właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Jego zdanie było w tej kwestii najważniejsze. I była pewna, że za jakiś czas jej podziękuje jeszcze, że zanim mu pomogła, to zrobiła mu całą sesję zdjęciową, jak pręży bicka. Także nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ona po prostu czasami była kilka kroków przed nim.
Od razu nie chciałam… — westchnęła. — Nie mogłam Ci pozwolić, aby Twoje lęki przejęły kontrolę nad Twoim życiem, Fredericku Hemmings — powiedziała bardzo oficjalnie, poważnym tonem, jakby co najmniej nauczała go teraz, jak żyć. — Szczególnie w kwestii pająków. Żyjemy w Australii, jest ich tu dużo[/b] — przypomniała mu jeszcze, bo może zapomniał. — Śmiesznie, że znowu tu żyję — przyznała nieco rozbawiona. — Poza tym, jak już spałeś to przychodziłam sprawdzić, czy nie ma tego pająka jeszcze gdzieś i go wynosiłam na parapet, żeby sobie poszedł — była z siebie w tym momencie bardzo dumna, co dość łatwo można było zauważyć zarówno po jej minie, jak i wychwycić z jej tonu głosu.
Jesteś super, porządny gość — poklepała go po ramieniu, gdy zapewnił ją, że by jej nie sprzedał nawet za gruby hajs. — Poza tym to rozsądne, bo pewnie by Ci mnie oddali, bo za dużo gadam — i chcieli jeszcze odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Salma mówiła generalnie dużo, a gdy była zestresowana, to mówiła jeszcze więcej. No i, o czy z jakiegoś powodu nie wspomniała, potrafiła się bić. Więc pewnie jakby sami jej nie oddali, to i tak by uciekła. I mógłby być przypał trochę.
Zapytaj, nie brakuje mu na pewno — wzruszyła ramionami. Bo czemu nie? No niby wiedziała, czemu. — Mi wybaczył medycynę, tobie wybaczy, że masz głos jak aniołek i pięknie śpiewasz — była przekonana, że to mogło się udać. Nie tak, jak na filmach, że stary przyjdzie do klubu, usłyszy jak jego synek śpiewa, wzruszy się i pójdzie go przeprosić, bo odkryje, że to totalnie jego droga. Ale no, chyba wiedział po prostu, że miał już na nich zdecydowanie mniejszy wpływ niż wtedy, gdy byli dzieciakami i musiał się z tym pogodzić.
Ale mam wolny składzik na siłowni, chcesz? Możemy go sami wyciszyć, czy coś — zaproponowała, rozpakowując jedzenie, żeby zjeść w końcu frytkę. — O mniam, są wspaniałe — przyznała z radością, bo jej brzuszek się bardzo ucieszył z tych pysznych ziemniaczków. A ona, jedząc oczywiście dalej, wyciągnęła swój telefon, żeby dać napiwek kierowcy i zaznaczyć, że wszystko ok, a potem otworzyła galerię. — Pacz, zrobiłam Ci super sesję na Twojego Instagrama. Lubisz tam prężyć muskuły. Szukasz tam lasek i korzystasz z niego jak z Tindera, czy dublujesz content? — zapytała z zainteresowaniem, dając mu przejrzeć te fotki. Zapewniam, że wszystkie prywatne zdjęcia trzymała w ukrytym folderze, więc nie musiał się niczego obawiać.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Zmrużył oczy, jakby analizował każde, kolejne słowo Salmy. Nie pamiętał tak wielu szczegółów, ale nigdy też nie miał powodu, by szczerze kwestionować to, czy była dobrą siostrą, dlatego ostatecznie pokiwał głową, wzdychając ciężko.
— Jesteś spoko, Salma — wygłosił na koniec. Niby to wiedziała, ale całkiem miło było mieć ją pod ręką w tak wygodny sposób. Oczywiście Frederick samodzielnie ogarniał życie na dyplom co najmniej — lub dwa — ale czasami potrzebne było spojrzenie starszej siostry. Tym bardziej, gdy w grę wkroczą tematy związane z uczuciami na przykład. O których już jakoś mimowolnie coraz częściej myślał jeszcze.
— Nie zauważyłem wcale, naprawdę — zakpił trochę. Ledwo go do głosu dopuszczała, a przecież Freddie też lubił całkiem sporo mówić — przede wszystkim o sobie samym. Gdyby jednak nagle nie musiał walczyć o dojście do głosu z siostrą, to jego życie straciłoby jakiś dziwny urok, z którego wcześniej nie zdawał sobie sprawy — dopóki nie wypalił pod choinką blanta z Salmą i nie dotarli do tematu wdzięczności za posiadanie siostry. Której Freddie — tak naprawdę — miał w sobie całkiem sporo!
— Napisałbym mu piosenkę, gdyby miał to docenić, ale nie znam jeszcze rymu do drętwy albo z kijem w tyłku. Jak znajdziesz, to daj znać — poprosił. Może i taka piosenka nie zapewniłaby mu żadnej pożyczki, ale napełniłaby serduszko Freddiego taką dumą, jakby co najmniej faktycznie udało mu się arenę światową podbić. Bo niestety nie sądził, że nagle dostrzeże w nim materiał na gwiazdę, skoro nie zrobił tego przez tyle lat. A powinien, bo wtedy zadedykowałby mu może coś ładniejszego, gdy już zyska sławę i będzie mógł mu kupić dom tylko dlatego, że miał taki kaprys dobrego dziecka.
— Chcę — przyznał bez wahania, bo byłoby to wspaniałe przecież. Może i nieco problematyczne do wykonania i możliwe, że Salma pożałowałaby decyzji, gdyby oglądała swojego brata częściej, niż kogokolwiek innego, ale w tej chwili gotów byłby pójść tam już teraz, by wszystko rozplanować. — Jestem tradycjonalistą, Salma. Podchodzę do dziewczyny w barze i pytam, czy chce poznać się z moim Hotdogiem. Jak to sobie interpretują to ich sprawa, ale działa — zapewnił ją z powagą. Nie było miejsca na apki i podrywanie dziewczyn przez wysyłanie wiadomości na Instagramie. Robił to po tym, jak już schodził ze sceny, niczym największa gwiazda rocka. Szkoda, że ta, którą lubił trochę bardziej, prędzej umarłaby, dławiąc się śmiechem, niż przyjęła jego propozycję.


właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Wyglądała tak, jakby oczekiwała werdyktu wstrzymując wręcz oddech zestresowana, chociaż aż tak chyba tego nie przeżywała. Nie była pewna, bo jednak nadal czuła się mocno zjarana i nie potrafiła określić wszystkiego w sposób rzetelny.
Ufff… — odetchnęła z wyraźną ulgą, a potem poklepała go nawet po ramieniu. — Dzięki, Freddie. Ty też jesteś bardzo spoko — przyznała, uśmiechając się do niego, a potem nawet przytulając się do swojego małego (przy niej jednak dużego) braciszka. — Święta z Tobą są super, już prawie zapomniałam, jak bardzo — dodała jeszcze, a szeroki uśmiech nadal gościł na jej twarzy. Dawno nie wracała do Lorne, aby spędzić rodzinne święta, więc pewnie zdzwaniali się tylko z tej okazji jakoś online. On przecież dużo pracował, a jej nie bardzo chciało się przylatywać z innego kontynentu, aby spędzić czasu u rodziców, mieszkając w swoim starym pokoju, który nie został przerobiony na jakąś siłownię zapewne tylko dlatego, że w domu państwa Hemmings pomieszczeń i tak było za dużo nawet jak na dużą rodzinę, a co dopiero na małżeństwo, od którego dorosłe dzieci już dawno się wyprowadziły.
Zaśmiała się wesoło, nie mówiąc jednak (o dziwo) nic na to swoje gadulstwo, z którym przecież nigdy się nie ukrywała. On zresztą też sporo gadał, więc Salma uważała bardzo rozsądnie, że nie powinni tego sobie wyrzucać, bo to nie oni, to geny. Także zupełnie nie ich wina, tylko — jak to zwykle bywa — rodziców.
Dobra, chociaż myślę, że ten kij w tyłku może go nie przekonać za bardzo, bo go ma i jest przez to drażliwy w tym temacie — stwierdziła z powagą, jakby nie rozmawiali o tym, że ich ojciec jest wymagającym sztywniakiem, tylko o jakiejś poważnej chorobie, o której lepiej nie wspominać, bo psuje to atmosferę. Ich rodzice mieli dużo wad i mieli bardzo wygórowane oraz przede wszystkim ściśle sprecyzowane wymagania wobec nich, jednak Salma nauczyła się chyba lepiej niż Freddie z tym egzystować. Trochę miała łatwiej, bo była córeczką tatusia, a z tej dwójki to on był jednak mądrzejszy i rozsądniejszy od ich matki, z którą dogadać się nie mogła nadal. Wierzyła jednak, że jeśli Fred nie byłby takim upartym osłem zawsze, tylko wtedy, gdy ma to sens, to jednak też by zdołał coś z tego wszystkiego wyciągnąć.
Dobra, jak będziesz na treningu to możesz mnie znaleźć i Ci pokażę — no cóż, być może rzeczywiście będą tego żałować za jakiś czas, ale na razie Salma się tego zupełnie nie obawiała. Byli już dorośli przecież. Potrafili być oczywiście nadal bardzo upierdliwi i wkurzający zarówno dla wszystkich dookoła, jak i dla siebie nawzajem, ale też potrafili sobie z tym całkiem poradzić, gdy należało jakoś problem rozwiązać.
Ja wiem, że nasz dom był specyficznym miejscem do dorastania, ale kto Ci powiedział, Freddie, że to podejście tradycyjne? — zapytała z rozbawieniem. — Tak podrywałeś tę, która jeszcze nie rozumie, że jesteś jej księciem? Bo jeśli tak, to ja rozumiem, czemu ona nie rozumie — dodała nieco bezczelnie, pakując sobie frytkę do buzi i biorąc swojego szejka do ręki, aby się napić.

frederick hemmings
opiekun kangurów — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
since I met you, all the gloomy days just seem to shine a little more brightly
Chociaż Freddie nie potrzebował miłych zapewnień, by jego ego pozostawało dość mocno napompowane, to i tak pozwolił sobie na uśmiechnięcie się do siostry z nieskrywaną satysfakcją po jej słowach. I chociaż nie był najbardziej świąteczną osobą — bo nie wieszał światełek i po pięciu zaśpiewanych all i want for christmas miał ochotę strzelić sobie w głowę, to tym razem faktycznie miło było zaprowadzić odrobinę odmiany w życiu. Co wiązało się z niczym więcej, jak z faktem, że milej było mieć Salmę pod ręką — nawet nie tylko po to, by jarać blanty pod choinką, ale okazjonalnie zarzucić ją swoimi mądrościami życiowymi, których wcale (rzekomo) nie potrzebował weryfikować.
— Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie swojego problemu — wygłosił bardzo pewnym głosem. Relacje z rodzicami miał raczej dość napięte, bo trochę zbyt gwałtownie reagował za każdym razem gdy któreś z nich próbowało wtrącić się w jego życie i rzekomą karierę. W końcu praca w sanktuarium nie spełniała ich oczekiwań w żadnym stopniu, a ten nieopuszczający go sen o muzykowaniu, też nie wpisywał się najlepiej w ich wizję. I oczywiście po tylu latach powinien zrozumieć, że odpuszczenie sobie — przynajmniej w niektórych kwestiach — mogłoby przynieść mu więcej zysku, niż ewentualnej szkody, ale wypierał tę świadomość w dość próżny sposób. Skoro nie chcieli go pokochać takim, jakim był, to nie zasługiwali przecież na żadną taryfę ulgową.
— Okej, wpadnę w tym tygodni — zapewnił ją, powstrzymując się rozsądnie przed próbą namówienia jej, by odwiedzili jej studio już teraz. Obudziła w nim przecież całkiem spore nadzieje — tym większe, że jego głowa z chęcią przyjmowała teraz wszystkie odległe i bardzo kolorowe wizje. A możliwość posiadania własnego studia do nagrywania wydawała się niczym najładniejszy prezent gwiazdkowy, na który przecież zdecydowanie sobie zasłużył.
— Seriale, telewizja i komiksy — wyjaśnił nie do końca szczerze. W końcu w żadnym z tych miejsc nie znalazłby podrywu, o którym mówił. Był przecież jego autorskim przepisem na to, by robić wrażenie na pięknych paniach, które pojawiały się na jego drodze. — Nie pamiętam do końca. Tam zaczęło się od rozbierania u mnie, a później zostaliśmy ziomkami — wyjaśnił bardzo skrótowo. Na tyle, że pominął całą część o nieporozumieniu, późniejszej kłótni i powolnym dochodzeniu do jakiejś zgody. Słowo ziomki też zdawało się nie oddawać najlepiej tego, jak wyglądały ich relacje, ale z braku lepszego określenia Freddie zdecydował zadowolić się takim. Na pewno nie tkwił we friendzonie — i to tylko dlatego, że Hemmings cholernie nienawidził tego określenia, był gotów upierać się przy tym, że zupełnie do nich nie pasowało.

właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zdawała sobie doskonale sprawę z faktu, że niewiele było trzeba, aby Freddie obrósł mocno w piórka i poczuł się jeszcze bardziej pewny tego, że jest wspaniałym darem od losu dla świata. Wiedziała jednak też, że sporo z tych rzeczy, które mówił o swojej wspaniałości, nie było do końca poważnych i wiele robił, żeby trochę nadrobić fakt, że w domu za bardzo nie mógł liczyć na docenienie. Przynajmniej ze strony rodziców, bo oczywiście Salma zachowywała zdrową równowagę pomiędzy tyraniem go i prawieniem komplementów, a jedno i drugie było oczywiście najwyższą formą siostrzanej miłości z jej strony. No i to, że jakby było trzeba, to pomogłaby mu ukryć ciało, a jakby nie pykło, to wzięłaby winę na siebie, uznając że jest starsza, to może marnować życie w więzieniu za niego. Dla bezpieczeństwa jednak mu o tym nie mówiła, bo jeszcze uznałby, że należy sprawdzić, czy nie kłamie.
Parsknęła śmiechem na jego poważny ton. Nie można było się z tym kłócić co prawda, ale głoszenie takich mądrości przez Freddiego trudno było brać w stu procentach na poważnie. Nie zamierzała też go zmuszać do tego, aby zmienił swoje podejście. Mogła jedynie podzielić się z nim tym, co pewnie robiła niejednokrotnie, że jej jednak w życiu było trochę lżej odkąd pogodziła się z ojcem i jakoś te kontakty zdołali sobie poukładać w miły sposób całkiem. Ale ostatecznie było to jego życie i jego wybór, nikt nie miał prawa oczekiwać, że rzeczywiście będzie się do nich jakoś mocno naginać, skoro oni nie wykazywali się za bardzo tym samym i nigdy do końca nie potrafili też swoich dzieci akceptować — musiało dojść do wielkiej kłótni przeciągającej się przez lata, żeby wyciągnęli jakieś wnioski, dlatego ostatecznie już tego nie komentowała.
Świetnie, zapraszam — uśmiechnęła się szeroko. Teraz raczej by nie dała mu się namówić na takie atrakcje, bo była głodna i raczej wolałaby włączyć muzykę i potańczyć, a nie włóczyć się po mieście bez sensu. Tutaj mieli przecież wszystko i bycie złośliwym chochlikiem pod nieobecność rodziców.
Musiałeś oglądać jakieś zakłamane gówno po kryjomu, bo ja Cię na pewno edukowałą innymi dziełami popkultury — stwierdziła z lekkim niesmakiem, jakby co najmniej zmarnował dwadzieścia kilka lat jej ciężkiej pracy, jaką włożyła w jego wychowanie. Tak naprawdę wcale nie i wyszedł całkiem na ludzi, nawet jeśli takich, co lubią sobie pierdolić głupoty i być śmieszkiem grupy. Nie było to złe i w sumie warto mieć kogoś takiego w swoim życiu.
Hmm… No dobrze. Dziwna jest ta kolejność, ale kim ja jestem, aby Cię oceniać — wygłosiła dość zdawkowo, ale było w tym sporo prawdy. Jej relacje z mężczyznami i kobietami też nie należały nigdy do najbardziej tradycyjnych. Dlatego też tylko akceptacja wzajemnych błędów i głupot, wiadomo. Zresztą nie mieli czasu, bo po pierwsze musieli się najeść, a potem jeszcze porobić trochę głupich rzeczy, zanim w końcu każde pojechało do siebie, a po nich zostały brzydkie bombki na choince, zepsuta rynna i kartka na lodówce, że to wszystko wina świętego Mikołaja. Dziad ewidentnie nie był wcale taki święty.

koniec, frederick hemmings :frog:
ODPOWIEDZ