu, że to przegrana sprawa. Za wszelką cenę próbował się przed nią pokazać, popełniając kolejne głupstwa i chwytając się najbardziej sztampowych działań, włącznie z posyłaniem kwiatów i tej wielkiej pluszowej koali, która nadal zalegała na strychu ich wspólnego domu. Wiedział jednak, że to nie tym ją ujął - dostrzegła w nim coś więcej, dzięki czemu zdobył ją, rozkochał w sobie, a później mylnie założył, że zyskał już wszystko, a dalsza praca nad tą relacją nie będzie konieczna. Wydawało mu się, że pasowali do siebie idealnie i właśnie ta kwestia miała stanowić ich przepustkę do szczęścia, jednak to nie miało wystarczyć. Nie byli już tą samą parą, której towarzyszyła znajoma beztroska. On też nie był tym samym chłopakiem, który tak zacięcie o nią walczył, ale może właśnie na tym polegał błąd? Może tym razem zbyt szybko się poddał i właśnie przez to ryzykował utratę osoby, która jako jedyna go rozumiała.
Znów zadała mu cios, jednak tym razem nie pozwolił, by górę wzięło nad nim zdenerwowanie. Spoglądał prosto w jej oczy, starając się doszukać w nich czegoś więcej - czegoś, co podpowiedziałoby mu, że w jej głowie rozbrzmiewały wątpliwości, a ona nie była wcale tak przekonana do wyjazdu. To zyskał już chwilę później, wraz z zapewnieniem o tym, że za nim tęskniła i może to właśnie te słowa były dokładnie tym, czego potrzebował, by jednak coś zmienić? Nie wypuścił jej przedramienia ze swojego uścisku, nie wydał jej tego niemego pozwolenia na odejście. Nadal trzymał się jej kurczowo, a w odpowiedzi na jej słowa lekko pokiwał głową. Miała rację, a jednocześnie tak bardzo się myliła. - Nie jestem taki przez ciebie - odezwał się, po czym głośno przełknął ślinę. Jego serce biło jak oszalałe, a on po raz pierwszy czuł się po prostu bezbronny. Odsłaniał się przed nią, pokazywał jej coś, przez co z łatwością mógłby ucierpieć, a jednak wiedział, że jeśli pewne kwestie pozostaną niewypowiedziane, on nigdy nie dostanie tego, czego mu życzyła. Wówczas nigdy nie dosięgnąłby szczęścia. - Jestem taki bez ciebie, Noel - przyznał, lekko wzruszając przy tym ramionami. Odkąd pozwolił jej odejść, jemu również towarzyszyła nieopisana tęsknota. Towarzyszyło mu uczucie pustki, które miało dodatkowo pogłębić się po jej wyjeździe. - Nie jedź - poprosił, w ogóle nie dbając o to, że prawdopodobnie przekraczał teraz pewne granice. Nie dbał również o to, że mógł spotkać się z odmową, bowiem czuł się tak, jakby była to jego ostatnia szansa, żeby ją tutaj zatrzymać - ostatnia szansa na to, by zatrzymać ją w swoim życiu.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Byli dla siebie wystarczający; to praca wkładana we wzajemne udowadnianie sobie tego okazała się niedostateczna.
Z a k o c h a n i e było niezwykle przyjemne i łatwe. Wywalczenie go wymagało od Gabe’a kreatywności oraz uporu, ale gdy wreszcie nadeszło, a Noel ocknęła się, pozwalając sobie na budowanie życia niezwiązanego z medycyną, oboje mogli poczuć szczęście przy niewielkim nakładzie pracy. Nic dziwnego, że wierzyli w jego niewyczerpane pokłady! Wydawali się idealnie dobraną parą, potrafiącą radzić sobie z codziennymi wyzwaniami, ale też problemami wyższej wagi, które pojawiały się wraz z upływającymi latami. Jednak – jak w przypadku wszystkich trwałych związków – zakochanie przerodziło się w stabilną miłość. Zasady pielęgnowania miłości okazały się zupełnie inne, lecz nikt im tego nie wytłumaczył. Dorosłość, obowiązki, poświęcenie – wszystko to było częścią życia, w którego ramy szaleństwo i lekkość zakochania przestały się wpisywać. Tak, Noel brakowało niegdysiejszej swobody, ale ostatecznie to Gabe nie poradził sobie z tęsknotą.
Z drugiej strony, ona również straciła z oczu cel. Będąc z nim, mając go za męża, rwała się do wielu działań! Oczywiście część z nich – jak macierzyństwo – odkładała w czasie, ale pod żadnym względem nie wykreślała z długiej listy marzeń. Bez niego bardzo się pogubiła. Nawet inwestowanie w siebie przestało ją cieszyć, bo nie miała osoby, z którą mogłaby chciałaby dzielić się sukcesami.
Nie chciała go ranić, mimo że pozwalała sobie na z a g r a n i a, które właśnie to miały sprawić. Cierpiąc, podejmowała głupie decyzje – igrała z nim, na jego oczach kokietując innego mężczyznę lub mówiąc rzeczy, które – niczym szpilki – miały wbić się boleśnie w jego serce. Jednak decyzja o wyjeździe nie była podyktowana z ł o ś c i ą lub ż a l e m. Wynikała głównie z bezradności, wobec tego jak czuła się, będąc jednocześnie tak blisko i daleko od niego.
Teraz jego namacalna bliskość oraz dotyk dłoni mąciły jej w głowie, a wahanie przerodziło się w zwątpienie. Jego słowa chwyciły ją za serce; bo chociaż domyślała się, że była źródłem jego niezadowolenia, zakładała, że w całkowicie odmiennym kontekście. Otrzymała jednak to, czego się nie spodziewała, a czego bardzo jej brakowało – pewność, że wciąż była dla niego ważna.
Nagle poczuła palący ból w płucach. Zorientowała się, że mijały kolejne sekundy, a ona wciąż nie wzięła oddechu, pochłonięta obserwowaniem tego, co działo się w oczach byłego męża. Przełknęła łzy, ale rozpędzonego serca nie zdołała zatrzymać. Dłoń, którą otoczyła jego policzek, przesunęła na kark, zatapiając palce w jego ciemnych włosach, a następnie zbliżyła się do jego warg, by zetrzeć z nich resztki oczekiwania i niepewności. Pocałowała go, ale nie był to szaleńczy pocałunek, choć całym ciałem rwała się ku niemu. Była delikatna, bo tym razem pragnęła uczuć, nie spełnienia.
— Pojedź ze mną — poprosiła, nie podnosząc wzroku.
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Jako młody chłopak naiwnie wierzył, że wspólnie mogą doczekać się spełnienia marzeń. Wierzył, że pisana była im wspólna codzienność, w której tak po prostu towarzyszyć będzie im szczęście. Noel była pierwszą kobietą, którą obdarzył prawdziwą miłością, a w związku z faktem, że układało im się przez tak długi czas, pozwolił sobie uwierzyć, że mogła być też ostatnią. Nie pielęgnował tego jednak. Nie próbował zdobywać jej na nowo, znów w naiwny sposób poddając się przekonaniu, że mając siebie nawzajem, mieli już wszystko.
Przegapił moment, w którym zaczęli się od siebie oddalać, a kiedy ocknął się, na naprawę tego było już jakby za późno. Dość egoistycznie zaczął obarczać ją winą o to, że straciła nim jakiekolwiek zainteresowanie, jednocześnie nie dostrzegając tego, że sam nie dawał jej tych samych emocji, które towarzyszyły im kiedyś. Pierwsza miłość okazała się zgubna właśnie przez to, że była pierwszą, a oni musieli nauczyć się tego, jak się z nią obchodzić, na własnych błędach. Nie mieli szansy popełnić ich wcześniej, dlatego popełniali je przy sobie, zaprzepaszczając to, co jeszcze mogło między nimi być. I po dziś dzień wydawało mu się, że nie uda im się tego odratować.
Potrzebował tego. Potrzebował jakiejś sugestii, dzięki której zrozumiałby, że towarzyszące mu uczucia wcale nie pozostawały nieodwzajemnione. Potrzebował czegoś, dzięki czemu zrozumiałby, że tamta wspólnie spędzona noc nie była dla niej pozbawiona znaczenia. Potrzebował także czegoś, co pozwoliłoby mu uwierzyć, że nie miał jej stracić. A to dała mu tym pocałunkiem.
Przynajmniej dopóki nie padły te trzy krótkie słowa.
Zawiesił spojrzenie na jej oczach, w głębi duszy żałując, że chwila zawieszenia, w której trwali przed chwilą, nie mogła potrwać dłużej. Bicie jego serca przyspieszyło tempa w ogarniającym go zdenerwowaniu, a pewność sprzed chwili znowu go opuściła. Wiedział bowiem, że nie był w stanie dać jej tego, czego od niego oczekiwała. Wiedział też, że w obliczu poświęcenia, na jakie zdobyła się, lata temu przenosząc tu dla niego całe swoje życie, wydawało się to cholernie egoistyczne. A mimo to, kiedy palcami jednej dłoni przesunął po jej policzku, a następnie odgarnął z czoła kilka niesfornych kosmyków, nie był w stanie powiedzieć nic innego, jak: - Nie mogę.
To krótkie zdanie mogło zaważyć na ich przeszłości, dlatego zaraz też ujął jej dłoń we własną, jak gdyby bał się, że jeden niewłaściwy ruch wystarczy, a Noel znów się wycofa. - Nie mogę zostawić sklepu, Noel. Ani mamy. Nie mogłabyś… Nie moglibyśmy po prostu tu zostać? - zapytał, a choć w jego oczach tliła się nadzieja, podświadomie wiedział chyba, że prosił o zbyt wiele. Prosił o coś, czego sam nie potrafił jej dać, w ostatnich latach jedynie psując to, co dzięki jej poświęceniom udało im się zbudować. Dlaczego teraz czuł się tak, jakby nagle mieli to wszystko odrzucić?

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Uciekała się do przeróżnych – często niezgodnych z nią samą – sposobów, mających pomóc w zgaszeniu uczuć. Próbowała uwolnić się od miłości. Ale to nie m i ł o ś ć zakończyli wraz z podpisaniem rozwodowych dokumentów; zrezygnowali jedynie ze wspólnego życia.
Noel nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w tym momencie miało się to p o w t ó r z y ć. Ponownie poczuła odpowiedzialność za związek, który przecież nawet nie istniał! Zaledwie mrugnięcie oka wcześniej walczyli ze sobą, by w następnej chwili w kilku aluzyjnych słowach udowodnić sobie, że wciąż nosili w sercach te same uczucia. Jeden pocałunek – tyle trwało pojednanie – zanim ponownie postawili siebie przed wyborem.
Niestety był to wybór niemożliwy! Noel w i e d z i a ł a, że spotka się z odmową, lecz nie była w stanie pohamować prośby, która zrodziła się w niej pod wpływem jego słów oraz ciepłego dotyku. Wyjazd uważała za dobre rozwiązanie; w Melbourne zakochali się w sobie, natomiast Lorne Bay przyniosło ich związkowi zgubny koniec. Gdyby pozwolił, znalazłaby górę rozsądnych argumentów przemawiających za wyprowadzeniem się z miasteczka. Zamiast tego odmówił bez zastanowienia. I choć wiedziała, że tak będzie, poczuła bolesne ukłucie zawodu. Za bardzo kochał to miejsce, by z niego zrezygnować.
Przeniosła spojrzenie z jego oczu na splecione ze sobą dłonie. Milczała, bowiem wszystkie słowa, które przychodziły jej teraz go głowy, wydawały się nieodpowiednie. Pragnęła z nim zostać, naprawdę. Jednak wykuty doświadczeniem rozsądek podpowiadał, by nie poświęcała planów po raz drugi dla tego samego mężczyzny; jakby przeczuwała, że historia się p o w t ó r z y. Tylko to nie był byle jaki mężczyzna! To był jedyny mężczyzna, którego kochała, jedyny, któremu gotowa była oddać serce. Problem w tym, że się bała.
Wtuliła się w jego pierś, pozwalając, by oparł brodę na czubku jej głowy. Trwała tak przez chwilę, szarpiąc się ze sprzecznymi emocjami, które zdawały się przekrzykiwać w nieskończoność.
Zrezygnowałam z pracy. W Melbourne czekają na mnie nowa posada i lepsze możliwości. Chcę być z tobą — przyznała. Ścisnęła mocniej jego palce, jakby tym gestem chciała potwierdzić swoje słowa. — Ale nie chcę niczego poświęcać — ucięła, omal nie dodając: dla czegoś tak niepewnego.
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Choć to wyjaśnienie tworzyło im wygodną sposobność ku zamaskowaniu własnych grzeszków, w rzeczywistości to nie miejsce, a ich własne zaniedbania odpowiadały za to, że łącząca ich relacja nie miała prawa się udać. W Melbourne wszystko było proste, ponieważ zabiegali o siebie nawzajem, a na ich barkach nie mnożyły się problemy, o których tak ciężko było zapomnieć. Trudy takiej codzienności dopadły ich dopiero tutaj - Gabe zmuszony był bardziej poświęcić się rodzinie, a Noel jeszcze skuteczniej zagrzebała się w swojej pracy, stopniowo się od niego oddalając. Nim się spostrzegli, niemal całkowicie zmarnowali potencjał własnego małżeństwa, doprowadzając je na kres wytrzymałości. Niepielęgnowane przez tak długi czas, w końcu się rozsypało, czemu oni biernie się przyglądali. Teraz mieli szansę to naprawić - mieli szansę przeanalizować popełnione w przeszłości błędy i ruszyć dalej, przepracowując je w akompaniamencie odpowiedniej dozy zaangażowania. Tyle tylko, że najpierw któreś z nich musiałoby się ugiąć.
Ciężko było mu się ugiąć, ciężko było mu wycofać się z tego, co teraz miał, ponieważ wierzył, że w Melbourne poza ich wspólną szansą nie czekało na niego nic. Kariera surferska już dawno została przez niego pożegnana, natomiast szkółka, którą założył przy surf shopie, prosperowała naprawdę dobrze. W oczach osób trzecich mogło nie być to coś, o co tak zacięcie warto było walczyć, jednak w przypadku Gabe’a to właśnie ta praca była czynnikiem, który w czasie rozwodu trzymał go przy zdrowych zmysłach. Była też spuścizną po niedawno pożegnanym ojcu, z którego stratą Flemming nadal nie pogodził się w pełni. Czuł się zatem tak, jakby wybierając Noel, musiał zrezygnować ze swojego taty.
Wciągnął głębiej powietrze, kiedy ich spojrzenia spotkały się ponownie, a później uniósł wyżej ich splecione dłonie. - Zostań dzisiaj - poprosił, ustami muskając łagodnie jej dłoń. Od kilku minut stawiali siebie nawzajem w obliczu wyzwań, którym żadne z nich nie potrafiło sprostać - wyzwań, które mogły z łatwością zaważyć na dalszym biegu ich relacji, czym tego wieczora Gabe nie chciał się przejmować. Ten jeden raz mogli chyba odłożyć to, co skomplikowane, na dalszy plan i nacieszyć się sobą, zanim przyjdzie im wrócić do szarej rzeczywistości. Tak poważne deklaracje potrzebowały przecież czasu.

torakochirurg — cairns hospital
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Kilka miesięcy temu wzięła rozwód, ale nie wróciła do Melbourne, bo wiąże ją kontrakt, który podpisała ze szpitalem w Cairns. Dlatego ugrzęzła. I zaczęła robić kolejną specjalizację, by zabić czas. Lub siebie.
Wiedziała, że niespełnienie prośby oznaczało k o n i e c. Jeśli żadne z nich nie zdecyduje się dostosować do wymagań drugiego, ich znajomość naprawdę się zakończy. Pozostanie im uprzejme wymienianie się urodzinowymi życzeniami, o ile tylko gorzki smak rozczarowania nie okaże się na tyle druzgocący, by im tego nie odebrać. Noel – jakkolwiek by nie postąpiła – zachowałaby się egocentrycznie. Zarówno stawiając na rozwój kariery oraz powrót do rodzinnych stron, za którymi szczerze tęskniła, jak również wybierając Gabe’a; jeśli bowiem zdecydowałaby się zostać w Lorne Bay, zrobiłaby to dla siebie, aby zagłuszyć ciągle odczuwany ból po jego stracie.
Uśmiechnęła się subtelnie, pełna nieoczekiwanego spokoju, kiedy ucałował wierzch jej dłoni. Nie powiedział tego głośno, lecz Noel wiedziała, że miał rację – nie musieli podejmować decyzji w tym momencie, nawet jeśli p r z e c z u c i e uparcie podpowiadało, że ta zapadła kilka tygodni temu.
Zostanę — zgodziła się, a choć poprzedzała to chwila milczenia, wcale nie wynikała z wahania. Podobnie nie wahała się, wysuwając twarz ku niemu, by zatopić się w jego ustach. Tym razem nie chciała go pocieszać, nie chciała czuć widma przejmującego smutku za plecami i kryjących się w oczach łez.
Ale muszę wziąć prysznic — powiedziała, ledwie odsunąwszy się od jego warg. Przelotnie spojrzała mu w oczy, po czym zrobiła kilka kroków w tył, jednocześnie rozplątując zawiązaną u dołu koszulę, pod którą nie miała nic więcej. Zanim zdjęła ją z siebie, celowo odwróciła się do mężczyzny plecami i jedynie zerknęła przez ramię, gdy wyswobodziła się z materiału, który niedbale rzuciła na podłogę.
Nie miała pojęcia, czy czekała ich w s p ó l n a przyszłość, wiedziała natomiast, że jedyne miejsce, w jakim chciała się teraz znaleźć, znajdowało się między jego ramionami.
Zaczepnie przygryzła wargę, zapraszając, by podążył za nią, po czym schowała się za drzwiami łazienki. Liczyła, że pomimo braku porozumienia, nie zostanie przez niego o d r z u c o n a.
rządzi i uczy surfingu — surf shop
36 yo — 195 cm
Awatar użytkownika
about
Rządzi w Surf Shopie i uczy surfowania, a prywatnie mega się pogubił i nic nie wskazuje na to, żeby prędko miał się odnaleźć.
Ich przeszłość nie była usłana różami, a zamiast tego królowały w niej bezustanne wyboje. Wydawać by się mogło, że ilekroć podnieśli się po upadku, zaraz dosięgało ich kolejne nieszczęście, przez które oboje padali z nóg. Niejednokrotnie sami wyrządzali sobie kzywdę, przez co związek, który miał ich uszczęśliwić, w ostatnich miesiącach był niczym więcej, jak źródłem nieszczęścia, choć może za nie odpowiadał raczej jego brak?
W chwili obecnej Gabe poczuł jednak coś przeciwnego. Pomimo kłótni, która nie tyle wywiązała się między nimi dzisiejszego wieczora, co raczej trwała od poprzedniego spotkania, teraz nastąpił spokój, którego on od dłuższego czasu wyczekiwał. Po raz pierwszy od dawna poczuł, że wszystko było dokładnie takie, jak być powinno, nawet jeżeli nad ich dwójką wisiała teraz groźba rozłąki. Decyzje, które będą zmuszeni podjąć w najbliższych tygodniach, nie miały być proste, a jednak jakiś cichy głosik w jego głowie podpowiadał, że przyniosą im one szczęście. Jemu na pewno przyniosła je ta prosta obietnica wypowiedziana z jej ust, która jednocześnie sprawiła, że jego własne rozświetlił uśmiech. Po kolejnym upadku znów mieli szansę na wzlot.
Obserwował ją uważnie, kiedy odwracała się, a później pozwoliła swojej koszulce zderzyć się z gładką powierzchnią paneli. Wciągnął głębiej powietrze, bo choć nie odsłoniła przed nim zbyt wielu zakamarków swojego ciała, ten drobny gest wystarczył, by podziałać na jego wyobraźnię. Zapragnął więcej, dlatego bez wahania poddał się tej niemej propozycji, bo choć ostatnio oboje się pogubili, wiedział, że najskuteczniej odnajdzie się właśnie w jej ramionach. To w nich czuł się tak, jak powinien czuć się w domu.
Niezależnie od tego, gdzie mieliby się znaleźć, wiedział przecież, że to przy niej było jego miejsce.
zt.

if you can’t accept it, change it.
if you can’t change it, leave it.
ODPOWIEDZ